• Nie Znaleziono Wyników

Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 45

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 45"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

R o k i i. Katow ice, Niedziela, 8-go Listopada 1903 r. Nr. 45.

Rodzina ehrześeiańska

Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie.

'Wychodzi raz na tydzień w Jfiedzielę-

•Rodzina chrześciańska* kosztuje razem z j>Górnoślązakiem« kwartalnie 1 m a rk ę 60 fen . Kto chce samą »Rodzinę chrześciańską*

b o n o w ać, może ją sobie zapisać za 50 f. na poczcie, u pp. agentów i wprost w Administr. »Gómoślązaka« w Katowicach, ul. Młyńska 12.

Na Ni e d z i e l ę d w u d z i e s t ą trzecią po Ś w i ą t k a c h .

Lekcya

Filip. III. 17— 21 i IV. 1— 3.

Bracia! Bądźcie naśladowcami moimi, a upa­

kujcie te którzy tak chodzą jako macie wzór nasz.

° ć wiele ich chodzi, któremu wam często opowia­

dał, (a teraz i p łacząc powiadam), nieprzyjaciele j^ zyża Chrystusow ego; których koniec zatracenie;

których B óg jest brzuch; i chwała w sromocie ich, Którzy ziemskie rzeczy miłują. A nasze obcowanie jest w niebiesiech, , zkąd też Zbaw iciela oczekiwamy, ana naszego, Jezusa Chrystusa, który przemieni c'ało podłości naszej, przypodobane ciału jasności swojej wedle skuteczności, którą też wsz3rstko pod- lć sobie może. A tak Bracia moi najmilsi i wielce P°żądani, wesele moje i korono moja: tak stójcie W Panu, najmilsi. Ewodii żądam i Syntychi proszę, aoy toż rozumiały w Panu. A proszę i ciebie towa- rzyszu prawdziwy, pomagaj tym, które w Ewangielii społu zemną pracowały, z Klemensem i z innymi Pomocniki, których imiona są w księgach żywota.

Ewangelia u Mateusza świętego

w Rozdziale IX.

On czas: G dy mówił Jezus do rzeczy, oto Książę jedno przystąpiło, i kłaniało mu się, mówiąc:

anię, córka moja dopiero skonała, ale pójdź, włóż na nię rękę twoję, a ży ć będzie. A wstawszy Jezus szedł za nim, i uczniowie jego . A oto niewiasta, która krwotok przez dwanaście lat cierpiała, przy- stHpila z tyłu, i dotknęła się kraju szaty jego. Bo pow iła sama w sobie: Bym się tylko dotknęła szaty Jego, będę zdrowa. A Jezus obróciwszy się i ujrzawszy

|3i rzekł: Ufaj córko, wiara twoja ciebie uzdrowiła.

Uzdrowiona jest niewiasta od onej godziny. A gdy Przyszedł Jezus w dom Książęcia, i ujrzał piszczki 1 jud zgiełk czyniący, mówił: Odstąpcie, albowiem nie umarła dzieweczka, ale śpi. I śmiali się z niego.

gdy wygnano rzeszę, wszedł i ujął rękę jej, i po­

wstała dzieweczka. 1 rozeszła się ta sława po wszyst- kJej onej ziemi.

N au k a z tej E w an ge lii.

Gdy Pan Jezus jednego razu siedział u stołu w domu, gdzie się wielu znajdowało celników i grze­

szników, i tam naucza! faryzeuszów, którzy Mu w y­

rzucali, że z celnikami i grzesznikami zasiada; iż miłosierdzia chce, a nie ofiary; bo nie przyszedł wzywać sprawiedliwych, ale grzeszników: przybył do Niego jeden z przełożonych synagogi miasta Kafarnaum, imieniem Jajrus, upadł Mu do nóg i pro­

sząc Go mocno, rzeki: »Córka moja kona. Pójdź, włóż na nię ręce, żeby ozdrowiała i żywa została.«

Pan Jezus poszedł z Jairem, a za nimi szło wiele bardzo ludu. A niewiasta, która miała płynienie krwi lat dwanaście i wiele już b)'ła ucierpiała od wielu lekarzy i cały swój mająteczek straciła na chorobę i nic jej nie pomogło, ale coraz bardziej jej się pogarszało, usłyszawszy, że Jezus idzie do Kafarnaum, przyszła z tyłu między ludem 1 dotknęła się szat Zbawiciela, bo sobie tak mówiła: byłem się tylko dotknęła Jego szaty, to zaraz ozdrowieję.

I oto ozdrowiała natychmiast. A poznawszy wnet Jezus w sobie moc, która z Niego wyszła, obróciwszy się do ludu, zapytał się: »kto się dotknął szat moich?*

A nikt nie wiedział, co się było stało, i Uczniowie sami mówili, że się lud zwyczajnie koło Niego ciśnie.

G dy Zbawiciel stanąwszy, patrzał naokoło, jak gdyby szukał oczyma tej, która się szat Jego dotknęła;

owa niewiasta, bojąc się i drżąc, j>rxyszła i upadła przed Nim, i powiedziała Mu wszystkę prawdę.

A On jej rzekł: »Córko, wiara twoja uzdrowiła cię;

idźże w pokoju, a bądź zdrowa od choroby twojej.*

Kiedy Pan Jezus domawiał tych słów, przyszli słu­

dzy owego książęcia synagogi, Jaira, i oznajmili mu, że córka jeg o już umarła i że napróżno trudzi Chry­

stusa. Rozumieli ci słudzy, że chorą mógłby Jezus uzdrowić, ale umarłej nie zdoła wskrzesić. A Jezus usływszawszy mowę sług, rzekł do Jajra; »nie bój się wierz tylko.« I przybyli w dom, gdzie była owa umarła dziewczynka, a tam już było pełno płaczu i narzekania. Chrystus zaś rzekł: »dla czego pła­

czecie, dzieweczka nie umarła, ale śpi.« I śmiali się z niego, bo wiedzieli, źe była umarła; a Pan Jezus powiedział to dla tego, aby okazał, źe jak ła­

(2)

two śpiącego obudzić człowiekowi, tak łatwo B ogu umarłego przywrócić do życia. G dy w ygnano z do­

mu lud, tedy wziął Pan Jezus ojca i matkę dzie­

weczki i Uczniów swoich, Piotra, Jakuba i Jana i wszedł, gdzie owa zmarła dzieweczka leżała i ująwszy ją za rękę, rzekł jej : »panienko! tobie mówię: wstań U I natychmiast panienka wstała i chodziła, a miała lat dwanaście. I w szyscy zdu- minli się nad tem, co się stało. — T ak nam, ko­

chani bracia, święty Marek, Ewangielista te cuda dzisiejszej Ewangielii obszerniej opowiada. My czy­

tając je sobie dzisiaj, zastanówmy się szczególniej nad tem wielkiem zaufaniem, jakie pokładali w Jezusie Chrystusie i ów książę synagogi i owa niewiasta.

