• Nie Znaleziono Wyników

Rodzina Chrześciańska, 1902, R. 1, nr 12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzina Chrześciańska, 1902, R. 1, nr 12"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rodzina

Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie.

Wychodzi raz na tydzień w Jfiedzielę.

•Rodzina chrześciańskat kosztuje razem z »Górnoślązakiem« kwartalnie 1 m ark ę 60 fen. Kto chce samą »Rodzinę chrześciańską«

abonować, może sobie zapisać za 50 fen. u pp. agentów i wprost w Administracyi »Górnoślązaka« w Katowicach, ul. Młyńska 12.

Na N iedzielę 13 po Św iątkach

Ewangelia u Łukasza świętego

w Rozdziale X VII.

W on czas: G d y szedł Jezus do Jeruza­

lem, szedł środkiem Sam aryi i Galilei. A g d y w chodził do niektórego m iasteczka, zabieżeli mu dziesięć m ężów trędowatych, którzy sta­

nęli z daleka i podnieśli głos, m ówiąc: Jezusie N auczycielu, zmiłuj się nad nami! K tóre g d y ujrzał, rzekł: Idźcie, okażcie się kapłanom.

I stało się g d y szli, byli oczyszczeni. A je ­ den z nich g d y obaczył, źe b ył uzdrowion, wrócił się głosem wielkim chwaląc B o g a ,

1

padł na oblicze u n óg je g o , dziękująć; a ten był Samarytanin. A Jezus odpow iedziaw szy, rzekł: A ź a ż nie dziesięć jest oczyszczonych ? a dziew ięć kędy są? Nie jest naleziony, któ­

ryby się wrócił, a dał B o g u chwałę, jedno ten cudzoziem iec. I rzekł mu: W stań, idź, bo wiara tw oja ciebie uzdrowiła.

N auka z tej Ewangelii.

Dziesięcioro trędowatych Pan Jezus uzdrowił, lecz jeden tylko z nich, i to Samarytanin, pomny na dobrodziejstwo, jakiego doznał, przyszedł do Zba­

wiciela i upadłszy do nóg dziękował za nie. W ym a­

wia dlatego Pan Jezus tę niewdzięczność: »Nie jest naleziony, któryby nie wrócił, a dał B ogu chwałę, Jedno ten cudzoziemiec«. Nie zw ykł B ó g nikomu Wymawiać dobrodziejstw swoich, ale będąc hojnym dawcą darów, wdzięczności się domaga, by nam stąd był pożyty. Umysł bowiem niewdzięczny i nie Pomny na dobrodziejstwa Boże, wysusza niejako źródło laski i rękę B o ga niejako zamyka, by się już tyle darów z niej nie sypało. Ginie, co się nie­

wdzięcznemu daje, a ponieważ B ó g nie chce, aby dobrodziejstwa je g o ginęły i były bezużyteczne, mniej hojnym dla niewdzięcznych się okazuje.

Obowiąskiem więc jest składać B ogu dzięki za wszystkie dobrodziejstwa, czy one wielkie, czy małe, aby żadne nie zginęło. Mówi dlatego Dawid: »Będę błogosław ił Pana na każdy czas, zawzdy chwała Jego w uściech m oich.« (Ps. 33, 2).

Najwłaściwszem jednakże dziękczynieniem jest, jeżeli kto dobrodziejstwa z wychwalaniem B o ga i ra- dosnem sercem przyjmując, w sercu je swoim pilnie rozważa, chociaż usta milczą. Przez to bowiem roz­

myślanie dobrodziejstw Bożych w sercu zachęca się człowiek do chwały i miłości Boga.

Ź e dobroczyńcy wdzięczne się należy serce, tego nas nawet nieme bestye uczą, które pamiętne na to, co im dobrego wyświadczono, dobrodziejom swoim służą, łaszą się i nadskakują. Dziwna tedy rzecz, że rozum nie nagli człowieka do tego, do czego sama natura skłania zwierzęta. W ielu bowiem napotyka się chrześcian, którzy ani dobrodziejstw odebranych nie uznają, ani dobroczyńcy winnych dzięk nie oddają.

T ak z owych dziesięciu trędowatych uleczonych, jeden tylko się znalazł, który dał chwałę Bogu, I skądże tedy to tak wielkie zapomnienie dobro­

dziejstw B o ga u nas się bierze? Sprawcą tego snać jest czart przeklęty, który się tym sposobem stara zawalić źródło hojności Boskiej, by stąd żaden stru­

myk dobrodziejstw i łask na nas nie spływał. Stąd to pochodzi, iż wśród tylu cudów Opatrzności B o ­ skiej, nie mamy ani oczu, ani pamięci, byśmy moc darów Boskich poznali, ja k Izraelici w ychodzący z Egiptu, o których Psalmista mówi, -iż nie poznali cudów Bożych i nie pamiętali na obfitość miłosier­

dzia Jego.

T ak i wielu chrześcian wśród tyle dobrodziejstw szczodrobliwości Boskiej, jakie nam niebo i ziemia i wszystkie stworzenia świadczą, ani B oga za dobro­

czyńcę nie uznają, ani G o nie miłują, ja k należy, ani dobrodziejstw tych do Niego nie odnoszą, ale tak przyjmują, ja k gdyby je nie od Boga, lecz od

(2)

samego przyrodzenia, albo z własnej zaradności, albo od innych ludzi mieli.

Jeżeli B óg nas nie darzy dobrodziejstwami swemi, skądże tedy, Bracie i Siostro, to wszystko masz, co posiadasz? Skąd w sadzie twoim tyle drzew rozmaitych? Skąd w oborze twojej tyle bydła? Skąd na stole twoim tyle rozmaitych po­

traw? Któż stworzył jasne słońce, by cię oświe­

cało*. Któż ziemi nadał urodzajność, by tyle po­

trzeb twoich opatrywała? Któż wody zaopatrzył w takie mnóstwo ryb, by tobie na pokarm posłu- żyły? Zapewne, że nie od kogo innego to wszystko, tylko od Boga i to na to, aby nietylko twoje po­

trzeby opatrzyć, ale zarazem szczodrobliwość i hoj­

ność Jego objawić. Ponieważ zaś żadne, by naj­

okazalsze dobra doczesne nie potrafią dostatecznie wyrazić wielkości dobroci Boga, daleko większe dobra zgotował sługom swoim na tamtym świecie, jakich ani oko ludzkie nie widziało, ani ucho nie

słyszało, ani rozum ludzki pojąć nie może.

