• Nie Znaleziono Wyników

Rodzina Chrześciańska, 1902, R. 1, nr 28

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzina Chrześciańska, 1902, R. 1, nr 28"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rodzina chr

Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie.

Wychodzi raz na fycłzień w Jfiedzie/ę.

♦Rodzina chrześciańska« kosztuje razem z »Górnoślązakiem« kwartalnie 1 m a r k ę 60 fen . Kto chce samą »Ro<lzin<r chrzęści msl%ą«

abonować, może ją sobie zapisać za 50 f. na poczcie, u pp. agentów i wprost w Administr. »Górnoślązaka® w Katowicach, ul. Młyńska 12

N a N ie d z ie lę d r u g ą A d w e n t u

Ewangelia u Mateusza świętego

w R o z d z ia le X I .

W on czas usłyszaw szy Jan w więzieniu dzieła Chrystusow e, posław szy dwu z uczniów swoich, rzekł mu: T y ś jest, który masz przyjść, czyli inszego czekam y? A odpow iadając Jezus rzekł im : S zedłszy odnieście Janowi coście sły­

szeli i widzieli: ślepi widzą, chromi chodzą, trędowaci byw ają oczyszczeni, głusi słyszą, Umarli zm artwychwstają, ubogim E w angelią opowiadają. A błogosław iony jest, który się ze mnie nie zgorszy. A g d y oni odeszli, p o­

czął Jezus m ówić do rzesz o Janie: Coście wyszli na puszczę w idzieć? trzcinę chwiejącą się od wiatru? A le coście w yszli w idzieć?

C złow ieka w miękkie szaty ob leczon ego? Oto, którzy w miękkie szaty się obłóczą w domach królewskich są. A le coście w yszli widzieć?

Proroka? Zaiste powiadam wam, i więcej niż Proroka. B o ten jest, o którym napisano:

Oto ja posyłam A nioła m ego przed obliczem twojem, który zgotuje drogę twą przed tobą.

Nauka z tej Ewangelii.

Herod tetrarcha Galilei, jeszcze za życia brata swego Filipa, tetrarchy iturrjsktego, p o j ą ł był jego żonę, Herodyadę, za swoją. Wy rzucał tnu na oczy Jan święty to zgorszenie, mówiąc: »nie j^odzi się to­

bie mieć żony brata twego* ; a przytein i o inne stiofował go złości, które czynił. Herod, lubo po­

ważał sobie Jana świętego, i zwykł byt słuchać jeg o napomnień, tą razą rozgniewał się na niego, ile, że go owa nieg .dziwa kobieta buntowała, t kazał go Wsadzić do więzienia, pozwoliwszy jednak uczniom chodzić do niego. Gdy tedy siedział w więzieniu,

Jezus Chrystus coraz bardziej zwraca1 uwagę Żydów na siebie przez swoje nauki i cuda. Niechętnie pa­

trzeli się na to uczniowie Jana i tak juz je g o uwięzie­

niem zasmuceni, tern bardziej, iż się niektórym zda­

wało, jakoby on miał być obiecanym Mesyaszem, chociaż wszelkie postępowania do czego innego zmierzały; bo nie dla siebie, ale dla kog > innego przygotował serca żydowski^. Zwyczajnie słabość ludzka. Z niejakimś żalem opowiadali Janowi w wię­

zieniu dzieła Chrystusowe. Jan święty zmiarko­

wawszy ich myśli, wybrał dwóch z pomiędzy nich, i posłał ich do Jezusa, aby się w imieniu jeg o zapy­

tali: T y ś jest, który ma przyjść, czyli innego cze­

kamy? Nie dla swego przekonania wyprawił Jan to poselstwo do Jezusa, boć on Go znał d - b r z e : wszakże sam dawał świadectwo, i e gdy Go ochrzcił, widział nad nim unoszącego się Ducha Przenaj­

świętszego, w postaci jakoby gołębicy, i słyszał glos Ojca niebieskiego: »Ten jest Syn mój mity, w kto- rymem upodobał sobie;* sam G o wskazywał ludowi, jako Baranka, mającego iść na ofiarę ku zgładzeniu grzechów świata. C o czynił, to czynił jedynie dla nauki swoich uczniów. Przeczuwał że nie długo na tej ziemi pobawi; pragnął więc, aby jeszcze za jego życia zbliżyli się do Jezusa, jako prawdziwego Mesyasza; dlatego wysłał ich do Nieyo z zapytaniem:

czyli On jest obiecanym Mesyaszem, alboli też kto inny nim ma być.

Gdy przybyli z owem zapytaniem uczniowie Ja­

nowi, właśnie wielka była rzesza około Chrystusa, z pomiędzy której, w ich obecności, wielu uzdrowił ,od niemocy i chorób, i od duchów zh eh , a wielu ślepych wzrokiem udarował. Na te więc cuda, jako znamiona Mesyasza odwołując się Pan Jezus, rzekł do n ich : szedłszy donieście Janowi, coście słyszeli i widzieli, iż ślepi widzą, chromi chodzą, trędowaci bywają oczyszczeni, głuszy słyszą, umarli powsta- wają, ubodzy Ewangelię przyjmują; i w końcu dodał:

a błogosławiony jest, którykolwiek się nie zgorszy ze mnie. — Izaiasz, Prorok, opisując skutki przy­

bycia na świat Mesyasza, między innemi powiada (obacz Rozdz. 35). »Bóg sam przyjdzie i zbawi was.

Wtedy otworzą się oczy ślepych i uszy głuchych.

(2)

218 W tedy skakać będzie chromy, jako jeleń, i rozwiąże się język niemych. — A gdy owi mężowie odeszli, żeby lud zgromadzony, co zapewnie dawniej ubóstwiał Jana, teraz nie ostygł w poważaniu onego, oddaje mu Zbawiciel największe pochwały i uroczyście za przepowiedzianego przez Malachiasza Proroka, po­

słańca i poprzedziciela swego ogłasza: » zaiste po­

wiadam wam, iż więcej niż Proroka. Boć ten jest, 0 którym napisano: oto ja posyłam Anioła mego przed obliczem twojem, który przygotowuje drogę twą przed tobą«.

I ten Jan, którego świętość sam Zbawiciel wy­

chwalał, kończy dni swoje w więzieniu, a Heród, cudzołożnik na tronie zasiada. T u się niejeden za­

pyta i wyrzekać będzie z Jeremiaszem: czemu o P a­

nie sprawiedliwy! bezbożnym dobrze się wiedzie?

