• Nie Znaleziono Wyników

Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 13

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 13"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok II. Katowice, Niedziela, 29-go M arca 1903 r. Nr. 13.

Rodzina chrześciańska

Pisemko poświęcone sprawom religijnym , nauce i zabawie.

Wychodzi raz na tydzień w Jfiedzieię.

•Rodzina chrześciańska* kosztuje razem z ^Górnoślązakiem* kwartalnie 1 m a r k ę 6 0 fe n . Kto chce samą » Rodzinę chrześciańską*

onować, może ją sobie zapisać za 50 f. na poczcie, u pp. agentów i wprost w Administr. »Górnoślązaka« w Katowicach, ul. Młyńska 12.

N a Niedzielę piątą Postu.

L ek cya

Żyd. IX, I I — 15.

B ra cia ! Chrystus stawiwszy się najwyższym ka­

płanem dóbr przyszłych przez większy i doskonalszy przybytek, nie ręką uczyniony, to jest nie tego stwo­

rzenia ; ani przez krew kozłów albo cielców, ale Przez własną Krew, wszedł raz do Świątnicy na- azłszy wieczne odkupienie. Albowiem jeśli krew Kozłów i wołów i popiół jałow icy pokropiony, splu- gawione poświęca ku oczyszczeniu c ia ła ; jako daleko Więcej Krew Chrystusowa, który przez Ducha świę­

t o samego siebie ofiarował niepokalanym Bogu,

° Czyści sumienie nasze od martwych uczynków ku s<użeniu Bogu żyjącem u? I dlatego jest nowego te- stapnentu pośrednikiem, żeby za przystąpieniem śmierci, na odkupienie występków tych, które były P°d pierwszym testamentem, obietnicę wzięli, którzy j^zwani są, wiecznego dziedzictwa w Chrystusie Jezusie Panu naszym.

Ewangelia u Jana świętego

w Rozdziale VIII.

^ W on czas mówił Jezus rzeszom żydowskim:

z was dowiedzie na mię grzechu? Jeśli prawdę mówię, czeniu mi nie wierzycie? Kto z B oga jest, .ów Bożych słucha. Dla tego wy nie słuchacie, źe me jesteście z Boga. Odpowiedzieli tedy źydowie 1 rzekli mu: Iżali my nie dobrze mówimy, żeś ty jest Samarytan, i czarta masz? Odpowiedział Jezus: Ja czarta nie m am ; ale czczę O jca mego, a wyście mię me uczcili. A jać nie szukam chwały s w e j: jest, Który szuka i sądzi. Zaprawdę, zaprawdę mówię Wam: Jeśli kto zachowa mowę rnoję, śmierci nie

°gląda na wieki. Rzekli tedy źydowie: Teraześm y P°znali, że czarta masz. Abraham umarł i Prorocy, T y powiadasz: Jeśliby kto strzegł mowy mojej, nie skosztuje śmierci na wieki. Izaś ty jest większy nad ojca naszego Abrahama, który umarł? i Prorocy Pomarli, czym się sam czynisz? Odpowiedział Jezus:

Jeśli się ja sam chwalę, chwała moja nic nie jest.

Jest O jciec mój, który mię uwielbia, którego wy po­

w iadacie, iż jest Bogiem waszym; a nie poznaliście

G o ; ale ja Go znam. I jeślibym rzekł, źe Go nie znam, będę podobnym wam kłamcą. A le G o znam i mowy Jego strzegę. Abraham, ojciec wasz. z ra­

dością żądał, aby oglądał dzień m ó j; i oglądał i we­

selił się. Rzekli tedy źydowie do N iego: Pięciudzie- siąt lat jeszcze nie masz, a Abrahamaś widział ? Rzekł im Jezus: Zaprawdę zaprawdę mówię wam:

pierwej niż Abraham się stał, jam jest. Porwali tedy kamienie, aby nań ciskali. Lecz Jezus zataił się i wyszedł z kościoła.

N auka z tej E w angelii.

Pan Jezus przybywszy razu jednego na święta wielkanocne do Jerozolimy we dnie nauczał w ko­

ściele, a noce przepędzał na modlitwie na górze oliwnej. Dnia jednego wróciwszy raniuczko z owej góry do kościoła, nauczał lud w długiej a treściwej mowie, że On i O jciec są jedno; źe cokolwiek mówi i działa, mówi nie z siebie, ale z O jca; działa nie jako człowiek, ale jako B ó g; wielu uwierzyło weń, a wielu też nie. Tym tedy, co nie przyjmowali Jego nauki, wyrzucał na oczy ich upór i zatwardziałość, i mówił do nich między innemi i to, cośmy w dzi­

siejszej Ewangelii św. słyszeli: »Kto z was dowie­

dzie na mnie grzechu«. Owi uporni źydowie nie byli w stanie udowodnić Jezusowi ani błędu w nauce, ani grzechu w postępow aniu; bo nauka Chrystusa Boska, a życie niepokalane święte; dlatego śmiało mógł wzywać ich, aby mu grzechu dowiedli: »który z was dowiedzie na -mnie grzechu?* T ą mową za­

wstydzeni, zamiast pokory, unoszą się gniewem i w swojej zapalczywości uciekają się do oszczerstwa i przezywają Chrystusa Samarytanem, opętanem ;

»jeżeli my nie dobrze mówimy, żeś ty jest Sam ary­

tan i czarta masz?«

O jakże w postępowaniu tych żydów maluje się dokładnie złość ludzka! która nie m ogąc zaprzeczyć, zbić dowodami oczywistej prawdy, a nie chcąc uznać swej ślepoty, rozumie, że się z przykrego położenia wywinie, gd y wszystko złe na bliźnego wyzionie, co jej tylko ślina do ust przyniesie. I na nieszczęście nie rzadko się to zdarza na świecie, że albo jawnie przy ludziach, jedni drugich szkalują, lub też pota­

jem nie jedni drugich czernią, obgadują, jużto ze

(2)

98

złości, dumy, lub nienawiści. A jaki to grzech w obliczu B oga; Jakób św., Apostół, nazywa język oszczerczy ogniem zapalonym od piekła, światem pełnym niesprawiedliwości, potworem pełnym zabija­

jącej trucizny; a Paw eł św. w liście do Koryntów pisze, źe żaden oszczerca nie odziedziczy Królestwa

niebieskiego.

