II. Katowice, Niedziela, 7-go Czerwca 1903 r. Nr. 23.
Rodzina chrześciańska
Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie.
Wychodzi raz na tydzień w JYiedzielę.
®°dzina chrześciańska® kosztuje razem z »Gómoślązakiem« kwartalnie 1 m a r k ę 60 fe n . Kto chce samą »Rodzinę chrześciańską*
a^°nować, może ją sobie zapisać za 50 f. na poczcie, u pp. agentów i wpro6t w Administr. » Górnoślązaka* w Katowicach, ul. Młyńska 12.
Na U roczystość T r ó jc y świętej.
L ek cya
Rzym. XI, 33— 36.
g
P
głębokości bogactw, mądrości i wiadomości° z e j! jako są nieogarnione sądy Jego, i niedościgłe bvł^1 J-e£ ° ' '30 poznał umysł Pański ? albo kto rajcą Jego? albo kto mu pierwej dał, a będzie . u oddano ? albowiem z Niego, i przezeń, i w nim . st wszystko. Jemu cześć i chwała na wieki.
n men.
Ewangelia u Mateusza świętego
w Rozdziale X X V I I I .
O nego czasu mówił Jezus Uczniom swoim:
j ar>a mi jest wszystka władza na Niebie i na ziemi.
3C tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcąc je . Irnię Ojca, i Syna i Ducha świętego; nauczając Ą chować wszystko, com wam kolwiek przykazał, oi, °,to ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do
kończenia świata.
> 6 *
Święta Trójca.
E credo in łre Persone eterne, e ąueste Credo una essenzia s i una e si trina, Che sojfera congitinło s u n t et, e s te * )
La Divina Comedia. Parad. XXIV.
B óg jest jeden, o tem nas sam zdrowy rozsądek ostatecznie przekonywa. B óg jest najwyższą i naj-
°skonalszą Istotą, a najwyższa doskonałość nie do-
*) I wierzę w e trzy O soby przedwieczne, W ierzę w Ich istność jednę i troistą, Tak, że Im razem sunt i est przystoi.
(Przekład Stanisławskiego).
puszcza — bez sprzeczności z rozumem — drugiej, również najwyższej doskonałości, gdyż w przeciwnym razie jedna doskonałość ograniczałaby drugą, a tem samem spychałaby ją ze szczytu istotnie najwyższej doskonałości. Gdyby było wielu bogów, musieliby się oni podzielić władzą, lub wojny z sobą toczyć 0 władzę, jak to widzimy w mitologiach pogańskich, oraz w dualizmie bogów: Czarnego i Białego, Ari- mana i Ormuzda. Inna rzecz natomiast z troistością Osób w jednym co do natury Boga. T u już sta
jem y w obec najgłębszej i najwspanialszej z pośród tajemnic W iary, o której mogliśmy się dowiedzieć jedynie z Objawienia Bożego.
Z n ał już tę prawdę genialny prarodzic nasz, Adam , — czego dowodem są szczątki pierwotnego Objawienia, które kołatały się wśród filozofii przed- Chrystusowych, aż odzyskały dawną swą świetność 1 jasn ość w Objawieniu Nowego Zakonu. Mamy dowody, iż idea T rójcy Bożej nie obcą była szkole Pitagorasa, Platonowi, stoikom. Co więcej, badania uczonych wykazały ślady tej idei w filozofiach azyatyckich: »Bóg jest Trabrat* (Trójbrat) — mówią święte księgi Persów; chiński filozof, Lao-ceu, nad podziw wyraźnie tajemnicę Trójcy św. wypowiada.
Najczyściej atoli przechowały nam tę, jak i inne prawdy pierwotne, księgi St. Testamentu, skąd właśnie czerpali filozofowie pogańscy natchnienie, przerabiając je stosownie do natury swoich umysłów.
»Uczyńmy człowieka na wyobrażenie i podobieństwo nasze*, czytam y w księdze Rodzaju (I, 26). M ógłby kto wprawdzie powiedzieć, że tu jest t. zw. plurale maiestaticum, lecz są inne jeszcze miejsca w St. T e stamencie, gdzie niemasz ju ż wątpliwości, że na
tchniony autor ma na myśli troistość Boga. »Oto Adam stał się jako jeden z nas* — mówi B óg z ironiczną aluzyą do podszeptu szatana: »będziecie jako bogowie* (Rodz. III, 22, 5). A w innem miej
scu, z powodu wieży Babel, mówi B ó g: »Pójdźcie, zstąpmy, a pomięszajmy tam jeżyki ich, aby nie sły
szał (nie rozumiał) żaden głosu bliźniego swego*
{ (Rodz. XI, 7). Jest jeszcze innej natury dowód.
Biblia używa trzech wyrazów na oznaczenie Boga:
|| Jehowah, Adonai, Elohim. Otóż ostatni wyraz:
Elohim, stanowi liczbę mnogą, a że użyty został w onem najpierwszem zdaniu Biblii: »na początku stworzył B óg Niebo i ziemię*, zatem zdanie to brzmiećby pow inno: na początku stworzył Bogowie Niebo i ziemię.
Z tego nawet powodu były dowodzenia, że na
ród żydowski wyznawał wielobóstwo, chociaż właśnie w przytoczonym tekście zaznaczona jest dobitnie mnogość w jedności: bogow ie— stworzył. Owszem, sami żydzi zarzucają nam z powodu naszego do
gmatu o Trójcy świętej, jakobyśm y byli wielobożni- kami. Naturalnie, że za jedyny argument służy im tu namiętność przeciw Chrystusowi Panu, którego odrzucili, a który sam wielokrotnie Bogiem się na
zywał, i wyraźnie ju ż Trójcę Bożą nam objawił.*) Klasycznym tekstem, w którym Chrystus ostatecznie skrystalizował troistość jedynego Boga, są słowa:
»Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcąc je w Imię O jca i Syna i Ducha świętego* (Mat.