Oto zbrodniarz we wszy7stko opływa, wszystko mu według myśli idzie; wystawnie żyje, wystawnie się nosi, wszystko go wita, wszystko podziwia 1 o jeg o dobija się względy; na sprawiedliwego zaś ani oka nie zwrócą, bo on w ubogiej odzieży, nie­

znany, w zaciszu przepędza dni swoje. Zachce się kiedy bezbożnemu do kościoła, to ledwie nagnie ko­

lana; a jeśli usta otworzy, to chyba dla rozmowy.

Dla wszystkich staje się zgorszeniem; a przecież, jak gdyby wszystko miał z Bogiem wspólne, odchodzi w błogosławieństwie do domu. Pobożny klęczy w zakątku kościoła i ze złożonemi rękoma, ze łzą w oku, wzdychając, wylewa w modłach przed B o­

giem swoje potrzeby. Wychodzi z świątyni, i w domu nowe wyrzekania, nowe dolegliwości zastaje. Tu marnotrawny syn zbytkuje przy wybornym stole, i zabawą i grą zabija czas d ro g i; tam sprawiedliwy na roli i w domu dzień cały potem się zalewa, i nocy zarwie do pracy, a mimo tego, lichą i niedo­

stateczną strawą zasila siebie i swoich. Upojony rozrywkami, umoźony próżniactwem, wypoczywa grzesznik na samych puchach, gdy oto sprawiedliwy wzdycha na ubogim łożu, a bolejąc nad doznanem nieszczęściem i umartwieniem, i smutnie rozwodzi myśli nad tem, jak to zacząć dzień nadchodzący.

Jakże to wszystko pogodzić z mądrością i dobrocią B oga! jak z tego poznać Sprawiedliwość i świętą Jego Opatrzność?

Bóg, który według zapewnienia świętego Pawła, Apostoła, chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i przyszli ku uznaniu prawdy, często stara się po­

zyskać człowieka* tem, do czego on najbardziej dąży, aby go przez to przywiódł do uznania, do wdzięcz­

ności, do wzajemnej miłości. Tak zaręcza Dawid w 104 Psalmie, że B ó g dał Żydom kraje pogan i posiedli majętności ludów, aby praw Jego święcie strzegli i zakon Jego wiernie zachowali.

Gdy zaś B ó g sprawiedliwego utrapieniem i cier­

pieniem nawiedzi, wtedy i to jest dowodem Jego miłości. Widzi On niebezpieczeństwa, z któremi się zejdzie człowiek; daje mu więc utrapienie za towa­

rzyszkę, a krzyż za laskę pielgrzymią. Towarzyszka ta ma mu zawsze Boga przypominać, a krzyż ma go

wspierać w zaburzeniach życia. Cnota dopóty wątpliwa, dopóki nie da dowodów swojej bezin­

teresowności. Złoto i srebro w ogniu się doświad­

cza, a sprawiedliwy w piecu utrapienia, o co błagał nawet Dawid Boga w pieniach swoich. (Psal. 25).

Czas utrapienia jest to chwila siewów na niebo.

Dlatego też powiada św. Franciszek S alezy: »umie- jętność Świętych na tem się najczęściej zasadza, aby wytrwale znosić cierpienia dla Jezusa, i gdybyśmy ich w tem naśladować chcieli, i my w krotce stali­

byśmy się Świętymi*. I tak pocieszał św. Hieronim ową sławną Paulę: »dla czego tak bardzo się smu­

cisz i tyle łez wylewasz? orzeźw się tą rozwagą: albo jesteś niewinna; a wtedy pocieszaj się, że B ó g cnoty twojej doświadcza i pozwala ci nowy stopień dosko­

nałości osięgnąć; albo jesteś winna, a wtedy masz sobie pomyśleć, że Bóg, dopuszczając na cię utra­

pienia, nad twoją poprawą pracuje i daje ci spo­

sobność maluczkiem zadosyć uczynić«. Zadosyć- uczynienia domaga się B ó g z przyczyny swojej spra­

wiedliwości. Gdy tedy przyjdą na sprawiedliwego cierpienia, niech wnijdzie w siebie i zapyta, czy nie zasłużył przez jakowy uczynek na to nawiedzenie;

albo, czyli mu nie pozostaje jaka dawna wina do wypłacenia? Bo chociaż się spowiadał dawn)ch swoich grzechów i poprawił, i uzyskał od Boga da­

rowanie kar wiecznych, pozostała jeszcze doczesna kara, która, albo w tem, albo w przyszłem życiu musi być poniesiona. Utrapienia i dolegliwości, cier­

pliwie ponoszone, spłacają ten dług sprawiedliwości Bożej. Nie uskarżać się więc na nie, ale owszem dziękować potrzeba, bo lżej niemi się wypłacić za życia, aniżeli czyścowemi mękami po śmierci.

A jakże dobre powodzenie bezbożnych ma być znakiem sprawiedliwości Boskiej? Tak jest zaiste;

B ó g i kubka zimnej wody nie puści bez wynagro­

dzenia; i źli mają niekiedy dobre uczynki; te im w doczesności wynagradza; a niebem nie może, bo w stanie grzechowym zdziałane, nie mają odpo- wiednej wartości. Biada zaś grzesznikowi zatwar­

działemu, którego B ó g już więcej utrapieniami nie nawiedza. Ciągłe, a nieprzerwane szczęście, jest oznaką gniewu Bożego, nieochybnej zguby; tak mówi Bó g przez Jeremiasza, Proroka: upoję ich (zatwar­

działych grzeszników), że w sen popadną i wiecznym snem zasną i nie powstaną i poprowadzę ich jako baranki na zabicie.

(3)

Niepokalane Poczęcie.

W T w ej dobroci Św iat się złoci Słońcem dobrej n o w in y!

Mgła wiekowa Już się chowa, O dzw ierciadla doliny.

B . Zaleski. Om ni Die.

Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny, Boski przywilej, na mocy którego Matka Boża wy­

jętą została z pod prawa grzechu pierworodnego.

Wiadomo, że dogmat ten ogłosił Papież Pius IX.