Prawda, że niejeden mówi: nie czernię ja bli­

źniego ; powiadam ja k b y ło ; a co prawda to nie grzech. Na to odpowiada św. Paw eł: >ty ktoś jest, co sądzisz sługę cudzego? panu swemu stoi albo upada*. Może, iż słowa twoje są prawdą: ale kto ci dał prawo do sądzenia bliźniego? albo: wyjąłeś ju ż sobie, w edług słów Zbawiciela, belkę z twego oka, że chcesz w yjąć źdźbło z oka brata twego?

Nie ten dopiero wykracza przeciw miłości bliźniego, kto fałszywe rzeczy głosi o bliźnim swoim, ale każdy, kto źle o nim mówi, choćby i prawdę. Nie sądź, a sądzonym nie będ ziesz; co tobie nie miło, j

drugiemu nie czyń. Jak złodziej na sumieniu obo­

wiązany oddać, wynagrodzić, co ukradł w czem kogo ukrzywdził, tak podobnie i oszczerca winien na­

prawiać imię bliźniemu, które mu zc ze rn ił; a łatwiej złodziejowi oddać co ukradnie, jak oszczercy na­

prawić, co popsuje.

Chrońmy się zatem obgadywania d rugich; a je ­ żeli nas obgadywać będą, nie oddawajmy im wet za wet, ząb za ząb, lecz znośmy to cierpliwie: »albo- wiem lepszy jest mąż cierpliwy, niźli rycerz wielki: j j

a który panuje myśli swej, to je st: który się sam po- chamować może, ten m ocniejszy jest, niźli który miasta i grody podbija*, mówi Pismo św. Milczę- j

niem zbywajm y ich kłamstwa, jako Zbawiciel, gdy Go Samarytanem nazwano, słówka na to nie odpo­

wiedział, a gdy trzeba będzie przemówić, mowa na­

sza niechaj tchnie łagodnością. Jeśli zaś poczuwamy się do tego, co o n.-is złego ludzie mówią, nie wy- wiadujmy się, kto to powiedział, tylko w upokorzeniu przyjmijmy to jako zasłużoną chłostę i poprawmy się. Tak uczynił król Dawid, gdy mu w ucieczce złorzeczył Semei i kamienie nań rzucał i ziemię sypał.

Słudzy chcieli się zem ścić za tę zniewagę;

»czemu złorzeczy ten zdechły pies panu memu kró­

lowi?*: rzekł Abizai, syn S arw ijej; »pójdę, a utnę głow ę jego *. A Dawid na to: »co mnie i wam sy­

nowie Sarw ijej? dajcie mu pokój, aby złorzeczył:

albowiem Pan kazał mu złorzeczyć Dawidowi — jeśli snać wejrzy na utrapienie moje, a odda mi Pan

dobrem za złorzeczenie dzisiejsze*. (2. Król. ió ) .

Z W IA S T O W A N IE .

M atka Boska roztworna.

Grom ,' błyskaw ica!

Stań się, s ta ło : Matką D ziew ica, B ó g — ciało.

Mickiewicz*) * Uroczystość Zwiastowania zawiera w sobie pa*

miątkę dwóch wielkich tajemnic W iary świętej.

1. W cielenie B o ga;

2. W przeczystem łonie Matki Dziewicy.

Są to tajemnice, a w ięc prawdy niepojęte dla rozumu ludzkiego. Jak wszakże całe jakob y d r z e w o

W iary objawionej zapuściło korzenie swe w glebę rozumu, z którego czerpie ono pożywne soki i w p r ° -

wadza w swój organizm rozumowe pierwiastki, tak i one dwie tajemnice są n a d p r z y r o d z o n e m

szczepem n a naturalnym pniu rozumu. Jeno k o r o n a

tego drzewa zanurza się i ginie w błękitach n ie b io s i żyje idealną atmosferą Wiary. Tak więc rozuoi W iarę wspomaga, ułatwia ją, a mimo to j e d n a k

W iara pozostaje Wiarą, niepojęte — niepojętem, ta­

jem nica — tajemnicą.

W spaniałe i przecudne są te tajemnice relig11 C hrystusow ej! W spaniałość ich rozum przeczuwa) a odczuwa serce... Z wielu bardzo i pierwszorzędnej wagi względów przystało i należało, aby Matka B o g a

była Dziewicą**); ażeby zaś »Słowo ciałem się stało*

tego wymagał ratunek rodzaju ludzkiego i nieskoń­

czona dobroć a litość Boża.

»Bądź pozdrowiona, łaski pełna. Pan z Tobą) błogoslawionaś T y między niewiastami* (Łuk. I, 28)) rzekł A n ioł do Maryi, klękając przed Nią, jako p r z e d

swoją krolową, a trzymając w ręku lilię dziewictwa.

Tem iż słowy powitała Maryę i ciotka Jej, święta Elżbieta, gdy do niej przyszła Marya w odwiedziny- A wtedy dziewicza Matka Boga wyśpiewała ów cudny kantyk *Magnificat<, — Wielbij duszo moja Pana* (Łuk, I, 46), w którym wylała swoją »ekstaz?

pokory* — jak mówi Bossuet: ekstazę na proroczą wizyę bliskiego Odkupienia, — pokorę w poczuciu swego nicestwa wobec Boga, który Ją sobie na Matkę upatrzył. Bo jeślić B óg się w Niej upokorzył i za"

parł siebie samego, to w jakichże głębiach pokory sama, Marya pragnęła zatonąć?! A le ta właśnie pO' kora królewską koronę na skronie Jej włożyła!...

Kościelno-modlitewnym wyrazem dwu dziś świę' towanych tajemnic jest modlitwa zw. »A n ioł Pański*,

*) Zakończenie »Hymnu na dzień Zw iastowania Najś\V- Panny Maryi*.

**) Jak dalece rozum ludzki pożąda uzupełnienia sif przez Wiarę, a w szczególności ja k człow iek pragnie ideału Matki D ziew icy, dowodem tego ojciec pozytywiznu, August Conite, który marzył, a raczej m ajaczył, iż w przyszłości dzi®' w icze m acierzyństwo stanie się zjawiskiem powszechne!11 i normalnem. Tak to rozum odrzucający W iarę Bożą, snuj®

z siebie m arzycielską przędzę wiary urojonej. Rozum tak1 mści się sam na sobie.

(3)

która dostarczyła tylu poetycznych motywów artystom pędzla i pióra. Niestety, dzisiaj wielu chrześcian od­

czuwa poezyę W iary, lecz mało, bardzo mało — c-hce i umie w yciągać z tej W iary pożywny miód modlitwy.

