0 2 0 6 5 6
Cena 5 zł
P I S M O L I T E R A C K O - S P O Ł E C Z N E
B o k I. K a to w ic e , 5 w r z e śn ia 1945 r. N r. 4
€ngk Sko w ron
W o la ziem zachodnich
P R Z Y K A Z A N IA
Sprostanie zadaniom, jakie w tej chw ili mają do w ypełnienia Polacy na odzyskanych ziem iach zachod
nich, będzie sprawdzianem, czy z w ielow iek ow ych bolesnych lekcyj przez historię im udzielonych cze
g oś się nauczyli, czy nie, będzie też dowodem , czy dorośli do niezw yk
łych czasów i przemian.
W łaściw e przejęcie, urządzenie i przepojenie tych ziem najlepszym i wartościam i kultury polskiej stano
w i zarazem położenie granitowej podstaw y pod istnienie i przyszłość narodu polskiego.
Tutaj Polska zdaje dziś egzamin w ażniejszy, niż zdaw ała go na w szy
stkich polach b itew w tej w ojnie.
M ęstw a nikt w św iecie ani dawniej ani w tej w ojnie Polakom nie odma
w iał, natom iast od Talleyranda do Churchilla w yraźnie pow ątpiewano 0 naszych zdolnościach politycznych 1 organizacyjnych. Tutaj na zie
miach zachodnich rozstrzygają się dziś lo sy Polski w w iększym stopniu niż rozstrzygały się w kampanii w rześniow ej 1939, w bitwach pod TohrtiWem M onte Cac«inr» nr>- lic h Normandii, Lenino i w szędzie tam, gdzie polski żołnierz dawał światu niedościgniony wzór b o h a
terstwa, w w iększym stopniu, niż w powstaniu warszawskim 1944, niż na k o n feren cjac h w J a łc ie i Poczdamie.
Chodzi o całą przyszłość narodu 1 Jego honor. Stawka ta nakazuje nam spojrzeć prawdzie, narastającej na ziem iach zachodnich, prosto w oczy i w idzieć ją w jej prawdziwych bar
wach, ani różową ani czarną, lecz ta
ką jaką jest. Jako demokraci odpo
w iadam y za to, co się dzieje w pań
stw ie, w szyscy bez wyjątlĆu. tru
dno orzec kto bardziej jest odpow ie
dzialny, czy ten, kto na stanowisku publicznym zaprzepaszczą dobro pu
bliczne narodu, czy zw yk ły obyw a
tel, który biernie się tem u przyqląda.
W ielkim grzechem b y ło b y o k łam y w ać siebie i drugich, to też my b ę dziem y się trzy m ali p ra w d y i ty lk o p raw dy.
Z A G A D N IE N IE
Je d n y m z n acz eln y ch zagadnień, k tó re m usi b y ć zgodnie z in teresem i zgodnie z duchem p olskiego n a ro du rozw iązane, jest zag ad n ien ie: ja kim i p o w in n y b y ć zasad y p o lsk iej p o lity k i n aro d o w o ścio w ej na odzy
sk an y ch ziem iach zachodnich?
P o lity k a narodow ościow a w p a ń stw ie o je dnolitym składzie .etnicz
nym nie istnieje. P olityka n aro d o w ościow a bow iem zajm u je się sto sunkiem narodu d om inującego w p aństw ie, narodu b ędącego w w ięk
szości — do członków innych n aro dów, ż y jący ch w o b ręb ie tego sam e
go p aństw a, będ ący ch t. zw. m niej
szościam i.
Celem p o lityki n arodow ościow ej jest tak ie ułożenie w spółżycia i u-:
norm ow anie sto su n k ó w z p rz e d sta w icielam i obcych narodów , k tó rzy z tych czy innych w zględów , sta le lub czasowo, zn a jd u ją się na obszarze naszego państw a, by nie szkodzili oni. a przynosili n ajw ięk sze k o rzy ści Chodzi o to, by te elem en ty ob
ce, i z n a tu ry ciążące każdy do sw ej m acierzy, nie staftow iły ogniska nie
pokoju, a co gorsza irred en ty , lecz w spółoracnw ały lo jaln ie z ' narodem p anującym na rzecz w spólnego do
bra we w spólnym pań stw ie. T akie
dążenie państwa w ostateczności zmierza do niczego innego, jak do pozyskania i zasym ilow ania obcej grupy etnicznej, a w ięc do pow ięk
szenia i zasilenia sw ego - stanu licze
bnego.
Na odzyskanych ziem iach zachod
nich żyją tylko Polacy i 'N iem cy.
My jesteśm y tu gospodarzami, któ
rzy po w iekach wrócili na sw oje, on giś zrabowane w łości; oni są intru
zami, „m niejszością”. Czy m y w obec tego będziem y ich asym ilow ali lub chociażby starali się pozyskać dla naszych p a ń stw o w y ch celów? W y daje się nam to niem ożliw e z nastę
pujących powodów: za dużo krzyw dy, za dużo zbrodni, za dużo przela
nej krwi dzieli nas od N iem ców , dzielą nas od nich duchy, przez Ge- rona zdradziecko wym ordowanych kneziów piastow skich, duchy Ju
randów , N iedurnych i w szystkich o- fiar obozów hitlerowskich.
N iem cy traktują sw oich braci na obczyźnie zaw sze jako awangardę penetracji, jako oddziały szturmowe dla sw oich aneksjonistycznych, im
perialistycznych zamierzeń. Taka m niejszość agresywna, wzniecająca Łamęi w ew n ęu zn y — sną rzeczy musi być przez państwo uznana za z ło i państwo dąży do usunięcia tej dokuczliw ej drzazgi ze sw ego ciała,
N ie ma w ięc m ow y o tym , abyśm y na ty c h ziem iach m ogli z nim i w zgodzie i sp o k o ju żyć i pracow ać.
P oniew aż to są ziem ie nasze, a nie ich, oni muszą te ziem ie opuścić.
Tak m usi b y ć i ze w zględu na dobro sam ych N iem ców . N asza k u ltu ra nie pozw ala nam bow iem na p ak o w an ie ich do obozów śm ierci i puszczanie i kom inam i pieców k re m a to ry jn y c h w zaśw iato w e reg io n y W alhalii.
