• Nie Znaleziono Wyników

Odra : pismo literacko-społeczne: R. 1, 1945, nr 4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odra : pismo literacko-społeczne: R. 1, 1945, nr 4"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

0 2 0 6 5 6

Cena 5 zł

P I S M O L I T E R A C K O - S P O Ł E C Z N E

B o k I. K a to w ic e , 5 w r z e śn ia 1945 r. N r. 4

€ngk Sko w ron

W o la ziem zachodnich

P R Z Y K A Z A N IA

Sprostanie zadaniom, jakie w tej chw ili mają do w ypełnienia Polacy na odzyskanych ziem iach zachod­

nich, będzie sprawdzianem, czy z w ielow iek ow ych bolesnych lekcyj przez historię im udzielonych cze­

g oś się nauczyli, czy nie, będzie też dowodem , czy dorośli do niezw yk­

łych czasów i przemian.

W łaściw e przejęcie, urządzenie i przepojenie tych ziem najlepszym i wartościam i kultury polskiej stano­

w i zarazem położenie granitowej podstaw y pod istnienie i przyszłość narodu polskiego.

Tutaj Polska zdaje dziś egzamin w ażniejszy, niż zdaw ała go na w szy­

stkich polach b itew w tej w ojnie.

M ęstw a nikt w św iecie ani dawniej ani w tej w ojnie Polakom nie odma­

w iał, natom iast od Talleyranda do Churchilla w yraźnie pow ątpiewano 0 naszych zdolnościach politycznych 1 organizacyjnych. Tutaj na zie­

miach zachodnich rozstrzygają się dziś lo sy Polski w w iększym stopniu niż rozstrzygały się w kampanii w rześniow ej 1939, w bitwach pod TohrtiWem M onte Cac«inr» nr>- lic h Normandii, Lenino i w szędzie tam, gdzie polski żołnierz dawał światu niedościgniony wzór b o h a­

terstwa, w w iększym stopniu, niż w powstaniu warszawskim 1944, niż na k o n feren cjac h w J a łc ie i Poczdamie.

Chodzi o całą przyszłość narodu 1 Jego honor. Stawka ta nakazuje nam spojrzeć prawdzie, narastającej na ziem iach zachodnich, prosto w oczy i w idzieć ją w jej prawdziwych bar­

wach, ani różową ani czarną, lecz ta­

ką jaką jest. Jako demokraci odpo­

w iadam y za to, co się dzieje w pań­

stw ie, w szyscy bez wyjątlĆu. tru­

dno orzec kto bardziej jest odpow ie­

dzialny, czy ten, kto na stanowisku publicznym zaprzepaszczą dobro pu­

bliczne narodu, czy zw yk ły obyw a­

tel, który biernie się tem u przyqląda.

W ielkim grzechem b y ło b y o k łam y ­ w ać siebie i drugich, to też my b ę ­ dziem y się trzy m ali p ra w d y i ty lk o p raw dy.

Z A G A D N IE N IE

Je d n y m z n acz eln y ch zagadnień, k tó re m usi b y ć zgodnie z in teresem i zgodnie z duchem p olskiego n a ro ­ du rozw iązane, jest zag ad n ien ie: ja ­ kim i p o w in n y b y ć zasad y p o lsk iej p o lity k i n aro d o w o ścio w ej na odzy­

sk an y ch ziem iach zachodnich?

P o lity k a narodow ościow a w p a ń ­ stw ie o je dnolitym składzie .etnicz­

nym nie istnieje. P olityka n aro d o ­ w ościow a bow iem zajm u je się sto ­ sunkiem narodu d om inującego w p aństw ie, narodu b ędącego w w ięk­

szości — do członków innych n aro ­ dów, ż y jący ch w o b ręb ie tego sam e­

go p aństw a, będ ący ch t. zw. m niej­

szościam i.

Celem p o lityki n arodow ościow ej jest tak ie ułożenie w spółżycia i u-:

norm ow anie sto su n k ó w z p rz e d sta ­ w icielam i obcych narodów , k tó rzy z tych czy innych w zględów , sta le lub czasowo, zn a jd u ją się na obszarze naszego państw a, by nie szkodzili oni. a przynosili n ajw ięk sze k o rzy ­ ści Chodzi o to, by te elem en ty ob­

ce, i z n a tu ry ciążące każdy do sw ej m acierzy, nie staftow iły ogniska nie­

pokoju, a co gorsza irred en ty , lecz w spółoracnw ały lo jaln ie z ' narodem p anującym na rzecz w spólnego do­

bra we w spólnym pań stw ie. T akie

dążenie państwa w ostateczności zmierza do niczego innego, jak do pozyskania i zasym ilow ania obcej grupy etnicznej, a w ięc do pow ięk­

szenia i zasilenia sw ego - stanu licze­

bnego.

Na odzyskanych ziem iach zachod­

nich żyją tylko Polacy i 'N iem cy.

My jesteśm y tu gospodarzami, któ­

rzy po w iekach wrócili na sw oje, on giś zrabowane w łości; oni są intru­

zami, „m niejszością”. Czy m y w obec tego będziem y ich asym ilow ali lub chociażby starali się pozyskać dla naszych p a ń stw o w y ch celów? W y ­ daje się nam to niem ożliw e z nastę­

pujących powodów: za dużo krzyw ­ dy, za dużo zbrodni, za dużo przela­

nej krwi dzieli nas od N iem ców , dzielą nas od nich duchy, przez Ge- rona zdradziecko wym ordowanych kneziów piastow skich, duchy Ju­

randów , N iedurnych i w szystkich o- fiar obozów hitlerowskich.

N iem cy traktują sw oich braci na obczyźnie zaw sze jako awangardę penetracji, jako oddziały szturmowe dla sw oich aneksjonistycznych, im­

perialistycznych zamierzeń. Taka m niejszość agresywna, wzniecająca Łamęi w ew n ęu zn y sną rzeczy musi być przez państwo uznana za z ło i państwo dąży do usunięcia tej dokuczliw ej drzazgi ze sw ego ciała,

N ie ma w ięc m ow y o tym , abyśm y na ty c h ziem iach m ogli z nim i w zgodzie i sp o k o ju żyć i pracow ać.

P oniew aż to są ziem ie nasze, a nie ich, oni muszą te ziem ie opuścić.

Tak m usi b y ć i ze w zględu na dobro sam ych N iem ców . N asza k u ltu ra nie pozw ala nam bow iem na p ak o w an ie ich do obozów śm ierci i puszczanie i kom inam i pieców k re m a to ry jn y c h w zaśw iato w e reg io n y W alhalii.