Zachwycam y się na uroczy widok wieśniaczej drużyny, gdy ta na odgłos zdała biegnących dzwo­

nów kościelnych, porzuca kosy i sierpy, i podniósł­

b y wzrok z ziemi ku niebu »Aniół Pański* szepce w skupieniu; ale ten nasz zachwyt taki sybarycki 1 rozleniwiony, ja k gdyby te proste a wzniosłe dusze Wieśniacze modliły się dla naszej zabawki, — jak gdyby nam dawały widowisko sceniczne. C zy prze- Sadzam? Na to niech każdy sam sobie w duszy odpowie.

W edług pięknej legend}', w tym dniu pamiątko­

wym i pamiętnym, w którym dziewosłęb Ducha świę- tego, Archanioł Gabryel (z heb rajskiego: Moc Boża) zwiastował Najświętszej Dziewicy, zaczyna się wiosna, 1 Pierwszy skowronek, jako śpiewak Maryi*), w niebo ulE»ta. Niech z tym skrowronkiem i nasze dusze lla skrzydłach W iary i modlitwy ponad ziemski Padół się wzniosą tam, kędy Królowa Niebios, po­

tężna wszechm ocą błagalną, przyjmuje prośby Zlemskich nędzarzy. Bo ci nędzarze Jej dziećmi, a ° n a ich Matką...

Zdrowaś Maryo! bądź błogosławiona!

I błogosławion ow oc T w ego ło n a !...

g *) Przypominam tu śliczną legendę o skowronku Matki

“ oskiej, av interpretacyi G aw alew icza (Królowa Niebios).

Ks. Charszewski.

GORZKIE ŻALE.

Niech uczuję ból i rany, Które zniósł U krzyżow any Z a mnie — och! za grzesznika.

B . Zaleski. Stabat Mater.

Któż, będąc obecnym na pasyjnym- nabożeń- stwie, wyszedł zimnym i obojętnym z kościoła? To c^yba niemożliwe! Choćby tam nawet wszedł wtedy Człowiek usposobiony szyderczo względem W iary,

^Usiałby wyjść wzruszony. Byleby miał iskrę po­

czucia wzniosłego piękna, a jużby się nie oparł reli­

gijnemu wrażeniu.

Bo też wspaniałe jest to żywiołowe unisono

°rzkich Żalów! Nie artystyczne wprawdzie śpie­

wają je głosy; w ogólnym jednak chórze giną głosy

^°jedyńcze, zlewając się w jeden potężny śpiew so-

° wy, z jakichś olbrzymich piersi płynący. Ten, kto melodyę pasyjną wynalazł, musiał mieć duszę wrzącą, tllUsiał mieć wizyę Chrystusowej męki! W tym śpie- 'VVle szlocha i faluje jakiś żal bezmierny, który prze- mka do duszy, porywa ją na swe fale i zmusza do

wzięcia w nim udziału z rozśpiewanym ludem. Nie!

oprzeć się wzbierającym wówczas ja k wrzątek unie­

sieniom w duszy, niepodobna!

A jednak,., są dziwni ludzie na świecie, którzy umiejąc być lwami salonów, czują się onieśmieleni w świątyni. T ak im tam obco, nieswojo, tak »głu- pio« — jakby sami powiedzieli, że zdaje się, jakb y się lękali oddychać powietrzem kościelnem. A nużby im do płuc wpadł jaki mikrop religijny i zatruł krew sybarycką? A le tacy ludzie nie są jeszcze najgorsi.

Innym na śmiałości wśród rozmodlonego ludu nie zbywa. Samą postawą swoją zdają się mówić, że, jeśli nie gardzą, to litują się nad tym tłumem fana­

tyków, żałujących cierpiącego Chrystusa, po dzie­

więtnastu wiekach minionych. Przyznać trzeba, że mają oni rozumu dużo, owszem, za dużo nawet, ale serca za mało. A le nie, mają oni i serce, tylko je całe włożyli w doczesność, po za którą nic ju ż wię­

cej nie widzą...

A przecież, jakże zrozumiałym psychologicznie jest wewnętrzny płacz duszy, zrywający się na samo wspomnienie wielkich cierpi ni ukochanej istoty.

A czy Chrystus nie cierpiał tak, jak tylko B ó g mógł cierpieć? C zyź nie z miłości dla ludzi dał się zma­

sakrować »jako robak, a nie człow iek*? I czyż Chrystus nie jest spowinowacony z nami bliżej i g łę ­ biej niż nasi krewni najbliżsi?*) Kto bodaj sam chrzest tylko przyjął temu w żyłach płynie Krew B o ż a ! Bo w tym chrzcie jest zaklęta na sposób mistyczny Krew Chrystusowa; bo ten chrzest b\ł pierwszorzędnym celem całej męki P ańskiej; bo z za­

sług Krwi swojej wziął Chrystus mocą Bożą two­

rzywo do wszystkich Sakramentów. Najhartowniej- sze serce męskie, byle to było serce prawdziwe, ściśnie się żalem, a dreszcz zgrozy wstrząśnie ciałem, na samo czytanie ewangelicznego śmierci krzyżowej opisu. A cóż dopiero mówić, gdy takich serc tłumy się zbiegną w jedno miejsce, a miejsce święte i wspólnym śpiewem-modlitwą rozkołyszą się jak dzwony i zahuczą jękiem bolesnym? Zaiste, źe nie braknie potężnych motywów do żałowania cierpią­

cego B oga!

A le oto w czem tkwi zagadka, że wielu wprost się lęka Ukrzyżowanego. Żałow ać Go i współmękę z Nim podzielić, to znaczy kajać się swych grze­

chów, które, niestety, umiłowali ludzie. W olą więc B oga na nowo krzyżować. »A upadli... znowu krzy­

żujący sami sobie Syna Bożego, i na pośmiewisko mający* (list św. Pawła do żydów, VI, 6). Znow u!

Bo jeżeli Chrystus umarł na krzyżu za całą przeszłą i przyszłą ludzkość, za wszystkie całego świata grze­

chy, to wszystkie one razem i każdy z osobna — były przez antycypacyę lub też retroaktywnie przy­

czyną Chrystusowej męki. Kto więc grzeszy, ten czyni to, za co Chrystus był ukrzyżowan. Na krzyż

*) Stąd mówi C h rystu s: »Kto miłuje ojca albo matkę więcej niż mię, nie je st mnie godzien; a kto miłuje syna albo córkę nad mię, nie je st mnie godzien®. (Mat. X, 37).

