• Nie Znaleziono Wyników

Odra : pismo literacko-społeczne: R. 1, 1945, nr 7

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odra : pismo literacko-społeczne: R. 1, 1945, nr 7"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

r t f l

-'.c 0 2 0 6 5 6

Cena 5 zł

p i :3 M O L 1 I T E R A C K O - S P O f -■ E C Z N E

Bok L K atow ice, 20 października 1945 r. N r. 7

Z d z i s ł a w ł ł i e r o w s k i

program dla

S T A N F A K T Y C Z N Y

W ś ró d w ie lu nied om agań , tw o rz ą c e ­ g o się n a ziem ia ch odzysk an ych ż y c ia polskiego,- d zied zin a sp ra w k u ltu ry w y ­ k a zu je ic h b od aj n a jw ię c e j. O p e ru ją c m a te ria łe m z e Śląska O p o ls k ieg o i D oln ego, s tw ie r d z ić trzeb a, że w ty m za k re sie n ie zro b io n o tam dotych czas n ic lu b zrob ion o b a rd zo n ie w ie le . Jeśli są do za n o to w a n ia p e w n e p ró b y osiąg ­ n ię ć w e W r o c ła w iu (o p era ) i w J e le ­ n ie j G ó r z e (tea tr), to p o d ję te on e zo­

s ta ły w ś ro d ow isk ach stosu n kow o lic z ­ n e g o n a p ły w u P o la k ó w p r z y zastoso­

w a n iu m eto d n ie k o n ie cz n ie w ła ś c iw y ch (np. a n g a żo w a n ie n ie m ie c k ic h zesp o­

ł ó w m u zyczn ych ). N ie u czy n io n o n ato­

m ia st n iem a l n ic tam , g d z ie P o ls k a p rz y s zła o b ją ć z ie m ie za m ieszk a łe p rz e z P o la k ó w , g d zie fa la o sa d n ik ó w p rzem iesza ła się z m ie js c o w y m ż y w io ­ łe m p olskim , o cze k u ją c y m p rz e z sześć w ie k ó w w y z w o le n ia .

J e śli w e ź m ie m y p o d u w a g ę ty lk o m iasta, d o rzad k ości n a leżeć b ędą te, w k tó ry c h p o ja w ił się cnóć r a z ja k iś .zesp ó ł a rty sty c zn y z t. zw . gościn n ym w y s tę p e m . T e zesp oły, k tó re u p r a w ia ­ j ą u nas p ra cę o b ja zd o w ą , tra k tu ją ją w y łą c z n ie k o m e rc ja ln ie a m iasto i w ie ś n a za ch od zie cierp i d o tk liw ie n a b ra k p ie n ią d za i n ik t n ie m oże tam m a rzyć o zap łacen iu k ilk u d zie się c iu złotych za b ile t w s tęp u .. T o te ż sło w o p o ls k ie g ło ­ szon e z e stra d y słyszeć tam m ożn a t y l­

k o ' na sak ra m en taln ych akadem iach.

M u z y k i słucha się ty lk o p rz e z ra d io i t o p rz ew a żn ie z C zech lu b z N iem ie c , b o stacje p o lsk ie są za słabe i ź le m o­

du low an e. N a ty m tle ty m ja s k ra w ie j o d b ija ją w y s tę p y n ie m ieck ich zesp ołów a rty sty czn y ch z n ie m ieck im p ro g r a ­ m em , w k tó ry m je d y n ą kon cesją na r z e c z polskości je s t d w u ję zy c zn y afisz.

W id z ia łe m ta k ie a fisze w D uszn i­

k a ch (pow . K ło d z k o ). Z esp ół nosił w ie l­

c e ob iecu jącą n a zw ę „O p tim is te n ” a a fis ze w o ła ły : „ T u k ró lu je h u m o r i ś p ie w ! L u s tig und froh !...” Z d ru giej s tro n y r o z w ija ją c a się d o p iero sieć pla­

c ó w e k p ra cy k u ltu ra ln ej n ie m o że za ­ stąp ić tej pustki "im prezam i a m a to r­

skim i, a tam , g d zie ją zastęp ow ać u si­

łu je, czyn i to w sposób b ąd ź n ieu d o l­

n y b ądź też na j oczy w iś c ie j n ie w y s ta r ­ czający.

D o b rze zo rg a n izo w a n e d om y k u ltu ry czy ś w ietlic e, n a leżą do w ie lk ie j rza d ­ kości, a p e rs p e k ty w y ich n o rm a ln eg o r o z w o ju są zn ikom e, bo p rzed e w s z y s t­

k im b ra k lu dzi do uczciw ej,' solid n ie p o ję te j p ra cy O św iato w o-k u ltu ra ln ej.

P od o b n y stan panu je w d zie d zin ie szk oln ictw a. W n ie k tó ry c h p ow ia ta ch obsadzona je s t za le d w ie jed n a trzecia p rz ew id z ia n y c h e ta tó w n au czycielsk ich a k a n d y d a tów na p ozostałe d w ie tr z e ­ cie brak.- Z ja w ia ją się od czasu do czasu celem „zo rie n to w a n ia się” i n a j­

częściej zn ik a ją szybk o z jak ąś d o r y ­ w c z ą zdobyczą. L ic z n e szkoły, św iecą pu stk am i a ty sią ce d ziec i darem n ie o czek u je nauki. In s p ek to ro w ie są b e z­

s iln i a lu d zie n a rze k a ją i' z troską m y - plą o dzieciach tracących czas b ez szko­

ły . A pęd do ośw ia ty jes t w ie lk i. P o ­ la c y m ie js c o w i pragn ą dać d zieciom ' ja k n a jsz y b c ie j m ożn ość w y ró w n a n ia strat s p ow o d o w a n ych p rzez la ta szk oły n ie m ie ck ie j, osadn ik p olsk i m y ś li ju ż nie ty lk o o. szkole p ow szech n ej dla m ło d eg o pok olen ia na n o w e j ziem i, ale, osiadłsizy w odm ien n ych w aru n ka ch

Uulturalnif

ziem odzyskanych

ku ltu raln ych , d om ag a się dla n ieg o szk ó ł średnich.