D uchy bezecnie pom ordow anych rodaków , godność n arodow a i naj- z w y ' jn ie jsz e bezpieczeństw o w e­

w nętrzne nie pozwalają nam żyć pod dachem jednego państwa z naro­

dem, który w sposób cynicz. y za­

m ierzał t częściow o w ykonał zamiar w yniszczenia narodu polskiego.

I to nasze stanow isko w inien ro ­ zum ieć cały k u ltu ra ln y i d e m o k ra ty ­ czny św iat.

PO W R O T

V

W inien on zrozum ieć rów nież, /źe Polska w raca na te ziem ie n ie jak o grabieżca, z jak ieg o ś w ilczego ap e­

tytu im perialistycznego, by n iem ie­

ckim sposobem tępić lub w y n a ra d a ­ w iać obcą narodow ość. My wracamy na sw oje. N ie w racam y na te zifcmie z p rzypadku, lecz z woli sp raw ied li­

w ości d ziejo w ej po w ielow iekow ych zm aganiach na śm ierć i życie. Nasz pfcwrót okupiliśm y hekatom bam i krw i. W te j w o jn ie żołnierz polski b ył pierw szym żołnierzem św iata.

Polska zapłaciła straszliw ą cenę za sw oje ziem ie, na k tó re te raz w raca.

T jeśli dziś na naszych ziem iach zachodnich na w szystko idzie g ła d ­ ko, jeśli nie idzie w tem pie, w ja ­ kim chcieliby to w idzieć Bevin i C hurchill, te d y m usim y my, a zw ła­

szcza oni, w iedzieć, że Polsce nie k to in n y a N iem cy w yrżnęli n a jle ­ pszych ludzi, że dość pokaźny p ro ­ cent naszych stra t w ludziach sta n o ­ w ią b o h atero w ie - Obrońcy Anglii i bojow nicy na froncie zachodnim nam ty ch ludzi dziś brak i że N iem ­ cy, m ordując nam ? milionów ludzi, ten b rak św iadom ie chcieli spow o­

dow ać, abyśm y n ie m ogli później

uczestniczyć, w sp raw ied liw y m p o ­ dziale ow oców zw ycięstw a. Z u w a ­ gi na to Polska ma prawo żądać cza­

su na zajęcie i zagospodarowanie tych ziem. J e s t to jedno, może n a j­

w ażniejsze z odszkodow ań, jakie nam się w edle praw , bosk ich i ludz­

k ich od św iata należy. I r^ależy przypuszczać, że b y lib y śm y dużo d a ­ lej z dziełem zaprow adzenia ładu n a ty c h ziem iach, g d y b y n ie d o ty ch ­ czasow a dw oistość ad m in istracy jn a n a ty c h ziem iach.

M y w racam y tam d zięki w łasnym ofiarom te j w ojny, dzięki w łasnem u trudow i, dzięki naszej k rw i i tem u sam em u w kładow i n aszy ch p rz y ja ­ ciół w w alce o a rcy słu szn ą spraw ę ocalen ia św iata p rzed h itlero w sk ą b arb arią.

M y w racam y tam nie po p rochy naszych ojców , ale wracamy tam po polskie życie. Idziem y tam ze św ia­

dom ością, że p o n u ra cyw ilizacja sm ętku, koszar, niew o ln ictw a i bez­

duszności h itlero w sk iej m usi tam by ć zastąp io n a przez cyw ilizację p raw dy, w olności, odrodzonego hu­

m anizm u, w ielk iej w sp an iałej tw ó r­

czości i radości ludzkiej. Ta nasza in ten cja n a a a je dopiero p ełn y w aior naszym odw iecznym praw om h isto ­ rycznym do ziem zachodnich.

Idziem y tam po to, b y raz na za­

w sze o dsunąć niebezpieczeństw o, k tó re od w ieków spędzało nam sen z oczu, k tó re bez p rzerw y godziło w nasze ży cie i, nie p rz e b ie rają c w środkach, niszczyło nas.

N asz p o w ró t na ziem ie, k tó re nam się p raw n ie należą, k tó re dzięki po­

m ocy całego p o kój m iłującego św ia­

ta odzyskujem y, je st jednym z pod­

staw o w y ch kam ieni w ęg ieln y ch po­

k o ju w Europie i św iecie.

P e r s p e k ttf to a

R E P O L O N IZ A C JA

Na ziem iach zachodnich, gdzie sp o czy w ają prochy naszych przód ków żyją jeszcze żyw i Polacy, któ­

rzy przetrwali w szelkie burze pol­

sko - niem ieckich zmagań, w szelkie prześladow ania, w szelkie próby e k s ­ term in acji i asym ilacji. Dla nich obe cna chw ila je st odzyskaniem w olno­

ści po w iek ach niew oli. Oni są go- spodarzam i_tycH zienń_ k tó re Niem

4-go września 1939 na ulicach Kato­

inie terkotały jeszcze 4 okrążone kara­

biny m aszynow i. Nie było ju ż w mie­

ście w ojska polskiego, rozbite bunkry nadgraniczne dym iły ponuro, ■ armja niemiecka parła ku Krakowowi? T ym ­ czasem w Katowicach starzy, wcjjWł powstańcy śląscy i śliczne młode ha rf cerki i harcerze trw ali przy dygocą­

cych karabinach, odmierzając skąpo amunicją. Tego samego dnia ostatnich obrońców Katowic prowadził ■ groźny cyw ilny tłum i obcy żołnierze z . pod­

niesionymi w górą rękam i przez roz­

krzyczane miasto. Na Placu ZamkjOr w ym kule niemieckie zabiły najgoręt­

sze i najbardziej polskie serca tej zie­

mi. Historia nie zanotowała napa et w szystkich nazw isk tych bohaterów, pięcioletnia okupacja, w czasie któzbj milczenie było przykazaniem dnia, nie w ytw orzyła w arunków na powstanie m itu. Ten m it i tę legendę, opartą » historyczny fa k t jedynego i najosobli­

wszego w dziejach Śląska bohaterstwa, m usim y stworzyć m y, pisarze te j ziemi.

Poza m item leży stwierdzenie, źe -te ­ go rodzaju bohaterów Niemcy na Śląsku nie m ieli i mieć nie mogli.

Bronić Katowic w ta ki sposób, urąga­

jący rozsądkowi i żelaznym prawom-jŁ-

i- * 'rjl*., ^ ' 1‘

dzie, których wiara w polskpść te j mi wypływ ała z niezachwianej pew ­ ności, leżącej chyba poza świadomością.