(4)

z Jezusem, niech żyje Barabasz! — oto okrzyk wy­

ją c y w każdym grzechu.

Otóż żal za grzechy obudzić w duszy, to cel pasyjnego nabożeństwa. Bo patrzmy jak a to logika widnieje w układzie Gorzkich Żalów. W szystkie ich trzy części, to jakoby przesłanki, w których dusza chrześciańska wylewa i zawodzi swoje żale nad cier­

piącym Chrystusem, przechodząc kolejno wszystkie momenty Jego boleści. A ż naraz wybucha z tych przesłanek wołanie, aby Chrystus n a d n a m i się zlitował! Oto finał lamentów nad bolejącjmi Bogiem :

Któryś za nas cierpiał rany,

Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!

Myśl tę następnie, podczas procesyi, rozwodzi pełna tragizmu p ieśń :

W isi na krzyżu Pan Stwórcy Nieba:

Płakać za grzechy, człowiecze, trzeba ! Zaszczyt wprowadzenia pasyj, w dzisiejszej ich formie, przypada w udziale kościołowi św. Krzyża w Warszawie, Po raz pierwszy było tam odpra­

wione to nabożeństwo w 1707 roku. Rozkrzewiło się też ono z nadzwyczajną szybkością po całym kraju, bo snadź trafiło naszemu społeczeństwu do serca*).

*) O przedstawieniach pasyjnych w Ober-Ammergau, patrz tom VII zbiorowego wydania pism Spasowicza.

Ks. Charszewski.

M O D L I T W A

do

Matki Boskiej Nieustającej Pomocy.

Do T w ych nóżek, o Matko! pokornie upadam — I4 ę modlitwę moję w ofierze C i składam

Z a laskę, której doznałem od Ciebie:

Bądź wielbioną! na ziemi od ludzi — O d Aniołów w n ie b ie !

O, Matko Boska, Nieustającej pomocy!

I wszystko, co zapragniesz, u Syna wyprosisz!

Z Twoich oczu anielskich blask pada miłości, — W Twej niebiańskiej twarzyczce tak wiele tkliwości!

O Matko! żal i skruchę u Tw ych nóżek składam.

Pokutę, jaką zechcesz, życiu memu zadam.

B oć T y wszystkim pomagasz, kto Cię o co prosi — A modły szczere, proste i ufne zanosi,

Bo T yś pełną łask Boskich, boć one w Twej mocy;

O Matko! W ysłuchaj nas i udziel pomocy.

4

G dy mnie złość ludzka opląta w swe sieci, A niecna nienawiść ku mnie się wznieci:

Matko, dopomóż dźw igać ciężar mojej doli!

Spraw, niech serce nie czuje — niech serce nie boli!

K iedy będę zgłodniały, spragniony w niedoli,

K iedy nawał trosk i nieszczęść na mnie się zesp oli, Niech mnie dźwignie z nich, Matko ! dobroć T w o ja

[święta, — B oć T yś w łaskach swych wielka — w cu d ach

[niepojęta!

G dy droga ma dziecina zasłabnie, zapłacze,

Ja, ojciec (matka) w jego liczku, — gdy bladość zobaczę, I serce mi się ściśnie na myśl, źe to małe — Chcesz o Matko! poświęć na Chrystusa chwałę.

T y mu otworzysz niebo — lecz tu — zawsze — w szęd zie O sierocony ojciec (matka) tęsknić za nim b ę d z i e;

W ięc mi o Matko święta zostaw tę dziecinę, Niech falę życia przy niej i dla niej przepłynę.

G dy ręce opadną od pracy znużone — I członki ustaną nad siły strudzone:

Tw a pomoc o Matko! — niechaj doda chęci, Odw agi i mocy... do trudów zachęci.

Gdyby mnie los złowrogi postawił przed sądy — Choćby niesprawiedliwość i morza i lądy

I wszystko co jest w świecie zlało na mą głowę, Przez Ciebie! odwróci je serce Chrystusowe.

Choćbym jęczał w więzieniu — strawił wszystko mienie, Choćby mnie w nędzę — boleść, wiodło przeznaczenie, Choćby na mnie spadały nieszczęścia bez miary:

Śmiało je dźwignę! wsparty na kolumnie Wiary.

G dy ju ż ojca i matki nie stanie na świecie — K iedy dola sieroca me życie przygniecie:

M atko! nie op u szczaj! — udziel swej p om o cy!

Bo T y jedna złagodzisz smutny los sierocy.

A kiedy widmo śmierci przed me oczy stanie, I myśl jasną zacierać zechce mi kon an ie:

Nagle o Matko święta! nie wydzieraj życia, Niech jakom do starości zaszedł od powicia.

Tak cały dreszczem śmierci złamany — przejęty, Niechaj przed Twój Majestat, Matko! zajdę święty:

Bo tylko wtedy zamknę z rozkoszą powieki, G dy będę mógł o Pani! sławić Cię przez wieki.

ej ‘*Vł c5... ... t,-- Zostanie' martwe c ia fó 'ń a ’i1Jej ‘martWfej’ w ^ A le duch mój złączony z sfery niebieskiemi

Będzie zdolen opiewać, żeś łaskawa — tkliwa, Żeś nasza Matka święta, dobra litościwa.

Duch mój wtedy odleci w niebiosów przestworze, Kędy wszystko nieznane i wieczne i boże:

Tam choć z nędznego prochu byle w z n o s ić [tchnienie, Byle widzieć, wysławiać łaskę i zbawienie.

Amen. M. K.

(5)

Dona nobis pacem. — U życz nam pokoju Panie.

(Dokończenie.) III.

Nie zawsze szczęściło się naszemu orężowi w zapasach z przemocą. T o wygrywano, to prze­

grywano. Szala zwycięstwa raz na naszę, drugi raz na przeciwną stronę się przechylała. Snać B óg wie­

dział, kiedy wyznaczona za winy przodków i nasze i

własne, pokuta miała się skończyć. Po bitwie pod Jgnacewem, gdzie dość naszych padło, walcząc do uPadłego, poszli powstańcy, cofając się od granicy Królestwa, którą Prusacy strzegli wraz z Moskalami, me przepuszczając przez nią ochotników dalej na wschód w głąb kraju. Nie staczając żadnej większej bitwy, któraby rozstrzygła o losie powstania, zado­

walano się małemi potyczkami i podjazdami, napa­

dając na mniejsze oddziały nieprzyjacielskie, roz- yając je a broń i żyw ność dla siebie zabierając.

