Rodzina chr
Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie.
Wychodzi raz na fycłzień w Jfiedzie/ę.
♦Rodzina chrześciańska« kosztuje razem z »Górnoślązakiem« kwartalnie 1 m a r k ę 60 fen . Kto chce samą »Ro<lzin<r chrzęści msl%ą«
abonować, może ją sobie zapisać za 50 f. na poczcie, u pp. agentów i wprost w Administr. »Górnoślązaka® w Katowicach, ul. Młyńska 12
N a N ie d z ie lę d r u g ą A d w e n t u
Ewangelia u Mateusza świętego
w R o z d z ia le X I .
W on czas usłyszaw szy Jan w więzieniu dzieła Chrystusow e, posław szy dwu z uczniów swoich, rzekł mu: T y ś jest, który masz przyjść, czyli inszego czekam y? A odpow iadając Jezus rzekł im : S zedłszy odnieście Janowi coście sły
szeli i widzieli: ślepi widzą, chromi chodzą, trędowaci byw ają oczyszczeni, głusi słyszą, Umarli zm artwychwstają, ubogim E w angelią opowiadają. A błogosław iony jest, który się ze mnie nie zgorszy. A g d y oni odeszli, p o
czął Jezus m ówić do rzesz o Janie: Coście wyszli na puszczę w idzieć? trzcinę chwiejącą się od wiatru? A le coście w yszli w idzieć?
C złow ieka w miękkie szaty ob leczon ego? Oto, którzy w miękkie szaty się obłóczą w domach królewskich są. A le coście w yszli widzieć?
Proroka? Zaiste powiadam wam, i więcej niż Proroka. B o ten jest, o którym napisano:
Oto ja posyłam A nioła m ego przed obliczem twojem, który zgotuje drogę twą przed tobą.
Nauka z tej Ewangelii.
Herod tetrarcha Galilei, jeszcze za życia brata swego Filipa, tetrarchy iturrjsktego, p o j ą ł był jego żonę, Herodyadę, za swoją. Wy rzucał tnu na oczy Jan święty to zgorszenie, mówiąc: »nie j^odzi się to
bie mieć żony brata twego* ; a przytein i o inne stiofował go złości, które czynił. Herod, lubo po
ważał sobie Jana świętego, i zwykł byt słuchać jeg o napomnień, tą razą rozgniewał się na niego, ile, że go owa nieg .dziwa kobieta buntowała, t kazał go Wsadzić do więzienia, pozwoliwszy jednak uczniom chodzić do niego. Gdy tedy siedział w więzieniu,
Jezus Chrystus coraz bardziej zwraca1 uwagę Żydów na siebie przez swoje nauki i cuda. Niechętnie pa
trzeli się na to uczniowie Jana i tak juz je g o uwięzie
niem zasmuceni, tern bardziej, iż się niektórym zda
wało, jakoby on miał być obiecanym Mesyaszem, chociaż wszelkie postępowania do czego innego zmierzały; bo nie dla siebie, ale dla kog > innego przygotował serca żydowski^. Zwyczajnie słabość ludzka. Z niejakimś żalem opowiadali Janowi w wię
zieniu dzieła Chrystusowe. Jan święty zmiarko
wawszy ich myśli, wybrał dwóch z pomiędzy nich, i posłał ich do Jezusa, aby się w imieniu jeg o zapy
tali: T y ś jest, który ma przyjść, czyli innego cze
kamy? Nie dla swego przekonania wyprawił Jan to poselstwo do Jezusa, boć on Go znał d - b r z e : wszakże sam dawał świadectwo, i e gdy Go ochrzcił, widział nad nim unoszącego się Ducha Przenaj
świętszego, w postaci jakoby gołębicy, i słyszał glos Ojca niebieskiego: »Ten jest Syn mój mity, w kto- rymem upodobał sobie;* sam G o wskazywał ludowi, jako Baranka, mającego iść na ofiarę ku zgładzeniu grzechów świata. C o czynił, to czynił jedynie dla nauki swoich uczniów. Przeczuwał że nie długo na tej ziemi pobawi; pragnął więc, aby jeszcze za jego życia zbliżyli się do Jezusa, jako prawdziwego Mesyasza; dlatego wysłał ich do Nieyo z zapytaniem:
czyli On jest obiecanym Mesyaszem, alboli też kto inny nim ma być.
Gdy przybyli z owem zapytaniem uczniowie Ja
nowi, właśnie wielka była rzesza około Chrystusa, z pomiędzy której, w ich obecności, wielu uzdrowił ,od niemocy i chorób, i od duchów zh eh , a wielu ślepych wzrokiem udarował. Na te więc cuda, jako znamiona Mesyasza odwołując się Pan Jezus, rzekł do n ich : szedłszy donieście Janowi, coście słyszeli i widzieli, iż ślepi widzą, chromi chodzą, trędowaci bywają oczyszczeni, głuszy słyszą, umarli powsta- wają, ubodzy Ewangelię przyjmują; i w końcu dodał:
a błogosławiony jest, którykolwiek się nie zgorszy ze mnie. — Izaiasz, Prorok, opisując skutki przy
bycia na świat Mesyasza, między innemi powiada (obacz Rozdz. 35). »Bóg sam przyjdzie i zbawi was.
Wtedy otworzą się oczy ślepych i uszy głuchych.
218 W tedy skakać będzie chromy, jako jeleń, i rozwiąże się język niemych. — A gdy owi mężowie odeszli, żeby lud zgromadzony, co zapewnie dawniej ubóstwiał Jana, teraz nie ostygł w poważaniu onego, oddaje mu Zbawiciel największe pochwały i uroczyście za przepowiedzianego przez Malachiasza Proroka, po
słańca i poprzedziciela swego ogłasza: » zaiste po
wiadam wam, iż więcej niż Proroka. Boć ten jest, 0 którym napisano: oto ja posyłam Anioła mego przed obliczem twojem, który przygotowuje drogę twą przed tobą«.