XXVIII, 19).
Niedowiarstwo zarzuca temu dogmatowi za sadniczą sprzeczność wewnętrzną. Powiada nam ono, że m nogość nie może być jednością, a jeżeli są trzy O soby w Bogu, to jest i trzech bogów.
Zarzut ten chybia celu, bo, mijając prawdziwy, a fałszywie rozumiany dogmat, uderza w jakieś uro
jenie. Zachodzi tu pomięszanie jedności natury Bożej z troistością Osób. G dyby dogmat twierdził, że trojaką jest natura Boga, wtedy należałoby go oskarżyć o twierdzenie trzech bogów ; a gdyby twier
dził tożsam ość tizech Osób, wtedy możnaby mu za
rzucić twierdzenie jednoczesnej mnogości i jedności.
A le tak nie jest. Bo i czyż można na chwilę bodaj przypuścić, aby K ościół podawał do wierzenia pra
wdę, tak elementarnie sprzeczną z rozumem, jak to sobie wyobraża niedowiarstwo? Nie jest też ten dogmat sprzeczny z rozumem, ale ponad siły po
znawcze rozumu ludzkiego. Przeciwną rozumowi byłaby taka opinia, któraby się okazała sprzeczną z jakąkolwiek dowiedzioną prawdą bezwzględną, a tego względem dogmatu T rójcy nie może nam nikt wykazać. Owszem dogmat ten raczej wyjaśnia przedziwnie teologię, zaspokaja i w zbogaca rozum, nakoniec — zapładnia moralność.
W yjaśnia teologię, bo bez tego dogmatu nie podobnaby pojąć Odkupienia, które właśnie trzech Osób wymagało. W Krzyżu to skupiła się działal
ność trzech Osób Boskich, i dlatego ze znakiem krzyża łączym y Imiona Boże. Następnie, dogmat ten w zbogaca niesłychanie nasz rozum, bo nas wpro
wadza w tajniki wewnętrznego życia B ożego. A nie-
*) O gól żydów , plebs, nie miał pojęcia o troistości Boga. Praw da ta, w obec skłonności ludu w ybranego do bał
w ochw alstw a, była dlań niebezpieczną, a stąd j teologia se
kretu* wśród kasty kapłańskiej. Istnienie takiej teologii stw.er- dził Chrystus, gd y mówił do N ikodem a: »Tyś jest nauczycie
lem w Izraelu, a tego nie wiesz?* (Jan, III, 10). Nie w ie
dział, iż »trzeba się znowu narodzić*, a to nie było w Zako
nie napisane.
tylko wzbogaca, lecz i zaspokaja nasz umysł, gdy B óg byłby chyba pustelnikiem i jakimś samotnikiem smutnym, gdyby był w jednej Osobie. Nie miałby B ó g komu udzielać swej myśli nieskończonej i n,e m ógłby przelewać swej nieskończonej miłości na równą sobie we wszystkiem Osobę, a więc nie byłby chyba szczęśliwym !... Bo stworzenie — szczęści®
Bogu nie daje: powołał je B ó g do bytu, a b y uczyń' je uczesnikiem własnego szczęścia.
Nakoniec, dogmat T ró jcy św. zapładnia moral
ność, dając rodzajowi ludzkiemu wzór nieskończony harmonii i jedności. W yraził to Chrystus, gdy mo
dlił się jako człowiek do Ojca, »aby byli jedno, jak°
i my jedno jesteśmy* (Jan, XVII, 22), aby, j a z wielką siłą wyraża to hymn o W szystkich Świętych-
»Ut unus omnes unicom Ovile nos pastor regat*.
Osobnej uroczystości na cześć Trójcy świętej dość długo w K ościele nie było, albowiem każda niedziela jest temu kultowi poświęcona, jako *e przypomina nam dokonane stworzenie świata (Bóg Ojciec), zmartwychwstanie Chrystusa Pana i zesłanie Ducha świętego. Z biegiem czasu atoli K ościół w y
szczególnił osobną w tym celu uroczystość, a w ogól
nym planie świąt w yznaczył jej miejsce celowo tu po Zielonych Świątkach. Jest ona jakby zsumowa
niem trzech okresów roku kościelnego, które znowu odtwarzają trzy peryody religijnych dziejów ludzko
ści. Adwent — to okres Boga Ojca, przygotowują
cego Odkupienie; od B ożego Narodzenia aż do Z16' lonych Świątek włącznie — trwa okres Syna Bożego- dzielący się z kolei tak historycznie, jak i liturgicznie na trzy części, podobnie jak w różańcu: radośni bolesną i chw alebną; wreszcie od Zielonych Świątek trwa okres trzeci i ostatni, okres Ducha święteg°>
żyjącego w Kościele i przezeń działającego na bieg dziejowy wszechludów. Trzeba więc było zaznacz}' liturgicznie, że te trzy Osoby Boskie są jednym co do natury Bogiem, co właśnie spełnia zajmująca nas uroczystość.
Ikonografia T rójcy św. rozmaicie się przedsta
wia: już pod trzema identycznemi postaciami, z do
łączeniem do każdej właściwych symbolicznych emblematów (oko opromienione w t r ó j k ą c i e lub ręka>
krzyż lub baranek, i gołąbek); ju ż B oga O jca po postacią starca, Syna B ożego, jako Chrystusa «a krzyżu z nimbem gloryfikacji, Ducha świętego jak ° gołąbka unoszącego się w górze.
