• Nie Znaleziono Wyników

Odra : pismo literacko-społeczne: R. 1, 1945, nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odra : pismo literacko-społeczne: R. 1, 1945, nr 1"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

fefiCjJO 2 0 6 5 6

Cena 5 zł

P I S M O L I T E R A C K O - S P O Ł E C Z N E

Rok I. K atow ice, 20 lipca 1945 r. N r. 1

R o m a n C u ttn a n

N owa rzeczywistość

CHOROBA W YOBRAŹNI Nasz stosunek do rzeczywistości kształtowany jest zazwyczaj przez wyobraźnie. Przez codzienną nau­

kę od dzieciństwa, przez przyzwy­

czajenia i nawyki, przez wygodę i niecheć do wysiłku kultywujemy w sobie obraz świata, w którym czu­

jemy sie najlepiej i najwygodniej.

Gdy ta rzeczywistość znika, gdy wskutek niezależnych od naszej woli i zgody wypadków powstają nowe warunki i rodzi sie nowa rze­

czywistość, z uporem w racam y do tych „dawnych, dobrych czasów", tęsknimy do nich, przechowujemy w wyobraźni obraz zanikłych już sto­

sunków i wyobrażamy sobie ciągle, że jednak dawne dobre czasy mu­

szą wrócić i wrócą. Gdy przeminie burza wojenna, gdy nastąpi norm a­

lizacja stosunków, wróciniy do da­

wnego trybu życia, nawiążemy przerwaną przez wypadki wojenne nić i ziiowu będziemy żyć jak nie­

gdyś.

Największą dziś chorobą panują­

cą jest nie zła wola lub świadome przeciwstawianie sie nowej rzeczy­

wistości, ale zrodzona z bierności i urc"»f»/i ;7 ebnroha wyobraźni. Po pro stu ludzie nie um ieją i nic chcą wy­

obrazić sobie, że można urządzić swe życie w innych warunkach poli­

tycznych, społecznych i kultural­

nych, niż te, w których wychowali sie i żyli do czasu wojny. Okres wo­

jenny dla nich to okres przejścio­

wy, niesłychanie tragiczny, ale w istocie rzeczy nieważny, jeśli idzie o nasz własny rozwój. Można, nad nim przejść do porządku dziennego, bo wrócą i wrócić muszą dawne czasy. Oczywiście odnoszę te słowa do tego pokolenia ludzi, którzy w okres wojny weszli w pełni swej świadomości życiowej. Kształtowa­

nie sie poglądów młodzieży, dojrze­

wającej w okresie wojny — to zu­

pełnie inne zagadnienie o pierwszo­

rzędnym znaczeniu.

Te chorobę wyobraźni należy wy­

leczyć i to jest bodaj jeden z naj­

ważniejszych problemów bieżącej chwili dziejowej.

ODBUDOWA czy PRZEBU D O W A ? W okresie okupacji jednym z czę­

stych tematów, dyskutowanych w różnych środowiskach, było zagad­

nienie: odbudowa czy przebudowa?

Czy mamy po wojnie odbudowywać zniszczone i zrujnowane życie pań­

stwowe we wszystkich jego dziedzi­

nach, czy dążyć do jego przebudo­

wy. Im dłużej trw ała wojna, im głebiej jej skutki przenikały cało­

kształt naszego życia społecznego, tym jaśniejszym stawało sie, że o mechanicznej odbudowie nie może być mowy. Zbyt głębokie bowiem i zasadnicze zaszły przemiany struk­

turalne w naszym życiu zbiorowym.

Na plan pierwszy wysunęło sie wiec zagadnienie przebudowy.

W gruzach legła nasza przedwo­

jenna struktura państwowa. Grani­

ce państwowe uległy zasadniczej zmianie. Wzruszone do podstaw zo­

stało całe życie społeczne. Wiecej niż połowa ludności polskiej zmu­

szona została do zmiany miejsca za­

mieszkania i warunków życia.

Krwawe straty ludzkie, spowodo­

wane przez eksterminacyjną polity­

kę okupanta i warunki wojenne, zmieniły do gruntu całą strukturę

społeczną. Zniszczenie materialne kraju zmusza do organizowania ży­

cia gospodarczego na nowych pod­

stawach.

Na gruzach starego porządku ro­

dzi sie nowe życie, powstają nowe idee. Bo przebudowa społeczna de­

cyduje nie tylko o materialnych stosunkach życia zbiorowego, ale i o kulturze duchowej. Powstaje no­

wy świat, który musi ukształtować wyobraźnie nowego pokolenia. P o­

wstaje nowa rzeczywistość.

PO LITYC ZN E D Z IS IA J Nową naszą rzeczywistość poli­

tyczną znamionują fakty: zmiana naszych granie państwowych i li­

kwidacja naszego sześciowiekowego politycznego aspektu wschodniego, przesuniecie punktu ciężkości ży­

cia państwowego na Zachód i w związku z tym całkowita zmiana naszej dotychczasowej roli politycz­

nej w środkowo-wschodniej E u ro­

pie.

To są fakty, które nie tylko mu­

simy zrozumieć, ale które musi po­

jąć także nasza wyobraźnia. W y­

obraźnia nasza bujała dotąd po da­

lekich Ziemiach w schodni en razem z Wołodyjowskimi i Kmicicami, Mo- hortam i i W ernyhoram i, Żółkiew­

skim i Sobieskim. Różnie było w świetle faktów historycznych ze spełnianiem owej wschodniej misji, którą sie tak chlubiliśmy. Przybie­

rała ona najczęściej postać króle­

wiąt, realizujących cele, nic nie ma­

jące wspólnego z interesami pań­

stwa i narodu, przejawiała sie w for­

mie nietolerancji religijnej i poli­

tycznej wobec „dysydentów". Ale le­

genda pozostała i kształciła od dzie­

ciństwa naszą wyobraźnie. Żyjemy mitami stworzonymi przez literatu- ture. A słusznie wyjaśniał Ignacy Fik, że tendencje mitotwórcze są wyrazem rozkładającego sie idea­

lizmu, który za ich pomocą

p o z o r u j e

kontakt z rzeczywistością, którego faktycznie nie ma. Są one wygod­

nym parawanem, którego używa sie dla ukrycia właściwych zamiarów społecznych. Trzeba mieć odwagę pozbycia sie własnej obłudy. P r a ­ wda jest jedna dla wszystkich, ale każdy naród ma własne kłamstwo, które nazywa swą misją.