I ten Jan, którego świętość sam Zbawiciel wy
chwalał, kończy dni swoje w więzieniu, a Heród, cudzołożnik na tronie zasiada. T u się niejeden za
pyta i wyrzekać będzie z Jeremiaszem: czemu o P a
nie sprawiedliwy! bezbożnym dobrze się wiedzie?
Oto zbrodniarz we wszy7stko opływa, wszystko mu według myśli idzie; wystawnie żyje, wystawnie się nosi, wszystko go wita, wszystko podziwia 1 o jeg o dobija się względy; na sprawiedliwego zaś ani oka nie zwrócą, bo on w ubogiej odzieży, nie
znany, w zaciszu przepędza dni swoje. Zachce się kiedy bezbożnemu do kościoła, to ledwie nagnie ko
lana; a jeśli usta otworzy, to chyba dla rozmowy.
Dla wszystkich staje się zgorszeniem; a przecież, jak gdyby wszystko miał z Bogiem wspólne, odchodzi w błogosławieństwie do domu. Pobożny klęczy w zakątku kościoła i ze złożonemi rękoma, ze łzą w oku, wzdychając, wylewa w modłach przed B o
giem swoje potrzeby. Wychodzi z świątyni, i w domu nowe wyrzekania, nowe dolegliwości zastaje. Tu marnotrawny syn zbytkuje przy wybornym stole, i zabawą i grą zabija czas d ro g i; tam sprawiedliwy na roli i w domu dzień cały potem się zalewa, i nocy zarwie do pracy, a mimo tego, lichą i niedo
stateczną strawą zasila siebie i swoich. Upojony rozrywkami, umoźony próżniactwem, wypoczywa grzesznik na samych puchach, gdy oto sprawiedliwy wzdycha na ubogim łożu, a bolejąc nad doznanem nieszczęściem i umartwieniem, i smutnie rozwodzi myśli nad tem, jak to zacząć dzień nadchodzący.
Jakże to wszystko pogodzić z mądrością i dobrocią B oga! jak z tego poznać Sprawiedliwość i świętą Jego Opatrzność?
Bóg, który według zapewnienia świętego Pawła, Apostoła, chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i przyszli ku uznaniu prawdy, często stara się po
zyskać człowieka* tem, do czego on najbardziej dąży, aby go przez to przywiódł do uznania, do wdzięcz
ności, do wzajemnej miłości. Tak zaręcza Dawid w 104 Psalmie, że B ó g dał Żydom kraje pogan i posiedli majętności ludów, aby praw Jego święcie strzegli i zakon Jego wiernie zachowali.
Gdy zaś B ó g sprawiedliwego utrapieniem i cier
pieniem nawiedzi, wtedy i to jest dowodem Jego miłości. Widzi On niebezpieczeństwa, z któremi się zejdzie człowiek; daje mu więc utrapienie za towa
rzyszkę, a krzyż za laskę pielgrzymią. Towarzyszka ta ma mu zawsze Boga przypominać, a krzyż ma go
wspierać w zaburzeniach życia. Cnota dopóty wątpliwa, dopóki nie da dowodów swojej bezin
teresowności. Złoto i srebro w ogniu się doświad
cza, a sprawiedliwy w piecu utrapienia, o co błagał nawet Dawid Boga w pieniach swoich. (Psal. 25).
Czas utrapienia jest to chwila siewów na niebo.
Dlatego też powiada św. Franciszek S alezy: »umie- jętność Świętych na tem się najczęściej zasadza, aby wytrwale znosić cierpienia dla Jezusa, i gdybyśmy ich w tem naśladować chcieli, i my w krotce stali
byśmy się Świętymi*. I tak pocieszał św. Hieronim ową sławną Paulę: »dla czego tak bardzo się smu
cisz i tyle łez wylewasz? orzeźw się tą rozwagą: albo jesteś niewinna; a wtedy pocieszaj się, że B ó g cnoty twojej doświadcza i pozwala ci nowy stopień dosko
nałości osięgnąć; albo jesteś winna, a wtedy masz sobie pomyśleć, że Bóg, dopuszczając na cię utra
pienia, nad twoją poprawą pracuje i daje ci spo
sobność maluczkiem zadosyć uczynić«. Zadosyć- uczynienia domaga się B ó g z przyczyny swojej spra
wiedliwości. Gdy tedy przyjdą na sprawiedliwego cierpienia, niech wnijdzie w siebie i zapyta, czy nie zasłużył przez jakowy uczynek na to nawiedzenie;
albo, czyli mu nie pozostaje jaka dawna wina do wypłacenia? Bo chociaż się spowiadał dawn)ch swoich grzechów i poprawił, i uzyskał od Boga da
rowanie kar wiecznych, pozostała jeszcze doczesna kara, która, albo w tem, albo w przyszłem życiu musi być poniesiona. Utrapienia i dolegliwości, cier
pliwie ponoszone, spłacają ten dług sprawiedliwości Bożej. Nie uskarżać się więc na nie, ale owszem dziękować potrzeba, bo lżej niemi się wypłacić za życia, aniżeli czyścowemi mękami po śmierci.
A jakże dobre powodzenie bezbożnych ma być znakiem sprawiedliwości Boskiej? Tak jest zaiste;
B ó g i kubka zimnej wody nie puści bez wynagro
dzenia; i źli mają niekiedy dobre uczynki; te im w doczesności wynagradza; a niebem nie może, bo w stanie grzechowym zdziałane, nie mają odpo- wiednej wartości. Biada zaś grzesznikowi zatwar
działemu, którego B ó g już więcej utrapieniami nie nawiedza. Ciągłe, a nieprzerwane szczęście, jest oznaką gniewu Bożego, nieochybnej zguby; tak mówi Bó g przez Jeremiasza, Proroka: upoję ich (zatwar
działych grzeszników), że w sen popadną i wiecznym snem zasną i nie powstaną i poprowadzę ich jako baranki na zabicie.
Niepokalane Poczęcie.
W T w ej dobroci Św iat się złoci Słońcem dobrej n o w in y!
Mgła wiekowa Już się chowa, O dzw ierciadla doliny.
B . Zaleski. Om ni Die.
Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny, Boski przywilej, na mocy którego Matka Boża wy
jętą została z pod prawa grzechu pierworodnego.