W jednym z oddziałów powstańczych znajdował S1ę Bronisław z Janem. W alczyli dotąd ciągle razem.

Pierwszy nawet otrzymał ranę w ramię, stawając w obronie przyjaciela swojego, którego trzech soł- datów uprowadzić zamierzało do niewoli podczas jednej z większych utarczek.

Pewnej nocy po całodziennym pochodzie roz­

m y li się strudzeni powstańcy w lesie, chcąc wypo­

cząć sobie, a nad ranem dalej wyruszyć. Byli prze­

g n a n i, że Moskali nie ma w pobliżu. Tymczasem ostatni czy to przez śpiegów, czy w inny jaki spo- dowiedziawszy się, źe oddział naszych nocuje w horu, okrążyli go, zamierzając znienacka napaść na obozujących.

W obozie powstańczym zapalono ogniska i za­

częto gotować sobie jedzenie. Śmiano się, żarto- Wano, przypominano sobie przebyte trudy i niewy- S°dy, rodziny, przyjaciół. Dla bezpieczeństwa nie ZaPomniano także straży po bokach poustawiać.

W śród gw arzących towarzyszów broni był Jan 1 Bronisław. Ż e przeważnie młodzi przy ognisku się Znajdowali zarzucał jeden drugiego pytaniami, gdzie

^ w szkołach, gd zie,.m a;rodziców, czem chciał zo- stać p0 ukończeniu 'nauk gimnazyalnych, uniwersy­

teckich. Przez te pytanie okazało się, że więcej Jeszcze młodzieńców z Księstwa tutaj obozowało.

autkiem tego rozmowa więcej ożywioną została, aż SlS Wreszcie we wesołą gwarę zamieniła.

Naraz jak grom z nieba pogodnego uderzył we Wszystkich okrzyk: Nieprzyjaciel za nami! Duchem P°rwali się w szyscy z miejsc, gotując się do walki.

Jeszcze się nie zebrali do kupy, kiedy drugi okrzyk 'Sl<* rozległ: Nieprzyjaciel przed nami! Jesteśmy ot°czeni zewsząd! Nie było innej rady, ja k się bro- by nie dostać się w ręce wroga. A le i obrona nicby nie p0m0gła i potykanie się z przeważającą

Rzucono się więc naprzód, by przerwać nie- f

przyjaciela. Udało się to pewnej części, reszta zaś zdać się musiała na łaskę i niełaskę sołdatów.

Jan wpadł w zarośla i cichaczem pomykał la­

sem. Zaś Bronisław schwytany został przez żołdaka nieprzyjacielskiego. Nie mogąc sobie dać z nim i rady, pochwycił za pisolet u pasa wiszący i jednym strzałem powalił przeciwnika trupem na ziemię. Był ocalony, ale rozłączony od Jana.

Ostatni dostał się nad ranem na kraniec^lasu, skąd widok wychodził na pole, obsiane zbożem dość wysokiem, aby w nim bezpiecznie ukryć się było można. W leciał w nie bez odpoczynku, spiesząc dalej.

Około południa stanął w jakiejś wiosce, gdzie go nakarmiono i ostrzeżono, aby uważał na Moskali, którzy tutaj rano przechodzili i prawdopodobnie do wsi jeszcze wrócą. Jan podziękował poczciwcom za przestrogę, w dalszą puszczając się drogę, w nadziei, że połączy się z jakim oddziałem powstańczym. Za- ledwo wyszedł za wioskę kierując się ku małej rzece, przegradzającej wieś od lasu, gdy na trakcie do wsi prowadzącym "'zauważył ^żołnierzy moskiewskich. P o­

biegł pędem ku wodzie, ale o mało nie byłby wol­

ności "się* pozbawił. Przeciwnicy spostrzegli jego szybkie " ruchy i czemprędzej za nim w^pogoń się puścili. Jedynie Bogu i Matce Najśw. 'C zęstocho­

wskiej, której w ostatniej chwili ślub uczynił, że do Jej miejsca 1 świętego pielgrzymkę uczyni, gd y Jnie wpadnie w ręce Moskali, zawdzięczał swoje ocalenie.

Skoczył w~”rzekę, szybko ją przepłynął i zanurzył się w lesie, dokąd go dochodziły jeszcze przekleństwa stojących przy wodzie żołdatów.

Po kilku dniach takiej podróży natrafił na od­

dział powstańców, z któremi cofnął się w Lubelskie.

A kiedy /oddział ten dla braku większych sił nie mógł się ostać i kiedy powstanie upadać poczęło, opuścił Jan szeregi, idąc za drugimi do Lublina.

Obawiając się powrócić do Księstwa, zwłaszcza, że kręcący się po kraju Moskale mogliby go schwytać, a w rodzinnych stronach więzienie i żołnierka go czekały, dał się towarzyszom namówić do pozostania w Lubelskiem. Mając powołanie do stanu kapłań­

skiego, wstąpił do seminaryum duchownego tamże.

G d y takię,..koleje przechodził Jan, te me lepiej szło Bronisławowi. Ukrywając się za dnia, a nocą uciekając przed Moskalami, dostał się szczęśliwie do i granicy pruskiej, ale tu ju ż czekali żandarmi na

|| rozbitków. Jak drugich, tak i je g o nie minęło wię­

zienie. Po wyjściu z niego nie poszedł już do szkół, lecz pozostał przy rodzicach, pracując w tej ziemi, dla której gotów był przelać krew swoję.

IV.

Dużo lat upłynęło od ostatniego powstania.

Różne zaszły zmiany w świecie i wśród znajom ych nam osób. Rodzice Jana pomarli, mając przynaj­

mniej przed śmiercią to szczęście, źe o Janie się dowiedzieli, ja k B ó g go uratował od śmierci i nie-

| j woli, a w końcu kapłanem mu pozostać pozwolił;

(6)

102 powtóre nie żal im było schodzić z tego świata, kiedy przyszłość dzieciom swoim zapewnili, zwłaszcza w}7dając Zosię za Bronisława, który godnym się cał­

kiem okazał tego zaufania, jakie miano do niego.

