KRAKOW
UKAZUJE SIĘ OD 1 9 8 9 ROKU CENA
5,00
ZŁM YŚ L'
N R 51
ISSN 0 8 6 0 8 4 8 2
PRZEGLĄD EWANGELICKI
MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO - KULTURALNY
W numerze m.in.:
Nabożeństwo jako droga pojednania * Małżeństwa mieszane
a także o:
cSiowackiffl, Komeńskim, P il ch u i B o n h o e f f e r z e
Drogowskaz
Janina Bergander
Gubimy się w drodze.
Twój drogowskaz Panie,
ginie w e mgle, ale Jesteś
samą wszechmocą, wszechwiedzą,
dla Ciebie nas odnaleźć, to jak zegar,
pokryty pyłem, odkurzyć lekko, by jak nowy był
i godziny znowu odmierzał i żeby bił,
tylko dla Ciebie.
Powróć mnie w wiarę
Powróć mnie w wiarę w czesnego dzieciństwa, daj mi naiwność
i w dobro nadzieję.
Zbądź mnie balastu, co obrósł przez lata,
przywróć dzieciństwa pogodę, łez gorzkich słodycz
i życia płomień, gdy wiek już samą przynosi ochłodę.
Bez Ciebie Panie, z gruzu i popiołu, iskry nie wzniecę.
Róża i wino (akryl)
Wiersze i reprodkcje obrazów pochodzą z tomiku poezji J Bergander „WIERSZE OBRAZY” (MEDIA - PRESS, Kraków 1999)
Egzaminy dojrzałości
W n um erze:
Jesteśm y
Egzaminy dojrzałości 1 Ks. R o m an M ik le r M ałżeństwa mieszane 2 Ks. A lfred B ieta
Polska Parafia Ewangelicko- Augsburska w Birmingham 2 A g n iesz k a G o d frejó w N a bożeństw o jako droga
p ojednania 4
Ks. A lfred B ieta
Jan Sebastian Bach 5 Jo a n n a S koczek
Czekając na nowe ośwecenie 6 K rzy szto f R. M a z u rsk i Uroczystości Bonhoeffe- row skie w e W rocław iu 6 W ład y sła w S osna Wielcy rodem z Końskiej 8 H e n ry k O rz y szek W Katowicach wielkie
śpiewanie 9
H e n ry k D o m in ik Pielgrzym sam otny 10 B ohater II W ojny
Ś w iatow ej 11
A g n iesz k a G o d frejó w Jan A m os K om eński 12 Z am iast k a te c h iz m u P an n a d w ichram i 13 E d w a rd R ydygier R eform a sy stem u e d u k a c ji... 13 L isty
Inform acje
P rzeg ląd czasopism N asza o k ład k a:
H a n s B u rc k m a ir (XV/XVI w.) Św. Łukasz portretujący Madonnę (Ze zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej)
M
aj i czerw iec to miesiące egzam inów, czas m atur,
zaliczeń i kolokwiów. Także w Kościele ewangelickim to
czas egzam inów konfirma- cyjnych. I konfirmacji. A po reformie oświaty, tych egza
m inów na różnych szcze
b la c h n a u c z a n ia jeszcze przybędzie...
Egzamin przeprow adza
ny w różnych formach jest spraw dzianem przysw oje
nia sobie przez ucznia, stu
denta czy konfirmanta, wie
dzy i umiejętności, będących p rz e d m io te m n au c zan ia i wychowania. Bywa zresztą często tak, że dopiero p er
spektywa zdawania egzami
n u mobilizuje uczącego się do sięgnięcia po podręczni
ki i pracy nad opanowaniem m ateriału. Jest regułą, że o wiele więcej uczymy się tych przedmiotów, z których zda
jemy egzaminy, niż z tych, z których egzaminów zdawać nie musimy.
Bywa, że egzam in trakto
w any jest jako spraw dzian d o jrza ło śc i czło w iek a do podjęcia samodzielnego za
dania: studiów, pracy zawo
dow ej, odpow iedzialności za siebie i innych. Za taki egzam in dojrzałości uznaje się przede wszystkim m atu
rę i stąd nazyw a się ją wręcz egzam inem dojrzałości. Ale p rzecież tych egzam inów dojrzałości jest więcej. Wła
ściw ie ciągle, n a k aż d y m etapie naszego życia i w róż
n y c h d z ie d z in a c h naszej działalności zdajemy egza
m iny z naszej dojrzałości, dorosłości i odpow iedzial
ności.
W Kościele ewangelickim religijny egzamin dojrzałości zdaje się dość wcześnie, bo przy konfirmacji, przypada
jącej na wiek czternastu lat.
Konfirmacja jest zw ieńcze
n iem i zak o ń czen iem n a uczania religii i nauczania przedkonfirmacyjnego, m a
jącego na celu przygotow a
nie m łodego człowieka do złożenia w y z n an ia swojej w łasnej, osobistej w iary i ślubowania wierności Bogu i Kościołowi. Konfirmacja, w sw y m z a ło ż e n iu , m a być wejściem młodego człowie
ka do dorosłego zboru. Ma być podjęciem przez niego odpow iedzialności za w ła
sne życie religijne, a także współodpowiedzialności za życie zboru i Kościoła...
Doświadczenia z liczny
m i rocznikam i konfirm an- tów skłaniają do pytania:
Czy rzeczyw iście czterna
stoletni m łody człowiek jest już gotów, jest na tyle doro
sły i dojrzały życiowo, aby u nieść b rz em ię o d p o w ie dzialności, jakie niesie za sobą ślubowanie konfirma- cyjne? I czy zdanie egzami
nu konfirmacyjnego i sama k onfirm acja jest zd a n ie m egzaminu dojrzałości religij
nej i pewności wiary? Trze
ba tu odpowiedzieć: Nie, na pew no nie ! W szak ten eg
zam in w iary zdaje się przez całe życie. Każdy dzień, każ
de w ydarzen ie w naszym życiu, jest pytaniem o wiarę i naszą dojrzałość życiową.
I stą d konfirm acja, k tó rą tra k tu je m y jako religijny, w yznaniow y egzam in doj
rzałości, jest w gruncie rze
czy nie zdaniem egzam inu dojrzałości religijnej, ale roz
poczęciem praktycznego eg
zam inu z naszej wiary, egza
m inu trwającego całe życie.
I właściwie tak jest za
wsze z tak zwanymi egzami
nam i dojrzałości. Także i z m aturą. O na kończy tylko je d e n e ta p - e ta p n a u k i szkolnej, podczas którego jesteśmy prowadzeni za rękę przez nauczycieli i w ycho
wawców. Ów egzamin doj
rzałości jest bardziej um ow nym niż rzeczywistym osią
gnięciem progu dojrzałości.
Czy tak jest okazuje się póź
niej podczas studiów i pra
cy zawodowej, przy zaw ar
ciu zw iązku małżeńskiego i przyjściu na świat naszego dziecka, podczas borykania się z przeciwnościami losu i wtedy, gdy śmierć zagląda nam w oczy. I nie zaw sze udaje nam się zdać owe ko
lejne egzam iny dojrzałości.
Stąd tak wiele nieudanych m a łż e ń stw , p o rz u c o n y c h dzieci, a także tych, którzy odeszli od Boga i od Kościo
ła. O kazuje się, że ża d n e świadectwo dojrzałości nie jest g w arancją faktycznej dojrzałości życiowej, żadne św iadectw o konfirmacyjne nie zapew nia dotrzym ania wierności Bogu i Kościołowi przez jego posiadacza...
W ychodzi na to, że żaden system edukacyjny i wycho
wawczy nie daje gwarancji w łaściw ego i całkow itego przygotow ania do dorosłe
go życia. W ciąż stajem y przed nowym i problemami i zadaniam i, które m usim y rozwiązywać. Wciąż podda
na byw a w wątpliwość na
sza życiowa dojrzałość. Bar
d zo w ielu rzeczy nie n a uczyliśmy się w szkole, czy n a lekcjach religii. O wielu rzeczach i sprawach w ogó
le nie było tam mowy. I nie możemy mieć o to pretensji do szkoły, czy Kościoła. I po uzyskaniu świadectwa kon
firmacyjnego i św iadectw a dojrzałości trzeba nam uczyć się dalej i p ra c o w a ć n a d sobą. I to do końca. Wszak śm ierć jest tym ostatnim i ostateczn y m , n ajw a żn iej
szym i najtrudniejszym eg
zaminem dojrzałości...
Ks. Henryk Czembor 1
10 marca br., w Krakowie, odbyła się sesja poświęcona problematyce tzw. małżeństw mieszanych („SiM", nr 3-4/99). Została ona zorganizowana przez Krakowski Oddział Polskiej Rady Ekumenicznej i M iędzywydziałowy Instytut Ekumenii i Dialogu Papie- skiej Akademii Teologicznej, jako kontynuacja ekumenicznych rozmów prowadzonych na ten tem at przez krakowskich przedstawicieli poszczególnych denominacji chrześci
jańskich. Wygłoszone wówczas referaty stały się podstaw ą artykułów, które prezentu
jemy naszym Czytelnikom na łamach kolejnych num erów „Słowa i Myśli".