Znaj w ięc, człowieku, dobroczyńcę twego i winną Mu oddawaj wdzięczność. Z dziękczynie­

niem oddawaj Mu chwałę, gdyż i dla opatrzenia twego i dla chwały swojej dary na ciebie zlewa.

Niech przynajmniej własna korzyść do pełnienia tego obowiązku cię nagli, gdyż przez wdzięczność za te dary, któreś już odebrał, staniesz się godnym większych nowych dobrodziejstw. Gdy ich zaś nie wypuścisz z pamięci, staną ci się zarazem najsku­

teczniejszą-'pobudką do miłości Boga. Jeżeli to bo­

wiem ju ż wrodzono człowiekowi, by miłował dobro­

czyńcę swego, nie może być lepszej pobudki do mi­

łości Boga ja k pamięć na odebrane od Niego do­

brodziejstwa.

0 Godności Kardynalskiej.

(Dokończenie.)

Godność kardynalska jest po papieskiej naj­

wyższa w K o ściele; mimo to mogą być kardynałowie co do porządku kapłańskiego niższymi od biskupów.

Dostojeństwo nie mierzy się porządkiem w Kościele, lecz urzędem i władzą, albowiem od tych dwojga dostojeństwo zależy.

Ponieważ tedy na kardynałach opiera się cały majestat, rzeczypospolitej chrześciańskiej, stąd kar­

dynałowie stoją przed biskupami, arcybiskupami i patryarchami nawet. T ak np. sekretarz stanu, ja ­ kim był kardynał Antonelli, za czasów śp. Piusa IX, choć nawet nie był wcale księdzem, tj. presbyterem, tylko dopiero dyakonem, co nie mógł nawet Mszy świętej odprawiać, jednak dla godności swojej w ra­

dzie papieskiej, szedł przed wszystkiemi dygnitarzami Kościoła. Nie należy tedy porządku kapłańskiego mięszać z godnością urfcędu kościelnego, bo jedno

od drugiego jest różne. W szakże nieraz wikaryu- szem jeneralnym, czyli zastępcą arcypasterza w dye- cezyi bywa kanonik, który nie ma tej władzy, jaką ma Biskup Sufragan, co może święcić duchowień­

stwo, O leje święte, bierzmować i t. d., słowem spra­

wować wszystkie czynności Apostoła.

Najwyższe dostojeństwo kardynałów polega na tym, że są powołani do wybierania Papieża. Onym jednym przysługuje tytuł Eminencya tj. W ysokość;

bywali też królowie, którzy im ustępowali pierwszeń­

stwa. Godność taka należy się zw łaszcza tym kar­

dynałom, którzy święte kollegium reprezentują, to jest przedstawiają na zewnątrz. Mają dla tego prawo używania insygniów, czyli oznak papieskich, to jest takich znaków, jakich i Papież w herbie swoim używa.

Takiej to godności blask i władza zawitały od roku 1876 i do polskich ziem; blask tym większy, im rzadszy był za polskich czasów. Rzadkość tego zaszczytu pochodziła głównie stąd, że prawem kra­

jowym polskim zakazano było, aby się nikt nie po­

ważył o godność kardynalską w Rzymie ubiegać, innemi słowy: tylko osobliwsza łaska Stolicy św.

wraz z porozumieniem się dworu królewskiego pol­

skiego, schodzić się musiały w tym razie, bo naród polski był bardzo dbały o to, aby się nikt nad - godność krajową nie wynosił. Stąd poszło, że mie­

liśmy w Polsce dotąd przed księdzem Mieczysławem Ledóchowskim tylko 13-tu kardynałów; byli zaś nim i:

X. Zbigniew Oleśnicki, biskup krakowski, ten, który za młodu rycerzem będąc, Jagielle życie urato- tował pod Grunw aldem ; umarł roku 1455.

2. Fryderyk, królewicz, brat św. Kazimierza Jagielończyka, arcybiskup gnieźnieński; umarł r. 1503.

3. Stanisław Hozynsz, biskup warmiński; prezes soboru trydenckiego; umarł roku 1579.

4. An drzej Batory, bratanek króla Stefana, bi­

skup warmiński, umarł roku 1599.

5. Jerzy książę Radziwiłł, biskup krakowski;

umarł roku 1600.

6. Bernard Maciejowski, arcybiskup gnieźnień­

ski, biskup krakowski; umarł roku 1608.

7. Jan Albert, syn króla Zygm unta III, biskup krakowski; umarł roku 1634.

8. Jan Kazim ierz, p ó źn iejszy»król polski od roku 1648— 1668; umarł roku 1672.

9. Jan K azim ierz Deuhoff, biskup cesenecki, in pertibus infidelium; umarł roku 1697.

10. Michał Radziejowski, arcybiskup gnieźnień­

ski; umarł roku 1706.

11. Jan Aleksander Lipski, biskup krakowski;

umarł roku 1745-

O prócz z tych dygnitarzy, wyszłych z łona K ościoła łacińskiego, byli w Polsce kardynałami trzej biskupi wschodniego obrządku, a mianowicie:

12. Izydor, metropolita kijawski; zmarły r. 1463.

13. Michał Lewicki, arcybiskup lwowski, biskup kamienicki; zmarły roku 1858.

(3)

14- Sembratowicz, arcybiskup lwowski; zmarły roku 1898.

15. Mieczysław Ledóchowski, arcybiskup po­

znański; umarł 22. lipca b. r.

16. Włodzimierz Czacki, b. nuncyusz papieski w Paryżu; zmarły roku 1888.

17- Albin Dunajewski, książę-biskup krakowski;

zmarły w roku 1894.

18. Jan Puzyna, książę-biskup krakowski.

Mieliśmy więc w ogóle kardynałów 18.

Jfauki dla kobiet.