W roku 1854. Nie znaczy to jednakże, aby to była Jakaś istotna nowość, aby W iary w Niepokalane Poczęcie Bogarodzicy już oddawna w Kościele nie było. Rzecz cała w tem, że jak wszystko na ziemi Podlegać musi rozwinięciu, tak również temu prawu rozwoju podlega poniekąd i Objawienie. I wiara nawet nie wyklucza postępu, chociaż postępu tylko podmiotowego, polegającego na tem, że w Kościele rozwija się nie samo Objawienie, lecz je g o rozumie­

cie : że coraz wyraziściej, szczegółowiej i subtelniej Pojmowane są prawdy w Objawieniu zawarte. Obja­

wienie zawiera w sobie nieprzebrane skarby prawd, a^e jakoby złoto we wnętrzu ziemi ukryte, które do­

piero kilofem rozumu trzeba dobywać. Zastosować można słowa Mickiewicza:

Prawd w Piśmie Bożem, równie jak gwiazd w błękicie:

lepsze macie oczy, tem więcej ujrzycie.

Otóż, ponieważ wobec innych, ważniejszych Prac Kościoła, ten punkt nauki katolickie] długo leżał odłogiem, więc też do bliższego wyjaśnienia go Przyszło zaledwie w wieku XII. Powszechnie wie­

r z o n o przedtem od samych początków chrysty7amzmu,

^og.Me w święte poczęcie Najśw. Dziewicy, o czem świadczą pisma Ojców Kościoła, — ale nie powstało Jeszcze wówczas szczegółowe pytanie, czy Matka Soża miała grzech pierworodny? G dy wreszcie rzucił to pytanie wiek XII., zawrzały wśród teologów dy­

sputy, dzieląc ich na dwa nieprzyjazne obozy. Ście­

rały się namiętnie najznakomitsze umysły, a ze starć tych wy'padały żywe. iskry prawdy, rozjaśniając punkt sporny coraz dokładniej. I trwała ta walka przez cieków parę, a tymczasem kult Niepokalanie Poczętej rosł, wzmagał się i szerzył. Instynkt katolicki prze­

czuł prawdę, prześcignął uczonych teologów, uprze­

dził dogmat. Papieże zaś, wstrzymując się od wy­

dania ostatecznego wyroku, sprzyjali temu kultowi, a spór łagodzili. A ż nakoniec Niepokalane Poczę­

cie zostało za pomocą dysput naukowo wyjaśnione, i gdy ta prawda-całkowicie już dojrzała, wtedy sfor­

mułował ją w dogmat Pius IX. ku wielkiej radości całego świata katolickiego*). W cztery lata po ogło­

*) Proces historyczny formowania się tego dogmatu rzuca światło w ogóle na powstawanie dogmatów, oraz na charakter nieomylności Kośi ioła. W idzim y mianowicie, że nieomylność O jca św. nie w yklucza bynajmniej czysto ludz-

roku P. 1858, dnia 11 lutego, potwierdziła go sama Najśw. Panna, objawiając się małej Bernardce Soubi- rous, w grocie opodal pirenejskiego miasteczka Lourdes położonej, jako Niepokalanie Poczęta...

Bernartka miała lat wówczas czternaście. W tłu­

sty czwartek, kiedy to ludzie wesołych uczt zaży­

wają, wysłała ją matka wraz z dwoma innemi dziew­

czętami na zbieranie suszu drzewnego, aby było przyczem skromny posiłek obiadowy zagotować.

G dy tak poszukiwały trzasek i wioików, znalazły się naprzeciw massabejskiej pieczary, od której oddzielał strumień. Trzeba go było przebyć, bo po drugiej stronie poszukiwany opał obficiej był rozrzucony.

Dwie inne dziewczynki, zdjąwszy drewniane cho­

daki, strumień pierwsze przebyły. Gdy jednak na zimną wodę się uskarżały, Bernartka, jako słabowita, zawachała się. I stała tak niezdecydowana, gdy naraz usłyszała gwałtowny szum w atru. Spojrzy na poblizkie topole, a na nich zaledwo liście się po­

ruszają. Przywidziało mi się! — pomyślała i wraz zaczęła zzuwać obuwie. L ecz w tejże chwili tajemni­

czy' szum powtórzył się. Powstawszy, spojrzała przed siebie, i chciała krzyknąć, ale głos zamarł jej w piersi. Dreszcz nią wstrząsnął, i olśniona tem, co ujrzała, padła na kolana. Ponad grotą, przed którą towarzyszki jej zbierały susz drzewny, ujrzała w nadziemskiej jasności cudownie piękną niewia­

stę, trzymającą w ręku różaniec z paciorek białych jak mleko, nawleczonych na złotą nitkę. Patrzyła łaskawie na Bernartkę, a ona, drżąc ze wzruszenia, instynktownie naśladując cudowną Panią, zaczęła się modlić na różańcu, który zawsze przy sobie nosiła.

I trwało to widzenie 15 minut. W ieść o niem roz­

biegła się po miasteczku i okolicy, ścigając tłumy całe do gioty. Nikomu jednak nie było danem wi­

dzieć to, co widziała szczęśliwa dzieweczka jeszcze siedemnaście razy. Towarzyszące jej tłumy odczy­

tywały tylko z twarzy jej cudowne widzenie, bo Ber­

nartka wtedy dziwnie się przemieniała... Była nawet kiego czynnika, jakim je st działalność rozumu. Kościół ma jeno przyw ilej, że w rzeczach W iary i moralności r o z u m u j ą c , n e może p o błąd zić! Podstaw ą zaś rozumowań i wniosków je st Pismo św. i I radycya. Kozum ludzki w rzeczach natu­

ralnych je st ostatecznie również nieomylny, clioć każdą pra­

wdę z wielkim mozołem zdobywa. A ja k ten rozum ma sw e kr) tery a (wskazówki) w samym sobie i w doświadczeniach, tak Kościół m ając przedm iot sw ych rozumowań w śwtecie nadprzyrodzonym, musi mieć rękojmię prawdy również nad­

przyrodzoną. Dogm at nieomylności ogłosił Pius IX. na sobo­

rze W atykańskim — lubo treść je g o b yła przedmiotem W iary najpierw szych Chrześcian. Śmieszne je st powstawanie przeciw temu dogmatowi, gd y zw ażym y, że zaw iera się on domyślnie we w szystkich dogmatach katolickich, jak ie kiedykolw iek były ogłoszone. Jeżeli zaś przeciw zdogm atyzowaniu starej praw dy o nieomylności Papieża ośw iadczyło się kilkunastu Biskupów, 10 jedynie ze w zględów , że je szc ze nie pora po temu, że le­

piej byłoby to odłożyć na później. Do takich opozycyonistów należał znakomity Biskup Dupanl.iup; nie mieli oni jednak nic wspólnego z sektą starokatolików', z Doellingerem na czele.