D uchy bezecnie pom ordow anych rodaków , godność n arodow a i naj- z w y ' jn ie jsz e bezpieczeństw o w e
w nętrzne nie pozwalają nam żyć pod dachem jednego państwa z naro
dem, który w sposób cynicz. y za
m ierzał t częściow o w ykonał zamiar w yniszczenia narodu polskiego.
I to nasze stanow isko w inien ro zum ieć cały k u ltu ra ln y i d e m o k ra ty czny św iat.
PO W R O T
V
W inien on zrozum ieć rów nież, /źe Polska w raca na te ziem ie n ie jak o grabieżca, z jak ieg o ś w ilczego ap e
tytu im perialistycznego, by n iem ie
ckim sposobem tępić lub w y n a ra d a w iać obcą narodow ość. My wracamy na sw oje. N ie w racam y na te zifcmie z p rzypadku, lecz z woli sp raw ied li
w ości d ziejo w ej po w ielow iekow ych zm aganiach na śm ierć i życie. Nasz pfcwrót okupiliśm y hekatom bam i krw i. W te j w o jn ie żołnierz polski b ył pierw szym żołnierzem św iata.
Polska zapłaciła straszliw ą cenę za sw oje ziem ie, na k tó re te raz w raca.
T jeśli dziś na naszych ziem iach zachodnich na w szystko idzie g ła d ko, jeśli nie idzie w tem pie, w ja kim chcieliby to w idzieć Bevin i C hurchill, te d y m usim y my, a zw ła
szcza oni, w iedzieć, że Polsce nie k to in n y a N iem cy w yrżnęli n a jle pszych ludzi, że dość pokaźny p ro cent naszych stra t w ludziach sta n o w ią b o h atero w ie - Obrońcy Anglii i bojow nicy na froncie zachodnim nam ty ch ludzi dziś brak i że N iem cy, m ordując nam ? milionów ludzi, ten b rak św iadom ie chcieli spow o
dow ać, abyśm y n ie m ogli później
uczestniczyć, w sp raw ied liw y m p o dziale ow oców zw ycięstw a. Z u w a gi na to Polska ma prawo żądać cza
su na zajęcie i zagospodarowanie tych ziem. J e s t to jedno, może n a j
w ażniejsze z odszkodow ań, jakie nam się w edle praw , bosk ich i ludz
k ich od św iata należy. I r^ależy przypuszczać, że b y lib y śm y dużo d a lej z dziełem zaprow adzenia ładu n a ty c h ziem iach, g d y b y n ie d o ty ch czasow a dw oistość ad m in istracy jn a n a ty c h ziem iach.
M y w racam y tam d zięki w łasnym ofiarom te j w ojny, dzięki w łasnem u trudow i, dzięki naszej k rw i i tem u sam em u w kładow i n aszy ch p rz y ja ciół w w alce o a rcy słu szn ą spraw ę ocalen ia św iata p rzed h itlero w sk ą b arb arią.
M y w racam y tam nie po p rochy naszych ojców , ale wracamy tam po polskie życie. Idziem y tam ze św ia
dom ością, że p o n u ra cyw ilizacja sm ętku, koszar, niew o ln ictw a i bez
duszności h itlero w sk iej m usi tam by ć zastąp io n a przez cyw ilizację p raw dy, w olności, odrodzonego hu
m anizm u, w ielk iej w sp an iałej tw ó r
czości i radości ludzkiej. Ta nasza in ten cja n a a a je dopiero p ełn y w aior naszym odw iecznym praw om h isto rycznym do ziem zachodnich.
Idziem y tam po to, b y raz na za
w sze o dsunąć niebezpieczeństw o, k tó re od w ieków spędzało nam sen z oczu, k tó re bez p rzerw y godziło w nasze ży cie i, nie p rz e b ie rają c w środkach, niszczyło nas.
N asz p o w ró t na ziem ie, k tó re nam się p raw n ie należą, k tó re dzięki po
m ocy całego p o kój m iłującego św ia
ta odzyskujem y, je st jednym z pod
staw o w y ch kam ieni w ęg ieln y ch po
k o ju w Europie i św iecie.
P e r s p e k ttf to a
R E P O L O N IZ A C JA
Na ziem iach zachodnich, gdzie sp o czy w ają prochy naszych przód ków żyją jeszcze żyw i Polacy, któ
rzy przetrwali w szelkie burze pol
sko - niem ieckich zmagań, w szelkie prześladow ania, w szelkie próby e k s term in acji i asym ilacji. Dla nich obe cna chw ila je st odzyskaniem w olno
ści po w iek ach niew oli. Oni są go- spodarzam i_tycH zienń_ k tó re Niem
4-go września 1939 na ulicach Kato
inie terkotały jeszcze 4 okrążone kara
biny m aszynow i. Nie było ju ż w mie
ście w ojska polskiego, rozbite bunkry nadgraniczne dym iły ponuro, ■ armja niemiecka parła ku Krakowowi? T ym czasem w Katowicach starzy, wcjjWł powstańcy śląscy i śliczne młode ha rf cerki i harcerze trw ali przy dygocą
cych karabinach, odmierzając skąpo amunicją. Tego samego dnia ostatnich obrońców Katowic prowadził ■ groźny cyw ilny tłum i obcy żołnierze z . pod
niesionymi w górą rękam i przez roz
krzyczane miasto. Na Placu ZamkjOr w ym kule niemieckie zabiły najgoręt
sze i najbardziej polskie serca tej zie
mi. Historia nie zanotowała napa et w szystkich nazw isk tych bohaterów, pięcioletnia okupacja, w czasie któzbj milczenie było przykazaniem dnia, nie w ytw orzyła w arunków na powstanie m itu. Ten m it i tę legendę, opartą » historyczny fa k t jedynego i najosobli
wszego w dziejach Śląska bohaterstwa, m usim y stworzyć m y, pisarze te j ziemi.
Poza m item leży stwierdzenie, źe -te go rodzaju bohaterów Niemcy na Śląsku nie m ieli i mieć nie mogli.