Używali oni różnych środków, jakie im na chorobę znający się ludzie podawali, i owa niewiasta cały swój dobytek straciła na lekarstwa; ale tu środki naturalne nie pomagały. Cóż im w ięc czynić pozo­

stało? oto teraz oddać się na wolą Boga, Jemu za­

ufać, od Niego czekać pociechy. I nie zawiedli się w swojem zaufaniu! niewieście krwi płynienie ustało, a dziewczynka ożyła. Uczm y się ztąd, mili Bracia, ja k sobie i my postępować mamy w chorobach

i różnych nieszczęściach. Zachoruje które z nas, nie żądajmy od Boga, aby zaraz nad nami cud uczynił, i bez w systkiego nas uzdrowił; nie. Są lu­

dzie, co się znają na chorobach i na ich leczeniu;

są lekarze; ich więc zaciągnijm y rady. Bo jeżeli gardzim y naturalnemi' środkami i tylko domagamy się cudownego uleczenia, to kusimy wszechm ocność boską, gdyż Chrystus wyraźnie powiada: »nie bę­

dziesz kusił Pana B oga twojego*; t. i,: nie będziesz zuchwale żądał od B oga cudów, gdzie ich nie trzeba. Nie pomogą nam środki naturalne, to wtedy prośmy gorąco Boga, aby nas wszechm ocną ręką swoją podżwignął z niedoli, a prośmy z mocnem zaufaniem, a On nas w ysłucha; bo mówi do nas przez Proroka Izajasza: »choćby matka zapomniała 0 dziecięciu swojem, wszakże ja nie zapomnę ciebie.«

1 sam Zbawiciel nasz powiada: sproście, a będzie wam dano; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a bę­

dzie wam otworzono.* Przy każdej zaś prośbie na­

szej nie zapominajmy o tem, że mamy względem B oga jesteśmy głupiemi dziećmi, które nie wiedzą, co im jest pożyteczne, a co szkodliwe; więc przy każdej modlitwie naszej zdawajm y się na wolą Boga:

nie moja, ale Tw oja wola, Boże! niech się stanie.*

Tym czasem przyznać to trzeba, źe wielu jeszcze znajduje się takich ludzich, co w swoich nieszczę­

ściach gardzą środkami naturalnemi, i o B ogu nie pamiętają, ale się udają do tak nazwanych mądrych bab, które przez swe gusła, zażegnywania i mru­

czenia pod nosem, B óg najświętszy wie, jakich słów oszukują tylko ludzi. W yzdrowieje prawda nie je ­ den; ale któż to pomógł? baba? zażegnywanie?

Nie; sama natura sobie dopom ogła; a wielu myśli że to babskie gusła sprawiły. B óg dopuszcza nie jednym wyzdrowienia, aby mieli czas poznać swoje błędy i ślepotę, że więcej czarom zawierzyli, aniżeli

Bogu! i środkom, jakie Tenże przez rozum lu d zk i podaje. Ż e to jest grzech, to sam B ó g przez Moj­

żesza powiada, bo zakazuje udawać się do guseł, mówiąc: »Nie skłaniaj się do czarowników, ani się wieszczków o nic niepytajcie, abyście się przez nie nie splugawili.* Strzeżcie się zatem, mili Bracia, zabobonów, guseł i tym podobnych rzeczy; samemu Bogu ufajcie; ale ufając Bogu, nie żądajcie od N iego cudów, lecz we wszystkiem zwolą Jego naj­

świętszą się zgadzajcie, a ta jest: aby człowiek tam dopiero cudownego pragnął wsparcia od Boga, gdy naturalne, ziemskie środki, nie wystarczają.

D l a B o g a . Do walki krwawej na życia zagonie Świat ludzi hasły tysiącznemi w zyw a:

W imię nauki, ku wspólnej obronie, Rozpalać każe postęp w ogniu, Ku ideałom zwracać myśl i dłonie, B y ludzkość była zdrowa i szczęśliwa, I wiele haseł rozrzuca szlachetnych, Które do czynów budzić mają świetnych.

W ięc pędzą ludzi roje niezliczone Na wiatr, rozsiane unosząc sztandary, A le nie wiedzą: dokąd, w którą stronę?...

I słychać tylko babilońskie gwary, W aśnie o sławę, spory o mamonę, A sercom wszystkich nie dostaje wiary, Przeto się każdy w sieciach swoich mota I traci marnie czas drogi żywota.

Jest jedno hasło, co cudowną siłą Potrafi natchnąć każde ludzkie serce I sprawić, aby życie mocniej biło, — I zatli wielkie ognisko w iskierce, Jest takie hasło, co melodyą milą Dodaje siły w życiowej szermierce, A wszystkich ludzi między sobą brata,

fedną rodzinę czyniąc pośród świata.

Ale to hasło nie z ziemi poczęte, T o nie pobudka synów ziemi licha — Ono z niebieskiej sfery płynie święte, Jak w archanielskiej pieśni nuta cicha;

Ale jej serca, marnością przejęte, Nie słyszą, pijąc z rozkoszy kielicha A hasło owo brzmi od niebios proga:

• Synowie ziemi! pracujcie dla B o g a !»

Dla B oga nieście sztandary oświaty I postęp szerzcie dla Boga śród ludzi, Czynów dla B oga plon siejcie bogaty, Niczem wasz zapał niechaj się nie studzi, Czekajcie wielkiej za grobem zapłaty, Tem większej, im serce bardziej się utrudzi, W górę podnieście źrenicę przygasłą:

Dla B oga! — oto najwznioślejsze hasło.

K s. A . M a c ie jo w s k i.

(3)

355

Ile duszom zmarłych ulgii przynosi jałmużna.

Jałmużna dolicza się do dzieł najwłaściwszych ku zadosyćuczynieniu sprawiedliwości Bożej. Aniół zstępujących z nieba ongi mówił: »albowiem jałmu­

żna od śmierci wybawia, i ona jest która oczyszcza grzechy, i czyni, że się znajduje miłosierdzie i żywot wieczny.* (Tob. XII. 9). Duch święty potwierdza słowa anioła, mówiąc: że »ogień gorejący gasi woda, a jałmużna grzechom się sprzeciw ia;« (Ekld. III. 33.) a jak gdyby chciał nas objaśnić, że niemasz dosko­

nałego zadosyćuczynienia bez jałmużny, dodaje nad- t°: »Ubogiemu ściągnij rękę twoję, aby się w yko­

nało ubłaganie tw oje.« Czyniąc tedy jałmużnę wy­

lewamy orzeźwiającą wodę na czyścow e płomienie.

