• Nie Znaleziono Wyników

Wojciech Guz: Jeszcze w niedzielę albo już w  poniedziałek, 14 grudnia, byłem u rektora Akademii Rolniczej. Rektorem był prof. Edmund Prost, bardzo przy-zwoity człowiek, który zresztą przez ten nowy ruch został na to stanowisko wyniesiony… Oni (czyli Służba Bezpie-czeństwa) zostawili oczywiście i w domu rodziców, tam gdzie byłem zameldowa-ny, i na uczelni jakieś wezwanie, żebym

się zgłosił. Zostałem namówiony przez rektora, u  którego bezpieka oczywiście też była, żeby się zgłosić. Rektor Prost negocjował ze Służbą Bezpieczeństwa warunki, żeby nas, czyli działaczy NZS-u, nie internowali. I zrobił to skutecznie. Ja po tygodniu zgłosiłem się, zostałem po-instruowany o tym, że są nowe czasy i nie wolno prowadzić działalności antysocja-listycznej… Ale zostałem zwolniony.

W  międzyczasie, naturalnie, jeszcze w niedzielę z lokalu NZS-u na uczelni udało nam się wynieść i ukryć archiwum i pieczątki…

Jan Magierski11: Moją żonę zamknęli 14 grudnia w czasie strajku na UMCS, ja zostałem, dlatego że u mnie na uczel-ni uczel-nie było strajku okupacyjnego, kto chciał, to poszedł na UMCS. Wydawało mi się wtedy, że nie bardzo mam po co siedzieć i  czekać, aż przyjdą i  spacyfi -kują. Lepiej żebym zaczął organizować znowu jakiś powielacz czy jakąś siat-kę kolportażu. Przyjąłem taki wariant i on się okazał przydatny, aczkolwiek dla mnie dosyć kosztowny moralnie, bo jak mnie w końcu wzięli, jeszcze w grudniu 1981 roku, to ja już byłem tak „umo-czony” w  robotę konspiracyjną, że za wszelką cenę nie chciałem iść do inter-nowania. Musiałem podpisać to, co mi dali, tam nie było nic przeciw „Solidar-ności”, więc to wszyscy podpisywali, ale mówiono o  tym „lojalka”. Później dali mi spokój, a ja miałem rozkręconą

ro-botę. Miałem połapane kontakty z ludź-mi, którzy chcieli coś robić. Jeszcze nie wiedzieliśmy, co ani jaką techniką, ale to była nieprzeparta chęć działania. Wie-dzieliśmy, że dużo ryzykujemy, ale to były takie czasy.

Wojciech Guz: Pierwsze dni prze-szły na spotkaniach, bieganinie, żeby sprawdzić, kto jest, kogo zabrali, kto jest aresztowany, u  ludzi poukrywać sprzęt poligrafi czny, papier. Jakieś na-rady z „Solidarnością” uczelnianą [były]

jeszcze chyba 13 grudnia razem z „So-lidarnością” Akademii Rolniczej, wy-daliśmy oświadczenie protestujące przeciwko wprowadzeniu stanu wojen-nego i ono zostało nawet wydrukowa-ne i rozwieszowydrukowa-ne na uczelni. To między innymi właśnie w  tej sprawie później byłem przesłuchiwany, już mi wtedy za-rzucano, że to jest działalność nielegal-na, z  tego powodu właściwie powinni mnie aresztować, ale nie będą, ponieważ rektor gwarantuje.

Krzysztof Michałkiewicz: Na ul. Pół-nocną przywieźli troszkę różnych osób, które aresztowali. Mnie aresztowali w  ten sposób, że ubecy w  bramie za-kładu [WSK] poprosili mnie o wyjęcie przepustki poświadczającej, że jestem pracownikiem zakładu. Ponieważ jej nie miałem, wygarnęli mnie z  tłumu.

Natychmiast przewieziono mnie z ca-łym „korowodem”, bo ZOMO rozbijało strajk przy asyście wojska. Przywieźli mnie na ul. Północną i wrzucili na „do-łek”. Muszę się przyznać, że nawet na tej pryczy czy materacu – bo to była chyba tylko taka betonowa ławka, na której leżał materac – w miarę spokojnie za-snąłem. To był pierwszy sen po kilku dniach napięcia strajkowego. W  tym momencie nie musiałem już podejwać decyzji, nie musiałem działać, mo-głem zasnąć.

