Widzieliśmy w poprzedniem opowiadaniu, że pan stolnik litew
ski nosił się z myślą małżeństwa z carową, czego dowodem wszyst
kie listy jego od początku bezkrólewia. Wiedział wprawdzie, co ca
rowa zawdzięczała Orłowom, a szczególniej nie był mu tajny jej stosunek z Grzegorzem Orłowem, lecz mniemał zawsze, że dawniej
sza jej miłość nie wygasła bynajmniej, a skoro ustaną względy po
lityki, wróci znów do pierwszego kochanka. W poprzednich listach wynurzał otwarcie, że tron zdała od niej jest dlań czczeni jedynie mamidłem, że wzdycha do chwili, w którejby mógł pod jej bokiem, w jej bliskości utracone odzyskać szczęście. Prawił jej nawet, że ją kochał tylko, a nie jej stanowisko i potęgę itp. Lecz na te wszyst
kie oświadczenia miłosne nie odbierał poufnej odpowiedzi, jakiej ciągle wyglądał, w urzędowych zaś nie mogły się mieścić sprawy sercowe. Szukał rozmaitych dróg porozumienia się poufnego z byłą kochanką a dziś wszechwładną na pozór carową, lecz w rzeczy ule
gającą Orłowom, dokąd nie była utwierdzona na tronie, który opa
nowała zdradą i podstępem, a uścieliła sobie doń drogę zbrodnią.
Wszystkie atoli drogi okazały się zawodnemi, ponieważ Orłów chcący się utrzymać na zajętem stanowisku, a wiedzący o dawnych miłostkach carowy ze stolnikiem, nie byłby obojętnem patrzał okiem na podobne ich znoszenia się z sobą. Poniatowski byłby też od dawna sam pospieszył do Petersburga, gdyby nie słuszna obawa, że może paść ofiarą zazdrości i zemsty Orłowa. Mimo tego nie tracił nadziei, a gdy Ogińska pisarzowa lit. jechała do Petersburga, powierzył jej liścik gorąco-miłosny do carowy, uzyskawszy poprzed
nio uroczyste od niej przyrzeczenie, że nikomu a nawet własnemu
7 8
mężowi o tym liście nie wspomni, ale go tajemnie wręczy samej Katarzynie, i równej przestrzegać będzie ostrożności z odpowiedzią tejże. W liście tym upewniał najprzód, że czułby się istotnie szczę
śliwym, gdyby mógł przypuszczać, że milczenie jej wynika z nie- możebności jedynie znalezienia bezpiecznej drogi do porozumiewali poufnych. Otóż powiada, że teraz jest droga taka, ponieważ oddaw
czym, za której prawość, przyjaźń i dyskrecyą może liczyć bezwa
runkowo, nie narazi jej na najmniejszą nieprzyjemność. Więc za- klinaiąc ją na wszystkie świętości, błaga o odpowiedź, aby mógł się nią nacieszyć, czego bardziej potrzebuje, niż mniema carowa..
Dowodzi jej potem w ognistych wyrazach, że osadzając go na tio- nie nie da mu szczęścia, które stracił na zawsze, że laz tylko ko
chał w życiu, a kochał ją nad wszystko, że zawsze był gotów umrzeć dla niej, i byłby się czuł najszczęśliwszym, gd)b} swą śmiercią mógł był utorować jej drogę do tronu, na którym zasiada obecnie, że nie jego w tem wina, jeżeli los zawistny nie dozwolił mu umrzeć za nią, że nikt inny nie potrafi ją kochać równie jemu itp. itp. List jednakże wrócił nieodpieczętowany do rozmarzonego stolnika, ponieważ carowa nie chciała go przyjąć, czy to że nie
czuła już miłości do dawnego wielbiciela, czy też lękała się od
krycia i narażenia się na zemstę Orłowów, którjm tion zawdzię
czała. Z drugiej znów strony wolno powątpiewać i o szczerości wy
nurzeń pana stolnika, gdy prawił carowy, że wolałby miłość jej niż tron i koronę.
Tymczasem zaczął się i rząd turecki rozpatrywać w tem, co robiono w Polsce. Nastrajany od samego początku bezkrólewia przez posła francuskiego Vergennes przeciw Moskwie, zapytał teraz na
gle posła moskiewskiego, co mają znaczyć wojska jego pani w dzier
żawach Rzpltej, chociaż wedle wspólnego brzmienia traktatów woj
skom tym pod żadnym nie wolno wkraczać pozoiem w kraje pol
skie? Zagadnięty w taki sposób Obresków uciekł się do zwykłego wybiegu przedstawienia rzeczy wr świetle odmiennem, gdy żadną miarą niemógł zaprzeczyć bytności Moskali w Polsce, ponieważ nie- tyiko poselstwo polskie w Stambule mówiło o tem, ale i han krym
ski donosił o gwałtach moskiewskich w Rzpltej. Wyznał więc, że istotnie carowa wysłała trochę żołnierzy, lecz wykazywał obłudnie, że najprzód jest to garstka licząca zaledwie 6000 piechoty i 1000
kozaków bez dział i innych przyborów wojennych, a powtóre że wysłała je na wyraźną jedynie prośbę Rzpltej zawichrzonej spra
wami bezkrólewia, aby utrzymać spokojność wewnętrzną, i że nie myśli bynajmniej mięszać się w wybór króla, a co więcej, że żad
nego z swej strony przedstawiać i popierać nie będzie kandydata.