Bronić Katowic w ta ki sposób, urąga
jący rozsądkowi i żelaznym prawom-jŁ-
i- * 'rjl*., ^ ' 1‘
dzie, których wiara w polskpść te j mi wypływ ała z niezachwianej pew ności, leżącej chyba poza świadomością.
Fantastyczna siła tej wiary, której na Śląsku było niemało, stworzyła nowe, emocjonalne w arunki w odniesieniu do Śląska.
Cóż — w iatr ty lk o przelata nad grobami powstańców, harcerzy i harce
rek śląskich, o których ciałach nie wiadomo gdzie leżą i kto je pogrzebał.
Tak jak ich bohaterstwo i duchy, nie mieszczące się w granicach rzeczywi
stości, ta k i ciała ich znalazły się w kręgach w ielkiej poezji. Patrzym y na nich poprzez te kręgi, bo szukam y wielkości na jwszystkich drogach pol
skich.
Hołd, który m y pisarze śląscy odda
jem y poległym wówczas i rozstrzela
nym powstańcom śląskim, harcerkom i harcerzom, niech będzie równocze
śnie stwierdzeniem, jak mocno czuje
m y się związani z każdym ogniwem wielkości i bohaterstwa polskiego na zachodzie Polski.
Z
Oto jest Córa św. Anny.
cy id y n m li przemocy W żelaznym kagańcu w ysiłków y erm anizżcyj
••nycji ludziom tym złam ano nią jed- ńó żfcfciik łączące, ich ż k ręg o słu pom polskiąj k u ltu ry . N aszym zńd#‘
ńiom jest tych ludzi prz y g arn ąć i póśf*driifayć w p rzysw ojeniu im pełnej iw iid ó m o śei p o lsk iej i po- Itawy.
Ich dotyczy t. zw. rąpolonizaeja N ie obejm uje one natomiast żadnego Niemca. Ryłoby to sresetą sw oiste contradictio In adlecto
Rąpolonizaeja jest zagadnieniem zbliżonym do polityki narodow ościo
wej. Przyjrzyjmy się temu zagadnie
niu w Polsce przedwojennej Czy m oże nam ktoś pow iedzieć jaką prowadziliśmy wtedy polityką naro d ow ośeiow ął My nie w iem y, W ie
my tvlko, że ■ rządy pom ajowe prze
rzu cały sią * jednej ostateczności W drugą, albo głaskały, zapraszały do współpracy, ofiarow yw ały mandaty poselsk ie do sejmu R P, g d tle te m nlelszoścl w ym vślałv Polakom to znowu uruchamiały KOP, oddziały policji, a nawet regularne wojsko, by pacyfikow ać".
' Gdzie leży przyczyna naszych nie
powodzeń w tej dziedzinie? Otóż po prostu nie byliśm y dość silnym ma
gnesem aby te „mniejszości" przy
ciągnąć i zasym ilow ać, ani dość zde
cydow ani, by sią ich pozbyć,
I w tym tkwi największa, a zara
zem najprostsza tajemnica każdej p olityk i, nie tylko narodowościowej, że trzeba bvć kimś, trzeba coś re
prezentować, trzeba imponować, aby m leć szacunek, przyjaciół 1 naśla
dowców, Polska niestety — znana fto rzecz — naszym mniejszościom nie importowała Nasze życie wewną trzne, stosunki polityczne, ty c ie g o spodarcze poziom kultury dalekie bvłv ód atrakcyjności, Polska nie
w iele dawała, a jeszcze mniej ob ie
cyw ała,
Tymczasem nie ma dobrej polityki narodow ościow ej bez dobrej polity
ki wewnątrznej, bez siły i potążne- go państwa, bez atrakcyjnej kultu
*.,tv !A Ś;.to. jest niew ystarczające je , k-m eesrtt . przygarniają icfiftł ;\^Na'ttÓ£:;,abyj,ć5|:łrrnkowle lnnvcłi
narodowości zechcieli w yrzec sią tw oich narodowości i wtopić sią w poura łpołerzoń stwo potrzebne jes*
wiarą, że stają sią czym ś lepszym niż Ky.H
7 sta n ó w m y się chwilą nad tym
— czv mogłaby Istnieć Rzwślcarla przy naszej mentalności i naszym na*ł *'> lonhi ń ą '''d o w u 4 rin w v m c*v mógłby Istnieć kościół katolicki bez idei chrześcijańskiej, ogarniają
• e j miliony różnojęzycznych 1 róż- norasow yęh narodów, czy mogłobV istnieć imperium Brytyjskie bez o w ei wiczi, jaką jest wspólny Inte re* i idea „Commonwealtb" stale p oszerzająca sw ój zak res — czy m oołaby Istnieć Rosja Radziecką betr -' ponadnarodowej- idei knmunl
styczne! I solidarności klasow ej bez stalinow skiej federacyinel konsty tucjl?' C*v abv w tym wvnaldvwa<
niw coraz to szersżel platformy po- - rozumienia, stwarzaniu coraz to szersżel hazv ideologicznej —’ nie
»«*oc»vwa tajemnica rozrostu naro
dów Zdają sią. iż klęska Hitlera;
poza sadyzmem i hestialskośclą, na tym nolegała, że umiał wprawdzie znaleźć wspó1rtv jeżyk dla narodu niem ieckiego, ale nie stać go było na wspólny język dla całej Europy
Tymczasem nasze podejście do tei snrawy łest tępo rodzaju, że u trudnią nam znalezienie wspólnego jezvka nawet miedzy — Sosnow eem a Katowicami N ie rozumiemy now vch czasów tak iakhv tego n a sza «vti"rja wvmaoała N ie rozu
miemy że zasadnicza cecha eooki kiórei narodziny dziś nrzeźywamy test nrzezwvcie*anie nacionaUzmu lmu*HaHstvczneoo. skłócaiaceoo i adnmlzułaceno świat W kraczam y w epokę unii narodów , w epoke w ielkiej zgody narodów opartej na filozofii nowooze«no<m hum anizm u,
WOLĄ
Bilans dotychczasow ego półrocza naszych w ysiłków na odzyskanych ziemiach zachodnich z tpi nersnek ty wy nie test z»chwv--aiacv Okaza -f'ło sią. ż e szliśmy na za c h ó d bez ia snego planu, szczególnie nasza a-
Watiyąida zdobywców zachodu"
nią pósiadaia innego poczucia misji, prócz woli zbcfoacenia sią, Typo
wym przykładem braku jasnego planu była kwestia yolkslist, która na szczęście na Śląsku doczekała sią spraw iedliw ego 1 zgodnego z polską racją stanu rozwiązania.
