• Nie Znaleziono Wyników

Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 44

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 44"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok II. Katowice, Niedziela, 1-go Listopada 1903 r. Nr. 44.

Rodzina

Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie.

Wychodzi raz na tydzień w Jfiedziełę.

^°dzina chrześciańska« kosztuje razem z » Górnoślązakiem « kwartalnie 1 m a r k ę 60 fe n . Kto chce samą »Rodzinę chrześciańską*

nować, może ją sobie zapisać za 50 f. na poczcie, u pp. agentów i wprost w Administr. »Górnośiązaka« w Katowicach, ul. Młyńska 12 abo:

Ni edz i el ę d w u d z i e s t ą d r u g ą po Ś w i ą t k a c h .

Lekcya

Filip. I. 6—i i.

Do ®rac*a • Mamy ufność w Panu Jezusie, iż który ChC W WaS sprawę, wykona aż do dnia

rystusa. Jakoż jest słuszna, abym ja to rozumiał . Was wszystkich, dla tego, iż was mam w sercu Ew Więzieniu moJem> i w obronie, i w utwierdzeniu Sei anS efi') że wy w szyscy towarzysze jesteście we- L a mego. Albowiem świadkiem mi jest Bóg, jako was wszystkich we wnętrznościach Jezusa rystusa. I o to proszę, aby miłość wasza więcej Więcej obfitowała w umiejętności i we wszelakiem

°zumieniu, abyście doświadczali, co jest pożytecz­

n e g o , żebyście byli szczerymi i bez obrażenia dzień Chrystusów, napełnieni owocu sprawiedli- g °sci przez Jezusa Chrystusa, ku sławie i chwale

Ewangelia u Mateusza świętego

w Rozdziale X X I I .

. W on czas: Odszedłszy Faryzeuszowie, radzili , ę jakoby Jezusa podchwycili w mowie. I posłali

^,u ucznie swoje z Herodyany mówiąc: Nauczycielu, leińy, iżeś jest prawdziwy, i drogi Bożej wprawdzie auczasz, a nie dbasz na nikogo, albowiem nie oglą- asz się na osobę ludzką; powiedzże nam tedy, coć ' ę zda, godzili się dać czynsz Cesarzowi, czyli nie?

, Jezus poznawszy złość ich, rzekł: Czemu mnie Usicie obłudnicy? Pokażcie mi monetę czynszową.

: 0ni 'nu przynieśli grosz. I rzekł im Jezus: Czyj r , ten obraz i napis? Rzekli mu: Cesarski. Tedy ekł im; Oddajcie tedy co jest Cesarskiego Cesa- zowi a co jest B ożego Bogu.

N a u k a z tej E w a n g e lii.

Za czasów Jezusa Chrystusa, Żydzi ju ż nie

^'eli króla ze sw ego rodu, ju ż nie byli ludem dla Slebie, Jecz podlegali cesarzowi rzymskiemu. Jako I}°ddani cesarscy, obowiązani byli cesarzowi opłacać P°datki i cła w monecie rzymskiej. Ci Żydzi, co

0 sekty faryzeuszów należeli, która jeszcze, choć

najczęściej tylko powierzchownie, najwierniej zacho­

wywała wiarę, jaką Bóg przez Mojżesza Izraelitom podał, utrzymywali, że nie powinni podatków i cła opłacać cesarzowi, bo on nie był ich prawym kró­

lem, nie był Żydem lecz tylko Poganinem, a Bóg przykazał, aby się chronili Pogan i w żadne z nimi nie wchodzili związki. Pogardzali więc drugimi Ż y ­ dami, których mniej to obchodzilło, kto n ad > im i panuje, Żyd, czy poganin, byle im tylko było dobrze, i którzy, dla doczesnej korzyści swojej, przywiązali się z duszą i z ciałem do Heroda Antypy, co w imie­

niu cesarza zarządzał jedną częścią ziemi żydowskiej, Galileą zwaną. T ych pospolicie nazywano stronni­

kami Heroda, Herodyanami. Te dwa stronnictwa w największej żyły niezgodzie; ale kiedy szlo o zgubę niewinnego Zbawiciela, złączyły się z sobą i wy­

słały kilku z pomiędzy siebie do Niego, z zapyta­

niem: czy powinni Żydzi opłacać podatki cesarzowi lub nie?

Dla czego oni to właśnie pytanie zadali Zba­

wicielowi?

Nie zadali oni tego pytania Chrystusowi, aby się prawdy dowiedzieć, ale tylko, aby podchwycić Jezusa w mowie; bo myśleli sobie: jak powie Jezus, że trzeba podatki opłacać cesarzowi, to go okrzy­

kniemy przed ludem za zdrajcę ludu; a ja k powie:

że się nie godzi cesarzowi podatków płacić, to go znowu oskarżymy przed cesarzem, że przez swoję naukę lud od cesarza odwodzi i burzy, a jako bu­

rzyciela cesarz ukaże. Żeby zaś ukryć niegodziwe zamiary swoje, przychodzą do Zbawiciela w najwię­

kszej pokorze, nazywają go nauczycielem, podchle­

biają mu, że on nie zważa na nikogo, i że każdemu prawdę powie, czy się tem obrazi lub nie. Że się tak w istocie rzeczy miały, opowiada wyraźnie święty Łukasz w swojej Ewangielii, mówiąc: >a podstrzega- jąc, posłali zdrajcę, którzyby się zmyślali być spra- sprawiedliwymi, aby je podchwycili w mowie, a po­

dali go przełożeństwu i władzy starosty, i pytali go mówiąc: nauczycielu, wiemy, że dobrze mówisz i uczysz, ani się oglądasz na osobę, ale drogi bożej w prawdzie nauczasz: godzi się nam dać dań cesa­

rzowi łub nie ?«

(2)

C zy im się udał ich chytry zamiar?

Nie, bo Zbaw iciel jako B óg wiedział dobrze, że nie prawdy szukają, ale Jego zguby, dla tego od­

zyw a się do nich: »czemu mnie kusicie obłudnicy?«

Mimo tego zostawił ich bez nauki, ale im wskazał, co mają czynić: K iedy używacie monety cesarskiej, i je g o poddanymi jesteście; oddawajcież tedy cesa­

rzowi, co mu się należy: posłuszeństwo, cło i po­

datki. A kiedy powiadacie, że jesteście poddanymi Boga, to i B ogu oddawajcie, co się Jemu należy:

posłuszeństwo, cześć i miłość; »oddajcie cesarzowi, co jest cesarskiego; a Bogu, co jest boskiego,« są słowa Zbawiciela.

