• Nie Znaleziono Wyników

Wiktor Tomasz Grudzień: [Po wpad-ce pierwszej redakcji „Informatora”]

miałem przerwę i  zostałem tylko przy pisaniu matryc dla „Informatora”. To trwało od kwietnia do końca grudnia 1982 roku. […] Po tym, jak zostałem aresztowany i przeprowadzono rewizję u mnie w domu, skończyło się u mnie matrycowanie. W  tym samym okresie cały czas zajmowałem się kolportażem.

Andrzej Pleszczyński: Przez wiele lat była taka zasada, że w domu nie pisało się matryc, a kiedy później weszły inne techniki druku, to nie robiło się makiet na papierze – pisało się to u  różnych ludzi. […]

Początkowo [w  użyciu] były matry-ce białkowe i  trzeba było zrobić dwa egzemplarze. Zwykle było tak, że ja pisałem jeden egzemplarz (pierwszy), a później Wanda albo Ewa to

przepisy-wały; później, [gdy] robiło się jedną ma-kietę, to z reguły ja pisałem. Kiedy pod koniec lat 80. pisało się u nas w domu, robiła to także Basia.

Pisało się w  lokalach konspiracyj-nych, czyli w dwóch mieszkaniach ro-dziny Jana Magierskiego, u  rodziców Krzyśka Grudnia, później u pani Joli na ul. Króla Leszczyńskiego (ja nigdy tego nie wiedziałem ofi cjalnie, ale wydaje mi się, że to jest pani Jola Lipko, małżonka późniejszego senatora, wtedy znanego lekarza i działacza „Solidarności” w Ko-marowie na Zamojszczyźnie11).

Miałem taką skrytkę u jednej z sąsia-dek, kilka klatek dalej, u pani Heleny Śli-wy, która udostępniała swoje mieszkanie na przechowywanie rzeczy, które – gdy-by przypadkowo wpadły – to mogłygdy-by ją zaprowadzić do więzienia.

I jeszcze jeden lokal, gdzie pisaliśmy dosyć krótko. Kiedy dostaliśmy

zagra-11 Chodzi o doktora Wiesława Lipko.

niczną maszynę do pisania IBM, wtedy matryce i maszyna były przechowywane w mieszkaniu Ewy Stobnickiej. Ewa pra-cowała w Akademii Rolniczej i użycza-ła nam swojego mieszkania. Mieliśmy klucze do tego mieszkania, przycho-dziliśmy tam i pisaliśmy; z reguły wte-dy zostawiało się już zapisane matryce i następnego dnia pewnie Jan Magierski odbierał je od niej. I to była jedyna oso-ba związana bliżej z redakcją „Informa-tora”, która za tę działalność zapłaciła więzieniem.

Paweł Bryłowski12: Zaraz na początku stanu wojennego […] roznosiliśmy „In-formator” lubelski i matryce do niego.

Przypominam sobie, jak przekazałem matryce mojej koleżance, ona zupełnie nie wiedziała, co niesie, i wręcz jawnie to niosła.

Jan Magierski13: „Informator »Solidar-ność« Region Środkowo-Wschodni”

miał formę druku powielaczowego lub sitodruku. W  1984 roku zastosowano off set, który dawał lepszą jakość. Nakład

„Informatora” wahał się od początko-wych 1500 do 8000 egzemplarzy.

Jan Magierski14: Jeden numer wydali-śmy w  nakładzie 10 000 egzemplarzy i postanowiliśmy rozrzucić [go] w mie-ście jako ulotkę. Było to rozrzutnością, ale chcieliśmy pokazać, że „Informator”

jest – i żeby doszedł nie tylko tam, gdzie dochodzi kolportaż, ale żeby trafi ł do przygodnych ludzi.

Wiktor Tomasz Grudzień: Siła przeka-zu „Informatora” była tym większa, że ludzie bali się trzymać nielegalną prasę w  domu i  przekazywali dalej do czy-tania. W ten sposób jeden egzemplarz mógł dotrzeć do większej ilości osób.

A nakład na początku był 1500. Potem znacznie większy – 3000 do 4000.

Andrzej Pleszczyński15: „Informator”

był kolportowany za darmo. W zasadzie nie było wynagrodzeń dla autorów, ale w ostatnich latach uznaliśmy, że dla nie-których ludzi jest to źródło utrzymania i niektórym osobom płaciło się za teksty.

Jan Magierski: Korzystaliśmy z datków przychodzących przez kolportaż drogą zwrotną. Nie było tego mało, zawsze wystarczyło na papier, na podstawowe

12 Relacja Pawła Bry-łowskiego złożona w 2002 roku (Ewa Kuszyk-Peciak, Nieza-leżny ruch wydawniczy w Lublinie...).

13 Relacja Jana Magier-skiego złożona w 2000 roku (Ewa Kuszyk-Peciak, Niezależny ruch wydawniczy w Lubli-nie...).

14 Relacja Jana Magier-skiego złożona w 2002 roku (Ewa Kuszyk-Peciak, Niezależny ruch wydawniczy w Lubli-nie...).

15 Relacja Andrzeja i Barbary Pleszczyń-skich złożona w 2002 roku (Ewa Kuszyk-Peciak, Niezależny ruch wydawniczy w Lubli-nie...).