O D C Z E G O Z A C Z Ą Ć ?

C ała rob ota k u ltu ra ln a na ziem iach o d zy sk an y ch nosi w y ra ź n e p ię tn o n ie ­ d o ro zw o ju , p ró b sp orad yczn ych i b ez- planiowych. T e rezu lta ty , k tó re za czy ­ n a ją się z a ry so w y w a ć , w sk a zu ją , że zab ran o się do n ie j od g ó ry , zm ie rza ją c do stw o rze n ia p la ę ó w e k k u ltu ra ln y c h d la n ie lic z n e j, n a p ły w o w e j lu d n ości p olsk iej, o p e w n y c h w y żs zy ch za in te­

reso w an ia ch , s k u p ia ją cej się w w ię k ­ szych m iastach. Z a c zy n a m y w ię c tr a ­ d y c y jn ie od tro s k i o te n a p ra w d ę w y ż ­ sze d ziesięć ty s ięc y , g d y ty m cza sem p ra ca k u ltu ra ln a m u si się tu taj b ez k o ło w a n ia i b e z s to p n io w eg o p rzech o­

dzen ia z fo r m w y żs zy ch do n iższych zaczą ć od dołu, p rzed e w s zy s tk im od w si, b o m ia sto je s t d zisia j s p o lo n izo w a ­ n e je s zc ze słab o i p roces za s ila n ia go e le m en tem p olsk im p o tr w a czas d łu ż­

szy.

J e śli ch odzi o k u ltu rę m a teria ln ą i . gospodarczą, z h iie H a ć ''^ lfS im y p rzed e w s zy s tk im d o tego, że b y osadn ik p olsk i n ie r o z tr w o n ił i n ie zm a rn o w a ł je j zd o ­ b yc zy , b y je sobie n a le ż y c ie p rz y s w o ił i z ż y ł się z nim i. W a żn e je s t p rz y tym , b y p r z y b y ły P o la k n ie p r z y ją ł za w ła ­ sne n iem ie ck ich zew n ętrzn y ch cech te j k u ltu ry. P rz e c iw n ie , m u sim y po­

d ją ć d ążen ie do nadan ia k u ltu rze m a­

te ria ln e j ty c h zie m ze w n ętrzn y c h cech p olsk ich w stroju , ob yczaju , u rząd ze­

n iu dom u i tr y b ie życia. T am , g d zie m ie js c o w y ż y w io ł p o lsk i elem en ty te czę ścio w o zatracił, m u sim y zm ierza ć do ich resty tu o w an ia. Polsk ość tu u - trw a lo n a m usi b y polskością ' i z ducha i z fo rm y .

P o la c y śląscy w in n i m ieć tu taj za ­ p e w n io n e n a leżn e stan ow isk o ju ż ch oćby z ty tu łu s iln eg o zw ią za n ia z ziem ią. P ro c es zrastan ia się p rzesie­

d le ń c ó w i o s ad n ikó w z n o w y m te ren em r o zło ż y siię na pok olen ia; a w tych, k tó r z y p rz y s z li na te z ie m ie obecnie, tk w ić b ędą d łu go n iero zła d o w a n e k o m ­ p lek sy tęsknot, o s ła b ia ją c e siły i h a ­ m u ją ce aktyw ność. R e p o lo n iza c ja p rzy p om ocy osad n ictw a je s t ty lk o rep o lo n i- za cją ze w n ętrzn ą, m echaniczną. R e p o - lo n iz a c ję rze czy w istą , sięga ją cą w głąb osią g n ie m y p rzez za k ty w iz o w a n ie P o la ­ k ó w m ie js c o w y c h i p rz ez w ła ś c iw e p o ­ k ie ro w a n ie ich " ro z w o je m k u ltu raln ym . O n i są solą te j z ie m i i m uszą n ią p o ­ zostać.

Z R Ę B Y IS T N IE J Ą

J a k k o lw ie k w zak resie k u ltu ry du­

ch o w e j w s zy stk o je s t tu do zro b ien ia od p od staw , zręby, na k tó ry ch k u ltu rę tę b ę d z iem y osadzać is tn ie ją i p rzed p o d jęciem d zieła trzeba je w y ra ź n ie u stalić i określić.

L u d p o ls k i ty ch ziem w y żs zy ch fo r m k u ltu ry n ie w y tw o r z y ł. K u ltu r a je g o je s t ty p o w ą k u ltu rą lu dow ą, p o z­

b a w io n ą lic zn ie js ze j i ż y w o tn e j w.ar- sfcwy p rzo d u ją c ej. In te lig e n c ja o d r y ­ w a ją ca s ię od pnia tej k u ltu ry u leg a ­ ła szybk o g erm a n iza cji, tra cą c o p a r­

cie w zasad n iczym elem e n cie p o lsk o ­ ści na Śląsku — w 't r a d y c ji, w y ra ż a ­ ją c e j się p rz y w ią za n ie m do m ow y , w ia r y i o b y cza ju . P o z b a w ie n i w ła ­ snych p rz e w o d n ik ó w i o d g ro d zen i od o ż y w c zy c h w p ły w ó w k u ltu raln ych w ła sn eg o narodu osiągn ęli P o la c y śląscy m im o to w gran icach sw ych tr a d y c y jn y c h fo r m k u ltu ra ln y ch w y ­

soki p o zio m o ś w ia ty i r o z w o ju ducho­

w e g o , .n acech o w an eg o jed n a k s w o iste­

g o typ u sepa ratyzm em , k tó ry , n ie b ę ­ dąc e lem e n tem tw ó r c z y m ,1 stał się je d ­ nak c zy n n ik iem d a ją c y m siłę p rz e ­ tr w a n ia w polskości. Z tych p rz y c z y n teg o fu n d am en tu tr a d y c ji n ie w o ln o n a m dzisiaj rozsad zać i niszczyć, le c z p rz e c iw n ie z n ie g o w ła śn ie m ożem y d o p ie ro w y p ro w a d z a ć n o w e fo r m y k u ltu ry , k tó r e m a ją b y ć tu ta j za szcze ­ pione.