Jałmużna bowiem posiada własność szczególną nie tylko do zadosyćuczynienia za grzechy własne, ale jeszcze i cudze, bądź gdy ją rozdajemy żebrakom, bądź ubogim dobrowolnym, którzy dla miłości Chry­

stusa wszystko opuścili. Miłosierdzie im wyświad­

czane w dwójnasób przynosi ulgę cierpiącym duszom.

Najprzód na m ocy właściwej sobie istoty, ponieważ Jest ona »wodą gaszącą ogień ;< powtóre zaś przez zasługi sług Bożych, których utrzymuje, a którzy wiele uprosić mogą modlitwami, pokutą i dobrymi UcZ3'nkami swymi. Zauw ażyć nawet potrzeba, iż je­

żeli ten, który czyni jałmużnę, nie znajduje się w sta- nie łaski, jałm użna ta nie będzie miała równej war- tości ani dla niego ani dla drugich; ale jeżeli ubo­

czy, którzy ją odbierają, są przyjaciółmi Boga, mo­

dlitwy i pobożne uczynki, które skutkiem tych jał- lnużn spełniają, dziwną ulgę umarłych przynoszą.

A zw łaszcza należy się mieć nadzieję, źe z względu na nie, i szczególnie dla próśb owych dusz, którym Jałtnuużna ulgę przyniosła, O jciec wszystkiego miło­

sierdzia tj^lu łask udzieli owemu grzesznikowi, że go do nawrócenia przywiedzie.

Tem chętniej spieszyć mamy z ratowaniem dusz zmarłych za pośrednictwem ubogich, że takim spo­

sobem dajemy zarazem duchowną i cielesną jałmużnę, 1 w całej objętości pełnimy miłosierdzie względem bliźniego. Umiejmy tedy obficie rozdawać pomoc ubogim,s którzy są dziećmi Bożemi i członkami Chry­

stusa Pana. G dyby ten krewny, ten przyjaciel nasz znajdow ał'się jeszcze przy życiu, nie pominęlibyśmy żadnego środka, aby mu przyjemność sprawić; gdyby chorował, nie żałowalibyśmy żadnego wydatku, aby 1 najmniejszą zapewnić mu ulgę. A oto teraz jęczy

°n w srogiem upaleniu. Alboż skąpić będziem li­

chego grosza, aby ulżyć ich cierpieniom? A ch ! gdy żebrak zawita w nasze progi lub rękę ku nam wy- ciągnie, wystawmy sobie, że to jest cierpiąca dusza, która się do nas przybliża, zaklinając nas abyśmy się nad nią ulitowali w obecnej potrzebie; myśl taka Wzruszy i rozczuli nasze serca. O tak, dawajmy dużo, dawajmy często »czyńmy sobie przyjaciół z ma­

mony niespraw iedliw ości; aby, gdy ustaniemy, przy­

jęli nas do wiecznych przybytków.* (Łuk. XVI. 9.) Nie możemy na lepszy procent umieszczać pie­

niędzy naszych. Oto jest owa niewinna lichwa, o któ­

rej wspomina św. Augustyn: »Chcecież się nauczyć korzystnego obrotu pieniędzy 1 sposobu wyciągania znacznych procentów? dawajcie to, czego zachować nie możecie, aby pozyskać to, czego nie możecie

stracić.* .

Pobożne zdanie. Jałmużna posiada zupełniejszą moc zadosyćuczynienia jak modlitwa, a modlitwa wię­

cej jeszcze od postu.

Sw. Tomasz.

P r z y k ł a d .

Około roku 1827 w Paryżu pewna uboga słu­

żąca pobożnym zwyczajem co miesiąc dawała na Mszę św. za zmarłych. W czasie długiej choroby straciła miejsce i wraz ostatnie środki do życia. Gdy nareszcie wyszła z choroby, pozostało jej tylko kilka złotych w kieszeni. Udając się do bióra stręczeń wstąpiła po drodze do Kościoła św. Eustachego; na widok kapłana przy ołtarzu, przypomniała sobie, że w ubiegłym miesiącu nie złożyła zwykłej ofiary na Mszę żałobną: oddając się tedy Opatrzności wchodzi do zakrystyi, pozbywa się ostatniego grosza i słucha pobożnie Mszy św. Potem idzie dalej, az tu na ulicy znachodzi ją młodzieniec szlachetnej powierz­

chowności bladej cery, który zbliżając się tak do niej przemawia: »Poszukujesz miejsca? la k jest, Panie. — Idź tedy na tę ulicę, pod ten numer, do pani N. N., sądzę, że ci tam będzie dobrze.« I oto zniknął wśród tłumu przechodniów.

Biedna dziewczyna pyta się o ulicę, poznaje oznaczony numer i wchodzi na górę. Tam znajduje się w obec pani podeszłego wieku, czcigodnej po­

wierzchowności. »Pani, mówi do niej, dowiedziałam się dziś rano, że potrzebujesz sługi, 1 oto się przy­

szłam przedstawić. — Ależ moje dziecko, nikt me w ie,, że szukam służącej, któż cię tedy mógł przy słać? — Oto pewien młody pan, którego na ulicy spotkałam.« Sędziwa pani nie mogła dojść, ktoby to być mógł, gdy nagle służąca podnosząc oczy, spostrzegła wiszący na ścianie portret. » sza ze oto jest ten, który mnie tu przysłał,, zawołała J a to staruszka podniosła wielki okrzyk. >N.e sługą, ale córką mi będziesz, oto mego syna jedynaka og ą- dałaś, mego syna, zmarłego przed dwoma laty, a który ci zapewne zawdzięcza swe wybawienie z czyśca:

b ą d ź błogosławiona, a odtąd módlmy się razem za tych, którzy cierpią, zanim się dostaną do szczęśliwej wieczności.

Naprzód.

W ybrany cel niech ciebie wciąż Jutrzejszą nęci dobą,

Bez przerwy walcz i naprzód dąż I nie patrz co za tobą.

(4)

Z a tobą słabość dziecka,

Zwątpienia ciemna, straszna noc I niechęć twa zdradziecka.

jeżeli spojrzysz w ciemną dal, W przeszłości smutne dzieje, Zrodzony w sercu twojem Odbierze ci nadzieję:

Nadzieję w lepszą przyszłość twą, Do walki w wielką siłę.

Twój zapał zniknie z bólu Jzą Marzenia prysną miłe.

Przed siebie spójrz, a ujszysz tam Promienne słońca blaski,

Nagrodę walk u niebios bram Obfite B oże Jaski.

Przed siebie spójrz: czy widzisz hen!

W oddali gwiazdę złotą?

Tam w zlecieć masz .. . Rzuć złudny sen, Na gwiazdę patrz z tęsknotą!