Trzeba tu dodać, że na ogół słuszne stanowisko rządu w tej sprawie by
ło wypaczane przez zbyt dowolną interpretację organów w ykonaw czych, a także nieświadom e opinie elem entów, napływających na za
chód,
Ale brakowało nam nie tylko ja
snej sul generls myśli narodowoś
ciowej, sama „repatriacja" również urągała wszelkim pojęciom plano
wości.
W szak stworzenie na zachodzie mocnej tamy antyniem ieckląj nie może się oprzeć na samym bezład
nym zaludnieniu ziem. Tamy też nie buduje, sią przez samo nasypanie na kupą wszystkich gatunków budulca, Im tama ma b yć lepsza, tym lepsze
go wym aga materiału i tym lepszej wymaga konstrukcji. Te zasady ©- bowlązują również organizacją t y cia na ziemiach zachodnich,
N gw e społeczeństw o polskie nie powstanie tam od razu, Aby jednak w ogóle powstało, musi ono być z planem zasadzone. N ie ci, którzy gontą za sklepikami, arendami, po
sadami dyrektorskimi, lecz ludzie pracy, chłop, roobtnlk, rzemieślnik, a nawet kupiec nlespekulant, oraz w zorow y urzędnik są gatunkami człow ieka, który potrafi wróść w
grunt piastowskich ziem nadodrzań- sklch tak mocno, by żaden diabeł go stamtąd w ięcej nie ruszył, Aby zakwitło tam bujne polskie życie, należałoby posyłać tam najlepszych fachowców, najdojrzalszych1 społe
cznie 1 moralnie. Żaden Inny Hucz nie może tu być miarodajnym.
Stosunki na ziemiach zachodnich będą zresztą tylko potwierdzeniem wym ienionej już tezy, że polityka kresowa jest' tylko odbiciem prze
dłużeniem polityki wewnętrznej, że nie może być dajmy na to dziś na ziemiach nadodrzańskich lepiej, ani żeli w głębi, w sercu kraju 7 ło, które tu i tam panuje wynika w du
żej mierze z tego dosyć sw oistego, a nam w łaściw geo poglądu, jakoby każdy z nas Z osobna mógł robić co chce, jeden może szabrewać, drugi paskować, trzeci brać łapówki, czwarty kpić * wszelkich ustaw i zarządzeń władz, a ład i porządek
„zapanują sobie"
Dlatego też dopóki każdy z nas nie pozna tej woli ziem zachodnich, w oli twardej 1 surowej, dopóki każ
dy z nas nie będzie gotów do ofiary ze sw ego krótkowzrocznego egoiz
mu, dopóty najlepsze intencje i za
mierzenia rządu, złożonego nawet z samych św iętych pańskich, muszą rozwifać się ze smutkiem,
ŚR U B * PLANOWOŚCI W obecnym etapia inkorporacji ziem zachodnich trzeba dokręcić mocno śruby planow ości li 1) uspra
wnić współpracę między takimi czynnikami ładu społecznego, jak wojsko, policja, sądy 1 administra
cja, żeby skończyć z obowiązującą tu dotychczas zasadą „każdy sobie rzepkę skrobie") 2) trzeba bezw zglę
dnie zamknąć okres w szelkiego plą
drowania, roztrwaniania dóbr, a w szelkie rem iniscencje i nawyki ku temu tępić niem iłosiernie i przęjść do zorganizowania bujnego 1 samo
dzielnego życia gospodarczego na tych ziemiach) 3) trzeb a' wreszcie nasilić w większym stopniu te zie
mie objawami polskiego życia kul
turalnego, Musimy bowiem dobrze zatarasować naszą bramą zachod
nią, abyśmy w spokoju mogli budo
wać nasze id eały żvcia narodowego.
Ramię w ramię z w ielką rodziną na
rodów słow iańskich Polska winna zbudować na gruzach germańskiej cywilizacji drylu koszarniąnego, o- bozów koncentracyjnych, pyszałko- watoścl nacjonalistycznej, gnębie
nia małych narodów — prawdziwie demokratyczną cyw ilizację posza
nowania ludzkiej godności, w olno
ści i twórczości w ramach ustroju sprawiedliwości społecznej..
Stworzenie takiej cyw ilizacji — oto najszczytniejsza wola ziem za
chodnich Otwarcie śluz dla drze
miących w polskim ludzie sił po
przez przeprowadzone reformy de
mokratyczne winno stw orzyć szan
se dla podołania temu zadaniu łed- nak na ow oce tych reform musimy trochę zaczekać Nastąpi te, gdy po zmianie sytuacji społeczno gospo
darczej w ludzie polskim zjawi się pełna świadom ość obyw atelska i poczucie odpowiedzialności dzieło
wej.
W tam fto fS ifc a
O rewindykacje kulturalne
Dzienniki pełne są wzmianek o wszelakiego rodzaju odszkodowaniach 1 rewindykacjach, jakie Państw u na
szemu przypadają z racji wygranej wojny z Niemcami, Mówi *ię wiele o terytorialnych I ekonomicznych rekom
pensatach. do których mamy słuszne i • krwawo zapracowane prawo, rzecz iediiflU dziwna, na łamach prasy nie spotyka sią niemal głosów w sprawie bynajmniej nie ostatniej 1 nie naj- mntelszej; jaką jest niewątpliwa sp ra
wa odszkodowań i rewindykacji w dziedzinie kultury
A spraw a to ogromnego znaczenia choćby ze wzglądu na wrącz potworne straty, jakiaśmy w ciągu ostatniej tej 1 bezprzykładnie niszczycielskiej woj
ny ponieśli Wystarczyło by wziąć zna
ną 1 ‘H R Chwalewika o zbiorach polskich ' przerzucić ja kartkę po kartce by przekonać aią. Jak stosun
kowo nie wiele ocalało z tego „potopu"
laki zalał naszą ziemię Ale gdzież tu izisiaj i dostać publikacje Chwalewi
ka, gdy * pogrorńu książki polskiej ostało Się 1e1 może kilkanaście egzem
plarzy, głównie w- kilku bibliotekach, ntezawsze iz.i# dostępnych polskiemu badaczowi.
