• Nie Znaleziono Wyników

Kolarz Polski z Dodatkiem Łyżwiarskim : oficjalny organ Związku Polskiego Towarzystw Kolarskich. 1927, nr 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kolarz Polski z Dodatkiem Łyżwiarskim : oficjalny organ Związku Polskiego Towarzystw Kolarskich. 1927, nr 3"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Z DODATKIEM ŁYŻW IARSKIM

Oficjalny Organ Związku Polskiego Towarzystw Kolarskich

WACŁAW KUCHAR L. T. Ł , ZW YCIĘZCA W M IST R Z O ST W IE ŁYŻW IARSKIEM P O L SK I

C en a 60 groszy

(2)

Z Towarzystwa Cyklistów w Warszawie

W dniach 12 i 13 b. m. odbędą się w sali sportow ej na D yn asach rekordy półgodzinne na to- rze drew nianym z udziałem najlepszych zawodników W . T. C. P o cz ą te k o godz. 4 pp. W dniu 13 b. m.

po zakończeniu rekordów odbędzie się A kadem ja, połączona z rozdaniem żetonów , zdobytych przez za­

wodników w sezonie sportowym 1926 r. N agrodzeni zostali:

B artod ziejski, Biedakow ski, B ied rzy ck i, B ogacki, Borow iński, B rejn a k , B roń ski, Buller, Burno, Chmiel, Choiński, C ieszkow ski, D ąbrow ski, D em bow ski, Doley, Drońko, Duma A., Duszyński, Fundatow icz, G ariey, G aw roński, Gim pel, G ędziorow ski, G łow acki, G radow ski, G ross, G ronczew ski, G rygorow icz, H a­

rasim ow icz K., H asselbusch, Heryng, Ja n o ciń sk i, Jan k ow sk i, Jan iszew sk i, Jarm ułow icz, Jesio n , Jaw o rsk i, Je n se n , K alata, K arle A ., K arle W ., K am iński L., K am per, K alinow ski, K oszutski (Kalisz), K ędzia, K ędzier­

ski, K eller, K opytow ski, K ow alski, K ondracki, K rotkiew ski, K siążek, K w ieciński, Lam pert, Lange J ., Lange R ., Łazarski, Łyczyński, M ajew ski, M aterski, M inichow ski, M oraw ski, M üller O., N apieracz St., N apieracz W ., N iciński J ., N iciński S., O chniew ski, O chniew ski K., O ksiutycz, O lszew ski, O rłow ski, P anak, Paluszyński, Paszkow ski H., P isarski, P odgórski, Popończyk A., Popończyk J ., Popończyk S t., Przybysz, R aszpel, R o ­ manowski, Rudnicki, R ybiń ski, R y ch ter, Skrzypkow ski, Skow roński, Szpądrow ski, Szym czyk, Sokołow ski, Śliw iński, Szyling, Szm orliński Z., Szum ański, Sobolew ski (Sokół), Szenrok (P abjanice), Stan kiew icz J ,, „ S te f", Św ierczyń ski, Tom kiew icz. Turow ski L., Turow ski W ., T sch irsch nitz, W aszkiew icz, W ąsow icz, W ło d ar­

czyk K., W ło d arczyk W ., W yw rocki, W odzyński, Zaw isław ski, Z iem bicki (Brześć),

W y żej w ym ienionych Zarząd T ow arzystw a Cyklistów w W arszaw ie, p ro s i'o przybycie na Aka- dem ję i odbiór żetonów. W ejście na rekordy i A kadem ję dla w szystkich zawodników i ich najbliższych rodzin.

Z aw iad am ia się, że lice n cje n a ro k 1927 zaw odnicy pow inni zam ien ić do 1 m a r­

ca b. r. P o ty m te rm in ie o p ó źn iający b ęd ą p łacić k a rę . P rz y żąd an iach o lice n cję n ależy zw ró cić z e sz ło ro cz n ą (o ile j ą zaw odnik p osiada) i pod ać:

1. — im ię i nazw isko. 2. — ro k u ro d zen ia. 3. — a d re s zam ieszk an ia. 4. — p rzy ­ n ależn o ść klubow a. 5. — b arw y klubu.

N azw iska k o la rz y o trz y m u ją cy ch now e lice n cje b ęd ą u m ieszczan e w kolejności zg ło szen ia w „K olarzu Polskim “. L ice n cje w y d aje s e k r e ta r ja t Zw iązku P o lsk ieg o Tow . K o larsk ich — W a rsz a w a , ul. O boźna Nr. 3 — D ynasy.

Mając na celu zaznajom ienie szerokiego ogółu ze znacznym w ostatnich la­

tach w zrostem przem ysłu rowerowego, idącego w ślad za ro zb o je m sportu kolarskie­

go, Redakcja „K o la rza ” zdecydow ała się na wydanie w dniu pierw szym marca bogato ilustrow anego numeru, specjalnie temu ważnemu działow i naszego przem ysłu pośw ię­

conemu.

Zain teresow an e osoby, firm y i przedstaw iciele zechcą przeto zgłosić się do Redakcji „Kolarza P o lsk ie g o ” w celu szerszego om ów ienia i porozumienia~się w tej sprwie

Odpowiedzi Redakcji by dawało utrzymanie każdem u je ż d ż ą ce m u po P o l s c e t u ry ście . B y ł b y to co pra w da św ietny sp o só b ro z s t r z y g a ją c y k w e s t ją b e z ­ ro bo tn y ch, ale ofiarn ość pu bliczna na t a k s z e r o k i g e s t zd obyć W nu m erze 1 K o l a r z a P o l s k i e g o z dn. 1 sty czn ia r. b. S>Ę nie po trafi,

z a m ie s z c z o n y z o s ta ł arty ku ł p. S t . R u d n ic k ie g o p. t. „Niepożą- _ R egu lam in W .T .C . mówi, że cz ło n k ie m t o w a rz y s t w a może

d an y s p o r t ” . b y ć t y lk o o s o b a pełnoletn ia.

N ie zam ierzam po le m izow ać z Szanow nym A u t o r e m wy- P . P taszy ń skiem u Z. z W arszaw y, R e k o r d ś w i a t a na 100 żej w y m ien io neg o artykułu, l e c z t r z e b a prz yznać, że p. S . Rud- i 2 0 0 m. z m ie js c a n a leż y do F r a n c u z a M o rela, k tóry b r a ł udział n ick i widzi ty lk o złą s t r o n ę m edalu. F r a n c j a nap rzy k ład po sia- w zaw od ach w W a r s z a w i e . T a b l i c ę r e k o rd ó w P o l s k i c h i św iato- da k i l k a s e t t y s i ę c y zrz es z o n yc h t u ry stó w , a P o l s k a ? wych um ieścim y w najb liższym c zasie.