Prześcignij w biegu ptaków lot, Szybując do gór szczytu,

I choć ci czoło zrosi pot, Do niebios dąż błękitu.

Bo tam w powiciu ciemnych chmur Gwiazdeczka złota błyska

Nad szczytem strasznych skał i gór.

I B oga bardzo bliska.

A gd y zw yciężysz wszystko złe U góry staniesz szczytu — Bóg, nagradzając cnoty twe, D a gwiazdę ci z błękitu, A ty nad czołem, mając swem Zdobytą gwiazdę w znoju,

Siać będziesz w ludzkiem sercu złem, Skarb wiary i pokoju.

M. T F.

Ks. Ledóchow ski Prym asem .

* Pierwsze lata Jego rządów.

T ' — u ?

Czytelnicy nasi wybaczą, źe nie będziemy się mogli szeroce rozwodzić nad wszystkiemi szczegó­

łami rządów ks. Arcypasterza; jużto dla szczupłości miejsca, jużto że one dotyczyły w początkach prze­

ważnie wewnętrznego zarządu; bo ks. Arcypasterz zaczynał ja k każdy Apostoł od pozyskania sobie Uczniów, aby tym skuteczniej działać na rzesze.

Dotykając przeto tylko z daleka jego kongrega- cyi dekanalnych, jako przeznaczonych dla duchowień­

stwa, napiszemy obszerniej o tem co lud widział i po­

dziwiał na własne oczy.

codzienne nabożeństwo wieczorne, na które się scho­

dzili w szyscy jego domownicy. N a tym nab o żeń stw ie wieczornem odmawiano codziennie Różaniec sw.

z Litanią Loretańską i po kilka pacierzy na różne intencye; nad to ks. Prymas sam czytywał zwykle za Różańcem ustępy z Pisma świętego, alb o z te I ologii.

J a k k o lw ie k był delikatnego i słabego zdrowia, to jednak przekonawszy się o tym jak u nas zupeł­

nie w zapomnienie poszła nauka o istocie pos u’

postanowił pod tym względem zaprowadzić reformę i sam w jej przeprowadzeniu przyświecać przykładem.

Istota postu kościelnego, prócz powstrzymania się 0 potraw mięsnych i mlecznych, zasadza się jak uczy Kościół, głównie na tym, aby się tylko jeden raz na dzień nasycić; u nas tymczasem przestawano ogóln,e tylko na tem, że się od mięsa wstrzymywano, ^ e najadano do syta dwa i w ię c e j razy. W pierw szym zaraz przeto postnym Liście Pasterskim przypomm3 ksiądz Prymas wiernym odnośne przepisy kościelne) a z nauką przykład łącząc, sam się do tych przep1 sów jaknajściślej stosował.

A jako młodzieńcy na dworze N a b u c h o d o n O

zora wstrzymując się od zakazanych Żydom pokar mów lepiej wyglądali przy jarzynach, niż inni pi2^

mięsie, tak i ks. Prymas przy postnym pokarmie nie tydko że zdrowia nie tracił, ale go nabywał.

Był bardzo dobroczynnym ; pałac jego zawsze był prawie oblężonym przez nędzę, a nikt rzeczyW 1 ście potrzebujący nie obchodził bez wsparcia. To­

warzystwa W incentego a Paulo miały w nim stałeg0 i hojnego dawcę.

Pomny miłosiernego uczynku co do ciała: »ch°

rych nawiedzać,* gdy zaraz po wojnie a u s t r y a c k i eJ

wybuchła cholera, chodził do chorych od domu domu, tak do szpitali ja k i do mieszkań prywatny^1- Trzeba znać mieszkania na Chwaliszewie, Ostrówku lub na Śródce, aby sobie dobrze wyobrazić, co zna czyły takie odwiedziny po szczeblach nie z u p e ł m e

mocnych drabek. Nosił na te strychy lekarstw a i pieniądze.

Nie zapomniał i o wojennych jeńcach francuz kich; myśląc o ich potrzebach duchownych i daj^c im mały kościółek N. M. Panny za kaplicę do m°

dlitwy (byli to prawie bez wyjątku sami katolicy) n'e zapomniał i o cielesnych niedostatkach, ale je łag°

dził wedle możności.

Na kongregacyach dekanalnych, które rok

r0

cznie odprawiały się na przemiany w Gnieźnie i w Poznaniu, wydawał ks. Prymas coraz to nowe rozporządzenia, dotyczące wewnętrznej naprawy Ko­

ścioła; jako to o wizytacyach kościelnych prze2 ks. D ziekanów; o przygotowania wiernych do Sa kramentu Bierzm owania; o spowiedziach pierwszy0 i komuniach; o misyach; o pogrzebach; o m a ł ż e*1 stwach mięszanych; o naprawie kościołów i probostw>

i tym podobne.

Nie mogąc od rządu wyjednać w y b u d o w a n i a

(5)

357

S ta ch u dla Seminarium duchownego, choć rząd do tego by} i jest obowiązany, (gdyż zabrał wszystkie staropolskie fundusze kościelne), robił przynajmniej Ws*ystko co mógł, aby wewnętrzny stan tej szkoły duchownej podnieść i wydoskonalić. Do wykładu teologii dogm atycznej i moralnej przeznaczył język łaciński, jako ję zy k Kościoła, do wykładu historyi Kościoła język polski, jako ojczysty.

Rekolekcye co dwukrotnie dla duchowieństwa Przepisał, nad egzaminami osobiście czuwał i odbie­

raniu ich przewodniczył. G dy rząd okazał chęć w y­

d a n ia zdolnych kleryków na uniwersytety pruskie, ks. Prymas, nie dowierzając naukom teologicznym tamże wykładanym, ofiary nie przyjął, młodzieży do Niemiec nie puścił, lecz kierował ją raczej do Rzymu, gdzie Ojcowie Zm artwychwstańcy mają do dziś za­

kład duchowny, umyślnie dla Polaków założony Przez nieodżałowanego Piusa IX-go. Chciał ostatecz-

| cznie ks. Prymas założyć osobną szkołę, gdzieby Slę chłopcy od małości do służby Bożej kształcili, Jak to jest po dyecezyach włoskich lub fran cuzkich;

rząd na to nie pozwolił, a nawet poszedł dalej, 0 zamknął oba Zakłady księdza Jana Koźmiana, tóre chociaż o tyle odpowiadały życzeniu ks. Pry­

masa, że młodzież w yszłą z klasy otaczały opieką P°trzebną w wielkim mieście jak Poznań, gdzie o ze­

psucie nie trudno.