-

ł

m. •

W historyi Tobiasza kobiety wiele m ogą czer­

pać korzyści; jaki wzór godny dla skromnie w y­

chowanej dziewicy, kiedy ju ż w wieku je st za- męźcia, w tych słowach z modlitwy Sary: »Ty wiesz, Panie, żem nigdy nie żądała męża i czystą zachowa­

łam duszę moją od wszelakiej pożądliwości. Nigdym się z igrającymi nie mieszała, anim społeczności miała z tymi, którzy w lekości chodzą. L ecz męża 2 bojażnią Twoją, a nie z pożądliwością moją przy­

zwoliłam pojąć«. Jaki opis pobożnych godów, jakie rady dla młodej mężatki w weselu i radach rodzi­

cielskich tejże Sary: »Zawołał Raguel żony swojej 1 córki, a ująwszy prawą rękę Sary, w łożył ją w prawą rękę Tobiasza i mówił: B ó g Abrahama, Izaaka i Jakóba niech będzie z wami, niechaj was złączy i niech wypełni błogosławieństwo swoje nad Wami. I wziąwszy kartę, uczynił zapis małżeństwa, a nowożeńcy modlili się, żeby Pan pozwolił im ze­

starzeć się razem w zdrowiu«. G dy zaś spełniły się czternaście dni wesela i Tobiasz spieszył się do sta­

rych rodziców, puścił go od siebie teść. Podzielił Majętność swoję na dwie połowy i rzekł: »Oto daję ci wraz z córką połowę tego, co mam; drugą weź­

miesz, gdy ja i żona moja Edna pomrzemy. Teraz idźcie w spokoju i zdrowiu; niech wam B ó g po­

szczęści dziatki m o je !« I ująwszy córkę rodzice, pocałowali ją i puścili w drogę, upominając, aby Czciła świekry — rodziców męża — miłowała męża, rządziła czeladź, dom sprawowała, a siebie zacho­

wała bez przygany. A Edna obracając się ku zię­

ciowi, rzekła mu: »Oto oddaje ci córkę jako klejnot;

nie frasujże j e j «. Nie znajdąż matki w tem całem użyteczne dla siebie nauki? Nie jedna wydając córkę z domu, pojąć nie chce, iż ją oddała zupełnie na zawsze. K sięgi świeckie jej tego nie powiedzą;

owszem one karmić zw ykły zbyteczną czułość nie­

wieścią; w księgąch świętych napotka wielokrotnego Podobnego wyrzeczenia się przykłady, które nawet 2a żadne poświęcenie uważane nie są, gdyż do rzędu Powinności należą.

Przywiązanie kobiety do rodziny męża, która ju ż jej rodziną się stała, powinności synowej, przed­

stawi wzór prawdziwy Ruth Moabitka: »W czasie głodu w ziemi Judzkiej, człowiek jeden, Elimelech.

wyszedł z Bethleem z żoną swoją niemą i z dwoma synami, aby gościem był w krainie Moab, i umarł nie długo. Noemi została sama z synami, którzy pojęli żony Moabitki i mieszkali tam dziesięć lat;

ale umarli oba i została sędziwa niewiasta osiero­

ciała, bez męża i synów. W ybrała się tedy do ojczyzny swojej, i szły z nią obie jej synowe. A le gd y ju ż była nad ziemią judzką, rzekła do nich:

»W róćcie się do domu matki waszej, niechaj uczyni z wami miłosierdzie, jakoście uczynili z niebożczy- kami i zemną«. O rfa wróciła, Ruth została przy świekrze. Mówiła do niej Noemi: »Oto wróciła się Orfa do ludu swego i do bogów swoich; idź z nią;«

Ruth odpowiedziała: »Nie przeciw mi się, abym cię opuściła i odeszła, bo gdziekolwiek się obrócisz pójdę. Lud twój, lud mój; B ó g twój, B ó g m ój;

która cię ziemia umarłą przyjmie, na tej i ja umrę, i tamże m iejsce wezmę«. I poszły pospołu i przy­

szły do Bethleem.

Ruth pracą rąk swoich żywiła świekrę; a gdy ją potem bogaty Boaz za żonę pojął, a ona syna mu powiła, Noemi była przy nich, i tak jej było do­

brze, iż niewiasty bethleemskie mówiły do n ie j:

»Błogosław iony Pan dopuścił, abyś miała, ktoby cie­

szył duszę twoję i żywił starość; z synowej twojej urodził się potomek, a ona cię miłuje i jest ci lepsza, niż gdybyś siedmiu synów m iała.«

Miłość ku wierze i ojczyźnie, które zawsze spo­

łem w sercu kobiety iść winny, sposobów, jakiemi służyć im możemy, najlepiej dzielne przykłady stawi nam Pismo święte. Nie będziem się rozpisywali 0 takich bohaterskich niewiastach jakiemi były De- bora, Jahela i Judyta; były to nadzwyczajne, pełne tajemnicy zjawiska. Debora była proroczym, która Żydom , gdy po wnijściu do ziemi obiecanej pod za­

rządem sędziów byli, udzielała rad zbawiennych 1 sprawiła, że wojsko Jabina, króla chananejskiego, na głow ę pobite zostało. Debora śpiewała sama o sobie po zwycięstwie sw ojem : »Ustali mocni w Izraelu, ucichli mężowie, aż powstała Debora, po­

wstała matka w Izraelu*.

Jahele, żona Habera, uśmierciła w swoim domu Sisarę, naczelnego wodza wojsk Jabina. Judyt zabiła Holofernesa wodza Assyryjczyków , przez co ocaliła Betulią, miasto gdzie zamieszkiwała, a przez to całą Judeę. Judyto modląc się o pomoc do zabicia H o­

lofernesa, mówi. »Będzie to pamiątka imienia twego, Panie, gdy go niewieścia ręka zrazi«.

Pomińmy atoli te męskie wzory niewieście, a zastanówmy się lepiej nad kilkoma innemi, które z właściwem przeznaczeniem naszem lepiej się zg a ­ dzają, i które o wysokiej powadze i zacności żon dowodzą.

Pierwszy poda nam życie Mojżesza. Pan B ó g przeznaczył go na oswobodziciela i prawodawcę

*

(4)

Izraela; potrzeba zatem było, aby Mojżesz miał silnie wpojoną miłość ludu swego i wiary, a przytem, aby był wyćwiczony we wszystkich naukach, jakie w owym czasie w Egipcie jaśniały. K ogóż Opatrz­

ność używa do zapewnienia mu tych skarbów? Oto dwóch kobiet: księżniczce egipskiej podaje myśl przywłaszczenia go sobie za syna, a obok tego do­

zwala,' żeby go własna matka dokarmiła, a wycho­

wując g °i dopóki nie podrósł, aby owym macierzyń­

skim głosem, który nigdy się nie zapomina, nauczyła v go ojców mowy i wiary, i napoiła wraz z mlekiem tę budzącą się duszę, uczuciem niedoli braci i chę­

cią ich oswobodzenia.