L e c z we F r a n c j i t u r y s ta ma p o p a rcie c a ł e g o s p o łe c z e ń s tw a p. Z a g ó rsk iem u z P o zn an ia. F i r m y ro w erow e, k t ó r y c h i k lubó w s p o rtow y ch . o g ł o s z e n i znajd uje P a n w „ K o l a r z u “ na leż ą do n a js ta r sz y c h

B y ło b y poządanem ażeb y Z. r . 1. K . w yjaśnił, k t ó ry z k o- w p 0 ls c e ; ¿ o ¡c h f a b ry k a t ó w m oże P a n m ie ć n ajz u p e łn ie jsz e l a rz y - tu ry stó w u d a ją cy się w podroż nao k o ło P o l s k i n ;e otrzym a zaufanie. W y b ó r po zo staw iam y Panu.

m ia na ż e b r a k a , zatru d no j e s t bowiem, aby k tos ud ający się w po- p F u n dow iczow i R. z R a d o m ia . O b aw iam y, że j e s t to d róż nao k o ło P o l s k i posiada! p rzeszło t y s i ą c złotych, k t ó r e są spraw a trud na do zrealizow an ia , sp r ó b u jem y j e d n a k ż e po dać ją w d ro d ze t r w a ją c e j minimum 4 m ie s ią c e n i e z b ę d n e . do r0ZWażen ia s zer szem u ogółowi.

p.™J“ry“’,k' - ' ]at * hE r a » s S r po' t o r y b e to n o w e: W a r s z a w a , K r a k ó w , Łódź, K a li s z i k i l k a n a ś c i e.* . r * * -w

P. Z en on ow i B iec h o ń sk ie m u z W arszaw y. Zg ad zam y się ziemnych: W ło c ła w e k , C z ę s to c h o w a , R aoom , Ży rardó w , i Mińsk n ajz u p e łn ie j z a u to rem , że t u r y s t y k a k o l a r s k a j e s t pięk nym sp or- M azo w ie cki. W s z y s t k i e tory po winny by ć z a r e j e s t r o w a n e w Związ- t e m , ale tru d n o j e s t z te j p rzyczy n y w y m a g a ć od s p o łe cz e ń s tw a , ku K o la rsk im .

(3)

W ycieczka turystyczna W. T. C ■

R O Z P R O S Z K O W A N I E

W dziedzinie kolarskiej, rzec można, nastąpiła jakaś gm atwanina p ojęć. Zaczynam y rozum ować tak, ja k rozum ują p iłkarze: Im w ięcej klubów , tem w ię­

cej sportow ych jed n ostek bojow ych, tem w iększa ilość gier i siln iejsza ryw alizacja.

N iestety w kolarstw ie je s t in aczej: tu o laury w alczy jed n ostka, a przecież dla jednostki nie można zakład ać klubu czy tow arzystw a.

W yrob ienie w iększej ilości dobrych zawodników nastąpi nie podczas ryw alizacji klubów, lecz w cza­

sie spotkań na treningach sił równych, wspólnie się w pracy w sp ierających i d ążących do jednego c e ­ lu — do najlepszego wyrobienia.

Tym czasem na prow incji rozumują całkow icie kategorjam i piłkarzy i za rozw ój kolarstw a uw ażają, ja k to w skazaliśm y w yżej, tw orzenie całej m asy m a­

leńkich tow arzystw kolarskich, które zaczyn ają od­

b iera ć sobie co lepszych zawodników, stw arzać n ie­

porozum ienia i tra c ić czas na spory, których naw et sam Salom on rozstrzygnąćby nie umiał.

T w ó rcy tych nowych placów ek nie przypuszcza­

ją naw et, że nic dla kolarstw a nie robią, natom iast stw arzają znakom itą atm osferę, w której pseudoam a- torstw o, a później zaw odow stw o, te w ielkie demora*

lizato rki czystego sportu n ajlep iej będą, się rozw ijać i prosperow ać.

O rganizacja naszego życia społecznego natrafia w wielu w ypadkach na trudności, w ynikające z braku odpow iednich ludzi do pracy.

B ra k ten w dużej m ierze daje się we znaki o r­

ganizacjom życia sportowego wogóle, a w szczegól­

ności organizacjom kolarskim .

T e ostatn ie o tyle znajdują się w gorszych od innych działów sportow ych w arunkach, że od orga­

nizatorów swych w ym agają w iększej znajom ości rz e­

czy, fachow ości, a co za tem idzie i w iększego n akła­

du pracy.

Tym czasem niektóre m iasta opanow ała form al­

nie m anja tw orzenia najrozm aitszych klubów i klu- bików kolarskich, w yrastających ja k grzyby po deszczu.

Liczba ich nieproporcjonalnie w zrasta i docho­

dzi do 10 — 12 — 14 w jednem tylko m ieście. Je ż e li zaś -weźmie się pod uwagę ogólną ilość czynnych k o­

larzy danej m iejscow ości, to okaże się, że liczb a klu­

bów nie odpowiada ani potrzebom , ani rozwojowi kolarstw a, a odciąga i rozproszkow uje siły, m arnu­

ją ce napróżno czas na sw ych lokalnych zeb ran iach i dysku sjach.

Przyczyną tego „tw órczego rozm achu" je s t p e­

wien sw oisty sposób pojm ow ania ruchu kolarskiego i patrzenie na jego organ izację z punktu w idzenia organ izacji piłkarstw a.

(4)

S tr. 4. K O L A R Z P O L S K I Nr. 3.

Zupełnie rozumiemy potrzebę tw orzenia nowych klubów kolarskich w ty ch m iastach i m iasteczkach, gdzie ich jeszcze niem a; tam nowa organ izacja zgru­

puje koło siebie młodzież kolarską, nada jej odpo­

w iedni kierunek, stw orzy kadry turystów i zaw odni­

ków, a w przyszłości pomyśli o w łasnej siedzibie, a może naw et o budowie toru.

P raca tego rodzaju, id ąca po myśli Związku Polskiego Tow arzystw K olarskich , dorzuci do budo­

wy organizacji kolarskiej jeszcze jed ną, bardzo poży­

teczn ą cegiełkę.

Natom iast co za faktyczną korzyść dać może k ilk a lub kilkan aście tow arzystw , d ziałających na niew ielkim stosunkow o teren ie?

R ozproszkuje w ysiłek zbiorow y, stw orzy ryw a­

lizację, której podłożem będzie nie w alka sportowa, a często w alka osobista. Ścieran ia te nie pójdą na

dobre sportow i kolarskiem u, gdyż poderw ą jego au­

to ry tet i odstręczą do p racy bardzo nieraz pożyte­

cznych działaczy.

Szw ankow ać, rozumie się, będzie i stron a finan­

sowa. Obliczm y, ile kosztow ać będą k a n celarje tych kilku czy kilkunastu klubów, a przekonam y się, że te pieniądze, które powinny iść na organ izację za­

wodów, kupno nagród, w ysyłanie kolarzy na w iększe zaw ody do stolicy lub zagranicę, zm arnują się na ro ­ botę bezpośrednio z kolarstw em nic nie m ającą wspólnego.

W ysiłki należy skierow ać ku zjednoczeniu. S i­

ła kolarstw a polega na organ izacjach dużych, finan­

sowo m ocnych, które będą mogły służyć w ielkiej w spółczesnej idei w ychow ania fizycznego.

R d zaw iec

T U R Y S T Y K A K O L A R S K A

N ajw iększą bodaj zaletą roweru, stan ow iącą o jego niezw ykłej po­

pularności, je s t przedew szystkiem u żyteczność tej m aszyny przy p rze­

noszeniu człow ieka z m iejsca na m iejsce. W zględnie duża szybkość przy m ałej stracie energji, dosta­

teczn a w ytrzym ałość naw et przy n iezb yt dobrych drogach i w resz­

cie taniość row eru zdecydow ały oddaw na, że stał się on n iezb ęd ­ nym sprzętem turysty, chcącego w iele p rze jech ać i dużo zobaczyć w ciągu stosunkowo krótkiego czasu.