Fantastyczna siła tej wiary, której na Śląsku było niemało, stworzyła nowe, emocjonalne w arunki w odniesieniu do Śląska.

Cóż — w iatr ty lk o przelata nad grobami powstańców, harcerzy i harce­

rek śląskich, o których ciałach nie wiadomo gdzie leżą i kto je pogrzebał.

Tak jak ich bohaterstwo i duchy, nie mieszczące się w granicach rzeczywi­

stości, ta k i ciała ich znalazły się w kręgach w ielkiej poezji. Patrzym y na nich poprzez te kręgi, bo szukam y wielkości na jwszystkich drogach pol­

skich.

Hołd, który m y pisarze śląscy odda­

jem y poległym wówczas i rozstrzela­

nym powstańcom śląskim, harcerkom i harcerzom, niech będzie równocze­

śnie stwierdzeniem, jak mocno czuje­

m y się związani z każdym ogniwem wielkości i bohaterstwa polskiego na zachodzie Polski.

Z

Oto jest Córa św. Anny.

(2)

cy id y n m li przemocy W żelaznym kagańcu w ysiłków y erm anizżcyj

••nycji ludziom tym złam ano nią jed- ńó żfcfciik łączące, ich ż k ręg o słu ­ pom polskiąj k u ltu ry . N aszym zńd#‘

ńiom jest tych ludzi prz y g arn ąć i póśf*driifayć w p rzysw ojeniu im pełnej iw iid ó m o śei p o lsk iej i po- Itawy.

Ich dotyczy t. zw. rąpolonizaeja N ie obejm uje one natomiast żadnego Niemca. Ryłoby to sresetą sw oiste contradictio In adlecto

Rąpolonizaeja jest zagadnieniem zbliżonym do polityki narodow ościo­

wej. Przyjrzyjmy się temu zagadnie­

niu w Polsce przedwojennej Czy m oże nam ktoś pow iedzieć jaką prowadziliśmy wtedy polityką naro d ow ośeiow ął My nie w iem y, W ie­

my tvlko, że ■ rządy pom ajowe prze­

rzu cały sią * jednej ostateczności W drugą, albo głaskały, zapraszały do współpracy, ofiarow yw ały mandaty poselsk ie do sejmu R P, g d tle te m nlelszoścl w ym vślałv Polakom to znowu uruchamiały KOP, oddziały policji, a nawet regularne wojsko, by pacyfikow ać".

' Gdzie leży przyczyna naszych nie­

powodzeń w tej dziedzinie? Otóż po prostu nie byliśm y dość silnym ma­

gnesem aby te „mniejszości" przy­

ciągnąć i zasym ilow ać, ani dość zde­

cydow ani, by sią ich pozbyć,

I w tym tkwi największa, a zara­

zem najprostsza tajemnica każdej p olityk i, nie tylko narodowościowej, że trzeba bvć kimś, trzeba coś re­

prezentować, trzeba imponować, aby m leć szacunek, przyjaciół 1 naśla­

dowców, Polska niestety — znana fto rzecz — naszym mniejszościom nie importowała Nasze życie wewną trzne, stosunki polityczne, ty c ie g o ­ spodarcze poziom kultury dalekie bvłv ód atrakcyjności, Polska nie­

w iele dawała, a jeszcze mniej ob ie­

cyw ała,

Tymczasem nie ma dobrej polityki narodow ościow ej bez dobrej polity­

ki wewnątrznej, bez siły i potążne- go państwa, bez atrakcyjnej kultu

*.,tv !A Ś;.to. jest niew ystarczające je , k-m eesrtt . przygarniają icfiftł ;\^Na'ttÓ£:;,abyj,ć5|:łrrnkowle lnnvcłi

narodowości zechcieli w yrzec sią tw oich narodowości i wtopić sią w poura łpołerzoń stwo potrzebne jes*

wiarą, że stają sią czym ś lepszym niż Ky.H

7 sta n ó w m y się chwilą nad tym

— czv mogłaby Istnieć Rzwślcarla przy naszej mentalności i naszym na*ł *'> lonhi ń ą '''d o w u 4 rin w v m c*v mógłby Istnieć kościół katolicki bez idei chrześcijańskiej, ogarniają

• e j miliony różnojęzycznych 1 róż- norasow yęh narodów, czy mogłobV istnieć imperium Brytyjskie bez o w ei wiczi, jaką jest wspólny Inte re* i idea „Commonwealtb" stale p oszerzająca sw ój zak res — czy m oołaby Istnieć Rosja Radziecką betr -' ponadnarodowej- idei knmunl

styczne! I solidarności klasow ej bez stalinow skiej federacyinel konsty tucjl?' C*v abv w tym wvnaldvwa<

niw coraz to szersżel platformy po- - rozumienia, stwarzaniu coraz to szersżel hazv ideologicznej —’ nie

»«*oc»vwa tajemnica rozrostu naro­

dów Zdają sią. iż klęska Hitlera;

poza sadyzmem i hestialskośclą, na tym nolegała, że umiał wprawdzie znaleźć wspó1rtv jeżyk dla narodu niem ieckiego, ale nie stać go było na wspólny język dla całej Europy

Tymczasem nasze podejście do tei snrawy łest tępo rodzaju, że u trudnią nam znalezienie wspólnego jezvka nawet miedzy — Sosnow eem a Katowicami N ie rozumiemy now vch czasów tak iakhv tego n a ­ sza «vti"rja wvmaoała N ie rozu­

miemy że zasadnicza cecha eooki kiórei narodziny dziś nrzeźywamy test nrzezwvcie*anie nacionaUzmu lmu*HaHstvczneoo. skłócaiaceoo i adnmlzułaceno świat W kraczam y w epokę unii narodów , w epoke w ielkiej zgody narodów opartej na filozofii nowooze«no<m hum anizm u,

WOLĄ

Bilans dotychczasow ego półrocza naszych w ysiłków na odzyskanych ziemiach zachodnich z tpi nersnek ty wy nie test z»chwv--aiacv Okaza -f'ło sią. ż e szliśmy na za c h ó d bez ia snego planu, szczególnie nasza a-

Watiyąida zdobywców zachodu"

nią pósiadaia innego poczucia misji, prócz woli zbcfoacenia sią, Typo­

wym przykładem braku jasnego planu była kwestia yolkslist, która na szczęście na Śląsku doczekała sią spraw iedliw ego 1 zgodnego z polską racją stanu rozwiązania.