Małżeństwa mieszane
S
p r a w a m a łż e ń s tw z r ó ż n i c o w a n y c h w y z n a n i o w e j e s t o d d a w n a p r z e d m io te m t r o s k i z a r ó w n o w s z y s t k ic h K o ś c io łó w n a l e ż ą c y c h d o P o ls k ie j R a d y E k u m e n ic z n e j ja k i K o ś c io ła r z y m s k o k a t o l i c k ie g o . W agę i s z c z e g ó ln o ś ć t e g o t e m a t u d o s trz e g a ją w s z y s c y d u s z p a s t e r z e . I s t o t a tz w . m a łż e ń s tw m ie s z a n y c h , k ło p o ty z ja k im i m o g ą s i ę o n e b o r y k a ć o r a z o p i e k a d u s z p a s t e r s k a n a d n im i s ta n o w ią tre ś ć d z i a ł a n i a k a ż d e g o K o ś c io ła .
W p r z y p a d k u p o l s k ie g o K o ś c io ła e w a n g e lic k o - a u g s b u r s k i e go m a m y d o c z y n ie n ia z e z n a c z ą c y m p r o b l e m e m . Ja k w s k a z u ją w y n ik i a n k ie ty p r z e p r o w a d z o n e j o s t a t n i o p r z e z K o m isję S y n o d a ln ą d s . R o d z in y , w 1998 r o k u , a ż 60% n a s z y c h w s p ó ł w y z n a w c ó w o s t a ż u m a łż e ń s k im p o n iż e j 10 l a t , ż y j e w m a ł ż e ń s t w a c h z r ó ż n i c o w a n y c h w y z n a n io w e . R o d z i się p y t a n i e - c z y i ja k m o ż e m y im p o m ó c ? Ja k w s z y s c y w ie m y . K o ś c ió ł l u t e r a ń s k i n a le ż y w P o ls c e d o K o ś c io łó w m n i e j s z o ś c i o w y c h . Z r e g u ły , w s p ó ł m a ł ż o n k i e m n a s z y c h w s p ó ł w y z n a w c ó w ż y j ą c y c h w ta k ic h z w ią z k a c h je s t c z ło n e k K o ś c io ła r z y m s k o k a to lic k ie g o ( d o m i
n u j ą c e g o w n a s z y m k r a ju ) . W c h w ili, k ie d y m ło d z i n a le ż ą c y d o p o w y ż s z y c h d e n o m in a c ji d e c y d u ją się z a ło ż y ć r o d z i n ę , p o j a w i a j ą s i ę p ro b le m y . Ja k w s z y s c y w ie m y , i s t n ie je w P o l
sce p r a k ty k a k r z y w d z ą ca w ty m w z g lę d z ie K o ś c io ły n ie r z y m s k o k a t o - lic k ie . K a ż d y z d u s z p a ste rz y lu te ra ń sk ic h m o że w y m i e n i ć w i e l e z jej p r z y k ła d ó w - n ie d a w n o je d e n z k s ię ż y rz y m s k o k a to l ic k ic h o ś w ia d c z y ł sw ojej u cz e n n ic y , ż e l e p ie j w y jś ć z a a lk o h o lik a n i ż e w a n g e l ik a . K ie d y r o z m a w ia łe m z d u s z p a s te r z e m k a to lic k im p r o sz ą c go o p o m o c w z n a l e z i e n i u d o b r e g o r o z w i ą z a n ia d la e w a n g e - lic z k i p r a g n ą c e j p o ś l u b ić k a to li k a s t w i e r d z ił , że d la n ie g o p r a w o k a n o n i c z n e j e s t p r a w e m B o ż y m i k a ż d y , w i ą ż ą cy się z c z ło n k ie m je g o K o ś c io ła , p o w i n i e n się m u p o d p o r z ą d k o w a ć . Ta p r a k ty k a n ie m a n ic w s p ó ln e g o a n i ze s p r a w ie d liw o ś c ią , a n i z m i
ło ś c ią B o żą.
C o p o w in n y u c z y n ić K o ś c io ły , a b y z r o d z i ć s z a c u n e k d l a o d m i e n n o ś c i w y z n a n i o w e j w s p ó ł m a ł ż o n k a , j a k p r z y c z y n i ć s ię d o p o s z a n o w a n ia je g o s u m ie n ia ? P r z e c i e ż m a ł ż e ń s tw o n ie m o ż e b y ć t e r e n e m w y z n a n i o w y c h w a lk . P o w in n o s t a n o
w ić s z a n s ę n a u b o g a c e n ie s ię , ż y c ie w e w z a je m n y m s z a c u n k u , n a a k c e p ta c ję r ó ż n o r o d n o śc i i n i e p o w ta r z a l n o ś c i d r u g i e g o c z ł o w i e k a . M a łż e ń s tw o m ie s z a n e - to s z a n s a n a to , ab y , ja k p o w i e d z i a ł C .K . N o r w id : „ ró żn ić się p ię k n ie " . N i e n a l e ż y s k r y w a ć w ł a s n e j o d m i e n n o ś c i , a le t e ż n i e p o w i n n o s ię p a t r z e ć z n i e c h ę c i ą n a
„ i n n o ś ć " p a r t n e r a . M a łż e ń s tw o m ie s z a n e - to s z a n s a n a p r a w d z i w ą e k u m e n i ę , a t a k a
„ rodzi się w n a p ię c iu p o m ię d z y d ą że n ie m do k o n - se n su a za c h o w a n ie m s z a c u n k u w obec o d m ie n n o śc i w ła s n e j i p a r t n e r a ” (B.
M i l e r s k i , „ S iM " n r 2 / 99).
B y ło b y d o b r z e , g d y b y K o ś c io ło m u d a ł o się w y p r a c o w a ć t a k ą p r a k ty k ę , k t ó r a o b e jm o w a ła b y w s p ó ln y ś lu b , e k u m e n ic z n y c h r z e s t i, n ie n a k o ń c u , u d z i a ł o b o jg a m a łż o n k ó w w K o m u n ii ś w ię te j - i to p o m im o i s t n ie ją c y c h t r u d n o ś c i w ła ś n ie w ty m z a k re s ie .
M a łż e ń s tw a m i e s z a n e , p o p r z e z e k u m e n ic z n e d u s z p a s t e r s t w o z o b o w i ą z u ją c e o b ie s t r o n y d o p o s z a n o w a n i a s u m ie n ia p a r t n e r a , m o g ły b y s ta ć się w ię z ią ł ą c z ą c ą p o s z c z e g ó ln e w y z n a n ia .
K s. R o m a n M i k l e r
W
B i r m in g h a m , p o ls k a p a r a fia e w a n g e l i c k ap o w s ta ła p rz e d e w s z y s t
k im d z i ę k i n a p ł y w o w i e m ig ra n tó w p r z y b y ły c h d o teg o m ia sta p o II w o j
n ie ś w i a t o w e j. B y li to p r z e w a ż n i e ż o ł n i e r z e , k tó r z y p r z y b y li n a Z a ch ó d z o d d z ia ła m i A rm ii P o lsk ie j.
Jedną z p ierw szy ch or
ganizacji polskich p o w sta
łych n a obczyźnie w ty m cz a sie b y ło , z a ło ż o n e w L o n d y n ie , Z r z e s z e n ie E w a n g e lik ó w P o ls k ic h , k tóre p o staw iło sobie n a stępujące zadania: krzew ie
nie polskiego ew angelicy- z m u , o b r o n a in te r e s ó w sw o ic h cz ło n k ó w , in te n syw na p raca w ram ach ak
cji łączenia rodzin, zorgani
zow anie życia kościelnego.
W B irm in g h a m , z a c z ę to o d p ra w ia ć n a b o ż e ń s tw a ew angelickie w języku p o l
skim ju ż w 1947 r., k ied y to b p Fierla delegow ał d o tu tejszego o ddziału ZEP księ
ży Stoya i Pruefera. P odsta
w y organizacyjne otrzym a
ła m iejscow a p arafia d zię
ki k sięd zu H . P rueferow i, k tó ry dojeżdżał tu regular
nie z H e refo rd u p rz ez cały 1948 rok. P ie rw sz y m k o ściołem u ż y w a n y m p rz e z po lsk ą p arafię b y ła angli
k a ń sk a ś w ią ty n ia B ishop R yders C hurch, w cen tru m m iasta. W niej, p rz e d w y jazd e m do Kanady, o d p ra w ił sw e po żeg n aln e n ab o ż e ń s tw o k s. P r u e f e r (6 czerw ca 1949 r.) i p rzekazał p a r a f ia n o p ie c e n o w e g o d u szp a ste rza ks. F rydery
k a A rlta . Ks. F. A rlt (ur.
25.02.1906, zm . 28.01.1985) wcześniej pełnił funkcję k a
p e la n a ew angelickiego w b a z ie II K o rp u s u W ojska Polskiego, a n astęp n ie w V Dywizji Kresowej Piechoty.
Z ostał oficjalnie p rz y d z ie lo n y d o objęcia p a ra fii w 1949 r., a jego uroczysta in- stalaq'a n a proboszcza od- była się 5 lat później, czyli 2
Polska
Parafia Ewangelicko - Augsburska w BIRMINGHAM
11 lipca 1954 r. D nia 16 lip- ca 1949 r. odbyło się p ie rw sze zebranie R ady Parafial
nej, której kurato rem został p. E. Scholtc. P ow stały sta
cje kaznodziejskie w: W or
cester, K idderm inster, C o v en try , S ta ffo rd i C annock. P rzy czym n a le ż y p a m ię ta ć , że ks. A rłt a d m in is tr o w a ł ju ż p a ra fia m i w M anchesterze, Bristo
lu i R eading.
W B irm in g h a m c z ę s to tliw o ś ć n a b o ż e ń s tw w z r a s t a ł a . O d b y w a ły się te ż w ty g o d n iu g o d z in y b i
blijne o ra z b y ła p ro w a d z o n a s z k ó ł k a n ie d z ie ln a d la dzieci.