Trzeba w ięc tedy we wszystkiem słuchać zwierz­

chności ziemskiej?

Bez wątpienia, bo i Paweł święty, Apostój, do tego nas zachęca, pisząc do Rzymian: »W szelka dusza niechaj będzie poddana wyższym zwierzchno- ściom. Albowiem nie masz zwierzchności, jedno od B oga: a które są, od B oga postanowione. Przeto, kto się sprzeciwia zwierzchności, sprzeciwia się po­

stanowieniu bożem u; a którzy się sprzeciwiają, ci potępienia sobie nabywają. Albowiem przełożeni nie są na postrach dobremu uczynkowi, ale złemu.

A chcesz się nie bać urzędu, czyń, co jest dobrego, a będziesz miał chwałę od niego. Albowiem jest sługą bożym, tobie ku dobremu. Lecz jeźli uczy­

nisz co złego, bój się, bo nie bez przyczyny miecz nosi. Albowiem jest sługą bożym, mścicielem ku gniewowi twemu, który złość czyni. Przetoż z po­

trzeby bądźcie poddani, nietylko dla gniewu, ale też dla sumienia. Albowiem też dla tego podatki da- wacie, albowiem są sługami bożymi, na to samo służący. Oddawajcie tedy wszystkim, coście powinni:

komu podatek, podatek; komu cło, cło: komu bo- jaźń, bojaźń; komu cześć, cześć. Nie bądźcie ni­

komu nic winni, jedno, abyście się społecznie miło­

wali: bo kto miłuje bliźniego, zakon wypełnił.* — G dyby zaś zwierzhność ziemska domagała się od nas czego, coby się naszej wierze świętej, sumieniu i woli B oga sprzeciwiało; wtedy jej słuchać nie trzeba, bo ju ż sami Apostołowie powiedzieli radzie żydowskiej, gd y im zakazywała, opowiadać świętą naukę Jezusa C hrystusa: »więcej trzeba słuchać Boga, aniżeli ludzi.* A Bóg im nakazał, aby poszli i opowiadali ludowi w kościele wszystkie słowa ży­

wota. Pierwsi Chrześcianie, choć nigdy się nie opie­

rali swojej zwierzchności, to jednakże jej nie słu­

chali, gd y im nakazywała wyrzec się nauki Zbaw i­

ciela, i wtedy woleli śmierć męczeńską ponieść, ani­

żeli na włos odstąpić wiary świętej.

Tak więc każdy, jakąkolwiek ma zwierzchność nad sobą, słuchać jej powinien w tem wszystkiem, w czem ma prawo do rozkazywania; a nawzajem każda zwierzchność na to pamiętać winna, co Bóg przez Psalmistę powiada: »Zrozumiejcie, ćwiczcie się, którzy sądzicie ziemię. Służcie Panu w bojaźni, a radujcie się mu ze drżeniem. Chw yćcie się nauki,

by się kiedy nie rozgniewał Pan i nie poginęliscie z drogi sprawiedliwej.*

P a m i ę c i

Ojca św. Leona XIII-go.

Na Kapitolu, h e n ! w prastarym Rzymie Zabrzmiał głos dzwonu ponury, grobowy!

Z żyjących karty znikło W ielkie Imię,

Z gasł Starzec^święty, Namiestnik P iotraw y!. . I ju ż G o oczy nie ujrzą niczyje,

Ni uszy na tej usłyszą G o ziemi, I ju ż to serce nigdy nie zabije

W trosce ojcowskiej nad dziećmi swojemi!

Lecz Jego żywot czyż w ludów pamięci Przebrzmi jak echo i na zawsze zginie?

Na wieczne czasy potomność uświęci T ego, co światło niósł w zwątpień godzinie.

Był to Mąż W ielki, On swemi ramiony Ogarniał w szystkich: możnych i u b ogich ; On umiał jednać cały świat zwaśniony, Sprowadzać ciszę w czasach tak złowrogich1 Odkąd mu Chrystus powierzał swą trzodę,

Nie ustał w pracy, nie upadał w znoju;

W iódł drogą cnoty pokolenia młode;

Sam czerpał siłę z Prawdy Boskiej zdroju.

Choć łodzią Jego wciąż burze miotały On się nie uląkł, wierny Stróż Kościoła;

Dzierżył ćwierć wieku berło pełen chwały) Z męstwem rycerza, z dobrocią anioła! . • • Dziś odszedł Pasterz do lepszej Ojczyzny,

Gdzie wszystkie prawe duchy się weselą;

I cóż nam z Jego zostało spuścizny?

W iara i miłość — Lumen in c o e lo ! . ..

Czemu czcimy Świętych Pańskich?

Ponieważ dzisiaj święcimy uroczystość W szys|

kich Świętych, rzecz bardzo stosowna uprzytonU11 sobie, czemu to czcim y Świętych Pańskich.

0

dla tego że są Świętymi, źe są przyjaciółm i B°S i jako tacy wzorami naszego życia.

r. Czcim y Świętych Pańskich, p o n ie w a ż s ś w i ę ty m i.

Jest prawo powszechne, wszędzie przyjęte rażone też w Piśmie świętem: »C ześć komu cześc‘

(Rzym. 13, 7), to znaczy, że sama natura rzeczy ^ maga, abyśmy oddawali cześć temu, komu się leży. T o też wszędzie i zawsze mają we czci lu£*zj’

co się wsławili za życia. Mężom wielkim w ocza świata stawiają pomniki, od ich imion dają naz J miastom, ulicom a dni ich pamiątkowe obchód

(3)

Wspaniale, z wielkiemi uroczystościami. C zyż więc

* nam chrześcianom katolikom nie wolno czynić po- 0 nież ? Co Święci Pańscy zdziałali, nieskończenie

większe i zacniejsze, niżeli to, co synowie tego SWlata czynią, a choćby to były dzieła i najświetniej­

sze, Uważcie one walki; one cierpienia, one cnoty,

°n żywot poświęcony Bogu albo w niezmazanej czy­

stości albo w najsurowszej pokucie. I czyż to nie zasługuje na uznanie nasze i na cześć? Przeciwnicy

°scioła mówią, że to ujmuje czci Panu Bogu. Płon- i niedorzeczne to słowa! My przecież czcząc Więtych, uwielbiamy przez to Boga, przez którego sk? się stali świętymi; my wypełniamy tylko we- z'Vanie króla proroka, w ołającego (Ps. 150, 1): »Chwal-

^le Pana w Świętych Jego. Zresztą w Piśmie św. znaj- jemy przykłady czczenia świętych sprawiedliwych

«ó w . Król Abdiasz przed Eliaszem »padł na obli-

°2e swoje* (3. Król. 18, 7). »Synowie proroków, w y­

szedłszy przeciwko Elizeuszowi, pokłonili się mu Warzą do ziemi* (4 Król. 2, 15). Sam Duch Boży achęca do czczenia Świętych (Syr. 44. 1, 15): »W y ­

d a j m y męże chwalebne i ojce nasze w rodzaju sWoim . .. Mądrość ich niech opowiadają narodowie chwałę ich niech opowiada K ościół.* Chrystus an mówi (Jan 12, 27): »Jeśli mi kto będzie służył, Uczci g 0 O jciec mój.* C zyż tedy możemy się jeszcze Wahać czcić tych, których sam B ó g czci. Przeto też

°ściół zaw sze czcił Świętych, czego dowodzą liczne Wiadectwa O jców Kościoła i orzeczenia Soborów.