Z a polskich czasów były w W ielkopolsce roz- lczne klasztory, jako to: Cystersów, Benedyktynów,

■^■Ugustyanów, Norbertanów, Karmelitów, Franciszka­

nom Bernardynów, Dominikanów, Jezuitów itd., nie Mówiąc o klasztorach żeńskich. W szystko to poka­

sował rząd pruski, zostawiając same tylko Siostry

^ o sie rd zia . Jezuici wrócili wprawdzie za życia

^s- Leona Przyłuskiego, jak wiemy, wrócili i Refor­

maci, przybyły Urszulanki i Sercanki, i Służebniczki zostały zaprowadzone; za ks. Mieczysława przybyły Karmelitki surowej reguły i znalazły pod bokiem katedry schronienie dla modłów swoich za Kościół 1 naród utrapiony.

W izyty pasterskie są najwyraźniejszym dla oka Naszego objawem czynności ks. Prymasa. Rozpo- Częły się one ju ż w zimie r. i866-go, gdzie ks. A rcy­

pasterz ‘ odwiedził kościoły poznańskie; następnego tata rozpoczął objazd całej dyecezyi. B y ły to objazdy Prawdziwie tryumfalne. Dyecezyanie, od niepamię- tnych czasów nie przywykli do tego, żeby Głowa

^rchidyecezyi zwiedzała w iejskie kościółki a często 1 strzechy słomiane, ze łzami w oczach i błogosła­

wieństwem towarzyszyli swemu Pasterzowi od wsi d° Wsi, od miasta do miasta, a matki wynosiły dzieci

^ o je . aby odebrały znak krzyża świętego od pierw- Szego księcia polskiego kościoła. Co za radość dla dzieci szkólnych, gdy po dobrze złożonym popisie dostawały w nagrodę obrazki, krzyżyki, medalioniki, a zwłaszcza książeczki k a te ch izm o w e !... Tysiące ydu zostały podczas tych wizyt w y b ierzm o w a n em i, tysiące słyszały słodki głos swego pasterza, który nigdzie nie szczędził słów miłości, łagodnego na­

pomnienia i serdecznej zachęty do coraz lepszego życia, do zarzucania nałogów, do dążenia do coraz większej doskonałości.

Najdalszym punktem, do którego ksiądz Prymas wizyty swoje rozciągnął, był Pelplin, stolica biskup­

stwa Chełmnieńskiego, która stoi pod nadzorem A r­

cybiskupa gnieźnieńskiego. Miały więc i Prusy kró­

lewskie sposobność poznania tego, który miał kiedyś nietylko trzem swym dyecezyom lecz całemu episko­

patowi pruskiemu służyć za wzór chwalebny.

Ale nie tu koniec gorliwości pasterskiej. Na wizytach swoich mógł się przekonać ksiądz Prymas 0 tym, że poczciwy lud polski jedną zwłaszcza od­

znaczał się wadą narodową, i to pijaństwem. Zaraz też ożywił istniejące ju ż dawniej Towarzystwo wstrze­

mięźliwości, nowe ustawy Towarzystwu temu nadał, w laski Kościoła je wyposażył i o ciągłe w tej mie­

rze zdawanie sprawy dopominał się.

Za jego też przyczyną i życzeniem po wszyst­

kich prawie parafiach pozaprowadzano Nabożeństwo Majowe do N. M. Panny; on wskrzesił zaniedbane od wióle lat Roczniki Rozkrzewienia W iary, on obie swe Archidyecezye Sercu Jezusowemu polecił, on własną Modlitwę, tak zwane O f i a r o w a n i e i P o ­ ś w i ę c e n i e s i e b i e N aj ś w i ę t s z e m u i N a j ­ m ł o d s z e m u T e r c u P a n a J e z u s a , napisał 1 w niezliczonych tysiącach rozdał tak polskim jak i niemieckim dyecezyanom swoim. Nie należy za ­ pomnieć i o tym, że za ks. Mieczysława sprawą od­

żyła w W ielkopolsce cześć dla św. Józefa, który tak cudownie osłania od tego czasu domy nasze i ro­

dziny nasze przed złem, które powinnoby było już dawno wziąść górę, gdy się rozważy, ze przez tyle lat byliśmy sierotami, że przez tyle lat umie­

rało nasze kochane duchowieństwo i nie mogło być zastąpione nowemi szeregami lewitów. Jak tylko Pius IX wybrał był św. Józefa Opiekunem całego Kościoła, zaraz nakazał ks. Arcypasterz w kościółku PP. Karmelitanek solenne triduum w dni 21,22 i 23.

Stycznia r. 1871; i pomimo wielkiego mrozu sam w dniu trzecim celebrował, ku wielkiej pociesze ludu, który choć od ulicy chciał być obecny świetnemu

obrządkowi. .

Było to w najcięższej chwili wojny prusko-fran- cuzkiej; i dziś godzi się powiedzieć, ży to triduum odprawione było na intencyą rychłego pokoju. Gdy ks Prymas sam własnym głosem zaintonował Salvum fac, zwrócony był ku zachodowi, a więc ku Francyi, i udzielił następnie błogosławieństwa. Pokój też rze­

czywiście niebawem nastąpił. Powiadają, że w pe­

wnym miasteczku francuzkim objawił się był Józef święty i zapowiedział rychły pokój, w który pod owe czasy nikt nie mógł wierzyć istotnie. Za jeg o tez przyczynieniem się założone zostało przy tymże ko­

ściółku Bractwo św. Józefa, mające na celu rozsze rzanie czci św. Piastuna Pana Jezusa, i sam pierwszy do tego Bractwa wstąpił.

(6)

Podróż do Rzymu i Sobór Watykański

Kto poznał stosunek ks. Prymasa do Piusa IX, ten mógł być pewnym, że w Mieście świętym nie odbędzie się żadna większa kościelna uroczyst j ś ć,

na którejby ks. M ieczysław nie stanął obok swego Ojca. Nadarzyła się po temu sposobność niezwykła.

W roku 1867 przypadała 1800-setna rocznica mę­

czeństwa apostołów Piotra i Pawła. Co za wspa­

niała pamiątka! Osiemnaście wieków cywilizacyi zachodniej wyrastało, jakoby drzewo owoców prze­

cudnych pełne, z tego grobu dwóch książąt Kościoła, ' zasilane bezustanku krwią tych dwóch miłośników

Jezusa Chrystusa, wylaną za B oga Człow ieka! . . . Biskupi z całego świata śpieszyli, żeby O jcu św.

w tym dniu dać dowód przywiązania synowskiego i radość okazać z powodu tego, że Pan B óg tę uroczystość pozwala mu jeszcze odprawić w wolnej, choć ze wszech stron nieprzyjaciółmi otoczonej sto­

licy. I nasz ksiądz Prymas podążył do Progów Apostolskich, otoczony licznym zastępem ducho­

wieństwa wielkopolskiego, że tylko wspomnim księży Biskupa Cybichow skiego 1 księdza Prałata Koźmiana.