Wiadomo, że dogmat ten ogłosił Papież Pius IX.
W roku 1854. Nie znaczy to jednakże, aby to była Jakaś istotna nowość, aby W iary w Niepokalane Poczęcie Bogarodzicy już oddawna w Kościele nie było. Rzecz cała w tem, że jak wszystko na ziemi Podlegać musi rozwinięciu, tak również temu prawu rozwoju podlega poniekąd i Objawienie. I wiara nawet nie wyklucza postępu, chociaż postępu tylko podmiotowego, polegającego na tem, że w Kościele rozwija się nie samo Objawienie, lecz je g o rozumie
cie : że coraz wyraziściej, szczegółowiej i subtelniej Pojmowane są prawdy w Objawieniu zawarte. Obja
wienie zawiera w sobie nieprzebrane skarby prawd, a^e jakoby złoto we wnętrzu ziemi ukryte, które do
piero kilofem rozumu trzeba dobywać. Zastosować można słowa Mickiewicza:
Prawd w Piśmie Bożem, równie jak gwiazd w błękicie:
lepsze macie oczy, tem więcej ujrzycie.
Otóż, ponieważ wobec innych, ważniejszych Prac Kościoła, ten punkt nauki katolickie] długo leżał odłogiem, więc też do bliższego wyjaśnienia go Przyszło zaledwie w wieku XII. Powszechnie wie
r z o n o przedtem od samych początków chrysty7amzmu,
^og.Me w święte poczęcie Najśw. Dziewicy, o czem świadczą pisma Ojców Kościoła, — ale nie powstało Jeszcze wówczas szczegółowe pytanie, czy Matka Soża miała grzech pierworodny? G dy wreszcie rzucił to pytanie wiek XII., zawrzały wśród teologów dy
sputy, dzieląc ich na dwa nieprzyjazne obozy. Ście
rały się namiętnie najznakomitsze umysły, a ze starć tych wy'padały żywe. iskry prawdy, rozjaśniając punkt sporny coraz dokładniej. I trwała ta walka przez cieków parę, a tymczasem kult Niepokalanie Poczętej rosł, wzmagał się i szerzył. Instynkt katolicki prze
czuł prawdę, prześcignął uczonych teologów, uprze
dził dogmat. Papieże zaś, wstrzymując się od wy
dania ostatecznego wyroku, sprzyjali temu kultowi, a spór łagodzili. A ż nakoniec Niepokalane Poczę
cie zostało za pomocą dysput naukowo wyjaśnione, i gdy ta prawda-całkowicie już dojrzała, wtedy sfor
mułował ją w dogmat Pius IX. ku wielkiej radości całego świata katolickiego*). W cztery lata po ogło
*) Proces historyczny formowania się tego dogmatu rzuca światło w ogóle na powstawanie dogmatów, oraz na charakter nieomylności Kośi ioła. W idzim y mianowicie, że nieomylność O jca św. nie w yklucza bynajmniej czysto ludz-
roku P. 1858, dnia 11 lutego, potwierdziła go sama Najśw. Panna, objawiając się małej Bernardce Soubi- rous, w grocie opodal pirenejskiego miasteczka Lourdes położonej, jako Niepokalanie Poczęta...
Bernartka miała lat wówczas czternaście. W tłu
sty czwartek, kiedy to ludzie wesołych uczt zaży
wają, wysłała ją matka wraz z dwoma innemi dziew
czętami na zbieranie suszu drzewnego, aby było przyczem skromny posiłek obiadowy zagotować.
G dy tak poszukiwały trzasek i wioików, znalazły się naprzeciw massabejskiej pieczary, od której oddzielał strumień. Trzeba go było przebyć, bo po drugiej stronie poszukiwany opał obficiej był rozrzucony.
Dwie inne dziewczynki, zdjąwszy drewniane cho
daki, strumień pierwsze przebyły. Gdy jednak na zimną wodę się uskarżały, Bernartka, jako słabowita, zawachała się. I stała tak niezdecydowana, gdy naraz usłyszała gwałtowny szum w atru. Spojrzy na poblizkie topole, a na nich zaledwo liście się po
ruszają. Przywidziało mi się! — pomyślała i wraz zaczęła zzuwać obuwie. L ecz w tejże chwili tajemni
czy' szum powtórzył się. Powstawszy, spojrzała przed siebie, i chciała krzyknąć, ale głos zamarł jej w piersi. Dreszcz nią wstrząsnął, i olśniona tem, co ujrzała, padła na kolana. Ponad grotą, przed którą towarzyszki jej zbierały susz drzewny, ujrzała w nadziemskiej jasności cudownie piękną niewia
stę, trzymającą w ręku różaniec z paciorek białych jak mleko, nawleczonych na złotą nitkę. Patrzyła łaskawie na Bernartkę, a ona, drżąc ze wzruszenia, instynktownie naśladując cudowną Panią, zaczęła się modlić na różańcu, który zawsze przy sobie nosiła.
I trwało to widzenie 15 minut. W ieść o niem roz
biegła się po miasteczku i okolicy, ścigając tłumy całe do gioty. Nikomu jednak nie było danem wi
dzieć to, co widziała szczęśliwa dzieweczka jeszcze siedemnaście razy. Towarzyszące jej tłumy odczy
tywały tylko z twarzy jej cudowne widzenie, bo Ber
nartka wtedy dziwnie się przemieniała... Była nawet kiego czynnika, jakim je st działalność rozumu. Kościół ma jeno przyw ilej, że w rzeczach W iary i moralności r o z u m u j ą c , n e może p o błąd zić! Podstaw ą zaś rozumowań i wniosków je st Pismo św. i I radycya. Kozum ludzki w rzeczach natu
ralnych je st ostatecznie również nieomylny, clioć każdą pra
wdę z wielkim mozołem zdobywa. A ja k ten rozum ma sw e kr) tery a (wskazówki) w samym sobie i w doświadczeniach, tak Kościół m ając przedm iot sw ych rozumowań w śwtecie nadprzyrodzonym, musi mieć rękojmię prawdy również nad
przyrodzoną. Dogm at nieomylności ogłosił Pius IX. na sobo
rze W atykańskim — lubo treść je g o b yła przedmiotem W iary najpierw szych Chrześcian. Śmieszne je st powstawanie przeciw temu dogmatowi, gd y zw ażym y, że zaw iera się on domyślnie we w szystkich dogmatach katolickich, jak ie kiedykolw iek były ogłoszone. Jeżeli zaś przeciw zdogm atyzowaniu starej praw dy o nieomylności Papieża ośw iadczyło się kilkunastu Biskupów, 10 jedynie ze w zględów , że je szc ze nie pora po temu, że le
piej byłoby to odłożyć na później. Do takich opozycyonistów należał znakomity Biskup Dupanl.iup; nie mieli oni jednak nic wspólnego z sektą starokatolików', z Doellingerem na czele.