. rugi Sobór Nicejski (787 r.) mówi: »Przyjmujemy 1T>amy we czci apostolskie podania, w których Cześć Świętych wyrażona jest. A Sobór Trydencki odzywa się: >Uczy Kościół, źe należy się cześć

Więtym, królującym z Chrystusem.*

2. Czcim y Świętych Pańskich, ponieważ są

^ r z y j a c i ó ł m i B o g a .

Kto czci przyjaciół króla, czci przez to króla S?mego, o tem nikt nie wątpi. Już król prorok czuje Slę Powodowanym do czci przyjaciół B oga: »U mnie,*

(Ps. 139, i 7); »w wielkiej uczciwości są Boże Przyjaciele twoi.* Ż e zaś B ó g uważa Świętych rze- wiście za przyjaciół, to wynika ze słów Zbawi-

^leia> którzy powiedział (fan 15,14) do uczniów swoich rótko przed męką swoją: »Wy jesteście przyjaciele

°*i jeśli czynić będziecie, co ja wam rozkazuję.*

aręcza też, że ci którzy miłują Boga, od Niego będą

^ low ani, są więc Jego najściślejszymi przyjaciółmi:

* ° mnie miłuje,* są słowa Chrystusa Pana (Jan.

j 4> 21), »będzie miłowan od O jca mego, i ja go mi-

°Wać będę.* Sam Duch Boży zapowiada też, że sWięci siedzieć będą na Jego tronie* (Objaw. 3, 21), N ie c ić będą jako światłość utwierdzenia,* jako gwiazdy na wieki wieczne* (Dan. 12, 3), że »królo- ać będą na wieki wieków* (Objaw. 22, 5). Jeżeli ec*y B ó g Świętych tak czci, to i my cześć nale- im oddawać powinniśmy. C o więcej, Chry- 1,8 Pan nawet wyraźnie nakazuje czcić jego wier­

z c h uczniów i przyjaciół. »Kto wami gardzi,* mó- 1 (Łuk. 10, ló), »ten mną gardzi i tym, który mnie |

posłał.« Uważa więc czczenie uczniów swoich za uczczenie własnej Jego osoby i swojego Ojca nie­

bieskiego. Jeżeli zaś żądał oddawania czci swym wiernym sługom dopóki tu jeszcze w^ ludzkiem ciele chodzili, czyż tem więcej nie należy się im cześć od-

! kąd stali się świętszymi i doskonalszymi i uwielbieni ju ż cieszą się chwałą niebieską? »Coście uczynili jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili« (Mat. 25, 40). Każdy więc dowód miłości ku n a jm n ie js z y m z Jego braci uważa Zbawiciel za znak miłości ku Niemu samemu. Czyżby więc mo­

gło Mu być obojętnem, jak się zachowujemy prze­

ciwko najpierwszym w Jego królestwie, przeciwko tym, których nazywa swymi wybranymi przyjaciółmi, jest więc cześć Świętych koniecznym wynikiem owej miłości, którą ku Bogu*Panu tnaszem u mamy być przepełnieni. P iękn iejn ów i w tym względzie św. Hie­

ronim: »Jako nie umniejsza się miłość, którą win­

niśmy Bogu, przez to ,' gdy bliźnich naszych jako dzieci Boże, miłujemy: tak też nie uwłóczy się czci Panu Bogu powinnej, gdy Świętych jako przyjaciół Boskich szanujemy. Przeciwnie: cześć Boska po­

mnaża się, jako i miłość ku Bogu rośnie, gdy rośnie ku bliźniemu. A kto to słyszał, żeby się umniejszała miłość królowi należąca się przez to,? "iż się i matkę jeg o i dzieci, p r z y jacioły i sługi szanuje?* I owszem, ja k pisze św. Jan Damasceński, »król urażonym by się czuł, gdyby ich nie czczono. Kto Świętych nie czci, ten hardym jest a niesprawiedliwym w obec Boga.*

3. Czcim y nareszcie Świętych, ponieważ są n a j p i ę k n i e j s z y m i w z o r a m i ż y c i a n a ­ s z e g o .

W prawdzie B óg jest pierwowzorem dla nas, jako też mówi Zbawiciel (Mat. 5> 48): »Bądźcie do­

skonałymi, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest.*

Atoli jak trudno, prawie niemożebne wpatrywać się w słońce, tak też doskonałość Boska udaje się nie­

doścignioną. Zbawienną siłę słońca poznajemy z jego skutków, z piękności przyrody; tak też łatwo nam poznać doskonałość na Świętych Pańskich. Jeżeli tedy odstrasza cię najwyższa doskonałość Boga, oto patrz na tę doskonałość, jak się odzwierciadla w Świę­

tych. T o też woła św. Paweł (1 Kor. 4, 16): »Bądź- cie naśladowcami moimi.* A czy możemy Świętych n a ś la d o w a ć ? Czem użby nie? W szakże i my mamy to samo rozkazanie, byśmy byli doskonałymi. W szakże ta sama wiara św. podaje środki i pomoc do tego, abyśmy świętymi zostali. Są też Święci z każdego stanu jakiegobądź. Czyś w stanie wolnym, czy w mał­

żeńskim; czyś duchowny czy świecki; czyś ubogi czy bogaty; prostak czy uczony; żołnierz czy rze­

mieślnik; syn czy córka; sługa czy pan: tam w niebie znajdziesz między Świętymi wzór i przykład, z któ- rego poznasz, jako i ty powinności swoje wypełniać i świętym zostać możesz. »Mogli oni,* woła św. A u ­ gustyn, »czemu ty nie?* Amen.

(4)

Kapliczka w lesie.

i.

Stoi w lesie kapliczka Na polance zielonej.

Nad nią wznosi ramiona Dąb starością om szony T ynk obleciał z jej murów, D ach poczerniał przez lata, Powój wieńcem kwiecistym Stare cegły opłatą.