Trzeba tu dodać, że na ogół słuszne stanowisko rządu w tej sprawie by­

ło wypaczane przez zbyt dowolną interpretację organów w ykonaw ­ czych, a także nieświadom e opinie elem entów, napływających na za­

chód,

Ale brakowało nam nie tylko ja­

snej sul generls myśli narodowoś­

ciowej, sama „repatriacja" również urągała wszelkim pojęciom plano­

wości.

W szak stworzenie na zachodzie mocnej tamy antyniem ieckląj nie może się oprzeć na samym bezład­

nym zaludnieniu ziem. Tamy też nie buduje, sią przez samo nasypanie na kupą wszystkich gatunków budulca, Im tama ma b yć lepsza, tym lepsze­

go wym aga materiału i tym lepszej wymaga konstrukcji. Te zasady ©- bowlązują również organizacją t y ­ cia na ziemiach zachodnich,

N gw e społeczeństw o polskie nie powstanie tam od razu, Aby jednak w ogóle powstało, musi ono być z planem zasadzone. N ie ci, którzy gontą za sklepikami, arendami, po­

sadami dyrektorskimi, lecz ludzie pracy, chłop, roobtnlk, rzemieślnik, a nawet kupiec nlespekulant, oraz w zorow y urzędnik gatunkami człow ieka, który potrafi wróść w

grunt piastowskich ziem nadodrzań- sklch tak mocno, by żaden diabeł go stamtąd w ięcej nie ruszył, Aby zakwitło tam bujne polskie życie, należałoby posyłać tam najlepszych fachowców, najdojrzalszych1 społe­

cznie 1 moralnie. Żaden Inny Hucz nie może tu być miarodajnym.

Stosunki na ziemiach zachodnich będą zresztą tylko potwierdzeniem wym ienionej już tezy, że polityka kresowa jest' tylko odbiciem prze­

dłużeniem polityki wewnętrznej, że nie może być dajmy na to dziś na ziemiach nadodrzańskich lepiej, ani żeli w głębi, w sercu kraju 7 ło, które tu i tam panuje wynika w du­

żej mierze z tego dosyć sw oistego, a nam w łaściw geo poglądu, jakoby każdy z nas Z osobna mógł robić co chce, jeden może szabrewać, drugi paskować, trzeci brać łapówki, czwarty kpić * wszelkich ustaw i zarządzeń władz, a ład i porządek

„zapanują sobie"

Dlatego też dopóki każdy z nas nie pozna tej woli ziem zachodnich, w oli twardej 1 surowej, dopóki każ­

dy z nas nie będzie gotów do ofiary ze sw ego krótkowzrocznego egoiz­

mu, dopóty najlepsze intencje i za­

mierzenia rządu, złożonego nawet z samych św iętych pańskich, muszą rozwifać się ze smutkiem,

ŚR U B * PLANOWOŚCI W obecnym etapia inkorporacji ziem zachodnich trzeba dokręcić mocno śruby planow ości li 1) uspra­

wnić współpracę między takimi czynnikami ładu społecznego, jak wojsko, policja, sądy 1 administra­

cja, żeby skończyć z obowiązującą tu dotychczas zasadą „każdy sobie rzepkę skrobie") 2) trzeba bezw zglę­

dnie zamknąć okres w szelkiego plą­

drowania, roztrwaniania dóbr, a w szelkie rem iniscencje i nawyki ku temu tępić niem iłosiernie i przęjść do zorganizowania bujnego 1 samo­

dzielnego życia gospodarczego na tych ziemiach) 3) trzeb a' wreszcie nasilić w większym stopniu te zie­

mie objawami polskiego życia kul­

turalnego, Musimy bowiem dobrze zatarasować naszą bramą zachod­

nią, abyśmy w spokoju mogli budo­

wać nasze id eały żvcia narodowego.

Ramię w ramię z w ielką rodziną na­

rodów słow iańskich Polska winna zbudować na gruzach germańskiej cywilizacji drylu koszarniąnego, o- bozów koncentracyjnych, pyszałko- watoścl nacjonalistycznej, gnębie­

nia małych narodów — prawdziwie demokratyczną cyw ilizację posza­

nowania ludzkiej godności, w olno­

ści i twórczości w ramach ustroju sprawiedliwości społecznej..

Stworzenie takiej cyw ilizacji — oto najszczytniejsza wola ziem za­

chodnich Otwarcie śluz dla drze­

miących w polskim ludzie sił po­

przez przeprowadzone reformy de­

mokratyczne winno stw orzyć szan­

se dla podołania temu zadaniu łed- nak na ow oce tych reform musimy trochę zaczekać Nastąpi te, gdy po zmianie sytuacji społeczno gospo­

darczej w ludzie polskim zjawi się pełna świadom ość obyw atelska i poczucie odpowiedzialności dzieło­

wej.

W tam fto fS ifc a

O rewindykacje kulturalne

Dzienniki pełne wzmianek o wszelakiego rodzaju odszkodowaniach 1 rewindykacjach, jakie Państw u na­

szemu przypadają z racji wygranej wojny z Niemcami, Mówi *ię wiele o terytorialnych I ekonomicznych rekom­

pensatach. do których mamy słuszne i • krwawo zapracowane prawo, rzecz iediiflU dziwna, na łamach prasy nie spotyka sią niemal głosów w sprawie bynajmniej nie ostatniej 1 nie naj- mntelszej; jaką jest niewątpliwa sp ra­

wa odszkodowań i rewindykacji w dziedzinie kultury

A spraw a to ogromnego znaczenia choćby ze wzglądu na wrącz potworne straty, jakiaśmy w ciągu ostatniej tej 1 bezprzykładnie niszczycielskiej woj­

ny ponieśli Wystarczyło by wziąć zna­

ną 1 ‘H R Chwalewika o zbiorach polskich ' przerzucić ja kartkę po kartce by przekonać aią. Jak stosun­

kowo nie wiele ocalało z tego „potopu"

laki zalał naszą ziemię Ale gdzież tu izisiaj i dostać publikacje Chwalewi­

ka, gdy * pogrorńu książki polskiej ostało Się 1e1 może kilkanaście egzem­

plarzy, głównie w- kilku bibliotekach, ntezawsze iz.i# dostępnych polskiemu badaczowi.