Zresztą nieomylność K ościoła opiera się pizedew szystkiem na w yraźnych tekstach Ewangelii, znanych powszechnie.
220 w tych chwilach rozkosznych zupełn'e nieczułą na wszelkie inne wrażania. Zdarzyło się, iż w roztar
gnieniu trzymała płonącą świecę tak, że płomień przez palce jej przechodził, a jednak nie czuła pa
rzenia, ani nawet śladu okopcenia na ręce nte l>yło.
Pewnego razu rzekła do niej cudowna Pani:
Idź do źrodla, napij się z niego wody i umyj się w niem! Bernartka obejrzała się dokoła, lecz ża
dnego źródła nie widząc, zwróciła się do stłumienia.
Nie powiedziałam ci, abyś piła z rzeki, lecz ze źródła: ono tu jest! — rzekła do niej Pani, wska
zując na prawą stronę groty. Przypełzała tam Ber
nartka na klęczkach, lecz źródła me widzi. Pełna jednak wiary, zaczyna we wskazanym miejscu wy
drapywać ziemię drobnemi paluszkami. Niezliczeni świadkowie tej sceny nie wiedzieli co myśleć o tej szczególnej pracy dziecka.
Wielu poczęło się uśmiechać i podejrzewać ja kieś pomieszanie w głowie biednej pasterki. A ż tu nagle zaczęła się sączyć woda, napełniając wyko
pane, wielkości szklanki w głębienie. Przy dalszem kopaniu zrobiło się bioto. Trzy razy próbowała Bernartka do ust je podnieść, lecz odrzucała j e ze wstrętem. Chciała jednak bądź co bądź być po
słuszną cudownej Pani, i za czwartym razem napiła się błotnistej wody i uinyła w niej twarzyczkę.
I w tejże chwili woda silniej wezbrała, płynąc małą strugą ku tłumom. Wszystkich ogarnęło ogromne wzruszenie. Rzucono się do źródła, aby choć chustkę w niem umoczyć lub z niego się napić.
A ono wi iąż rosło i rosi *...
Dopiero jednakże podczas ostatniego widzenia, na błagalne zaklęcia Bernartki, powiedziała jej ta
jemnicza Pani: Ja jestem Niepokalanie Poczęta!
Nie zrozumiało t\ch słów dziewczę, w ęc powtarzając je ciągle, aby nie zapomnieć, przyniosła je ludziom.
Po w dzi niai h swoich ż\ła Bernardetta jeszcze lat 20. Umaiła dnia 22 września 187S roku. Przez 12 lat ost.itnich b\ła Si tią Mil-sieid/.ia. Nad zwło
kami jt-j przemawiali biskupi — i przyjdzie chwila, kiedy ią K ściól ku czci naszej na ołtarzac h po
stawi.
Artysta Fabisz usiłował wyrzeźbić w marmurze postać N. Panny z L >urdes, według opowiadań Ber
nartki, lecz gdy jej g tową już statuę pokazał, rzekła: To bardzo J e s t piękne, ale to me Ona, o nie!...
Pius IX., którego dogmat Najśw. Panna tak świetnie potwierdź ł<<*) z najwyższą błogością otrzy
*1 Dziwnym się dzisiaj w ydaje cały spór teologiczny o Niepokalane Poczęcie. „D z iś ta prawda je st dla nas tak jasną, tak konie zną w całokształcie m aryologicznych dogm a
tów, że w szelka pod tym wzsjl^dem wątpliwość, chociażby tylko spekulat)-wna, je st niemożliwa. W szak Matka Boża jest spełna łask u , a pełność łaski wyklucza b daj cień grzechu;
w szak je st Matką Najwyższej Świętości, która nie mogła mieć nigdy nic wspólnego z grzechem ; w.szak Ona jest pogro- micielką szatana, a w ięc nie mogła mu ani na chwilę być pod
ległą; w szak Marya je st drugą Ewą, Matką w szystkich żyją cych w łasce Bożej, w ięc sama musiała być w łasce Bożej
mywał cudowną wfodę z Lourdes, i rozkosz mu to sprawiało, gdy mógł jej chorym udzielać. A Ojciec święty Leon XIII. posiada w swym gabiniecie pry
watnym statuetkę Matki Boskiej Louidzkiej, żeby mógł każdej chwili błagać — jak sam powiada — Jej wsparcia śród prac i samotności swego pon
tyfikatu.
Szczęśliwie zaprawdę się stało, że dogmat Nie
pokalanego Poczęcia ogłoszony został w dniu ósmym grudnia. Bo wszak to pora adwentowa, a więc czas oczekiwania przyjścia Zbawiciela. Gdy Matka Boża ju ż się w łonie św. A n ny poczęła, to zda się wi
dzimy, że »świat się złoci słuńcein dobrej nowiny*, a mgła wiekowa ju ż znika...
K s. Chorszewski.
ju ż od chwili sw ego poczęcia. Powiada też św. Augustyn, że gdzie jest m iw a o grzechu, tam nie masz mowy o Najśw.
D ziew icy. Naturalnem się za to wydaje, że kult Niepokalanej na dłujio w yprzedził dogmat. W kraju naszym od niepa
miętnych czasów śpiewano i w domach magnackich i w cha
tach wieśniaczych godzinki o Niep. Poczęciu, a starzy kazno
dzieje nasi pozostawili nam w zbiorach sw ych kazań 1 na ten temat nauki.