W ym ienione zalety row eru p rzy­

czyniły się też w wielkim stopniu do spopularyzow ania w ycieczek krajoznaw czych, do skonsolidow a­

n ia idących w pojed yn kę jed n o ­ stek w k orp oracje i do rozrostu, p otężn iejącego z roku na rok sportu kolarskiego.

N ajw iększym dotychczas w ro­

giem rozw oju tu rysty ki był i jest fatalny stan w iększości naszych dróg szczególniej w najbliższych o k o licach w ielkich m iast, ja k W ar­

szaw y i Łodzi.

A p el Związku K olarskiego do w ładz państw ow ych o zachow anie dla turystów przydrożnych ścieżek spotkał się z przychylną opinją, mimo to jed n ak nie odniósł sk u t­

ku, gdyż nieośw iecone w łościań- stwo w dalszym ciągu dew astuje zb ocza dróg, nie ponosząc jed no­

cześnie żadnej odpowiedzialności.

K olarz — tu rysta pokonyw uje je ­

dnak przeszkody i swym przykła­

dem przysparza coraz nowych zwolenników pięknem u i zdrow ot­

nemu sportow i.

T ow arzystw a kolarskie gęstą siatką zaczyn ają pokryw ać p ań ­ stwo, a ich członkow ie dążą i dą­

żyć powinni do zapoznania się z cudnym polskim krajobrazem , za­

bytkam i historji i sztuki oraz dolą i niedolą w spółobyw ateli.

W iosenne słońce zaczn ie w krótce budzić przyrodę z jej zimowego snu. C iepłe i życio d ajn e prom ienie przenikną do zlodow aciałej ziemi i p rzystroją ją w barw ne k o b ierce zieleni i "kwiecia. P rzen ikn ą one rów nież do zacieśnionych w m ia­

stach domów, budząc w ich m ie­

szkań cach nostalgję za słońcem , za zapachem spulchnionej orką ziemi, za rozkołysanym przez w iatr zb o­

żowym łanem i za tem i wszyst- kiem i cudami, k tó re w iosna niesie ze sobą.

D ać n aturalne u jście zrodzonym uczuciom , zadow olić pożądanie w ra­

żeń estetyczn o - duchow ych, w y­

tw orzyć w arunki dla odpoczynku po pracy, powinno być celem tu ­ rystyki.

Żeby jed n ak cel osiągnąć n ale­

ży opracow ać odpow iednie pro­

gram y. M uszą one m ieć na uwadze dw ojakie rod zaje w ycieczek: jedno­

dniowe - tow arzysko - rozryw kow e i dłuższe o podkładzie w ybitnie krajoznaw czym ,

B io rę za przykład jedną z n a j­

krótszych w ycieczek W arszw ian na B ielan y i tem aty, które tam można rozw inąć. W ięc: pow stanie i hi- sto rja kościoła, jego arch itek tu ra zew nętrzna i w ew nętrzna, zabytki historyczne w obrazach i przed­

m iotach kultu, życie Kamedułów jako daw nych gospodarzy klasz­

toru, życie S taszy ca i czyny tego w ielkiego obyw atela, w reszcie ze względu na w yjątkow e położenie w ysokiego brzegu W isły o jego przekroju pod względem geologicz­

nym.

Każdy z w ym i2nionych tem atów da się streścić w kilku dobrze zbudow anych zdaniach, można je d ­ n ak i rozw inąć je , zależnie od po­

trzeb y i zainteresow ania, ja k rów ­ nież od stopnia przygotow ania pro­

w adzącego w ycieczkę. Nie należy obaw iać się niezadow olenia tu ry­

stów lub uśm ieszków scep tyków i uświadomionych; znikną one, gdy poruszonej myśli nada się odpo­

w iednią ferm ę i wypowie się ją w sposób prosty i koleżeński.

P lan w ycieczek dłuższych, tra k ­ tow anych krajoznaw czo, pow inien m ieć na w zględzie cały szereg m iejscow ości, które czy z ra cji sw oistego piękna, czy też w y jąt­

kowo w ażnych zabytków h istorycz­

nych, czy w reszcie rozw oju gospo­

darczego lub uprzem ysłow ienia za­

sługują na poznanie. Dla każdej dzielnicy należałoby opracow ać

(5)

plan inny, zależnie od położenia.

C ałość planu, obejm u jąca kilka se­

zonów w ycieczkow ych, tw orzyłaby pew ną skończoną myśl, uw zględ­

n ia ją cą n ajw ażniejsze lub n a jp ię k ­ n iejsze części ziem polskich. Dwie lub trzy tak ie w ycieczki w ciągu lata w zupełności uczyniłyby za­

dość wymaganiom.

P lan taki szczególn iej wtedy n abierze w artości, jeżeli zw ażyć, że corocznie przybyw a do korpo­

ra cji wielu m łodych ludzi, którzy przedtem z różnych powodów nie zdołali poznać kraju i w stępują do tow arzystw a, aby uczynić to pod jego opieką. ¿Momentu tego nie wolno zapom inać tow arzystw om kolarskim , jeżeli nie ch cą, by wy­

c ie c z k i ich nazwano dancingiem kolarskim od kaw iarni do kaw iar­

ni i jeż e li pragną odgrywać rolę in sty tu cji również o ch arak terze w ychow aw czym .

Podłożem, na którym tow arzystw a

ZAWODY ŁYŻWIARSKIE

M istrzostw o łyżw iarskie Polski, ta najw ażniejsze próba sezonu, jest już poza nami. Zgromadziła ona na starcie nieliczną garstkę zawodników, całkiem nie­

proporcjonalną do liczby klubów łyżw iarskich, a tem - bardziej do liczby zw olenników tego sportu.

Na 17-cie tow arzystw zrzeszonych w Związku Łyżw iarskim , zaledw ie cztery były rep rezen tow an e w biegach , a dwa w konkursie jazdy figurow ej.

W arszaw skie Tow. Ł yżw iarskie, widocznie z ra ­ cji, że je s t najstarszem Tow. w P olsce, św ięciło, jak zaw sze w ostatnich latach , n ieo becn ością w biegach, pozw alając się zastępow ać w stolicy W arszaw skiem u Tow . C yklistów , które, aczkolw iek nie łyżw iarstw o ma na celu, było reprezentow ane w biegach przez 5 członków na ogólną liczbę 9 startu jących .

Sm utne to, że tow arzystw a, powołane do sz e ­ rzenia zam iłow ania do łyżw iarstw a, nie um ieją, czy nie ch cą zrozum ieć swej roli i, oddając się w egetacji, zap rzepaszczają pracę dzielnych jed n ostek, rozum ie­

ją c y c h w artość łyżw iarstw a jako środka dla podnie­

sienia ogólnej spraw ności.

Smutnym rów nież je s t fakt, że w obec zbyt m a­

łego' liczebn ie m aterjału, przedstaw ionego w o sta t­

nich zaw odach, w ybór zawodników, m ogących w ziąć udział w przyszłej O lim pjadzie, je s t niezm iernie trud­

ny i ca ła ekspedycja staje tym czasem pod znakiem zapytania.