Ks. Charszewski■
179
Pośw ięcen ie społeczeństwa ludzkiego
Najsłodsz. Sercu Jezusowemu.
Od czasu, jak przed dwoma wiekami Pan Jezus eci» pokornej, nieznanej światu zakonnicy, błogo
sławionej M ałgorzacie Alacoąue, aby rozszerzała wśród ludzi nabożeństwo do N ajsłodszego Jego erca Boskiego, rosły z każdym prawie rokiem objawy wielkiej miłości i oddania się Boskiemu ercu. w naszych czasach na miliony liczą się S°rliwi czciciele Najświętszego Serca i pomiędzy na- 2ymi czytelnikami spory zastęp miłośników tego na
bożeństwa.
I nie dziw, że Boskie to Serce podbija sobie coraz więcej serca ludzkie. Któżby nie kochał lub ochać nie chciał tego Serca, które tak ukochało
^ 21, że wyniszczyło się zupełnie z miłości ku nam?
tóżby nie chciał czcić i uwielbiać tego Serca, które y sobie łączy wszystko, co ludzkie serce pociągnąć 1 ^o miłości zniewolić zdolne? Jakąkolwiek wyma
r s z sobie doskonałość, która pozyskać może czyje Serce, każdę znajdziesz w Boskiem Sercu Jezusa i to w najwyższym stopniu. ^Najpiękniejszym z synów z ki ch« nazwał Zbawiciela prorok z Starego Za- 0riu) i właśnie ta piękność Jego, pełna przymiotów
•Najwznioślejszych, a obawiająca się przedewszystkiem y niepojętej ku nam miłości, zwraca ku Niemu oczy 1 serca wiernych dzieci Bożych.
To też od samego początku, ja k powstało na- ożeństwo do Najsłodszego Serca Jezusowego, zro
siło się w sercach pobożnych Jego czcicieli i mi- sników gorące pragnienie ofiarowania i oddania
w szczególniejszy sposób Boskiemu Sercu.
. skupieniu serca, w ciszy i samotności ofiarowały Panu Jezusowi najpierw pojedyńcze osoby, pó- niej bractwa, stowarzyszenia, wsie, miasta i prowin- cye całe.
Nie dosyć na tem. W net wysyłano do Stolicy Postolskiej w Rzymie i to nie ze strony prywatnej, ecz ze strony biskupów, prośby, aby O jciec św.
j ■y °g ó ł społeczeństwa ludzkiego poświęcił Naj- odszemu Sercu Jezusowemu. Z rozmaitych wzglę- w odłożono taki akt publiczny ofiarowania ludz-
°ści na czas późniejszy. A tymczasem i nadal po- Jedyńcze społeczności za zezwoleniem Stolicy świętej Poświęcały się Boskiemu Sercu Zbawiciela. W tedy
*° także ówczesny arcybiskup, śp. ks. kardynał eoóchowski, krótko przed uwięzieniem w uroczysty
^Posób ofiarował swoje obydwie dyecezye opiece aJśw. Serca, a starsi ludzie do dzisiajszego dnia za- Pewne odmawiają jeszcze przepisaną wówczas mo-
itwę poświęcenia i ofiarowania się.
O becny Papież Leon XIII, uznał, źe nadeszła
^ aściw a chwila, aby dokonać tego poświęcenia, atego w tym miesiącu przeznaczonym ku czci erca Jezusowego, postanowił ofiarować uroczystym fPosobem całą ludzkość Sercu naszego Mistrza 1 Zbawiciela.
Największy i najw yższy ten objaw ogólnego ju i dziś nabożeństwa do Serca Jezusowego będzie za
razem najwyższym wyrazem hołdu i czci dla Jezusa Chrystusa, najwyższego naszego Pana i władzcy.
Istotnie panowanie Jego rozpościera się nad wszystkiemi ludami, dziedzictwem i posiadłością Jego według słów Psalmisty, kraje ziemi; Jego własnością ziemia i pełność jej, okrąg ziemi i wszyscy co na niej mieszkają*. On sam oświadczył przed Piłatem, źe jest Królem, i to takim Królem, któremu dana jest władza na Niebie i na ziemi. Nikt z pod Jego władzy wyłamywać się nie może i nie powinien, bośmy Jego »lud nabyty«, a nabyty nie skazitelnem złotem lub srebrem, lecz najdroższą, niczem nie opła
coną Krwią Jego Najświętszą.
A przeto ofiarowanie całego rodzaju ludzkiego Boskiemu Sercu będzie tylko głośnem wyznaniem W iary w tę prawdę, źe Jezus naszym Królem i P a
nem, a my Jego własnością, On naszym pasterzem a my »owcami pastwiska Jego«.
Dla dokonania tego poświęcenia rozporządził O jciec święty w osobnej buli, aby 9, 10 i i i czerwca w głównym kościele każdego miasta i wsi odbyły się uroczyste nabożeństwa do Serca Jezusowego i aby ostatniego dnia odmówiono akt ofiarowania się, ułożony przez O jca św.
Oby Serce Jezusowe dało się przebłagać na- szemi hołdami i naszem ^uwielbieniem, a nowe nie
zmierzone łaski spuściło na skołatane społeczeństwo ludzkie.
Boże Ciało.
Brzmi carillonu stara pieśń Na Halbersztadzkiej wieży,
W schód słońca złotem barwi pieśń Co mchem na murach leży.
Brzmi carillonu hejnał, hen, Do Harcu stóp aż płynie, I ptasząt górskich burzy sen I wartkich wód w dolinie.