Następnego dnia wzięto mnie na przesłuchanie i w miarę szybko

[prze-11 Relacja Jana Magier-skiego złożona w 2002 roku (Ewa Kuszyk-Peciak, Niezależny ruch wydawniczy...).

Panorama Lublina z gma-chu Instytutu Fizyki UMCS:

widok na Instytut Chemii (po lewej), Wydział Hu-manistyczny (po prawej) i budynki Akademii Rolni-czej, w których był ukry-wany powielacz uratowa-ny z ACK „Chatka Żaka”; na horyzoncie osiedle pia-stowskie. Fot. Jan Trembe-cki, 1974. Fot. ze zbiorów

„Kuriera Lubelskiego”, Ar-chiwum TNN.

121

nr 36 (2009)

Słowo pisane znów nabrało strasznie ważnego znaczenia...

słuchujący] zorientowali się, że byłem pracownikiem Zarządu Regionu. Wró-ciłem na dół i nie wiem, czy tego samego dnia, czy może następnego, przewiezio-no mnie do prokuratury wojskowej na ul. Żwirki i Wigury12. Z tego względu, że przedstawione zostały mi zarzuty, prze-słuchanie odbywało się właśnie tam.

Zarzuty dotyczyły aż czterech spraw.

Pierwsza to oczywiście kontynuowanie działalności związkowej, mimo że zo-stała zabroniona, druga – udział w nie-legalnym strajku, bo też był zabroniony, trzecie było rozsiewanie nieprawdzi-wych wiadomości, bo – jak się okazuje – nasz „Biuletyn” rozsiewał niepraw-dziwe wiadomości, a czwarte – to było osłabianie obronności bojowej Ludowe-go Wojska PolskieLudowe-go, obronności PRL-u.

Osłabianie obronności PRL-u polegało na tym, że napisałem ten manifest do żołnierzy, żeby nie strzelali. […]

[Rozprawa] była jedną z  pierwszych w Lublinie. Wydaje mi się, że odbyła się w sądzie wojskowym na Żwirki i Wigury 16 stycznia13. […] Było nas cztery osoby, z tego względu, że oprócz mnie na terenie Świdnika w czasie rozbicia strajku zostały

aresztowane jeszcze dwie osoby z redak-cji „Biuletynu Strajkowego”: Wiesław Li-piec i Sławomir Smyk. Wiesław LiLi-piec był także, tak jak i ja, redaktorem „Biuletynu Związkowego NSZZ »Solidarność« RI”.

Sławomir Smyk był fotografem Zarządu Regionu, który oprócz bieżącej działalno-ści związkowej miał niesamowitą robotę, dokumentując strajk w Świdniku.

W tym procesie została też oskarżona Bożena Kudelska, która była naszą ma-szynistką w  redakcji „Biuletynu »Soli-darności« Rolników Indywidualnych”, a  w  czasie strajku maszynistką w  re-dakcji „Regionalnego Biuletynu Straj-kowego”.

[Na sali sądowej] między nami sie-dzieli żołnierze z karabinami, bagnetami i to wyglądało całkiem poważnie. Ponie-waż był to jeden z pierwszych procesów, więc trudno było sobie wyobrazić, jak będzie wyglądał, jakie będą wyroki.

Było też trochę ludzi: rodzina plus przyjaciele. Dużych tłumów nie było z tego względu, że adwokaci apelowa-li, żeby nie zaostrzać atmosfery, bo to pierwszy proces. Nie było wiadomo, jak władza zareaguje, jeśli publiczność

12 Zarówno Wojskowa Prokuratura Garnizo-nowa, jak i Wojskowy Sąd Garnizonowy w Lublinie mają sie-dzibę przy ul. Lipowej, w bezpośrednim sąsiedztwie ul. Żwirki i Wigury.

13 Sąd wydał wyrok 15 stycznia 1982 roku.

Odezwa do żołnierzy wydana podczas strajku w Świdniku (por. wypo-wiedź Krzysztofa Michał-kiewicza na tej stronie). Ze zbiorów Norberta Wojcie-chowskiego, fot. z Archi-wum TNN.

zacznie się zachowywać w sposób nie-kontrolowany. Prokurator zażądał pię-ciu lat więzienia, a sędziowie po długiej, przeciągającej się naradzie, w  trakcie której nawet któryś z nich skomento-wał, że nie mogą połączyć się z  War-szawą, skazali mnie i  mojego kolegę z  redakcji na półtora roku więzienia.