Czas zrozum ieć szanowni m andatarjusze ró ż­

nych tow arzystw sportow ych, że mandat w tych korp oracjach , to nie szczeb elek do własnego wywyż­

szenia, nie sposobność do rozkazyw ania jedynie, lecz p raca i bezustanne pilnow anie prawidłowego rozw o­

ju sportu w pow ierzonem tow arzystw ie i prom ienio­

wanie nazew nątrz w celu w ypełnienia tych sam ych

w iadom ości, których nigdy nie da podręcznik, ch oćby najlepiej skon­

struow any. T e o rja teo rją, a życie życiem , — dlatego żaden opis nie zastąpi z etk n ięcia z rzeczyw is­

tością. K ażda dłuższa w ycieczka, to pięknie zapisana k arta życia, to żywa h isto rja, która rozsuwa się przedziwnie w najpóźniejsze lata, k tó ra ożyw ia i podnieca, pod­

trzym ując ciągle zapał i ch ęć do życia przez czyny.

Poniew aż dalszy rozwój k o la r­

stw a zależy w znacznej m ierze od należytego traktow an ia turystyki i ponieważ zbliża się czas mozol­

nego zwykle układania planów pra­

cy, sądzę więc, że w yłuszczone uwagi będ ą przyjęte przychylnie przez organizatorów z m yślą, aby nowym zam ierzeniom nadać odpo­

wiedni kierunek z pragnieniem ciągłego ulepszania metod d otych­

czasow ej pracy,

M. B o d a lsk l

O MISTRZOSTWO POLSKI

zadań w stosunku do ogółu, szu kającego dróg odro­

dzenia.

Kto nie rozum ie idei sportu, kto nie ch ce p ra­

cow ać dla jego rozw oju, musi odejść, gdyż inaczej sta je się szkodnikiem społecznym.

Zorganizow anie zawodów zostało pow ierzone przez Zw iązek Łyżw iarski W arszaw skiem u Tow. Cy­

klistów , które z trudnego zadania w yw iązało się ze zw ykłą spraw nością.

Czasy osiągane przez czołow ych zawodników św iadczą, że utrzym ują oni stale sw oją dobrą formę, nie czyniąc jed n ak w idocznych postępów, co przy­

pisać należy w dużej m ierze naszym warunkom k li­

m atycznym . Sąd zę, że gdyby m istrzostw a można było rozgryw ać w drugiej połowie lutego, to zaw odnicy tej m iary co K uchar, K am iński i Dem bow ski zbliży­

liby się do rekordów polskich, a naw et mogliby się pokusić o ustanowienie now ych, szczególnie na dłuż­

szych dystansach.

K uchar i K am iński, to zaw odnicy o w ypróbo­

wanych m etodach pracy, um iejący w alczyć z d okła­

dnością maszyny; K am iński jed n ak zbyt mało p racu ­ je w biegach krótkich , co ujem nie wpływa na ogól­

ną ocenę w pu n ktacji jego zw ycięstw .

Z m łodych zawodników dodatnio się odznaczył D em bowski, będący już dziś doskonałą i opanow aną w ru ch ach siłą. Gdy zm ężnieje, stanie się niebezpiecz­

nym pretendentem do m istrzostw a. Podobnie przed­

staw ia się i W ó jcik ze Lwowa, jed n ak przed nim le ­ ży p raca dłuższa, szczególn ie w opanow aniu tem pa długich biegów.

M ajew ski i Doley przedstaw iają się w obecnej chw ili jako dobry i obdarzony am bicją m aterjał, k tó ­ ry już w roku przyszłym pow inien się jasn o w ypo­

kolarskie winny opierać sw ą p ra­

cę sportow ą, może być tylko do­

brze pojęta turystyka. D ostępna dla w szystkich jako ćw iczenie, powin­

na w szystkich skupiać. T rak to w a­

na rozum nie, jako sport, przedłu­

ża m łodość do okresu, w którym inni przechodzą do szeregu inw a­

lidów,

T u rystyka w tow arzystw ie ko- larskiem , to nie se k cja , tylko tow a­

rzystw o; w szystkie inne czynności, bez względu na ich żyw otność, muszą m ieć znaczenie poboczne, turystyka główne. B ez turystyki trudno sobie w yobrazić kolarstw o.

T e a tr, śpiew, zabaw a i zielony stolik na teren ie tow arzyskim nie zastąpi zielonej murawy i pracy m ięśniowej i tego ożywczego n a ­ stroju, który udziela się turystom w obcow aniu z przyrodą.

Tu rystyka krajoznaw cza w resz­

cie, to niew yczerpane źródło w ra­

żeń estetycznych i w zbogacanie

(6)

Str. K O L A R Z P O L S K I Nr, 3.

T o w a r z y s t w o

5 0 0 m. 1500 m. 5 0 0 0 m. 1 0 0 0 0 m.

R a z e m

M ie js c e pu nktów

C z a s Czas C z a s C z a s

K u c h a r W a c ł a w . L. T. Ł. 5 3 ,0 ” 2 ’5 3 ,2 ” 11’3 1 ” 2 1 ’14 ,4 ”

1

3 6 9 ,2 I

K am iń s k i L d w i k . . . W . T . C.

5 8 ,6 ” 3 ’ 5 ” i i ’4 5 ” 2 1 ’4 0 ”

- i

351,1 , 11

D e m b o w sk i J e r z y . . . W . T . C. 5 7 ,6 ” 3 ’ 9 ,2 ”

.

i r i 8 ” 2 2 ’3 3 ” 3 5 0 ,2 111

W ó j c i k T a d e u s z . . . P o g o ń 5 7 , 0 ” 3*11,2” 1 2 '3 6 ” 2 2 ’3 4 , 6 ” 3 4 0 ,6 j IV

M a je w s k i K ... W . T . C. 1’ 2 ,0 ” 3 ’1 6 ” 1 P 4 9 ” 2 3 ’5 8 ” 332,1 ' V

D o l e y T a d e u s z . . . . W . T . C . 1’ 6 ’6 ” 3 ’ 9 ” 12’ 6 ” 2 5 ’16" 3 2 3 ,4 V I

H a b i c h J a n u s z . . . . P o lo n ia 57 ,2 ” '

3 ’1 8 ” 12’2 8 ” 2 5 ’4 5 ,6 ” 3 2 3 ,0 V II

W ó j c i k J ... Modlin r i o , o ” 3 ’4 0 ,2 " 1 3’2 3 ” 2 5 ’3 0 ,6 ” 298,8 V III

„ G r o t ” ... W . T . C. 5 8 ,6 ” 3 ’2 0 ,4 ” 1 1 ’5 3 ”

w iedzieć. H abich ma sw oją piękną k a rtę z przesz­

łości, lecz bez odpowiedniego treningu nic do niej nie dopisze, a szkoda. B ra k dostatecznego przygoto­

w ania w ykazali rów nież „ G ro t“ i W ó jcik z M odlina.

Szczegółow y przebieg zawodów przedstaw ia za­

łączona tablica.

Do konkursu w jeździe figurow ej stan ął jedyny kandydat do m istrzostw a p. K ikiew icz z L. T. Ł.

Ja z d a jego, opanow ana w rysunku figur i w dosko­

nałości postaw y, w ykonana z lekkością i elegan cją dała mu zasłużone zw ycięstw o na punkty i tytuł m i­

strza Polski.

S ła b ą stroną piękn ej jazdy m istrza je s t to, że pozw ala zbyt długo b ie c nodze n ieślizg ającej się rów nolegle ze ślizgającą, podczas p rzejść z jednego łuku tyłem do następnego, co szczególniej m ożna b y­

ło zauw ażyć przy lin jach w ężykow atych.