Zresztą nieomylność K ościoła opiera się pizedew szystkiem na w yraźnych tekstach Ewangelii, znanych powszechnie.

(4)

220 w tych chwilach rozkosznych zupełn'e nieczułą na wszelkie inne wrażania. Zdarzyło się, iż w roztar­

gnieniu trzymała płonącą świecę tak, że płomień przez palce jej przechodził, a jednak nie czuła pa­

rzenia, ani nawet śladu okopcenia na ręce nte l>yło.

Pewnego razu rzekła do niej cudowna Pani:

Idź do źrodla, napij się z niego wody i umyj się w niem! Bernartka obejrzała się dokoła, lecz ża­

dnego źródła nie widząc, zwróciła się do stłumienia.

Nie powiedziałam ci, abyś piła z rzeki, lecz ze źródła: ono tu jest! — rzekła do niej Pani, wska­

zując na prawą stronę groty. Przypełzała tam Ber­

nartka na klęczkach, lecz źródła me widzi. Pełna jednak wiary, zaczyna we wskazanym miejscu wy­

drapywać ziemię drobnemi paluszkami. Niezliczeni świadkowie tej sceny nie wiedzieli co myśleć o tej szczególnej pracy dziecka.

Wielu poczęło się uśmiechać i podejrzewać ja ­ kieś pomieszanie w głowie biednej pasterki. A ż tu nagle zaczęła się sączyć woda, napełniając wyko­

pane, wielkości szklanki w głębienie. Przy dalszem kopaniu zrobiło się bioto. Trzy razy próbowała Bernartka do ust je podnieść, lecz odrzucała j e ze wstrętem. Chciała jednak bądź co bądź być po­

słuszną cudownej Pani, i za czwartym razem napiła się błotnistej wody i uinyła w niej twarzyczkę.

I w tejże chwili woda silniej wezbrała, płynąc małą strugą ku tłumom. Wszystkich ogarnęło ogromne wzruszenie. Rzucono się do źródła, aby choć chustkę w niem umoczyć lub z niego się napić.

A ono wi iąż rosło i rosi *...

Dopiero jednakże podczas ostatniego widzenia, na błagalne zaklęcia Bernartki, powiedziała jej ta­

jemnicza Pani: Ja jestem Niepokalanie Poczęta!

Nie zrozumiało t\ch słów dziewczę, w ęc powtarzając je ciągle, aby nie zapomnieć, przyniosła je ludziom.

Po w dzi niai h swoich ż\ła Bernardetta jeszcze lat 20. Umaiła dnia 22 września 187S roku. Przez 12 lat ost.itnich b\ła Si tią Mil-sieid/.ia. Nad zwło­

kami jt-j przemawiali biskupi — i przyjdzie chwila, kiedy ią K ściól ku czci naszej na ołtarzac h po­

stawi.

Artysta Fabisz usiłował wyrzeźbić w marmurze postać N. Panny z L >urdes, według opowiadań Ber­

nartki, lecz gdy jej g tową już statuę pokazał, rzekła: To bardzo J e s t piękne, ale to me Ona, o nie!...

Pius IX., którego dogmat Najśw. Panna tak świetnie potwierdź ł<<*) z najwyższą błogością otrzy­

*1 Dziwnym się dzisiaj w ydaje cały spór teologiczny o Niepokalane Poczęcie. „D z iś ta prawda je st dla nas tak jasną, tak konie zną w całokształcie m aryologicznych dogm a­

tów, że w szelka pod tym wzsjl^dem wątpliwość, chociażby tylko spekulat)-wna, je st niemożliwa. W szak Matka Boża jest spełna łask u , a pełność łaski wyklucza b daj cień grzechu;

w szak je st Matką Najwyższej Świętości, która nie mogła mieć nigdy nic wspólnego z grzechem ; w.szak Ona jest pogro- micielką szatana, a w ięc nie mogła mu ani na chwilę być pod­

ległą; w szak Marya je st drugą Ewą, Matką w szystkich żyją ­ cych w łasce Bożej, w ięc sama musiała być w łasce Bożej

mywał cudowną wfodę z Lourdes, i rozkosz mu to sprawiało, gdy mógł jej chorym udzielać. A Ojciec święty Leon XIII. posiada w swym gabiniecie pry­

watnym statuetkę Matki Boskiej Louidzkiej, żeby mógł każdej chwili błagać — jak sam powiada — Jej wsparcia śród prac i samotności swego pon­

tyfikatu.

Szczęśliwie zaprawdę się stało, że dogmat Nie­

pokalanego Poczęcia ogłoszony został w dniu ósmym grudnia. Bo wszak to pora adwentowa, a więc czas oczekiwania przyjścia Zbawiciela. Gdy Matka Boża ju ż się w łonie św. A n ny poczęła, to zda się wi­

dzimy, że »świat się złoci słuńcein dobrej nowiny*, a mgła wiekowa ju ż znika...

K s. Chorszewski.

ju ż od chwili sw ego poczęcia. Powiada też św. Augustyn, że gdzie jest m iw a o grzechu, tam nie masz mowy o Najśw.

D ziew icy. Naturalnem się za to wydaje, że kult Niepokalanej na dłujio w yprzedził dogmat. W kraju naszym od niepa­

miętnych czasów śpiewano i w domach magnackich i w cha­

tach wieśniaczych godzinki o Niep. Poczęciu, a starzy kazno­

dzieje nasi pozostawili nam w zbiorach sw ych kazań 1 na ten temat nauki.

Do jYiatki jJosMej.

Mel.: B oże coś Polskę.

Matko Najświętsza do Ciebie biegniemy Szukać pociechy, bo w grzechach toniemy;

Przyjmij nas biednych i przytul do siebie, Którzy wzdychamy ze łzami do Ciebie;

Zlituj się zlituj nad sierotami O Matko nasza, opiekuj się nam i!

Przyjmij nas przyjmij, choć serca skalane, Lecz oczy nasze łzami są zalane.