K rzyż z nad dachu połyska, Zapatrzony w lazury,

Jednakowo złocisty, Mimo burze i chmury.

Lat już tyle on czuwa, W idny wszystkim z daleka, Nie opuści nikogo

Jego święta opieka.

n.

W ewnątrz starej kapliczki Jest ołtarzyk odwieczny,

Często złoci go rankiem Jasny promień słoneczny.

I oświetla twarz cudną Częstochowskiej Panienki, Z d a się, go oni go okiem Śliczny Jezus m aleńki!

Przed obrazem lśni lampka, Która płonie wieczorem, Jak te gwiazdki srebrzyste,

Co migocą nad borem.

A na starym ołtarzu Codzień kwiaty są świeże:

Dłoń je składa pobożna Jezuskowi w ofierze.

III.

Nad odwieczną kapliczką, O d samego rozświtu, Płyną śpiewy ptaszące D o jasn ego błękitu.

Las się budzi z uśpienia.

Brzęczą w słońcu owady, Szumią dęby poważnie, Dumne boru pradziady.

Cała puszcza odwieczna Śle swój pacierz do Boga, Radość w lesie panuje, Słodycz rzewna i błoga.

A Panienka Najświętsza Z e swą małą Dzieciną

Słucha modłów chóralnych, C o od ziemi w zw yż płyną.

IV.

Nieraz błędny W ędrowiec, Idąc lasem w noc czarną, U jrzy zdała płonącą O w ą lampę ofiarną.

D o kapliczki wstępuje, K lęka kornie u proga I modlitwę tułaczą Z łzami wznosi do Boga.

Nieraz matka żałosna, W dow a albo sierota Tu przybiega znękana, C zy to burza, czy słota.

I strapienie swe składa U stóp Pana nad Pany, Co swą łaską bezmierną Ułagodzi jej rany.

Or — ot.

Ks. Ledóchow ski P r y m a s e m . Pierwsze lata Jego rządów.

Czter}' całe lata urzędował ksiądz Ledóchowsk1 w Brukseli, tj. aż do końca roku 1864-go. W ony111 to smutnym roku, dnia 12-go Marca, przeniósł się był do wieczności ów jeden z najbardziej utrapionyc^

arcybiskupów wielkopolskich, ks. Leon Przyłuski.

Zanosiło się po je g o śmierci na długie sieroctw o, i mówią, że rząd ju ż wtedy był postanowił, żeb}' dać nam za arcypasterza osobę, któraby co do usp0' sobienia sw ego narodowćgo nie szła razem z naro­

dem, któraby raczej ruch narodowy ja k najusilniej przytłumiała, a przynajmniej w duchowieństwie wiel­

kopolskim w ygasić go chciała. Podobno ofiarow ano ju ż tę katedrę i biskupowi Kettelerowi; ale zacny prałat wymówił się, dając za powód, że nie utnie polskiego języka. Zabiegi kapituł poznańskiej i gnieź­

nieńskiej b yły bezskuteczne, aż przyszło do tego, że O jciec św. czuł się spowodowanym, żeby sam zale­

cić osobę, któraby i rządowi wstrętną nie była i Jemu, a i W ielkopolsce miłą. Kto znał niezrównaną miłość Piusa I X dla Polski, ten przeczuwał, źe w osobie nowego arcybiskupa przyjedzie gorliwy polskiego Kościoła rządzca i obrońca. Nie brakło przecież i takich, co mniej kładli w agi na polecenie Stolicy świętej, ja k raczej na zaufanie berlińskiego dworu i widzieli w tym zaufaniu złą wróżbę dla losów dy- ecezyi, — Zobaczym y niebawem, ja k bardzo sl^

pomylili.

Nie możemy powiedzieć, jakiemi były skryte zamiary rządu pruskiego co do arcybiskupstwa gnieź­

nieńskiego i poznańskiego; ale to pewna, że j u^

(5)

było podobno postanowiono, aby nie ścierpieć na tych katedrach Polaka, i że w tej myśli krzątano się

°koło Piusa IX-go. Nieodżałowany ten przyjaciel Polski odmówił żądającym po prostu dla tego, że

^Niemiec nie umiałby ani Polaków prowadzić do zbawienia, ani też administracyjnie rządzić.« Zapro­

ponował tedy sw ego N uncyusza z Brukseli — a rząd, nie mogąc nic mieć przeciw temu, zgodził się na­

reszcie. Kapituły gnieźnieńska i poznańska, widząc na co się zanosi, tym mniej śmiały opierać się na sw°im prawie wyboru i zaufały przyjaznej radzie Stolicy św. apostolskiej, zwłaszcza od chwili jak od kardynała Franchi dowiedziały się w Dreźnie o smu- tnym losie, który miał paść na dyecezye, gdyby za

^ radą nie poszły. W olały tedy utracić na pozór Prawo wolnego wyboru i przyjąć osobę zupełnie Wielkopolanom nieznaną, niż narazić dyecezye na dłuższe sieroctwo lub niemieckie rządy.

Nastąpił tedy w Dreźnie sekretny zjazd księdza franchi z ówczesnym biskupem sufraganem Stefa­

nowiczem i ks. Janiszewskim. W edług gazet, ksiądz franchi jeździł niby to do Petersburga. Narady były długie i ciężkie, a ksiądz Franchi musiał użyć wiel­

kiej wym owy i ciepła, żeby delegatów przekonać 0 tym, ja k godnego ze wszech miar prałata O jciec święty wybrał na Stolicę św. W ojciecha. G dy obaj Wysłańcy wrócili, wtedy na mocy ich orzeczenia ka­

pituły, obie w Gnieźnie na dniu 16-go Grudnia roku 1865-go. zebrane wybrały przez aklamacyą to jest Ustme, jednomyślnie i bez głosowania tajnego, arcy- Pasterzem swoim hrabię Mieczysława Halkę L edó­

chowskiego.

W iadom ość o dokonanym wyborze przesłana 2°stała natychmiast do Rzymu. O jciec św. Pius IX odpowiedział na nię przez Breve, w którym chwali Przywiązanie kapituł do Stolicy św. i zapewnia je, im przysyła godnego arcypasterza; że przez w y­

bór swój kapituły ścieśniły jeszcze bardziej węzły Uczące te dwie archidyecezye z Rzymem, i że w y­

świadczyły przez to wierze świętej wielką przy- Sam Pius IX określił z góry wysokie przy­

mioty księdza Mieczysława, pisząc o nim, że jest

‘ Pełen pobożności, roztropności, gorliwości bisku- P'ej> i ozdobiony rzadkiemi przymiotami umysłu 1 serca.«

Zaraz tedy ks. prałat Brzeziński i ksiądz pro­

boszcz Janiszewski wyjechał do Brukseli, aby w y­

branemu arcybiskupowi złożyć hołd miłości i usza­

nowania.