Do jYiatki jJosMej.
Mel.: B oże coś Polskę.
Matko Najświętsza do Ciebie biegniemy Szukać pociechy, bo w grzechach toniemy;
Przyjmij nas biednych i przytul do siebie, Którzy wzdychamy ze łzami do Ciebie;
Zlituj się zlituj nad sierotami O Matko nasza, opiekuj się nam i!
Przyjmij nas przyjmij, choć serca skalane, Lecz oczy nasze łzami są zalane.
Tyś naszą Matką, a my Twoje dzieci, Niechaj głos sierot do Ciebie doleci, Zlituj się zlituj nad sierotami,
O Matko nasza, opiekuj się nam i!
% Twojej litości błagamy ze łzami O Matko nasza, nie pogardzaj n am i;
Gdy nami wzgardzisz, do kogóż pójdziemy, Przed kim boleści nasze wypłaczemy,
Kto nas pocieszy, kto otrze łez zdroje? — Ach tylko Serce macierzyńskie T w oje!
Kto nam zagoi krwawą serca ranę, Ach tylko Serce Twoje ukochane,
■ Przyjmij, wysłuchaj i dodaj pociechy, Ulżyj cierpieniom, uproś żal za grzechy.
Zlituj się zlituj nad sierotami, O Matko nasza, opiekuj się nam i!
Z ufnością spieszym do Twoich ołtarzy, Nie zamknij serca nie odwiacaj twarzy
O Serce drogie Boska świątyni
Ratuj wygnańców w tej cierpień pustyni.
Zlituj się zlituj nad sierotami 0 Matko nasza, opiekuj się nami!
* Ratuj nas Malko i bądź zawsze z nami, Racz nas zasłonić swojemi piersiami;
Pized Twym ołtarzem padłszy na kolana, Błagamy Ciebie, Matko ukochana.
Zlituj się zlituj nad sierotami O Matko nasza, opiekuj się nami!
Tutaj w pokorze czoła swe schylamy, 1 wszyscy z płaczem do Ciebie wołamy:
O Matko nasza, o Matko jedyna Wstaw się za nami do T w ojego Syna.
Zlituj się zlituj nad sierotami O Matko nasza, opiekuj się nami!!
Gily będziem kończyć pielgrzymkę tej ziemi, Zamknij nam oczy sękami własnemi
Wtenczas o Panno udziel nam opieki, Z Sercem Jezusa połącz nas na wieki.
Zlituj się zhtuj nad sierotami O Matko nasza opiekuj się nami!
Zakony.
&
(C iąg dalszy).
Filip ini.
Przed trzystu laty, to jest wtenczas, gdy Refor- macya przez Lutra, Kalwina i innych wywołana, bardzo wiele ludzi od Kościoła Bużego odrywała, powstało także prawie równocześnie z Jezuitami bardzo wiele innych zakonów, mających na celu roz
szerzenie i ustalenie w Wierze świętej, i prawdziwie chrześciańskiej cnocie, a przytem też i nauczanie młodzieży, jak np, zakon Jana Leonaidego, założony pod opieką Matki Boskiej.
Lecz pomiędzy niemi- najbardziej zasłynęli Fi
lipini, Misyonarze i Pijarzy, o których wam szczegó
łowo podam, abyście i te zakony lepiej poznali, o których już niejedno słyszeliście i znacie.
Filipini nazywają się od swego Założyciela Fi
lipa Neri. Ten się urodził we Włoszech, w mieście Florencyi, roku 15 15. Od samej młodości ćwiczył się w pobożności, świętobliwości życia i w naukach.
W Rzymie się wykształcił, i cały poświęcił się Bogu.
Osobliwie kochał się w postach, tak, iż nieraz przez trzy dni od pokarmu się wstrzymywał. — W yświę
cony na kapłana, starał się najbardziej o to, aby najwięcej dusz Chrystusowi pozyskał. I dla tego kazał, nauczał, powoływał do pokuty, i częstego przystępowania do Stołu Pańskiego. Resztę czasu trawił na modlitwie i rozmyślaniu. W/ględem ubo
gich i cierpiących był nader miłosierny, i ochoczy
na posługę potrzebujących jego pomocy. Onto za
łożył zakon św. Trójcy roku 1548 ku własnemu się zbudowaniu i poświęceniu się służbie Bożej. Wkrótce rozszerzył się ten zakon po całych Włoszech.
A że Filip b )l bardzo uczony, przeto ćwiczył swych współbiaci w naukach, i zadawał im prace według zdolności. Z teg^to zakonu wyszedł sławny mąż uczony, imieniem Baroniusz, kard., który w K o ściele B"źym niezgaslą ma sławę.
Filip Neri, pracami i wiekiem skołatany, w sam dzień Bożego Ciała po północy Panu Bo;hi ducha oddał, 26 maja roku Pańskiego 15Q5- Liczył przeto lat 80 życia, a godzinę śmierci przepowiedział, i z największą radością i weselem umierał. Po śmierci słynął rożnemi cudami; i dla tego Grze
gorz XV*., Papież, w poczet Świętych go policzył.
Św. Ignacy, założyciel Jezuitów, który Filipa z wielkich cnót i świętobliwości życia pokochał, na
zwał go dzwonem głośnym w Kościele Bożym, na chwałę Boską ludzi zwołującym.
Cierpliwość jego ku tym, którzy do niego przy
chodzili, była bardzo wielka. A b y t)lko nie grze
szyli, znosił nawet igranie młodzieży i wołanie przy swej komórce, i tylko im to opowiadał: żartujcie, igrajcie, weseli bądźcie; nie chcę nic więcej po was, tylko żebyście nie grzeszyli.
A tak był pokorny, że mienił się być najwięk
szym na świecie grzesznikiem. G dy mu który po
wiedział: Wiem, że jesteście Oicze świętym, odpo
wiadał: Idź z Bogiem, jam wielki grzesznik, a nie Święty.
