• Nie Znaleziono Wyników

Kolumb. T. 1 , nr 5 (1828)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kolumb. T. 1 , nr 5 (1828)"

Copied!
56
0
0

Pełen tekst

(1)

fc® snujmy

P A M I Ę T N I K PODRÓŻY.

N - 5.

Z P I E R W S Z E J P O Ł O W Y M A R C A 1828 RO K1J.

XV.

RYS POLITYCZNY, HISTORYCZNY I CYWIL­

NY ALGIERU, zawierający szczegóły o geo­

grafii) ludności, rządzie, przychodach, handlu, rolnictwie, sztukach, rękodziełach, o rozmai­

tych pokoleniach, obyczajach, mowie i osta­

tnich układach politycznych tego k r a ju , prze%

WILLIAMA SHALER, Konsula jeneralnego Krajów zjednoczonych A m eryki północnej w A lgierze, p o angielsku napisany. — (w Bosto­

nie 1826.)

( Dokończenie.)

Nie będziemy przechodzić z autorem wszystkich szczegółów, przytoczonych o grabieży i gwałto- wnościach jakich doznawał przez lat kilkanaście handel Zjednoczonych Krajów Amer. północnej.

23

(2)

— 226 —

W 17S5 r. dwa statki amerykańskie przez kor­

sarza algierskiego zostały schwytane, a officjęro- wie i majtkowie w niewolę zaprzedani, przez lat ośm w niej zostawali. Zadano 59,400 dollaróW (513,-216 złp.) okupu za 21 tyeh niewolników.

Zawarty w 1793 traktat pomiędzy Portugalją a Algierem, otworzył przejście Atlantyku, zam­

knięte a£ do tćj epoki dla korsarzy algierskich, a skutkiem tego, w ciągu kilku miesięcy jede­

naście kupieckich okrętów i 109 of/iejerów lub majtków 'schwytano. 'Kongres -wraz z ludem a- merykańskim okazał najmocniejsze zajęcie się losem tych nieszczęśliwych, i równie czynne jak stanowcze przedsięwzięto środki celein zawarcia z JJarbarcskaini traktatu. Okoliczności jednak

•fe^ły najniekorzystniejsze; Algier zostawał w zgo­

dzie Be W śz y stk ic in i europejskiemi mocarstwami, a Dej odpowiedział otwarcie bratu Konsula

"SzWedikiego, który traktował ze strony Amery- kattófw: »Osbbiśty mój interes nie pozwala mi przyjmować propozycji waszych, chociaż byście łni chcieli miljony dawać. Coźbym z niemi kor­

sarzami zrobił, gdybym miał !zgodę z całym światem. Nie mając nic do grabienia^ gotowi by głowę moją żagrabrć; i oni' żyćvmuszą, a docho­

dy nie wystarczają im na utrzymanie.)) We dwa lata dopiero późnićj ( w wrześniu 1795) zdołano przecież zawrzeć traktat. Zjednoczone kraje zo­

bowiązały się zapłacić 700,000 dollarów. Pokój ten, który sam P. Shaler za poniżający dla kraju

(3)

swego uważa, trw ał tylko do rol>,u 1812 i Dej pierwszy go zgwałcił. Bryg jeden z jedenastu ludźmi schwytany był przez korsąrzy; ale ta zdo­

bycz jedynym była owocem z taką dumą. wypo­

wiedzianej wojny; wszelkie propozycje rządu a- merykańskiego względem wykupu niewolników z szyderstwem odrzucone były. »Niewqlni.ęy z parodu tego, mówił D ej, są wyżsi nad wszelki okup pieniężny.)) W ówczas kongres skuteczniejsze przedsięwziął środki: wysłana została w r. 1815 na MorzeSrodziemne eskadra, pod dowództwcmKom- modorówBainbridge iDę.ęatur,ktÓFzy zarazem mia­

nowani zostali wspólnie z P. Shalcr kommissarza- m i, i otrzymali pełnomocnictwo do zaw.ąrpia po­

koju. Za przybyciem na Morze Srodziemnę, eskadra amerykańska schwytała fregatę i bryga nieprzyjacielskiego, a wkrótce ze zdobyczami swemi wpłynęła do portu algierskiego. Kor­

sarze i większa część rządowych statków znajdo­

wała się w ówczas ną njorzu. Kommissarze przesłali Dejowi Warunki, pod któremi do dzia­

łania z nim upoważnieni b y li; groźny widok eskar dry i pbawa przez pierwsze jej korzyści, wzbu­

dzona, ułatw iły traktowanie; wszelkie warunki zostały przyjęte, zniesiony ną zaw.sęe upodlający haracz i zawarto pokój, ktqrego warunki naj?a- szczytnićjsze były dla rządu Zjednoczonych krajów. P. Shaler wylądował do Algieru, i uznany był ża jcneralnego Konsula Krajów Zje­

dnoczonych. Nieraz D ej, zapewne z, obećj pod­

(4)

— 228 —

niety, chciał zerwać traktat, ale roztropność Konsula zawsze temu zapobiedz umiała. Siły morskie , do utrzymywania jakich na morzu śro- dziemnem polityka europejski* zniewala Kraje Zjednoczone Ameryki północnćj, przypomniałyby nadto Algierczykom, iż przykładne ukaranie na­

stąpiło by natychmiast po. dopuszczeniu się no­

wych rozbojów względem tego mocarstwa. Oba-- wa w nich wzbudzana najlepszą zawsze będzie Tękojmią utrzymania z niemi pokoju. Następne­

go roku 1816 przyszła na Anglików kolej pom­

szczenia nowych krzywd ludzkości wyrządzo­

nych. Lord Exmouth zawarł był pokó| z Pań­

stwami Tunetańskiem, Trypolitańskiem i z rzą­

dem Algierskim. Lecz zaledwie admirał ten po­

wrócił z flottą swoją, do portów angielskich, traktat został zgwałcony. Trudniący się poło­

wem korali francuzi, anglicy i hiszpanie zostali podle zamordowani w Bona, w czasie nabożeń­

stwa i u stopni nawet ółtarzy. Szlachetny Lord ukazał się na nowo przed Algierem na czele straszliwej wyprawy. Wywiesił on banderę swoją na trzymasztowym okręcie Królowa K arolina;

wice-admirał Yan der Capcllęn przyłączył do jego flotty eskadrę niderlandzką. Dnia 26 Sier­

pnia 1816, sprzymierzona flotta z 32 statków złożona wpłynęła do zatoki. Na propozycje przez parlamentera nazajutrz uczynione, D ej, który przewidział to, uderzenie i mniemał źe dostate­

czne przysposobił środki do obrony, odpowie­

(5)