I ojciec Bronisława nie żył, stawszy się pastwą cho­

lery. Jan i Bronisław porozumieli się listownie z sobą raz po raz, ale mówić z sobą nie mogli, bo pierwszemu nie było wolno przejeżdżać przez gra­

nicę bez narażenia się na różne nieprzyjemności z władzami świeckiemi.

B yło to w uroczystość Matki Boskiej Narodze­

nia we wrześniu. Do Częstochowy spieszyły liczne tłumy pielgrzymów z bliska i daleka. I z Księstwa tychże nie brakowało, a między innemi znajdował się także Bronisław ze żoną. Dla natłoku wielkiego została Zofia na cmentarzu, mąż tylko sam dotarł do kaplicy z cudownym obrazem Maryi Najśw. O d­

bywała się tam właśnie wotywa solenna przy wtóro- j

waniu kapeli klasztornej. Po »Ora te fratres*, 'kiedy i kapłan celebrujący od ołtarza do ludu się obrócił i i w dal spojrzał, coś tam zobaczył, co go bardzo wzruszyło. Już i śpiewać tak nie m ógł jak przedtem.

Jedna tylko osoba zrozumiała najlepiej to wzruszenie kapłana. Bronisław poznał w celebransie Jana, swo­

je g o przyjaciela z lat dawnych. On to był na- j prawdę. Tęskniąc za rodzinnemi stronami, wystarał się po długich zabiegach u rządu rosyjskiego 0 paszport za granicę, aby przynajmniej raz przed śmiercią ujrzeć zakątek, gdzie ujrzał pierwsze światło dzienne. Nie chciał pominąć Częstochowy w prze- jeździe, tej Matki najukochańszej, której tyle za­

wdzięczał. Miał to szczęście, że w zastępstwie je­

dnego z OO. Paulinów mógł przed cudownym Jej obrazem śpiewać Mszą św. uroczystą.

Kiedy spożył ksiądz Jan Przenajśw. Ciało Chry­

stusowe, kiedy miała się ku końcowi Ofiara św., mu­

zyka klasztorna jakąś przegrywkę zagrała, a potem . i zwolna śpiewacy jakby gdzieś przed obrazem cudo- j downym i jeszcze dalej u stóp Maryi w niebie za­

nucili zwolna: Dona nobis pacem — udziel nam pokoju, Panie! I coraz bardziej rozchodziła się me- lodya rzewna po kaplicy, coraz więcej instrumenta muzyczne dźwięczały. Ach, to dzieci Maryi Jezusa 1 Jego Matkę Przeczystą o pokój błagały. Matka słuchała tam w niebie tych głosów błagalnych i nie­

jednemu, ktorego godnym łaski Boskiej uznała, tym pokojem za wstawieniem się u Synaczka miłego obdarzyła.

A ksiądz Jan i Bronisław?...

W szakże to było to samo Dona nobis, które przed tylu laty przy opuszczaniu gimnazyum sły­

szeli, to samo Dona nobis pacem dla księdza Jana, który pożegnawszy swych rodziców ukochanych, tylko ich mogiły miał teraz na cmentarzu powitać.

Przyjaciele łzy mieli w oczach ze wzruszenia i z ra­

dości. Królowa Nieba i Polskiej Korony połączyła ich znowu, i to znowu w swoim świętym przybytku, pokojem napełniając ich serca tęskniące. — Msza święta się skończyła, ale ciągle jeszcze Dona nobis

pacem brzmiało w uszach przyjaciół. — Któż wy­

powie spotkanie księdza Jana ze siostrą i Bronisła­

wem? Pytaniom i odpowiedziom nie było końca.

Do tej gromadki przyłączyli się jeszcze znajomi z Księstwa a każdy witał kapłana, którego nie spo­

dziewał się ju ż w życiu zobaczyć.

Za powrotem do wioski rodzinnej zastał tam ksiądz Jan wielkie zmiany. Nietylko, że nie było ro­

dziców i reszty rodzeństwa, ale i ta altanka i ten ogród inny już wygląd miały. Ludzie tak samo się pozmieniali. Jakieś nowe twarze zobaczył, a kiedy o znajom ych tego i ow ego zapytał, to wskazywano na cmentarz i jeg o grob, nic więcej nie mówiąc, ł staruszek pleban poszedł po nagrodę do nieba za swoję pracę: je g o miejsce w parafii zajął inny dusz­

pasterz.

Siostra i szwagier uprzyjemniali każdą chwilkę bratu, ale on nie był wesoły.

»Odjadę napowrót do Królestw a*, powiedział pewnego dnia do Bronisława i Zofii. »Widziałem groby rodziców, modliłem się za nich, jestem spo­

kojny teraz. Tam daleko«, mówił, wskazując ręką na wschód, »dusze na mnie czekają, które do Boga mam prowadzić; tam praca i obowiązek a.

A kiedy się siostra dziwiła, że do obcych ludzi mu tak spieszno, to brat z uśmiechem odpowiadał:

9Kiedy kwiatki zasiejesz na zagonie, wszystkie razem wzrosną, a gdy nie będą na inne miejsce przesadzone, nigdy prawdziwej piękności nie posiędą.

W yrwane z miejsca pierwotnego i w inne przenie­

sione, może z początku opuszczą listki na dół, ale gdy krople wody korzonki zwilżą, to listki do góry się znowu uniosą i w piękny kwiat się rozrosną.

Nie możemy w szyscy zawsze być razem. W olą Boga przerzuceni na inne miejsce, spuszczam y z początku na dół głow ę w tęsknocie, ale łaska B oga wlewa krople rezygnacyi w duszę naszę, że umiemy w końcu z wolą B oga najwyższego się pogodzić*.

Na usilne prośby rodziny i dobrych znajomych pozostał jeszcze kilka dni ksiądz Jan u swoich. O d­

wiedził tego i owego, ale najmilej mu było wśród mogił cmentarza. Ten szum drzew, z których żółte listki opadały po trochu, zwarzone przymrozkiem jesieni, nie m ieszał spokoju, który tam panował.

Pożegnanie księdza Jana z rodziną było bo- lesnem. Niewiasty płakały, mężczyźni zaś wstrzymy­

wali się od łez, ale serca ich cierpiały.

»Do widzenia, ukochani moi!* wołał ksiądz Jan, opuszczając wioskę. ®Gdy B ó g narodowi po­

błogosławi, żadnej nie będzie więcej granicy między nami, ja k jej nie ma między duszami naszemi, a jeśli cierpieć nam Opatrzność dalej każe — to do widze­

nia u stóp Jezusa i Maryi w niebie*.