Zakon Filipinów rozszerzył się i po innych kra
jach. I do Polski naszej przybyli. Adam Kona
rzewski, pan bogaty i pobożny sprowadził Ojców Filipinów do Gostynia, nadał im wsie i zaczął bu
dować dla nich wielki i trwały kościół. A le śmierć przedwczesna go zaskoczyła, i dopiero żona jego bu
dowę kościoła w części ukończyła roku 1698.
Najwięcej przyczyniła się do zupełnego ukoń
czenia i upiększenia kościoła wnuczka Adama, W e ronika Konarzewska, zamężna Mycielska: cały dach kościoła pokryła miedzią, a cały kościół wewnątrz upiększyła kosztownemi malaturami, i prześlicznie zakrystyą przyozdobiła. Co więcej, klasztor obszerny zupełnie wykończyła, tak iż teraz w kwadrat cały jest zamknięty. A nadto wszystkie zapisy dziada i matki potwierdziła i jeszcze bardziej powiększyła.
Żyła ta Pani pobożna temu lat stopięćdziesiąt.
Jej potomkowie Mycielscy obrali sobie Gostyń za grobowiec dla całej rodziny; a w niczem nie zmienili postanowienia przodków swoich.
Piękny ten gmach w zadziwienie nieraz wpra
wia przybywających swą okazałością i przepychem;
z daleka już go widać, osobliwie ową okrągłą ko
pulę, która pomiędzy kilku wieżami wznosi się wy
soko.
Wewnątrz obrazy przepyszne, osobliwie w wiel
kim ołtarzu prześliczny obraz Matki Boskiej z dzie
ciątkiem Jezus, malowany na drzewie. T o |est bar
222 dzo dawny obraz, albowiem jeszcze jest z tego ma
łego drewnianego kościoła, co pierwej stal na tej Jasnej górze. Ktoby miał to szczęście i sposobność być w Gostyniu, niech nie zaniedba odwiedzić kla
sztor i przepatrzeć się dobrze cudownemu obrazowi, bo zasługuje na szczególniejszą naszą uwagę. Obej
rzyjcie też sobie starą drewnianą figurę Matki B o
skiej Bolesnej, gdyż także jest od niepamiętnych czasów.
Obok kościoła jest mała studzienka z małą ka
pliczką, gdzie się znajduje bardzo dobra woda, której osobliwszą moc przeciw bólowi oczu przypisują.
Podanie niesie, że w tej studzience kilkast t lat temu znaleziono ową figurę drewnianą Matki B o s k i e j Bo
lesnej, którą kacerska ręka tam była utopiła.
Pielgrzymujcie i do tego miejsca świętego na
szej obszernej ziernicy, i błagajcie i tu Matki i Kró
lowej naszej aby się w wszystkich potrzebach i nie
dolach naszych, do Syna swego za nami wstawić raczyła.
I tu, Bracia moi, u stóp Matki Najświętszej gromadźcie sobie zasoby pragnień szczerych i mo
cnych postanowień do prowadzenia cnotliwego, a tem samem szczęśliwego żywota, bo
K t o c n o t l i w y , T e n s z c z ę ś l i w y .
(C iąg dalszy nastąpi).
Obraz gospodyni domu, matki i żony.
A jak gwałtowna namiętność matki ma wpływ szkodliwy na umysł tego dziecięcia, które jeszcze w żywocie nosi, tak równie czerstwość jej, lub sła
bość, pokażą się wiernie w dziecięciu, jako w owocu jej żywota. Im bardziej zbliża się do swego roz
wiązania, tem jest umiarkowańszą w jedzeniu i piciu, tem ^ostrożniejszą w wyborze zdrowych pokarmów, i tem mocniej strzeże się od poruszeń i natężenia ciała, od zbytnich prac, od poruszenia i dźwigania ciężarów. Wie, jak często bardzo smutne skutki z najmniejszej nieostrożności pochodzą, i że śmierć albo kalectwa dziecięcia najczęściej nieostrożność matki jest winna, gdy się nie strzeże wszystkiego', cokolwiek z daleka lub z blizka mieć może szkodliwy wpływ na dziecię.
Gdy dziecię w zdrowem ciałku i ułożeniu od- powiednem przyszłemu wykształceniu przyszło na świat, już wtedy jest założony pierwszy fundament do jeg o wychowania, a rozumnej matce me za
braknie środków do uskutecznienia go zwolna jak najpomyślnej. Jej tedy pierwszem starań.em je>t, aby dziecię w zdrow iu utrzymać, iżby )ego siły ciała pomnażały się z wiekiem. Chętnie niemowlęciu udziela piersi, ile razy ono tego wymaga, i tysiącem
ofiar z siebie z ochotą okupuje zdrowie małego ko
chanka. Nigdy jej nie jest ciężko przerwać sen dla ukochanego dziecięcia, nawet całe noce czuwać przy jeg o kolebce, skoro grozi jego zdrowiu i życiu nie
bezpieczeństwo. Co sama uczynić może, tego dla samej przyjemności nie poleca drugim, bo tylko serce matki potrafi wszystko zgadnąć i zrozumieć, czego pielęgnowanie dziecięcia wymaga. Wśród wszelkich utrudzeń jaśnieje na jej czole wesołość i spokojność umysłu; a troskliwie unika wszelkich okazyi, któreby m "glv dać jej powód do zmartwie
nia do przestrachu i zatiwożenia umysłu, a tein sa
mem wmięszać tiuciznę rozdrażnionej namiętności w jej krew i pokarm. Niemowlę, któremu pierś daje, ma z niego wyssać czysty pokarm, żadną złą żądzą matki nie wzburzony, aby w tym pierwszym zasiłku już nie przyjęło zarodu przyszłej przewrotności i zepsucia.
Przy odsądzeniu zaś dziecięcia od piersi, mniej uważa na zwyczaje innych matek, a raczej na natu
ralną wkazówkę, — którą ma w wyrastaniu ząbków dziecięcia, jako dowodów, że od tego czasu już innym pokarmem dziecię być żywionem powinno.