Złożył wtedy ks. Prymas u stóp O jca św. 84 tys. 800 zip.

świętopieprza. ,

Nie dość, że tylu kapłanów zaprowadził do Grobów świętych, ale im wyjednał i posłuchanie u O jca świętego, cc było wcale nie łatwą, gdy było podówczas w Rzymie nie miej jak z jakie 20 tysięcy duchowieństwa.

Przy tej sposobności kanonizował Pius IX 25-ciu męczenników i wyznawców, a między in­

nymi i świętego Jozafata Kuncewicza, Arcybiskupa Potockiego, zamordowanego przez schizmatyków w Witebsku.

Rok 1869 ty dał ks. Mieczysławowi nowy po- chop okazania Ojcu św. przywiązania swego. W roku tym przypadał jubileusz 50 cioletniego kapłaństwa Piusa I X ; ks. Prymas wysłał z tej okazyi do Rzymu pismo pełne przywiązania i miłości, a wiernych swoich zawazwał do gorących modłów za dostojnego Jubi­

lata i do złożenia na potrzeby Stolicy św. jak najob­

fitsze Świętopietrza.

T ego samego roku, a na dniu 8-go Grudnia, otwarty został wiekopom ny i słynny odtąd Sobór powszechny W atykański. Jak K ościół Kościołem, nie było się jeszcze zjechało tylu książąt Kościoła na żaden z poprzednich soborów, liczbę bowiem zebranych podają aż na siedem set. Ksiądz Prymas wyjechał z Poznania dnia 4’§ ° Listopada, zostawiając zarząd dyecezyi ks. Prałatowi Brzezińskiemu. Ks. Bi­

skup Stefanowicz odprawił nazajutrz nabożeństwo na intencyą pomyślnej drogi i szczęśliw ego powrotu dostojnego następcy Hozyuszów. Z a ks. Prymasem wyjechało z jakie 20-stu z duchowieństwa, że tylko wspsmnim Biskupa Janiszewskiego, księdza Prałata Likowskiego, księdza kanonika Jarosza z Gniezna, księdza kanonika Pom ieczyńskiego z Pelplina, księdza

dziekana Rzeźniewskiego z Jarocina i księdza Radzcę Franciszka Bażyńskiego.

Dzieje tego Soboru jeszcze nie ż a k o ń c z o n e (

zrobiono może ledwie połowę tego co ziobić zatnie rżano; jednak w szyscy członkowie tego przezacnego zebrania jaśnieć będą w dziejach Kościoła złotem*

głoskami. Ksiądz Prymas zajmował, jako pierwszy książę K iścioła Polskiego, miejsce jedno z najpierW szych, albowiem tuż po Patryarchach; jemu P ,z 3' padł ten zaszczyt w udziele, że po kilkakroć odpra wiał Mszą świętą przed biskupami całego świaWi między innemi i na dniu 8 go Stycznia r. i 87° S0’

w rocznicę prekonizacyi swojej. W yznaczony członka kongregacyi dogm atycznej, tak zwane]

fide (o wierze), rozwinął w tym wydziale i czyrm°s niepoślednią i rzadkie przymioty umysłu, tak że, I mówią, wielu biskupów udawało się do n iego P radę i światło. W ybrano do tej kongregacyi naJ sławniejszych książą.. Kościoła, a mianowicie księdza Manninga, arcybiskupa londyńskiego (Westrninstey’

księdza Dechamps (Deszan) arcybiskupa mecWm skiego (w Bełgii) i księdza Pie (Pi) biskupa z Poifier (Poatie) we Francyi. Wymienini tu biskupi są ist0 tnemi filarami chrześciaństwa i niezmordowanymi l,ra

cownikami w winnicy Pańskiej. ,

Ksiądz Prymas należał do tych co n a j g o r l i wte

potrzymywali i popierali Dogmat o n i e o m y l n o ś c i Pa ^

piezkiej; on też pierwszy z arcybiskupów podplS^

prośbę, ażeby Ssbór tę nieomylność ogłosił, a PrZ nim tylko dwie osoby ją podpisały, to jest Patryarch3 Aleksandryjski (w Egipcie), nazwiskiem Ballei'101’

i Fatryarcha Cylicyi (w A zyi mniejszej), n a z w i s k i e111 Hassun ; za tymi trzema głosami poszło z jakie 4°°' Ks. Prymas, podpisując to, nietylko stwierdzał włas° ą wiarę, ale i wiarę starodawną całego narodu p o ls k i e g 0’

jaka na w i e l u synodach prowincyonalnych i n a r o d o

wych ogłaszaną bywała.

Nie możemy zataić przykrości, jaką nam spra'vl to, że w opisie niniejszym ograniczyć się musllTl na głów nych tylko zarysach pobytu P r y m a s o w s k i e g0 w Rzym ie; że nie możemy przytoczyć tu choć ki' 11 wyjątków z prześlicznych listów jego , jakie w ty czasie pisywał, od Grudnia r. i8 6 y g o aż do Lipc&

roku 1870 go, przez cały czas Soboru, do jedneg0 z wybitniejszych duchownych w Poznaniu, powiedzmy bez pewności, ale domyślajmy się, że do z g a s ł e j przedwcześnie ks. kanonika Koźmiana. Nię wiedzi

ci®

co bardziej w tych listach podziwiać: czy zaję do się gorliwe pracami Soboru, czy przywiązanie Ojca świętego, czy ciągle powtarzającą się trosM o dyecezye, czy kłupot, boleści pełny, jaką ks.

masowi sprawiały objawy niezgody i n i e d o w i a r s t W

we Francyi i w Niemczech, czy też ukontentow ani z tego, że W ielkopolska z taką dziecięcą iifnoścl_

na wypadek Soboru czekała. Jednym słowem, w stach tych dowodzi ks Prymas, że sercem sW^je pasterskiem obejm ował tak cały Kościół, nad kt rym z innymi radził, jak i każdą najprostszą najuboższych owieczek swoich. Ks. Prymas PlS

(7)

359 0 urządzeniu sal soborowych i o postępie robót 0 uroczystościach i o różnych obawach z powodu niezgody; nieobojętnemi mu są i prace sejmowe

^ .^er^n*e ’ z obawą patrzy on na wojnę wypowie- zianą w Berlinie zakonom, lecz ufa, iż rząd piuski

“ zie miał dosyć siły, żeby «się oprzeć* zachcian- 0111 nieprzyjaciół zakonnych instytucyi,

Nadszedł nareszcie, już w wigilią grzmotu dział Pruskich i francuzkich, ów pamiętny dzień i8-go i

'Pca 1870-go roku, gdzie nieśmiertelny Pius IX

^ obecn ości biskupów całego chrześciaństwa dopeł- Uroczystego aktu, ogłaszając dogmat nieomylno- ') dość ju ż znany i uznany od dawna, ale jakoby Przeznaczenia Bożego zachowany na te dni, gdzie 0 !ca święta miała być (za 6 tygodni) najechaną jl j/ 262 bezbożnych przywłaszczycieli z domu Sabaudz-

gu. Postępy wojny francuzkiej. dła Francyi nie- zęśliwe, kazały Sobór zamknąć, a na dniu 20-go rześnia O jciec św. został więźniem we własnym

^ eście i pałacu.