Nie zdajemy sobie jeszcze sprawy z ogromu poniesionych strat, nie po­

trafimy Ich jeszcze określić , Ale to co wiemy; w ystarcza/ by dać wyobra­

żenie o rozległości klęski Jeżeli sto­

sunkowo jeszcze najlepiej wyszły * tych opresji zbiory muzealne, to już to samo świadczy o rozmiarach spusto­

szeń. gdyż straty w muzeach są nie­

zmierne Niemiecka polityka „kultu*

rairia" Zmierzała systematycznie do te­

go, by usunąć Z Polski wszyśtko. co tchnie Wyższą kulturą, co świadczy o naszej tradycji kulturalnej i czyni z nas naród ho miało na celu już słyn­

ne zarządzenie niemieckie o depono­

waniu wszelkich dzieł sztuki z przed roku 1850 elem .tch „ochrony" zarzą­

dzenie nie wykonane zresztą konse­

kwentnie, natomiast dostatecznie ry ­ gorystycznie, by z publicznych i pry­

watnych zbiorów wybrać co najcen- nieisze dzieła P o lo w a n o wówczas głównie na przedmioty „erstklassig" Na przykład z pałacyku Pusłowskich w Krakowie zabrał jakiś „historyk sztu­

k a wśród wielu Innych rzeczy dwa portrety Cranacha. oczywiście celem .zabezpieczenia" Co się » nimi stało?

N ie w ia d o m o M o ż e -naiażły się nieba­

wem na r y n k o , z a g r a n ic z n y m iak średniowieczne rękopisy jednej z bi­

bliotek warszawskich, zabrane rzece naturalna także celem „zabezpiecze­

nia".

Przykładów podobnego rozboju „kul­

turalnego" już w pierwszym reku oku­

pacji można by wymieniać wiele By»

to też okres, kiedy zaczęto się oplot­

kować" zbiorami muzeów publicznych, 1 tak wywieziono wówczas co świet­

niejszą część warszawskiego Muzeum Narodowego, l tylko część tych zbio­

rów zdołano obecnie odnaleźć, Reszty nie odnajdzie się zapewnie nigdy, gdyż n. p. jedyną w swoim rodzaju kolekcją

■szkła Dolskiego, będącą własnością te­

ro* Muzeum, wysłano w pakach do Krakowa, dokąd przybyła, jak mówią wtajemniczeni, w szczerbach. Zbiór ten lest niepowrotnie już stracony, A po­

tem, szczególnie w dobie po powstaniu warszawskim, m ajątek Muzeum Naro­

dowego uległ całkowitemu niemal roz­

drapaniu. SS-mani brali sobie obrazy I przedmioty sztuki „na pam iątkę,„

okazuiac awersje tylko do obrazów re­

ligijnej treści. Co się stało z Remb- randtam i tegoż muzeum? Co z Rem- brandtem * Muzeum Czartoryskich?

Co z ..Damą z łasicą” Leonarda da V lnd z tego samego zbłorU, który ja ­ koby zdobił rezydencje general-guber- oatora w „Kressendorfie” 1 ponoć — ale tylko ponoć — ma sle obecnie znaj­

dować w Wiedniu? Jeśli wojska alian­

tów zdołały na Zachodzie przyaresz- tować zrabowane przez Niemców dzieła sztuki, wartość! trzystu kilku­

dziesięciu milionów 'fu n tó w — cyfra zaiste astronomiczna! •— to na pewno dość znaczny procent tego stanowią dzieła zrabowane u nas, w tym choćby ołtarz Mariacki Wita Stwosza.

A przecież naw et ta astronomiczna cyfra nie obejmuje wszystkiego, Bdvż odnosi sle ona ranowne do tych przed- sztuki, które uieto w Winksze całości Jeśli chodzi o nas. ileż zrabo­

wano ..nrvwatnie" lak mówili dranie- żni koneserzy, w»io*n ..na narruatke”

i umieszczono w zbiorach i mieszka­

niach nrvwatnvch adzte n 'e -ą7 wszy­

stko nizzpTało od aUanckich bombar­

dowań Tleż nokł"pdzteV,„ Xń nełaCach t dworach, w prywatnych mieszkaniach osób noaresztowanych i "*mierconych.

a także i nieuśmierconych? Ileż mebli antycznych wywieziono z takich ..skon­

fiskowanych”- mieszkań, nie mówiąc o bibliotekach', obrazach, rzeźbach, wyro­

bach przemysłu artystycznego? T Jeż iuż na miejscu zniszczono? Wiele chy­

ba wędy upłynie, zanim straty te zdo­

łamy choćby w przybliżeniu obliczyć

i zarejestrować,

Nie rabunek już ale umyślne, ple*

hdw®,. ećlrtwę , njśzćąeAJe dziej, .ggtuki stworzyło odrębną festigerię naszych

strat. T e n rrodzaj.'kią«|:ez»egó’."w|flda-

‘TmbbS sofikGWinV: h rt" p rz e d e ’ wązy*t- klm w Warszawie w czasie pow itania, kiedy palone domy nie bacząc, co w nich się mieści, Nawet już nie rabowa­

no, przynajm niej w wielu wypadkach, ale niszczono 1 bezlitośnie palono W

ten sposób, jak zapewniała znawcy, u- nlcestwiono 80 proc. dzieł m aisrstw a polskiego % 5CI5? wieku, które .z dwo­

rów. rezydencji i tuisst zwieziono w ciągu okupacji do Warszawy, Płótna m ądrzy polskich z tej epoki należeć będą w przyszłości do unikatów. Re mslono dzieł Wyspiańskiego (choćby zbiory Ludwika Solskiego), Wyczół­

kowskiego, Podkowińsklego, Michało­

wskiego, Malczewskiego! Jakąż masę bezcennych mebli polskich i obcych, makat, i dywanów zabytkowych, cera­

miki i szkła rzucono na pastwą po­

żarom.

Jak akcja ta była celowa I świado­

ma i nie miała nic wspólnego z żad­

nymi „koniecznościami wojennymi”, tego dowodem jest los wielu .zabyt­

kowych budowli warszawskich nawet tych, które przetrwały powstanie Dla­

czego wysadzono Zamek Królewski, który miano zresztą obrócić w perzy­

nę już w roku 1940 i w tym celu wier­

cono w jego murach otwory na miny, by ostatecznie zamienić go w gruzy po powstaniu’ Dlaczego wysadzono pałac Brllhla i inne budowle tej epoki, nad którymi tak roznływal «ie kńkansśgie lat prżed tym niemiecki historyk sztu­

ki? , Dlaczego zniszczono naw et thor- waldsenowskl pomnik' ks. Józefa, któ­

ry w nowym odlewie powinien stanać na cokole poszarpanym od wybuchu netardv niemieckiej, by dać świadec­

two niewiarygodnej barbarii „Kultur- volku„? Dlaczego zwalono kolumnę Zygmunta, która również chyba obie­

ktem „wojskbwo-ważnym” nie była?