229

dział wystrzałem z dział; lord Esmouth zbliżył się na ówczas na połowę doniosłości dział swoich, przeprowadził kilka okrętów pod ogniem z twier­

dzy i z szańców portowych miotanym, i stanął sam na wejściu do portu, tak blisko brzegu*

iż maszt sztabowy Królowej Karoliny dotykat prawie pierwszych domów. Działa j'cgo wymie­

rzone były przeciw domom wewnątrz portu le­

zącym i piorunowały zarazem na flotyllę algier­

ską. Ten zręczny i z największą, śmiałością wy­

konany obro.t, odpowiedział w zupełności ocze­

kiwaniu Anglików -r Algierczykowie, tak się bez­

piecznymi od podobnego nątarcia być sądzili, iź zebrały się tłumy ich na placu nazwanym M a ­ rynarki, na wstępie do portu, dla przypatrzenia się bliżej klęsce chcześcjan. Nie chcąc nieść Śmierci pomiędzy te natłoczone i bezbronne tłumy Lord był tak szlachetnym iź ostrzegał je o nie­

bezpieczeństwie w jakiem zostawały, lecz na- próźno ; Maurowie nie chcieli ustąpić z miejsca*

raz zajętego, i dopiero kiedy pierwsze, wystrzały dały im poznać położenie “w jakiem zostawali^

rozpierzchli się przeraźliwe wydając wycia* Żoł­

nierze a mianowicie kanonjerowie algierscy .wal*

czyli z odwagą; morderczy ogień, okrętów zmia­

ta ł ich szeregi cało; lecz natychmiast inne na ich miejsce występując, niosły wzajemnie spu­

stoszenie na pokłady angielskich statków; nie­

które ich baterje strzelały kulmi 60 funtów wa- źąccini. Nie mniejszą okazywał nieustraszoność

(6)

— 230 —

i sam Dej, osobiście wszędzie występując; kazał naprzód ściąć głowę swemu ministrowi- mary­

narki , który, ęzy to przez nieznajomość sztuki wojennej, czy przez zdradę, dozwolił aby Angli­

cy dotarli z okrętami tak fclisko miasta; rzuca*

jąc się następnie w śród gradu kul i wszędzie gdzie ogień był najżywszy, zachęęął głosem i o giestami janczarów swoich. Walka trwpła od Bzóątej godziny z równą ciągle ząźartością, kiedy w tem dwaj angielscy officjerowie przedstawili admirałowi, aby im, pozwolił udać sie dla przyczepienia siarkowanej koszuli (*) do pier­

wszej fregaty algierskiej, która wnijście. do portu wstrzymywała. Ofiara ich przyjęta, zostałą^ rzu­

cili się do szalupy, i śmiałe to przedsięwzięcie zupełnie im się powiodło. Nietylko fregat,a w ogniu stanęła, lecz, z powodu wiatru zachodnie­

go, który powstał koło wieczora, pQŹar ogarnął cąłą algierską eskadrę; 5 fregat, 4 korwet ty i wiele szalup kanonjerękich pożarły płomienie, W ciągu całej bitwy, admirał Ęsmouth stojąc przy wielJym maszcie Królowej K aroliny, wy­

dawał ciągle rozkazy z krwią najzimniejszą.

W chwili kiedy rozmawiał z Kapitanem Brisba­

n e , dowódzcą okrętu, kula trafiła tego ostatnie­

go, który upadł przy nogach wodza. Admirał

(*) Chemise souffrie, wyrażenie w marynarce.francuz- kiej używ ane; oznacza materjaiy do zapalania statków prze­

inaczone.

(7)

— 231 —

zawołał natychmiast pierwszego porucznika i rzekł do niego: »Zginął nasz biedny Brisbane,

» obejmij WPan dowództwo okrętu. » — »Jeszcze nie, milordzie.,» odpowiedział Brisbane, podno­

sząc głowę i siadając pod masztem. — Admirał odebrał również dwie rany; jedni w tw arz, a drugą w udo. Okręt zasłany był trupam i; w cią­

gu sześciu godzin nieustannego ognia strzelał z dwóch strón razem na port i na flottę algierską.

Nakonieć o dziesiątej godzinie Wiećżór, po doko- naniu zupełnego zniszczenia murów portowych, admirał odddlił się na noc do zatoki, lecz wraz ze świtem wpłyiiął jako zwycięzca do portu algierskie­

go, i rozkazał oświadczyć Dejowij iż jeśli w dwóch godzinach propoiióWanych w dniu wczorajszym warunków nie przyjmie, ogień natychmiast na ttówo się rozpocznie. »Za tyld okrucieństw po*<

pełnionych, pisał do niegp,- flotta którą dowodzę wymierzyła wam przykładne ukaranie, niszcząc zupełnie waszą marynarkę, wasze arsenały, po­

łowę waszych szańców, e tc .» — Uległ Dej, a nazajutrz d. 30 Sierpnia traktat zawarty został.

Zastrzeżone w nim było zniesienie niewoli chrze- ścjan , ale wiadomo jest jak barbareskie rządy dotrzymują w tytn względzie umowy. Co do

^ Anglji, ta najzupełniejsze o,trzymała zadosyć u*

czynienie. Dej musiał publicznie tłumaczyć się w obecności ministrów i urzędników swoich, oraz przeprosić Konsula angielskiego (*) , w wyra-

( * ) K o n su l a n g ie lsk i P . M a c d o n a ll, z a le d w ie n ie staJ sig

(8)

— 232 —

Zach dyktowanych przez Kapitana okrętu Kró­

lowa Karolina. Konsul został prócz tego hojnie wynagrodzony za wszelkie straty jakie w tych o- kolicznościach poniósł. Wszyscy chrzcścjanie znajdujący Się na ówczas w Algierze wypuszcze­

ni zostali na wolność, a rządy Sardyński i Neapo- litański otrzymały znaczne summy jako wyna­

grodzenie. Strata połączonych eskadr wynosiła o- koło 900 ludzi, Algierczyków zaś przeszło 6000 (*).