Tyś naszą Matką, a my Twoje dzieci, Niechaj głos sierot do Ciebie doleci, Zlituj się zlituj nad sierotami,

O Matko nasza, opiekuj się nam i!

% Twojej litości błagamy ze łzami O Matko nasza, nie pogardzaj n am i;

Gdy nami wzgardzisz, do kogóż pójdziemy, Przed kim boleści nasze wypłaczemy,

Kto nas pocieszy, kto otrze łez zdroje? — Ach tylko Serce macierzyńskie T w oje!

Kto nam zagoi krwawą serca ranę, Ach tylko Serce Twoje ukochane,

■ Przyjmij, wysłuchaj i dodaj pociechy, Ulżyj cierpieniom, uproś żal za grzechy.

Zlituj się zlituj nad sierotami, O Matko nasza, opiekuj się nam i!

Z ufnością spieszym do Twoich ołtarzy, Nie zamknij serca nie odwiacaj twarzy

(5)

O Serce drogie Boska świątyni

Ratuj wygnańców w tej cierpień pustyni.

Zlituj się zlituj nad sierotami 0 Matko nasza, opiekuj się nami!

* Ratuj nas Malko i bądź zawsze z nami, Racz nas zasłonić swojemi piersiami;

Pized Twym ołtarzem padłszy na kolana, Błagamy Ciebie, Matko ukochana.

Zlituj się zlituj nad sierotami O Matko nasza, opiekuj się nami!

Tutaj w pokorze czoła swe schylamy, 1 wszyscy z płaczem do Ciebie wołamy:

O Matko nasza, o Matko jedyna Wstaw się za nami do T w ojego Syna.

Zlituj się zlituj nad sierotami O Matko nasza, opiekuj się nami!!

Gily będziem kończyć pielgrzymkę tej ziemi, Zamknij nam oczy sękami własnemi

Wtenczas o Panno udziel nam opieki, Z Sercem Jezusa połącz nas na wieki.

Zlituj się zhtuj nad sierotami O Matko nasza opiekuj się nami!

Zakony.

&

(C iąg dalszy).

Filip ini.

Przed trzystu laty, to jest wtenczas, gdy Refor- macya przez Lutra, Kalwina i innych wywołana, bardzo wiele ludzi od Kościoła Bużego odrywała, powstało także prawie równocześnie z Jezuitami bardzo wiele innych zakonów, mających na celu roz­

szerzenie i ustalenie w Wierze świętej, i prawdziwie chrześciańskiej cnocie, a przytem też i nauczanie młodzieży, jak np, zakon Jana Leonaidego, założony pod opieką Matki Boskiej.

Lecz pomiędzy niemi- najbardziej zasłynęli Fi­

lipini, Misyonarze i Pijarzy, o których wam szczegó­

łowo podam, abyście i te zakony lepiej poznali, o których już niejedno słyszeliście i znacie.

Filipini nazywają się od swego Założyciela Fi­

lipa Neri. Ten się urodził we Włoszech, w mieście Florencyi, roku 15 15. Od samej młodości ćwiczył się w pobożności, świętobliwości życia i w naukach.

W Rzymie się wykształcił, i cały poświęcił się Bogu.

Osobliwie kochał się w postach, tak, iż nieraz przez trzy dni od pokarmu się wstrzymywał. — W yświę­

cony na kapłana, starał się najbardziej o to, aby najwięcej dusz Chrystusowi pozyskał. I dla tego kazał, nauczał, powoływał do pokuty, i częstego przystępowania do Stołu Pańskiego. Resztę czasu trawił na modlitwie i rozmyślaniu. W/ględem ubo­

gich i cierpiących był nader miłosierny, i ochoczy

na posługę potrzebujących jego pomocy. Onto za­

łożył zakon św. Trójcy roku 1548 ku własnemu się zbudowaniu i poświęceniu się służbie Bożej. Wkrótce rozszerzył się ten zakon po całych Włoszech.

A że Filip b )l bardzo uczony, przeto ćwiczył swych współbiaci w naukach, i zadawał im prace według zdolności. Z teg^to zakonu wyszedł sławny mąż uczony, imieniem Baroniusz, kard., który w K o ­ ściele B"źym niezgaslą ma sławę.

Filip Neri, pracami i wiekiem skołatany, w sam dzień Bożego Ciała po północy Panu Bo;hi ducha oddał, 26 maja roku Pańskiego 15Q5- Liczył przeto lat 80 życia, a godzinę śmierci przepowiedział, i z największą radością i weselem umierał. Po śmierci słynął rożnemi cudami; i dla tego Grze­

gorz XV*., Papież, w poczet Świętych go policzył.

Św. Ignacy, założyciel Jezuitów, który Filipa z wielkich cnót i świętobliwości życia pokochał, na­

zwał go dzwonem głośnym w Kościele Bożym, na chwałę Boską ludzi zwołującym.

Cierpliwość jego ku tym, którzy do niego przy­

chodzili, była bardzo wielka. A b y t)lko nie grze­

szyli, znosił nawet igranie młodzieży i wołanie przy swej komórce, i tylko im to opowiadał: żartujcie, igrajcie, weseli bądźcie; nie chcę nic więcej po was, tylko żebyście nie grzeszyli.

A tak był pokorny, że mienił się być najwięk­

szym na świecie grzesznikiem. G dy mu który po­

wiedział: Wiem, że jesteście Oicze świętym, odpo­

wiadał: Idź z Bogiem, jam wielki grzesznik, a nie Święty.

Zakon Filipinów rozszerzył się i po innych kra­

jach. I do Polski naszej przybyli. Adam Kona­

rzewski, pan bogaty i pobożny sprowadził Ojców Filipinów do Gostynia, nadał im wsie i zaczął bu­

dować dla nich wielki i trwały kościół. A le śmierć przedwczesna go zaskoczyła, i dopiero żona jego bu­

dowę kościoła w części ukończyła roku 1698.

Najwięcej przyczyniła się do zupełnego ukoń­

czenia i upiększenia kościoła wnuczka Adama, W e ­ ronika Konarzewska, zamężna Mycielska: cały dach kościoła pokryła miedzią, a cały kościół wewnątrz upiększyła kosztownemi malaturami, i prześlicznie zakrystyą przyozdobiła. Co więcej, klasztor obszerny zupełnie wykończyła, tak iż teraz w kwadrat cały jest zamknięty. A nadto wszystkie zapisy dziada i matki potwierdziła i jeszcze bardziej powiększyła.