JMJ.

(7)

103

O pożywieniu,

przez Dr. Chłapow skiego.

(Podług wykładu powiedzianego w Kółku Tow arzyskiem w Królewskiej Hucie, roku 1873).

7

r

/ (C iąg dalszy).

Na Górnym Śląsku ludność uboga obok chleba 1 kartofli największy robi użytek z krup, klusek, zuru i kapusty. O pożywności i pożyteczności krup j 1 kaszy już mówiłem. Kluski robią się z mąki bez kwasu, są dość ciężkim i trudno strawnym pokarmem.

^ Ur, główna potrawa naszego ludu w poście, robi Slie z owsianej mąki, gotując ją po lekkiem zafer- mentowaniu. Jakkolwiek dla swego kwaskowego smaku przyjemny, nie wystarcza żur sam przez się jako pokarm; o jego tez wyłącznem używaniu lub z kartoflami, to samo da się powiedzieć, co się już mowiło o tamtych. Dla chorych żur nie jest stó- sownym pokarmem, dla dzieci także nie.

Z głowiastej kapusty wyrabia się u nas w becz­

kach, za dodatkiem soli, przez kiśnienie kwaśna, Czyli kiszona kapusta, Kwaśna kapusta jest trudną do strawienia i mało pożywną; sprawia wzdęcie 1 dla tego nikomu nie można jej zbytecznie polecać, a tem mniej chorym lub dzieciom. W szakże surowa dla zawartego w niej kwasu (mlecznego) służy, vv malej ilości wzięta, niektórym trudno trawiącym, j Najlepiej ją zaś tylko dodawać do mięsa lub grochu.

Niektóre jarzyny t. z. włoszczyzna, jak n. p.

P!etruszka, cebula, czosnek, służą nam raczej za Przyprawę, aniżeli za pokarm, i to dla swego ostrego, apetyt obudzającego smaku, inne dla kwaskowatego,

■nne jak n. p. owoce dla słodkiego smaku, od części c ukrowych pochodzącego. Cukier w miarę użyty, ntetylko łagodząc ostre i kwaśne potrawy, dodaje apetytu, ale i sprzyja trawieniu; nad miarę jednak llźyty po prostu szkodzi; sam przez się także wyżyw ić zresztą nie może.

Tłuszcze roślinne lub zwierzęce, które się do Potraw dodają dla smaku lub t. p., są dla wielu

°sób nieznośne; w nadmiar zaś użyte, jak sos, jeżeli Jest z byt tłusty, zawsze szkodzą trawieniu. Z e ­ starzenie się tłuszczów czyni nawet dobre pokarmy Przykremi i niezdrowemi.

Do przypraw zaliczyć nam wypada ocet, który także służy do przechowywania czyli konserwowania Pokarmów. Najważniejszą z przypraw, jedynie do fycia tak samo potrzebną (jak woda i chleb) jest s°l- Morze zawiera jej wiele, rozpuszczonej w swojej S°rzkiej wodzie. Zwierzęta morskie, a nawet lądowe Potrzebują jej do życia i zd.owia. Bydło 1 owce

^ czą ię lepiej, jeżeli mają soli podostatkiem, bo w'ęcej jedzą wtedy i lepiej trawią.

T o też od najdawniejszych czasów istniał | handel solą i dotąd w niedostępne kraje dzikich,

£*trykańskich ludów, tylko handlując solą, dostać SlS można. Dawniej sól stanowiła jeden ę głównych

dochodów państa. W Polsce słynęły daleko wielickie kopalnie i bocheńskie, drohobyckie żupy. Dotąd bardzo wielki ma państwo pruskie dochód z podatku od soli — więcej jak grzywnę (markę) od osoby.

Najbiedniejsza więc rodzina wyrobnika, byle liczna, 2— 3 talarów musi rocznie, nie wiedząc wcale o tem, płacić podatku, kupując sól, choćby sobie zresztą wszystkiego odmawiała.*)

Jak nieznośne są cierpienia ludzi, pozbawionych soli i jakie choroby wywięzują s i ę skutkiem jej braku, poznać można z opisu oblężeń, jak n. p. ostatniego oblężenia Metzu. Dziennie człowiek w przecięciu używa 17 gramów soli, w roku więc II — 13 funtów.

Sól służy nie tylko do codziennego użytku, ale i do przechowywania mięs, ryb, peklowania i t. p.

Tak jak martwe mięso zachowuje sól od gnicia, tak i broni żyw ego ciała przeciw zgniliźnie. Z a­

uważano u ludzi i zwierząt (bydła), pozbawionych potrzebnej ilości soli, powtarzanie i szybsze szerzenie się zarazy, mnożenie się robactwa, i t. d. Czyszczące to znaczenie soli uznawał też Kościół, używając jej do ceremonii i sakramentów św. Chrystus Pan dla tejże własności soli nazwał Apostołów »solą ziemi*.

Jakie jest znaczenie wód mineralnych słonych do picia i kąpieli solankowych dla chorych, o tem tu nie czas mówić. D ość, że sól jest i najważniejszą przyprawą i ważnem lekarstwem i nie powinna być opodatkowaną, bo ciężar jej spada głównie na biedne, licznem rodzeństwem obarczone wyrobnicze rodziny.

Inne przyprawy mniej lub więcej pożyteczne, z obcych krajów sprowadzane, ostre, jak chrzan, lub czosnek; gorzkie, jak pieprz, aromatyczne, jak rozmaite korzenie, możemy po prostu pominąć.

Użytek ich w ogólności jest zbytecznym, kosztuje wiele; często je dostajemy w niedobry 11 gatunku lub fałszowane. Dzieciom nigdy nie powinno ich się dawać, a jednak na to nie dosyś się zważa.

Niektóre osoby bez korzeni obyć się wcal« nie mogą tak jak palacze bez cygar, a kawiarze bez kawy.

Kawa jest substancyą aromatyczną, właściwie rzadko jako przyprawa używaną, zwykle jako napój, który się robi z upalonego i zmielonego ziarna, w ygotowanego następnie, a raczej sparzonego w gorącej wodzie. Kawa nie tylko jest aromatycznym, pobudzającym i trawienie, ułatwiającym środkiem, lecz jest także bardzo pożywna i służy jako pokarm.

Dana z mlekiem może sama zastąpić silniejsze pokarmy i widzimy też wiele ludzi, mianowicie kobiety, żywiące się prawie tylko kawą z chlebem.