O statnim punktem programu b yła jazd a kon­

kursow a param i.

Do konkursu stan ęły dwie pary: Dr. Szw eice- rów na z p. Pełczyńskim z W . T. Ł. i p. Billerów na z p. Kow alskim z L. T. Ł.

Zw ycięstw o osiągnęła para Lwowian, otrzym aw ­ szy 9,5 punktów na 12 m ożliwych. Ja z d a ich pozo­

stanie na długo w pam ięci miłośników piękn ej sztuki łyżw iarskiej. Ja k a ś m elodja ruchu szła od tej ro z­

kołysanej w klasycznych lin jach pary. Nic też dziw­

nego, że uwaga w szystkich pochłonięta została i że na chw ilę nie m ożna było oderw ać oczu, aby nie stracić n ajm niejszej ew olucji trudnego programu.

M niej efektow ną była jazd a p. Szw eicerów ny i p. Pełczyńskiego, lecz p ara ta ma m niejszą ilość lat p racy za sobą i, czyniąc ciągłe postępy, pozw ala w różyć n ajlep sze nad zieje na przyszłość, b ęd ąc już dziś wzorem godnym naśladow ania dla W arszaw ian.

Sław .

Prenumerujcie „Kolarza Polskiego”

Pierwszy rocznik Kolarza Polskiego wysyłamy na zamówienie

Cena 1 egz. w opr. płóciennej zł. 12.

(7)

DLACZEGO ŁYŻWIARSTWO POLSKIE SŁABO SIĘ ROZWIJA

K ażd a gałąź sportu w dobie d zisiejszej, ch cąc stać na w ysokości zadania i należycie się rozw ijać, musi się zdobyć na dobrą organizację, musi się zdo­

b yć na sp rężyste odpowiednie kierownictwo.

Zastanów m y się pokolei nad obydwoma temi w arunkam i. A w ięc czy sport łyżw iarski je st należy­

cie u nas zorganizow any? Na to pytanie n iestety musimy odpow iedzieć „n ie“.

O rganizacja sportu łyżw iarskiego spoczyw a ob ec­

nie w ręk ach : poszczególnych Tow arzystw Łyżw iar­

skich, na czele których stoi Zw iązek tych Tow a­

rzystw; i klubów h ockey'ow ych , na czele których stoi Zw iązek hockey'ow y.

W ytyczn e dla działalności tow arzystw łyżw iar­

skich winne być dawane przez Zw iązek i ten że winien działaln ość każdego tow arzystw a, należącego do Zw iązku, kontrolow ać.

O tóż ta naczeln a władza— Zw iązek nie robi lite­

ralnie nic w tych dwu w ym ienionych wyżej spraw ach.

W rzeczyw istości działalność tow arzystw spoczywa tylko w ich ręku.

Na czoło tow arzystw , należących do Związku w ysuw ają się tow arzystw a: W arszaw skie i Lw ow skie.

To też rezu ltat prac na polu łyżw iarstw a zależny je st jedynie od działalności tych dwu tow arzystw . Działalność ta jed n ak je st bardzo uzależniona od strony finansow ej, i pod tym względem Lw ow skie Tow arzystw o Łyżw iarskie, które nie posiada żadnych praw ie funduszów i źródeł dochodów, prócz skład ek członkow skich i opłat za w stępy na ślizgawkę, jest z tego powodu w bardzo trudnych w arunkach, nie mniej jed n ak przy dobrych ch ęciach i sprężystej organizacji ma łyżw iarzy, którzy swemi kw alifika­

cjam i sportow em i zb liżają się do możności sku tecz­

nej ryw alizacji z zagranicą.

Zupełnie in aczej rzecz się ma z W arszaw skiem Tow arzystw em Łyżw iarskiem . Tow arzystw o bogate, tow arzystw o p osiad ające piękn ą siedzibę w łasną, to ­ w arzystw o, k tó re przy dobrych ch ęciach mogłoby wszystkim innym w dziedzinie sportu łyżw iarskiego

przodow ać; — tow arzystw o to jed n ak dla sportu ły ż­

w iarskiego nie robi praw ie nic i dlatego też są takie rezultaty, że od szeregu lat nie ma w swem łonie ani jednego łyżw iarza, k tó ry b y godnie mógł sport łyżw iarski w P olsce rep rezentow ać. Zapytam y teraz czem u taki stan rzeczy p rzyp isać?

Za czasów niew oli ro sy jsk iej, kiedy W . T . Ł.

chlubnie spełniało swe kon sp iracyjn e posłannictw o propagandow e, kiedy, że ta k powiem, m acosze tra ­ ktow anie sportu raczej byłoby uspraw iedliw ione, to w łaśnie ten okres pod względem sportowym można nazw ać „złotym w iekiem " Tow arzystw a. Odbyw ały się zaw ody m iędzynarodow e, byli łyżw iarze tej m ia­

ry co ś. p. G óbel i W erych o, były pary dobrze je ż ­ dżące, było naw et i ży cie tow arzyskie. D zisiaj pod każdym względem je s t bankructw o.

P rzyczyn a tkw i w kierow nictw ie T ow arzystw a.

Na czele Tow arzystw a sto ją ludzie zupełnie nieod­

pow iedni, nie m ający najm niejszego p o jęcia o sporcie i jego potrzebach , ludzie nie zd ający sobie zupełnie spraw y z tego, do czego swą nieudolnością T ow a­

rzystw o doprow adzą, ludzie, którzy trad ycyjn ie są w ybierani do Zarządu, albo ludzie, którzy mandaty do Zarządu dziedziczą.

I kiedy w reszcie opinji publicznej zbrakło c ie r­

pliw ości i podniosły się głosy w prasie, to w tenczas W . T. Ł. na uspokojenie opinji rzuciło je j ochłap, przyjm ując do Tow arzystw a na „członków sporto­

w ych " m łodzież. A le co z nią zrobiło? Przyjęło i puściło luzem bez opieki, bez kierunku, to też z pośród tej m łodzieży d otych czas nikt się nie wy­

b ija jako łyżw iarz i nikt się nie w ybije.

A le najw yższy czas, aby W . T. Ł. w reszcie uświadomiło sobie zgubne skutki sw ej b ezczyn ności, aby w ejrzało krytyczn ie w sw ą gospodarkę, otrząsło się z dotychczasow ej ap atji i w zięło się szczerze do p racy te j, do której je s t pow ołane i ja k iej społeczeń­

stwo się od niego spodziew a.

Ł yżw iarz

P A M I Ę T A J C I E

ż e r o w e r y k ra jo w e

B. W A H R E N

Wa r s z a w a , B i u r a i s k ł a d ś w i ę t o k r z y s k a 26, tel. 53-72. F a b r y k a L e s z t z y f i s k a 3, tel. 271-25 S Ą N A J T R W A L S Z E

(8)

Str. 8. K O L A R Z P O L S K I Nr. 3.

JUBILEUSZ PABJANICKIEGO TOW. CYKLISTÓW

W dniu 31 października r. u. P abjan ick ie Tow.

C yklistów obchodziło uroczyście dw udziestolecie swej pożytecznej pracy, św ięcąc jednocześnie, jako koronę swej działalności, św ieżo ufundowany sztandar.