Ministrowie sułtana niezbyt pochopni do wojny, a przytem ujęci złotem moskiewskim, przestali na tern oświadczeniu najściślej po- ufnem, a panu swemu donieśli, że po dokładnem i wszechstronnem zbadaniu przekonali się o zbytnej przesadzie w opisie tych rzeczy.
Samo już dopytywanie się to Turcyi dawało wiele do myślenia ca
rowy a bardziej jeszcze jej ministrom, którzy i tak nie pojmowali, co może Moskwie ostatecznie zależeć na tem, czy królem będzie*
Poniatowski lub kto inny?
I położenie zresztą carowy w własnem państwie nie było tak bezpieczne, jak się zdawać mogło na pozór. Częste spiski odkry
wane raz po raz groziły jej nieustannie, zwłaszcza gdy do nich wchodziły osoby wielkiego znaczenia. Jedni chcieli wynieść na tron jej syna Pawła, a drudzy Iwana III, zamkniętego w Schlusselburgu.
Spiski te odkrywane zawsze, narażały wprawdzie uczestników na całą srogość kary, na jaką tylko w państwie tern «barbarzyńskiem zdobywać się umiano, lecz przestraszały i samą Katarzynę, ponie
waż dowodziły, że jest znienawidzoną i przy lada zwrocie niepo
myślnym może zlecieć z tronu, na który się wdarła bezprawnie.
Drżąc więc o siebie, postanowiła jedną przynajmniej usunąć przy
czynę swych obaw, a nadziei spiskowców, to jest pozbyć się Iwana.
Lecz samo zgładzenie go tajemne nie zdałoby się jej na nic, po
nieważ znalazłby się pewnie jaki samozwaniec, któryby udając Iwa
na pozyskał łatwo wiarę u niechętnych carowy. Ułożyła zatem plan prawdziwie szatański. Pozyskawszy niejakiego Mirowicza, ofi
cera z pułku stojącego na załodze w Schlusselburgu, kazała mu uknuć pozorny spisek między żołnierzami w celu niby uwolnienia Iwana i wyniesienia go na tron. Poprzednio zaś były już oddawna wydane rozkazy dwu oficerom śpiącym zawsze w pokoju Iwana, że w razie zamierzonego uwolnienia więźnia przez powstańców mają go natychmiast zabić. Gdy już cały ten zamach straszny był uknu- ty, 1 wykonania tylko należało oczekiwać, przedsięwzięła (w czerw
cu) Katarzyna podróż do Infiant, gdzie z niecierpliwością i
naj-80
wyższym niepokojem wyglądała gońca z doniesieniem, że wszystko spełnione, co poleciła. Niektórzy mniemali, że nato jedynie zbliżała się do granic Rzpltej, aby byłemu kochankowi ułatwić możność odwiedzenia jej tajemnie. Zdaje się, że sam stolnik łudził się tą nadzieją, a na wiadomość zamierzonej przez carowę podróży, wy
prawił wspomniony powyżej list, który doń później wrócił nieczy- tany. Carowa bowiem, której Orłów i w tej towarzyszył podróży, otoczona niebezpieczeństwy, na jakie ją powszechna narażała nie
nawiść, nie mogła, gdyby nawet istotnie kochała jeszcze stolnika, drażnić Orłowów, ponieważ wówczas nie miałaby już na kim się oprzeć. Trudno więc przypuszczać, by taka jak Katarzyna kobieta
’ chciała z jakiegoś szału rozmarzonego narażać swe stanowisko a nawet osobę swoję na największe niebezpieczeństwo dla widzenia się z byłym kochankiem. A jednak krążyły wieści dość głośne, że widziała się z nim tajemnie w Rydze, co widocznym było wy
mysłem.
Wszystkie niepodejrzane podania są w tem zgodne, że za przy
byciem do Rosyi Katarzyna najsroższym była dręczona niepokojem, a nawet w nocy zrywała się często, czego sobie nie umiano wytłu
maczyć. Niepokój ten pochodził ztąd widocznie, że Mirowicz odro
czył na cały tydzień wykonanie uknutego z jej wiedzą zamachu.
Przeciągnąwszy w końcu część załogi, rzucił się w nocy na więzie
nie Iwana, wziął po drodze pod straż komendanta twierdzy, ale gdy docierał do drzwi więźnia i groził, że je przemocą wysadzi, było już spełnione zabójstwo, ponieważ obaj oficerowie wykonali dosłownie rozkaz carowy. Mirowicz miasto w krwi zabójców zemstę swą uga
sić, uwolnił zaraz komendanta i sam mu się poddał, a obaj zabój
cy Iwana wyjechali do Danii, gdzie ich poseł moskiewski pizyjął najserdeczniej. Panin zawiadomiony o tem wszystkiem, wysłał na
tychmiast gońca do carowy, od której nadszedł lozkaz pizeprowa- dzenia śledztwa ścisłego z Mirowiczem i spólnikami jego, a gdy przytem równocześnie uśmierzono rozruchy w samym Petersburgu, wróciła Katarzyna do stolicy, gdzie ją nader zimno przyjęto. Ko- misya śledcza, w której zasiadało kilku senatorów i jenerałów, od
bywała się dla formy, nie wnikając w rzecz głębiej. Mirowicz pe
wien ułaskawienia a nawet nagrody, którą mu zresztą obiecano, wysłuchał z obojętnością wyrok śmierci. Zawiódł się atoli,
ponie-waż carowa lękając się natręctwa ze strony wspólnika winy, kazała przyspieszyć wykonanie wyroku, a teni okupiła sobie jego milczenie na wieki.