o fia rą ufn o ści rz ą d u sw ego , k tó ry n ie m ógł p rz y p u ś c ić , a b y fedriego z a je n tó w j-ego z n ie w a ż y ć m ia n o , i z a n i e d b a ł o d w ołać go w te n c za s , k ie d y w A nglji czygiono p rzy g o to ­ w a n ia do w y p ra w y , k tó re j celu n iepodobfia b y ło a b y w A l­

g ie rz e nie odgadniono. W iadom o je s t z d zien n ik ó w ja k o - k ro p n ie postępow ano 2 P . M acd o n all od chw ili ja k D ej po­

w z ią ł w iadom ość o gotującej się w y p ra w ie . Nie b ę d z ie m y Wiec tu ta j z ab ie ra ć m iejsca o p isy w an ie m c ie rp ie ń i p rz e śla ­ d o w ań ja k ic h d o z n aw a ł K o n su l a ż do chw ili z aw arcia tr a k ­ t a t u , w k tó ry m to czasie d opiero uw o ln io n y Został z w ięzien ia do któ reg o go w trącono. R o d zin a jeg o w y d o stała się szczę­

śliw ie w p o c z ą tW z a ra z z r ą k b a rb a rz y ń c ó w , sam więc ty lk o w sz y s tk ie poniósł u d rę c z e n ia i z n ie w a g i.— D z isie jsz y K on­

s u l fra n c u z k i P . D e v a l > w cześn ie p rz e z r z ą d swój ostrze*

i o n y , o d p ły n ą ł z ro d z in ą sw oją z A lg ie ru n a fran c u z k ie j f r e g a c ie , i u n ik n ą ł ty m sposobem lo s u , ja k ib y go b y ł bez w ą tp ie n ia sp o tk a ł pośród a lg ie rs k ic h ro zb ó jn ik ó w .

(* ) M ów iono p ó ź n ić j, że o k rę ty a n g ie lsk ie w ypotrzebo-^

w a ty j u ^ w s z y s tk ie p ra w ie a m u n ic je , i ze obok te g o t a k B yły u s z k o d z o n e , i i tru d n o b y im b y ło u trz y m a ć długo n ow e n a t a r c i e , a z t ą d , g d y b y b y ł D ej d łu ż e j n ieco w y ­ t r w a ł w u p o rze sw oim , L o rd Ejcm puth m u s ia łb y b y ł obrócić .ia g le k u G ib ra lta ro w i, dla n a p ra w ie n ia u s z k o d z e ń , b e z p o ­

z y sk a n ia n ajm n iejszej k o rz y ści.

(9)

— 233 —

Dej, który uległ chwilowo narzuconym mu przez Anglję prawom, padł wkrótce pótćm ofiarą wście­

kłości iółnierstwa tureckiego. Własne straże zamordowały go, a następcy jego bynajmniej nie zważali na traktat z lordem Esmouth zawar­

ty, tylko o ile ten interesów Anglji dotyczył.

Trzeci rozdział dzieła swego P. Shaler poświę­

ca topografji Algieru. Miasto to położone na po­

chyłości wzgórza, wznosi się amfiteatralnie od strony morza, i przedstawia wspaniały i malowni­

czy widok. Otoczone jest wysokim inurem ; do­

my jednostajnie białym pomalowane kolorem, mają podług zwyczaju wschodniego tarasy; uli­

ce miasta są ciasne., a pórt nader obronnie ob­

warowany, przydano nawet nowe szańce, wkrót­

ce po szturmie Lorda Esmouth. Mocna cyta- della, Casanba zwana, panuje nad mórzem i nad baterjami. Nierozinyślnic by było szturmować obecnie miasto z tej strony, lub tylko z morza, a wyprawy, któreby nie miały wojska do wysa­

dzenia na lą d , ograniczyły by się wątpienia na prostej tylko blokadzie.

Podawano ludność Algieru do 100,000 miesz­

kańców, P. Shaler jednakże mniema, iż liczba ich nie przechodzi 50,000. Budowy publiczne składają się z dziewięciu meczetów, pięciu wię­

zień, trzech kollegji, koszar, bazarów i pałacu niegdyś przez Dejów Zajmowanego. Władze mu- nicypalną Wykonywają ludzie wybrani pomiędzy krąjoWcami, i autor nasz chWali bardzo tę adini-

24

(10)

2'-'A

nistrację, która nic nieińa z rządem wspólnego. • n Niema może miasta, mówi on, w fctófćmby po­

licja była czujniejszą, w którćinby mniej popeł­

niano zbrodni, i w którćinby życie i własnosc i mieszkańców dostateczniej zabezpieczone hyły.»

Zdanie to zdaje się sprzeciwiać wyobrażeniom, jakie mamy o okrutnej Turków tyranji; lecz autor stanowi tutaj różnicę pomiędzy Turkami i właściwemi Algierczykami, między któremi znaj­

dował on uprzejmość i ludzkość. Trzeba również pochwalić ich tolerancję ; jakkolwiek ściśle za­

chowują religję Mahometa, nie prześladowali je­

dnak nigdy tych co inną wyznają wiarę.

Korzyści handlowe i małżeństwa zawierane

. . . . . . 1

pomiędzy Turkami i krajowcami nagromadziły o- gromne bogactwa w ręku niektórych rodzin. Kie­

dy władza i wszystkie wyższe urzęda powierzone sa wyłącznie Turkom, majątki które zbierają prze­

chodzą nieznacznie do krajowców, którzy, nie będąc wybicralnemi, nie są narażeni na zmiany i dziwaczne rewolucji koleje. Jiiema nic mniej pewnego jak majątek Turka za jego życia, lccz bogactwa krajowca nie piastującego żadnego u- rzędu, są bardzo bezpieczne; z tej przyczyny uważać można Algier j^ko jedno z miast najwię­

cej w świecie obfitujących w złoto i srebro w pieniądzach. Wdowa po Achmecie Paszy, z któ­

rym Amerykanie zawarli ostatni pokój, Umarła niedawno, zostawiając sukcessorom swoim inaja- tek kilkanaście miljonów dollarów wynoszący.

(11)

— 2S5 —

Pałac który zajmuje w Algierze Konsul Zjedno­

czonych Krajów A. P. naieży do następców Mu­

stafy Paszy, sukcessora Achmeta. którzy prócz tego mają tak w mieście jak i w okolicach jego posiadłości blisko miljon dollarów wartości ma­

jące. Obadwa ci Dejowie byli jeden po drugim publicznie straceni. — Skarbiec prywatny Deja panującego ma posiadać do 50 miljonów dol­

larów.