5 6

Jesteśm y na zakręcie dziejów, który otwiera przed nami nowe perspek­

tywy i możliwości. Kończymy z wyimaginowaną misją przedmurza cywilizacji zachodniej. Rozpoczy­

namy role dziejową przedniej stra­

ży Słowiańszczyzny.

ID EA D EM O K RA CJI

W yraz demokracja ,stał sie dziś niemal frazesem powtarzanym przy każdej sposobności — potrzebnie i niepotrzebnie. Treść tego pojęcia nie jest jednak zazwyczaj dokładnie precyzowana. Czym jest dzisiejsza demokracja i czym różni sie jej treść obecna od treści poprzedniej?

Poprzednia demokracja wykształ­

ciła sie w ciągu X I X wieku równo­

legle z nowoczesnym kapitalizmem i niewątpliwie dla jego podtrzyma­

nia i rozwoju. Można ją określić jako demokracje polityczną. W yro­

sła ona na podłożu rewolucji fran­

cuskiej i wielkich przeobrażeń go­

spodarczych w okresie tworzenia sie nowoczesnej gospodarki kapita­

listycznej. Źródłem jej była walka przeciw przywilejom urodzenia, ja ­ kie wytworzył feudalizm. Wysuileła

P e rs p e k ty w a O dry

Z c h w ilą gdy p rz ez p o w ró t P o ls k i na lin ię k r ó le w s k ie j O dry s p e łn ia ją się

i )■(1 m 1 i • ( V V : i I m 7 o s .

Ten m it naszej misji wschodniej, który znajduje sie w stanie likwi­

dacji od czasu rozejmu andruszow- skiego, obecnie ulega całkowitemu rozwianiu. Jeśli mogliśmy byli na­

wet taką misje mieć, to nie umie­

liśmy jej spełniać. Nie umieliśmy znaleźć form współżycia harm onij­

nego z sąsiednimi narodami wschod­

nimi. Nasza cała polityka narodo­

wościowa w okresie wersalskim jest tego wyraźnym dowodem.

Teraz po sześciu wiekach błąka­

nia sie naszej myśli politycznej po ziemiach wschodnich, w racam y na Zachód. Sześciu wieków życia hi­

storycznego nie da przekreślić jed­

nym pociągnięciem pióra na akcie międzynarodowym. Przez ten okres dziejowy stworzyliśmy wszakże własną kulturę, która nas ukształ­

towała i stworzyła nam pozycje wśród narodów świata. Dlatego pro­

ces, który sie zaczyna, bedzie wy­

m agał wielkiego wysiłku i pracy.

Ale historia nie na nas sie kończy.

Przed nami nowy okres dziejowy.

tycznej i prawnej obywatela w przeciwieństwie do obowiązującej dotąd zasady przywilejów, jakie da­

wało urodzenie w poszczególnym stanie. Zwyciestow demokracji po­

litycznej sprowadziło zniesienie spo­

łeczeństwa średniowiecznego, opar­

tego na podziale na stany i wpro­

wadziło teoretyczną równość poli­

tyczną wszystkich obywateli. Ale rozwój gospodarczy, oparty na te­

orii liberalizmu gospodarczego, do­

prowadził do powstania innych przywilejów. Na miejsce dawnych przywilejów urodzenia powstały przywileje oparte na posiadaniu a w konsekwencji na wyzysku szero­

kich mas pracujących, nieposiada- jącyeh (proletariatu m iasta i wsi).

Słusznie powiedział Chesterton, że demokracja X I X wieku przeora­

ła Europę, dopóki opierała sie na prawach człowieka; od czasu jak zaczęła sie opierać na krzywdach człowieka, nie dokonała literalnie niczego. Demokracja polityczna za­

częła przechodzić kryzys. Rodzi sie kwestia społeczna, która nadaje piętno dziejom nowoczesnym, zwła-

(Dokończenie na str. 2-giej)

n asze w ie lk ie d ą ż en ia i w a lk a w ielu p o ­ k o le ń ś lą s k ic h p rz e m ie n ia s ię w z w y ­ cięstw o — O dra u ra sta w ży w y s y m ­ b ol. S ta je się sy m b o le m n aszeg o Z a­

ch o d u a ś c iś le j b io r ą c — sy m b o le m W ie lk ieg o Ś lą s k a . Od m o m en tu p ie r w ­ szeg o sta r c ia p le m io n s ło w ia ń s k ic h z fa la m i p r ą c e g o n a w s c h ó d g erm a ń stw a b y ła o n a w ra z z N isą łu ż y c k ą n aszą lin ią w a lk i i o b ron y . T en j e j c h a r a k ­ te r n ie b y ł ju ż t a k w y raźn y w d oln y m b ieg u , n a to m ia st tu, n a Ś lą s k u , aż p o u jś c ie N isy — n a lin ii O dry t a k dłu go ła m a ły s ię f a l e g er m a ń sk ie, j a k dłu go P o ls k a u trz y m a ła t e p o z y c je i j a k dłu go p o lity k a n ie m cz ą c y ch s ię P ia stó w n ie p o ło ż y ła m o stó w n a O drze, p o k tó r y c h ż y w io ł n ie m ie c k i za cz ą ł p ły n ą ć n a p o l­

s k i e z ie m ie Ś lą s k a . W ty m se n s ie m o ­ żem y m ó w ić o O drze ja k o o n a sz e j w ie r n e j rz e c e, ja k o o rz ece, k t ó r e j fa l e n ie ra z w d z ie ja c h o b m y w a ły k r e w z p o ls k ic h ran , z a d a n y ch c io sem n ie m ie c ­ k ie g o oręża, z ran ry cerz y B o le s ła w o - w y c h i z ran p o w sta ń có w ślą s k ic h , w a lc z ą c y c h w b o ja c h o K ęd z ierz y n , G o ­ golin i G ó rę św . A nny.