W ciągu dwóch dziesiątków lat swego istnienia, Tow arzystw o potrafiło niejed nokrotn ie pokonyw ać p iętrzące się przed nim trudności i św iecić przykła­

dem p racy w śród tow arzystw prow incjonalnych, sta ­ w iając sobie za zadanie nietylko rozwój życia spor­

towego, ale rów nież rozwój życia społecznego i oby­

w atelskiego.

Po w ojnie, gdy wzmożony ruch sportow y zaczął ogarniać coraz szersze kręgi

w kraju, Tow arzystw o m usia­

ło rów nież stan ąć na w yży­

nie, przystosow u jąc się do nowych wymogów życia orga­

n izacyjnego, sta ją c do szere­

gu w rodzinie kolarskiej, jako jed n o stk a karn a i rozum ieją­

ca sw ą rolę w ychow aw czą wśród m łodzieży.

P rostota, celow ość w p ra­

cy i w ielkie zrozum ienie isto­

ty posłannictw a sportu staw ia P ab jan ick ie Tow arzystw o C y­

klistów w rzędzie korporacji, k tó re w m iejscow em społe­

czeństw ie zasłużyły sobie na m iano szanow anej i zasłużo­

nej placów ki. W ykładnikiem stosunku do Ju b ilató w m iej­

scow ych władz i przedstaw i­

cieli instytu cji była ich o b ec­

ność i serd eczne m anifestow a­

nie uczuć w ielkiego uznania.

U roczystość rozpoczęto w k ościele N ajśw iętszej M arji Panny, dokąd udali się Ju b i­

laci, przy dźw iękach orkiestry straży ogniow ej, w tow arzy­

stw ie licznych delegacji k o ­ larsk ich przybyłych ze sztan ­ daram i oraz kilku set gości.

Po wysłuchaniu M szy św ię­

tej odbyła się cerem onja po­

św ięcen ia sztandaru, którego rodzicam i chrzestnem i byli pp.

Jan ow a Ja n k o w sk a , E rn a Ha-

drianow a, A rtu r Fu ld e oraz założyciel T ow arzy­

stw a p. Ja n E b en ry tter, poczem cele b ra n t ks. dr.

Szulc zw rócił się do obecnych i w pięknem pro- stem przem ówieniu podniósł zn aczen ie obecnej chwili i sportu, który, według słów mówcy, stał się terenem , skupiającym bez względu na odległość mło­

dzież i dorosłych, bogatych i biednych, ludzi różnych wyznań i narodow ości, czyniąc z nich doskonałych przyjaciół.

Z kolei udano się do kościoła ew angelickiego, gdzie czcigodny pastor Szm idt pobłogosław ił sztandar.

W śród niezwykle poważnego nastroju prezes T o­

w arzystw a p. A ntoni Leon Jan k o w sk i zagaił uroczystą akadem ję w sali Tow . G im nastycznego, w itając go­

ści i u dzielając głosu p. E b en ry ttero w i, k tó ry w im ie­

niu rodziców ch rzestn ych w ręczył sztandar prezeso­

wi, w y rażając nadzieję, że odtąd Tow arzystw o b ę ­ dzie pracow ać w dw ójnasób dla dobra sportu i sła­

wy Tow arzystw a,

N astępnie prezes Jan k ow sk i, om aw iając zn a­

czenie sztandaru, jako symbolu honoru T ow arzystw a, po odebraniu przysięgi w ręczył sztandar chorążym pp. Ryszardow i Szenrokow i, znanemu zaszczytnie k o ­ larzowi, Bolesław ow i Trzepadłkow i i Fran ciszkow i

Jęd rysiakow i.

Z kolei zabrał głos członek Tow. p. Follak , który streścił h istorję T o w arzy stw a-Ju b ila­

ta, zazn aczając, że w ojna uczy­

niła w życiu Tow . olbrzymi wyłom i że w ielkich wysiłków było potrzeba, aby rozpoczę­

tą ongi p racę doprow adzić do dzisiejszego stanu.

Założycielam i Tow. byli: pp.

B ern ard Rajnhold, K rzysztof K arger, A ntoni K urasiew icz, Ja n Stanisław Jan k o w sk i, Ju - ljusz Linke, Ja n W itty ch i Ja n E b en ry tter.

O becn y skład za*ządu T o ­ w arzystw a stanow ią: P rezes honorow y— p, Teodor Hadrian, p re z e s— p. A ntoai Leon J a n ­ kow ski, v ice -p re z e s—p- B ru ­ non Krauze, se k re ta rz — p. B o ­ row ski, v ic e -sek retarz i p rze­

w odniczący S e k c ji piłki nożnej

— p. Tadeusz K urt, skarbn ik

— p. K arol P ost, zastęp ca sk ar­

bnika— p. Leopold M ichel, k a ­ pitan — p. Rom an Zajdel, go­

sp o d arze— pp. B olesław T rze- padłek i A lbin K ujaw ski, oraz członek— p. Streich

O statni przem aw iał p. M.

Bodalski, delegat Zarządu Z.

P. T. K., który po poddaniu analizie źródła powstania spor­

tu, jego ideologji i znaczenia tow arzystw sportow ych, jako in sty tu cji społecznych, w ostatecznym wywodzie w y­

prow adził w niosek, że im w ięcej będziem y dbali o rozw ój sportu, im w ięcej będziem y szczepić zdro­

wie i m oralność, to tem mniej będziem y zmuszeni w ydaw ać na szpitale i w ięzienia.

Zapisyw anie się uczestników w księdze pam iąt­

kow ej i w bijanie gwoździ do sztandaru zakończyło piękną uroczystość, po której gościnni gospodarze z prezesem A. L. Jan kow skim na czele podejmowali delegatów i gości śniadaniem, przyjm ując od nich życzenia.

Szereg długi przemówień rozpoczął ks. dr. Szulc.

A ntoni L eon J a n k o w s k i

p r e z e s P a b ia n ic k ie g o T ow arzy stw a C yklistów

(9)

W imieniu Zw iązku K olarskiego przemaw iał jego delegat p. Bodalski, podnosząc między innemi pracę i niezw ykłą karn ość organizacyjną Ju b ilató w , staw iające ich w pierw szym szeregu kolarstw a pol­

skiego.

W imieniu W arszaw skiego Tow. C yklistów sk ła­

dał życzenia p. Ja n Jan k ow sk i, m alując w pięknych zdaniach uznanie „M acierzy k o larstw a" dla J u b i­

latów.

N astępnie przem aw iali: p. T esch e, przedstaw i­

ciel S. S. „U n ion " w Łodzi, p. U liński, przedstaw i­

ciel „R esu rsy “ oraz delegaci około 30 tow arzystw z W arszaw y, P abjan ic, Łodzi, K alisza, W łocław ka, P ak o ści i wielu innych m iast, snu jąc barw ną i mi­

stern ie tkaną w stęgę uczuć dla bratniego T ow arzy­

stw a, uczuć, które krystalizow ały się nieodmien­

nie w ostatecznem zawołaniu: „Pabianickie Tow arzy­

stwo C yklistów niech ż y je!" M. B.

KOLARSTWO I PRZYSPOSOBIENIE WOJSKOWE

PO D R E D A K C JĄ W IK T O R A JU N O SZ Y

Rower w o rg a niza c ja c h młodzieży

Środow iskiem bezsprzecznie naj- w iększem i n ajpow ażniejszem , łą- czącem w sobie n ajszersze w ar­

stw y młodzieży polskiej — jest szkoła.