Nie zdajemy sobie jeszcze sprawy z ogromu poniesionych strat, nie po
trafimy Ich jeszcze określić , Ale to co wiemy; w ystarcza/ by dać wyobra
żenie o rozległości klęski Jeżeli sto
sunkowo jeszcze najlepiej wyszły * tych opresji zbiory muzealne, to już to samo świadczy o rozmiarach spusto
szeń. gdyż straty w muzeach są nie
zmierne Niemiecka polityka „kultu*
rairia" Zmierzała systematycznie do te
go, by usunąć Z Polski wszyśtko. co tchnie Wyższą kulturą, co świadczy o naszej tradycji kulturalnej i czyni z nas naród ho miało na celu już słyn
ne zarządzenie niemieckie o depono
waniu wszelkich dzieł sztuki z przed roku 1850 elem .tch „ochrony" zarzą
dzenie nie wykonane zresztą konse
kwentnie, natomiast dostatecznie ry gorystycznie, by z publicznych i pry
watnych zbiorów wybrać co najcen- nieisze dzieła P o lo w a n o wówczas głównie na przedmioty „erstklassig" Na przykład z pałacyku Pusłowskich w Krakowie zabrał jakiś „historyk sztu
k a wśród wielu Innych rzeczy dwa portrety Cranacha. oczywiście celem .zabezpieczenia" Co się » nimi stało?
N ie w ia d o m o M o ż e -naiażły się nieba
wem na r y n k o , z a g r a n ic z n y m iak średniowieczne rękopisy jednej z bi
bliotek warszawskich, zabrane rzece naturalna także celem „zabezpiecze
nia".
Przykładów podobnego rozboju „kul
turalnego" już w pierwszym reku oku
pacji można by wymieniać wiele By»
to też okres, kiedy zaczęto się oplot
kować" zbiorami muzeów publicznych, 1 tak wywieziono wówczas co świet
niejszą część warszawskiego Muzeum Narodowego, l tylko część tych zbio
rów zdołano obecnie odnaleźć, Reszty nie odnajdzie się zapewnie nigdy, gdyż n. p. jedyną w swoim rodzaju kolekcją
■szkła Dolskiego, będącą własnością te
ro* Muzeum, wysłano w pakach do Krakowa, dokąd przybyła, jak mówią wtajemniczeni, w szczerbach. Zbiór ten lest niepowrotnie już stracony, A po
tem, szczególnie w dobie po powstaniu warszawskim, m ajątek Muzeum Naro
dowego uległ całkowitemu niemal roz
drapaniu. SS-mani brali sobie obrazy I przedmioty sztuki „na pam iątkę,„
okazuiac awersje tylko do obrazów re
ligijnej treści. Co się stało z Remb- randtam i tegoż muzeum? Co z Rem- brandtem * Muzeum Czartoryskich?
Co z ..Damą z łasicą” Leonarda da V lnd z tego samego zbłorU, który ja koby zdobił rezydencje general-guber- oatora w „Kressendorfie” 1 ponoć — ale tylko ponoć — ma sle obecnie znaj
dować w Wiedniu? Jeśli wojska alian
tów zdołały na Zachodzie przyaresz- tować zrabowane przez Niemców dzieła sztuki, wartość! trzystu kilku
dziesięciu milionów 'fu n tó w — cyfra zaiste astronomiczna! •— to na pewno dość znaczny procent tego stanowią dzieła zrabowane u nas, w tym choćby ołtarz Mariacki Wita Stwosza.
A przecież naw et ta astronomiczna cyfra nie obejmuje wszystkiego, Bdvż odnosi sle ona ranowne do tych przed- sztuki, które uieto w Winksze całości Jeśli chodzi o nas. ileż zrabo
wano ..nrvwatnie" lak mówili dranie- żni koneserzy, w»io*n ..na narruatke”
i umieszczono w zbiorach i mieszka
niach nrvwatnvch adzte n 'e -ą7 wszy
stko nizzpTało od aUanckich bombar
dowań Tleż nokł"pdzteV,„ Xń nełaCach t dworach, w prywatnych mieszkaniach osób noaresztowanych i "*mierconych.
a także i nieuśmierconych? Ileż mebli antycznych wywieziono z takich ..skon
fiskowanych”- mieszkań, nie mówiąc o bibliotekach', obrazach, rzeźbach, wyro
bach przemysłu artystycznego? T Jeż iuż na miejscu zniszczono? Wiele chy
ba wędy upłynie, zanim straty te zdo
łamy choćby w przybliżeniu obliczyć
i zarejestrować,
Nie rabunek już ale umyślne, ple*
hdw®,. ećlrtwę , njśzćąeAJe dziej, .ggtuki stworzyło odrębną festigerię naszych
strat. T e n rrodzaj.'kią«|:ez»egó’."w|flda-
‘TmbbS sofikGWinV: h rt" p rz e d e ’ wązy*t- klm w Warszawie w czasie pow itania, kiedy palone domy nie bacząc, co w nich się mieści, Nawet już nie rabowa
no, przynajm niej w wielu wypadkach, ale niszczono 1 bezlitośnie palono W
ten sposób, jak zapewniała znawcy, u- nlcestwiono 80 proc. dzieł m aisrstw a polskiego % 5CI5? wieku, które .z dwo
rów. rezydencji i tuisst zwieziono w ciągu okupacji do Warszawy, Płótna m ądrzy polskich z tej epoki należeć będą w przyszłości do unikatów. Re mslono dzieł Wyspiańskiego (choćby zbiory Ludwika Solskiego), Wyczół
kowskiego, Podkowińsklego, Michało
wskiego, Malczewskiego! Jakąż masę bezcennych mebli polskich i obcych, makat, i dywanów zabytkowych, cera
miki i szkła rzucono na pastwą po
żarom.