O d sam ego p o czątku ks. F. A rłt k o n ty n u ow ał, za p o czą tk o w a
ne p rzez ks. Pruefera, w ydaw anie biuletynu parafialnego „Łącznik E w a n g e lic k i" , k tó ry u k a z y w a ł się ra z w miesiącu.
W 1956 r. n a b o ż e ń s t w a o d b y w a ły się ju ż w n a s tę p u ją cych o śro d k ach : Bri
s to l , N o t t i n g h a m , D e rb y , L o u g h b o r o u g h , Penley, W olver
h a m p to n i w W alii - C ard iff i P en h o rs.
W B irm in g h a m , d o ty c h c z a s u ż y tk o w a n y p rz e z p o lsk ą p a r a fię kościół m u siał ulec ro z b ió rce, w ięc p a ra fia b y ła z m u s z o n a sz u k a ć no w ej siedziby. 24 lu te g o 1957 r.
w ie r n i p o ra z p ie r w s z y z e b r a li się n a n a b o ż e ń stw ie w kościele św. P a w ła . St. P a u ls C h u rc h , w c e n tru m m iasta, b y ł św ią
ty n ią p arafii anglikańskiej p roboszcza C anona R. Ste- v en sa . W 1961 r. ks. A rlt rozpoczął re g u la rn e n a b o ż e ń s tw a w N o ttin g h a m . M u s ia ł w ie le p o d r ó ż o -
sw o im torem . O d b y w a ły się konfirm acje, k o n w e r
sje i uroczystości rocznico
w e p o św ięc o n e z a ło ż e n iu z b o ru (z re g u ły co 5 lat).
N ie je d n o k ro tn ie ks. A rlt
Ołtarz kościoła św. Pawła w Binningham (świątynia anglikańska) - miejsce nabożeństw polskich ewangelików fot. A. Bieta
w a ć , a b y o d w i e d z ić w szy stk ie o środki śro d k o wej A n g lii i W alii w ciągu swojej p ra c y d u s z p a s te r
skiej. Z jego in icjaty w y w r. 1966 w m u ro w a n o tab li
cę p a m ią tk o w ą w koście
le św . P a w ła , z o k a z ji 1000-lecia c h rz tu Polski.
Ż ycie p a r a fii to c z y ło się
w s w y c h c z y n n o ś c ia c h d u s z p a s te rs k ic h u ż y w a ł trz e c h języ k ó w : p o ls k ie go, niem ieck ieg o i an g iel
skiego.. U trzy m y w ał także k o n ta k ty e k u m e n ic z n e z p o ls k ą p a ra fią rz y m s k o k ato lick ą i jej d u s z p a s te rz e m F. K ąckim .
W ro k u 1981 ks. Bp F ierla
p r z y d z ie lił k s. R a d c y F.
A rlto w i d o p o m o cy w ik a riu s z a z P o lsk i - ks. T ade
u s z a B o g u c k ie g o . P o śm ierci ks. A rlta , ks. Bo
g u ck i z o sta ł m ia n o w a n y a d m in is tr a to re m . 27 lip c a 1997 r. p a ra fia w B ir m in g h a m o b c h o d z iła u ro c z y ś c ie 50-lecie sw eg o istn ie n ia . R ó w n ież w ty m d n iu z o sta ł w p ro w a d z o n y w u r z ą d p ro b o s z c z a ks. T a d e u sz B ogucki. W tej p o d n io s łe j u r o c z y s to ś c i w z ię li u d z ia ł: ks. sen.
E. C im ała z C a m b rid ge, ks. D z ie k an W. Ja- g u ck i z L eed s, ks. A.
B ieta z L o n d y n u o ra z z a n g i e l s k i e g o K o śc io ła lu te r a ń s k ie g o R ev. A . R a k ó w . W p r o w a d z e n i a w u rz ą d p ro b o sz cza d o k o n a ł b isk u p K ościo
ła w RP ks. Jan S za
rek. N a o rg a n a c h g ra ła p r o f . D a g m a r a A rlt. W u ro c z y sto śc i w z ię li u d z ia ł p r z e d staw icie le m iejscow ej P o lo n ii k a to lic k ie j.
A oto w y k a z d u sz- p a s t e r z y , k t ó r z y w c ią g u o sta tn ic h p ię ć d z ie s ię c iu la t p r a c o w a li w po lsk iej p a r a fii e w a n g elick o - a u g s b u r s k i e j w B ir
m in g h am :
Ks. H elm u t P ruefer 1947/
1949
Ks. Teodor Stoy gościnnie Ks. R adca F ry d e ry k A rlt 1948 -1 9 8 5
Ks. Tadeusz Bogucki od 1981 r.
K s. A lfre d B ieta
Czy m ożliw e jest pojednanie?
„Chrześcijańskie zaangażowanie się na rzecz pojednania: Pojednanie - dar Boga i źródło nowego życia."
P o d c z a s D ru g ie g o Z g ro m a d z e n ia E k u m e n ic z n e g o E u ro p y , k tó re o d b y ło się w G ra z u , w c z e rw c u 1997 ro k u , w y d a n o d o k u m e n t z a ty tu ło w a n y " C h rz e ś c ija ń s k ie z a a n g a ż o w a n ie się n a rz e c z p o je d n a n ia : P o j e d n a n i e - d a r B o g a i ź r ó d ło n o w e g o ż y c ia " . O d teg o c z a s u te m a t p o je d n a n ia to w a r z y s z y w ie lu s p o tk a n io m e k u m e n ic z n y m i je s t p r z e d m io te m d y s k u s ji. W p a ra fii e w a n g e lic k o - a u g s b u r s k ie j w K ra k o w ie d o k u m e n t z G ra z u s ta ł się b a z ą d o s z e ś c iu s p o tk a ń d y s k u s y jn y c h ( g r u d z ie ń 1998 - c z e rw ie c 1999). P r e z e n to w a n y p o n iż s z y cykl a r ty k u łó w jest relacją z ty c h ż e .
CZĘŚĆ III
Nabożeństwo jako droga pojednania
Modlitwa i słuchanie Słowa Bożego były dla nas w tych dniach celebracją pojednania - piszą au
torzy „Orędzia" z Grazu - prak
tykując to doświadczamy daru Boga, zbliżamy się do siebie i jeste
śmy zdolni rozpoznać kolejne kró
la, jakie należy podjąć na naszej pielgrzymiej drodze.
W spólne nabożeństw a ekumeniczne i wspólne modli
twy nie są niczym nowym w mchu ekumenicznym. Od wie
lu już lat odbywa się Tydzień Modlitwy o Jedność Chrześci
jan, a w Krakowie, raz w mie
siącu, chrześcijanie zbierają się w różnych kościołach na eku
menicznych nabożeństwach.
Chociaż wyznanie, które jest gospodarzem nabożeństw a nadaje m u swój własny charak
ter, to do wygłoszenia kazania zapraszany jest kaznodzieja z innego Kościoła. Chrześcijanie wspólnie słuchają Słowa Boże
go, zmawiają modlitwy i śpie
wają pieśni. Nadal jednak niemożliwa jest wspólna
Wieczerza Pańska.
Czy więc nabożeństwo może być drogą do pojednania pomiędzy Kościołami ? Czy praktykow anie w spólnoty możeprzyspieszyćprzEZwydę- żenie sporów dogmatycznych?
Aby odpowiedzieć na te pyta
nia spróbujmy przyjrzeć się na
bożeństwu i jego częściom.
Dosyć istotną sprawą w różnych wspólnotach jest po
rządek nabożeństw i związana z nim liturgia. liturgię można zdefiniowaćjakopubliczną for
mę kultu, związaną z pewny
mi czynnościami sakralnymi.
W Kościele pierwotnym nie obowiązywał żaden kanon li
turgiczny, ale można było wy
różnić kilka części takich jak:
zwiastowanie Słowa Bożego, łamanie chleba, modlitwa i pie
śni. Wraz z rozwojem chrześci
jaństwa zaczęły powstawać kanony liturgiczne związane z różnymi tradycja
mi, a kult jeszcze bardziej roz
dzielił chrześcijan. Inny obrzą
dek, inna duchowość mogą być zupełnie obce tym, którzy nie należą do danej społeczno
ści. Trudno w takiej sytuacji odbierać komuś tradygę i ry
tuały, w którydr wyrastał. Dla
tego nabożeństwa ekumenicz
ne odwołują się w swym po
rządku do zwyczajów Ko
ścioła pierwotnego, a równo
cześnie ukazują różnorodność wyznań i ich liturgii.
Bez wątpienia najistotniej
szą częścią nabożeństwa jest głoszenie i słuchanie
Słowa Bożego.
Wszystkie Kościoły chrześci
jańskie powołują się na autory
tet Biblii, jako Słowa Bożego.
Trzeba jednak pamiętać, że wiele nieporozumień jest zwią
zanych z jej interpretacją. Cza
sami zdarza się też, że nadsk w zwiastowaniu Słowa nie jest położony na Boży przekaz, ale na ludzkie dywagacje, co na
prawdę trudno nazwać głosze
niem Słowa Bożego. Ponieważ rzeczywistość, która otacza współczesnego człowieka do
konuje wielu zmian w jego ży- d u i ma wpływ na jego wiarę, kazanie w inno w skazyw ać właściwą drogą i odświeżać pewne prawdy biblijne.
Podczas każdego nabożeń
stwa składane jest wyznanie wiary.