*) W Anglii nie ma podatku od s . li. W e Francyi je st on bardzo drobnym w porównaniu do innych, mianowicie do podatku od tytoniu, który jak o zbytek i trucizna powolna, powinien być opodatkowanym .

(C iąg dalszy nastąpi).

(8)

104

Przestrogi i rady.

Zatamowywanie krwi

przy ranach powstałych z przecięcia uskutecznia się najlepiej w ten sposób, jeśli kawałek waty umaczany w g o r ą c e j wodzie przyłoży się do rany.

Jeśli na ciele jest więcej podobnych ran, na­

tenczas najlepiej trzymać się następującego sp oso b u : Do osolonej wody wsypuje się żelatyny tyle, ażeby powstał 5 — io procentowy rozczyn.

Bezpośrednio przed użyciem, trzeba tę, przy zwyczajnej ciepłocie, zsiadłą, zgęstniałą miazgę nieco rozpuścić w gorącej wodzie. Następnie napoiwszy tem stosowny czopek waty, przyłożyć ją na wszystkie miejsca, które krwawią. Można też tym rozczynen robić natryski na rany.

Rozczyn ten jednakże nie powinien być zbyt gorącym, gdyż w ten sposób, wskutek gorąca, zm niej­

sza się uśmierzające działanie jego, na krwawiących ranach.

P a n do fiakra: »Jedź prędzej, bo się spóźnimy na pociąg«.

F i a k i e r : »To ja pociągiem nie pojadę«.

* *

*

»Policzyłeś prosiaki Maćku?* pyta pan.

»Policzyłem jeno cztery, bo piąty tak biegał, żem go-n ie m ógł zrachować«.

* *

v *

P a n : »Janie, obudź mnie jutro o 4-tej«.

J a n i e : »Dobrze, niech tylko Jaśnie pan za­

dzwoni*.

* *

*

W e Francyi tak jest edukacya rozszerzona, że nawet chłopi po francusku mówią.

* * i

*

Księdzu ukradł ktoś pług, ksiądz bierze cegłę na ambonę i woła:

»Jest tu jeden między wami, co mi ukradł pług; uciekajcie od Jiiego, bo rżnę cegłą w niego*.

Ludzie odsuwają się na boki od tego, na któ­

rego mieli podejrzenie, a ten woła:

* Jegomość, nie rzucajcie; zaraz pług wam od­

niosę*.

* *

*

C h ł o p : »Czy grzech żyda o s zu k a ć?«

K s i ą d z : »Byłoby grzechem gdybyś oszukał, ale to się rzadko udaje«.

* *

*

N o w a p r z y je m n o ś ć .

P r y n c y p a ł : »Mój panie, spóźniłeś się pan dzisiaj przeszło poł godziny*.

S u b j e k t : »Przepraszam... ale wracam właśnie od dentysty, który mi ząb wyrwał... Nie mogłem już dłużej wytrzymać z bolu*.

P r y n c y p a ł : »Na przyszłość niech pan sobie pamięta: pierw obowiązek a potem przyjemność!*

S Z A R A D A .

»Początek*, to z wiosną do morskich wód płynie,

»Początek« z »końcem« są to piękne ptaki, G dy w ośrodek* wtrącisz coś, a głoska zginie, Drogą osobę masz, bo przepis taki.

G dy wszystkie złożysz trzy, wieszcz wielki będzie, Znany z utworów swych i uczony wszędzie.

Rozwiązanie szarady z nr. 12-go:

Mówiąc: »Przychodź tutaj zaraz!* rozkazuję,

»Zaraz jestem, Panie!* przytakuję.

Dodawszy zgłoskę »a«, z a r a z a powstanie,

Przed którą racz nas zachować, miłościwy Panie!

Jan Sojka z Zawodzia.

Oprócz powyższego odgadli dobrze: Ema K o­

wol z 'Chropaczowa, Teresa Polok z Siemianowic, Zuzanna Stanisław z Głogówka, pp. Baltazar Laska, Jan Badura z Rożdzienia, Augustyn Tomaszowski z Bielszowic, W incenty Rzychoń z Józefowca, Leo­

pold Zarzecki z Biertułtowy, Józef Grzegorzyca z Świętochłowic, Teofil Kow ol z Chropaczowa, Fran­

ciszek W idera, K. Szeliga z Borków, Edmund Kor- j fanty z Małej Dąbrówki, Paweł Paprotny, Em. Foj- czyk, W . K oguciak z Szobiszowic, Paweł W ypior z Huty Fany-Franz.

Nagroda przypadła p. Emie Kowol.

Nakładem i czcionkami »Gómoślązaka«, spółki wydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach.

Redaktor odpowiedzialny: Adolf Ligoń w Katowicach.

Cytaty

Powiązane dokumenty

miast do życia powrócił. Feliks Gondek w swoim »W ieczorze św. I tak dzisiaj zastanówmy się nad trzema krzyżami, które stały na G olgocie czyli Kalwaryi. Na

Jeżeli tedy niektórzy ludzi wmawiać W am będą, że nie trzeba zachowywać postów dla tego, że to ma szkodzić w ogóle zdrowiu i sprzeciwiać się hy- gienie,

•nęża nie sprawuje sprawiedliwości Bożej. Jeszcze wam wiele mam mówić, ale teraz znieść nie możecie. L ecz gd y przyjdzie on Duch prawdy, nauczy was wszelkiej

sławiony, źeć nie mogą oddać: albowiem ci będzie oddano w zmartwychwstaniu sprawiedliwych®, to jest po śmierci w Niebie. B óg miłosierny zlitował się nad

sławionej M ałgorzacie Alacoąue, aby rozszerzała wśród ludzi nabożeństwo do N ajsłodszego Jego erca Boskiego, rosły z każdym prawie rokiem objawy wielkiej

siejszej ludzie każdego stanu wiele się nauczyć mogą, ale osobliwie rodzice a dziatki, wszelakiej pobożności żyw e przykłady wystawione mają.. A w drugiej

W ylicza Faryzeusz dużo dobrych uczynków, jakie pełnił, a jednak B óg na nie nie wejrzał. Augustyn, a nic nie znajdziesz. Wstąpił, aby się modlić, a on nie

Pewnego wieczoru dłużej jak zwykle modląc się, na grobie pani Tarmińskiej, Marta powiedziała ciotce, że nie chcąc jej być dłużej ciężarem, postanowiła