Święty Jacek.

K oło Krakowa w rozkosznej dolinie, Gdzie W isła nasza złotą wstęgą płynie L eży K ościelec; wieś piękna, wesoła, Sady i niwy wieńczą ją dokoła,

Na których Mazur, kmiotek pracowity, Ow oc swej pracy zbiera snop obfity.

Tam ludek żyje wesoły, zamożny, Bo pracowity, trzeźwy i pobożny.

Było to właśnie pod wieczór roboty;

Dojrzewał w polu kłos pszeniczki złoty, A jęczm ień ostrym wąsem najeżony, Na sierp czekając pokrywał zagony.

Już gospodarze sprzątają stodoły, Parobcy jarzma gotują na woły,

Dziewczęta hoże przy głośnej gawędzie, Pachnącą rutę zbierają na grzędzie, A w chatce stojąc przy dymnym kominie Prostą wieczerzę warzą gospodynie.

I cała wioska krząta się tak żywo, B y w poniedziałek już rozpocząć żniwo.

Lecz o jak płonne są ludzkie nadzieje!

Jutro zapłacze ten, kto dziś się śmieje.

Boskich wyroków nikt zgłębić nie zdoła, 0 wiosko! dzisiaj szczęśliwa, wesoła, T y doznasz wkrótce, na jakie odmiany, Człowiek w tej życia pielgrzym ce skazany.

W icher się nagle od północy zrywa 1 błękit nieba chmurami pokrywa.

Runął grom. Niebo i ziemia zadrżała, A grad rozdarta chmura wysypała.

I leci z szumem, trzaskiem i hałasem, I ścina kłosy, ach, ścina przed czasem.

Zabłysnął dzionek i niebo się śmieje, A le na ziemi ju ż znikły nadzieje, Ł zom gorzkim radość ustąpić musiała, K ied y na pole w yszła wioska cała,

Sąsiad sąsiada żałośnie się p y ta :

Gdzież ma przeniczka? A c h ! tutaj... wybita Bo ją moc Boska przed czasem złamała I sierpów naszych ju ż czekać nie chciała.

A gd y tak w szyscy ju ż w koło dumają, I łzami kłosy złamane zlewają,

Pan wójt grom ady z posiwiałym włosem Takim do wszystkich odzywa się głosem :

»Słuchajcie tylko, słuchajcie gromada,

»Tutaj ju ż żadna nie pomoże rada,

»Lecz B ó g w tej ciężkiej pocieszy nas biedzie

»Oto ksiądz Jacek wprost tu do nas id zie !«

— »Ksiądz Ja cek !« — w szyscy radośnie krzyknęli, Z uszanowaniem czapki z gło w y zdjęli.

»C zegóż tak smutni, pobożni wieśnicy?«

— A ch, księże, patrzaj, ow oc naszej pracy

»Oto tu leży! Potłuczone zboże,

»Już nikt nam więcej dopomódz nie może.

»Ach cóż to teraz dziać się będzie z nami

»I co z biednemi poczniem y dziatkami!*

— »Ach ludku Boży! kto się B oga boi,

»Takiemu rozpacz nigdy nie przystoi;

»A gdy was ciężka dziś trapi niedola,

»Rzeknijmy razem : Stań się twoja w ola!«

I rzekł i westchnął, na kolana pada, A znim przyklęka i cała gromada:

* W szechm ocny Boże, wiekuisty Panie!

»Daj, niech to zboże stłuczone powstanie;

»Jakoś zasmucił, pociesz lud twój wiem y,

»Pokaż, o Boże, żeś jest m iłosierny!«

Rzekł i ku ziemi korne chyli czoło.

Wtem*wójt z przestrachem: »Cud!« krzyknął w około.

»Cudo!« powtarza gromada zdumiała,

»Jakiego jeszcze ziemia nie widziała.

W szakże w radości nie myli nas oko,

»Ach, nie nie! K łosy wznoszą się wysoko,

»I każdy kłosek ze źdźbłem swem spojony,

»Piękniej niż pierwej pozłocił zagony.

»Ach, księże Jacku, wszakto prośby wasze,

»Gradem złamane wzniosły kłosy nasze!*

— »Nie mnie, lecz B ogu niechaj będzie chwała!

»To, co widzicie, moc Jego zdziałała*.

I to wyrzekłszy, lud pobłogosławił, I do Krakowa W isłą się przeprawił.

Ks. Karol Antoniewicz.

, Zakony.

O d najdawniejszych czasów istnieli ludzie, któ­

rzy czując nieprzezwyciężony pociąg do ściślejszego połączenia się z Bogiem, zrzekali się wszelkich do-

(5)

zwolonych przyjemności światowych i poświęcali się wyłącznie B ogu i zbawieniu własnej duszy. Uciekali od zgiełku i ponęt świata, usunęli się od ludzi, szu­

kali samotności, kontentowali się pożywieniem naj- niezbędniejszem do utrzymania życia i o jednem tylko myśleli, ażeby duszę swoją udoskonalić, uświę­

cić a przez to do źródła wszelkiej doskonałości i świętości do B o ga się zbliżyć. Takim i ludźmi szu- kającemi wyższej doskonałości byli np. w starym Zakonie Eliasz i Elizeusz wraz z uczniami, żyjący na puszczy, był św. Jan Chrzciciel, odziany siercią wielbłądzią i żywiący się szarańczą i miodem leśnym.

Rzecz jasna, że zjawisko to powtórzyć się mu­

siało w Zakonie nowym, w chrześciaństwie, które środkami swoimi świętymi i całą istotą swoją wier­

nych do wyższej doskonałości, do naśladowania Zb a­

wiciela prowadzi. Zaraz w pierwszych czasach chrze- ściaństwa byli ludzie, którzy zerwawszy z miłości ku Chrystusowi na zawsze w ęzeł z tym światem ich łą­

czący, żyli tylko dla świata nadziemskiego wyższego.