Jej miłość wskaże jej wybór tych nowych pokarmów z wszelką przezornością, jak najroztropniej oznaczy z nich każdy służący zdrowiu dziecięcia, i jego zmiany, stosownie do sił wzmacniających się z wie
kiem. Jak jest czuła o zdrowy pokaim, tak równie dbała, aby około niemowlęcia zawsze było czysto i schlujnie. Im czyściejszym powietrzem dziecię od
dycha, im ma czyściejszą pościel i sukieńki, tem jest zdrowsze i czerstwiejsze. Przeto nie zaniedbuje nigdy, przynajmniej w południe, codziennie, kiedy powietrze zwykle jest ogrzane, otworzyć okien i drzwi, na przeczyszczenie, czyli wpuszczenie czy
stego świeżego powietrza. Czyni to nawet w zimie czasami, przewietrzając izbę, a ta potrzeba tem naoczniejszą wydaje się, im więcej tedy schodzi się przyczyn do zepsucia powietrza.
Takto na wszystko jest baczna, troskliwa 0 zdrowie dziecięcia miłość matki! Jak ryba w czy
stej wodzie, tak dziecię tylko w czystem powietrzu zdrowe być może. Nic dla niej nie masz nie
znośniejszego, jak smutny widok wielu dzieci nie- schlujnie utrzymywanych, prawie w własnym gn o,-u 1 nieczystości duszonych, których odzienie zbrudzone i prawie na pól przegniłe. W ylew y i wyrzuty na ciele i rozmaite choroby dzieci chowanych w nie
chlujstwie, są prawie konieczne. I jakżeby to sama czynić mogła, co jej się tak w drugich nie podoba?
Nigdy więc inaczej jej dzieci nie ujrzysz, tylko w czystych sunkiefikai h, i niczego w nich nie cierpi, Coby ją o najmniejsze niedbalstwo obwiniać mogło.
Nigdy się zaś delikatne czucie serca matki nie okazuje w większej godności, ]ak gdy jej d/.iecię zasłabnie. A c h ! wtedy z żał ścią stroskana matka spogląda na najmniejsze cierpienia swego kochanka.
J e g o łóżeczko rzewnemi zr .s/a łzami. Lecz któż
zdolny uczuć i tę szczęśliwość, którą w jej sercu
wśród żalu wzbudza słodka nadzieja polepszenia? to zachwycenie, jakie w niej sprawia każdy przyjemny uśmiech wzmagającego się dziecięcia? tę wonią nie
bieską, której doznaje po szcześliwie wytrzymanem niebezpieczeństwie, która jej oblicze rozjaśnia na widok czerstwego kochanka, którego już żałosnemi łzami tyle razy zrosiła?
Formowanie umysłu i kształcenie serca dzie
cięcia, jeszcze ją mocniej obchodzi i zajmuje, niż piecza i utrzymanie w czerstwości ciała. Przejęta myślą, że jej B ó g użył za narzędzie, do nadania ży
cia istocie rozumnej i nieśmiertelnej, że ona właśnie istnienie dzieciątka nadała; z czułą, świętą, macie
rzyńską wdzięcznością bierze je na ręce i zaraz święty ślub wykonywa Temu, który jeg o członki spoił w jej żywocie, który je ożywił duszą nieśmier
telną, który jej go nadał jako skatb jedyny i naj
wyższą wartość mający w jej seicu — Temu zaraz ślub wykonywa: że je stosownie do [ego woli świętej chować i kształcić będzie, i na godnego wyznawcę Jezusa Chrystusa formować. A jak tylko w dzie
cięciu władze namysłowe, to jest: władze rozumu, zaczynają się objawiać, natychmiast rozpoczyna to wielkie dzieło umysłu i serca kształcenia, aby zaraz od pierwszego rozwijania się rozumu, z największą przezornością nadawała mu prawdziwy kierunek, uczyła rozróżniać dobre od złego; z miłością, ale razem i powagą karciła i ganiła wszelką nieskrom- ność, wszelkie złe narowy, niegrzeczność, uchybie
nia, i troskliwie usuwa z jego oczów to wszystko, coby miękkiemu sercu mylny kierunek dać mogło.
Pierwszą cnotą, którą matka pragnie przejąć dziecię, jest serdeczna miłość i chętne posłuszeństwo. Jej dziecię, nie z przynaglonego przymusu, lecz z mi
łości to ma czynić, co mu się rozkaże. Wcześnie więc jest na to baczna, aby dziecię zawczasu przy
zwyczaić do zgodności w przestawaniu, do grzeczno
ści względem każdego, do politowania nad biednymi i nieszczęśliwymi, do przebaczania proszącym ; a na- dewszystko zapalać ich czułe serca do wszystkiego, co tylko jest dobre i chwalebne. Serce zaś dzieci, ptzejęte miłością, jest gotowe do wszystkiego do
brego, dla mego najmniejsze skinienie kochanych rodziców jest rozkazem, przeciwko któremu już żadna namowa nie ma miejsca. Dobie zajęcie się matki kształceniem dzieci trafnie wystawił Bronner, którego myśli tu w treści przytaczam:
* Od kolebki swe dzieci kształci i formuje, Jak Anioły niewinne Bogu wychowuje.
Uczy cnoty i wpaja zasady miłości,
Ich serca czule, miękkie, ćwiczy w pobożn >ści.
A łagodna jak Aniół przez swoje czynienie Łagodnością przejmuje swoje pokolenie
I w zabawach dziecinnych szczerość im poleca, A tak wcześnie w ich serca chęć do cnoty wznieca G dy im daje uczuwać powaby jedności,
Szczęśliwość pochodzącą z wzajemnej grzeczności.
Gdy się zaś między dziećmi zdarzy poróżnienie, O jakże wtedy czułe daje upomnienie!
J ik przedstawia troskliwie, aby wybaczało, A samo drugich dzieci nigdy nie gniewało.
T ak zwolna młody umysł dziecięcia sposobi, I zdolnym go do uczuć religijnych robi.
Dobroć serca szczególniej w swoje dzieci wpaja, Do tego je zbyt czule ciągle przyzwyczaja.
Wreszcie one własnemu ich ojcu oddaje, A ten czuły m mentorem zaraz się ich staje.