Już słońce złoci świątyń szczyt...
Ustała ju ż fanfara...
W ratuszu rdzawych wrzeciądz zgrzyt, Stęknęła brama stara.
A w grodzie życie budzi się I zieleń tkwi u okien...
Jaśnieje, zda się, w srebrnej mgle Daleka góra Broken.
Rozkołysany fary dzwon Co przeżył lat nie mało...
I sunie lud ze wszystkich stron, O bchodzić B oże Ciało.
I zmierza tłum od siół i gór...
Potoki wirem wrące:
Tłum gęsty, — ja k jodłowy bór I barwny — kwiat na łące.
Spowity w krzewach wonnych bzów, K ościelny cmentarz drzemie...
T u dążą rzesze, społem znów, Całując obcą ziemię —
A w oczach błyska łzawa toń...
I znowu brat przy bracie;
Z ramieniem ramię, z dłonią dłoń, I słychać: — »Jak się macie!*
Jęknęły dzwony, organ brzmi, Chóralne płyną pieśni,
Czerwcowe jasne słońce lśni Na starych murów pleśni.
Dźwięk trąb wojskowych oz wał się I wystrzał huknął z w ieży:
Równają świetne hufce swe W estfalscy kirasyerzy.
I artylerya w szyku tuż, Poklękła na kolana...
»Hab A chtU T ysiące zbożnych dusz W estchnienia ślą do Pana.
Procesya sunie, wonny dym Owionął pochód cały;
Mieszczanin krzepkim głosem swym Hymn pieje i chorały.
I płynie ludu fala wciąż Za godłem W iary świętej, D okoła fary ludzki wąż W olbrzymie splecion skręty.
Pod baldachimem dąży ksiądz Z monstrancyą złotą w dłoni, I cały pochód w blaskach lśniąc, Zanika w dymów toni.
I tylko rzesza płowych głów Udziału nie ma w tłumie;
Snadź tych melodyi ani słów Piać rzesza ta nie umie.
Oparta o cmentarny mur, * Schyliła się w pokorze, Lękliwy, cichy, wznosi chór...
T o nasze: »Święty Boże!«
T a obca rzesza przyszła tu, Z północy, za robotą, I po swojemu hymny Mu W dniu Święta pieje oto.
Czerwcowe słońce parzy aż I płowe głow y pali...
Tęsknem i łzami zrosił twarz Chłop polski tam — w W estfalii...
* F. R-n.
Idzie! idzie! Bóg praw dziw y Idzie Sędzia spraw iedliw y;
Stanąw szy pięknym kołem, Uderzm y w szyscy czołem!
C h o d ź k o . (Domek m ojego dziadka).
Gdzie jest poezya, tam jest prawda i życie- A któż odmówi wysokiej poetyczności procesyi Bo
żego Ciała? Ten tryumfalny pochód B oga przez miasta i wioski; te kaplice-altany, w których Bóg zatrzymuje się, jakby dla udzielenia p o słu c h a n ia ty- siącznym prośbom, wieńczonym natychmiastowern błogosław ieństw em ; te wreszcie śpiewy w sp a n iała wonne obłoki kadzideł i kwiaty sypane Bogu p0<^
stopy: wszystko to składa się na całość pełną poezyi i artyzmu.
Spowszedniała już nam ta uroczystość d o r o c z n a .
W yobraźm y sobie jednak, jaki tó entuzyazm musi3*
ludzi porywać w one wieki gorącej wiary, kiedy ta jedyna w swoim rodzaju procesya była jeszcze no
wością. Albo, jaki zachwyt ogarnąłby człowieka) któryby po raz pierwszy ujrzał ten korowód, i gdyb^
mu wyjaśniono, że ci ludzie, zwani chrześciananUi mają Boga wśród siebie, że ten B óg raz do roku opuszcza swoje pałace, aby uczynić przegląd ludzkich siedzib i ubłogosławić ludzkie prace i trudy!
Ktoś powiedział, że B ó g jest n a jp o p u la r n ie js i Istotą. I jeżeli to zdanie wogóle jest trafnem i Pra' wdziwem, to nabywa ono szczególniej realności w procesyi B ożego Ciała. Ani marzyli o czemś podo- bnem W ergile i Horacowie. I rzecz niepojęta doprawdy, że nie znalazł się jeszcze ohrześciańsk1 poeta, któryby cały ten pomysł i czyn poetyczny Kościoła wcielił w mistrzowskie słowo. Są p °eCl1 którzy nie tają się z obawą, iż gdyby zarzekli si?
erotyzmu, jakim zaprawiają swoje utwory, a stali się
»religiantami«, straciliby polot. W yznanie to smutni lecz prawdziwe, niestety. O padłyby im sk rzy ć3 naprawdę, bo ich uczucia religijne są martwe 1°^
powierzchowne, gdy miłość ziemską odczuwają ° fll aż nadto żywo. Ż e jednak choćby w samych tyH*0 obrzędach, uwypuklających wiarę, są złotodajne żyty poezyi, tego dowodem jednym z wielu jest nietyHj0 uroczystość B ożego Ciała, ale i jej historya.