Ks. Mieczysław, który do Piusa IX czuł praw­

dziwie synowskie przywiązanie, wyraził to był do kilku osób, że przyjęcie katedr gnieźnieńskiej i po­

ga ń sk ie j było dla niego wielkim poświęceniem, gdyż 8° odrywało od osobistych usług przy Ojću świętym.

9 Zuł on także cały ciężar krzyża arcypasterskiego, j*ki stawał przed je g o oczym a; ale źe znał życzenie Stolicy Apostolskiej, a całe życie zdawał się na wolą

^°żą, dla tego przyjął nowy obowiązek z poddaniem i miłością.

Tymi uczuciami napojony powitał wysłańców bardzo mile i łaskawie. Nie będziemy szeroce roz­

pisywali się nad tym, co księża deputowani odkryli w Brukseli; dość że za powrotem ks. Brzeziński po­

wiedział ze łzami w oczach:

— I czymże ja zasłużyłem na to, żebym dni swoje skończył pod takim arcybiskupem r*

Ks. Janiszewski zaś powtarzał:

_ jest to prawdziwy biskup od stóp do głów.

Tego ostatniego wybrał zaraz ks. Arcypasterz do- radzcą oraz oficyałem swoim, a gdy w roku 1871-szym ks. biskup Stefanowicz przeniósł się do wieczności, przedstawił go sam Ojcu św. na biskupa i własnemi rękoma włożył sakrę na jego głowę.

Był ks, Mieczysław prekonizowany na konsy- storzu odbytym w dniu 8-go Stycznia 1866-go roku, razem z Patryarchą Carogrodzkim 1 ks. Melchersem, arcybiskupem kolońskim.

W yjazd ks. Ledóchowskiego z Brukseli wstrzy­

many był przez śmierć Leopolda I-go, króla belgij­

skiego, po którym następował syn tamtejszego, L e­

opold II. B y ł’ wtedy ks. Mieczysław mianowany legatem alatere, tj. posłem od boku O jca św. w tym celu, aby młodemu królowi złożył powinszowania Ojca św przy sposobności jego wstąpienia na tron.

Dopiero potym, w miesiącu Lutym 1866 r.,nowy A rcypa­

sterz pojechał do Rzymu, aby się przedstawić Piusowi IX. Dwa miesiące tam spędził niejako na przygoto­

waniu się do trudnego zawodu, do jakiego powołała

p o Opatrzność. Zdawszy nasamprzód sprawę Ojcu sw.

z tego co był uczynił w Belgii, zamknął się następnie w milczeniu na modlitwie i na ćwiczeniach ducho­

wnych. Potem odwiedził groby Apostołów, męczen- ników i wyznawców, których tak wiele w 1 lescie Wiecznym. C zy przeczuwał, iż mu kiedyś przyjdzie

■pójść temi samemi torami?

Nadeszła chwila ostatniego z Ojcem św. poże­

gnania. Pius IX, jakby duchem proroczym natchniony, ofiarował nowemu Prymasowi łańcuch złoty 1 rzyz do noszenia na piersiach, te same, które niegdyś nosił ksiądz Franzoni, arcybiskup Turynu, pierwsza ofiara jedności włoskiej. Dostojny ten prałat w y­

gnany przez rewolucyonistów piemontskich za to, ze bronił trzody swojej, umarł na wygnaniu a umierając w testamencie ofiarował Ojcu św. pastorał swój 1 swoj pierścień biskupi, a dalej krzyż ozdobiony dyamen- tami i ametystami ofiarowany mu przez nieutulone w żalu owieczki jego. Tym samym krzyżem paso­

wał niejako O jciec św. ks. Mieczysława na rycerza, wybierającego się na ciężką bardzo 1 niebezpieczną wyprawę.

W yjechaw szy z Rzymu, zatrzymał się ks. Prymas jeszcze w Medyjolanie, aby uczcić ciała świętych Am brożego i Karola Boromeusza i natchnąć się nie­

jako ich cnotami. Następnie pojechał do Berlina w celu spełnienia świeckich swoich obowiązków, a mianowicie złożenia przysięgi na wierneść na ów- czas panującemu W ilhelmowi I, królowi pruskiemu, a potem i cesarzowi zjednoczonych Niemiec. Dotych­

(6)

czas było w Prusiech zwyczajem , że przysięgę taką odbierał minister państwa na imię Jego Królewskiej Mości; lecz ks. Ledóchowski oświadczył z góry, że mając składać przysięgę na wierność panującemu, chce ją złożyć tylko wprost, tj. własnej osobie kró­

lewskiej; na które życzenie uprzejmie się zgodził król Wilhelm. O koliczność ta łatwo daje się wy- tłóm aczyć tym, że ks. Arcypasterz, byw szy już Nun- cyuszem na dworze belgijskim, a więc niejako naj- pierwszym z posłów zagranicznych na brukselskim dworze, gdyby był na dworze berlińskim pozostał, byłby w randze co najmniej równym niejednemu z ministrów pruskich a równy w równego ręce nie mógł składać przysięgi. W olno sobie to i w ten sposób tłóm aczyć, że ks. Prymas przełożonym swym bezpośrednio widzieć chciał tylko monarchę kraju, w którego granicach leżała je g o dyecezya. Akt ten odbył się na dniu 14-tym Kwietnia roku 1866-go, w którym dniu nabył ks. Prymas praw obywatela pruskiego; i dla tego jeszcze drugą zobowiązany był składać przysięgę. Pojazdy królewskie zawiozły tak jeg o ja k i ks. Melchersa na pokoje królewskie, gdyż obydwaj w tym samym dniu dopełniali świeckiego sw ego obowiązku. Ubrani byli obydwaj w purpu­

rowe uroczyste szaty legatów urodzonych Stolicy Ś w iętej; tłumy ludu berlińskiego przypatryw ały się niezwykłemu widowisku.

Król Wilhelm wyrzekł przy tej sposobności godne pamięci wyraz}’ :

— »Stosunki Kościoła katolickiego względem państwa są na całej przestrzeni królestwa m ego cał­

kowicie uregulowane, dzięki tradycyi historycznej, dzięki prawu i ustawom krajowym .« '

Niestet}', za lat siedem miało się pokazać, że stosunki te z nowa mają b y ć »regulowane« przez znane ustawy majowe, które tyle nieszczęścia spro­

wadziły na wszystkie stosunki Prus i Niemiec ca­

łych! . . .