Jak akcja ta była celowa I świado
ma i nie miała nic wspólnego z żad
nymi „koniecznościami wojennymi”, tego dowodem jest los wielu .zabyt
kowych budowli warszawskich nawet tych, które przetrwały powstanie Dla
czego wysadzono Zamek Królewski, który miano zresztą obrócić w perzy
nę już w roku 1940 i w tym celu wier
cono w jego murach otwory na miny, by ostatecznie zamienić go w gruzy po powstaniu’ Dlaczego wysadzono pałac Brllhla i inne budowle tej epoki, nad którymi tak roznływal «ie kńkansśgie lat prżed tym niemiecki historyk sztu
ki? , Dlaczego zniszczono naw et thor- waldsenowskl pomnik' ks. Józefa, któ
ry w nowym odlewie powinien stanać na cokole poszarpanym od wybuchu netardv niemieckiej, by dać świadec
two niewiarygodnej barbarii „Kultur- volku„? Dlaczego zwalono kolumnę Zygmunta, która również chyba obie
ktem „wojskbwo-ważnym” nie była?
A my o tym wszystkim jakbyśmy zapomnieli. A przynajmniei mówi się o tym o wiele rzadziej, niżby należało.
Co ważniejsza jeszcze, mówi sie o tym z beznadzieinvm niemal rozłożeniem rąk. jakby snóstośzenia przynajmniej w części nip hyłv do odrobienia. I nie słyszeliśpw dotychczas, by sie o te straty nasze upominano Nie mieszczą się one chyba w owych 150% odszko
dowań nam orzyznanyeb, bo się mie
J ó z e f (Ligęza
Na co c z e k a O po lszczyzn a
ścić aie mogą. To jest inny rachunek.
I ten rachunek należy Niemcom przed
stawić. A co jak co, ale ten właśnie mogą zapłacić.
Wiadomo przecież, że gdy chodzi o dzieła sztuki, Niemcy nie należą do krajów ubogich. Wiadomo tez, że m a
my z nimi w tej dziedzinie rozrachun
ki starsze jeszcze, że galeria drezdeń
ska została w XVIII wieku zabrana w niemałej części za polskie pienią
dze, że nawet Madonny Raczyńskich, przyznanej w poprzednim traktacie pokojowym, nie zwrócono, że Grunes Gewolbe w Dreźnie pełne jest pamią
tek polskich. O tym wszystkim należy sobie teraz przypomnieć, tym bardziej,' że straty kulturalne Niemiec — poza architekturą — są stosunkowo niezna
czne, gdyż zbiory i' galerie doskonale w ezasie wojny zabezpieczono i nawet ołtarz pergamoński, obiekt olbrzymi, rozebrano na / części i wywieziono do miejscowości minimalnie na bom bar
dowanie narażonych.
Gdy więc zniszczono nam tyle dzieł polskiej wytwórczości kulturalnej n a
leży w Niemczech w zbiorach publicz
nych i prywatnych zabrać to, co po
siadają one polskiego i wrócić to Pol
sce. To byłby, pierwszy rodzaj rew in
dykacji. Po w tóre — do wszystkich dzieł sztuki, do których z tytułu daw
niejszych i ostatnich rozrachunków mamy prawo, należy zgłosić nasze prtensje i uczynić wszystko, by pre
tensje te przez czynniki alianckie zo
stały. uznane. To samo dotyczy biblio
tek, archiwów itd. Wszystko to mieści się w granicach rewindykacji.
Może jednak ważniejszą rzeczą od rew indykącji jest sprawa rekom pen
saty za wyrządzone nam szkody. Nie wzdragajm y się tu myśleć o dziełach kultury w tych kategoriach, w jakich myślał o nich wspomniany kom unikat anglo-amerykański, mianowicie w fun
tach. Wysadzenie Zamku Królewskie
go w Warszawie, nie może być załat
wione w inny sposób niezależnie od tego czy odbudujemy go, czy nie, jak drogą rekompensaty. Niemcy zamku ani Starego M iasta zwrócić nam nie mogą, ale mogą zwrócić nam .ekwi
w alent w dziełach sztuki, których po
siadają dość. Nie mogą nam zwrócić dzieł naszego m alarstwa, spalonych mebli polskich, m akat i kilimów, ale tytułem rekom pensaty mogą nam od
dać dzieła mistrzów włoskich, fla
mandzkich, holenderskich, francuskich, w spaniałe meble, od których pękały ićh „Kunstgewerbemusea”, zbroje i broń, wypełniające ich „Riistungs- kam m ery” itd. Nienaruszalność ich zbiorów i muzeów nie może być pre
m ią niemieckiej barbarii. Za w anda
lizm, stosowany do naszej kultury, muszą zapłacić tym, czym mogą. I zdaje się, nie znajdzie się w świecie nikt, który by nie uznał, że to jest słuszne i sprawiedliwe.
I nie należy sprawy tej zasypiać, bo jeśli nie podniesiemy dość mocno gło
su, jeśli nie będziemy uparcie żądać należnej rekorhpensaty za barbarzyń
sko wyrządzone nam szkody, osiądzie
my z pustymi rękami na ruinach na
szych zabytków, akceptując „zrządze
nie losu”. Trzeba więc jak najśpiesz- niej przeprowadzić dość powolnie to
czącą się rejestrację naszych strat kul
turalnych, zwracając szczególną uw a
gę na zbiory prywatne, gdyż ubytki
’ publiczne łatwiejsze sa do stwierdze
nia i na podstawie tak uzyskanych ze
stawień zażądać zwrotu i rekompen
saty. W czasie okupacji nasi historycy sztuki zajmowali się już tą sprawą, ale cży to że m ateriały scaliły się w czasie powstania, czy też z innych po
wodów, na razie o niej głucho. A tym czasem czas nagli i kto wie, czy gdy wreszcie ockniemy się i zaczniemy
nie będzie .inż za późno.
„Z nieprzezwyciężonym bólem poło
żę mój podpis pod dokumentem, który nam odbiera tak godna, tak cenną i tak nam drogą część naszego narodu Atoli zanim to uezynię. chce oświad
czyć. że jakkolwiek rząd polski szcze
rze pragnie wykonać całkowicie i lo
jalnie powzięte przez się zobowiąza
nia, to nigdy mu sie nie uda przeko
nać narodu polskiego, że sprawiedli
wości stało sie zadość”.