A my o tym wszystkim jakbyśmy zapomnieli. A przynajmniei mówi się o tym o wiele rzadziej, niżby należało.

Co ważniejsza jeszcze, mówi sie o tym z beznadzieinvm niemal rozłożeniem rąk. jakby snóstośzenia przynajmniej w części nip hyłv do odrobienia. I nie słyszeliśpw dotychczas, by sie o te straty nasze upominano Nie mieszczą się one chyba w owych 150% odszko­

dowań nam orzyznanyeb, bo się mie­

(3)

J ó z e f (Ligęza

Na co c z e k a O po lszczyzn a

ścić aie mogą. To jest inny rachunek.

I ten rachunek należy Niemcom przed­

stawić. A co jak co, ale ten właśnie mogą zapłacić.

Wiadomo przecież, że gdy chodzi o dzieła sztuki, Niemcy nie należą do krajów ubogich. Wiadomo tez, że m a­

my z nimi w tej dziedzinie rozrachun­

ki starsze jeszcze, że galeria drezdeń­

ska została w XVIII wieku zabrana w niemałej części za polskie pienią­

dze, że nawet Madonny Raczyńskich, przyznanej w poprzednim traktacie pokojowym, nie zwrócono, że Grunes Gewolbe w Dreźnie pełne jest pamią­

tek polskich. O tym wszystkim należy sobie teraz przypomnieć, tym bardziej,' że straty kulturalne Niemiec — poza architekturą — są stosunkowo niezna­

czne, gdyż zbiory i' galerie doskonale w ezasie wojny zabezpieczono i nawet ołtarz pergamoński, obiekt olbrzymi, rozebrano na / części i wywieziono do miejscowości minimalnie na bom bar­

dowanie narażonych.

Gdy więc zniszczono nam tyle dzieł polskiej wytwórczości kulturalnej n a­

leży w Niemczech w zbiorach publicz­

nych i prywatnych zabrać to, co po­

siadają one polskiego i wrócić to Pol­

sce. To byłby, pierwszy rodzaj rew in­

dykacji. Po w tóre — do wszystkich dzieł sztuki, do których z tytułu daw­

niejszych i ostatnich rozrachunków mamy prawo, należy zgłosić nasze prtensje i uczynić wszystko, by pre­

tensje te przez czynniki alianckie zo­

stały. uznane. To samo dotyczy biblio­

tek, archiwów itd. Wszystko to mieści się w granicach rewindykacji.

Może jednak ważniejszą rzeczą od rew indykącji jest sprawa rekom pen­

saty za wyrządzone nam szkody. Nie wzdragajm y się tu myśleć o dziełach kultury w tych kategoriach, w jakich myślał o nich wspomniany kom unikat anglo-amerykański, mianowicie w fun­

tach. Wysadzenie Zamku Królewskie­

go w Warszawie, nie może być załat­

wione w inny sposób niezależnie od tego czy odbudujemy go, czy nie, jak drogą rekompensaty. Niemcy zamku ani Starego M iasta zwrócić nam nie mogą, ale mogą zwrócić nam .ekwi­

w alent w dziełach sztuki, których po­

siadają dość. Nie mogą nam zwrócić dzieł naszego m alarstwa, spalonych mebli polskich, m akat i kilimów, ale tytułem rekom pensaty mogą nam od­

dać dzieła mistrzów włoskich, fla­

mandzkich, holenderskich, francuskich, w spaniałe meble, od których pękały ićh „Kunstgewerbemusea”, zbroje i broń, wypełniające ich „Riistungs- kam m ery” itd. Nienaruszalność ich zbiorów i muzeów nie może być pre­

m ią niemieckiej barbarii. Za w anda­

lizm, stosowany do naszej kultury, muszą zapłacić tym, czym mogą. I zdaje się, nie znajdzie się w świecie nikt, który by nie uznał, że to jest słuszne i sprawiedliwe.

I nie należy sprawy tej zasypiać, bo jeśli nie podniesiemy dość mocno gło­

su, jeśli nie będziemy uparcie żądać należnej rekorhpensaty za barbarzyń­

sko wyrządzone nam szkody, osiądzie­

my z pustymi rękami na ruinach na­

szych zabytków, akceptując „zrządze­

nie losu”. Trzeba więc jak najśpiesz- niej przeprowadzić dość powolnie to­

czącą się rejestrację naszych strat kul­

turalnych, zwracając szczególną uw a­

gę na zbiory prywatne, gdyż ubytki

’ publiczne łatwiejsze sa do stwierdze­

nia i na podstawie tak uzyskanych ze­

stawień zażądać zwrotu i rekompen­

saty. W czasie okupacji nasi historycy sztuki zajmowali się już tą sprawą, ale cży to że m ateriały scaliły się w czasie powstania, czy też z innych po­

wodów, na razie o niej głucho. A tym ­ czasem czas nagli i kto wie, czy gdy wreszcie ockniemy się i zaczniemy

nie będzie .inż za późno.

„Z nieprzezwyciężonym bólem poło­

żę mój podpis pod dokumentem, który nam odbiera tak godna, tak cenną i tak nam drogą część naszego narodu Atoli zanim to uezynię. chce oświad­

czyć. że jakkolwiek rząd polski szcze­

rze pragnie wykonać całkowicie i lo­

jalnie powzięte przez się zobowiąza­

nia, to nigdy mu sie nie uda przeko­

nać narodu polskiego, że sprawiedli­

wości stało sie zadość”.

I. J. Paderewski z noty prote­

stacyjnej przeciw podziałowi Księstwa Cieszyńskiego dokona­

nemu przez Rade Ambasadorów 28.VII. 1920. «■

Odpowiedź naw et najpowierzchow- niejsza na postawione powyżej pytanie przekroczyłaby swą objętością ramy, jakimi tutaj rozporządzam. Pragnę się tutaj zająć tylko jedną dziedziną ży- u a , tj. kulturą. Zwęża się więc pole problemu do pytania: na co czeka Opol- szczyna w dziedzinie kultury?

Oczywiście najbardziej wartościowy­

mi byłyby zwierzenia rodowitego syna ziemi opolskiej. Kogoś, kto w zrastał w tamtejszym środowisku. Kogoś, kto przeżywał tę całą gamę tęsknot więzio­

nego serca. Kogoś, kto życie swe spę­

dzał w narzuconej szkole, kształcony i wtłaczany w obce wzorce kulturalne, stale nadzorowany i obserwowany.