Już wtedy, w Berlinie, dał ks. Prym as dowód swej niezłomnej woli. G dy bowiem oficyał jego, ks. Janiszewski, przybył do Berlina, znany z patry- otyzmu tylekroć na sejmach i w W ielkopolsce udo­

wodnionego, a dwór zaprosił ks. Prym asa na obiad, ale samego, wtedy kazał on prosić marszałka kró­

lewskiego, żeby i księdzu Oficyałowi przysłano za­

proszenie. Marszałek odpowiedział, że to niepo­

dobna.

— W takim razie żaden z nas nie pójdzie, odpowiedział ks. Ledóchow ski; albo pójdziem y razem, lub nie pójdziemy wcale.

I marszałek ustąpił słusznemu zresztą żądaniu, gd yż było to ubliżeniem dla ks. Prymasa, przepisy­

w ać mu, kogo on uznaje godnym siebie towarzy­

szem, by stanąć na królewskich pokojach.

Drobne to są na pozór okoliczności, ale nie wolno zamilczeć, że nowy Arcypasterz zrobił na ca­

łym dworze ja k najlepsze wrażenie. W szyscy poznali od razu, źe mieli do czynienia z księciem Kościoła w całym znaczeniu tego wyrazu.

Sam monarcha miał powiedzieć do swego oto­

czenia:

- Jest on więcej królem niż ja sam. — Do­

znawał też nowy Arcypasterz nadzwyczajnych wzglę­

dów Króla i Królowej. Rokrocznie jeździł później ks. Prymas około Nowego Roku do Berlina i prze­

bywał tam po kilkakrotnie na pokojach królewskich, a po wyjeździe otrzymywał od królestwa listy jak najłaskawsze. Oddawał też obojgu monarchom słu­

szne pochwały, wynosząc w królu Wilhelmie pr0' stotę i sprawiedliwość, a w królowej nadzwyczajni uprzejmość, łaskawość i miłosierdzie. Dziś można o tym mówić wyraźnie, bo ks. Prymas udowodnił) że nie był dworakiem i że wszystko co mówił i cZ3'' nił, robił na mocy głębokiego przekonania. Czy się zmieniło usposobienie króla W ilhelma względem ulu­

bionego Arcypasterza? Nie wiemy — ale wątpimy >

wolimy mieć to przekonanie, że chociaż podpisa*

przedłożone sobie przez rząd swój ustawy m a jo w e , to jednak nie przestał uznawać w ks. Arcypasterzu tych przymiotów, które przez więzienie o s tro w s k ie nabrały jeszcze w iększego nam aszczenia i blasku.

Zbliżał się dzień wyjazdu na osierocone od roku stolice. Dostojnemu Prałatowi ofiarowano jeden z wa­

gonów królewskich.

Na stacyi w Krzyżu czekały wszystkie warstwy n arod u : szlachta, duchowieństwo, m ieszczanie i wie­

śniacy, wszystko w strojach’ narodowych.

Odpowiadają^ na wyrzeczone do siebie gorące słowa deputatów, ks. Prymas powiedział, iż błaga Najwyższego, aby błogosławił nadziejom i słuszny!11 pragnieniom obywateli; że sam ze swojej strony przywozi dobrą wolą, a reszty czeka od zmiłowania Bożego. A patrząc na tak jawne i wyraźne dowody przywiązania otaczających go rodaków, dodał z roz­

czuleniem :

— * 0 jakże słodko po tylu latach nieobec­

ności znaleźć się w pośrodku swoich i na ziemi oj­

czystej !«

Był to zaprawdę palmowy wjazd do Wielko- polski, po którym w nie tak długim czasie miał)' ks. Prymasa spotkać i niechęć wielkiej części roda­

ków i odwrócenie się władz, które teraz szły z P °' lakami w zawody, aby nowemu Arcybiskupowi zg0' tować pozornie jak najświetniejsze przyjęcie. Praw da że jechał z królewskich i z papiezkich pokojów.

Pod dniem 20-go Kwietnia 1866 r. wydał k s - Prałat Brzeziński okólnik, w którym zawiadamia Rządzców kościołów Archidyecezyi Poznańskiej, ze Najprzew. Arcybiskup ks. M ieczysław H r . Ledó­

chowski odbędzie swój wjazd uroczysty i intronizacyfl w Kościele Metropolitalnym Poznańskim na dniu 24 tegoż miesiąca, i poleca z tego powodu tymże Rządz' com, by w dniu tym o godzinie 6 wieczorem, ty w chwili kiedy dostojny Zwierzchnik na tron wstę­

pować będzie, biciem w dzwony wszystkich kościo­

łów przez pół godziny ze stósownym p r z e s t a n k i e m

wesołą tę nowinę wszystkim wiernym o zn a jm ił1.

Równocześnie zaprosił kapłanów mieszkających bil*

(7)

3 5 i

żej Poznania, aby zechcieli wziąść udział w uroczy­

stości rozpoczynającej się o godzinie 4 po południu

°d kościoła św. M. Magdaleny. Równocześnie w y ­ dano program czyli porządek onegoż uroczystego Przyjęcia. B ył on mniej więcej następujący.

Dnia 24-go Kwietnia wyjechali ks. Prałat B rze­

ziński oraz ksiądz kanonik Grandke z Gniezna do Krzyża, stacyi kolei żelaznej, do których przyłączyła się Deputacya złożona z obywateli świeckich.

Na godzinę 4-tą po południu udali się na dw o­

rzec poznański kanonicy z obydwóch kapituł oraz wielkie grono obywateli miejskich, którzy się 0 tym wprzódy z kapitułami porozumieli.

Na dworzec zajechała sześciokonna kareta, do której ks. Arcypasterz wsiadł i zajechał do kościoła św. Maryi Magdaleny. Za nim ciągnęły się rozliczne Pojazdy, przejeżdżając ulice Berlińską, Nową, Rynek 1 Jezuicką. Od chwili gdzie ks. Arcypasterz wje­

chał w Bramę Berlińską, odezwały się dzwony ko­

ścioła św. Marcina, a za nimi dzwony całego miasta.

Duchowieństwo już czekało u Fary, cechy zaś i Bra­

ctwa szkoły katolickie ustawiły się na ulicy Jezuickiej w porządku procesyonalnym.