Najbardziej znane są trzy sym
bole: Apostolicum, Niceano-Con-
stantynopolitanum (bez dodatku Filioque, uznawane także przez Kośdoły Wschodnie) i Atana- sianum (uznawane tylko przez Kośdoły Zachodnie). W tym miejscu pojawia się
przeszkoda na drodze do pojednania.
C hodzi o trw ający praw ie 1000 lat spór o Filioque, który pojawił się w związku z Ni- cejsko-Konstantynopolitań- skim wyznaniem wiary. Sym
bol ten został przyjęty w 325 r., na soborze w Nicei, a po
wstał w odpowiedzi na po
glądy Ariusza, który przeczył boskości Chrystusa. Symbol p rz e d sta w io n y w N icei w praw dzie podkreślał bo- skość Jezusa, nie zawierał jed
nak nauki o Duchu Św. i nie zakończył sporów zw iąza
nych z Trójcą Sw. Podczas so
boru w Konstantynopolu, w 381 r. uzupełniono naukę o Trójcy o naukę o Duchu Św., jako trzeciej osobie. Oryginal
ny grecki tekst NC nie zawie
rał dwóch dodatków, które pojawiły się w tekście łaciń
skim. Pierwszy Deum de Deo (Bóg z Boga), obecny w Nice- anum nie miał takiego znacze
nia. Do rozłamu w Kościele doprowadził drugi dodatek qui ex Patre Filioque procedit (który z Ojca i Syna wycho
dzi). Po raz pierwszy ten do
datek pojawił się na synodzie w Toledo w 589 r., a ostatecz
nie zatwierdzono go w 1014 r. Kościół Wschodni nie mógł zaakceptować tego dodatku, gdyż nie był on zgodny z ter
minologią Pisma Świetego i nie został ustalony na soborze powszechnym . Ostatecznie podział na Kościół Rzymu i
Kościół Konstantynopola na
stąpił w 1054r. Kościoły Refor
macji przyjęły NC w takiej for
m ie jak Kościół katolicki, z obydw om a dodatkam i. N a fali trwającego dialogu eku
m enicznego doszło do n o wych ustaleń w tej kwestii. W 1969 r. Kościoły starokatolic
kie Unii Utrechckiej usunęły dodatek Filioque z NC, a Kon- ferenga Biskupów Anglikań
skich w 1978 r. zaleciła wykre
ślenie go z wyznań wiary Ko
ściołów zrzeszonych. Komisja
„Wiara i Ustrój" Światowej Rady Kościołów także zaleci
ła powrót do wersji pierwot
nej. W ostatnich latach, dzię
ki rozm ow om z praw osła
w iem , P ap iesk a R ada do Spraw Jedności Chrześcijan wydała dokument stwierdza
jący m.in., że: „Duch ten, który pochodzi od Ojca, jako jednego źródła w Trójcy,^ udzielny jest nam przez Syna, w którym spo
czywa". Autorzy dokumentu zalecają stosow anie w ersji greckiej wyznania wiary. Pa
pież Jan Paweł II nie nakazał jednak pow rotu do wersji z 381r., chociaż podczas poby
tu patriarchy ekumenicznego w Rzym ie zm aw iał z nim tekst grecki, a zatwierdził tłu
maczenie łacińskie z dodat
kiem Filioque. W 1998 r. pod
czas Sympozjum Fundacji Pro Oriente w Wiedniu, 40 teolo
gów różnych wyznań chrze
ścijańskich w ypow iedziało się za pow rotem do tekstu oryginalnego. Dzisiaj podczas nabożeństw ekumenicznych składa się wyznanie wiary wg symbolu Apostolicum, który uznają w szystkie Kościoły chrześcijańskie.
Jak stwierdza Konfesja Au
gsburska: „Kościół jest zgroma
dzeniem świętych, w którym wier
nie się naucza Ewangelii i należy
cie udziela sakramentów. Dla prawdziwej jedności Kościoła wy
starczy zgodność w nauce Ewan
gelii i udzielanie sakramentów".
Kolejnyproblemzwiązanyjest właśnie ze
sprawowaniem sakramentów.
Chociaż zgodność w nauce Ewangelii stopniowo jest osią
gana, to chyba najbardziej burz
liwe dyskusje dotyczą sakra
mentów i ich rozumienia. Ko
ściół rzymskokatolicki. Kościo
ły prawosławne, Kośdoły sta
rokatolickie uznają siedem sa
kramentów natomiast Kośdo
ły protestanckie tylko dwa - Chrzest i Komunię Sw. O ile w kwestii rozumienia Chrztu zasadniczo dochodzi do poro
zumienia (warto jednak wspo
mnieć o odmiennej praktyce Kośdołów tzw. drugiej refor
macji i chrzcie dorosłych), w Polsce np. trwają prace nad w spólnym dokum entem w sprawie Chrztu, to nadal pro
blemem nie do przejśda jest Komunia Św. Tzw. interkomu- nia - jak pisze Alfons Skowro
nek w książce „Światła ekume- nii"~ staje się dziś sprawą bardzo trudną. Z jednej strony mamy do czynienia z entuzjastyczną niecier
pliwością, która usiłuje przejść do porządlcu nad wszelkimi przeszlw- dami i różnicami w wierze, i jed
ność Eucharystii wręcz wymusić na drodze praktykowanej interko- munii. Z drugiej strony panujepe- wien immobilizm czyli trwanie na stanowisku niemożliwości jakiej
kolwiek interkomunii, zanim nie osiągnie się pełnej jedności w wie
rze. Do tej pory wspólnie w Wieczerzy Pańskiej uczestniczą nieliczne Kośdoły protestanc
kie i starokatolickie. Na mocy C oncordii Leuenberskiej z 1973 roku przystępują wspól
nie do Komunii luteranie i re
formowani, a po 1994 r. także metodyści. W Polsce, razem uczestniczą w Wieczerzy Pań
skiej członkowie Kościołów polskokatolickiego i Starokato
lickiego Mariawitów. Od cza
su Soboru Watykańskiego II dopuszczalna jest też interko- munia w Kośdele rzymskoka
tolickim, ale w wyjątkowych sytuacjach. Główną przyczy
ną takiego stanowiska Kośdo- ła rzymskokatolickiego jest brak sakramentu kapłaństwa i sukcesji apostolskiej w Kośdo- łach protestanckich, a także inne rozumienie Komunii (cho- daż w tej kwestii Kośdoły Re
formacji i katolicy bardzo się zbliżyli, w wyniku analizy po
stanowień Soboru Trydenckie
go oraz pism Lutra i Kalwina).
Kośdoły prawosławne są tak
że przeciwne interkomunii.
N adal więc doktryna w tej kwestii nie daje się przezwydę- żyć przez praktykę. Orędzie z Grazu rozumie Chrzest i Ko
munię Św. w następujący spo
sób: W wodzie chrztu wyznaje
my obecność Ducha, który jest źró
dłem wszystkiego życia i czyni nas uczestnikami ciała Chrystusa. W celebracji Eucharystii świętujemy ostatecznie nasz udział w dziele Odkupiciela, który oddal za nas swoje życie, aby nas uleczyć i uzdrowić.
Mimo różnic w duchowo- śd, kulde, rozumieniu i spra
wowaniu sakramentów nabożeństwo może być
drogą do pojednania.
To że chrześcijanie wspólnie uczestniczą w nabożeństwach ekumenicznych otwiera ich na inności uczy wzajemnej akcep
tacji. Właśnie dzięki temu, że ta
kie spotkania się odbywają roz
poczyna się wiele dyskusji i po
dejmuje się trudne tematy. Idea pojednania gwarantuje zacho
wanie własnej tożsamośd i po
glądów, pozwala na swobod
ne ich wyrażanie, a dzięki temu łączy tych, którzy swą tożsa
mość chcą zachować.
Oprać. Agnieszka Godfrejów
A rtykuł pow stał w oparciu o referat „Nabożeństwo jako droga po
jednania". wygłoszony przez Boh
dana H ylę na spotkaniu dysku-
s y j n y m , które odbyło się 2 6 II br.
w parafii ew. - augsb. w Krako
wie. (red.)
A rtykuł „Chrześcijaństwo a is
lam" zam ieszczony w p o p rzed nim num erze "SiM", pow stał w oparciu o referat na ten sam temat, wygłoszony przez M arcina Wal
tera 8 I br., na spotkaniu dysku
syjnym w parafii ew. - augsb. w Krakowie, (red.)
3) ^
J
an Sebastian Bach u ro dził się 21 m arca 1685 r.w Eisenach. Jego pierw szym i krokam i n a polu m u zyki kierował ojciec, dosko
nały m uzyk. Po śmierci ojca, kiedy Jan m iał 10 lat, opiekę n ad nim przejął brat - w ów czas piastujący stanowisko o rg a n isty . N ie s te ty i te n w krótce zm arł. Wtedy, 14- letni Bach przyjął obowiąz
ki śpiewaka sopranowego w szkole łacińskiej .Nieco póź
niej pojaw ił się go n a dw o
rze jednego z k siążąt nie
mieckich, jako skrzypek w ze sp o le m u z y c z n y m , n a stępnie był organistą w A rn
stadt, a w końcu koncertmi
s trz e m w W eim arze. Po pew nym czasie zaczął p ra cować jako kantor i organi
sta p rzy kościele św. Toma
sza w L ipsku, gdzie grał, uczył, śpiew ał i tw orzył ar
cydzieła przez 27 lat, aż do śmierci. W tym mieście na
pisał największą część sw o
ich utworów, które zebrane w tom y (46) stanow ią dziś p o tężny zbiór. Wiele jego cennych dzieł zaginęło, p o niew aż Bach, jako luteranin
"z krw i i kości" tw orzył je z je d n y m ty lk o z a m ia re m , w y ra ź n ie w y p is a n y m n a k o ń cu k a ż d e g o u tw o ru -
"Soli Deo Gloria" (sam em u Bogu chwała). W czasie p o bytu w Lipsku, Jan Sebastian zorganizow ał i wykształcił na odpow iednim poziom ie chór chłopięcy (Thomanen - Chor). Po w ielu latach w y
tężonej pracy, u trac iw szy w zrok, kom pozytor zmarł.