C h cem y , by P o ls k a p rz e sta ła m y ś leć 0 Ś lą s k u ty lk o ja k o o k r a ju k o m in ó w 1 d y m ów , ja k o o ty m s k r a w k u ziem i, k tó r y n a le ż a ł d o n as w la ta c h 1922-19!\9 i k lu r e g o 'Stolicą b y ły K a to w ic e, r rzez p o d ­ n ie sie n ie O dry do g o d n o ści sy m b o lu c h c e m y stw o rz y ć i u g ru n tow ać p o j ę ­ c ie W ie lk ieg o Ś lą s k a , cią g n ą ceg o się w zd łu ż o d r z a ń s k ie j o si o d J a b ło n k o w a i C ieszy n a p rz ez N isę, Ś w id n icę, W ro c­

ław , L ig n ic ę aż p o G łogów i Z iem ię L u ­ b u s k ą a p o te m aż p o S zczecin . C h cem y sp ra w ić, b y m y ś lą c o Ś lą sk u , k a ż d y P o ­ la k m y ś la ł o z le w is k u O dry i w y b ie ­ g ał d a le k o n a z a ch ó d p o z a to, co ja k o Ś lą s k u g ru n tow ało s ię w p o w sz ec h n y c h p o ję c ia c h p rz e d r o k ie m 1939.

P ism o p o d n a z w ą „ODRA” u k a z u je s ię p o d łu gim o k r e s ie żm u d n y ch z a b ie ­ gów i starań,. U k a z u je s ię w sz a cie s k r o m n e j i z z a w a rto śc ią n ie c a łk o w i­

c ie je sz c z e o d p o w ia d a ją c ą z a m ie r z e ­ n iom r e d a k c ji. W „ODRZE” m a s ię w y ­ p o w ia d a ć Ś lą s k ca ły a w p ierw sz y m rz ę d z ie m u szą tu zn a leź ć s w ó j w y ra z . p r o b le m y sp o łecz n e, o g ó ln o -k u ltu r a ln e i lite r a c k ie Ś lą s k a i ca łeg o p o ls k ie g o p a s a z ie m z a ch o d n ich p o ob u stro n a ch O dry. P ra g n ie m y sp ra w ić, b y p ism o to sta ło s ię d la c a łe j P o ls k i cen tra ln y m o ś r o d k ie m z a in tere so w a n ia ty m i p r o ­ b lem a m i, b y n ie ty lk o czy tan o j e w sz ę­

d zie, a le ż e b y ró w n ie ż w s p r a w a c h p o l­

s k ie g o Z ach od u z a b ie r a li tu głos lit e ­ ra ci, p u b lic y śc i i u cz en i c a łe j P o lsk i.

O dra je s t d o b ry m p r z y ja c ie le m r o ln ik a (ś lą sk ie p rz y s ło w ie lu dow e).

o o r £ / < \ W V

(2)

K a z i m i e r z UJtfka

Niemiecki charak

Nie ulega wątpliwości', że nie ma narodu, któryby lepiej znal Niem­

ców, aniżeli my, Polacy. Pochodzi to stąd zapewne, że cofając się wprawdzie przed siłą Niemców i przez całe wieki będąc w defenzy- wie, doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, co w niemieckim charak­

terze narodowym jest maską i po­

zorem, a co jego prawdą istotną.

W iedzieliśmy doskonale, że maska jest europejska ogłada, że maską są rojenia filozoficzne Niemców, ich skłonność do sentymentalnego i idealistycznego spojrzenia na świat.

Doznawaliśmy tego na własnej skórze przez całe stulecia, dozna­

waliśmy, że pod tymi pozorami skryw a się prawda bezwzględnego podboju, łupiesiwa, łapczywości. —1

Charakter narodowy niemiecki mu­

si zatem posiadać głębokie sprzecz­

ności, niespotykane u innych naro­

dów, jeśli tak odmienne je s t jego oblicze zewnętrzne i jego prawda wewnętrzna.

B y zw alczyć wroga, trzeba go najpierw poznać dokładnie. T a sta­

ra zasada obowiązuje nas dzisiaj z całą mocą. Z Niemcami czelka nas jeszcze długa walka pokojowa, by z a ś, ta w alka b y ła skuteczna, musi­

my mnożyć naszą wiedzę o Niem­

cach. Dla Polaka -ze Śląska tej w ie­

dzy praktycznej o Niemcach mno­

żyć nie potrzeba, wypisały mu ją wieki krzywdy i deptania, chodzi nam jedynie o pewne rozmyślania w ięcej teoretyczne, ale niezbędne, byśmy wiedzieli, jak ma wyglądać nasza praktyka przyszła wobec Niemców. Polakom z innych oko­

lic rozważania takie przychodzą o tyle łatwiej, że przez pięć lat oku­

pacji Niemcy obnażyli się przed nami duchowo jak nigdy przed tym.

Doszli do tego stopnia zbrodni i bestialstwa, że radziby nie tytko, ukryć je przed światem całym, ale nawet ukrywali przed swoimi ziom­

kami z Rzeszy, doskonale pamięta-

N o w a

r z e c z y w i s t o ś ć

(Dokończenie ze str. 1-szej) szcza od końca pierwszej Wojny światowej.

Obecna wojna światowa przynosi rozwiązanie tej kwestii. Wchodzimy w okres demokracji społecznej, któ­

rej celem jest zniesienie przywile­

jów posiadania, jak poprzednio znie­

siono przywileje urodzenia. De­

m okracja społeczna uznaje tylko jeden przywilej — przywilej pracy.

I na tej zasadzie kształtuje się na­

sza nowa rzeczywistość społeczna.