Jak opiewa legenda, pewna zakonnica w Lo"^' nium (w. XIII), imieniem Julianna, widywała we śnie jaśniejący księżyc, z jedn ego brzegu nieco zac:e' mniony. Modląc się do B oga o wyjaśnienia teg°
snu, ponawiającego się kilkakrotnie, otrzymała n*' tchnienie, źe ten księżyc to Najświętszy Sakrament a jego przyćmienie wyobraża brak osobnego śwte1 na cześć Eucharystyi. Zainteresowali się tem miel scowi dostojnicy duchowni i, po upływie pewneg0 czasu, a zwalczeniu oporu niechętnych tej nowoścl>
zaprowadził uroczystość B ożego Ciała na terytoryu_01 swojej legacyi kardynał Hugo (1252). Następ016’
gdy za zrządzeniem Bożem , jeden z prałatów z
^0
i8i Wanium został wybrany na papieża, tenże, wstąpiwszy
^ tron Piotrowy, pod imieniem Urbana IV, wydał mocą której rozciągnął uroczystość B ożego lała na cały K ościół. W p r ^ d z ie papież ten wkrótce potem umarł, a bulla pozostała bez prakty- cznego rezultatu. Odnowił ją wszakże w r. 1311 lemens V, i odtąd świat katolicki pozyskał nowy ejnot w koronie swoich uroczystości.
Lecz oto, co jest z tego wszystkiego najciekawsze Najpiękniejsze. Urban IV polecił dwom największym geniuszom ów czesnym , śś. Bonawenturze i Tom a
szowi z Akwinu, ułożenie brewiarzowego officium na nowe święto. Stanęli na termin dwaj współza
wodnicy przed papieżem z rękopisami w ręku.
aczął czytać św. Tomasz. A w miarę, ja k w ypo
wiadał swój utwór, jak odczytywał wszystkie jego Części misternie dopasowane do siebie, jak wreszcie wygłaszał przecudne hymny »Pange lingua*, »Lauda ion* i »Sacris solemniis* *) — w miarę tego rosło 1 Wzbierało uwielbienie dla twórcy w duszy jeg o zapaśnika. A ż potoki łez popłynęły z oczu św.
onawentury, a pod je g o suknią zakonną dał się dyszeć szelest targanego papieru, którego strzępki sPadły na posadzkę. G dy więc wezwał go Urban IV 2 kolei do odczytania własnej kompozycyi, upadłszy Papieżowi do nóg, zawołał: »Ojcze święty! gdym słuchał brata Tomasza, zdawało mi się, iż święto
kradztwo popełnię, jeżeli ośmielę się przedstawić sWoje niedołężne dzieło, wobec skończonej piękności Natchnionego utworu mojego zw ycięzcy! Oto co z m°jej pracy pozostało!* I tu wskazał na podłogę, Usłaną drobnym papierem...
Jakże tu się gwałtem nasuwa porównanie do 2azdrosnego autora »Jerozolimy w yzw olonej«, do człowieka o czterech duszach, Michała Anioła, nie Wolnego również od zaw iści, a i do naszego twórcy
*Króla-Ducha*, w je g o stosunku do Mickiewicza!
I taki jest rodowód święta B ożego Ciała. Jest
°no wspaniałe tą swoją publiczną manifestacyą naszej Wiary w Eucharystycznego B o g a ; tem uroczystem zaznaczeniem, iż ów B ó g utajony w białej tałelce chleba*) jest Panem przyrody, a ona jego świątynią;
1 nakoniec, tym jakby żywym religijnym obrazem, W ramy wiosny oprawnym.
Procesya B ożego Ciała przypomina nadto po
byt Zbaw iciela na ziemi, którą »przeszedł dobrze czy
niąc* (Dz. Ap. X, 38), oraz ten uroczysty korowód owiętych w Kościele tryumfującym, »którzy idą za barankiem, gdziekolwiek idzie* (Apokal XIV, 4). T o
°statnie przj^om inają nam feretrony z obrazami świętych, niesione na procesyi.
W spom nieć też należy o początkach czterech Ewangelii, śpiewanych przy improwizowanych kapli-
‘) »Sław języku*, »Chwal Syonie*, »Chwalmy ten nie
skończony*. Hymny te są wraz z innemi w przekładzie pol
skim ks. Hołowińskiego.
’ ) O chlebie pow iada Krasiński, źe to jed yn y pokarm, 0 którym bez wstrętu można mówić w poezyi i modlitwie,
cach altankowych; oznacza to, iż Ewangeliści są świadkami Bóstwa Chrystusowego w postaci człowie
czej ukrytego i zaklętego następnie przez Zbawiciela, wraz z Jego Ciałem, w pokorne postacie chleba i wina. Chciał Zbawiciel być z nami aż do skoń
czenia świata, jako Jezus-Hostya, a my przez pro- cesyę B ożego Ciała znać dajemy, iż chcemy być zawsze z naszym Zbawcą i Panem ! 3)
Nie mogę się tu powstrzymać od przytoczenia ustępu z »Domku mojego dziadka* Ignacego Chodźki, bo takie rzeczy nie trafią się we współczesnej litera
turze. Opowiada tu autor ostatnie chwile swojego dziadka, które się zbiegły z procesyą Bożego Ciała.
Kazał się staruszek wynieść za bramę, pod krzyż, siadł na podanym sobie wysokiem kreśle, i czekał z wypogodzonem obliczem procesyi. W krótce też, ogromnym chórem całego ludu śpiewana, dała się słyszeć pieśń:
Niebo, ziemia, świat i morze, I co tylko w nas być może, Jak najgłębiej upadajcie,
Pokłon Panu z nami dajcie.
Ukazał się najprzód z daleka krzyż wielki, po
suwający się powoli, a niesiony przez pana Józefa, który przywileju tego nigdy i nikomu nie odstępo
wał. Nad nim i za nim powiewały chorągwie: zbli
żały się potem gęste ognie jarzące w rękach kapła
nów, bractwa i dziatwy, spokojnie, spokojnie palące się podczas pięknej dnia tego pogody! Postępował w środku ksiądz pleban pod baldachimem, niosąc w ręku wzniesione nad ludem, jakby ognisko Światła, W iary i Chwały, bogate Monstrancyum, skryte wia- neczkami z kwiatów i ziółek polnych, w dniu tym zwykle poświęcanych,.. Zmienia się pieśń przy zbli
żaniu się do ołtarza: tryumfalnym tonem i słowami umyślnie na tę uroczystość złożonemi, obwieszcza się przyjście Pana:
Idzie! idzie B ó g prawdziwy!