O p ie ra ją c się na te j tr a d y c ji, m u ­ sim y d o trzeć do tego lu du p o p rze z je j zasadn icze elem en ty , p o p rze z s ło w o polskie, p o ls k i o b y c za j i ob rzęd, p o ­ p rz e z w ia r ę i fo r m y k u ltu r e lig ijn e ­ go. M o w a p olsk a p rz ec h o w y w a n a tu p rz e ż w ie k i w k s zta łcie ż y w y m i p ię k ­ nym , zep ch n ięta do r o li ję z y k a c o ­ dzienn ości p o g a rd za n eg o i ośm iesza­

n e g o (te rm in „w a ss erp o ln isc h “ m a w ie k o w ą przeszłość), w dru ku u tr w a ­ lan a p rz e w a ż n ie ty lk o d la r e lig ijn y c h i u ty lita rn y c h c e ló w — te ra z m usi w y ­ stąpić w p e łn y m blasku A d otrzeć do

„ A j u , , , At-tttn*.- ?-f

m ie. O b y c za j i o b r z ę d polski m usi b yć r o z w in ię ty i p o d trzy m a n y tam , g dzie p rz etrw a ł, w sk rzeszo n y tam , g d zie z a ­ c z ą ł'z a n ik a ć , z w ią za n y siln ie z ży ciem p ry w a tn y m i społecznym . K o śció ł, k tó r y ja k o in sty tu cja b y ł d otych czas lo g ik ą paradoksu c zy n n ik iem g e rm a ­ n iza cji, w in ie n się stać w s p ó łtw ó rc ą nowych f o r m życia p olskiego, o p a r­

tych o r o z w ó j p o d s ta w o w y ch cech p sych ik i p o ls k iej, za c h o w a n yc h tu p ie cz o ło w ic ie i w ie rn ie .

M E T O D Y D Z I A Ł A N I A

Z acząć trze b a od gruntu, t. zn. od szk ęły i kościoła. W sieci szkół, k tó ra tu p o w sta n ie n ie m oże b y ć n a jm n ie j­

szej lu k i zw łaszcza je ś li ch odzi o szk ol n ic tw o pow szechn e, k tó re re p re ze n to ­ w a n e b ęd zie g łó w n ie p rz e z szk oły w y ż szego stopnia. O tym , ja k szkoła p o l­

ska p o w in n a tu w y g lą d a ć ty m b a r­

d zie j m ó w ić n ie trzeb a. W szy s tk ie ak tu a ln e b o lą czk i szk o ln ictw a p olsk ie go na ty c h ziem ia ch p o tęg u ją się i m nożą a środki za ra d cze m uszą się na n ie zn a le źć , i to p rzed e w s zy s tk im d r o ­ gą lik w id a c ji poczyn ań p re stiżo w y ch , na k tó r e i tu taj ch o ru jem y z d a w n y m za m iłow a n iem . K o ś c ió ł m usi zostać spolszczony, i to b ez n a jm n iejszej z w ło

/ V

V j

Perspektywa Odry

O ś ro d k i lite ra c k ie w P o ls c e d z is ie j­

szej — czy to będ zie K ra k ó w , czy Ł ó d ź

— w yzn a ją o so b liw y separatyzm , p o ­ le ga ją cy na u p a rty m w yżyw a n iu się w k rę g u w łasnych zn an ych osobowości oraz na n ie p rze k ra cza n tu w łasnych o p ło tk ó w . T y m w iększą n a leży zaitem , z w ró c ić u w agę na p ie rw s zy ^zorg a n izo­

w any p rzy ja zd pisa rzy p o ls k ich n a Śląsk, ja k i m a m ie js c e w ty ch d niach.

W r. 1940 duża g ru p a p is a rzy n ie ­ m ie c k ic h objeżd żała Śląsk, d a ją c w w ie lu m ie js co w o ś cia ch w ie czo ry a u to r­

skie, p rz y jm o w a n a e n tu z ja sty czn ie p rz e z p a rtię i w ładze m ie js co w e. T a m ­ ta g ru p a po d o b n a była do g ru p y k u ­ gla rzy , o b jeżd ża ją cy ch te re n y o b ce a le goścjn n e. D ziś p rz y ja d ą na Ś ląsk p i­

sarze p o ls cy i n aw et lu d zie n ie u zn a ją cy pa tosu s tw ie rd z ić muszą, że k ry ją się w ty m fa k c ie rz eczy g łę b o k ie i w z ru ­ szające. P rz y je ż d ż a ją na zie m ię , z k tó ­ rą słow o p o ls k ie łączy daw na zażyłość.

Za ży łość i koleżeń stw o, n a gro m a d zo n e w d łu g im b o ju , w u p a rty m p rz e b ija - m u się p rz e z n u rty o b ce j, n ie n a w is tn e j

h is to rii.

U w ażam y, że p o b y t każdego poszcze­

g ó ln e g o pisarza p o ls k ie g o na naszych zie m ia ch za ch od n ich , ch o ćb y trw a ł t y l­

ko kilk a n a ście god zjn, je s t w ażny i p o -

oczym a artysty. C zło w ie k t e j z ie m i p ra g n ie , by go zobaczyły ź re n ic e ty ch , k tó rz y w a lk ę u c z y n ili n a czeln ą zasadą sw ej tw órczo ś ci. W a lk ę o każdą n a j­

m n ie js zą w a rtoś ć narodow ą.

T u w a rto ś ci n a rod ow e g ro m a d zo n e b y ły p rz e z d łu gie w ie k i, u k ry w a n e m ię ­ dzy p o ż ó łk ły m i k a rtk a m i k a n cjo n a łów ,

w serca ch i w oczach, d o p ó k i w n ic h tc h u ż y w o tn e g o starczyło.