Istotną zasadą nowej demokracji jest osobowość człowieka. Zadaniem jej jest rozwój tej osobowości, t. .j.

stworzenie warunków działania, w których osobowość przejawia się w całej pełni. Bez tego twórczego dzia­

łania każdej jednostki — bez pracy

— nie ma i nie może być uprawnień jednostki w społeczeństwie. Równość nie jest i nie może być jedynie for­

malnym równouprawnieniem oby­

wateli przed jednolitym prawem, lecz jest równością punktu w yjścia

— startu — „eąuality of opportuni- ties“. Bo demokracja nie jest tylko określoną formą polityczną, ale ró­

wnież formą i kierunkiem życia.

Demokracja społeczna tworzy no­

wą kulturę.

PO D STA W Y N O W E J K U LT U R Y . Demokracja Społeczna tworzy no­

we formy życia i współżycia. N aj­

ważniejszym problemem staje się umiejętność współżycia ludzi mię­

dzy sobą we wszelkiego rodzaju sto­

sunkach i związkach (gospodar­

czych, społecżnych, politycznych i narodowych). Bo dobrobyt i szczę­

ście ludzkości nie może polegać na egoizmie i sztuce wyzyskiwania jed­

nych przez drugich, lecz na sztuce współdziałania i wzajemnej, bezin­

teresownej pomocy.

jąc, ijaką kloaką i zlewem ich cech narodowych b y ła okupacja Polski.

Na podstawie tych doświadczeń, jakie cechy charakteru niem ieckie­

go narzucają się naszej pamięci ja ­ ko główne? Ulubionym pojęciem niemieckiej filozofii i psychologii jest pojęcie woli. Taki dobór poję­

cia posiada iswoją głęboką logikę.

Niemcy jako całość, jako naród, cierpią na przerost woli. W m edy­

cynie taki przerost nazywa się hi­

pertrofią. Radość rozkazywania, chęć władania, ślepa rozkosz z po-<

słuchu, to są główne objawy po­

stępowania Niemców. Dlatego, jak doskonale pamiętamy, Niemiec nie mówi nigdy normalnym głosem ludzkim, ale zawsze tonem podnie­

sionym, zawsze krzyczy, bo w sw o­

im pojęciu zaw sze rozkazuje. Roz­

kazuje .czyli w yraża wolę, narzu­

coną sobie albo innym.

Dlatego również, Niemiec czuje się najlepiej w masie, sprężonej cu­

dzą wolą, jednym rozkazem. Jest zwierzęciem stadowym w tym sen­

sie, że byle znalazł się w tłumie, zapomina całkowicie o sobie, o sw o­

jej odrębności, zaznaje jakiegoś roztopienia się w masie. Doskonale tę w łaściw ość Niemców w yraża znany dowcip, że pojedynczy Nie­

miec byw a przyzw oitym człow ie­

kiem, dwóch to związek śpiewaczy, trzech Niemców — niebezpieczeń­

stwo dla świata.

Pisarze polscy dawno zauważyli tę w łaściw ość Niemców. Kto pra­

gnąłby dowodu, niech przeczyta naprzykład ciekawą pow ieść pole­

głego w ciągu w ojny pisarza Cze- ' sław a Straszew icza pt. „Litość".—

Znajdzie tam pysznie skreśloną po­

stać hitlerowskiego profesora uni­

w ersytetu, pana Knappe, który nie nad mikroskopem przeżyw a swoje najwznioślejsze chwile, ale kiedy- indziej: „wepchnięty w tłum, kar­

nymi szeregami tupiący w miejscu jak gwardia, przy byle okazji pod­

rywa się na baczność, jego rumia-

D em okracja społeczna czyni z m a­

sy pracującej podmiot i źródło kul­

tury. Pokutowała u nas jako po­

zostałość poglądów z epoki kultu­

ry liberalno-kapitalistycznej ten­

dencja traktow ania chłopa L robot­

nika jako rodzaju tylko, jako tłumu niezróżnicowanego, pozbawionego bogactwa i indywidualności. W myśl tej tendencji mówiło się o oświacie ludowej, ograniczonej ja ­ kościowo w porównaniu z oświatą innych t. zw. wyższych warstw.

Okres Polski międzywojennej nie umiał rozwiązać tego zagadnienia.

Czeka ono na rozwiązanie w nad­

chodzącym okresie. Może istnieć tylko jedna oświata powszechna na równym poziomie dla mieszkańców wsi i miast.

Paprostu musimy uświadomić so­

bie ten fakt, że żyjemy na zakręcie dziejów, kiedy zamyka się nie jeden rozdział naszej historii, ale cała epo­

ka, że rodzi się nowa Polska i nowe w niej życie. Najważniejszym pro­

blemem staje się człowiek konkret­

ny i żywy a nie abstrakcyjne poję­

cie państwa. Chodzi o to, by nale­

życie rozwiązać zagadnienie bytu człowieka i współżycia między ludź­

mi.

P R O B L E M Y W YCHOW ANIA Je s t to sprawa przede wszystkim wychowania, czwartej, według Con- dorota, funkcji państwa.

Jedno istotne zastrzeżenie. Gdy mowa o wychowaniu jako o funk­

cji państwowej, to nie mam na my­

śli ani propagandy ani cenzury w jakiejkolwiek formie. Propagandą jest swoistą funkcją aktualnej rze­

czywistości. Cenzura spełnia funk­

cję negatywną, korektury w intere­

sie tej aktualnej rzeczywistości.

Obie funkcje związane są z potrze­

bami chwili. Nie są i nie mogą być stałym i atrybutam i władzy pań­

stwowej. Bo wychowanie nie może opierać się ani na przymusie przyj­

mowania pewnych haseł ani na ne-

na twarz opływa błogosławionym szczęściem, jakby nabożeństwo od­

byw ało się, nie wie.c". A jest to tyl­

ko wiec Arbeitsfrontu. Pamiętamy w szyscy doskonale pochody i defi­

lady niemieckie, pamiętamy te uro­

czyste gęby brzuchatych typów, jakby celebrowali największą św ię­

tość, i wiemy że w takim opisie nie ma odrobiny przesady.