Głów ną zasadą w szelkich orga­

nizacji młodzieży winno być w spół­

d ziałanie ze szkołą w kierunku zaw sze wychowawczym , lecz nie koniecznie kształcącym . Z asta­

nówmy się czy zawsze szkoła, tak - samo ja k i pokrewne jej organi­

z acje wychowawcze młodzieży, idzie po linji w szechstronnego rozwoju człow ieka?

Nie, niezaw sze.

J a k bardzo w ychow anie fizyczne było zaniedbane w państw ie, k tó ­ re pierw sze w św iecie przez u sta­

wy niezapom nianej Kom isji Edu­

k acy jn ej na te wychow anie zw ró­

ciło uwagę — wiemy aż nazbyt do­

brze.

Nie dziwilibyśmy się może te ­ mu, że szkoła w zapale k sz ta łce­

nia, nie ma czasu na stosowne przeprow adzanie ćw iczeń cie le s­

nych; dziwimy się natom iast b ar­

dzo, że m łodzież, źródło energji, rad ości życia i im petu, w n iek tó ­ rych organ izacjach swoich, rów nież ćw iczeniam i fizycznem i gardzi.

D laczego?...

P rzez zw ykłe lenistwo. O nie­

docenianiu w artości zagadnienia—

nie może być mowy, bo potrzeba ruchów w szelkiego rodzaju, daje się raczej odczuć, niż w ypersw a­

dować.

T rze b a się jed n ak z faktem po­

godzić: m łodzież n asza w p rze­

w ażnej części — pracy unika. Nie można więc narzucać je j metod, w których p raca w ystępuje jak o czynnik dom inujący, niczem nie-

zam askow any i w yraźnie zazn a­

czony. T rzeb a zach ęcać ją do czynu nie przez w ysiłek — tylko przez rozryw kę, bodaj naw et za­

baw ę i przyjem ność. T eraz w łaś­

nie doszliśmy do m ożności w yzys­

kania row eru jako pew nej poży­

teczn ej zabaw ki, którą m ożna pod­

sunąć m łodzieży u n ikającej pracy nad swoim ciałem , jak o przyjem - nostkę, nie zobow iązującą do p ra­

cy, ale tą p racę w miły i przy­

jem ny sposób propagującą.

W idzim y teraz, że korzyści ja ­ kie można osiągnąć z row eru dla

„usportow ienia“ młodzieży zan ie­

dbanej pod względem fizycznym — są napraw dę olbrzymie.

T rze b a jednak umieć row er w odpowiedni sposób kom entow ać.

W iadom em je st naprzykład, że w iększy odłam młodzieży z ruchem m ięśniowym sym patyzuje; taksam o z resztą ja k sym patyzuje z w szel- kiem i „zabaw kam i“, k tó re ten ruch powodują. Zaobserw ow ano również u młodzieży w ielkie przyw iązanie do m echanizmów, zapom ocą k tó ­ rych z m niejszą lub w iększą ła ­ tw ością przesuwam y się z jednego m iejsca na drugie. W yzysku jąc te ob serw acje, można „rozfilozofowa- n e j“ części młodzieży podsunąć ro ­ w er jako przyrząd kom unikacyjny, który doskonale ułatw i przenosze­

nie „grzesznego c ia ła “ z „m iejskie­

go bruku" na „rozkoszne łono n a­

tury — gdzie myśl płynie w artkim strum ieniem “ i t. d. Zapew niam y zgóry, że tak kom entow any ro ­ w er, będzie przyjęty z całem uzna­

niem i w krótce już zacznie pocią­

gać filozofa nietylko jako narzędzie u łatw iające zmianę d eko racji dla produkow ania się w ybujałej fan­

tazji i rozfilozofow anej m y śli— ale jak o przyrząd, k tó ry pobudza m ię­

śnie do ruchu, organy w ew nętrzne do w łaściw ej p rosp ercji, a mózg...

do zdrowego m y ś l e n i a .

Tyle o leniuchach fizycznych, z których w znacznej m ierze sk ła ­ dają się organizacje kulturalne, to ­ w arzyskie i częstokroć samowy- chow aw cze. T eraz, ja k uważam, moglibyśmy już zap rzestać biadać nad anem iczną, rach ityczn ą, i je s z ­ cze bard ziej ch orą m łodzieżą i za poradą lek arsk ą (to je s t niezbęd- nem!) polecić row er jako n ajb a r­

dziej skuteczne lekarstw o na p r z y ­ c z y n ę c h o r o b y — bo skutkam i zwykle zajm uje się doktór, apteka i nierzadko... grabarz. Skoro do­

szliśmy już do tego m iejsca, to nie od rzeczy będzie uprzedzić bardzo aktualne w obecn ych czasach p y­

tanie: „A jeśli ktoś ch ce m ieć ro ­ w er, ale nie może go k u p ić?...“

i zgóry zaznaczyć, że pytanie to musimy pozostaw ić bez odpow ie­

dzi, gdyż nie w yobrażam y sobie, że można b ard ziej „nie m óc" jak

„ ch cie ć“.

Z resztą w szelkie odchylenia w tym stylu w ybiegają poza granice tem atu — pozostaw m y w ięc w szel­

kie „niem ożebności“ w spokoju.

Zwróćmy teraz lepiej sw oją uwa­

gę na te liczne organ izacje m ło­

dzieży, k tó re nie zapoznały się jeszcze należycie z row erem , a dla których row er przedstaw ia w ar­

tość nietylko użytkow ą, ale naw et organizacyjną.

Postaram y się tedy szeregiem sp ecjaln ych artykułów zain tereso­

w ać te w szystkie organizacje k o ­ larstw em nietylko z punktu w i­

dzenia sportu i przysposobienia

(10)

Str. 10. K O L A R Z P O L S K I Nr. 5.

w ojskow ego, ale w głów nej m ierze z punktu w idzenia p o s z e r z e n i a organ izacji przez dodanie s p e c ja l­

nych grup, oddziałów, zastępów i se k c ji kolarskich .

A w ięc widzimy przez to moż­

ność organizow ania w h arcerstw ie zastępów kolarskich, urządzania dalszych w y cieczek kolarskich , prow adzenia system atycznej pracy nad w ychow aniem h arcerza-cy - klisty jako żołn ierza-cyklistę. Dla

„strzelcó w “ przewidujem y moż­

ność organizow ania sp ecjaln ych kolarskich oddziałów łączności, taksam o ja k i dla „sokołów “, k tó ­ rzy poza prow adzoną już p racą sportow ą, mogliby zainteresow ać się szerzej biegam i naprzełaj, oraz w łaściw em przysposobieniem woj- skowem . Liczne związki młodzieży w iejskiej mogłyby w yzyskać row er dla celów turystycznych, ta k samo ja k kółka i k o rp o racje szkolne, którym właśnie najbardziej brak ćw iczeń fizycznych. Nie mniej od w szystkich w yżej wspomnianych organizacji młodzieży, mogłaby za­

in teresow ać się row erem „C iocia Y . M. C. A .", która niewiadomo z ja k ich powodów pom ija w sw o­

je j ow ocnej działalności sportow ej, sport kolarski. W idzimy w ięc, że spraw a zainteresow ania sportem kolarskim organizacji młodzieży jest nader w ażną i niepozbaw ioną a k ­ tualności. Dlatego też szeregiem artykułów będziem y om awiali po­

trzeb ę i m ożność propagandy k o­

larsk iej w organ izacjach młodzieży.