W ielu, szczególniej na wschodzie, obracali swoje majątki na cele dobroczynne, pozostawali w stanie bezżennym i z pracy rąk swoich się utrzymywali.

Nazwano ich ascetami, czyli ćwiczącymi się w cno­

cie i odmawiającymi sobie dozwolonych przyjemności.

W trzecim wieku, w czasie prześladowań krwa­

wych i strasznych, mianowicie pod panowaniem krwiożerczego cesarza rzym skiego D ecyusza Trojana, schronił się niejeden z ascetów na puszczę, w góry, lub na wieś, gdzie na ustroniu, leżącą mianowicie w Egipcie. Tam pobudowawszy sobie z kamieni i ziemi cele, żyli w osamotnieniu i wielkiem zaparciu się siebie.

Pokarmem ich były korzonki i rośliny, napojem woda deszczowa. W dzień i w nocy schodzili się

° pewnej godzinie na wspólne modlitwy, resztę czasu poświęcali rozmyślaniu nad sobą i znikomością świata 1 pracy ręcznej. Między nimi zasłynął najwięcej św. P aw eł pustelnik, który umarł r. 341. Pieczara była je g o mieszkaniem, drzewo palmowe dostarczało mu pokarmu i odzienia. Krótko przed śmiercią zna­

lazł go św. Antoni, pustelnik, został przy nim i zmar­

łego pochował. Opowiadają, że św. Antoniemu, który na próżno trudził się wykopaniem grobu dla świętego pustelnika w spieczonej i skalistej ziemi, Przyszły w pomoc dwa lwy, które pazurami dół głę­

boki w ykopały i potem, oddawszy ostatnią przysługę słudze Bożemu, spokojnie do pustyni wróciły. Święty Antoni zabrał jako pamiątkę po św. Pawle je g o płaszcz z liści palmowych zeszyty, który przez całe

^ycie swoje w W ielkanoc i Zielone Świątki nosił. —

^ po ustaniu prześladowań nie opuszczali ci ludzie świątobliwi samotności ulubionej, zbliżającej się co- raz więcej do Zbawiciela. Zwano ich eremitami czyli pustelnikami, albo mnichami, od greckiego w y­

razu — monachos — samotny.

W łaściw ym twórcą życia pustelniczego był święty

■Antoni. B ył synem bogatych rodziców, ale usły­

szawszy razu pewnego w kościele słowa Zbaw iciela:

»Jeśli chcesz b yć doskonałym, idź, przedaj wszystko co masz i daj ubogim, a będziesz miał skarb w nie­

bie: a przyjdź i pójdź za mną«, usłuchał głosu B o ­ żego, rozdał dobra odziedziczone pomiędzy ubogich i udał się na puszczę, gdzie życie przepędzał na modlitwie i rozmyślaniu. Sława pobożnego je g o ży­

cia sprowadzała wielu do niego, którym udzielał sw o­

jej rady, albo ich choroby cudami leczył. O koło św. Antoniego gromadziło się wielu wiernych, którzy wyrzekłszy się świata, w pustyniach Tebaidy pod jeg o zwierzchnictwem żywot pobożny pędzili,

Później mnisi poczęli żyć wspólnie w osobnych ku temu zbudowanych monasterach czyli klasztorach, które z początku na m iejscu samotnem, a w końcu nawet w pośrodku miast wznosili. W pierwszych czasach byli w szyscy świeckiemi czyli łajkami, później przyjmowali do grona swojego jedn ego lub kilku kapłanów, którzy im nabożeństwo odprawiali: Ż y ­ ją c podług jednych przepisów czyli reguły, tworzyli

niejako jeden zakon i stąd zwali się zakonnikami.

Z czasem coraz bardziej przeważała u nich liczba kapłanów, aż wreszcie powierzył im K ościół tu i owdzie obowiązki pasterskie dla ludu chrześciań- skiego. Twórcą właściw ego życia zakonnego był św. Pachomiusz, który połączył ascetów dotąd w od­

osobnieniu żyjących w zgromadzenie ściślejsze i na­

pisał regułę, ja k życie ascetyczne urządzone być powinno.

W A zyi założył regułę zakonną św. Bazyli koło r. 370. W Europie pierwszym zakonodawcą był św. Benedykt z Nursyi, który r. 529 założył sam klasztór na górze Monte Cassino w W łoszech i dał początek zakonom benedyktyńskim. W wieku trzy­

nastym założyli św. Dominik i Franciszek z A syżu zakony, od nich dominikańskim i franciszkańskim zwanymi, w wieku szesnastym założył św. Ignacy Lojola wielki zakon Jezuitów, a w wieku siedemna­

stym św. W incenty a Paulo zgromadzenie Sióstr Miłosierdza.

Zakonnicy zachowują prócz zw ykłych powinno­

ści chrześciańskich także trzy rady ewangeliczne.

D la miłości B o ga żyją w dobrowolnym ubóstwie, w dozgonnej czystości i nieustannym posłuszeństwie pod przełożonym duchownym. Chrystus Pan dał oprócz przykazań, które każdy uczeń Jego pod utratą zbawienia zachow ać powinien, także osobne rady, pozostawiając je dobrej woli każdego. Błogosław ił tych, którzy dla N iego umiłowali ubóstwo i przodo­

wał im własnym przykładem, bo Sam nie miał nieraz co do ust wziąść i gdzieby głow ę Swoję skłonić.

W ychw ala te serca, które dla królestwa niebieskiego żyły w nieskalanej czystości, a Sam będąc dziewi­

czym synem Maryi przyświecał im w tym względzie wspaniałym wzorem. Doradzał posłuszeństwo i za­

parcie się własnej woli, a Sam posłuszny był O jcu aż do śmierci, a śmierci krzyżowej, co więcej był poddany Swojem u opiekunowi, ubogiem u cieśli,

(6)

a nawet niesprawiedliwemu sędziemu, który Go na śmierć skazał.