Sławek dostał chyba rok więzienia, jaki

wyrok dostała Bożena – już nie pamię-tam14.

Prokurator od razu złożył sprzeciw wobec tego wyroku. Prokuratura odwo-łała się do Sądu Najwyższego, do Izby Wojskowej i po mniej więcej trzech mie-siącach, już zaocznie, wyrok został pod-niesiony jeszcze o  rok – miałem dwa i pół roku więzienia przed sobą15.

14 Bożena Kudelska została skazana na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata.

15 Sąd Najwyższy – Izba Wojskowa zwiększył wyrok również Wie-sławowi Lipcowi – do dwóch i pół roku oraz Sławomirowi Smykowi – do dwóch lat.

Prezenter Dziennika Tele-wizyjnego w mundurze – stroju przypominają-cym widzom o obowiązu-jącym stanie wojennym, 1981. Fot. ze zbiorów Jacka Kmiecia, Archiwum TNN.

123

nr 36 (2009)

Wiktor Tomasz Grudzień: Wystarczyło internować w Polsce kilkanaście tysięcy ludzi i struktury Regionu „Solidarności”

zostały rozbite. Pojawiły się jakieś próby strajków i okazało się, że ktoś musi wy-pełnić powstałą lukę. Zabawne, ale tak wyglądały początki „Informatora »Soli-darność« Region Środkowo-Wschodni”.

[Były] samozwańcze!

Arkadiusz Kutkowski1: Nikt nie mógł się pogodzić z tym, co się stało. Ja oso-biście miałem dodatkowo rozterki, czy Komitet Strajkowy UMCS nie zacho-wał się „zbyt miękko” podczas strajku:

sam głosowałem za rozwiązaniem go po otrzymaniu wiadomości, że może nastąpić pacyfi kacja przez ZOMO. Po-tem jako członkowie komitetu wyszli-śmy z LZNS przed atakiem milicji, bo przyszła wiadomość, iż SB na nas polu-je. Część strajkujących studentów miała chyba o  to pretensje. Coś więc trzeba było robić. Nie przyszło nam do głowy, żeby strzelać do milicjantów, a organi-zować następne strajki czy demonstracje było za wcześnie. Spontanicznie zro-dził się pomysł, że wydajemy biuletyn.

Skrzyknęliśmy się we czterech: ja, Wie-siek Ruchlicki, Emil Warda i  KrzyWie-siek Hariasz – znałem ich z Teatru Proviso-rium. Postanowiliśmy wydawać biuletyn regionalny. Nie przyszło nam do głowy, by pytać kogokolwiek o zgodę i o to, czy wolno posługiwać się szyldem Zarządu Regionu Środkowo-Wschodniego.

Wiesław Ruchlicki: Zaczynałem druko-wanie od tytułów „solidarnościowych”, chociaż do „Solidarności” nigdy w ży-ciu nie należałem, bo byłem studentem.

Do NZS-u też zresztą nigdy nie

należa-łem, chociaż go zakładałem. Kiedy stan wojenny został wprowadzony, to trze-ba było natychmiast zareagować, przy-gotować jakąś drukarnię i wykorzystać możliwości, wiec założyliśmy sobie we czterech […] „Informator »Solidarność«

Region Środkowo-Wschodni”. Pismo, które w tym regionie wychodziło najdłu-żej i ukazało się najwięcej jego numerów.

Arkadiusz Kutkowski: pierwszy nu-mer „Informatora »Solidarność« Re-gion Środkowo-Wschodni” był wydany domowym sposobem: sporządziliśmy matrycę, Emil Warda, który miał duży talent techniczny, skombinował wałek

1 Relacja Arkadiusza Kutkowskiego złożona w 2003 roku ((Ewa Kuszyk-Peciak, Nieza-leżny ruch wydawniczy w Lublinie w latach 1983-1989. Wybrane wydawnictwa książ-kowe, praca magi-sterska napisana pod kierunkiem prof. dra hab. Janusza Wrony