» Kobićty klass wyższych, mówi P. Shaler, nigdy prawie z domów nie wychodzą; a lubo wdzięki ich jaśnieją tylko wewnątrz haremów*

jednakże narzekania mężów, które się częito sły­

szeć dają, przedstawiają tlosye wyobrażenia o ich wydatkach i miłości zbytku; powiedziećby nawet można, że kobiety te wolneini i trudnemi dó postrzeżenia środkami przysposobiają rewolucję, która iin nada rozciąglejsze jeszcz« prawa. Ma­

ła liczba Algierczyków korzysta z prawa dozwa- laj ącego im wiclożeństwa, i wszyscy prawic o- graniczają się na jednej małżonce, którą jednak­

że otaczają znaczną czarnych niewolnic liczbą, stosowną do znaczenia i majątku' jaki posiadaja.

Małżeństwa zawierają się tak jak w innych ma- hómetańskich krajach, lecz natura rządu i poło­

żenie klass wyższych znacznie ulepszyły stan kobiet w Algierze. Kobieta znaczny mająca po­

sag, jakich bardzo wiele się znajduje, nie bywa bezwarunkowo oddana na łaskę barbarzyńca który ją zaślubia. Rodzina jej zastrzega niektóre

(12)

— 236 —

warunki, które ją prawic w równi z mężem sta­

wiają, lub które ją przynajmniej od jarzma je­

go zasłaniają. Płeć, piękna w Algierze posiada prócz tego talent pomnażania nieznacznie ko­

rzyści swoich, a kobiety maurytańskie, mniej są dzisiaj niewolnicami mężów swoich, aniżeli przesądów narodowych, zwyczajów i zbytku.

Małżeństwa kojarzą się zwykle za pośredni­

ctwem matek lub krewnych przyszłych małżon­

ków ; kobiety albowiem mają częstą sposobność widzenia się z sobą, już to.w domach własnych już w łaźniach publicznych j które .są dla nich mianowicie w czasie' popołudniowym otwarte.

W klassach wyższych obchodzą zamczcia z wiel­

ką świetnością; krewne i przyjaciółki obu rodzin zgromadzają się razem, i oddają się przez kilka dni radości, kiedy tymczasem mezczyzni wygna­

ni są z domu, lub muszą się ukrywać w jakim kącie, z którego nie mogą ani widzieć wesołych biesiadniczek ani być od nich widziani.

Jiollegja algierskie są rodzajem scminarjów poświęconych nauce xięży meczetowych i teolo­

gów, którzy kazania dla ludu miewają. Jedno z nich jednakże poświęcone jest sainym Kaby- lo m , czyli mieszkańcom wsiów, stanowiącym klassę rolników, rzemieślników i służących. Z re ­ sztą, ponieważ, znajomość koranu stanowi całą

literaturę kraju, a drukarnia jest niezmiernie rzadką osobliwością w każdym kraju gdzie wiara Mahometa panuje, łatwo pojąć do jakiego sto­

(13)

pnia oświata młodzieży dojść może. Znajduje się prócz tych kollegjów wiele szkół publicznych, w których 5 lub 6cio letnie dzieci uczą sic ezy-t tania. Niezmiennie używana metodk w tym kra­

ju , naprowadza na doinyśł, iż tam szukać nale­

ży źródła wzajemnego uczenia; każde dziecko ma przed >sobą deseczkę na której krćdą pisze ; najwprawniejszy wpisanie nakreśla wyjątek jaki z Koranu, który przepisują następnie inni-, dają­

cy sobie wzajemnie i odbierający nauki, juź to w tłumaczeniu testu , już w formowaniu liter.

Lekcje te powtarzają następnie donośnym gło­

sem przed nauczycielem, siedzącym w kącie z nogami na krzyż założonemi, i-uzbrojonym długą laską dla utrzymania karności między u- czniami. Tym sposobem czytają oni, piszą i liczą się razem na pamięć, i tćj to metodzie bez wątpienia przypisać należy piękną regular­

ność pisma u Arabów. Nauki młodego Algier­

czyka uważane są za skończone, kiedy professor wskaże mu jeszcze sposób w jakim modlić się powinien. Opłata od nauki W tych szkołach jest bardzo umiarkowana. Znajdują się nadto podo­

bne szkoły, dla młodych dziewcząt, przez ko­

biety utrzymywane. ' »

Miasto Algier liczy między mieszkańcami swe- mi około 5000 żydów, których losu nie można nazwać zazdrości godnym. » Pod względem in­

teresów cywilnych rządzą się oni własnemi pra­

wami, im ają naczelnika ze swego narodu, któ­

— 237 —

(14)

— 238 —

rego Dej mianuje. Jako poddanym rządu, wol­

no im jest swobodnie przenosić się z miejsca na wuejsęe, osiadać gdzie chcą i trudnić się wszel- kiemi powołaniami jakich dozwalają prawa. Nic mogą oni być uważani za niewolników, lecz o^

płacają za to osobisty podatek i prócz tego mu­

szą składać podwójne cło od wszelkich towarów jakie do kraju wprowadzają. Większa część zło­

tników, wszyscy faktorzy, wexlarze i robotnicy w mennicy używani, należą do tej klassy. Oprócz prawnej ich niezdolności do sprawowania urzę­

dów , wystawieni są na liczne zdzierstwa i ucie­

miężenia. Niewolno im jest bronić się od napa­

ści lub gwałtów Muzułmana, jakicgokolwickby te były rodzaju.' Nie mogą jeździć konno, ani nosie żadnej broni, a nawet laski. Odzież ich powinna być czarna lub innego ciemnego koloru.

Nie mogą wychodzić za bramy miasta bez wy­

raźnego pozwolenia, oprócz dni środowych i so­

botnich; kiedy wydarzą się jakie ciężkie prace publiczne, żydów zwykle do nich zajmują. Wr ro­

ku 1815 niszczyły kraj chmary szarańczy, po­

żerając wszelkie rośliny gdzie tylko się ukazały*

przez cały ciąg trwania tej klęski, 7 do i>00 ży­

dów użytych było dniem i nocą do strzeżenia od niej ogrodów Deja. Nieszczęśliwi ci wy­

znawcy praw Mojżesza wystawieni są na naj­

większe niebezpieczeństwa tak co do majątków jak co do życia, podczas buntów janczarskich.