Przyjęcie do zakonu czyli obłóczyny odpra­

wiają się w sposób bardzo uroczysty. Nowicyusz, wpraszający się do zakonu, klęczy u stóp wielkiego ołtarza. Do niego przystępuje otoczony zakonnikami przełożony zakonu, ubrany w albę, stułę, i stawiwszy nowicyuszowi kilka zapytań, modli się nad nim, »aby B óg odciągnąwszy umysł je g o od marności tego świata do niebieskich rzeczy pożądania podnieść i szaty, które odtąd nosić będzie (habit zakonny) pobłogosławić raczył*. Potem nowicyusza i szaty pokrapia święconą wodą. Teraz przełożony każe mu zrzucić suknie świeckie i wziąść na się habit zakonny, mówiąc doń: »Niech B óg zwlecze z ciebie starego człowieka z uczynkami jego , a przyoblecze cię w nowego wraz z ubraniem klasztornego habitu.*

Potem podaje mu płonącą świecę mówiąc: »Weźmij najdroższy bracie, światło Chrystusowe na znak nie­

śmiertelności, iżeś umarł dla świata, a żyjesz dla Boga. Powstań z martwych, a oświeci cię Chry­

stus*. Po dalszych modlitwach w szyscy członkowie zgromadzenia dają mu pocałunek braterski, nowi­

cyusz otrzymuje imię nowe którego z Świętych za­

konu, aby jeg o cnoty naśladował. W końcu wy­

strzyga mu się na głowie tonzura klerykalna, jaką zakonnicy noszą, na znak, że się wyrzeka zupełnie świata i dba tylko o koronę wiecznej chwały. Po odbyciu nowicyatu czyli czasu próby, która nieraz kilka lat trwa, następuje profesya czyli uroczyste zło- żonie ślubów zakonnych, któremi się na zawsze z zakonem wiąże i do wyższej doskonałości obowię- zuje. D zieje się to także wśród uroczystych obrzę­

dów. —

W pływ zakonów był zawsze i jest zbawienny i dobroczynny. Życie zakonne jest ciągłem opowia­

daniem najwznioślejszych cnót, dobrowolnego ubó­

stwa, czystości i posłuszeństwa, a opowiadaniem mocnem i silnem poruszaj ącem nawet lekkomyślnego i grzesznego człowieka.

Trudno, a prawie niepodobno jest nie wzruszyć się na widok ludzi, którzy aby dostąpić królestwa niebieskiego, opuszczają świat, a gardząc wszyst- kiemi je g o przyjemnościami, na ustroni w klasztornej celi, bogobojności się oddaje. Św. Symeon Stylita czyli Słupnik już samym widokiem swoim tysiące niewiernych i grzeszników do życia bogobojnego i doskonałego pobudzał. Przez lat trzydzieści stał w pobliżu Antyochii na słupie, przez cały post nic nie jad ł i wśród największych umartwień lud do pokuty wzywał.

Nadto klasztory dawały przytułek naukom, sze­

rzyły oświatę; przy klasztorach powstawały niższe i wyższe szkoły, skąd wiedza i nauka na cały świat się rozchodziła; zakonnicy uczyli dalej rzemiosła, uprawy roli, podnosili dobrobyt kraju, tak że śmiało twierdzić można, że całą obecną oświatę, cały do­

brobyt i cywilizacyę pokornym mnichom świat za­

wdzięcza. A wreszcie trudnąc się duszpasterstwem

lub misyami wśród wiernych i wśród pogan, w ycho­

waniem młodzioży lub pielęgnowaniem chorych, zawsze byli zakonnicy podporami wiary, obrańcami chrześciaństwa i krzewicielami prawdziwej doskona­

łości. — / /€> ■ /

0 znaczeniu cnoty i cnotliwego życia,

jako śro d k a pom ocnego w cierpieniu i chroniącego od wielu chorób.

(Streszczenie z wykładu dra C h ła p o w sk ieg o w Królewskiej Hucie w »Kółku*, w r. 1873.)

(Ciąg dalszy).

Ale, jeżeli w pokarmie i napoju ograniczać się należy, to trzeba też zawsze nań zw ażać; i złe po­

żywienie bywa powodem chorób najokropniejszych, jako to krwawych biegunek, szkorbutów, tyfusów

1 wielu innych. — Pan, któryby swej czeladzi, kupiec, któryby swym odbiorcom, dawał zły, np. zepsuty po­

karm, sam sobie także szkodzi, bo^zaraźliwość cho­

roby, którą wywołał, i je g o może dosięgnąć.

Obok wstrzemięźliwości, warunkiem ważnym zdrowia jest czystość. — Zaniedbanie tej cnoty na swojem ciele, w swem mieszkaniu, w odzieży, mści się nieprzyjemnymi a nawet niebezpiecznemi choro­

bami. Żydzi mają religijny obowiązek częstych obmywań ciała — podobnież i muzułmanie. Religia chrześciańska nie policzą wprawdzie czystości skóry i odzieży, lub chędóstwa w mieszkaniu, do cnót teo­

logicznych, ani też nie kładzie za warunek zbaw ie­

nia kilkakrotnych na dzień obmywań, wszelako K o ­ ściół w praktyce wszędzie, a przedewszystkiem w kla­

sztorach, zaleca najwyraźniej czystość i ochędóstwo.

B yłoby to za wiele na jeden wykład, gdybym chciał po kolei wam dowodzić mego twierdzenia, źe każda z cnót poleconych także i ciału pożytek przynosi, jakkolwiekby wydawać się miała szkodzić mu umartwie­

niem, czego dowodem jest długie życie ludzi świę­

tobliwych i to w klasztorach najsurowsze mających reguły. A le dodać trzeba, źe nie dla każdego te przepisy i źe nie każdemu by pomogło takie ciała umartwianie głodem i pracą nadmierną. — Jednakże powiedzieć można, źe wiele ludzi m ogłoby n. p. ra­

tować się od obłąkania, gdyby w samym początku niektórych form je g o ćwiczyli się w cnocie pokory;

gdyby starali się panować nad sobą, póki mogą, dbali o spokój duszy, nie gardzili modlitwą i do­

brymi uczynkami, gdyby w czynieniu miłosierdzia szukali nietylko wspomożenia 'bliźniego, ale i tej ulgi, jakiej doznaje się w cierpieniu i niepokoju na widok cierpień naszego bliźniego dla Chrystusa. —

A któżby zaprzeczał wysokiego znaczenia cier­

pliwości i rezygnacyi na wolą B ożą w chorobie?