Idzie Sędzia sprawiedliwy:
Stanąwszy pięknym kołem, Uderzmy w szyscy czołem !
O mój B oże! — zawołał starzec przenikającym do głębi serca głosem, usłyszawszy te pienia, i w y
ciągając ręce ku zbliżającej się procesyi — o mój Boże! ja to! ja idę do Ciebie!... Ja przed sąd Twój stanę natychmiast! o mój Boże! zmiłuj się nademną!
Chwiejącego się zupełnie i słabego starca pod
jęliśm y i posadziliśmy na krześle. W zruszenie mocniejsze nad siły zwątlone mowę mu odjęło; łzy jednak, płynące potokiem po twarzy, świadczyły, że przytomny zupełnie, nie m ogąc usty, modlił się du
szą i myślą.
3) W r. 1899 odbył się w Lourdes w spaniały kongres eucharystyczny, na którym rozprawiano o środkach ożywienia c z d dla N. Sakramentu. W e F rancyi pod tym względem dużo ju ż zrobiono, że wspomnę rozpowszechnioną praktykę cało
nocnej adoracyi U tajonego Zbaw iciela przez w szystkie stany i zawody.
Po odśpiewaniu E w an gelii. ruszyła nazad pro
cesya, i zabrzmiały znowu słowa:
Idzie! idzie! Światłość wieczna, Idzie ! id zie! Moc przeowieczna ! Stanąwszy pięknym kołem, Uderzmy w szyscy czołem !
O ! nie zapomnę nigdy twarzy natenczas mojego dziadka! Na mojej młodej wyobraźni został jej obraz na zawsze! Cała reszta życia zebrała mu się na oblicze, a życie to było już tylko samą miłością ku Bogu, i pragnieniem połączenia się ze światłością wieczną, która oddalając się, ciągnęła duszę jeg o za sobą! Podniósł on znowu ręce za procesyą, i na koniec upadł na krzesło... Odnieśliśmy zemdlonego na łóżko, bez nadziei, aby raz jeszcze wrócił do życia.
Tym czasem , najrychlej jak mógł, po nabożeństwie, przybył ksiądz pleban; starzec mało młodszy od m ojego dziadka, kilkadziesiątletni jego przyjaciel, co
dzienny wspólnik życia, zabaw i towarzystwa, a jako stróż sumienia, powiernik wszystkich myśli i za
miarów...*
Powrócił jeszcze starzec do przytomności, ale po to tylko, aby otrzymał ostatnie błogosławieństwo kapłańskie, i aby sam udzielił go wnukowi i zebranym włościanom, którzy przyszli pożegnać się ze swym ukochanym panem. Przyciskając do ust krzyżyk, oddał ducha Bogu.
Ks. Charszewski.
Życie.
Życie to walka... a walka to życie!
Komu wśród ciężkich prób zabraknie męstwa, Tem u nie marzyć o lepszych dni świcie, A n i o palmach zwycięstwa...
Bo życie czynne — to trud i znój, B o życie czynne — to ciągły bój, Niemęskim łzom nie wolno lśnić —
Cierpieć — to żyć!
Purpurę ducha, kęs czarnego chleba, W szystko wywalczyć człowiek musi trudem, W szystko to w życiu zdobywać mu trzeba, Rozpacznych wysiłków cudem!
Lecz wśród ciernistych, nieznanych dróg, Podporą, kresem, nadzieją B óg
G dy rajskich snów zrywa się nić, Cierpieć — to żyć!
Jak w ognia żarach stal nabiera mocy, T ak umysł ludzki potężnieje w znoju, Duch się hartuje w bolesnych przejść nocy,
O czyszcza w goryczy zdroju...
W szak szczęście, którem darzy nas świat, Zostawia kolce, gdy więdnie kwiat, O wieńcach z róż czy warto śnić?...
Cierpieć — to żyć!...
i
O pożywieniu,
przez Dr. C hłapow skiego.
Podług w ykładu pow iedzianego w Kółku T o w a r z y a k i e m
w Królewskiej Hucie, roku 1873).
— r ~ ; (Dokończenie).
Także i tabaka sproszkowana, a używana do zażywania, która sprowadza suchość w nosie, a czę*
sto i ranki, upośledza węch, szpeci twarz i brudzi odzież i bieliznę tabaczarza, tak, źe go zdaleka j u^
potem poznać, zresztą mniej jest szkodliwą od cygal lub tyiuniu do fajek używanego. A le i tabaka mo ie być bardzo szkodliwą przez domieszki różne przy fabrykacyi i zdarzały się częste zatrucia, pochodzące ztąd, albo dla tego, źe opakowanie je j bywało z oło*
wiu. W iecie, jak bardzo ołów, choć w małej ilości, ale przez długi czas działający, psuje zdrowie, spra"
wia boleści w brzuchu, stawach, kurcze i trzęsiemy wreszcie sparaliżowania.