Obawiają się oni nieustannie wznowienia tych

(15)

2 3 9

okropnych sccn rabnnku i morderstw, których tylekrotnie byli ofiarami. W czasach zaś zwy­

czajnej spokojności znieważają ich tylko dzieci po ulicach lub jaki Turek pijany; całe ich życie nakoniec jest tylko pasmem niedoli, poniżenia i zniew ag; smutny ten los jednakże znoszą oni z cierpliwością, ajiawykli do jarżrna od lat dzie­

cinnych, przyjmują zniewagi bez oporu i bez szemrania. Przez zewnętrzne stosunki swoje, oni prawie jedyni pomiędzy mieszkańcami Algieru mają niejakie wiadomości o sprawach zagrani­

cznych, a pomimo opłakanego położenia swego, mięszają się do -wszelkich intryg, z narażeniem nawet życia, którego ciemięzycieleich nie oszczę­

dzają. Naczelnik ich dostępuje swej godności i zachowuje się przy n ie j, jedynie przez podłe postępowanie i hojność względem protektorów swoich muzułmanów; wynagradza on to sobie zdzierając swoich podwładnych, i wykonywa do­

wolnie tak drogo nabytą władzę. Wiele jednak­

że' domów izraelskich do wielkiej doszło za­

możności, w czasie pomyślnych epok Algieru;

lecz od lat kilkunastu, kiedy ucieinicienie coraz bardziej nieznośnem się stawało, a wielka liczba kupców zupełnemu uległa zniszczeniu, ci co je ­ szcze potrafili jakikolwiek majątek od zatraty u- chować, za zdarzoną sposobnością powynosili się z kraju. Maurowie i Arabowie, którzy również wielką posiadają zdatność do handlu , rzucili się do niego ze szkodą dzieci Jakóba, których los

(16)

— 240 —

todzicnnie nędzniejszym sio staje, i których li­

czba nawet stopniowo się pomniejsza.

Wewnątrz i na granicach tego królestwa kor­

sarzy, mieszkają rozmaite pokolenia, więcćj lub mniej uległe, które istotnie pomiędzy sobą sic różnią. Wielka c*źeść ludności składa się z Mau­

rów, rodu pomieszanego z potomków dawnych Numidów czyli Maurytanów, Arabów, Hiszpa­

nów, ,Sai‘acenów i Turków, którzy kolejnie kraj zajmowali. Między Maurami temi dają się wi­

dzieć liczni odmiany, juź fizyczne, juź moral- tie, i łatwo postrzedz można że rysy ich zbliża­

ją się do rysów ludów starożytnych, stosunkowo do tego jak pochodzenie osób szczególnych mniej lub więcej jest proste. Oprócz tego mięszanego rodu znajdują się Wewnątrz kraju pokolenia, które aż do naszych czasów zachowały pierwotne, rysy swoje. Takiemi są Arabowie Beduini, Biskary- sowic, Mozabisowie i Kabyle. Arabowie Bedui­

ni prowadzą zaWsze toż samo błąkające się życic jak ich przodkowie, mieszkają pod namiotami, hodują trzody, podlegają jedynie swoim szeikoin i opuszczają zajęte przez siebie okolice, dążąc, szukać niepodległości w rozległych Sahary pu­

styniach , skoro tylko bej który lub rządca pro­

wincji chcc i ni. dać uczuć moc władzy swojej, liiskarysowie, spokojniejsi! więećj pobyt w miej­

scu jednem lubiący, zamieszkują granice pusiyni, i^znąją władzę rządu Algierskiego i mówią zepsu­

tym arabskim językiem. Mozabisowie zajmujący

(17)

— 211 —

ku południowi odległą i za granicami posiadło­

ści Algierskich lezącą okolice, nie uznaja zwierz­

chnictwa rządu, lecz zostają z Algierem w sto­

sunkach handlowych. Wielka ich liczba znaj­

duje się w stolicy, i używa wyłącznych (handlo­

wych przywilejów, mając publicznego urzędni­

ka zwanego A m in e m , i przez rząd uznanego, który jest dla nich niejako konsulem. Ale ze wszystkich pokoleń północną Afrykę zamieszku­

jących, najznakomitszym jest pokolenie Kabylów albo Berberesów. Przebywa ono w górach, i tak jest niepodległe i mnogie, iż strasznemby się stać mogło dla rządu, gdyby kiedy wszystkie siły połączyć miałoj lecz dzieli się OnO na nie­

skończenie małe pokolenia* zawsze prawie tr

■wojnie pomiędzy sobą zostające. )>'

Kabyle mówią osobnym zupełnie językiem*

zwanym Shosfiah, który żadnego niema zwićiz- ku z więcej lub mniej zepsutemi djalektami iii*

nych pokoleń, i któremu nie bezzasadnie ptżypi- sują bardzo starożytny początek. Ma on być podobnym do języka Tuarików zamieszkujących wewnętrzne części Libji i pogranicze Egiptu t zkądby wypłynął wniosek, iż ludy te 'Wspólny mieć muszą początek. Autor czyni uwagę, źe showiah w nieżem niema podobieństwa z języ­

kami punickim i arabskim, a z ląd wnioskuje, że należeć już musiał do ludu istniejącego w A^

fryce przed podbojami Kartagińczyków, Rzymian, 25

(18)

Wandalów, Arabów.lub Saracenów, a zalóin do jednego z najdawniejszych ludów ziemi naszej.

Ostatni rozdział dzieła Pana Shaler zawiera ważne bardzo dowody co do politycznych sto?

sunków mocarstw europejskich z Algierem. Au­

tor większą miał niż kto bądź inny sposobność przypatrzenia się z bliska działaniom rozmaitych ajentów politycznych. Chcąc W'ogólności o pracy P. Shaler zdanie otworzyć j przyznać jćj trzeba iż na picrwszćm stać może miejscu między wszel- kiemi w tym względzie ogłoszonemi dziełami, pod względem dokładności w opisach, nowości i rozmaitości przedmiotów, oraz bezstronności ja-

w całein zachował dziele.

XVI.

Wyprawa morska Kapitanów K i n g i S to - k e s , uskuteczniona na rozkaz rządu An­

gielskiego, celem rozpoznania brzegów Ame­

ryk i południowej i cieśniny Magiellańskiej.

(Z D z . L o n d o n -L ite ra ry -G a z e tte .)

Listy z Monteyideo, d. 12 maja 1827 datowa­

ne, donoszą o szczęśliwym do tego portu powro­

cie okrętów - angielskich Adventure i Beagle,

(19)

pierwszego pod dowództwem Kapitana King, na­

czelnika wyprawy, drugiego pod Kapitanem Sto-' kes, którzy stosownie do rozkazów od rządu swe­

go otrzymanych, okrążyli brzegi cypla Ameryki południowej i rozpoznali- cieśninę Magiellańską.

Cieśnina ta gdzie tylu zginęło żeglarzy.,. i gdzie nie wielu z nich dokonało zamiaru swego bez, narażenia się na wielkie niebezpieczeństwa i do­

znania strat nader wielkich, była uważana przez, starych żeglarzy za z(byt niebezpieczną dla po­

dróżowania, a nawet za dni naszych, przesmyk ten stał się-przedmiotem obawy dla naszych m a­

rynarzy.