Żyła ta Pani pobożna temu lat stopięćdziesiąt.

Jej potomkowie Mycielscy obrali sobie Gostyń za grobowiec dla całej rodziny; a w niczem nie zmienili postanowienia przodków swoich.

Piękny ten gmach w zadziwienie nieraz wpra­

wia przybywających swą okazałością i przepychem;

z daleka już go widać, osobliwie ową okrągłą ko­

pulę, która pomiędzy kilku wieżami wznosi się wy­

soko.

Wewnątrz obrazy przepyszne, osobliwie w wiel­

kim ołtarzu prześliczny obraz Matki Boskiej z dzie­

ciątkiem Jezus, malowany na drzewie. T o |est bar­

(6)

222 dzo dawny obraz, albowiem jeszcze jest z tego ma­

łego drewnianego kościoła, co pierwej stal na tej Jasnej górze. Ktoby miał to szczęście i sposobność być w Gostyniu, niech nie zaniedba odwiedzić kla­

sztor i przepatrzeć się dobrze cudownemu obrazowi, bo zasługuje na szczególniejszą naszą uwagę. Obej­

rzyjcie też sobie starą drewnianą figurę Matki B o­

skiej Bolesnej, gdyż także jest od niepamiętnych czasów.

Obok kościoła jest mała studzienka z małą ka­

pliczką, gdzie się znajduje bardzo dobra woda, której osobliwszą moc przeciw bólowi oczu przypisują.

Podanie niesie, że w tej studzience kilkast t lat temu znaleziono ową figurę drewnianą Matki B o s k i e j Bo­

lesnej, którą kacerska ręka tam była utopiła.

Pielgrzymujcie i do tego miejsca świętego na­

szej obszernej ziernicy, i błagajcie i tu Matki i Kró­

lowej naszej aby się w wszystkich potrzebach i nie­

dolach naszych, do Syna swego za nami wstawić raczyła.

I tu, Bracia moi, u stóp Matki Najświętszej gromadźcie sobie zasoby pragnień szczerych i mo­

cnych postanowień do prowadzenia cnotliwego, a tem samem szczęśliwego żywota, bo

K t o c n o t l i w y , T e n s z c z ę ś l i w y .

(C iąg dalszy nastąpi).

Obraz gospodyni domu, matki i żony.

A jak gwałtowna namiętność matki ma wpływ szkodliwy na umysł tego dziecięcia, które jeszcze w żywocie nosi, tak równie czerstwość jej, lub sła­

bość, pokażą się wiernie w dziecięciu, jako w owocu jej żywota. Im bardziej zbliża się do swego roz­

wiązania, tem jest umiarkowańszą w jedzeniu i piciu, tem ^ostrożniejszą w wyborze zdrowych pokarmów, i tem mocniej strzeże się od poruszeń i natężenia ciała, od zbytnich prac, od poruszenia i dźwigania ciężarów. Wie, jak często bardzo smutne skutki z najmniejszej nieostrożności pochodzą, i że śmierć albo kalectwa dziecięcia najczęściej nieostrożność matki jest winna, gdy się nie strzeże wszystkiego', cokolwiek z daleka lub z blizka mieć może szkodliwy wpływ na dziecię.

Gdy dziecię w zdrowem ciałku i ułożeniu od- powiednem przyszłemu wykształceniu przyszło na świat, już wtedy jest założony pierwszy fundament do jeg o wychowania, a rozumnej matce me za­

braknie środków do uskutecznienia go zwolna jak najpomyślnej. Jej tedy pierwszem starań.em je>t, aby dziecię w zdrow iu utrzymać, iżby )ego siły ciała pomnażały się z wiekiem. Chętnie niemowlęciu udziela piersi, ile razy ono tego wymaga, i tysiącem

ofiar z siebie z ochotą okupuje zdrowie małego ko­

chanka. Nigdy jej nie jest ciężko przerwać sen dla ukochanego dziecięcia, nawet całe noce czuwać przy jeg o kolebce, skoro grozi jego zdrowiu i życiu nie­

bezpieczeństwo. Co sama uczynić może, tego dla samej przyjemności nie poleca drugim, bo tylko serce matki potrafi wszystko zgadnąć i zrozumieć, czego pielęgnowanie dziecięcia wymaga. Wśród wszelkich utrudzeń jaśnieje na jej czole wesołość i spokojność umysłu; a troskliwie unika wszelkich okazyi, któreby m "glv dać jej powód do zmartwie­

nia do przestrachu i zatiwożenia umysłu, a tein sa­

mem wmięszać tiuciznę rozdrażnionej namiętności w jej krew i pokarm. Niemowlę, któremu pierś daje, ma z niego wyssać czysty pokarm, żadną złą żądzą matki nie wzburzony, aby w tym pierwszym zasiłku już nie przyjęło zarodu przyszłej przewrotności i zepsucia.

Przy odsądzeniu zaś dziecięcia od piersi, mniej uważa na zwyczaje innych matek, a raczej na natu­

ralną wkazówkę, — którą ma w wyrastaniu ząbków dziecięcia, jako dowodów, że od tego czasu już innym pokarmem dziecię być żywionem powinno.

Jej miłość wskaże jej wybór tych nowych pokarmów z wszelką przezornością, jak najroztropniej oznaczy z nich każdy służący zdrowiu dziecięcia, i jego zmiany, stosownie do sił wzmacniających się z wie­

kiem. Jak jest czuła o zdrowy pokaim, tak równie dbała, aby około niemowlęcia zawsze było czysto i schlujnie. Im czyściejszym powietrzem dziecię od­

dycha, im ma czyściejszą pościel i sukieńki, tem jest zdrowsze i czerstwiejsze. Przeto nie zaniedbuje nigdy, przynajmniej w południe, codziennie, kiedy powietrze zwykle jest ogrzane, otworzyć okien i drzwi, na przeczyszczenie, czyli wpuszczenie czy­

stego świeżego powietrza. Czyni to nawet w zimie czasami, przewietrzając izbę, a ta potrzeba tem naoczniejszą wydaje się, im więcej tedy schodzi się przyczyn do zepsucia powietrza.