Ksiądz Prymas wyjechał za zezwoleniem Ojca św.

j. ychmiast po ogłoszeniu dogmatu i już na dniu 23 j.Pca stanął w Poznaniu. Ledwie wjechał na sto-

* aliści niebawem wszystkie drogi był}7 zalane )rzez wojska, jakie się waliły bez ustanku ku gra-

lcy francuzkiej.

Wśród grozy wojennej za Renem, po tej stro- rtenu, gdy umysły ludu protestancko niemiec- były upojone zwycięztwami nad katolicką rancyąt a cesarz Napoleon Ul trawił dni kary na u W ilhelmshohe p.id miastem Kassel, tymcza- eni Biskupi pod berłem królów pruskich zostający Jechali się do grobu św. Bonifacego, aby tam w mię­

te^ nalechaniLl Rzymu modlić się za O jca świę- i nabrać siły do zapasów, które ich czekały.

^ caty wysłał adiesa wierności do Piusa IX, lat cały posyłał do niego protesta przeciw najaz- 0VVI Rzym u; ale z monarchów żaden lęki nie podniósł a Ojca swojego obronę.

^odróż po Warsalu, początek walki kościelnej.

_____ ...

^ . ,Roku ów! kto cię widział na Litwie,* powiada

^kfewicz w Panu Tadeuszu, gdy pełen podziwie- / kreśli we wspaniałym obrazie pochód Napoleona

0 Moskwy, który w p ół miliona ludzi w yszedł na b o jo w a n ie caratu.

W latach 1870-tyin i 71 szym nie pół, ale dwa 1 tony ludzi stały naprzeciwko siebie: wiarołomny

^ aPo!eon III, który zdradziwszy i Francyą i Kościół, j . rilJSiił klęskę po klęsce we wojnie bez powodu

komyślnie* rozpoczętej — z drugiej strony Głowa , e$tantyzmu niem ieckiego i wódz armii po dwa Zvvy ci§zkieii ośmielony podwójnrmi zdobyczami j H ^ anii i Austryi. — Jakkolwiek można było ża- ac narodu francuzkiego, że z winy swego Ce­

sarza wydany był na łup największej hańby i nie­

słychanego spustoszenia: to jednak i naród ten dzielny, lecz w wielkiej części sam lekkomyślny i bezbożny w onym czasie, musiał sobie powiedzieć, że na tę chłostę zasłużył. Nie naszym zadaniem, opisywać tę wojnę, która w miesiąc niespełna usłała setki tysięcy trupów, a w dniu 4 go Września koszto­

wała j)od Sedanem całą armią, tron i wolność tego samego, klóry Ojca św. Piusa IX. haniebnie w Rzy­

mie opuścił i wydał na łup rewolucyi pod sztanda­

rem piemonckim walczącej.

W niespełna pół rokrt poddały się ogromne twierdze, jak Metz i Strasburg z dwoma armiami, poddał się nareszcie i Paryż po rozpaczliwej obro­

nie; aż wszystko się skończyło zapłatą pięciu ty­

sięcy milionów franków i oddaniem dwóch wielkich, pięknych prowincyi francnzkich z górami Wogeza- mi, zkąd zawsze otwarte wejście do Francyi. Wśród tych okropnych wypadków, między zgliszcze i trupy, w prostej kibitce pocztowej, gdy się skończyła kolej żelazna, jedzie z kapelanem swoim ks. Witalisem Maryańskim, Prymas Kościoła Polskiegu, aby w W er­

salu, w dawnej stolicy królów francnzkich, prosić potężnego władzcy Zjednoczonych Niemiec o opiekę nad Ojcem św., którego pozbawiono ostatnich wa­

runków niezależności.

Podróż księdza Prymasa jest osłoniona tajem­

nicą, i pewnie długo osłoniętą będzie. Jedni mówią, że Stolica św. znając ks. Ledóchowskiego wziętość u dworu pruskiego, jego a nie jakiego Niemca wy­

brała na posła swego, aby przemówił w sprawie de- tronizowanego Papieża i króla, który przez 1000 lat władał ziemiami nadanemi sobie jeszcze przed Ka­

rolem Wielkim. Mówią drudzy (lecz możemy za- pewnić, iż ks- Kardynał tego tłumaczenia nie do­

puszczał) — jakoby sam dwór pruski był mu poddał myśl stawienie się w W ersalu; że król Je­

gom ość i Cesarz mile by go tam powitał, a przyj­

mując hołdy, chętnie porozmawiał o położeniu S to ­ licy świętej,

Nie wdając się w badanie powodów, zapisu­

jemy tylko ten fakt, że ksiądz Mieczysław w Listo­

padzie, a więc w czasie bardzo przykrym i wo­

jennie groźnym, nie wahał się wyjechać do F ran ­ cyi, choć musiał przewidywać, źe podróż jego przez żadnego z patryotów polskich na razie zrozumianą nie będzie.

Słuchał on głosu swego biskupiego obowiązku i głosu serca, którym był przywiązany nierozerwanie do Piusa IX.

Podróżni nasi udali się nasamprzód do Berlina;

tam im zastępca kanclerza wystawił przed oczy jj wszystkie niebezpieczeństwa drogi tak okropnej, wśród wolnych strzelców francuzkich, ochotników, którzy nie uważali na to, czy to ksiądz czy żołnierz z Prus jedzie, a dowiedziawszy się o tym, że Polak jedzie do cesarza Wilhelma, mogii na nim tym w ię­

kszą chcieć wywrzeć zemstę za klęski doznane. — Ksiądz Prymas pokazał wolą niewzruszoną, i wyje-

(8)

chał za paszportem ministeryalnym w towarzystwie kuryera królewskiego, który czynił co mógł, aby po­

dróż tak trudną uławić.

Przejeżdżali teraz przez bambardowane co do­

piero miasta, gdzie domy bez dachów i przedziura­

wione granatami ściany świadczyły o tym, jakie tu niedawno dziać się musiały sceny. W ygód w cza­

sie takiej podróży zapewne nikt spodziewać się nie będzie. Kawa tu i owdzie na posteiunku, nawet kawał suchego chleba, starczyć musiały bardzo czę­

sto za cały posiłek dzienny. Razu pewnego głodni tułając się po pewnym mieście, wreszcie od kato­

lickich żołnierzy jako duchowni poznani, zaprowadzeni zostali do| lazaretu, który utrzymywały jakieś zakonnice.