T u z ie m ia je s t szeroka, w ie lk a ł w spaniała, nareszcie o czo m p o ls k im o t ­ w arta. Pisa rz, stąpający p o t e j z ie m i, m a obow ią zek za trz y m a n ia j e j w e st­

ch n ie ń i p rzekazania ic h ty m w szystkim , k tó rz y j e j n ie u jr z e li jeszcze w z g lę d n ie też u jr z e li ją oczym a sza b row n ik ów , ku pczą cych w o ja żeró w , p o n u ry c h u rz ę

d nik ów lu b m ilic ja n tó w .

W ita m y każdego pisa rza p o ls k ie g o na t ej ; z ie m i ja k o naszego tw a rd e g o to w a ­ rzysza, k tó ry u m ie n a m p o d a ć rę k ę , p o tr a fi w y rz e c , się łatw ego k a la m b u ru dla tru d n ie js z e g o patosu. K to ś nazw ał nasz p o w ró t nad O d rę im p ro w iz a c ją narodow ą, n ie ch że n ią będ zie ró w n ie ż w sensie tw ó rc zy m , a rty s ty czny m , n ie c h fa k t te n z ro d z i dzieła, k tó re ró w n ie m o cn o u tw ierd zą nas tu t a j ja k p ra ca o p o ls k ie g o chłopa i w o ły ń s k ie go p rz e ­ siedleńca.

O d ra p o d W ro cła w ie m

(2)

Z *

ODRA N r 7

ki, d y k to w a n e j c zy sto k o ście ln y m i w zg lę d a m i. D ok o n ać teg o m uszą w ł a ­ d ze k o śc ieln e d ro g ą p rzen iesie n ia o d ­ p o w ie d n ie j lic z b y k sięż y z g łę b i k ra ­ ju na z ie m ie o d zy sk a n e i usunięcia de*

tych cB M d w ych k s ię ż y n ie m ie ck ic h Od w p ły w u n a p a r a fia n p olskich , z a d a ­ n iem p olsk ich k s ię ż y b ę d z ie spolszcze­

n ie fo r m k u ltu r e lig ijn e g o , o czy s zc ze ­ n ie i c h * n ie m ie ck ie j osch łości i b e z ­ duszności, w p r o w a d z e n ie p olsk ich z w y c z a jó w k o ście ln y ch , k tó r e t u t e j­

s zy m k a to lik o m b y n a jm n ie j n ie są obce. H e. S zk o ły i k ościoła w s zy s tk ie ty p o w o n ie m ie c k ie p ie rw ia s tk i m uszą b y ć g ru n to w n ie w yefem itnow an e.

P o n ie w a ż p r z e d e w s zy s tk im ch o dzi o m asy lu d o w e, za sa d n iczym p ostu la ­ tem ’ je s t z o rg a n iz o w a n ie g ę s te j s ie c i w z o r o w y c h i W ysok o p osta w io n y c h d o­

m ó w k u ltu r y i św ie tlic, na c ze le k t ó ­ r y c h stan ąć m u szą p ra c o w n ic y o ś w ia ­ to w o - k u ltu ra ln i z p r a w d z iw e g o zd a ­ rzenia, o d p o w ie d n io d o zadań sw y ch p rz y g o to w a n i, m a ją c y w ła ś c iw e p o ję ­ cie o teren ie, na k tó r y m p ra ca zo sta ­ n ie Im p o w ie rzo n a . N a ty m od cin ku zaczą ć trze b a o d p rz y g o to w a n ia k a d r ty ch p ra co w n ik ó w . Ł ą c z n ie z ty m i p la c ó w k a m i w in n a się r o z w in ą ć gęsta Sieć b ib lio te k i c z y te lń o c h a ra k te rze lu d o w y m . R z e c z prosta, źe n ie m ożn a ich z a o p a trzy ć W, w y d a w n ic tw a d ro gą z b ió rk i, g d y ż n ie w ie le m a m y do z b ie ­ ran ia" a t a ' m etod a d a je za w sz e m a te ­ r ia ł p rz y p a d k o w y i m a ło p oży tec zn y . D la zie m zach odnich p o w in n y w ła ś c i­

w i* p ow sta ć sp ecja ln e in sty tu c je w y ­ d aw n icze, k tó r e p o d ję ły b y aystem aty- czn e w y d a w n ic tw o n a jb a rd zie j p o ­ trzeb n ych książek ze w szy etk ich d zie ­ dzin,. w y d a w n ic tw o pism 1 k a le n d a rzy lu d o w y c h a n a w e t książek d e n abo­

żeństw a, T a k ie ' in s ty tu c je w y d a w n i­

cze m o g ły b y s ię ro zm ieścić szerok im pasem o d w y b rz e ż a aż p o Śląsk, sko­

o rd y n o w a ć a k c ję i p o p ro w a d zić ją od razu na w ie lk ą skalę.

T e a tr ; k in o, im p re zy a rty styczn e to dzied zin a osobn ych zadań, T u g łó w n y c ię ż a r o b o w ią zk u spocząć m usi na p a ń s tw ie a M in is te rstw o ’ K u ltu r y 1 S ztu k i m a w d zię c zn e p o le do d zia ła ­ nia. N a jp iln ie js z y m p ostu latem są sta ­ łe, d o b rze zo rg a n iz o w a n e i u tr z y m y ­ w a n e ze skarbu pań stw a n ie w ie lk ie e k ip y o b ja z d o w e , zło żo n e z dob rych m u zy k ó w i a k to ró w , k tó re m o g ły b y n i k a żd e j, n a jm n iejs ze j n a w e t scen ie dać n ies k o m p lik o w a n y p ro g ra m m u ­ zy czn y 1 słow n y. Ilu a k to ró w i m u z y ­ k ó w błąka się d zisia j po k ra ju o d m łe - sta do m iasta W poszu k iw a n iu z a r o b ­ k u 1 p u b liczn ości? W szy s cy o n i ■ w in n i b y ć a o d p o w ied n io o p ra co w a n y m p ro ­ gram om s k iero w a n i na zie m ie zach od ­ ni*. W d a lszy m d o p ie ro e ta p ie m y ­ śleć trze b a o s tw o rzen iu stałych te a t­