Mnie się zdaje, że gdybyśm y nie mieli objawionej nam religii, to trzebaby jaką wymyślić, choćby tylko

(7)

dla tych nędzarzy, całe lata łudzonych nadzieją w y­

zdrowienia daremną, nękanych nieustannem cierpie­

niem i widokiem niepowstrzym anego choć powol- neg ° postępu swej okrutnej choroby, popuszczonych wreszcie najczęściej od wszystkich, od swoich nawet krewnych, dla samych jęków lub zapachu, jaki wy­

dają. _

s G dyby nie pewność, ze za cierpienia swoje, byle godnie i dla Chrystusa zniesione, znajdą wieczną nagrodę, jakżeb y oni mogli wytrzymać swe bóle? W olałby nieraz taki człowiek życie sobie ode­

brać, jak to się dzieje coraz częściej tam, gdzie wiara znika, i ja k się to działo w pogańskim R zy­

mie, gdzie człowiek ja k bydlę, gd y mu pomódz nie można było, śmierć sam sobie przyspieszał. A jakże to często cierpliwość ta, ożywiona nadzieją nagrody niebieskiej, doczekała się ju ż na ziemi rzeczywistej ulgi, której się wprzód nie m ogła nawet spodziewać, dla braku której pokusa samobójstwa chorego nę­

ciła! — Trzeba widzieć skutek takiego uspokojenia moralnego i wpływ je g o na chorobę, 'aby mieć w yo­

brażenie o tem, co może zdziałać zupełne zdanie się na wolą Boga. Znam wypadek taki:

Chory od kilku dni w gorączce trapił się myślą, 2e umrzeć musi, i na zapewnienie lekarza, że tak źle nie jest, zamiast się uspokajać, niepokoił się jeszcze więcej. W idząc daremność swych zapewnień, a istotne niebezpieczeństwo z niepokojenia się, oświadczył choremu lekarz krótko, że ju ż nie ma nadziei, że musi się na śmierć przygotow ać i umierać 2 Bogiem. Jakoż chory to uczynił, a zrezygnowawszy się na wolą Bożą, zasnął i obudził się nazajutrz znacznie snem pokrzepiony. —

A czyż żaden z was nie widział, ja k sama na­

dzieja pomaga? — Ja nieraz miałem sposobność przekonania się o tem przy łóżku chorego. —

Ostatnia pociecha chorego staje się nietylko ulgą w je g o cierpieniu, ale często jakob y istotnem lekarstwem. Nadzieja przedłuża życie. Nadzieja sił dodaje, odwagi do wycierpienia boleści, i możnaby Powiedzieć, że cudów dokonywa, gdybyśm y wyra­

zowi cud nie dawali znaczenia nadprzyrodzonego, którego odnosić się nie godzi do zadziwiających, ale naturalnych skutków niezachwianej wiary w sku­

teczność leku lub lekarza. —

Słow a Zbaw iciela: » Wiara twoja cię zbawiła«

mają niewątpliwe nadprzyrodzone znaczenie; ale także i przyrodzonym, choć nie jasnym, ale sposo­

bem naturze ludzkiej właściwym, dzieją się co dzień Przez wiarę samą, tj. przez ufność niezaehwianą w y­

leczenia z cierpień, które lekarstwami pokonać na- Próżno się silono. —

Przywiązanie też wiele znaczy. —

W idziałem żonę pielęgnującą chorego męża do ostatka i nie odpoczywającą ani chwilę, póki umarł albo w yleczył się; dopiero następnie się kładła; wi­

działem, jak chora na straszne cierpienia matka, zu­

pełnie zapomniała o nich, aby nieść usługę dzieciom Potrzebującym jej pomocy. —

W iem o wypadku, że żona sparaliżowana od lat wielu, dowiedziawszy się, że mąż je j padł na polu bitwy, powstała z łoża i pobiegła na pobojo­

wisko. —

(Ciąg dalszy nastąpi).

Rady gospodarskie.

U żytek z bulw y.

W każdem obejściu gospodarskim znajdują się miejsca, na których nic sadzić nie można, a przecież zużytkowane być powinny. Otóż na takich nieużyt­

kach koło domu, stajni, stodoły, należy sadzić bulwy.

T e w lecie dają miły wygląd domostwu, otaczając je zielenią w jesieni, z ich liści jest chciwie przez bydło spożywana pasza; łodygi wysuszone służą na paliwo, a na wiosnę, gdy jest tak trudno o karmę dla bydła, dostarczają takowej w wielkiej obfitości bulwy, które się wykopuje po zejściu śniegu, gotuje i tym odwarem plewy lub sieczkę polewa, albo su­

rowe siekane podaje. W niektórych okolicach biedni bardzo ludzie żywią się na przednówku bul­

wami. Kto dostanie jednę tylko bulwę do zasadze­

nia, może z niej w krótkim czasie dochować się wielkiej ilości. W ykopyw ać je trzeba z każdą wiosną, bo gd y się ich dużo nagromadzi z roku na rok, wy­

gniją wszystkie.

Która gospodyni mieszka przy lesie i ma spo­

sobność nazbierania grzybów, niech sobie urządzi nad blachą kuchenną siatkę drucianą. Można ją za­

wiesić na 4 drutach, przym ocowanych do powały.

Na tej siatce niech suszy grzyby w ten sposób, aby kładła wierzchem czapeczki na drucie, a białą stroną z korzonkiem, a najlepiej bez korzonka do góry, niby ja k miseczkę. Silne gorąco wywoła sok na tę grzybową miseczkę, który stopniowo, ja k grzybek usychać zaczyna, napowrót weń wchodzi. Grzybki w ten sposób suszone są bardzo wonne, czyste, nad­

zwyczajnie smaczne i nadzwyczajnie pożywne, bo nie wylewa się z nich sok, ja k bywa przy suszeniu grzybków na nitkach, patyczkach lub na cierniacz- kach. Grzybki ususzone silnie trzeba zaraz wkładać do torebek papierowych, zaklejać takowe dobrze, aby się mole do nich nie dostały i w suchem trzy­

mać miejscu. Grzybki tak ususzone są podwójnej wartości. G dy która gosposia znajdzie grzybek duży, to go najlepiej na cieniutkie płatki pokrajać, na ta­

kiej siatce nagle ususzyć, będą piękne, białe i rów- wnież bardzo smaczne. Grzybki szatkowane su­

szone, ale nagle na kratkach, można w zimie uży­

wać jako świeże, tylko je trzeba poprzednio w słod- kiem mleku namoczyć, a potem ja k świeże smażyć.