Jego ostateczne odejście, 28 lipca 1750 r., przeszło bez echa. Lipsk nie zwrócił u w a
gi n a śmierć skrom nego or
ganisty p rzy kościele św. To
masza.
Przez blisko sto lat św iat nie interesow ał się ani Ba
chem, ani jego m uzyką. Do
piero inny, znakomity, kom
pozytor, Feliks M endelssohn - B artholdy odkrył genialne dzieła Jan Sebastiana. O d tego czasu gw iazda Bacha jaśnieje i nigdy nie zgaśnie w świecie m uzyki.
Ze spuścizny tego wielkie
go kom pozytora i m uzyka e w a n g e lic k ie g o n a le ż y w sp o m n ie ć : k a n ta ty (22 świeckie i 198 kościelnych), 8 motetów, 3 oratoria, 5 m szy dla luterskich nabożeństw . Magnificat, 5 Sanctus, 2 pa
sje (szczególnie zn an a jest Pasja według św. Mateusza), preludia, fugi, toccaty, chora
ły, 1 P asto rale n a organy, utw ory fortepianowe (raczej na szpinet). Jego utw ory są wykonywane na całym świe
cie przez ludzi różnych w y
znań, narodów, którzy w o
bec potęgi m uzyki Bacha od
czuwają z jednej strony swo
ją słabość, z drugiej wielkość i wszechmoc Bożą.
"Przede wszystkim nie za
pomnijcie w swojej pracy o pią
tym ewangeliście" - te słowa szw ed zk ieg o arcybiskupa Soerdeblum a, skierow ane d o m isjonarzy wyjeżdżają
cych w zam orskie kraje, są hołdem dla dzieła genialne
go m u zyka. Jan Sebastian Bach po m istrzow sku połą
czył d o k ła d n ą znajom ość nauki C hrystusa i Jego dzie
ła zbaw ienia człow ieka ze śpiew em i m uzyką. Jak do
tąd, n ik t nie potrafił go w tym prześcignąć.
Ks. Alfred Bieta
Czekając
na nowe oświecenie
W
ieczorem, drugie go dnia tegorocznych m atur, sie
działam p rz y kuchennym stole słuchając popularnej
komercyjnej stacji. „Najgor
sze ju ż za nimi. Na parę dni koniec stresów" stw ierdził, gwałcąc zasady poprawnej, wyraźnej wymowy, zblazo
w any spiker.
M owa była, naturalnie, o
„biednych m aturzystach", którzy przez dw a dni „prze
ży w ali p ie k ło ", bo n ag le ktoś czegoś zaczął od nich wymagać.
I jak co roku, tak i teraz, zmieniłam stację, ale na każ
dej częstotliwości litowano się nad nieszczęsną młodzie
żą. W yznam szczerze, że czegoś nie pojmuję. Co roku tysiące m łodzieży przystę
pują do jednego z najw aż
niejszych życiow ych egza
minów. Dopóki jednak nie wejdzie w życie Projekt no
wej m atury i nie będzie ona rzeczywiście oznaczać istot
nej cezury (bądź też nie bę
dzie ona ró w noznaczna z egzaminami n a studia), do
póty nie m ożna mówić, że zdanie egzaminu dojrzałości jest jakimś wyjątkowo skom
plikowanym zadaniem. Tak więc wszystkie te historie o
„stresach, trudnościach itp."
tylko
utwierdzają młode poko
lenie w niechęci do szkoły, zdobyw ania wie
dzy, a przede wszystkim, do p o d d aw an ia się jakim kol
wiek spraw dzianom . W do
bie rosnącej konkurencji na rynku pracy należy to uznać za sw oisty sabotaż, bo w końcu „takie będą Rzeczpo
spolite, jakie ich m łodzieży chowanie".
E dukacja na p oziom ie szkoły średniej nie przerasta m o żliw o ści p rz e c ię tn e g o nastolatka. Jeśli jednak od najmłodszych lat słyszy on, przede w szystkim w środ
kach m asow ego przekazu.
że system szkolny jest z góry nastaw iony na pogwałcenie jego wolności, a w iedza w szkole zdobyta i tak na nic m u się nie przyda, przekra
cza on próg liceum niechęt
ny i zbuntowany.
O czy w iście, n ie cała wina leży po stronie mediów i rodziców, żądających dla sw oich pociech bezstreso
wego wychow ania. Gdyby szkoła nie daw ała pow odów do narzekań, problem byłby z pewnością mniejszy. Tym
czasem, także i do szkoły można mieć w iele zastrze
żeń, a popełniane przez na
u c z y c ie li b łę d y stają się przyczynkiem do generali
zowania i tworzenia w spo
m nianych pow yżej p ostaw
„anty".
N ie w y k sz ta łc a się w śró d m łodzieży potrzeb samokształceniowych,
nie wymaga się odpowie
dzialności
i sam odzielności. Trudno zatem oczekiwać, że adepci szkół średnich, przez niko
go nie wspierani, nagle doj
dą do takich praw d, że sami odnajdą wartościowe lektu
ry, z których czerpać będą w zory życiowych postaw. I w tym zakresie o d p o w ie
dzialność leży po każdej ze stron procesu w ychow aw czego: rodziców, szkoły, śro
d o w isk a, a za te m tak że i w sp ó ln o ty relig ijn ej, do której uczeń należy.
C zem u p o sz c z e g ó ln e podm ioty nie wywiązują się z tej odpowiedzialności, n a
łożonej w szak przez trady
cję, praw o oraz m odel cywi- lizacyjno-kulturow y? D la
czego u p ad a ją autorytety, znika instytucja i pojęcie m i
strza? Przeczytajmy, co na ten temat, blisko pięćdziesiąt la t te m u , p is a ła H a n n a h Arendt:
„Postępowi współczesnego świata towarzyszy nieustający,
D o k o ń c ze n ie na str. 1 ?
E
wangelicy wrocławscy przeżyw ali 23-24 kwietnia br.wielkie dni. Oto, w zw iązku z odsłonięciem pom nika Dietricha Bonhoeffera, urodzonego w e Wrocławiu, a zam ordowanego przez nazistów w obozie koncentracyjnym (duży artykuł o tym teologu zamieściło niedaw no "Słowo i Myśl"), odbyło się szereg uroczystości i spotkań. Jak jednak doszło do wystawienia tego m onum entu, poświęconego naj
większem u teologowi luterańskiemu XX w., a jednem u z naj
większych z pewnością teologów chrześcijańskich naszego stulecia? W rocławski Kongres Eucharystyczny w 1997 r.
zgromadził nie tylko katolików, ale i sporo przedstawicieli innych wyznań. Mówiono o wybitnych postaciach z różnych Kościołów, w tym o Żydówce Edycie Stein, która przeszła na katolicyzm i niedaw no uznana została przez Watykan za świętą - to też wrocławianka. Przypom niano przy tej okazji Bonhoeffera, który po odsłonięciu tablicy pamiątkowej na rodzinnym dom u przy ul. Bartla, coraz bardziej przyswaja
ny jest przez współczesnych mieszkańców stolicy Śląska jako jeden z najznamienitszych obywateli tej metropolii. Ks. p a
stor M anfred Richter z Kunstdienst der Evangelischen Kir
che w Berlinie rzucił w tedy myśl uczczenia go pom nikiem - kopią już stojącego przed kościołem Zionkirche w stolicy Niemiec. Chętnie przystał na to twórca dzieła - Karl Bieder
m ann, który też baw ił w e Wrocławiu podczas owego Kon
gresu. A za robotę w zięła się H alina Spasow ska - katolicz
ka, ale głęboko przejęta wartościami głoszonymi przez ew an
gelickiego teologa. Zorganizowała ona komitet, w którym jako jego wiceprzewodniczący wielką rolę odegrał Janusz Witt z wrocławskiej parafii ewangelickiej Opatrzności Bo
żej. Powołano też Komitet Honorowy, w skład którego we
szło 27 wybitnych postaci z polskich i niemieckich Kościo
łów różnych w yznań (choć głównie ewangelickich) oraz polityki i w ładz administracyjnych - trudno tu wym ieniać nazwiska, bo wszystkie są jednakowo ważne. Patronat nad przedsięwzięciem przyjęło osiem osób, w tym prem ier Je
rzy Buzek.
23 kwietnia uroczystości się rozpoczęły. Goście, głównie za
graniczni, zwiedzili wpierw pięknie odnowioną wrocławską starówkę, coraz powszechniej uznawaną za jedną z najbardziej malowniczych w Europie, a potem wyjechali do Krzyżowej.
Tu zapoznano się z ideą ośrodka spotkań europejskich, stwo
rzonego w dawnym majątku Jamesa von Moltke, także ewan- gelika, zamordowanego przez hitlerowców za działalność opo
zycyjną. Artystycznym dopełnieniem tej wizyty stało się zwie
dzenie unikatowego ewangelickiego Kościoła Pokoju - jednej z największych atrakcji krajoznawczej Europy, chyba nie tylko Środkowej, gdzie wysłuchano koncertu w wykonaniu Toma
sza Adamusa. A po obiedzie (znów w Krzyżowej) zgromadzo
no się w urokliwej Auli Leopoldyńskiej Uniwersytetu Wrocław
skiego. Odbyło się w nim krótkie seminarium, na którym przed
stawiono sylwetkę i dzieło życia Bonhoeffera.