Studenci czytający gazety, fot. Bogusław Okupny. Do-kumentacja straju studen-ckiego na UMCS, grudzień 1981, Archiwum TNN.

137

nr 36 (2009)

Druga redakcja „Informatora”

materiały, nawet później mieliśmy tro-chę na benzynę.

Andrzej Pleszczyński: Konfliktów jawnych w  redakcji „Informatora” nie było, ale taki podskórny to myślę, że był między mną a  Krzyśkiem Grudniem.

Po prostu bardzo różnimy się charak-terami. Miałem wrażenie, że on bardzo chciał robić takie czasopismo radykalne:

piętnować kolaborantów, używać moc-nych słów itd., co z kolei mnie nie od-powiadało. Odejście z redakcji – wtedy na jego miejsce przyszła Grażyna Ziół-kowska – tłumaczył powodami rodzin-nymi, a  ja teraz skądinąd wiem, że się zajął inną działalnością podziemną. Po prostu wiem, że to był taki konfl ikt pod-skórny. […]

Jan Magierski16: Szukałem następcy do wydruku „Informatora”, ponieważ sam się zająłem „Miesięcznikiem”, który uka-zywał się wprawdzie w mniejszym na-kładzie, ale za to w większej objętości.

Mieliśmy dużo tekstów – z wyprzedze-niem na 3-5 numerów – materiały były bardzo interesujące i korciło mnie, żeby ten miesięcznik zacząć wydawać. Pis-mo nazywało się „Miesięcznik. Opinie – Komentarze – Analizy” – podobnie do „Miesięcy”, które były wydawane

le-galnie w Zarządzie Regionu. Chcieliśmy stworzyć czasopismo ambitne, z głębo-ką refl eksją, sięgające nie po wielkie na-zwiska w Warszawie, tylko robione tutaj, siłami miejscowymi, uniwersyteckimi – i to doskonale zagrało. Kilka numerów było naprawdę świetnych.

Na początku „Miesięcznik” był robio-ny metodą powielaczową razem z „In-formatorem”. Ciężko było się „wyrobić”

w cyklu miesięcznym, często spóźniali-śmy się, często były podwójne numery, ale wyszło 17 numerów w 20 zeszytach.

Ostatnie były robione już na off secie, natomiast jeden numer drukowaliśmy na sicie – jest swego rodzaju wyczynem zrobić tak 30-, 40-stronicową broszurę.

Andrzej Pleszczyński: Rzekomy strajk redakcji „Informatora” to jest plotka.

Ktoś to tak nazwał, ale chodzi tutaj o zdarzenie z początku 1986 roku, kiedy z inicjatywy redakcji przez kilka miesię-cy „Informator” nie wychodził. Zdawali-śmy sobie sprawę, jak obciążony jest Jan Magierski. Widać było, że goni resztka-mi sił. […] On był jedynym kontaktem z drukarniami, jedyną osobą, której dru-karze zgadzali się wydawać nakład – on musiał wynieść nakład z drukarni i do-piero wtedy można było przekazać dalej.

Był zaangażowany w  mnóstwo rzeczy

16 Relacja Jana Magier-skiego złożona w 2002 roku (Ewa Kuszyk-Peciak, Niezależny ruch wydawniczy w Lubli-nie...).

Winieta „Miesięcznika” – czasopisma, które miało kontynuować linię progra-mową skonfi skowanych i zniszczonych przez SB

„Miesięcy” (por. s. 95-102) i które przez pewien czas przykuwało uwagę Jana Magierskiego – głównego koordynatora druku „Infor-matora”. Pismo ze zbiorów biblioteki IPN Lublin.

i  po prostu mieliśmy wrażenie, że on nie ma siły, a z drugiej strony z różnych jego napomknień orientowaliśmy się, że źle się układa współpraca z władza-mi podziemnyz władza-mi „Solidarności” w tym sensie, że nie były w  stanie pomóc na przykład zorganizować ludzi do kolpor-tażu. Uznaliśmy, że musimy zrobić prze-rwę, żeby jemu dać odetchnąć, a może władze regionu coś zrobią, żeby sytuację naprawić.

Była jeszcze jedna przyczyna. Ja czu-łem się trochę uzurpatorem. Miaczu-łem

też cały czas świadomość, że to nie jest dobrze robione, zwłaszcza że docierały do nas głosy krytyczne, głównie ze śro-dowisk intelektualnych, uczelnianych.

Były w końcu w Lublinie środowiska hu-manistyczne, środowiska dziennikarzy związanych z „Solidarnością”… Myśla-łem, że kiedy my przestaniemy wydawać

„Informator”, to może kto inny zacznie to robić. Ale nic się nie działo. A Jan nam zakomunikował, że różne rzeczy zostały zorganizowane lepiej, no i kontynuowa-liśmy tę działalność.