N astępny nasz artyku ł pod tym

samym tytułem będzie szerzej o- mawiał sposoby organizow ania dru­

żyn i zastępów kolarsk ich w h a r­

cerstw ie, znaczenie sportu kolar­

skiego (zawodów szosow ych, to ro ­ w ych i biegów n ap rzełaj) dla pro­

pagandy kolarstw a, oraz sposoby p rzeprow ad zania dalszych i b liż­

szych w ycieczek kolarskich.

Rozmaitości

Z daw aćby się mogło, że row er—

jako broń, jest nowotworem — tak samo naprzykład, ja k czołgi albo gazy, które to na pow ierzchnię

„ziemi m atki“ zjaw iły się razem z upiorem ostatniej w ojny św ia­

tow ej.

O tóż w najstosow niejszem m iej­

scu, bo na łam ach działu „K olar­

stwo i przysposobienie w ojskow e", śpieszym y w yrów nać ten błędny pogląd i dla ścisłości podać kilka cyfr, k tó re najlep iej zch arak tery - zują historyczne stanow isko row e­

ru — jak o broni.

Po raz pierw szy row er (dw uko­

łow iec o kołach jednakow ej w iel­

kości) został użyty do działań w o­

jen n ych w r. 1870 przez F ra n c u ­ zów, przy obronie sław nej tw ier­

dzy B e lfo rfu . W ów czas row er w yzyskano jako śro d ek łączności, a kilku (7—-9-ciu) kolarzy do służ­

by m eldunkow ej.

Po wojnie jednak, zapomniano o m ożności w yzyskania row eru do celów w ojennych; na w szelkich m a­

new rach, i pró bach broni w dal­

szym ciągu faworyzowano dla służ­

by łączności — konia. A trzeba w iedzieć, że koń — najw iększy konkurent, wróg, a jed n ocześnie i w sp ółd ziałający „rodzaj b ro n i”

dla row eru, darzony był, w owych czasach , wielkim sentym entem . D la­

tego może z dośw iadczenia F ra n ­ cuzów sko rzystały W łochy, kraj którem u w łaśnie brakło koni, a k tó ­ ry m ając dobre szosy mógł użyć do działań w ojenn ych roweru —•

jak o nam iastki konia. To też w r. 1875 przeprow adzają z row erem szereg prób, które w ypadły naogół b. pomyślnie. Nie od tej jed n ak, względnie „zam ierzchłej” daty roz­

poczyna się w łaściw y rozwój k o ­ larstw a w wojsku.

Dla n abrania w iększego rozpędu, spraw a „roweru w w ojsku" po­

w raca znowu na „ojczyzny łono", gdy w 1888 r. fran cuski „Union velocipediqu e” dostarcza na w iel­

kie państw ow e m anew ry, zastęp (8-iu) cyklistów ochotników . W i­

dzimy stąd, że do spraw y, zdaw ało­

by się ta k ściśle państw ow ej, w nie­

m ałej m ierze przyczyniła się ini­

cjaty w a pryw atna.

Z astęp ochotników użyty został, jak i w pierwszym wypadku, do służby łączności, z k tórej w yw ią­

zał się zupełnie dobrze. Odtąd dopiero rozpoczyna się stały roz­

wój k olarstw a w ojskow ego, k tó ­ re pchnięte „szczęśliw ą rę k ą " fran*

cuskiego związku kolarzy — zdo­

było sobie praw o obyw atelstw a w arm jach całego świata.

JA C E K O RLIC Z

Z M I N I O N Y C H D N I

B y ł jed en z tych pięknych słonecznych dni je ­ siennych. Je d e n z ty ch dni, w których zdaje się, że natu ra ch ce przypom nieć wszystkim prom ienną w ios­

nę życia, n atch n ąć zapałem dzielnych, pobudzić do czynu ospałych, w skazać cel w ątpiącym , a przede- w szystkiem k azać ukochać sam ą siebie.

Nic też dziwnego, że k o rzy stając z ostatn ich może promiennych gońców lata, niezliczone tłumy dążyły długim różnobarw nym szeregiem do uroczej siedziby cyklistów na D ynasach. C iągnęła je tam ch ęć użycia spaceru pod rozłożystem i konaram i drzew, p rzegląd ających się w lu strzanej tafli stawu i pragnienie zasp okojen ia w rażeń, które nieraz ta r­

gały nerw am i stałych byw alców zawodów k olars­

kich.

Przygotow ano bowiem na D yn asach nielada u cztę sportow ą. N ajpierw si m atadorzy sportu cy k lo ­ wego w Europie zjech ali na teren zapasów , by zmie­

rzyć się ze sławami W arszaw y i zw yciężyć je w w al­

ce o zaszczytny w ieniec wawrzynu.

„Bieg o m istrzostw o W arszaw y ", m agiczne zda­

nie, k tó re zahypnotyzow ało b iorący ch udział w dzi­

siejszy ch zaw odach. W spom nienie o biegu w ywoły­

wało w śród zaw odników dreszcz zdenerw ow ania i wi­

doczny na tw arzy cień niepew ności o rezu ltat.

Ile zapału i p racy p o trzeb a było, aby osiągnąć ten wym arzony przez w ielu cel?

Długa i gorączkow a p raca poprzedzała ważny ten dzień i przybycie sław nych, w ięc groźnych współ­

zaw odników . Codziennie długi korowód jeźdźców stalow em i mięśniami poruszał pedały żelaznych ru ­ m aków, zysku jąc coraz w iększą szybkość i sp raw ­ ność. Co chw ila w idać było w ysuw ającego się na m otocyklu lead era i podążającego za nim w szalo­

nej szybkości kolarza. C zasem od zw artej grupy tre ­ n u jących się odryw ał się jed en z silniejszych i nie p ozw alając innym na zbliżenie, m ierzył sw ą siłę z w ytrw ałością kolegów,

W ca łej te j, dość liczn ej, grom adce w yróżniał się młody i sym patyczny jeźd ziec — W łady. Prosty

Cytaty

Powiązane dokumenty

Młody ruchliwy ten klub, któ rego duszą i motorem jest kierow nik p.. Weiss puścił 22

K olars two lwowskie bard zo ucierpiało przez wojnę i do dziś nie może się finansowo podnieść, tem bard ziej, że niema toru a naokoło wielka konkure ncja

Tow arzystwo organizujące deleguje do każdej grupy, przybyłej na Zjazd, je dnego ze sw ych członków, który staje się podczas Zjazdu to w arzyszem , opiekunem i

Najlepszym zawodnikiem okazał się L am b ert Tadeusz, któ ry przy lepszych w spółzawodnikach mógłby się wyrobić na pie rw szorz ędną siłę.. D rugim

Piękny dzień sprzyjał zawodom, tak, iż na starcie w Wieliczce zgromadziło się przeszło sto maszyn, liczba imponująca, jak na zawody p r o ­ wincjonalne. Biegów

Duszyński, wspomagany przez przez pracow icie trenującego T.. Kalinowski Warszawa,

Tym czasem m niemanie takie je st zw ykłą życiow ą omyłką, gdyż, żeb y w naszych w arunkach m óc posiłkow ać się rowerem , należy przedew szystkiem posiadać

b) Zaw iadam ianie Zarządu Związku o re ­ zu ltatach wyścigów zorganizow anych prżez To- w arzystw o:— członka Z... Stopniow o jed n ak zaczęto się w yzw alać