Otóż i naczynia ołowiane mogą bardzo szkodzić
i d l a tego nikt nie powinien ich używać w kuchni)
nawet chociażby były wybielane, przed niemi ostrze
gam. T akże miedzianych i mosiężnych naczyń tylk°
z największą ostrożnością używ ać się należy, ponieważ jeżeli w nich przez dłuższy czas gotuje się potra«y>
mianowicie solone, tłuste albo kwaśne, albo się Je potem przez kilka godzin w nich zostawia, potrawy te mogą nabrać własności szkodliwych przez gryn' szpan lub cynkowe sole, które się tworzą wtedy zwłaszcza, kiedy się ich czysto nie utrzymuje. Tylk°
nadzwyczajna czystość i staranne szorowanie naczyń;
mogą zapobiedz takim szkodliwym wypadkom. MmeJ potrzeba ostrożności przy cynowych n a c z y n ia c h -
Żelazne naczynia powszechne na Górnym Śląsku &
używane i dla swej trwałości lubione; zwykle p0^ ' wane są ceną, jako blaszane, albo też glazurą, t. J- emaliowane. Blaszane naczynia dobre są do przC' chowywania, mniej zaś do gotowania potraw.
tego używa s i ę bardziej garnków z lanego żelaza, emaliowanych.
Przestrzedz atoli wypada, że nie trzeba gotować w garnkach z popękaną emalią, zwłaszcza jeżeli ta emalia mieści w sobie ołów, jak jest zwylde- W szparach bowiem tych rozpuszcza się ołów g 'a' zury. To samo się tyczy glinianych naczyń, pole' wanych ołowianą glazurą, których polewa powinniJ być twardą i nie błyszczącą. Kupując je trzeba dbać o to, aby za uderzeniem palcem garnek wydawał
183 dźwięk jasny, żeby powierzchnia jego nie dała się zeskrobać nożem; nie powinna odpadać w ogniu itd.
Coraz mniej przecież używa się teraz ołowianej gla- zury. a coraz więcej szklannej do wyrobów garn carskich.
Garnki i naczynia powinny być czyste i szoro
wane nie tylko na zew n ątrz, ale i na wewnątrz.
ietylko bowiem taka czystość zewnętrzna i połysk statku świadczy dobrze o porządku gospodyni, i miłe sPrawia na każdego gościa wrażenie, ale i nie ma wątpliWości, że w naczyniach metalowych, świecą- 7 ch> zewnątrz polewanych, prędzej i lepiej potrawy
gotują, niżli w popękanych i zakopconych.
a“że szklanne, porcelanowe i drewniane naczynia, słnżące do przechowywania potraw i do płynów, W wielkiej czystości utrzymywać się należy; przed azdorazowem użyciem powinny być pomyte, suche 1 zupełnie bez woni. Gospodyni, któraby zaniedbała Wspomnianych środków ostrożności, może sama sobie, albo dzieciom swym bardzo zaszkodzić.
K ończąc mój wykład o pożywieniu, chciałbym żebyście z tej nauki korzystając, trzech rzeczy szcze
gólnie przestrzegali: I. czystości w przyrządzaniu Potraw i t. d. 2. staranności sumiennej w zakupy
waniu żyw ności, bo tylko wtedy można się ustrzedz fałszerstw, jakich pełno w handlu, i od innych szkodliwości, o których wspomniałem. Rady te tyczą s'S przedewszystkiem żon waszych, ale 3-cia rada głównie mężów obchodzi; a tą radą jest wstrzemię- . 'Wość i wystrzeganie się zbytku w jadle, w napoju d., przedewszystkiem zaś korzeni, trunków gorą- cych i cygar, które to trzy zbytki bardzo często Przykre mają po sobie następstwa. W strzem ięźliwość j^ glib yśm y nazwać z cnót wszystkich najbardziej
ygieniczną cnotą!
Najpiękniejsza.
^ aipiękniejsza dziewczyna, gdy przy matki kolanie tó r z y : Boże o Boże, to znów Panie o Panie!
m iłujże się nad nami i spraw tę ziemię rajem, e łzach cichej modlitwy wciąż prz^d tobą się kajem.
^ ajpiękniejsza dziewczyna, kiedy nikt jej nie widzi,
•edy płacze i skacze i tego się nie wstydzi;
£le wie, kiedy wesoła, nie wie, czemu i smutna, L e sz k a , ptaszek, śpiewaczka, swawolnica, okrutna!
Ąe* muzyki tańcuje po murawie trawnika, na co jej muzyki?... ona sama muzyka.
^ leci za nią i przy niej, bo nic złego nie czyni,
’ęc jak tylko wyleci, towarzyszą jej dzieci.
^ d la tu ją koniki w bujnych trawach spłoszone, czyste wody przeźrocza skaczą żabki zielone;
W szystko pierzcha na stronę przed dziewczyną [wietiznicą, A słoneczko aż pali, tak całuje jej lico!
Przelecieli do sadu, jak gołębie na daszek:
Naprzód ona i dzieci, potem motyl 1 ptaszek;
Same kwiaty się mnożą, same wiśnie się rodzą, Z pośród których z ogrodu piękną pannę wywodzą.
Najpiękniejsza dziewczyna, gdy ją dziwny żal bierze, Zamyśli się, zawzdycha i zapłacze tak szczerze;
Bo choć ludzie kochani, choć jej dobrze u mamy, Jednak pierwszy raz widzi, że coś tęskno jej samej.
Zadzwonili z kościółka, ciszej w sercu panience, Pochyliła swą główkę i złożyła dwie ręce;
I na chwilę się stała taka piękna, tak biała, Jakby z nieba nie z ziemi, jakby z chmurki, nie z
[ciała.
Najpiękniejsza dziewczyna, gdy u stopni ołtarza:
T ego oto małżonka bierzesz? biorę, powtarza, A serduszko to stanie, to gwałtownie zapuknie, O j ! serduszko nie dobre, aż je widać przez suknie.