Ten przerost woli tłumaczy rów­

nież, dlaczego Niemcy zaw sze byli i pozostali tak pochopni do wojny.

Rzemiosło żołnierskie wymaga za­

panowania przez rozkaz, czyli w ę­

zeł woli nad przeszkodami w sobie samym i nad przeszkodami zewnętrznymi. W sobie wymaga zapanowania nad lękiem, nad stra­

chem o życie. Nad przeszkodami zewnętrznymi wymaga w tym senr sie, że żołnierz musi w ierzyć, iż przeciwnik nie jest zdolny posta­

wić przed nim przeszkód tak wiel­

kich, by on ich nie pokonał. Rze­

czyw istość takie przeszkody spię­

trza. Niemcy pierwszą wojnts świa­

tową przegrali w sposób oczyw isty taki w jaki zawsze przegrywa siię w ojny: nie byli już w stanie zapa­

nować nad, mnóstwem przeszkód naniesionych przez przeciwnika, nad jego przewagą w ludziach i broni, a jednak ostała się w nich nieskruszona wola. Dlatego utwo­

rzyli sobie legendę ciosu w plecy, albowiem według wmówień tej wo­

li nie zostali naprawdę ugięci. Żłe pokierowana w o la ' potrzebuje bo­

wiem doświadczeń najcięższych i jest tak do wykarczowania trudna, jak żadna z władz wewnętrznych.

Tę obecność woli najłatw iej jest odczytać na twarzy typowych Niemców, na specjalnym wyglądzie ich oblicza. My Polacy taką twarz typową ,nazywamy pruską albo junkierską gębą. Kiedy słowami spróbować odtworzyć, według ja ­ kich cech tę twarz tak łatwo roz­

poznajemy, odpowiedź jest ‘ prosta.

Oblicze pruskie charakteryzuje za-

gacji. Wychowanie musi podawać hierarchię celów i środki prowadzą­

ce do realizacji postulatów , nowej demokracji.

Odzyskane ziemie zachodnie będą terfenem, na którym kształtować się będzie nowa Polska i gdzie w yra­

stać będzie nowa kultura. Punkt ciężkości naszego życia państwowe­

go przesuwa się na Zachód. Zasta­

jemy tam ziemie opustoszałe. T ra­

dycje historyczne tych ziem są tak odległe, że nie budzą w nas jeszcze żywego oddźwięku. Ziemie zacho­

dnie — to pojęcie dziś jeszcze dla nas puste. Zadaniem naszym jest nadać im nową własną treść. Na tych ziemiach bowiem m a dokonać się w najbliższym okresie dziejowy proces osiedlenia milionów ludno­

ści polskiej ze wszystkich stron na­

szego'terytorium narodowego. Tu na ziemiach zachodnich różnorodny element stapiać się będzie w jedną nową całość. Proces ten nie pozo­

stanie bez wpływu na cały nasz roz­

wój kulturalny. W ten sposób na gruncie nowych warunków politycz­

nych, społecznych, gospodarczych i kulturalnych powstawać będzie no­

wy typ Polaka, nie obarczonego dziedzictwem naszej dotychczaso­

wej przeszłości historycznej.

Zadaniem świadomej państwowej polityki wychowawczej będzie na­

dać temu procesowi odpowiedni kie­

runek i stworzyć typ nowego czło­

wieka. Bo ostatecznie znaczenie ka­

żdego kraju zależy wyłącznie od te­

go, co człowiek i tylko człowiek z tego kraju umie zrobić.

B yły w dziejach epoki, które by­

ły tw arzą zwrócone ku przeszłości, szukając w niej uzasadnienia i źró­

deł dla swej twórczości. Taką epoką był romantyzm, którego dziedzic­

two dźwigaliśmy dotąd. Nasza epo­

ka patrzy w przyszłość. Nie oglą­

dając się na siebie, idziemy naprzód ku nowej Polsce, która jest przed nami.

ciekłe ściągnięcia rysów fcu krań­

com zawziętych i zimnych ust. — Szczęki są bezwzględnie zaciśnięte' i dolną wargę dumnie wypychają ku górze. Przede wszystkim jednak oczy: oczy, które zdają się nicze­

go nie dostrzegać,' prócz jakiegoś zimnego płomienia, co goreje w ich głębi. Myślę, że np. oblicze Riben- troppa jest najlepszym okazem tego typu twarzy niemieckiej.

Mówiąc ó przeroście woli, celo­

wo posłużyliśmy się porównaniem medycznym i hipertrofią. M edycy­

na bowiem uczy, że organ wewnę­

trzny, który się nadmiernie rozrósł przygniata organy sąsiednie i tłu­

mi ich działalność. P rzerost spro­

wadza zanik organu sąsiedniego, hipertrofia —■ atrofię. Podobnie się stało z wolą w charakterze nie­

mieckim. R ozrastając się bez mia­

ry, zadław iła ona sw oją sąsiadkę, bez której nie masz panowania trwałego, jakie marzyło się Niem­

com. Jest tą sąsiadką wyobraźnia psychologiczna, czyli' umiejętność zrozumienia drugich ludzi, umiejęt­

ność w ejścia w ich sytuację. Pow ia­

dając prościej, każdy przyzna, że o ile Niemcy są narodem, który naj­

bardziej pośród wszystkich ludów europejskich lubi i chce rozkazy­

wać, to z drugiej strony są oni na­

rodem najbardziej tępym psycho­

logicznie, absolutnie nikogo prócz siebie nie pojmującym.