Następnego zaś dnia, w sobotę, kontynuowano seminarium w przepięknie zrekonstruowanej Aułi Muzycznej, zaś po po
łudniu wymowny akcent wniosło ekumeniczne nabożeństwo z udziałem wysokich przedstawicieli Kościołów: Ewangelic
ko-Augsburskiego w osobie ks. bpa Jana Szarka i ks. Ryszarda Bogusza - biskupa Diecezji Wrocławsko-Szczecińskiej, Prawo
sławnego w Polsce - ks. arcybpa Jeremiasza, metropolity wro
cławskiej Archidiecezji Rzymskokatolickiej ks. kardynała Hen
ryka Gulbinowicza i Ewangelickiego Kościoła Berlina-Branden- burgii ks. bpa Wolfganga Hubera. Wreszcie przystąpiono do odsłaniania pomnika, czemu towarzyszyły rozliczne przemó
wienia, którym przysłuchiwało się spore grono uczestników uroczystości oraz przypadkowych widzów. Bonhoeffer, mimo swych zasług i wielkości nie jest bowiem, niestety osobą, któ-
Uroczystości B onhoefferowskie we Wrocławiu
ra poruszyłaby - ze względu na swoje wyznanie - większość wrocławian.
M onument ukazał się zgromadzonym. Jaki on jest - widać
na załączonym zdjęciu. Według koncepcji twórcy, jest to swo
iste „skrzyżowanie" postaci i krzyża o wielowątkowej wymo
wie. Rzecz gustu, zwykły śmiertelnik nie bardzo się zorientu
je, o co tu chodzi. N a szczęście, dodano symetrycznie u pod
stawy po dwie płyty z napisami w językach polskim i niemiec
kim. Jedna wersja głosi:
DLA
DIETRICHA BONHOEFFERA 1988 (1997) 1999 REPLIKA POMNIKA
AUTORSTWA KARLA BIEDERMANNA ORYGINAŁ Z (1988) ROKU
JEST WŁASNOŚCIĄ DZIELNICY BERLIN - MITTE
I STOI W JEDNYM Z MIEJSC DZIAŁANIA DIETRICHA BONHOEFFERA
W BERLINIE - MITTE
Na przeciwległych natom iast tablicach napisano odpow ied
nio:
DIETRICH BONHOEFFER URODZIŁ SIĘ 4 LUTEGO 1906
WE WROCŁAWIU Ewangelicki KSIĄDZ TEOLOG, UCZESTNIK NIEMIECKIEGO RUCHU OPORU
PRZECIW NARODOWEMU SOCJALIZMOWI ORĘDOWNIK
EKUMENIZMU I MĘCZENNIK ZA WIARĘ CHRZEŚCIJAŃSKĄ -
ZAMORDOWANY W OBOZIE KONCENTRACYJNYM
WE FLOSSENBURGU 9 KWIETNIA 1945 ROKU
*
KOMITET ORGANIZACYJNY
"DLA DIETRICHA BONHOEFFERA"
N a to m ia st w okół p o d sta w y u m ieszc zo n o p la k ie tk i z h erb am i i em b lem atam i sp o n so ró w tego p rz e d się w z ię cia.
O rk iestra w ojskow a za g rała (jako że m o n u m e n t sta n ął n a p lacy k u za p rz y ry n k o w ą kam ieniczką "Jaś", a obok garn izo n o w eg o kościoła św. Elżbiety, zaś w sp ó ł
o rg a n iz ato rem u roczystości by ł O rd y n a ria t P ołow y WP w e W rocław iu, re p re z e n to w a n y p rz e z ew angelickiego k ap e la n a ks. p p łk . R yszarda Borskiego), o tw arto k otły z grochów ką, n a k tó rą nie b ra k o w ało am atorów , ra z - że d o b ra, po d ru g ie - że trochę chłodno było i d ż d ż y sto. A i w krótce NATO za b ro n i p o d aw ać n aszy m ż o ł
n ierz o m tej sm akow itej zupy. W ten sposób W rocław io
w i - u b o g ie m u w tak ie ak c en ty p la sty c z n e , p rz y b y ł w id o cz n y elem ent, w u częszczanym m iejscu, z czego p o ż y te k znaczny, p o n ie w a ż coraz więcej osób b ęd zie ocierało się przynajm niej o tem aty k ę ew angelicką. Je
żeli jeszcze p a ra fia p o m y śli o u ro c z y sty m sk ła d a n iu kw iatów , czy w ieńców z okazji u ro d z in łub śm ierci Bon- h o effera - to w y d ź w ię k tej cennej in icjaty w y H a lin y S p a s o w s k ie j, k tó re j n a le ż y się o g ro m n y p o d z iw i w dzięczność, stanie się znakom ity.
Te d w u d n io w e uroczystości zakończyło przyjęcie ty p u standing party w K onsulacie G eneralnym RFN, w k tó ry m h o n o ry d o m u p e łn ił k o n su l T hom as P rö p stl.
O bok w y m ienionych i innych d u ch o w n y ch najw ażn iej
szym i p ersonam i byli p rzew odniczący B undestagu Wol
fgang T hierse (z u ro d z e n ia w rocław ianin) i m arsz ałek Sejm u Maciej P łaży ń sk i. P rem ier b aw ił n a ju b ile u sz u NATO w W aszyngtonie. R ozm aw iano głów nie o tego ty p u inicjatyw ach, m ożliw ościach dalszej w sp ó łp ra cy polsko-niem ieckiej i w łąc zan iu w y b itn y ch niem ieckich Ś lązaków w k rąg znajom ości i św iadom ości Polaków . R odzi się tu ciekaw e p y tan ie, m ianow icie: czy i kiedy D ietrich B onhoeffer zo stan ie u z n a n y p rz e z obecnych w ro cław ian za "sw ojego"? A no, pożyjem y, zobaczym y.
K rzy szto f R. M azurski
W125. rocznicę urodzin Józefa, Jana i Jerzego Buzków
WIELCY RODEM Z KOŃSKIEJ
N
ic to nowego, gdy jakaś miejscowość dla p o d k re śle n iaswojej rangi zwraca uwagę, że właśnie TU urodził się ja
kiś talent, który rozsławił jej imię. Może nie dziwić, gdy jest to miasto, w dodatku o chlubnej historii, czy znacze
niu dla nauki i kultury. Ale wieś, której nie m a już na mapie? A tak właśnie jest na Śląsku Cieszyńskim. Ci naj
w ięk si, n ajzacn iejsi, w ogromnej większości pocho
dzą z chłopskich dom ów, często już dawno nie istnie
jących i ledwo pamięć o tych miejscach tu i ówdzie jeszcze przetrwała. Mało tego, ozdo
bą tych wiosek są całe rody, które wydały szereg znako
mitości. Obok m ichejdow- skich Olbrachcie taką wioską była właśnie Końska. Była (!) - gdyż znaczną jej część po
chłonęła rozbudowująca się H uta Żelaza w Trzyńcu, a sama wioska w 1946 r. zosta
ła administracyjnie włączona do miasta, zawdzięczającego zresztą swoje powstanie tej
że hucie (poł. ubiegłego stu
lecia). Z Końskiej pochodzi m. in. znany działacz ruchu lu d o w eg o P aw eł Bobek, ofiarny społecznik teatrów am atorskich i literat regio
nalny Adam Wawrosz, kilku Kubiszów - jednak Końska, to przede wszystkim gniaz
do Buzków.
W drugiej połowie XVIII w. niejaki Jura Buzek wyku
pił tu grunt, a na życie zara
biał dodatkowo "kuczerowa- niem", czyli wożeniem róż
nych tow arów , jak się to wówczas mówiło, "po świę
cie". W niepełnej genealogii pojawiają się dwaj w nuko
wie tegoż Jury: Jerzy z Roli i A ndrzej z M acuchow ic (przysiółka Końskiej). Pierw
szy był ojcem m. in. Józefa i A ndrzeja, dru g i - bliźniąt Jana i Jerzego Jana. O księ
dzu doktorze Andrzeju Buz
ku, zasłużonym katechecie i publicyście, pisałem w mar
cow ym num erze "Słowa i Myśli" z 1997 r. W tym arty-
C z.I.
kule poświęcam nieco uw a
gi p o zostałym trzem p ra wnukom Jury.
Statystyk
Józef Buzek był trzecim synem, a pierwszym najstar
szym potomkiem w drugim małżeństwie Jerzego Buzka (z Zuzanną Delong). Urodził się 16 listopada 1873 r. Już w młodym wieku ujawnił zain
teresowanie nauką, co świa-
na studia z zakresu prawa do K rakow a, a n a stę p n ie do W iednia. Jeszcze na progu studiów, w raz z W ładysła
wem Michejdą (też praw ni
kiem), był współzałożycie
lem Z w iązk u M łodzieży A kadem ickiej "Z nicz". W 1899 r., na Uniwersytecie Ja
giellońskim, obronił dokto
rat z prawa, trzy lata później uzyskał habilitację na U ni
wersytecie Lwowskim i roz
począł w ykłady z zakresu
do Rady Państwa we Wied
niu. Tam też zaangażow ał się, także dwukrotnie, w pra
cach nad reformą praw a wy
borczego i projektem nowej konstytucji. Po zakończeniu I wojny światowej wydatnie w spierał starania polskich ewangelików o uznanie za
chodnich granic Polski wg zasady etnograficznej. Jako były poseł Galicji, wszedł do Polskiego Sejmu Ustawo
dawczego, gdzie przygoto
wał oryginalny projekt kon
stytucji, opierający się o sa
morządy regionalne, uczest
niczył także w pracach nad Statutem Organicznym Wo
jewództwa Śląskiego. W la
tach 1922 - 1927 pełnił funk
cję senatora z ramienia PSL
"Piast" i domagał się ściślej
szego, ekonom icznego po wiązania Gdańska z Polską.