Krótko mówiąc — zwierzenia tego, ko­

go próbował strawić obcy etnicznie or­

ganizm państwowy.

Pytanie jednak jest natarczywe, pil­

ne i nim rodacy znad Odry nań odpo­

wiedzą, spróbuję na nie odpowiedzieć.

A to dlatego, że pracujący przy tym dziele na Przyodrzu często nie uświada­

m iają sobie należycie potrzeb kultural­

nych 'Opolan i przy całej swej woli słu­

żenia dobrej sprawie nieraz błądzą.

Rok 1945-ty położył kres odosobnie­

niu społecznemu Opolan. Odosobnieniu, które wycisnęło zdecydowane piętno na całym ich życiu duchowym i obok re­

lacji narodowych i politycznych istnieje przede wszystkim jako problem psy­

chiczny. Tylowiekowe odosobnienie w y­

tworzyło swoistą postawę tych ludzi, z której istnienia musimy sobie zdawać sprawę po to, by ich należycie zrozu­

mieć i by ułatwić im powrót do nor­

malności.

Odosobnienie Śląska od jego większej społecznej całości, tj. Polski, nie było dobrowolne. Indywidualne akty lenne przesądziły go poza i ponad społeczeń­

stwem na przeciąg Czterech stuleci a zbrojny napad wojsk Fryca Branden- burczyka odosobnienie to zam ienił' na podbój. W wieku XIV przecięto nici łączności Śląska z Polską, w wieku XVIII wyodrębniono Śląsk od Słowiań­

szczyzny.

Gałąź odcięta od pnia więdnie i bez­

powrotnie skazana jest na zagładę, chyba że czyjeś litościwe ręce wkopią ją w ziemię i ona w ziemię tę wrośnie.

Śląsk w XVIII wieku przypominał ta ­ ką gałąź odciętą od słowiańskiego pnia, a tragizm jego położenia zwiększało to, iż ręce, które go odcięły, były bezlitos­

ne i zmierzały do zerwania ostatnich żył podtrzymujących jego życie, tj.

związku z ziemią. Podświadomie raczej niż rozumem wiedziona dostrzegła gru­

pa śląska grożące jej śmiertelne nie­

bezpieczeństwo i uczepiła się swej zie­

mi z mocą i uporem instynktu odwiecz­

nego rolnika. Z czasem ta zasiedziałość stała się w prost składnikiem świato­

poglądu Ślązaka, obojętnie czy pędzą­

cego życie w trybie rolniczym, górni­

czym, czy hutniczym.

Domatorstwo jest pierwszym elemen­

tem składowym postawy duchowej lu ­ dzi odosobnionych. Samo w sobie jest obciążeniem wewnętrznym, oporem wielce pożytecznym i cennym w okre­

sie w alki o istnienie, ale obecnie w no­

wej rzeczywistości ziemi opolskiej traci swą aktualność i nie tylko niepotrzeb­

nym jest podtrzymywanie ciągłości tej tradycji a raczej wprost przeciwnie, wskazane jest torowanie drogi tenden­

cjom przeciwstawnym. Należy uprzy­

tomnić Opolanom, że tak jak oni do Polski, tak i Polska do nich należy i że szeroko są dla nich otw arte jej wrota.

Odosobnienie Śląska przyniosło po­

głębienie więzów, łączących człowieka z ziemią, wytworzyło tę znamienną za­

siedziałość Ślązaka Dwuwiekowa sa­

motność zaznaczyła się ponadto poważ­

niejszymi rysami w jego strukturze psychicznej. Brak normalnych styczno­

ści ze środowiskiem narodowym od­

działa hamująco na pewne strony roz­

woju duchowego. Obcość szkoły i ota­

czającej a nacierającej nań kultury, przed wpływem której bronił się za­

chowawczością, nie mogła rozwinąć po­

czucia potrzeby nauki i wiedzy. Wia­

domo, że Ślązakowi prawie obca jest dążność do samokształcenia. Ten nie­

zawiniony mankam ent zrodziły w arun­

ki historyczne, uniemożliwiające rozbu­

dzenie i rozwój życia duchowego. Po- .

stępowi po stronie m aterialnej życia tow arzyszka tu właściwie stagnacja twórcza w innych dziedzinach. Śląsk żył wśród najnowszych zdobyczy tech­

niki starą tradycyjną kulturą polską.

Inaczej być nie mogło, ale właśnie to, że grupa śląska nie miała warunków do wszechstronnego, rozwoju duchowe­

go,. jest jednym z najcięższych n a ­ stępstw podboju. To, co doń płynćło z zewnątrz, przez szkołę, książkę, ga­

zetę itd., to wszystko zrodzone było w obcym środowisku kulturalnym i miało dziczonych. To zaś, co docierało znad Wisły czy Warty było przysłowiową kroplą w morzu. Dlatego też grupa ślą­

ska rozwiązała swój kulturalny dyle­

m at wedle instynktowej zachowawczo­

ści: niech będzie, jako bywało dawniej.

Proszę pokazać mi na świecie drugi podobny ośrodek przemysłowy jak Śląsk, którego ludność żyłaby trady­

cyjną kulturą ludową. Osobliwość ta jest swoistym pomnikiem zwycięstwa grupy śląskie] nad- kulturą niemiecką w walce o zachowanie swej- odrębno­

ści, ale nie może być przez nas uw a­

żana za pewnego rodzaju rezerw at kul­

turalny. Na Śląsku stworzyć musimy podstawy pod wszechstronny rozwój kultury polskiego- robotnika w oparciu i poszanowaniu dziedzicznej spuścizny.

Na Opolszczyźnie praca ta musi pójść jeszcze głębiej, tu musimy wyzwalać ludzi z pozostałości dwuwiekowego od­

osobnienia, dokonać tej orki, jaką przed 25 laty rozpoczęto na Śląsku wojewódz­

kim.

Trzeci z kolei rys postawy odosob­

nienia ma charakter społeczny. Pomi­

jam tu z przyczyn wy łuszczonych na wstępie aspekty o charakterze narodo­

wym i państwowym i poprzestanę na zwróceniu uwagi na pewne pochodne, zaznaczające się w życiu codziennym.