r ó w w w ię k s zy c h m iastach, n a d a ją c im zaaadnicao c h a ra k te r scen o b ja z d o ­ w ych . Z resztą te a tr 1 k in o ze w zg lęd u na s w ó j rep e rtu a r sta n ow ią dla nas jes zcze p ro b lem o g ó ln y na dłuższy ok res czasu. T y p te a tru p o trzeb n eg o

ną zach od zie jeszcze się n ie w y t w o ­

rzył. _ I ■

1 Jest jeszcze sp ra w a je d n a ; radio.

R o li jego za p o zn a w a ć n ie m ożem y. N a ziem iach od zysk an ych p ow in n y atanąć p ie rw s ze, przewidziane n a n a jb liż sz y okres do budoW y s ta cje o o d p o w ied ­ n ie j m ocy. R ó w n o cześn ie r ó w n ie p iln ą kon ieczn ością ‘ je s t z r a d io fo n izo w a n ie t y c h ‘ o k r ę g ó w p rz y p om ocy o d b io rn i­

k ó w jed n oza k resp w ych lub g ło śn ik ó w dom ow ych ; N ie t y it b ze W zględu na taniość, le c z n iestety i z t e g o pow odu, ż e 1 N iem c y d yspon u ją w sp a n ia łe ro z ­ b udow aną rad iofon ią, s to ją cą na zn a ­ cznie w y ższy m poziom ie ód naszej.

M usim y w ten sposób zapobiec oddzia­

ły w a n iu tej ra d io fo n ii' rtą z ie m ie ś w ie ­ żo przyłączone.

SHPRAWA Z A S A D N IC Z A O to i c a ły dłu gi r e je s tr p otrzeb , p o ­ stu latów , nakazów , k tó re stają p rzed nam i, g d y ch cem y fo r m u ło w a ć plan k u ltu ra ln y ' d la ziem odzysk anych. U - ją łe m je ro zm yś ln ie w taką form ę, g d y ż w te n sposób m oże s zy b c ie j p o ­ budzą on e do k o n k retn eg o i p ra k ty ­ cznego m yślenia. A l e ’ tó W szystko, co zostało p o w y ż e j p ow ied zia ń e, n ie w y ­ c ze rp u je jeszcze zagadnienia, Jako spraw a zasadnicza p c w e ta je p rzed n a ­ m i p ro b lem szybkiego W ykształcenia ro d zim ej in te lig e n c ji Śląskiej O s ze ro ­ k im w a ch la rzu tw ó rc zy c h m ożliw o ści, Po w o jn ie c ie rp im y na b ra k in te lig e n ­ cji w o g ó le a Śląsk m a j e j sp ec ja ln ie m ało. A ju ż szc ze g ó ln ie n ie w ie lu m a ­

m y lu d zi p ow o ła n y ch d o , budow ania P o ls k i na zach odzie. Dlastego. m usim y sięgn ąć do r e z e r w lu d zk ich zachodu* i z n ich StiWOrzyć k a d ry pion ierskie.

P ro g r a m k ształcen ia in te lig e n c ji z ziem zach odnich n a leży u stalić ja k n a j­

szy b c iej i p rzystąpić p la n o w o do je g o rea liza c ji. N a początek m usi tu być zastosow an y" Skrócony system' n a u c za ­ nia, bo p o trze b y są palące 1 m uszą być doraźn ie zaspokojone, ; R otyzeb ń i n a u c zy ciele i księża, r o lń ię y ,i ‘fa c h o w ­ cy do fa b ry k i z a k ła d ó w p rz e m y s ło ­ w ych , h a n d lo w c y i um ędjiicy. ądmtni?\

stracyjn i, p ra co w n ic y . k u ltu r a ln o -:

o ś w ia to w i i w y k w a lifik o w a n e gospo­

d y n ie w ie js k ie . T y m p ro gram em kształ­

cenia m u s i b y ć o b ję ty r-Ównięż polski;

elem en t osadn iczy ja k o pochodzący, w p rz ew a żn e j części z ziem ku ltu raln ie zan iedb an ych i s ie ją c y na zach od zie p rzed zu pełn ie n o w y m i • zadaniam i. A w a rto p rzy ty m pom yśleć, b y kształce­

n ie to sk on cen trow ać w g łęb i kraju, w ty p o w o p olskich środowiskSehy ł b y w- ten sposób n iw elo w a ć r ó ż ftio e '’ polHię-' d zy ty p em P o la k a ze ŚłąsBSP a■■■•typefti;

z inn ych ziem i by w p ły w kultury, poi*/

sklej b y ł w ok resie kształdehia m oc-:

n ie js zy i b a rd ziej beapośredńf. . W ten sposób o g ó ln ie itfty n o w a n y pro gra m k u ltu raln y dla ziotń odzysk a­

nych sta w ia p rzed nam i ZadAnia i w y ­ m aga n ia olb rzy m ie, n a k ła d a *tru d Obli­

czon y na lata. T y m w ię c e j p od jęcie te j p ra cy je s t p iln e i naglące.

W a c ł a w Hantnam

Cuitfce po ras

J a k że ż w y g lą d a te n n asz B u d ziszyn ! Ju ż w P o zn a n iu osacza ły m n ie z łe w ie ­ ści, źe n asze „ h ło w n e m le§ to “ u le g ło p o w a żn y m zn iszćzen iom . N ie sp od zie­

w a łe m się jódn ak, że m o że b y ć w ty m łu ży c k im B u d ziszyn ie a ż la k ponuro.

P r z e d w y p a lo n y m d w o r c e m duża g ru -

p rz es ta ło ju ż b y ć groźn e. Są tu i c zo ł­

g i z o rłe m b ia ły m , n a zw a n e p olsk im i im ion a m i, ja k np, W ła d y s ła w . "Na t o ­ ra ch d łu g ie sm u gi w a g o n ó w , na w a g o ­ nach ‘fu rk o cą zie lo n e w ie c h c ie , sze lesz­

czą Obrazy i tran sp aren ty.