W 1918 r. prof. Józef Bu
zek przeniósł się do Warsza
wy. Tu zaangażow ał się w zorganizowanie Głównego Urzędu Statystycznego i był jego pierwszym dyrektorem przez 11 lat. Równocześnie prowadził wykłady na Uni
wersytecie Warszawskim i w Głównej Szkole Handlowej.
Tuż p rz e d p rz ejściem na em eryturę w 1929 r. p rz e wodniczył Radzie Instytutu Badania Koniunktur Gospo
darczych i Cen.
Wycofanie się z aktywne
go życia i wyczerpanie p ra
cą za p ew n e b y ło je d n ą z przyczyn dotkliwie postępu
jącej sklerozy. 22 września 1936 r., w Cieszynie, prof. Jó
zef Buzek pożegnał się z ży
ciem.
W dorobku naukow ym profesor pozostaw ił szereg rozpraw, artykułów, zarów
no w publikacjach zwartych, jak i czasopiśmiennictwie fa
chow ym . Do n a jw a ż n ie j
szych należą „Studia z zakre
su administracji i wychowania publicznego" oraz „Admini
stracja gospodarstwa społeczne
go". O ile niektóre inicjatywy profesora Józefa Buzka nie spotkały się z uznaniem, nie
zaprzeczalne są jego zasługi w okół G łów nego U rz ę d u Statystycznego i zjednanie mu bardzo wysokiej oceny w opinii środowiska naukowe
go daleko poza krajem.
W ładysław Sosna ii
I,.
Prof. Józef Buzek repr. WS
tły ojciec skrzętnie wykorzy- statystyki i administracji. Nie stał. W 1894 r. Józef ukończył m inęło kilka dalszych lat, gimnazjum w Cieszynie, któ- gdy otrzymywał kolejne no
rę dało mu dobrą znajomość minacje profesorskie, a w la- języka niemieckiego. Nato- tach 1916 - 1917 godność m iast wszystko, co wiązało dziekana. Przez sześć lat, do się z zachowaniem polskiej roku 1910, kierował Krajo- tożsamości wyniósł z domu wym Urzędem Statystycz- rodzinnego i rozwijał dzięki nym we Lwowie. Już w 1904 pracy samokształceniowej w r. zw iązał się ze Stronnic- o rg a n iz acji uczn io w sk iej tw em N arodow o - Demo-
"Jedność", działającej w ta- kratycznym, z ramienia, któ- jemnicy przed kadrą nauczy- rego d w u k ro tn ie (1907 i cielską. Tak uzbrojony ruszył 1911) został deputow anym
W Katowicach
...wielkie śpiewanie!
eformacja przyczyniła się do rozwoju toleran
cji religijnej, rozkwitu języków, literatury narodowej i kultury - w tym przede wszyst
kim m u zyki. W prow adzony przez doktora Marcina Lutra oficjalny śpiew, zw any chora
łem protestanckim, został m u
zycznie opracowany przez nie
mieckiego kompozytora Johan
na W althera. [...] D zięki uproszczonej technice wielogło
sowego opracowania (nota con
tra notam) wierni mogli brać c zy n n y , zbiorow y u d zia ł w śpiewie. Śpiew całego zboru, a w latach późniejszych śpiew chóralny cieszył się i cieszy do tej pory wielkim powodzeniem i uznaniem. Wiek X IX przy
niósł na Śląsku ożywienie za
interesowania pieśniami. Po
czątkowo ograniczało się ono do ich zbierania, a na przełomie X IX i X X wieku nastąpił nie
zwykle dynamiczny rozwój ru
chu śpiewaczego. [...] Decydu
jącym momentem dla śląskiego śpiewactwa było założenie w kwietniu 1910 roku przez w y
bitnego działacza - aptekarza M ichała Wolskiego Z w iązku Śląskich Kół Śpiewaczych. Li
czył on początkowo 26 zespo
łów. M imo trudności i szykan ze strony ówczesnych władz liczba chórów szybko rosła. W latach 1911 -1 9 2 0 było ich ju ż przeszło 120. Na ten okres przy
pada założenie Ewangelickich Chórów Mieszanych w Chorzo
wie i Ustroniu" (Ewa Bocek - Orzyszek: „Chóry ewangelic
kie na Śląsku” w: Wszechnica Górnośląska XII. Katowice - Opole - Cieszyn, 1995, s. 63- 64). Diecezja katow icka w ru c h u śpiew aczy m b ierze czynny udział.
25 k w ietn ia br., w k o ściele Z m artw y c h w stan ia P ańskiego w K atow icach, odbył się 53 Zjazd Chórów z udziałem siedem nastu ze
społów (w tym jeden dzie
cięcy i jeden m łodzieżow y).
P o d cza s p ro c esjo n aln eg o wejścia do kościoła rady p a
rafialnej i duchow ieństw a, na największych w diecezji organach (firm y W ilhelma Sauera) M irosław B liw ert w ykonał „Fantazję na temat B-A -C -H ". N astępnie p rzy byłych p o w itał proboszcz p a ra fii ks. ra d ca T adeusz S z u rm a n a u tw ó r L. v.
B eethovena „Niebiosa gło
szą" odśpiew ały połączone chóry p o d dyrekcją Adelaj
dy Romańskiej.
W czasie nab o żeń stw a odpraw ionego p rzez księ
ży: Tadeusza Makulę, Alfre
da Figaszewskiego i Tade
u s z a S z u rm a n a (litu rg ia Słowa Bożego), b p a Rudol
fa Pastuchę (kazame i litur
gia końcowa) oraz M ariana Niem ca (liturgia końcowa), w czterech blokach, w ystą
p iły chóry. K ażd y z n ich wykonał dw ie kompozycje.
Jako pierwszy, p o d kierun
kiem A. Romańskiej, w ystą
pił chór chorzowski, który w ykonał m. in. „Alleluja" J.
F. H a e n d la z o ra to r iu m
„M esjasz" z to w a rz y s z e niem organów M. Bliwerta.
N a stę p n y - z Golaszow ic, p o d dyrekcją A. D ziadka, zaśpiew ał pieśń „To jest cu
dow na wieść" (muz.H. Jan- za, sł. M. Paula). Zespół z Gliwic (dyr. J. Lorek) w yko
nał „Z głośnym dźw iękiem trąby" (sł. i m uz. J. W. Pe
terson). Chór z Jastrzębia - Zdroju (dyr. A. Marek) za
p re z e n to w a ł u tw ó r „K to sz u k a C ię" (sł. L. Staff, m uz. J. Świder). Chór m ło
dzieżow y „Shoshana" z Ka
tow ic p o d k ieru n k ie m Z.
W alicy o d śp iew ał „K iedy now y wstaje dzień", a ze
spół z Tychów (dyr. A. Fen- gera) - „W świetle Pana m a
szeruję dziś".
Chór z Krakowa (dyr. M.
D ro z d ) w y k o n a ł p ie ś ń
„Czyż tron Twój Panie" (sł.
J. P ro ch a n o w , m u z . J. S.
Bach). Kolejne chóry: z O po
la (dyr. I. Griszczenko) od
śpiew ał „M odlitw ę pow o
dzian" (sł. i m uz. T. Sikora);
„Jubilate Deo" z Mysłowic (dyr. J. B liw ert-H oderny) w ykonał „Człowieka z Ga
lilei" (muz. J. H. Meredith) z tow arzyszeniem organów M. Bliwerta; z Orzesza (dyr.
E. M rozik) zaprezentow ał
„Wieść radosną" (sł. F. H.
Rowley, m uz. P. Bilhorn).
Zespół z Siemianowic Ślą
skich p o d k ie ru n k ie m R.
P u sz w y z a ś p ie w a ł p ie śń
„Do śmierci z Biblią Świętą".
C hór z P szczyny (dyr. A.
N iem iec) w y k o n a ł u tw ó r
„Chwalić Boga" (sł. T. Siko
ra, m uz. C. Fraysse), a chór ze Ś w iętochłow ic (dyr. Z.
Kubies) - „O Panie mój, ku Tobie zwracam oczy" (oprać.
J. Sztwiertnia). Chór dziecię
cy z Jastrzębia - Z droju - Ruptawy, kierow any przez A. Zachraj odśpiewał: „Ze
szliśm y się zn ó w " i „D o
tknął mnie dziś Pan" z towa
rzyszeniem organów M. Za
chraj. Z espół z M ikołow a (dyr. H. Plinta) zaprezento
w ał „Doxologię" z m uz. D.
Bortniańskiego (organy K.
Cyroń), a z Żor (dyr. P. Gaś) - „Chwalcie dziś Boga" (sł.
S zen d o ro w sk i, m u z. P a l
mer). Jako ostatni w ystąpił chór „Largo Cantabile" z Ka
towic, który wykonał „Pieśń w ędrow ca" (sł. J. Trzanow- ski, m uz. M. Bliwert, dyr. M.