I. J. Paderewski z noty prote
stacyjnej przeciw podziałowi Księstwa Cieszyńskiego dokona
nemu przez Rade Ambasadorów 28.VII. 1920. «■
Odpowiedź naw et najpowierzchow- niejsza na postawione powyżej pytanie przekroczyłaby swą objętością ramy, jakimi tutaj rozporządzam. Pragnę się tutaj zająć tylko jedną dziedziną ży- u a , tj. kulturą. Zwęża się więc pole problemu do pytania: na co czeka Opol- szczyna w dziedzinie kultury?
Oczywiście najbardziej wartościowy
mi byłyby zwierzenia rodowitego syna ziemi opolskiej. Kogoś, kto w zrastał w tamtejszym środowisku. Kogoś, kto przeżywał tę całą gamę tęsknot więzio
nego serca. Kogoś, kto życie swe spę
dzał w narzuconej szkole, kształcony i wtłaczany w obce wzorce kulturalne, stale nadzorowany i obserwowany.
Krótko mówiąc — zwierzenia tego, ko
go próbował strawić obcy etnicznie or
ganizm państwowy.
Pytanie jednak jest natarczywe, pil
ne i nim rodacy znad Odry nań odpo
wiedzą, spróbuję na nie odpowiedzieć.
A to dlatego, że pracujący przy tym dziele na Przyodrzu często nie uświada
m iają sobie należycie potrzeb kultural
nych 'Opolan i przy całej swej woli słu
żenia dobrej sprawie nieraz błądzą.
Rok 1945-ty położył kres odosobnie
niu społecznemu Opolan. Odosobnieniu, które wycisnęło zdecydowane piętno na całym ich życiu duchowym i obok re
lacji narodowych i politycznych istnieje przede wszystkim jako problem psy
chiczny. Tylowiekowe odosobnienie w y
tworzyło swoistą postawę tych ludzi, z której istnienia musimy sobie zdawać sprawę po to, by ich należycie zrozu
mieć i by ułatwić im powrót do nor
malności.
Odosobnienie Śląska od jego większej społecznej całości, tj. Polski, nie było dobrowolne. Indywidualne akty lenne przesądziły go poza i ponad społeczeń
stwem na przeciąg Czterech stuleci a zbrojny napad wojsk Fryca Branden- burczyka odosobnienie to zam ienił' na podbój. W wieku XIV przecięto nici łączności Śląska z Polską, w wieku XVIII wyodrębniono Śląsk od Słowiań
szczyzny.
Gałąź odcięta od pnia więdnie i bez
powrotnie skazana jest na zagładę, chyba że czyjeś litościwe ręce wkopią ją w ziemię i ona w ziemię tę wrośnie.
Śląsk w XVIII wieku przypominał ta ką gałąź odciętą od słowiańskiego pnia, a tragizm jego położenia zwiększało to, iż ręce, które go odcięły, były bezlitos
ne i zmierzały do zerwania ostatnich żył podtrzymujących jego życie, tj.
związku z ziemią. Podświadomie raczej niż rozumem wiedziona dostrzegła gru
pa śląska grożące jej śmiertelne nie
bezpieczeństwo i uczepiła się swej zie
mi z mocą i uporem instynktu odwiecz
nego rolnika. Z czasem ta zasiedziałość stała się w prost składnikiem świato
poglądu Ślązaka, obojętnie czy pędzą
cego życie w trybie rolniczym, górni
czym, czy hutniczym.
Domatorstwo jest pierwszym elemen
tem składowym postawy duchowej lu dzi odosobnionych. Samo w sobie jest obciążeniem wewnętrznym, oporem wielce pożytecznym i cennym w okre
sie w alki o istnienie, ale obecnie w no
wej rzeczywistości ziemi opolskiej traci swą aktualność i nie tylko niepotrzeb
nym jest podtrzymywanie ciągłości tej tradycji a raczej wprost przeciwnie, wskazane jest torowanie drogi tenden
cjom przeciwstawnym. Należy uprzy
tomnić Opolanom, że tak jak oni do Polski, tak i Polska do nich należy i że szeroko są dla nich otw arte jej wrota.
Odosobnienie Śląska przyniosło po
głębienie więzów, łączących człowieka z ziemią, wytworzyło tę znamienną za
siedziałość Ślązaka Dwuwiekowa sa
motność zaznaczyła się ponadto poważ
niejszymi rysami w jego strukturze psychicznej. Brak normalnych styczno
ści ze środowiskiem narodowym od
działa hamująco na pewne strony roz
woju duchowego. Obcość szkoły i ota
czającej a nacierającej nań kultury, przed wpływem której bronił się za
chowawczością, nie mogła rozwinąć po
czucia potrzeby nauki i wiedzy. Wia
domo, że Ślązakowi prawie obca jest dążność do samokształcenia. Ten nie
zawiniony mankam ent zrodziły w arun
ki historyczne, uniemożliwiające rozbu
dzenie i rozwój życia duchowego. Po- .
stępowi po stronie m aterialnej życia tow arzyszka tu właściwie stagnacja twórcza w innych dziedzinach. Śląsk żył wśród najnowszych zdobyczy tech
niki starą tradycyjną kulturą polską.
Inaczej być nie mogło, ale właśnie to, że grupa śląska nie miała warunków do wszechstronnego, rozwoju duchowe
go,. jest jednym z najcięższych n a stępstw podboju. To, co doń płynćło z zewnątrz, przez szkołę, książkę, ga
zetę itd., to wszystko zrodzone było w obcym środowisku kulturalnym i miało dziczonych. To zaś, co docierało znad Wisły czy Warty było przysłowiową kroplą w morzu. Dlatego też grupa ślą
ska rozwiązała swój kulturalny dyle
m at wedle instynktowej zachowawczo
ści: niech będzie, jako bywało dawniej.