Tam z Siostrami pożywali niedostateczny posiłek, g o ­ ścinnie im udzielony.

W Nanteuil kończyła się kolej żelazna; trzeba było na dworcu przepychać się między rubasznymi żołnierzami, a usiadszy na torbach podróżnych, cze­

kać trzy godziny na przybycie powózki, aż nadje­

chała mała kryta pocztowa karyjolka, mająca zawieźć listy do W ersalu. Nie było tam oczywiście ani sie­

dzenia ani najmniejszej wygody. Trzeba było usiąść na pakietach pocztowych i puścić się w drogę o godzi­

nie 6-tej wieczorem (w Listopadzie!), w towarzystwie jednego tylko żołnierza z bronią nabitą, i ow ego ku­

ryera królewskiego.

W takiej to karecie zajechał Prymas polski, zastępca króla w czasie bezkrólewia, do kwatery pruskiej dopiero nazajutrz o godzinie i-szej w p o­

łudnie.

(C iąg d alszy nastąpi).

--- «♦»»»■ ---

G ł o s Ś w i ę t y c h .

XVIII.

Miłość Boga, zależy na kochaniu G o nade- wszystko i na poddaniu się całkiem Jego woli z tem uznaniem, że czem kolwiek jesteśm y i cokolwiek mamy, wszystko to jest z B oga i od Boga.

^(Św. Tom asz z Akwinu).

Końcem życia duchownego, jest zjednoczenie się człowieka z Bogiem a to staje się przez miłość.

W szystko w życiu duchownem, zmierza do tego

końca. (Św. Tom asz z Akwinu).

Gdy mj się spytali co trzeba aby osiągnąć mi­

łość Boską? odpowiedziałbym : źe trzeba działać i cierpieć dla B oga i czynić to chętnie gdy się znaj­

dzie do tego sposobność. (Święta Teresa).

W prawiaj się bez przerwy, wykonanie do­

brych uczynków i miłosierdzia. Żelazo kiedy nie często jest w użyciu, prędko rdzewieje; podobnież, jeżeli miłość nie podsyca się i nie utrzymuje ciągiem

działaniem, psuje się i nakoniec niknie.

(Sw. Bonawentura).

Latorośl wydająca dobre czynki, tylko w tedy bujną bywa, gdy jej korzeniem jest miłość_bliźniego.

(Sw. G rzegorz Wielki).

Miarą naszej miłoścr względem Boga, jest: ko­

chać G o bez miary. (Sw. Bernard).

Kocham B oga dla tego źe G o kocham i na to aby G o kochać coraz więcej.

(Sw. Bernard).

Możemy kochać wszędzie B oga; błogosławmy G o że nam dał to dobro, którego nikt nie może

nam wydrzeć. (Święta Teresa).

Ci którzy kochają prawdziwie Boga, kochają wszystko co dobre, sprzyjają wszystkiemu co dobre, łączą się zawsze z dobrymi, pomagają im, bronić ich i kochają tylko prawdę i przedmioty godne ko­

chania. (Święta Teresa).

Wesoły kącik.

Najszczęśliw si.

— Moja pierwsza córka zaślubiła poetę, druga artystę, a trzecia bankiera.

— I któraż z tych par jest najszczęśliwszą?

— Pierwsze dwie, — gdyż żyją kosztem trzeciej'

— Powiedzcie mi, Mojsie, dla czego książę ^ garski wyjechał sobie na świeży luft'akuratnie wtedy*

kiedy w Bułgaryi są takie wielkie nieporządki?

— Ojoj, Sym cha, co wy za dziwne pytanie da jecie? Ja wiem tylko, że jak u mnie w domu ha chory zanadto zaczynają hałasować, to ja wte : biorę laskę do ręki i wychodzę trochę na ulicę.

SZJk&AJBA.

i.

Trzecie z pierwszem odbierać cześć w rycerskim gronie D rugie z łrzeciem głęboko siedzi w ziemi łom6’

A wszystko się odznacza tem z pomiędzy lud2’>

Ż e strasznie nudzi..

Z a dobrze rozwiązanie w yznaczona nagroda.

Rozwiązanie szarady z nr. 44-go:

I. Po-wie-ki.

II. Cza-ma-ra.

Pierwsze z trzeciem jest ci czara, Drugie z trzeciem będzie mara, Wrszystko śliczne, boć czarn ira,

Którą nosi nasza wiarę. J. Z. z N.

Dobre rozwiązanie nadesłali nam jeszcze p- ® i J. Badura z Rożdzienia, pan Jan Szulc z Poznam3 Nagrody otrzymali p. B. Badura i p. Jan Szulc-

Nakładem i czcionkami »Gómoślązaka«, spóiki wydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach.

Redaktor odpowiedzialny: B o g u m i ł Z i ę t a k w Dębie,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Cóż ma więc robić mieszkaniec takich okolic fabrycznych, gdzie o wodę dobrą, smaczną, zdrową tak trudno? Najlepiej będzie, żeby się dowiadywał, gdzie w

miast do życia powrócił. Feliks Gondek w swoim »W ieczorze św. I tak dzisiaj zastanówmy się nad trzema krzyżami, które stały na G olgocie czyli Kalwaryi. Na

Jeżeli tedy niektórzy ludzi wmawiać W am będą, że nie trzeba zachowywać postów dla tego, że to ma szkodzić w ogóle zdrowiu i sprzeciwiać się hy- gienie,

•nęża nie sprawuje sprawiedliwości Bożej. Jeszcze wam wiele mam mówić, ale teraz znieść nie możecie. L ecz gd y przyjdzie on Duch prawdy, nauczy was wszelkiej

sławiony, źeć nie mogą oddać: albowiem ci będzie oddano w zmartwychwstaniu sprawiedliwych®, to jest po śmierci w Niebie. B óg miłosierny zlitował się nad

sławionej M ałgorzacie Alacoąue, aby rozszerzała wśród ludzi nabożeństwo do N ajsłodszego Jego erca Boskiego, rosły z każdym prawie rokiem objawy wielkiej

siejszej ludzie każdego stanu wiele się nauczyć mogą, ale osobliwie rodzice a dziatki, wszelakiej pobożności żyw e przykłady wystawione mają.. A w drugiej

W ylicza Faryzeusz dużo dobrych uczynków, jakie pełnił, a jednak B óg na nie nie wejrzał. Augustyn, a nic nie znajdziesz. Wstąpił, aby się modlić, a on nie