Bliwert) oraz „Panis angeli- cus" C. Francka w opraco
w aniu i z tow arzyszeniem organów M. Bliwerta (dyr.
A. B obrzyk). C hór te n w czerw cu obchodzić będzie 80-lecie swego istnienia. W czasie tegorocznego Zjazdu, Kom isja ds. C hórów, p o d przew odnictw em ks. Jerze
go Rom ańskiego w ręczyła z e sp o ło w i k a to w ick ie m u dyplom z tej okazji.
W 53 Zjeździe C hórów Diecezji Katowickiej wzięło u d z ia ł blisko 500 śpiew a- k ó w . K oncert p ro w a d ziła A le k s a n d ra B o brzyk. Po w ystępach, chóry otrzym a
ły dyplom y z rąk ks. J. Ro
mańskiego, bpa R. Pastuchy i organizatora im prezy ks.
T. S z u rm a n a . O s ta tn im p u n k te m p ro g ra m u b y ło postludium „Wariacje na te
m a t IX S y m fo n ii" L. v.
B eethovena w w y konaniu M. Bliwerta (organy).
Z okazji Zjazdu para
fia k a to w ic k a w y d ała
„Śpiewnik biesiadny" z 65- om a znanym i i łubianym i tekstami, które w tym dniu (po południu) odśpiew ano na placu szkolnym. Tę część imprezy poprow adził znany chórzystom b ary to n - Jan M aria Dyga z tow arzysze
niem K rystyny (organy) i Waltera (akordeon) Stryjów.
G ościem Z ja z d u C h ó ró w D iecezji K atow ickiej był Rajm und H anke - p re
zes O ddziału Śląskiego Pol
skiego Z w iązku C hórów i O rkiestr z siedzibą w Kato
w ic a c h . D o b rz e b y ło b y , g d y b y w ty m Z w ią z k u zrzeszyło się więcej chórów kościelnych - byłyby b a r
dziej zauw ażalne nie tylko w śląskim, ale i w ogólno
p o lsk im śro d o w isk u m u zycznym .
H enryk O rzyszek
Gdy wstanę - mój głos będzie głosem Pana
Pielgrzym sam o tn y
(ud
J
aki był stosxmek Juliusza Nowackiego do Reformacji ijałde prawdy przez nią głoszone zostały przez niego przyjęte? Pytanie to wielokroć pojawiało się wśród badaczy romantyzmu w okresie owych 150 lat, które upłynęły od jego śmierd. I wydaje się, że sam poeta dał na nie odpowiedź. W "Odzie do młodośd", w IH wierszu taki skreśli
obraz Kośdoła pizedreformacyjnego.
Niegdyś Europa cała Była gotyckim kościołem.
Wiara kolumny wiązała, Gmach niebo roztrącał czołem.
Drżącym od starości głosem Starzec pochylony laty Trząsł dumnych mocarzy losem, Zaglądał w bólów siedziby;
Zaledwo promyk oświaty
Przez ubarwione ginachu przedzierał się szyby.
I oto w tej poetyckiej wizji pojawia się Marcin Luter:
Jakiś mnich stanął u proga, Kornej nie uchylił głowy, Walczył słowami Boga I wzgardził świętymi Icary.
Upadł gmach zachwiany słowy.
Błysnęły światła promienie...
Pierwsze wolności westchnienie Było i westchnieniem wiary.
W TV i V wierszu "Ody" autor wspomina Cromwella i Waszyng
tona, którzy pod wpływem Reformacji zmieniali oblicze świata. W utworze prozą „Kazanie na dzień Wniebowstąpienia Boskiego" czyta
my jak to "...w szesnastym Luter i Zwingliusz, bórzy upośledzoną władzę rozumową ducha ludzldego Chrystusanpodnieśli..."I wydaje się,że ddwaj reformatorzy, poznanie przez Słowackiego Biblii i opartego na niej ży
da codziennego niemieckich i szwajcarskich protestantów, a także an
typolska polityka papiestwa pierwszej połowy XIX w. (m. in. potępie
nie Powstania Listopadowego) - ugruntowały jego liberalne a zara
zem głęboko na Biblii oparte przemyślenia dotyczące Boga, wiary, Ko
śdoła i człowieka.
W hymnie, zaczynającym się od słów "Smutno mi Boże" - pisanym w 1836 r. na morzu, u wybrzeży Egiptu - daje wyraz uwielbienia Boga i Jego potęgi stworzenia i zarazem ukazuje poczude własnej nicośd wobec Niego - nicośd pielgrzyma, nie mającego wstępu nawet do swej ziemskiej ojczyzny.
W tym samym roku, w liśde do Aleksandra Hołyńsłdego, pisa
nym w łódce na Nilu, poruszył problem najważniejszy w żydu każde
go człowieka -
przyjęde Jezusa do własnego serca
i przeobrażenie, jakie po tym fakde następuje. Znajdujemy tu wyraźne odbide treśd wersetu 2,20 z listu do Galacjan:
Chrystus nam łona naszych dusz nabcdsamował;
I duszę ludzką namaściwszy własną, Uczynił ją na wield niezłomną i jasną.
Wiarę w przeobrażenie, jakie Chrystus czyni w naszym żydu (2 Kor. 5,17) gdy uznamy Go Panem, wyraża w wierszu „Tok mi Boże dopoinóżf, gdzie w ostatniej zwrotce woła do Pana:
Z pokorą teraz padam na kolana, Abym wstał silnym Boga robotnikiem.
Gdy wstanę - mój głos będzie głosem Pana, Mój krzyk - ojczyzny będzie krzykiem.
Mój duch - aniołem, co mzystko przemoże, Tak mi dopomóż, Chryste Panie Boże.
J u liu s z S ło w a c k i Słowacki daje dowód
swej
wiary w usprawiedliwienie z łaski
nie z uczynków, nie z udziału w rytuałach. W wierszu
„Chwal Pana duszo moja":
„On dę usprawiedliwił, tyleboć ubezpieczył, nakarmił i uleczył".
Wielekroć podkreślał wyż
szość spraw ducha nad stwo
rzoną przez człowieka obrzę
dowością, nie mającą żadne
go wpływu na postawę czło
wieka i jego drogę do zbawienia. Dobitnie to ujmuje w V akde „Samu
ela Zborowskiego":
Panie... Ty duchu wiesz, że Paiislca sprawa Jest sprawą ducha...
... Kto stawia, mówię, nową ducha świecę, Do Idórej lud inny powoli dochodzi, Ten, mówię, jakby nową gwiazdę rodzi, Do której wszyscy my powoli dążym, I może nazwać się Boskim chorążym, Jeśli na drodze Boskiej... znalazł drogę.
W „Genezis z ducha" wykazuje dobrą znajomość Biblii, a musimy pamiętać, że pisał ten utwór wówczas, gdy oficjalnie księgi tej nie wol
no było katolikom czytać. W alegorycznej wizji rozwoju świata widzi rozwój ducha ludzkiego. Podziwiał porządek stworzenia i widział początek porządku społecznego w przyrodzie - doskonalenie się du
chowe człowieka, który ze stworzenia czerpał wzorzec pracowitości, solidarności i szlachetności.
Za małą mądrość uważał wiedzę - „bezdno, gdzie mi przedkoły- śkowy żywot był tajemnicą, a przyszłość żadnych celów nie miała...", co przy
pomina nam bez wątpienia wiersze 19-311 listu do Koryntian. Wyka
zuje wdzięczność za Boży dar wieczności, o którym człowiek nigdy nie śnił: „Nieśmiertelność ta kształtów przez śmierć uzyskanie pokazuje, iż przez ofiarę duch otrzymuje nad śmiercią panowanie, a omijając niby prawa bezwładnej materii zwyciężają i niszczy". Opisuje znikomość świata ziem
skiego, gdzie: „... dzieła, ręką ludzi robione, odmieniły oblicze swoje-pomniki na przetrwanie wieków stawione rozpadły się...” Tylko to, co stworzył Bóg jest trwałe - notuje opisując wróble na rozwalonych starożytnych gro
bowcach. Tylko w duchu widział „pierwiastek świata uwieczniający cia
ło... Pierwiastek ten odkupienia", na którym Bóg „pieczęć swojej trwałości położył na zapisanej przez siebie księdze".
Podkreśla prawdę Biblii „przeciwko nałogowi z muld ... W świętości bowiem twojej leży
zvyzwolenie ducha i moc jego przyszła
i mądrość... i zwycięstwo i wolność, i wyswobodzenie spod jarzma fałszu i mocy". W finale utworu Juliusz Słowacki zwraca się w formie modli
twy do Boga, aby naród polski “drogą bolesną teraz idący do bólestwa Bożego doprowadziła". W inwokaqi nawiązując do wersetów Biblii, pi
sze: „Aby mię uczyły słów tej księgi..., by nieldóre wńelkie duchowe moce, w ojczyźnie mojej uśpione, z nieświadomości własnej na światło wiedzy wła
snej wywiodły". W końcowej modlitwie prosi nie o ślepą, formalną, ale o świadomą wiarę dla narodu polskiego: „ O to proszę... Boże i panie mój! O widzącą wiarę a zarazem uczucie nieśmiertelności z wiary zoidzącej w duchach zrodzone. O słońce mądrości Boże proszę. Albowiem wszystko przez Ducha i dla ducha stworzone jest, a nic dla cielesnego celu nie istnieje". W słowach tych przewija się motyw biblijnych słów z Ewangelii Jana (3,5; 6,63) oraz listu do Rzymian (8,6. U).
Henryk Dominik