Proszę pokazać mi na świecie drugi podobny ośrodek przemysłowy jak Śląsk, którego ludność żyłaby trady
cyjną kulturą ludową. Osobliwość ta jest swoistym pomnikiem zwycięstwa grupy śląskie] nad- kulturą niemiecką w walce o zachowanie swej- odrębno
ści, ale nie może być przez nas uw a
żana za pewnego rodzaju rezerw at kul
turalny. Na Śląsku stworzyć musimy podstawy pod wszechstronny rozwój kultury polskiego- robotnika w oparciu i poszanowaniu dziedzicznej spuścizny.
Na Opolszczyźnie praca ta musi pójść jeszcze głębiej, tu musimy wyzwalać ludzi z pozostałości dwuwiekowego od
osobnienia, dokonać tej orki, jaką przed 25 laty rozpoczęto na Śląsku wojewódz
kim.
Trzeci z kolei rys postawy odosob
nienia ma charakter społeczny. Pomi
jam tu z przyczyn wy łuszczonych na wstępie aspekty o charakterze narodo
wym i państwowym i poprzestanę na zwróceniu uwagi na pewne pochodne, zaznaczające się w życiu codziennym.
Odosobnienie pogłębia nieufność do ob
cych, a często wypacza samo • pojęcie obcości. Pojęcie obcości jest wielce ela- śtyczńe i najlepiej wnióskować o jego rozpiętości przez dopowiedzenie, iż ob- cytn jest każdy', kto nie jeśt swój. Otóż właśnie odosobnienie zacieśniło na Ślą
sku pojęcie swojactwa do tych szczup
lejszych granic, t. zn. objęło tylko od
osobnionych, rodząc paradoksalne we wspólnocie narodowej zjawisko odru
chowego traktow ania współrodaków jeśli nie całkowicie jako obcych, to inaczej jak współziomków. Nieufność wobec drugich, skrytość a sporadycznie naw et wprost obłuda stały się niedo- maganiami zrodzonymi w atmosferze dwuwiekowego odosobnienia. Wprost wydaje się, że możnaby cały rejestr wad ludności śląskiej rozważyć z tego punktu widzenia a wówczas okazałoby się, jak wielkich spustoszeń moralnych dokonał okres pruskiego podboju.
Sumując powyższe, stwierdzić nale
ży, że istotą problemu kulturalnego Opolszczyzny sprowadza się na , płasz
czyznę psychiczną do postawy ducho
wej mieszkańców Nadodrza. Postawa ta zaznacza się wyraźnie całym szere
giem przejawów, z których najcharak- terystyczniejsze są: zasiedziałość, nie
współmierny rozwój osobowości i uster
ki moralności zbiorowej. Wszystko to w sumie daje niedorozwój struktury psychicznej spowodowany wiekowym odosobnieniem, a więc życiem w: w a
runkach nie tylko nienormalnych, ale w ostatnich dwóch stuleciach wprost więziennych.
Sprowadzenie problemu kulturalnego Opolszczyzny do postaci zjawiska psy
chicznego jest ukazaniem podstawowe
go elementu odbudowy kulturalnej.
Uwagi powyższe, z racji swego ogólne
go charakteru, nie wchodzą w odchy
lenia środowiskowe czy indywidualne.
Miasto i wieś miały odmienne w arunki odosobnienia, inny jest przeto i bilans szkód w organizmach psychicznych członków tych środowisk. Wieś i jej ludzie nieporównanie lepiej przetrw ali okres odosobnienia, niż środowiska miejskie.
Skoro założyliśmy odbudowę na pod
stawach psychicznych, należy zwrócić uwagę na fundament, na którym moż
na wesprzeć dzieło odbudowy. Pom ija
jąc w alor zasadniczy, t. zn. etniczną rodzimość żywiołu psychicznego, mamy na Śląsku do czynienia z konstrukcją człowieka pracy. K onstrukcja ta ma swoje braki, ale w zasadniczych swoich zarysach daje wartościowy typ człowie
ka obowiązkowego, zdyscyplinowanego, z poczuciem odpowiedzialności. Tej do
datniej strony wyposażenia psychicz
nego nie tylko nie wolno nam zmarno
wać, ale Właśnie musimy się na nim oprzeć.
Rozwój struktury psychicznej to naj- głębiej pojęta praca kulturalna. Tylko to może dać podstawy przyszłemu- roz
wojowi typu śląskiego • a tym samym uwarunkować pomyślne przeprowadze
nie dzieła odbudowy życia polskiego, na ziemi opolskiej. Dokonamy tego, gdy szkoła polska zdoła rozbudzić i roz
winąć życie duchowe dziecka tam tej
szego, gdy młodzieży i dorosłym zdo
łamy zorganizować w arunki wszech
stronnego rozwoju duchowego. Zadań tych nie rozwiążą doraźne akcje, ale praca wszechstronna, systematyczna 1 długa.
Rok 1945 przyniósł. Opolszczyźnie wolność, od tego też roku rozpoczyna
my pracę nad duchowym wyzwalaniem Opolan, nad otwarciem dla nich dróg do pełni życia w narodbwej wspólno
cie . . . na to czeka Opolszczyzna.'
W it o ld H u le w ic z
W a r s z a w a
Trupie ulice — domów bohaterskie zwłoki Dymią krwią jeszcze ciepłą, która nie zastygnie.
Nad W arszawą gęstnieją strasznej zem sty mroki W głodu, ognia i w ojny obłędnej malignie.
Spalony zamek — w ieże zwalonych kościołów — Trąd pocisków na murach, w ygryzione wrzody.
Stolica gruzów — cmentarz śmiertelnych aniołów!
Parki nie dają cienia, ni W isła ochłody.
Lecz nad zgliszczami, zbrojno, nieodmienną drogą, Co nową hekatombą zrobiła się żyzna,
Książę jedzie na koniu z przestrzeloną nogą I ponad trupy mówi: Honor i Ojczyzna!
M a g U a na s k w e r z e
N ogą można potrącić, tuż obok rynsztoka.
W biednych kwiatów 1 hełmu stalowym rynsztunku Krzywy napis: N ieznany — i z błota powłoka, I słow a twardej chw ały: legł na posterunku.
Jemń to się należy najszczerszy z pacierzy, Co umierając szeptał: W arszawy nie damy!
Grób na skwerze ulicznym, krzyż z okiennej ramy Taka mała mogiłka — a w niej w ielkość leżyl <
(s r. 1939)