Niemcy nigdy nie rozumieli i ni­

gdy zapewne nie pojmą psychiki swoich sąsiadów’, nie pojmą praw rządzących innymi narodami. Są popędliwi i niecierpliwi, wydaje im się, że miecz potrafi rozciąć w szy­

stko. Najlepszym tego dowodem było idiotyczne postępowanie Niern ców w podbitej Polsce. Ich własny niekrótkowzroczny interes wyma­

gał przecież, by^ do czasu się po­

wściągnęli a nie odrazu pokazy­

wali światu, jaki los gotują podbi­

tym. Szczególnie zaś Niemcy nie rozumieją naszego charakteru na­

rodowego. Musimy pamiętać, że powstaje stąd dla nas wielka szan­

sa i teraz i w przyszłości. My Niemców znamy doskonale, wroga swojego widzimy jasno, podczas gdy on sam nas osłonił przed so­

bą swą ślepotą i nienawistnym za­

cietrzewieniem. Mamy tę przewagę, że stoimy w ciemności, sami wi­

dząc jasno.

Sprawa dalsza je st ta, że charak­

ter narodowy niemiecki w zdumie­

w ający sposób, nie przystaje do cy ­ wilizacji, której Niemcy zawdzię­

czają sw ą siłę. Chpdzi, mi o rzecz następującą: Niemcy óbok Anglosa- sów są tym narodem europejskim, który najgłówniej się.p rzyczyn ił do industrializacji świata, który doko­

nał u siebie najgłębszej rewolucji przemysłowej. W ynalazki technicz­

ne jednakże, jeżeli konsekwencje myślowe z nich wyciągać, wiodą do postępowych i praktycznych poglą­

dów na rzeczywistość. Uczą, że ludzkość na obecnym poziomie cy ­ wilizacji stanęła nie dzięki swoim siłom irracjonalnym, ale dzięki pra­

cy myśli krytycznej i badawczej.

U Niemców natomiast czym ś nie­

samowitym jest przedział pomiędzy sprawnością techniczną a resztą du­

szy. Stw orzyli walcownie, a pozo­

stali pośród, nich mętnymi m istyka­

mi. Rozprzestrzenili wielkie zagłę­

bia węglowe, a pozostali fantasta- mi. Ich twórczość techniczna i nau­

kowa a użytek duchowy z tej tw ór­

czości to dwa zasięgi, które abso­

lutnie nie stykają się ze sobą. P o ­ śród precyzyjnych narzędzi i for­

muł pozostali nadal nieokiełzani ro­

zumem, niezdolni do nadania nad sobą władzy rozsądkowi i poczuciu miary oraz współdziałania z resztą świata. Jest fu zaiste przepaść, al­

bowiem charakter niemiecki nie da­

je żadnej gwarancji ani pewności, czy ciemny instynkt nie weźmie w nim pod sw oją władzę dzieł cywili­

zacji. Najhaniebniejsze tego przy­

kłady mieliśmy z czasu obecnej

(3)

Gdtttuud O s m a ń c z t f k

f f B e i d e n P r

wojny, kiedy uczeni niemieccy da­

wali się używać do pospolitych zbrodni pod pozorem badań nauko­

wych, kiedy metodą niemieckiej „hi­

storii sztuki" była kradzież i łupie- stwo.

W tej sprzeczności, niespotykanej w żadnym innym narodzie, mieści się moim zdaniem powód, dlaczego narodowy socjalizm był tak bardzo niemieckim i tylko w tym narodzie możliwym do powstania poglądem na świat. Narodowy socjalizm wspiera >się bowiem na tych dwóch przeciwnych w łaściw ościach nie­

mieckiego charakteru. Po pierwsze sprawnie władał on, ale na sposób czysto zewnętrzny, techniką cywili­

zacyjną. Dawał Niemcom impuls do rozbudowy armii, autostrad, do roz­

woju technicznego — ale w imię czego? W imię bzdur i fantazji pseu­

donaukowych o prymatach rasy, krwi, biologii, jakie tylko w móz­

gach niemieckich m ogły się wylęg­

nąć. W mózgach, które nie są zdol­

ne do samokontroli i pytania, czy też ich w ym ysły pozostają w ja ­ kiejkolwiek zgodzie z rzeczyw isto­

ścią widzianą przez drugich, z po­

stępem ideowym i materialnym na­

szej cywilizacji. T e dwie sprzeczno­

ści spina w narodowym socjaliźmie najw ażniejsza klamra niemieckiego charakteru: ślepy rozpęd woli, byle naprzód, byle ciągle za zwidzeniem rozkazu, który rozgrzesza od wszel­

kiej samokontroli.

Sięgnijmy raz jeszcze do cytow a­

nej książki Straszew icza „Litość".

Nasz profesor Ktiappe z zachwytem słucha takiej przem ow y: „Młode, zwycięskie Niemcy potrafią stąpać po trupach; trupów lękają, się zdzie­

cinniali starcy upadających naro­

dów, my nie. Trupy naszych w ro­

gów są nawozem dla naszych idei, wiecznie żywych. Trupy w dosłow ­ nym i przenośnym znaczeniu są po­

trzebne do intensywnego, płodnego życia". Słow a, jakie powtarzam, nie są zmyśleniem. W roku 1939 .napi­

sał je polski powieściopisarz, który tylko jednego nie zdołał dopowie­

dzieć, co my w iem y: ślepy rozpęd woli niemieckiej, wcielony w hitle­

ryzm, dosłownie szedł po trupach milionów, ale dotarł do trupa, któ­

rego nie wciągnął w swój rachunek:

trupa w łasnej ideologii i w łasnej oj­

czyzny.

Nie łudzę się, aby podane tutaj uwagi o niemieckim charakterze na­

rodowym w yczerpyw ały jego w szystkie cechy. Ich cel jest inny.

Pragnę, by ludzie Śląska, którzy od wieków obcowali z Niemcami i tak ich znają, jak nikt w Polsce, zasta­

nowili się nad sw oją wiedzą o Niemcach. B y ją poporządfcowali w sobie, jak porządkuje i czyści się broń, kiedy rusza się do walki. My zaś odpowiemy tylko, o charakte­

rze niemieckim pam iętając, dlacze­

go Niemcy nie zdołały w ojny w y­

grać. Nie ty-liko zabrakło im broni, nie tylko poświęcenie żołnierza so­

wieckiego i' sztuka jego dowództwa,- uzbrojenie i umiejętność żołnierza alianckiego b yły od ich zasobów w yższe. Naród o podobnym charak­

terze nie posiada żadnych danych, by na prawdę zapanować. Może co najw yżej podbić na krótko, ale każ­

dą zdobycz sw oją sam sobie psuje brakiem wyobraźni, nieoględnością dla drugich. A rozkaz ślepy, które-*

go Niemiec nie przestaje słuchać, tylko przedłużył ich agonię. My P o ­ lacy nie płaczem y nad tym, przy­

gotowując się do dni, kiedy wolę niemiecką będziemy w yryw ali z ko­

rzeniami.