Dwa wymienione okręty opuściły POTt Monte?

Yideo około połowy Listopada 1826, a doznaw­

szy najgwałtowniejszych burzy morskich, wpły­

nęły do cieśniny Magićllańskićj 23 Grudnia. Za­

rzuciły kotwice w Port - F am ilie, na początku.

Stycznia, i aż do pierwszych dni Kwietnia, ^4a- ęenture, przez Kapitana King dowodzony,, uży­

wany był do rozpoznawania wschodnich brze­

gów cieśniny, kiedy tymczasem Beagle, pod roz­

kazami Kapitana Stokes, żeglował przy brze­

gach zachodnich aż do wyjścia z cieśniny , z któ-,;

rej podróży wrócił w miesiącu Marcu*

Wszelkie otwory a l b o zatoki, które w znacznej, liczbie w cieśninie się znajdują, mogą byc uwa­

żane za dziury albo wyłamy w brzegach, i tru­

dne są do zarzucania kotwicy , z powodu głębo-^

kości wody dochodząicćj od 50 do 60 sążni (ang.)f

(20)

— 244 —

oprócz niektórych tylko przystani i to zaraz przy lądzie; brzegi wznoszą się do wysokości od 1000 do 3000 stóp ang., a częstokroć zupełnie prosto­

padle nad morze wybiegają. ; Niezmiernie tru- dnem a nawet bardzo niebezpiecznein dla wiel­

kich statków jest zbliżanie się do tych straszli­

wych brzegów. Po najzupełniejszej ciszy nastę­

pują często nagłe i tak gwałtowne uragany, iź okręt żadnego żaglu rozwinąć nic jest w stanic.

Zgubneotych wichrów skutki dały się postrzegać w różnych punktach cieśniny ; nic ich gwałtowno­

ści oprzeć ■ się nie zdoła; wyrywają z korzenia­

mi najogromniejsze drzewa, od wierzchu aż do podstawy wzgorzów, które nagromadzone na sto­

sy W najokropniejszym nieładzie brzegi morskie, zalegają.

Dwa oddzielne rody ludzi znalezione były przez Anglików na tych brzegach: Sławni Pa- tagonowie, zamieszkujący północną część cie­

śniny, i wschodnią przylądka N egro, oraz tu­

łające się pokolenia Indjan Fengujcnów. Tych ostatnich spotykano bardzo rzadko, i to w wiel­

kich odległościach jednej bandy od drugiej , w obszernej krainie leżącej pomiędzy przylądkiem Negro i Victory z jednej , a rozległemi brzegami ziemi ognistej z drugiej strony.

Najpierwej postrzeżeni zostali Patagonowie;

siedzieli wszyscy na koniach, a banda ich skła­

dała się z dwudziestu ludzi, między któremi było 3 lub 4 kobiet. Najstarsza n nich zdawała

(21)

— 245 —

się mieć lat 40; była ona matką pięciorga dzie­

ci ; inne były młode dziewczyny około 15' lat mieć mogące; między męzczyznami najwięcej było młodzieńców i dzieci, oprócz męża tćj sta­

rej kobiety, który zdawał się być w równym z nią wieku. Wszystkich odzież składała się ze skór zwierzęcych, a mianowicie z guanaka i zorillo.

Ostatni ten zwierz jest gatunkiem kota dzikiego, i nadzwyczajnie śmierdzi. Patagonowie zupeł­

nie byli obwinięci w te skóry. Wychodząc na ląd, Kapitan King znalazł ich jeszcze na koniach siedzących; patrzeli na niego wzrokiem podzi- wienia, i jak posągi nieporuszeni byli, dopóki nie zbliżył się . do starej kobiety, i nie ofiarował jej jednego medalu, z wybitych umyślnie dla wy­

prawy. Przyjęła gp i przywiesiła z żywem ukon­

tentowaniem na sznurku do szyi; wskazując po­

tem palcem na jedną z dziewcząt, powiedziała po hiszpańsku: -» da u no a much acha» ( dajie jeden dziewczynie). Kapitan uskutecznił natych­

miast jćj żądanie, a dziewczyna dar odbierając zsiadła z-konia; za jej przykładem poszli inni Patagonowie , oprócz wspomnianej kobiety i jej męża, którzy z największą powagą i nieporusze­

ni , zostali pomiędzy nagromadzonemi na kupę skórami ,i szczątkami guanaków. Cała banda wkrótce nazad koni dosiadła, kładąc lewą nogę w pierścień z postronka, przyczepiony do końca rzemiennego pasa, który wisiał z obu stron kar­

ku końskiego, i wskakując tym sposobem z lek­

kością na konia.

(22)

— 246 —

Zdawało się z początku Kapitanowi Ring i jego towarzyszom, w czasie pierwszego wylądowania, iź Pala gonowie należeli do rodu ludzi najogro- mniejśzego wzrostu. Lecz kiedy im się bliżej przypatrzono , i kiedy zsiedli z koni, złudzenie to znikło i zupełnie wszyscy z błędu byli wy­

prowadzeni. Mają oni istotnie wyższą eżęść cia­

ła niestosownej wysokości z dolną; uda i gole­

nie ich są krótkie, co im nadaje olbrzymią po­

stać, kiedy siedzą na koniach. Zdaje się, podług postrzeżeń Anglików którzy się często spotykali z mieszkańcami nadbrzeżnemi, iż Kommodor By­

ron, musiał w błędzie optycznym zostawać kiedy ich widział, lub iź ród olbrzymich Patagonów znacznie od tego czasu się wyrodził. Związki ich z osadami hiszpańskiemi na północ ich kraju Icźącemi są dzisiaj bardzo częste.

Jeden z ich koni ubrany by-J bogato i ozdobnie, a nawet nierównie lepiej, aniżeli ubierają konie w Monte-Yideo. Siodło i uzda były widocznie z rękodzielni hiszpańskiej i nabyte zostały bez wątpienia na brzegach Rio - Negro. Gwoździe i inne ozdoby były z mosiądzu, pozłacane i czysto utrzymane; a całe okulbaczenie przyniosłoby za­

szczyt nawet rumakowi najwytworniejszego H i- dalgo. Jlłoda kobieta która na tym koniu sie­

działa, miał?, u nóg ogromne ostrogi mosiężne, podobne do tych jakich w okolicach Bucnos-Ay- res używają. Inne konie skromniej były ubra­

ne ; wędzidła miały jednakże wszystkie' prawic

(23)

— 247 —

żelazne, a cugle z pasów wyprawnej skóry; sio­

dła były drewnianej ale dobrze do grzbietu koń­

skiego przystające ; w przedniej części siodła znajdowała się dziura, przeznaczona zapewne do przewleczenia cugli. Drzewo siodłowe okry­

wały skóry rozmaitych zwierząt i równie miękko jak wygodnie można było na nićm siedzieć.