N a , u lic y p o d łu gim zn ó w czasie w i ­ d zę liu ż y ć z a n k f w n ie ś m ierte ln y c h n a ­ ro d o w y c h strojach .

Z a p y tu ję je p y ta n ig m i, d o b y w a ih

* s ie b ie d ź w ię k ó w m o w y o jc zy s te j szybko, n e r w o w o , spontaniczn ie.

— C eta, h d z ie je d źe cie ? A w o t czoho m aće ta jk e j w u p ła k a n ej w o cz i?

Ł z y w oczach s ta ją się w ię k s ze, s ły ­ szę je d n ą z ty c h tr a g ic z n y ch o p o w ie ­ ści o sw oich , o dom u rod zin n ym , k tó ­ ry c h n a Ł u ży c a c h je s t pełno.

I d ę u licą , g d z ie d a w n ie j stał gm ach starostw a . T a k , stoi jeszcze. N a p is y r o ­ s y js k ie 1 n ie m ie ck ie —• łu ży c k ie g o n ie rria. C ó ż do k a d u k a! S taro sta je s t Ł u ­ życzan in , a n ic na to n ie w sk azu je.

M u szę sob ie gło śn o p ow ta rza ć, że N ie m c y p r z e g r a li w o jn ę , b o u w ie r z y ć W to trudno, b o chodzą p yszn i po u li­

cach .p o ro zle p ia li s w e a fis z e i tran s­

p a re n ty p o lity c z n e p o m u ra ch i p ło ­ tach. „ M o r g e n fr iih um 6 U h r a lles m it H a n d w a g e n und R e ck e n a u f dem K ó r n m a r k t " — ta k w z y w a ją w s z y s t­

k ic h do p o m o c y ż n iw n e j. „D a s ist H it - le rs W e r k " — ta k o d ż e g n y w u ją się od od p o w ied zia ln o ści za w o jn ę i łz y ty lu na ro dó w , n ie w y łą c z a ją c Ł u ży cza n . N a d rz w ia c h b a rd zo b ied n ego lo k a lu D o ­ m o w in y w id z ę p ie r w s z e n a pisy łu ż y c ­ k ie ? D om ow in a, an tifa szistiski z w ja z k łh żis k ich S e r b ó w i d a le j: K r a jn y rada (starosta), w o td ź ie l B u rs tw o (od d ział ro ln iczy ). S p o d ziew a łem się, że ta n a­

cze ln e o rg a n iza cja Ł u ży c za n inn ą z n a j­

d zie s iedzib ę, w sp a n ia lszą i b a rd ziej od p o w ia d a ją cą je j ro zm ia ro m i Znacze­

niu, /p rzecież to n a ro d y słow ia ń sk ie m ięd zy in n ym i w y g r a ły w o jn ę . Dom Serbski/ w sp a n ia ły bu dyn ek zb u d ow a -

^ ze skła dek całego społeczeń stw a łu ­ ż y c k ie g o p rz ed p ie rw s zą jeszcze w o jn ą św ia to w ą , sp alon y został o b ecn ie p rzez ą s -m a n ó w .

f* U c iek a m z te j a tm o s fery złam anych sk rzy d e ł, za w ied zio n y c h nadziei. W iem . że n ie m oże p ójść na m arn e ogrom ne, w ię k s ze od s ła w y w o je n n e j ciche bo h a te rstw o łu ży ck ich b u d zicieli, d zia ła ­

czy i męczenników teraz, gdy ubabrany w krwi słowiańskiej Niemiec na obu rzekomo leży łopatkach,

O d ch od zę s t ą d . i b łą d zę po m ieście, w y p a lo n y m , zb u rzon ym i n ie s p o k o j­

n ym . O g lą d a m ru in y D om u S e rb sk ie ­ go. Jeszcze b ły szczy z ło ty łu ży c k i n ą- p l»„ o b liz g n y . p r ^ z „csąrp y, ę%w>.ęsisty:

płom ień...,.Boł1 u J-jęzgśpi, S erb o m k w u - .ż ltk y ", B tu jtu ję " się, s m u tn y , p rz ę c fip - dzień łu ży ck i. Dość ruin, dość osm a­

lo n yc h p o s ą g ó w i kam ien ic. W ra ca m do ż y w y c h ludzi.

Z n a m ich w s zy s tk ich sp rzed w o jn y . K t o s nioh został? K t o z nich pom aga d ź w ig a ć w ie lk o ś ć ’ narodu, tłam szon ego i duszon ego la t tysiąc p rz e z g a n g ste­

r ó w d zie jo w y c h ?

Ż y ją i p o ś w ię c a ją całą sw ą siłę na­

ro d o w i: d r Jan C yż, ob ecn y starosta bu dziszyński, p ie rw s z y po tysiącu la t zn o w u słow ia ń sk i starosta teg o sło­

w ia ń s k ie g o grodu. 2 on a jego , córka zm a rłe g o w c z a s w o jn y M a rk a S m o- le rja , ze s łyn n ej ro d zin y p a trio tó w i „b u d z ic ie li", za słu żon ego w y d a w c y i d o r. 1937 red a k to ra n a czeln ego Je­

d y n e j łu ż y c k ie j g a ze ty cod zien n o]

„S e rb sk ic h N o w in ". P a w e ł N e d o — rad ca szk oln y w B u d ziszyn ie, w je d n lk

„D o m o w in y ". Z a ró w n o C yż, ja k 1 N ed o m a ło m a ją czasu. N ed o op o w ia d a m i sw ą h isto rię w o jen n ą , c zy ta ją c r ó w n o ­ cześn ie stos p is m , u rzęd ow ych , S ied zia ł w p od b erliń sk im , w ięzien iu , czek a ją c na w y k o n a n ie w y ro k u , b y ł b o w iem skazan y n a śm ierć. T a m w ła ś n ie w i ­ ch er o fe n s y w y s o w ie c k ie j w y w a lił w r o ­ ta w ięzien n e, z w r a c a ją c n a ro d o w i łu ­ ży ck iem u je d n e g o z n a jd z ie ln ie jsz y c h je g o syn ów .