W roku 1938, jako obywatel Rze­

szy narodowości polskiej, urodzony na Śląsku Wrocławskim, a więc wówczas w państwie niemieckim, odbywałem obowiązkową służbę wojskową w 67 pułku piechoty w Szpandawie pod Berlinem. Służba wojskowa w Niemczech, bez wzglę­

du na to, czy odbywano w Kolonii, Dreźnie czy Monachium, w gwarze rekruckiej nosiła miano służby „bei den Preussen".

Wyrażenie to znałem z domu.

Dziad mój służył w r. 1870 ,,bei den Preussen" we Wrocławiu. Językiem koszarowym był wówczas polski, tylko komendy wyuczano w języku niemieckim. Poborowi bowiem, chło pi polscy z nad Odry i Nisy, nie znali mowy niemieckiej i pruscy feldfeble mieli dużo kłopotu z ślą­

skimi poddanymi króla Prus. Działo się to 70 lat temu. Ojciec mój nato­

miast musiał już ze Śląska jechać do pułku w Berdamie, gdzie „bei den Peussen wird nicht deutsch ge- sprochen". Był to rok 1902. Germa­

nizacja poddanych pruskich narodo­

wości polskiej nie zezwalała na ża­

dne ustępstwa. Kto nie umiał po nie iniecku, musiał nauczyć się w woj­

sku. Wilhelm II rozszerzył imperia­

lizm pruski na morza i oceany, ad­

ministracja zaś pruska rozszerzyła swój ucisk germanizacyjny na zie­

mie czeskie Sudetów i ziemie pol­

skie nad Odrą, W artą i Nisą. Pań­

stwo pruskie rosło w potęgę cudzą ziemią i cudzą krwią, a potężniejąc sięgało na cudze morza i oceany. W roku 1945 w polskim nareszcie mun­

durze byłem przy zdobywaniu Szpandawy i Poczdamu.

Na poligonie Doeberitz, między Szpandawą a Poczdamem, gdzie od dwustu lat ćwiczyły się pruskid for­

macje, a gdzie dla oczu naiwnych zbudowano w 1936 r. „olimpijską wioskę", oglądałem pobojowisko armat, czołgów, ludzi i koni. Pobli­

ską autostradą jechali żołnierze Ar­

mii Czerwonej w kierunku bronią­

cego się jeszcze Charlottenburga.

Drogą polną polscy żołnierze odpro­

wadzali do obozu jeńców niemiec­

kich. Wzięty do niewoli przez jed­

nostkę Pierwszej Polskiej Armii ge­

nerał niemiecki nie stracił pruskiei buty.

„Wiem — powiedział — że wy Polacy zabieracie nam Prusy Wscho dnie i Odrę i Nisę. Nie na długo.

Następna wojna zwróci nam wszyst­

ko, a was zmiecie z powierzchni zie mi jak Żydów."

W tedy przypomniał mi się mój szef kompanii Hauptmann Quade,

„wschodni niemiec", który jesienią 1938 r., gdy maszerowaliśmy na zdo byte w Monachium Sudety, pouczał żołnierzy, że walka o wielkie Niem­

cy dopiero się rozpocznie. „Mamy do spełnienia posłannictwo nasze na Wschodzie..." (Majdanek, Oświę­

cim, Stuthof...)

Żołnierze prężyli się dumnie i nie dziwili się Sudetczykom, że w wię­

kszości mówią po czesku, a j^zyk niemiecki kaleczą niemiłosiernie.

Zapewnienie, że są to sczechizo- wani Niemcy, uspokajało ich w zu­

pełności.

Szedłem w kolumnie marszowej z nieco otwartymi ustami a kompania śpiewała pruski hymn hitlerowców:

„...denn heute gehort uns Deutsch- land und morgen die ganze W elt!"

W sercu miałem niepokój. W 1932 roku stawiano na Monachium. 6 lat później znów zapomniano o Poczda­

mie i poświęcono niepodległość cze­

skiego narodu dla złudy Mona­

chium.

Czyż nikt nie czyta historii? Czyż nikt nie dostrzega Prus pod masKą zjednoczonych, „zglajszachtowa- nych" Niemiec?

W r. 1945 w zdobytym Poczdamie, chodząc po niespalonym pałacu Fry­

deryka li „Sans Souci" nie odzyska­

łem, mimo radości zwycięstwa, spo­

koju. Jak miliony Polaków mam we krwi od pokoleń ostrzegawczy in­

stynkt antypruski. Powalone Niem­

cy — to nie wszystko. W każdym zetknięciu z Niemcem wyczuwam nienawiść, która gotowa jest powtó- lzyć Majdanek, Oświęcim, Palmiry i Brzezinkę.

„Pewnemu Żydowi — notuje w swym pamiętniku wojennym Emil Zegadłowicz — rzekł Niemiec: was nienawidzimy z rozkazu, Polaków z instynktu". W nienawiści pruskiej do Polski jest zamknięta istota by­

tu Prus. Prusy wyrosły na zieiniach polskich. Posiadanie tych ziem to podstawa dalszych zaborczych wo­

jen niemieckich. Im cięższy bombo­

wiec, tym dłuższe musi mieć pole startu. Dla bombowca Germanii zie­

mie między Szczecinem a Królew­

cem, między Słubicami (Frankfurt nad Odrą) a Poznaniem i między Zgorzelcem (Górlitz) a Katowicami, to ziemie zaborczego startu.