W czasie częstych stosunków jakie Anglicy mieli zPatngonami, przyjmowani byli zawsze jak najuprzejmićj'. Pozwalali im oni siadać na konie własne, zwiedzać obozy, nie okazując najmniej­

szego nieukontentowania lub nieufności. Trzej nawet krajowcy wsiedli na pokład Adventure i odległą dosyć odbyli podróż do wyspy Elżbiety, kiedy tymczasem reszta pokolenia szła pieszo brzegami dla złączenia się tamże z okrętem. Ci

■owi marynarze doznali gwałtownej choroby mor­

skiej w pierwszych dniach na morzu przepędzo­

nych, i zdawali się być bardzo nieszczęśliwi, że nie mogli wrócić do ziomków swoich; pokazy­

wali nieustannie palcami dym wznoszący się z ogniów. palonych przez krajowców, które w od­

daleniu postrzegali. Lecz kiedy nareszcie cho­

roba nieco ich ominęła, wrócił ich dobry humor i zdawali się być bardzo zadowoleni podróżą swoją. Jeden z tych ludzi nazwiskiem Aigheń był najwyższy z Pataganów jakich Anglicy dotąd widzieć mieli sposobność : mfał tylko jednakże 6 stóp (ang.) wysokości; wzrost wszystkich in­

nych zaledwie 5 st. i 10 cali dochodził; lecz, jak I

(24)

— 248 —

już wyżej powiedzieliśmy kształ ich był nicpro*

porcjonalny, a dla wysokości ciała od bioder, długości szyi i głowy, siedząc ha koniach zda­

wali się być nadzwyczajnego wzrostu.

W czasie kiedy Adventure znajdował się na kotwicy w przystani Gregory^ dwóch Patagonów 1 jedna kobieta przybyli na pokład jego i nawet na nitn nocowali. Kobieta ta j osoba najznako­

mitsza w kraju, była Marja kacyka żona. Zda­

wała się mieć lat 40, mówiła miernie po hiszpań­

sku, i nie była w słowa oszczędna. Kurzyła przez cały wieczór tytuń, i tyle wypiła grogu (*) ile jej dano. Przysposobiono dla niej i dla to­

warzyszów jej miejsce do spoczynku na między- lnoście, z czego bardzo byli zadowoleni; ale kiedy im nie pozwolono śpiewać i chałasować, co całej osadzie sen przerywało, usunęli się na pomost i tam aż do rana nazajutrz pozo­

stali. Jeden z tych krajowców utracił przed dwoma lub trzema dniami córkę, a żal swój,'zda­

jący się wzmagać w miarę jak mu dolewano grogu, o który ciągle przypominał, wyrażał przez straszliwe ryczenie, z wielkim niesmakiem wszyst­

kich ludzi okrętowych co ich towarzystwa nic dzielili. Proszono więc usilnie Marję iżby ich uspokoiła mocą powagi swojej; lecz ta zawsze odpowiadała: » Porrecito! su hijo moria esta manana,» (bićdak, tego rana Umarła córka jego),

(* ) A ra k z g o r ą c y w o d ą j c u k re m .

(25)

— 210 —

ai nie starając się bynajmniej o uspokojenie go, wołała tylko niekiedy : Es baracho» ( pijany jest). Dając następnie inny zwrot rozmowie, prosiła saina dla siebie o napój, w tych wyra­

zach: »Mucho m e ąuiere a g u a -a rd e n te , ddr me mas ? hiuclio me quiere , ser b oracke, dar me m a s ! ( Lubię bardzo wrzącą Wodę; chciej­

cie mi jej podać; życzyłabym sobie upić sie, dajcież w ięc, dajcie ! ) Była już w tenczas na wpół {śijana, a wkrótce spełniły się zupełnie

jej życzenia. ' '

Nazajatrz Kapitan King, z liczną gromadą lu*

dzi ze swojej osady, udał się na zwiedzenie obo­

zu Patagonów o trzy mile od brzegów rozłożo- łiego. W idział on tam grób godnego uwagi kształtu, który został wzniesiony na zwłokach młodćj dziewczyny przed kilku dniami zmarłej.

Zaprószono następnie Anglików, aby byli obecni bardzo zajmującemu obchodowi religjjnemu, któ­

ry się odbył na brzegu morskim. Miał on wrele podobieństwa do obrzędów jakie w pewnych epo­

kach w kościołach hiszpańskich obchodzą, co do­

wodzi iż gorliwość missjonarzy rozciągnęła się aż do tej ostatniej granicy Nowego świata. Na wzniesionej mogile wystawiony był posąg, który Patagonowie za bóstwa czcili, a który nazywają teraz swoim Chrlsto. Posąg ten wystawiał osobę umarłą, dosyć niezgrabnie z drzewa wyrobioną^

której twarz jednakże miała w sobie wicie wyra­

zu ; robota w niej była godną uwagi. Sama tylk«

(26)

23i> —

twarz widzialną J/yła, a nim ją odkryto, za zdję­

ciem kilkunastu osłon skórzanych, pokrywających całą głowę, mnóstwo wprzód odbyto przygoto­

wawczych obrządków. Ogół jednakże przekony­

wał, iz pierwsze światło chrześcijaństwa zaczę­

ło już przenikać do tego dzikiego ludu. Marja miała następnie m ow ę,-i obszernie rozwodziła się nad cnotami osoby którą ten posąg wysta­

wiał. Lecz obrzęd zakończył się zupełnie po indyjsku. Przestawszy mówić, Marja, zawołała wprost na Kapitaną King z wrielką przesadą :

»M i Chrisło tiene bueno corazon ; mi Christa mucho ąuiere tobacco ! D ar me mas ! Mucho qniere rni Christo tobacco! dar me rnasln

Ti pięćdziesięciu Patagonów których Anglicy widzieli w obozie niedaleko przystani Gregory, połowa prawie składała się z męzczyzn. Nie wielu pomiędzy niemi miało 6 stóp wzrostu ; je ­ den tylko był wyższy, i mógł mieć 6 stóp i pół­

tora cala. Wszyscy jednakże byli nadzwyczaj­

nie grubi, a jeden miał bardzo szlachetną i po­

ważną postawę; okryty niezmiernym płaszczem

s w o i m futrzanym, z uroczystćin przechadzał sie

ułożeniem. Kapitan Stokes zmierzył okiem ob­

wód brzuchajego który przeszło cztery stopy wy­

nosił. Tak więc dawniejsze mniemanie o nie- proporcjalności ich członków zupełnie się tu po­

twierdziło. Ręce i nogi ich były niezmiernie m ałe, kiedy tymczasem głowy, mogłyby być stosowne ludziom na 7 lub 8 stóp wysokim.