Ksiądz Arcybiskup, wziąwszy na siebie u Pary przed wielkim Ołtarzem ubiór pontyfikalny, udał się w procesyi przez ulice Jezuicką, Rynek, Szeroką, uhcę i Chwaliszewo aż do Katedry. W czasie po­

chodu śpiewano pieśni K t o s i ę w o p i e k ę , D o C i e b i e P a n i e i B o ż e w d o b r o c i . B ył to pochód wspaniały; cała ta droga, od Fary do K ate­

dry, była dosłownie zapchana widzami.

Skoro Najprz. ks. Arcypasterz stanął przed wielką bramą Katedry na rozpostartym kobiercu, na­

raz dzwony umilkły, i jeden z Prałatów powitał go krótką przemową, na którą tenże odpowiedział. Wtem zaintonowano hymn T e D e u m l a u d a m u s i po­

chód ruszył do kaplicy B ożego Ciała. Tu ks. A rcy­

pasterz modlił się sam jeden, a wyszedłszy odpro­

wadzonym został do W ielkiego Ołtarza. Tu znowu się modlił, a po odśpiewaniu na rogu Epistoły wier­

sza »Protector Noster* i po skończonej modlitwie Usiadł na stolicy Arcypasterskiej.

Następnie odczytana została z kazalnicy bulla installacyjna w trzech językach: łacińskim, polskim i niemieckim, poczym Prałaci i Kanonicy przypu­

szczeni zostali do ucałowania ręki. Po różnych je­

szcze innych, przepisanych w takim razie modlitwach, udzielił ks. Arcypasterz w uroczysty sposób B łogo­

sławieństwa Apostolskiego, poczym złożył ubiory kościelne, a wziąwszy kappę wielką, udał się, po­

przedzony krzyżem, do swego pałacu, dokąd za mm Poszło cale duchowieństwo, oraz i członkowie władz i obywatele prowincyi, gdzie mu wybitniejsze osoby hyły przedstawiane z kolei.

Równocześnie, pod dniem tym samym 24-tym Kwietnia, wydał ks. Arcypasterz List pasterski, w któ­

rym wszystkim wiernym ponownego udzielił błogo­

sławieństwa i wzywał ich do miłości Boga, do wier­

n o ści dla Stolicy świętej, do oddania królowi cośmy

jemu winni, do sumiennego zachowywania praw i do innych cnót obywatelskich.

Już 21 Sierpnia tegoż roku odbyła się w Gnie­

źnie pierwsza kongregacya księży dziekanów, na której ważne zapadły uchwały, odnoszące się do pod­

niesienia wewnętrznego stanu dyecezyi.

Ponieważ pisma niemieckie wystawiały księdza Prymasa jako burzyciela politycznego, który dążył do podkopania państwa pruskiego, więc umyślnie wspominamy tu o tem, że ksiądz Prymas od samego początku trzym ał się zdała od spraw politycznych kraju, i duchowieństwu swemu taką sarnę praktykę zalecał. Wiedział bowiem ks. Prymas, że najmniej­

sze mięszanie się duchowieństwa do spraw politycz­

nych było zaraz wykładane opacznie i wywołało nieprzyjemne z rządem korespondeneye, tak źe nie­

kiedy nie mógł posad duchownych obsadzać zdol- nemi osobami dla tego, że tym osobom zaczucano, iż się jak to mówią, »w obec rządu skrompronuto- wały I W onych czasach rząd z całą surowością prawa ścigał i karcił mianowicie śpiewanie po ko­

ściołach znanej pieśni * B o ż e c o ś P o l s k ę , * która należała wprawdzie do pieśni przez władzę duchowną potwierdzonych, ale me weszła była jeszcze do rytuału i do kaneyonałów polskich. Ponieważ rząd zapatrywać się zaczął na tę pieśń jako na śro­

dek agitacyi politycznej, przeto ks. Arcypasterz ode­

brawszy po dwakroć zażalenie władz cywilnych na księży, którzy tę pieśń w kościołach śpiewali lub śpiewać pozwalali, a me chcąc kościoła wielkopol­

skiego z tego powodu na różne przykrości 1 szykany narażać, zakazał stanowczo tej pieśni, aby jej przy żadnych procesyach lub nabożeństwach me używano.

W idzimy ztąd, że ks. Arcypasterz w roztropnej swej dla władz uległości doszedł aż do ostatnich granic podobieństwa, bo nie zatrzymał się nawet przed chwilowo niechęcią patryotycznego a przez po­

wstanie z r. 1863-go i liczne gwałty moskiewskie jeszcze bardziej rozbudzonego narodowego uczucia.

W szystko to, w rzeczy samej niemiłe i gorzkie, miało kiedyś obrócić się ku dobremu i pokazać w tym większym blasku niewzruszoną stałość księdza P ry­

masa w tych rzeczach, które, dla swych katolików Polaków uważał za konieczne i niezbędne.

Im głębiej się kto nad pierwszym Listem P a­

sterskim ks. Prymasa zastanawia, tym więce] podziwia i przezorność wielką nowego Arcypasterza 1 ostroż­

ność j e g o w pierwszych krokach pasterskich 1 pokorę apostolską. Przez to wszystko przebija się jako nić złota przywiązanie do kraju, oględnie wyrażone, ale głębokie.

Ksiądz Prymas obiecuje, że »z wszelkiem po­

świeceniem przewodniczyć będzie kapłanom w służbie B ożej; że zna trudności nowego urzędu i trwoży się przed niemi, kiedy mu się nie udało w szczerej po­

korze od nich usunąć: Ks. Prymas liczy jednak na uczucia wiernych swoich, »odziedziczone po ojcach*;

nie waha się powiedzieć, że tą cząstka winnicy t ań- skiej »jest mu tak drogą*; że »całe serce swoje*

(8)

352

winien jest ludowi sobie powierzonemu. Do obywa­

teli, do całego ludu »Sercem do serca* przemawia.

Zagrzewa wszystkich do wzajemnej miłości, która sprawi, że łatwiej zniesiemy troski i boleści, które da nam poznać, a że źródłem »klęsk i nieszczęść*

naszych są nie złości i niepizychylności »ludzkie», tylko »rozporządzenia* Opatrzności Bożej, która nas jużto karze, jużto doświadcza. Ks. Arcypasterz kończy wezwaniem, abyśmy oddawszy Bogu co jest Bozkiego, oddali i królowi, cośmy jemu winni, i ^sprawiedliwe prawa sumiennie zachow yw ali.«

Nie zechce zapewne nikt twierdzić, że ks. Pry­

mas powinien był od razu wydać List pełen miłości O jczyzn y i zachęty do oporu dla władz świeckich;

bo pierwsze byłoby obróciło przeciw niemu wszystkie władze, od monarchy począwszy, a drugiego jako biskup nigdy uczynić nie mógł i nie powinien.