G łó d jest na Ł u życach . N ie je d n o k ro t­

n ie N ie m c y w ię c e j są od nas syci, g ło d ­ n i są nasi p rz y w ó d c y , a le m im o to w a l­

czą. Z n iezn ajom ością s p ra w łu życkich u soju szn ików , z n ie m ie ck im s zo w in iz­

m em spod zn aku BUndu D eutscher Osten, k tó r y co fn ą ł Się z nad O d ry i N y s y tu taj na Ł u ży c e , gro m a d zą c tu ­ ta j całą n ien a w iść p rz e c iw S ło w ia ń - stwu.

D o w ia d u ję się, że ż y je M a rcin N o ­ w a k , w ie lk i h a iz m a lś r z i doskon ały pisarz, tłu m acz z. lite r a tu r y p o ls k ie j na ję z y k łu życki. Ż y je M in a W itk o jc , p o e t­

k a p ro ro cza i d zia ła czk a n a rodow a u parta i k on sek w en tn a, w ie lk a p rz ed ­ sta w ic ie lk a D oln ych Ł u ży c, k tóra k o ń ­ ca w o jn y d oczek a ła się w ob o zie k o n ­ cen tra cyjn ym . Ż y je rów n ież, le c z o ś le ­ p ły Już p ra w ie, sta ry 1 zn an y w całym św ie c le s ło w ia ń s k im B ja rn a t K ra w c , w ię lk i k o m p o zy to r i. p ed a go g m u zycz­

ny. P rz e p a d ło w ie le je g o rękopisów , ale zo sta je w s p o m n ien ie w ie lk ie g o d zieła

d la narodu. Przetrwał ró w n ie ż serd ecz­

n y je g o p r z y ja c ie l i w sp ó łp ra co w n ik M ic h a ł N a w k a , którego ju ż w roku 1936 w y s ie d lo n o z Ł u ż y c do K a m ie n i­

cy, b y ju ż n ie mógł w y c h o w y w a ć d zie ­ ci łu ży ck ic h w duchu b u n tow n iczeg o patriotyzm u .

* 0

y r..:H ?!£<?.

Nb w ie lu d em aU i iiójkulO ftew e, (n ią - btoSko-aaerwoiKS-ftłałe) m a łep k i z n a p i­

sem : w tom to d o m ie ż y ją S ło w ia n ie, S e r b o w ie łu życcy, p ro sim y ich n ie n a ­ ruszać. I ta k że ob o k n ie m ie ck ie g o : b e- w o h n t — łu ży c k ie : w o b y d len e . W k o ­ śc iele t. zw , serbsk im w B u d ziszyn ie zn ó w o d p r a w ia ją się n abożeń stw a z k a ­ zan iem i ś p iew em łu życkim . O b ok na u lic y , w c ią ż je szcze o zn a jm ia a fis z 0 m a ją c y m się od b yć w * te a trze m ie j­

sk im k on cercie śp iew u łu ży c k ie g o i r o ­ s y js k ie g o (o d b y ł się W p o ło w ie s ie rp ­ nia, zeszło s ię d w a ty sią ce ludzi, b a ­ w ili się p otem w s z y s c y . u łu ży ck ieg o starosty).

P e łn o się tu w łó c zy n iem ieck ich u cie­

k in ie r ó w ze Śląska i z C zech. Ł u ż y c z a ­ n ie k a rm ią Ich 1 d ziec io m Ich n ie sk ą­

pią m leka. Is tn ie je jed n a k obaw a, że ten żeb ra czy i n ie n a w id zą c y S łp w ia ń - stw a tłum osadzony zo stan ie na r o z ­ p a rcelo w a n y c h m a ją tk a ch n iem ieck ich , w ła ś n ie tu na Ł u ży c a c h . T a n o w a fa la k o lo n iza c ji n ie m ie c k ie j Ł u ży c, d ok on a­

n ej p od o k iem b ra ci S ło w ia n , p r z y c z y ­ n ić b y się m o g ła d o • c a łk o w ite g o ju ż w y n a ro d o w ie n ia Ł u ży c . a -;

O to K u ló w , m alu tkie, sku lon e m ia ­ steczko, n a jd a lej na półn oc w y su n ięta łu życk a p a r a fia k ato lick a. B y ł tu k ie ­ dyś d zie ln y Ł u ży cza n in ks. K r a l. P o je g o śm ie rci p rz y s ze d ł tu n iem ieck i proboszcz. N a u czy ł się z b ie g ie m la t troch ę p o łużycku , ab y m óc tu zostać, bo p a ra fia b y ła ład n a i- -zasobna. W o ­ k oło K u lo w a szum i po dziś d zień sam a m o w a łużycka, n ie m asa tu* N ie m c ó w w ie lu . A le burm istrzem '; K u lo w a jest n ie ja k i B lach ow sk i, r o zp o lity k o w a n y N iem iec, id ący ręk a w r ę k ę z s zo w in i­

styczn ym księdzem ; Jest tu ta k że d zia ­ ła cz łu ży ck i, o b y w a te l * Paszka, p rz e d ­ s ta w ic ie l D om ow in y . P a szk a s tw o rzy ł ju ż ch ór łu ży ck i i o rg a n izu je -D p m o w i- nę. N ie podoba -się to B lach ow sk iem u . Z je g o p rz y c zy n y zaa reszto w an o n ie ­ d a w n o Paszkę, a le zw o ln io n o g o , n a szezęście rych ło ;* z jego* te ż p rz y c zy n y w s zy stk o co łu ży c k ie . b y w a gn ęb ion e 1 niszczone. T a k ic h ;B la eh ow sk ich w ie lu je s t na Łu życach .

W m iły m g ro b ie ro d zin y ła tw ie j z a ­ pom ina ślę 6 troskach; M a łe łu ży ck ie dzieci m ó w ią tu ta k sam o p ię k n ie po łużycku, ja k starzy d zia ła ć ze n arodow i.