Odosobnienie pogłębia nieufność do ob­

cych, a często wypacza samo • pojęcie obcości. Pojęcie obcości jest wielce ela- śtyczńe i najlepiej wnióskować o jego rozpiętości przez dopowiedzenie, iż ob- cytn jest każdy', kto nie jeśt swój. Otóż właśnie odosobnienie zacieśniło na Ślą­

sku pojęcie swojactwa do tych szczup­

lejszych granic, t. zn. objęło tylko od­

osobnionych, rodząc paradoksalne we wspólnocie narodowej zjawisko odru­

chowego traktow ania współrodaków jeśli nie całkowicie jako obcych, to inaczej jak współziomków. Nieufność wobec drugich, skrytość a sporadycznie naw et wprost obłuda stały się niedo- maganiami zrodzonymi w atmosferze dwuwiekowego odosobnienia. Wprost wydaje się, że możnaby cały rejestr wad ludności śląskiej rozważyć z tego punktu widzenia a wówczas okazałoby się, jak wielkich spustoszeń moralnych dokonał okres pruskiego podboju.

Sumując powyższe, stwierdzić nale­

ży, że istotą problemu kulturalnego Opolszczyzny sprowadza się na , płasz­

czyznę psychiczną do postawy ducho­

wej mieszkańców Nadodrza. Postawa ta zaznacza się wyraźnie całym szere­

giem przejawów, z których najcharak- terystyczniejsze są: zasiedziałość, nie­

współmierny rozwój osobowości i uster­

ki moralności zbiorowej. Wszystko to w sumie daje niedorozwój struktury psychicznej spowodowany wiekowym odosobnieniem, a więc życiem w: w a­

runkach nie tylko nienormalnych, ale w ostatnich dwóch stuleciach wprost więziennych.

Sprowadzenie problemu kulturalnego Opolszczyzny do postaci zjawiska psy­

chicznego jest ukazaniem podstawowe­

go elementu odbudowy kulturalnej.

Uwagi powyższe, z racji swego ogólne­

go charakteru, nie wchodzą w odchy­

lenia środowiskowe czy indywidualne.

Miasto i wieś miały odmienne w arunki odosobnienia, inny jest przeto i bilans szkód w organizmach psychicznych członków tych środowisk. Wieś i jej ludzie nieporównanie lepiej przetrw ali okres odosobnienia, niż środowiska miejskie.

Skoro założyliśmy odbudowę na pod­

stawach psychicznych, należy zwrócić uwagę na fundament, na którym moż­

na wesprzeć dzieło odbudowy. Pom ija­

jąc w alor zasadniczy, t. zn. etniczną rodzimość żywiołu psychicznego, mamy na Śląsku do czynienia z konstrukcją człowieka pracy. K onstrukcja ta ma swoje braki, ale w zasadniczych swoich zarysach daje wartościowy typ człowie­

ka obowiązkowego, zdyscyplinowanego, z poczuciem odpowiedzialności. Tej do­

datniej strony wyposażenia psychicz­

nego nie tylko nie wolno nam zmarno­

wać, ale Właśnie musimy się na nim oprzeć.

Rozwój struktury psychicznej to naj- głębiej pojęta praca kulturalna. Tylko to może dać podstawy przyszłemu- roz­

wojowi typu śląskiego • a tym samym uwarunkować pomyślne przeprowadze­

nie dzieła odbudowy życia polskiego, na ziemi opolskiej. Dokonamy tego, gdy szkoła polska zdoła rozbudzić i roz­

winąć życie duchowe dziecka tam tej­

szego, gdy młodzieży i dorosłym zdo­

łamy zorganizować w arunki wszech­

stronnego rozwoju duchowego. Zadań tych nie rozwiążą doraźne akcje, ale praca wszechstronna, systematyczna 1 długa.

Rok 1945 przyniósł. Opolszczyźnie wolność, od tego też roku rozpoczyna­

my pracę nad duchowym wyzwalaniem Opolan, nad otwarciem dla nich dróg do pełni życia w narodbwej wspólno­

cie . . . na to czeka Opolszczyzna.'

W it o ld H u le w ic z

W a r s z a w a

Trupie ulice — domów bohaterskie zwłoki Dymią krwią jeszcze ciepłą, która nie zastygnie.

Nad W arszawą gęstnieją strasznej zem sty mroki W głodu, ognia i w ojny obłędnej malignie.

Spalony zamek — w ieże zwalonych kościołów — Trąd pocisków na murach, w ygryzione wrzody.

Stolica gruzów — cmentarz śmiertelnych aniołów!

Parki nie dają cienia, ni W isła ochłody.

Lecz nad zgliszczami, zbrojno, nieodmienną drogą, Co nową hekatombą zrobiła się żyzna,

Książę jedzie na koniu z przestrzeloną nogą I ponad trupy mówi: Honor i Ojczyzna!

M a g U a na s k w e r z e

N ogą można potrącić, tuż obok rynsztoka.

W biednych kwiatów 1 hełmu stalowym rynsztunku Krzywy napis: N ieznany — i z błota powłoka, I słow a twardej chw ały: legł na posterunku.

Jemń to się należy najszczerszy z pacierzy, Co umierając szeptał: W arszawy nie damy!

Grób na skwerze ulicznym, krzyż z okiennej ramy Taka mała mogiłka — a w niej w ielkość leżyl <

(s r. 1939)

Cytaty

Powiązane dokumenty

dam y jeszcze dokładnych danych z d ziejów konspiracyjnego harcerstwa na Śląsku, w każdym razie już teraz stw ierdzić można, że sam tylko powiat rybnicki

mi rozbrajająco naiwna. Tomaszewska była panną Gwen. Rola ta nie dała jej żadnych możliwości wygrania się. W ię - cławówna wystąpiła jako córka milio­. nera

nie przejawów prądów i form życia kul turalnego w dziełach pisarzy, w tedy da poważne wyniki, kiedy się wzbogaci nasza wiedza o kulturze, jeszcze dość młoda

Ich męczeństwem jest grzech, ich piekło jest cyrkiem Nerona.. Wszystko go

Na tych ziemiach bowiem m a dokonać się w najbliższym okresie dziejowy proces osiedlenia milionów ludno­. ści polskiej ze wszystkich stron

stemem porozumiewania się, a krokus jest niezupełnym krokusem, jak diugo się nżm nie można podzielić. Pierwszy człowiek albo ostatni mógiby pisać tylko.. t)

Do szkół zaczęto w prow adzać język niem iecki w prześw iadczeniu, że ta zm iana w yw ołała rów nie gw ałtow ne u pow szechnienie poczucia niem ieć- kości

rzyło m i się przewędrować, jest to za­.. iste puszcza zachwaszczona, gdzie