Zresztą nie wiemy, ale być by też mogło, że ks.

Pr} mas w jeżdżając do W ielkopolski pod wrażeniem tego wszystkiego co mu za granicą opowiedziano

0 rewolucyjnym i bezbożnym duchu wielkiej części obywatelstwa (choć to wszystko było przesadzone) nie był wolny od pewnych uprzedzeń względem W ielko­

polan A le jeżeli tak było, to może i lepiej że tak było, bo wkrótce naocznie się mógł przekonać i o sil­

nej wierze W ielkopolan i o wielkim ich do Stolicy św.

przywiązaniu. Następnie dał dowód, że serce jego nie tylko biskupie ale i narodowe biło z nami je­

dnym tętnym zgody, tak jako przystało na Pasterza 1 owce jego.

(Ciąg dalszy nastąpi).

G ł o s Ś w i ę t y c h .

XVII.

Święci odmawiają sobie nawet rzeczy pozwo- lonych aby więcej byli oddaleni od rzeczy zakazanych.

(Św. Grzegorz Wielki).

Ten który nigdy nieodmawia sobie dozwolonych przyjemności, jest bardzo bliskim pozwolenia sobie, rzeczy zakazanych. (Sw. Augustyn).

B yłoby to cudem gd yb y ten który pozwala so­

bie wszystkiego co mu wolno, nie dał się skusić te­

mu, co jest zakazane. (Sw. Bernard).

Uskrom przez pokutę, twoje członki; tak w y­

pieszczone. tak miękkie, tak wątłe; i odmawiaj sobie tylu rzeczy pozwolonych, iluś użył zakazanych.

(Sw. Bernard).

Ten który niema dosyć zdrowia i siły aby po­

ścić, będzie przynajmniej mógł hojniej dawać jałm u­

żnę; być gorliwszym w modlitwie, uważniejszym i pil­

niejszym w słuchaniu słowa Bożego, prędszym w po­

jednaniu się ze swymi nieprzyjaciółmi, baczniejszym w oddaleniu od siebie wszelkiej myśli o zemście i nienawiści; albowiem słabość ciała niestawia prze­

szkody tym dobrym uczynkom, i ten kto j e w ykonyw a, będzie zawsze prawdziwie pościł; tak ja k Pan Bogi wym aga tego od Chrześcianina.

(Sw. Jan Chryzostom).

Jeżeli post, staje się bez zasługi kiedy mu nie towarzyszą dobre uczynki i miłość bliźniego, cóż się z nami stanie, którzy mając za mało sił aby pościć, mamy tyle lenistwa iż .opuszczam y wykonanie do­

brych uczynków i cnoty. (Sw. Jan Chryzostom).

Słyszę nie raz jak się cieszycie żeście ju ż d o s z l i

do połowy postu. Lecz czy wasze u d o s k o n a l e n i e

również postąpiło? C zyście zwalczyli już, p o ł o w ę na*

miętności waszych? Jeżeli tak jest: pozwalam wam radować się, (Sw. Jan Chryzostom).

Staropolskie zdania moralne.

Lepsza jest cnota w kłopocie, niźli niecnota w złocie- Ten nie błądzi kim cnota rządzi.

Cnota tak bogata, że nie może mieć szkody;

ani się też ogląda na ludzkie nagrody.

Lepsze oko swoje, niż cudze oboje.

Na śmierć nie urosło ziele, choć go w polach r°

śnie wiele.

Rzadko rzecz uczciwa, bez pożytku bywa.

W ieczerza hojna noc niespokojna.

Mądrość przychodzi z laty; acz nie każdy mądry kto bogaty.

Młodym robić, mężom rządzić, starym m o d l i ć s1^

przystoi.

Kłamstwo, jak szydło w worku nie długo się utai- Przykład większy, niż nauka; czyń, co mówisz, *°

mi sztuka.

Szkodniej trzewika, niż nogi; mówi skąpy, ubogi-

S2SJL1HJŁJDY.

i.

Pierwszą jet rzeka, reszta lat seciny, Całość część oczu. Zgadujcie dzieciny.

II.

Pierw sze z trzeciem człeka poji, Druga z trzecim zdradnie łu d z i;

Wszystko śliczne, suto stroji Znanych z swej dzielności ludzi.

Za dobrze rozwiązanie w yznaczona n a g r o d a .

Rozwiązanie szarady z nr. 43-go:

S a -ty -r a .

Dobrze odgadli: p. p. Jadwiga Badura z dzienia, Teresa Polok z Siemianowic, Agnieszka Knopp z Zabrza, pp. W alenty Przibyła z Zawodź13’

Cyryl Markiton z Pawłowic, Stefan Grzenia z Świec‘a nad W isłą, W iktor Gałązka z Gliwic, Jan Szulc z Poznaniu.

W szyscy otrzymali w nagrodę zajmującą książkę-

Nakładem i cecionkami ^Górnoślązaka*, spółki wydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach.

Redaktor odpowiedzialny: B o g u m i ł Z i ę t a k w Dębie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

miast do życia powrócił. Feliks Gondek w swoim »W ieczorze św. I tak dzisiaj zastanówmy się nad trzema krzyżami, które stały na G olgocie czyli Kalwaryi. Na

Jeżeli tedy niektórzy ludzi wmawiać W am będą, że nie trzeba zachowywać postów dla tego, że to ma szkodzić w ogóle zdrowiu i sprzeciwiać się hy- gienie,

•nęża nie sprawuje sprawiedliwości Bożej. Jeszcze wam wiele mam mówić, ale teraz znieść nie możecie. L ecz gd y przyjdzie on Duch prawdy, nauczy was wszelkiej

sławiony, źeć nie mogą oddać: albowiem ci będzie oddano w zmartwychwstaniu sprawiedliwych®, to jest po śmierci w Niebie. B óg miłosierny zlitował się nad

sławionej M ałgorzacie Alacoąue, aby rozszerzała wśród ludzi nabożeństwo do N ajsłodszego Jego erca Boskiego, rosły z każdym prawie rokiem objawy wielkiej

siejszej ludzie każdego stanu wiele się nauczyć mogą, ale osobliwie rodzice a dziatki, wszelakiej pobożności żyw e przykłady wystawione mają.. A w drugiej

W ylicza Faryzeusz dużo dobrych uczynków, jakie pełnił, a jednak B óg na nie nie wejrzał. Augustyn, a nic nie znajdziesz. Wstąpił, aby się modlić, a on nie

Pewnego wieczoru dłużej jak zwykle modląc się, na grobie pani Tarmińskiej, Marta powiedziała ciotce, że nie chcąc jej być dłużej ciężarem, postanowiła