C o w ie c z ó r t k w ią na Ł u ży ó a ch lu d zie p rz y od b iorn ik a ch ra d io w y c h , nasłu­

ch u ją c z całego św ia ta w ie ś c i. 0 ich V>- sie, L o n d y n w c ią ż jeszcze n|e. zna Ł u ­ życzan, a, M o s k w ą m iesza I c f i / ż S e r ­ b a m i p ołu d n io w ym i.. N atom iast P ra ga co środę n a da je au d y cje dl% Łu życzan . P ró ż n y to jed n a k trud. ’ Co?, środę bo­

w ie m n ie m a po w siach t m iasteczkach łu ży ck ich prądu elek try czn eg o . ,Qto szc zy t' p e r fid ii i bezczelności to iem fe c - JłSRJ f f r 'M i t o w i O d d a jm y na ty m 'm ie js c u .S praw iedli­

w o ść k a żd e j ż y c z liw o ś c i,', k tó r a ‘ nas spotkała, w s z e lk ie j pom ocy, ja k ie j nam u d zielon o chętnie. W C ze ch o s ło w a c ji w y d ru k o w a n o m em oran da w - ję zy k a ch ros yjs k im , an gielsk im , czeskim T u p o w s ta ły w tych m ie s ią c a c h : p ie rw s ze m a p y łu życkie, za o p a trzon e, w o b ja ś ­ n ien ia k ilk u ję zy k o w e , tu d ru k u je się fo rm u la rz e u rzęd ow e, k s ią ż k i do n abo­

żeń stw a, śp iew n ik — i tu o’d 'lis top a d a d ru k o w a n y b ę d zie dzien n ik łu życki

P on ad 500 d ziec i łu życkich - sp ęd ziło . m iesiąc na kolo n iach w C ze ch o s ło w a ­ cji. W P ra d z e o d b yw ają- s ię u sta w icz­

ne m a n ife s ta c je za w o ln ość iŁUżyc/.

W P o lsc e za in te reso w a n ie *dla sp raw łu ży ck ich jes t słabsze. S ą sia d u jem y t e ­ r a z z Polsk ą, m a m y w s p ó ln e tr o s k i -je-, ś ii chodzi o p ro b lem n iem ieck i, w in ­ n iśm y za tem le p ie j się poznać. A r t y ­ ku ły, ja k ie u kazu ją s ię -o hdś W p rasie p o ls k ie j/ s ą n a jczęściej ha- -p ozio m ie sprzed p ięćd ziesięciu lat. S p o tk ałem się n a w e t w n ich z n a zw ą W e n d ó w za ­ m iast Ł u ż y c z a n .. . 'W - P ozń a ń iu p rz y P Z Z . is tn ie je r e fe r a t łu życk i. K a to w ic ­ k i In sty tu t Ś lą sk i te ż w k rótce' n ie w ą t­

p liw ie z a jm ie się sp ra w ą łużycką.

A lista naszych p otrzeb jest o g ro m ­ na.. D ru k a rn ie i p a p ie r to Sprawa n a j­

tru dn iejsza. N a Ł u ży ca ch n t ę j n a w te j c h w ili ani je d n e j d ru ka rn i! P o trzeb n e je s t w a p n o i cem ent. O d b u d ow ać m u­

s im y nasz S erb sk i Dom , skoro n ie m o ­ że m y na s w o je j z ie m i otrzy m a ć p o ­ m ieszczeń po Niem cach.. T rz e b a u ła tw ić Ł u ży cza n o m p rzek ra c za n ie g ra n ic y do P olsk i. V ic e v e r s a w in n i i P o la c y do nas częściej zaglądać. '

O to nasze n a jw a ż n ie js z e * / w o ła n ie:

P ra g n ie m y ch odzić po naszej zie m i ja ­ ko je j w ła ś c iw i g o s p o d a r z e !,

* * *

C h odzę p o B ud ziszyn ie, trzepocą m i w oczach c h o rą g ie w k i łu życkie, trzesz­

c zy w p rzyp a lo n y ch k on ara ch d rz ew c h łod n y w ia tr. G d y b y m p rz y ło ż y ł ucho d o ziem i, m o żeb ym u słysza ł - stąpanie d a w n y ch łu ży ck ich k ró ló w , ■ ostatnich w o ln y ch w ła d c ó w słow iań skich Ł u ży c . M o ż e u słysza łb ym p a rsk a n ie k on i bo- le s ła w o w y c h drużyn. A l e zie m ia d ep ­ tan a je s t jeszcze obcą n iem ieck ą stopą.

W o ła ją Ł u ży cza n ie. N a czte ry stron y św ia ta b ie g n ie ich w o ła n ie; C zy ż b y m ie li r a z jes zcze w o ła ć nadarem no?

/

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zboża niedaw no Wykłoszone kładły się nieruchom ą falą, nie było nigdzie śladu, którędy uszedł W oźniak zapom ­ niał o ranie, przem ykał się szybko,

dam y jeszcze dokładnych danych z d ziejów konspiracyjnego harcerstwa na Śląsku, w każdym razie już teraz stw ierdzić można, że sam tylko powiat rybnicki

mi rozbrajająco naiwna. Tomaszewska była panną Gwen. Rola ta nie dała jej żadnych możliwości wygrania się. W ię - cławówna wystąpiła jako córka milio­. nera

nie przejawów prądów i form życia kul turalnego w dziełach pisarzy, w tedy da poważne wyniki, kiedy się wzbogaci nasza wiedza o kulturze, jeszcze dość młoda

Na tych ziemiach bowiem m a dokonać się w najbliższym okresie dziejowy proces osiedlenia milionów ludno­. ści polskiej ze wszystkich stron

stemem porozumiewania się, a krokus jest niezupełnym krokusem, jak diugo się nżm nie można podzielić. Pierwszy człowiek albo ostatni mógiby pisać tylko.. t)

Do szkół zaczęto w prow adzać język niem iecki w prześw iadczeniu, że ta zm iana w yw ołała rów nie gw ałtow ne u pow szechnienie poczucia niem ieć- kości

rzyło m i się przewędrować, jest to za­.. iste puszcza zachwaszczona, gdzie