Takto na wszystko jest baczna, troskliwa 0 zdrowie dziecięcia miłość matki! Jak ryba w czy­

stej wodzie, tak dziecię tylko w czystem powietrzu zdrowe być może. Nic dla niej nie masz nie­

znośniejszego, jak smutny widok wielu dzieci nie- schlujnie utrzymywanych, prawie w własnym gn o,-u 1 nieczystości duszonych, których odzienie zbrudzone i prawie na pól przegniłe. W ylew y i wyrzuty na ciele i rozmaite choroby dzieci chowanych w nie­

chlujstwie, są prawie konieczne. I jakżeby to sama czynić mogła, co jej się tak w drugich nie podoba?

Nigdy więc inaczej jej dzieci nie ujrzysz, tylko w czystych sunkiefikai h, i niczego w nich nie cierpi, Coby ją o najmniejsze niedbalstwo obwiniać mogło.

Nigdy się zaś delikatne czucie serca matki nie okazuje w większej godności, ]ak gdy jej d/.iecię zasłabnie. A c h ! wtedy z żał ścią stroskana matka spogląda na najmniejsze cierpienia swego kochanka.

J e g o łóżeczko rzewnemi zr .s/a łzami. Lecz któż

zdolny uczuć i tę szczęśliwość, którą w jej sercu

(7)

wśród żalu wzbudza słodka nadzieja polepszenia? to zachwycenie, jakie w niej sprawia każdy przyjemny uśmiech wzmagającego się dziecięcia? tę wonią nie­

bieską, której doznaje po szcześliwie wytrzymanem niebezpieczeństwie, która jej oblicze rozjaśnia na widok czerstwego kochanka, którego już żałosnemi łzami tyle razy zrosiła?

Formowanie umysłu i kształcenie serca dzie­

cięcia, jeszcze ją mocniej obchodzi i zajmuje, niż piecza i utrzymanie w czerstwości ciała. Przejęta myślą, że jej B ó g użył za narzędzie, do nadania ży­

cia istocie rozumnej i nieśmiertelnej, że ona właśnie istnienie dzieciątka nadała; z czułą, świętą, macie­

rzyńską wdzięcznością bierze je na ręce i zaraz święty ślub wykonywa Temu, który jeg o członki spoił w jej żywocie, który je ożywił duszą nieśmier­

telną, który jej go nadał jako skatb jedyny i naj­

wyższą wartość mający w jej seicu — Temu zaraz ślub wykonywa: że je stosownie do [ego woli świętej chować i kształcić będzie, i na godnego wyznawcę Jezusa Chrystusa formować. A jak tylko w dzie­

cięciu władze namysłowe, to jest: władze rozumu, zaczynają się objawiać, natychmiast rozpoczyna to wielkie dzieło umysłu i serca kształcenia, aby zaraz od pierwszego rozwijania się rozumu, z największą przezornością nadawała mu prawdziwy kierunek, uczyła rozróżniać dobre od złego; z miłością, ale razem i powagą karciła i ganiła wszelką nieskrom- ność, wszelkie złe narowy, niegrzeczność, uchybie­

nia, i troskliwie usuwa z jego oczów to wszystko, coby miękkiemu sercu mylny kierunek dać mogło.

Pierwszą cnotą, którą matka pragnie przejąć dziecię, jest serdeczna miłość i chętne posłuszeństwo. Jej dziecię, nie z przynaglonego przymusu, lecz z mi­

łości to ma czynić, co mu się rozkaże. Wcześnie więc jest na to baczna, aby dziecię zawczasu przy­

zwyczaić do zgodności w przestawaniu, do grzeczno­

ści względem każdego, do politowania nad biednymi i nieszczęśliwymi, do przebaczania proszącym ; a na- dewszystko zapalać ich czułe serca do wszystkiego, co tylko jest dobre i chwalebne. Serce zaś dzieci, ptzejęte miłością, jest gotowe do wszystkiego do­

brego, dla mego najmniejsze skinienie kochanych rodziców jest rozkazem, przeciwko któremu już żadna namowa nie ma miejsca. Dobie zajęcie się matki kształceniem dzieci trafnie wystawił Bronner, którego myśli tu w treści przytaczam:

* Od kolebki swe dzieci kształci i formuje, Jak Anioły niewinne Bogu wychowuje.

Uczy cnoty i wpaja zasady miłości,

Ich serca czule, miękkie, ćwiczy w pobożn >ści.

A łagodna jak Aniół przez swoje czynienie Łagodnością przejmuje swoje pokolenie

I w zabawach dziecinnych szczerość im poleca, A tak wcześnie w ich serca chęć do cnoty wznieca G dy im daje uczuwać powaby jedności,

Szczęśliwość pochodzącą z wzajemnej grzeczności.

Gdy się zaś między dziećmi zdarzy poróżnienie, O jakże wtedy czułe daje upomnienie!

J ik przedstawia troskliwie, aby wybaczało, A samo drugich dzieci nigdy nie gniewało.

T ak zwolna młody umysł dziecięcia sposobi, I zdolnym go do uczuć religijnych robi.

Dobroć serca szczególniej w swoje dzieci wpaja, Do tego je zbyt czule ciągle przyzwyczaja.

Wreszcie one własnemu ich ojcu oddaje, A ten czuły m mentorem zaraz się ich staje.

Utwierdza to troskliwie, co matka wpoiła, Wmawiając: że to święte, co matka mówiła.

Tym to sposobem cnotę odziedziczą dzieci, Ta ich już nie odstąpi, ta ich nie uleci.

A że miłość jest wszystkich cnót zasadą, przeto całe staranie dobrej matki do tego zmierza, aby mi­

łość Boga i bliźniego uczynić panującą w sercach swych dzieci. Wystawia im tedy miłość jako jedyny sposób podobania Bogu i ludziom ; przy każdej spo­

sobności wpaja w nie, że zmartwić kogo, albo ukrzywdzić jest największym grzechem. Nie okazuje się nigdy mocniej zasmuconą i zmartwioną, jak gdy rozmyślnie okażą się niemiłosiernemi, i częściej im przebaczy wszelkie inne wykroczenie, jak zniewagę bliźniemu wyrządzoną.

(C iąg dalszy nastąpi).

0 J

Dziadek przy kominku.

W później dżdżystej jesieni w wieczornej godzinie, Nałożono stos suchych drewek na kom inie;

Palił się suty ogień, drewienka trzaskały,

W garnuszkach dzieci piwko dla Dziadunia grzały.