(8)

Każda rzecz staranniej, dokładniej zrobiona, przynosi większe i niezawodne korzyści tym, którzy się tern zajmują. Pieczarki, tak zwane podsadówki, na wsi są nader poszukiwanymi grzybkami, a im są młodsze, tem większą mają wartość.

Bardzo często wydarza się, źe gąsienice zjedzą kapustę, a gdy tej niema, bieda na wsi daje się we znaki. Otóż jest rodzaj rzepy, tak dużej, ja k głow y ludzkie, tę sadzi się ziarnkami rzadko zaraz z wiosną, okopuje i w jesieni wybiera z ziemi. Rzepa ta ze- szatkowana i zakiszona jak kapusta, najzupełniej ją zastępuje, a nigdy nie zawodzi. W gotowaniu jest dobra, smaczna i wielce pożywna.

W sądzie.

S ę d z i a : Będziesz wydalony z miasta, gdyż nie posiadasz środków utrzymania.

O s k a r ż o n y (wyciągając wytrych z kieszeni).

A to co?

* *

*

Koszta pogrzebu.

S ł u ż ą c ) ^ : Przyniosłem telegram. Synowiec W ielm ożnego Pana umarł.

S k ą p y s t r y j : Ten marnotrawca znalazł je ­ dnak sposób, aby mi w yciągnąć jeszcze raz z kie­

szeni pieniądze.

* *

*

Spryt złodziejski.

W pewnym hotelu zamieszkał na krótki czas młody człowiek, który potrzebował butów, a nie miał pieniędzy.... Zamówił tedy dwie pary, ale każdą u innego szewca. Jednemu kazał przynieść parę o trzeciej po południu, drugiemu o czwartej.

Pierwszy szewc przyniósł pierwszą parę. Młody człowiek przymierza i okazuje się, że but z lewej nogi ciśnie.

— Niechże pan ten dobry zostawi, a ten drugi proszę rozbić, na kopycie i jutro mi przynieść — jak pan przyniesie, to zapłacę.

Tak się też stało.

Za godzinę przychodzi drugi szewc — i oka­

zuje sie, że but z prawej nogi ciśnie — więc majster zostawia but z lewej nogi, a z prawej bierze, aby rozbić na kopycie i jutro przynieść i wziąść za­

płatę.

Nazajutrz schodzą się obydwa majstrowie: jeden z butem z lewej, drugi z prawej nogi — ale mło­

dego człowieka ju ż nie było — wyjechał z hotelu jeszcze wczoraj i zabrał parę butów, którą mu zro­

bili dwaj majstrowie.

* *

*

Przy rewizyi pewnej szkoły żydowskiej rewizor zapytał dzieci, czy bracia Józefa grzech popełnili, sprzedając go do Egiptu. Na to odpowiedziały dzieci hałaśliwie:

^Popełnili, — bo g o sprzedali za tanio«.

J L

Zagadka z nagrodą.

Z jednego słowa wiele słów zestawisz, Kiedy ułożysz głoski w pewnym rzędzie Dalej więc spróbój — może się zabawisz, A jak los zechce, to nagroda będzie!

Słowo to całe rośnie w naszym kraju, Jadłeś zapewne ju ż ow oc ten dobry, —

Przestaw końcówkę, a wnet przy ruczaju (strumyk) Będziesz miał wieniec bujny a nadobny.

Przeplataj dalej głoski podług woli Niejedno jeszcze słowo nowe będzie:

Godło męczeńskie, albo znak niewoli:

Dalej — znajom e kuchenne narzędzie.

Znajdziesz człowieka z narodu srogiego, I napój m ocny i czołno olbrzymie, Kawał papieru, lodu płynącego, Znajdziesz pagórek przy Jerozolimie.

I dalej zwierzę, co wspak tylko chodzi, I urządzenie do drzewa krajania,

Potem rzecz, przed którą lęka się złodziej, Znajdziesz niewinne, dziecięce wołania.

Dalej pieniędzy sumę regularną,

Kiedy dług wielki częściami odpłacasz, Nawet oprawcę i chorobę marną,

Którą masz częto, gdy z pola powracasz.

---♦---

Rozwiązanie szarad z nr. ii-go:

I. Rozmowa; II. Starowina;

Odgadnięcia nadesłali: pp. Józef Knopp z Z a ­ brza, Karol Markowiak z Niem. Przysieki, Teofil Goraus z Lyonu, Jan Szar z Józefowca.

Nakładem i czcionkami > Górnoślązaka*, spółki wydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach.

Redaktor odpowiedzialny: Adolf Ligoń w Katowicach.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Miasto Naim leżało w dolnej Galilei, między Górami Tabor i Hermon, w pięknej bardzo okolicy. Szedł właśnie do niego z Kafernaum Zbawiciel, gdzie był uzdrowił

I na onego ślepo narodzonego ślepotę, i na Łazarza śmierć był przepuścił, nie dla żadnego grzechu jego, ani rodziców jego, ale jako sam powiedział dla

Faryzeuszowie cieszyli się, że Sadduceuszowie zawstydzeni odeszli; ale tego nie mogli znieść na sobie, że Pan Jezus ich zawstydził; zeszli się tedy pospołu i

Więc rozległy się straszne okrzyki tego ludu, domagającego się, aby chrześcian rzucano w cyrkach, w czasie publicznych igrzysk, lwom na pożarcie!. Tak się też

bierz sukienkę białą, w której nieskalanej masz się stawić przed sąd Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyś otrzymał życie wieczne. Bracia, przypatrzmy się

ścioła; goreje przy nich światło, i Kler zebrany od- prawuje tam jutrznią ku czci Świętych, których są te relikwije. Dyakon zaś w kościele będący, pyta

klął ziemię, żeby ju ż skarbów swoich nie wydawała więcej, że ju ż wyschły wszystkie zarobku źródła, że drogich kruszców żyły zamieniły się w popiół,

Tak więc Jezuici rozszerzyli się po całej Polsce, a innowiercy przez nich zwojowani albo odstąpili swych błędów, albo też osłabli i zaniemieli, źe ani