Prusy mogły opanować całe Nie­

mcy wyłącznie dzięki bogactwu ziem polskich nad Odrą, Nisą i dol­

ną Wisłą. A opanowawszy, mogły pokusić się o panowanie nad Euro- pą.

Zdarza się, że, jeśli ktoś mieszka wśród obcego narodu, polubi go w końcu.

To zjawisko nie zdarzało się w Prusacn. Tam jeśli ktoś uległ cza­

dowi pruskiemu, to był to ambitny polityK, czy .megaloman, Któremu imponowaia bezwzględna moralność pruska i cnciał ją przeszczepie na własny naroo. Szowinizm nacjonali­

styczny roziai się na Europę z Prus.

Recepta na potęgę wyoawata się taić prosta: ogrom pycny z własne­

go narodu, ogrom nienawiści uo m- nycn narodów i bezwzględność bru­

talna w przeprowadzeniu wiasnycn planów.

Między jedną a drugą wojną świa tową nastąpił odpływ sympatii dla narodu niemieckiego. Szowinizm pruski topił naród niemiecki w to­

talnej kadzi hitleryzmu. Niemcy, ci prawdziwi Niemcy, bądz spodlili się karierą, bądź ginęli w oeozacn.

Kult Fryderyka ił i Bismarka zatruł im duszę. Nie byli w stanie oprzeć się fascynującej wizji sny totalnej Niemiec, decydującej w Europie.

Kłamstwo Goebbelsa podniecało próżność, przekreślało rachunki z sumieniem i upraszczało polityczne myślenie pruskim pewnikiem: jeśli Goethe jest Europejczykiem, to Nie­

mcy mają prawo rządzić Europą.

Prusy zaborcze i grabieżcze, które nazwę swą zrabowały wymordowa­

nemu przez siebie piemienu, Prusy, które terytorium swe zagrabiły na­

rodom słowiańskim, Prusy te zrabo­

wały narodowi niemieckiemu kultu­

rę, zmieniając jej sens ogólno-ludz- ki na ponadludzki, uprawniający do nowych wojen zaborczych.

Upowszechnienie szowinizmów, rozszczepienie.ludzkości na narody i rasy niższe, oto wkład pruski do kultury światowej, wkład, który co­

fnął nie tylko naród niemiecki, ale cały świat o wieki postępu.

Trzeba powziąć decyzję, czy na­

ród niemiecki i szowiniści innych narodów maj ąnadal pobierać naukę współżycia z ludźmi „Bei den Preus­

sen", czy też pokój Europy będzie budowany bez pruskiego wkładu?

S P Ó Ł D Z I E L N I A W Y D A W N I C Z A

„ C Z Y T E L N I K i i

W Y D Z I A Ł K S I Ę G A R S K I

K A T O W I C E , „ . UL. 3 MATA 12

p o le c a n o w o ś c i t

ŁEM PICKI ST.: Słowo o Grunwaldzie... 30 —

PRZYBOŚ J .: Miejsce na ziemi (p o ezje)... 95.—

HUSZCZA J .: Pamiętnik l i r y c z n y ... 20.—

WASILEWSKA W.: T ę c z a ... 15.—

PASTERNAK L.: Piosenki żołnierskie . . . . 25.—

J a n i i a r a n o w i c z

O ra czk a

Szorstka-ś jak konar w iązu, śniada-ś od gorąca, M aryno W ielgusow a, żytnisko orząca

Mus ci następstwo przyjąć kazał w gazdowaniu.

Chrystus z rozstaja m ocy w słabe serce naniósł.

Z pługiem , d u fna sobie, niby parob km iecy stąpasz szeroko, w pocie w ykąpaw szy plecy.

Palce cęgam i w parły się w czepigi pługa.

Zdrew niałe stop podeszw y ścierń szpikulcem struga.

Skrzypią kolca na bryłach. Parska pianą gniady.

W rony zliniałą czernią kuleją w twe siady.

Chłopiec oplotł się w lejce i chw ieje smigaczem

Rozkochały się oczy twoje w dniu sobaczym ; orną żabiegliwoscią się zapamiętałaś

rola

jałocha krnąbrna

woli twej się dała, . Łonem posiewu czeka, w ciągotach się kroci.

A ty czuwasz w słonkow ej idąca ozłocie,

w żm udzie swej arcychłopska i dziw nie kapłańska, niby służebna Z n i c z a polska i słowiańska.

M aryno W ielgusow a!

niech-że straci głow ę miasto bu tn e; niech w ichry powieją dziejow e;

niech m rów czą wieś w yludni w ojenna potrzeba;

ojczyźnianym spichlerzom

t y dostarczysz chleba!

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zboża niedaw no Wykłoszone kładły się nieruchom ą falą, nie było nigdzie śladu, którędy uszedł W oźniak zapom ­ niał o ranie, przem ykał się szybko,

dam y jeszcze dokładnych danych z d ziejów konspiracyjnego harcerstwa na Śląsku, w każdym razie już teraz stw ierdzić można, że sam tylko powiat rybnicki

mi rozbrajająco naiwna. Tomaszewska była panną Gwen. Rola ta nie dała jej żadnych możliwości wygrania się. W ię - cławówna wystąpiła jako córka milio­. nera

nie przejawów prądów i form życia kul turalnego w dziełach pisarzy, w tedy da poważne wyniki, kiedy się wzbogaci nasza wiedza o kulturze, jeszcze dość młoda

Ich męczeństwem jest grzech, ich piekło jest cyrkiem Nerona.. Wszystko go

stemem porozumiewania się, a krokus jest niezupełnym krokusem, jak diugo się nżm nie można podzielić. Pierwszy człowiek albo ostatni mógiby pisać tylko.. t)

Do szkół zaczęto w prow adzać język niem iecki w prześw iadczeniu, że ta zm iana w yw ołała rów nie gw ałtow ne u pow szechnienie poczucia niem ieć- kości

rzyło m i się przewędrować, jest to za­.. iste puszcza zachwaszczona, gdzie