Opodal nieco siedział Dziadzio posiwiały;

Wdzięcznym okiem spoglądał na kochane wnuczki;

A że wiedział, jak lubią moralne nauczki, A b y dzieci zabawić,

T ak im zaczął prawić:

»Patrza|cie, jaka słota, jak smutno na dworze!

Nie lepiej przy kominku posiedzieć w tej porze?

Nie zawsze tak wygodnie spoczywać będziecie, Z ciepłego zakątku w słotny świat pójdziecie, Musicie znosić tiudy, troski, niewygody, Póki wam służy wiek czerstwy, wiek młody;

Ale gdy pożytecznie ten czas przepędzicie, Z siwą głową do tego kominka wrócicie.

Mile się piękne czyny będą wspominały,

Wnuki wam, jak wy dla mnie, będą piwo grzały, — Nie zapomnijcież nauk Dziadzia przy kominku:

Młodość do pracy, trudów, starość do spoczynku*.

Aft

(8)

224

Łamigłówka z nagrodą.

• • .

Kropki należy zastąpić literami. Litery w kie­

runku poziomym i prostopadłym mają oznaczać imię i miejscowość znanej poetki ludowej.

1. Litera z alfabetu.

2. Zwierzę wodne.

3. Człowiek mile widziany.

4. Miasto w Bośnii nad rzeką Łasawą czyli Ta- sawą.

5. Miasto w Śląsku w powiecie Rybnickim.

6. Feldmarszałek austryacki, komandant miasta Krakowa, pamiętny z r. 1848.

7. Literat polski, były poseł do parlamentu austry- ackiego.

8. Znana poetka ludowa.

9. Miasto w gubernii Podolskiej, nad rzeką Murafią.

10. Dyplomata, wojewoda sieradzki, umarł 1667 r.

11. Tnniec hiszpański.

12. Nazwa ludu.

13. Część ciała.

14. Pierwsza matka.

15. Litera.

_w_

Rozwiązanie logogryfu z nr. 27-go:

I. D haw alagiri. 2. W ie r z y n e k . 3. Oferus.

4. R ylejew . 5. Zazula. 6. E^atynodar. 7. Czółno.

8. Mezraiin. 9. Emeryk. 10. Gąsienice. I I . Olkusz.

12. Dickens. 13. Zambezi. 14. Jazłowiec.

15- Akwilon. 16. Dalila. .17. K a sp e r (Karliński).

18. A s yf.

Początkowe litery z górv na dół diją nazwę poematu: Dworzec mego dziadka, a końcowe z dołu do gó iy daią imię i nazwisko autora tegoż poematu:

Franciszek Morawski.

Rozwiązanie szarady z nr. 27-^0:

R o - ra - ty.

Dobre rozwiązanie szarady nadesłali: p. Jadwiga Badura z Roździenia, pp. Szymon Zmuda z Kato­

wickiej Hołdy, Leon Piecha i Emanuel Łabisz z Za- borza, Leon Nowacki z Katowic, Edward Płotek z Sadzawek, Kazimierz Markowiak i Wincenty Ku- rasiak z Niem. Przysieki, Jan Szulc z Poznania.

Trafnego rozwiązania l o g o g r y f u nikt nie nadesłał.

Nagroda przypadła p. Wincentemu Kurasiakowi.

"Wesoły kącik*

N a t a r g u .

W o j c i e c h : »A ty szachraju, kobyłeś mi sprze­

dał co ślepa.*

A r o n : »Jaki ty dureń Wojtek, albo to ona gazety czytać będzie«.

W o j c i e c h o w a : A no juścić że nie... macie rac}’ą...«

* *

*

W sądzie.

S ę d z i a : »Ządasz więc odroczenia z powodu choroby obrońcy. Przecież na gorącym uczynku schwytany i przyznajesz się do kradzieży, nie wiem więc, coby obrońca mógł na twoją koizyść po­

wiedzieć*.

O s k a r ż o n y : Właśnie tego i ja jestem cie­

kawy*.

* *

* S y n doktora.

N i a ń k a : »A zmówiłeś już paciorek?«

J a ś : »Już«.

N a ń k a : »A prosiłeś na końcu o zdrowie dla mamy ?«

J a ś : »Tak».

N i a ń k a : »A dla taty?*

J a ś : »Tak«.

N i a ń k a : *1 dla wszystkich?

J a ś : »0 nie, bo tatko by nie miał roboty*.

* *

*

N a t a r g u k o ń s k im .

»Licha szkapa i lęka się*.

»Una s ię nie boi — żebym tak do handlu szczęście miał, una sama bez trzy nocy me bojała się w stajni nocować*.

* *

*

D w ó c h ł a z ę g ó w .

»Janek! lubisz ty wędzone śledzie ?«

»Tak sobie — ale więcej wolę wędzone... ze­

garki*.

Nakładem i czcionkam i »Górnoślązaka*, spółki w ydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach.

Redaktor odpowiedzalny: A d o lf Ligoń w K atow icack,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Miasto Naim leżało w dolnej Galilei, między Górami Tabor i Hermon, w pięknej bardzo okolicy. Szedł właśnie do niego z Kafernaum Zbawiciel, gdzie był uzdrowił

I na onego ślepo narodzonego ślepotę, i na Łazarza śmierć był przepuścił, nie dla żadnego grzechu jego, ani rodziców jego, ale jako sam powiedział dla

Faryzeuszowie cieszyli się, że Sadduceuszowie zawstydzeni odeszli; ale tego nie mogli znieść na sobie, że Pan Jezus ich zawstydził; zeszli się tedy pospołu i

Więc rozległy się straszne okrzyki tego ludu, domagającego się, aby chrześcian rzucano w cyrkach, w czasie publicznych igrzysk, lwom na pożarcie!. Tak się też

bierz sukienkę białą, w której nieskalanej masz się stawić przed sąd Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyś otrzymał życie wieczne. Bracia, przypatrzmy się

ścioła; goreje przy nich światło, i Kler zebrany od- prawuje tam jutrznią ku czci Świętych, których są te relikwije. Dyakon zaś w kościele będący, pyta

klął ziemię, żeby ju ż skarbów swoich nie wydawała więcej, że ju ż wyschły wszystkie zarobku źródła, że drogich kruszców żyły zamieniły się w popiół,

Tak więc Jezuici rozszerzyli się po całej Polsce, a innowiercy przez nich zwojowani albo odstąpili swych błędów, albo też osłabli i zaniemieli, źe ani