Zamienili pierścionki, dwa ze złota pierścionki, Ten na palec małżonka, ten na palec małżonki, G dy ksiądz wiązał ich stułą, co to serce nie czuło!
Z niego życie się będzie jakby złota nić snuło.
O j ! poczciwe stworzenie, bardzo, bardzo poczciwe, Czułe, dobre, wesołe, a do tego i żywe,
Przytem serce kochane litościwe na biednych;
Kilka muszek ma swoich, kilka grzeszków powsze- [dnich.
Z a to piątek przepości i sobotę odsuszy,
A w niedzielę już świeżo, ja k w kościele, w jej [duszy!
Przestrogi i rady.
W ięcej ruchu i swobody dla osesków.
Następujący przyczynek dla hygieny dziecka podaje dr. A . Schmidt w roczniku dla lecznictwa dzieci.
Niemowlęta karmione piersią i piastowane na ręku, wyglądają także dlatego lepiej i są zdrowsze w stosunku do dzieci karmione z flaszki (jak np.
praktykuje się to w szpitalach), ponieważ mają od
powiednio dosyć ruchu. Owe powstawanie tak zwa
nej »choroby szpitalnej«, owe charakterystyczne wieczne kwękanie u dzieci w szpitalach mimo naj
lepszego odżywiania i hygieny, jest tylko wynikiem braku ruchu u dzieci.
W skutek tego. dr. Sch. radzi, ażeby niemo
wlęta przed każdem jedzeniem przynajmniej przez kilka minut były obnoszonemi. Również należy
kilka razy na dzień uwolnić dziecię na pewien czas z powijaków i dozwolić mu swobodnych ruchów.
Przez ten konieczny dla zdrowia ruch, ułatwia się dziecku oddychanie, przyspiesza rozwój piersi i pobudza do lepszego trawienia.
Czesanie włosów
grzebieniem i szczotką jest czynnością ważniejszą niż się zwykle myśli. Czesanie ożywia skórę, pomaga ruchowi i odmianie krwi w niej, rozdziela tłuszcz równo między włosami, bez któregoby one żyć nie mogły.
K ażdy uważny gospodarz wie, że koń zyskuje na zdrowiu i wyglądzie, jeśli jest zgrzebłem oczy
szczony i wyszczotkowany. Zdawałoby się, że to tem więcej jest potrzebne człowiekowi.
Jednakowoż jak przy wszystkiem tak i tu za
chować należy pewne umiarkowanie. Zbyt mocnem czesaniem włosów i szczotkowaniem można bowiem prędzej zaszkodzić wzrostowi włosów, niż pomódz.
Poplątanych włosów nigdy nie trzeba rozczesywać gwałtownie, ale zwolna, cierpliwie przeciągać i wy- równj^wać grzebieniem.
Rozmaitości.
W arunki przedłużenia życia ludzkiego.
Umiarkowane wstrzemięźliwie życie przedłuża wiek ludzki. Przedewszystkiem trzeba unikać alko- holicznych napojów, gniewu i zmartwienia. Starać się należy, aby krew mogła się poruszać swobodnie w żyłach. Również trzeba tak łóżko urządzać, aby posłanie w nogach było niższe. L eżeć tak wypada, aby głow a była przy kierunku północnym, podług nachylenia się igiełki magnesowej w kompasie.
W iększa część ludzi lekceważy sobie podobne rady, chociaż nie mogą być szkodliwemi.
W esó łj kąeik,
W szkole.
N a u c z y c i e l : »Jasiu, powiedz mi, kto jest większy od króla?*
J a ś : >As!«
* *
*
M a t k a : »Jak można tak długo w łóżeczku leżeć, Jasiu? W stań, wstydź się U
J a s i u : »Niech mi mama pozwoli trochę jeszcze poleżeć, przecież ja mogę także i w łóżeczku się wstydzić*.
W koszarach w Galicyi.
K a p r a l : Bencak, czemu szable od kawaleryi są krzywe?*
B e n c a k : »Krzywe na to, coby lepiej s ie k a ć
można*.
K a p r a l : »Głupiś. K rzyw e są, bo i pochwy są krzywe i inaczej by szable do nich nie wlazły*■
W menażeryi.
»Mamo, czy słonie miewają czasem bliźnięta?*
>Nie wiem, ale coż cię to może obchodzić?*
»Bo, widzi mama, mnie tylko żal bociana, który dwa takie wielkie bliźniaki musi przynosić!*
* *
*
Z a wiele tytułów.
»Za kogóż wychodzi córeczka pani?«
»Za radcę sądu, właściciela kamienicy i kawa
lera orderu«.
»Bójcie się Boga!... — jakże za trzech naraz?*
SZARAJDA.
Dziś wyraz z czterech zgłosek szarada wymienia, Trzecia jest znaczną liczbą, czwarta bez zn a czen ia, Pierwsza polską jest głoską, a druga z g r e c k ie g o , Całość jest imię wielkie, Greka przesławnego,
C o z garstką ziomków stokroć liczne zniszczył wróg1.
Oswobodził O jczyznę i ojczyste bogi.
Z a dobre rozwiązanie przeznaczona nagroda.
W ,
i
Rozwiązanie zagadki z nr. 22-go:
litera P.
Dobrze odgadli pp. Berta Badura z Rożdzienia, Augusta Sojka z Poznania i pp. Franciszek Rzy- mełka i W incenty Rzychoń z Józefowca.
Nagrodę otrzymała pani Berta Badura.
Nakładem i czcionkami » Górnoślązaka*, spółki wydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach.
Redaktor odpowiedzialny: Adolf Ligoń w Katowicach.