Utwierdza to troskliwie, co matka wpoiła, Wmawiając: że to święte, co matka mówiła.
Tym to sposobem cnotę odziedziczą dzieci, Ta ich już nie odstąpi, ta ich nie uleci.
A że miłość jest wszystkich cnót zasadą, przeto całe staranie dobrej matki do tego zmierza, aby mi
łość Boga i bliźniego uczynić panującą w sercach swych dzieci. Wystawia im tedy miłość jako jedyny sposób podobania Bogu i ludziom ; przy każdej spo
sobności wpaja w nie, że zmartwić kogo, albo ukrzywdzić jest największym grzechem. Nie okazuje się nigdy mocniej zasmuconą i zmartwioną, jak gdy rozmyślnie okażą się niemiłosiernemi, i częściej im przebaczy wszelkie inne wykroczenie, jak zniewagę bliźniemu wyrządzoną.
(C iąg dalszy nastąpi).
0 J
Dziadek przy kominku.
W później dżdżystej jesieni w wieczornej godzinie, Nałożono stos suchych drewek na kom inie;
Palił się suty ogień, drewienka trzaskały,
W garnuszkach dzieci piwko dla Dziadunia grzały.
Opodal nieco siedział Dziadzio posiwiały;
Wdzięcznym okiem spoglądał na kochane wnuczki;
A że wiedział, jak lubią moralne nauczki, A b y dzieci zabawić,
T ak im zaczął prawić:
»Patrza|cie, jaka słota, jak smutno na dworze!
Nie lepiej przy kominku posiedzieć w tej porze?
Nie zawsze tak wygodnie spoczywać będziecie, Z ciepłego zakątku w słotny świat pójdziecie, Musicie znosić tiudy, troski, niewygody, Póki wam służy wiek czerstwy, wiek młody;
Ale gdy pożytecznie ten czas przepędzicie, Z siwą głową do tego kominka wrócicie.
Mile się piękne czyny będą wspominały,
Wnuki wam, jak wy dla mnie, będą piwo grzały, — Nie zapomnijcież nauk Dziadzia przy kominku:
Młodość do pracy, trudów, starość do spoczynku*.
Aft
224
Łamigłówka z nagrodą.
• • .
•
Kropki należy zastąpić literami. Litery w kie
runku poziomym i prostopadłym mają oznaczać imię i miejscowość znanej poetki ludowej.
1. Litera z alfabetu.
2. Zwierzę wodne.
3. Człowiek mile widziany.
4. Miasto w Bośnii nad rzeką Łasawą czyli Ta- sawą.
5. Miasto w Śląsku w powiecie Rybnickim.
6. Feldmarszałek austryacki, komandant miasta Krakowa, pamiętny z r. 1848.
7. Literat polski, były poseł do parlamentu austry- ackiego.
8. Znana poetka ludowa.
9. Miasto w gubernii Podolskiej, nad rzeką Murafią.
10. Dyplomata, wojewoda sieradzki, umarł 1667 r.
11. Tnniec hiszpański.
12. Nazwa ludu.
13. Część ciała.
14. Pierwsza matka.
15. Litera.
_w_
Rozwiązanie logogryfu z nr. 27-go:
I. D haw alagiri. 2. W ie r z y n e k . 3. Oferus.
4. R ylejew . 5. Zazula. 6. E^atynodar. 7. Czółno.
8. Mezraiin. 9. Emeryk. 10. Gąsienice. I I . Olkusz.
12. Dickens. 13. Zambezi. 14. Jazłowiec.
15- Akwilon. 16. Dalila. .17. K a sp e r (Karliński).
18. A s yf.
Początkowe litery z górv na dół diją nazwę poematu: Dworzec mego dziadka, a końcowe z dołu do gó iy daią imię i nazwisko autora tegoż poematu:
Franciszek Morawski.
Rozwiązanie szarady z nr. 27-^0:
R o - ra - ty.
Dobre rozwiązanie szarady nadesłali: p. Jadwiga Badura z Roździenia, pp. Szymon Zmuda z Kato
wickiej Hołdy, Leon Piecha i Emanuel Łabisz z Za- borza, Leon Nowacki z Katowic, Edward Płotek z Sadzawek, Kazimierz Markowiak i Wincenty Ku- rasiak z Niem. Przysieki, Jan Szulc z Poznania.
Trafnego rozwiązania l o g o g r y f u nikt nie nadesłał.
Nagroda przypadła p. Wincentemu Kurasiakowi.
"Wesoły kącik*
N a t a r g u .
W o j c i e c h : »A ty szachraju, kobyłeś mi sprze
dał co ślepa.*
A r o n : »Jaki ty dureń Wojtek, albo to ona gazety czytać będzie«.
W o j c i e c h o w a : A no juścić że nie... macie rac}’ą...«
* *
*
W sądzie.
S ę d z i a : »Ządasz więc odroczenia z powodu choroby obrońcy. Przecież na gorącym uczynku schwytany i przyznajesz się do kradzieży, nie wiem więc, coby obrońca mógł na twoją koizyść po
wiedzieć*.
O s k a r ż o n y : Właśnie tego i ja jestem cie
kawy*.
* *
* S y n doktora.
N i a ń k a : »A zmówiłeś już paciorek?«
J a ś : »Już«.
N a ń k a : »A prosiłeś na końcu o zdrowie dla mamy ?«
J a ś : »Tak».
N i a ń k a : »A dla taty?*
J a ś : »Tak«.
N i a ń k a : *1 dla wszystkich?
J a ś : »0 nie, bo tatko by nie miał roboty*.
* *
*
N a t a r g u k o ń s k im .
»Licha szkapa i lęka się*.
»Una s ię nie boi — żebym tak do handlu szczęście miał, una sama bez trzy nocy me bojała się w stajni nocować*.
* *
*
D w ó c h ł a z ę g ó w .
»Janek! lubisz ty wędzone śledzie ?«
»Tak sobie — ale więcej wolę wędzone... ze
garki*.
Nakładem i czcionkam i »Górnoślązaka*, spółki w ydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach.
Redaktor odpowiedzalny: A d o lf Ligoń w K atow icack,