(27)

251

Strzemiona wszystkich siodeł których Kapitan King itow arzysze jego używali ( a mało było koni którychby majtkowie nie doświadczyli), były dla nich przykrótkie, lubo dostateczne by­

ły dla małych nóg krajowców.

( Dokończenie nastąpi.) / / ^ A ..

f3 A /?■

XYII.

WIADOMOŚĆ O SYBERJI POŁUDNIOWEJ.

List pisany do ■przyjaciela p rze z podró­

żującego Rossjanitia.

( Z P s z c z o ł y p ó ł n o c n e j . )

I i k u t s k 29 W rz e ś n ia 1827. '

Nakoniec kochany przyjacielu dojechałem do stolicy wschodniej Syberji; to jest: po długiej, podróży przybyłem do Irkutska, cały i zdrów zupełnie. Lecz cóż ci mogę powiedzieć o Sy­

berji, o Irkutsku, tobie, który uprzedzony pow- szechnein zdaniem, na safno wspomnienie .Sy­

berji drżałeś od zim na, tak często powtarzając mi, że w Syberji nic nie rośnie; że spełccznośc tameczna składa się z zesłanych za karę i ich po­

tomstwa ; że tam jeżdżą psami i rennami, żywią się korzeniami, rybą i mięsem dzikich zwierząt;

(28)

ie przez sześć miesięcy nie widać świata boże­

go i t. p .! Mam więc obowiązek wyprowadzić ciebie i tobie podobnych geografów z błędu w którym zostajecie.

Niemą potrzeby abym ,ci powiadał o tćm , że kraje położone, podie kola polarnego i za niem, są zimne na całej kuli ziemskiej , a tćm sainćin i Syberja ; lecz południowa cześć tego królestwa nic jest pozbawiona dobroczynnych proiiiieni słoń­

ca, i do 55 stopnia szerokości północnej wszę­

dzie zajmują się z korzyścią rolnictwem. Prze­

jechałem całą. zachodnią i wschodnią Syberję, w miesiącu Marcu i na początku Kwietnia, i

■wszędzie' znalazłem klimat podobny temu jaki bywa o tej porze w Petersburgu. Do. Krasno­

jarska, pierwszego miasta wschodnie] Syberji zale­

dwie dojechałem w zimowych ubiorach, W dniącb 26, 27 i 28 Marca była najpiękniejsza pogo­

da; nigdzie ani dźbła śniegu, na ulicach sucho, mieszkańcy przechadzali się w letniem odzieniu, 'W polu juz przebijała się zieloność, tylko pły­

nące lody rzeki Jenissej wskazywały, że nieda­

wno minęła zima. Ach, kochany przyjacielu!

jak prześliczne okolicę Krasnojarska! Miasto le­

ży między dwiema rzekami Jenissejcm i Kaczem, w około otoczone wysokiemi górami zachwyca­

jącej rozmaitości. Jnsny ich kolor nadał nazwa­

nie miastu. Wierzchołki okryte lasem , rozrzu­

conym w miłym nieporządku; góry dziesięć razy przechodzą w wysokości znajome tpbie Pargo-

252

(29)

— 253 —

łowskie lub Duderowskie. Tysiąc razy pomyśla­

łe m , czemu ty ze, mną. nie pojechałeś? jakićjź doznawalibyśmy przyjemności przypatrując się wspaniałym widokom okropnej wedle zdania twojego Syberji! Yiinienem ci jeszcze dodać, że cała okolica Krasnojarska, nadzwyczajnie jest płodna: żyto bez szczególnej uprawy 25 ziarn, a owies 30 wydaje ; z tąd p u d mąki żytniej kosztuje 20 do 30 kopiejek assygnacyjnych (*);

pud owsa 12 kop. mięsa rubel 1 ko 50 as. Te­

raz zapytuję ciebie w jakim miejscu Rossji zna"

Jeść można taką taniość i taką obfitość, pierwszych potrzeb do życia ?

O włościanach mogę w ogólności powiedzieć, źe mieszkają daleko porządniej, od włościan rossyjskich ; w izbach wszędzie podłoga wymy­

ta , równie jak ław y, stoły, a nawet i ściany.

W szędzie czystość, wszędzie upiększenie widzieć się daje. Nigdzie nie widziałem chodzących w 'łcTpeiaeh, ale w obuwiu ze skóry wyrobionem nazwanem Czerhi. Djalckt mają Nowogrodzki, z przymieszaniem wielu wyrazów miejscowych, i zmianą., źe tak rzekę, w tonie wymawiania.

Djalckt ten jest panującym od Permy do Ocliot- ska.

(* ) P u d — w a g a ro s s y js k a z aw ierająca fu n tó w n a sz y c h Ą0.

K o p ie jk a s re b rn a w y n o si d w a g ro sze p o ls k ie , a ss y g n a c y jn a z a le d w ie u c z y n i p ó łg ro sza naszego.

(30)

— 254 —

Nie będę ci opisywał podróży mojćj z Krasno­

jarska do Irkulska: przyrodzenie wszędzie przed­

stawia tu jakąś dziką piękność — góry i lasy, lasy i góry — lecz jakie lasy,... sosny masztowe !— Od niechcenia powiem ci tylko, że w gubernji Ir- kutskiej 2 Kwietnia zerwałem pierwszy kwiatek polny ( anemone patens )(*) widzisz więc jaki tu klimat ! Przypominam sobie, że wybrawszy się dla rozrywki na wyspę Gutuew 10 Kwietnia, po­

strzegałem znaczne obszary pokryte śniegiem, i me dostrzegłem jini jednej świeżej trawki.

W Irkutsku stanąłem 5 Kwietnia. Rzeka An­

gara płynąca pod tćm miastem, zupełnie wolna była od lodów; puściła zaś 3 Marca. Gdzież więc są te mrozy Syberyjskie ? zapytałem siebie samego : dlaczego Syberja ina być zimniejszą od Rossji ? Mówią, że w porze zimowej mrozy do­

chodzą tu do 30 stopni, lecz gdzież jest w Ros*

sji miejsce, gdzieby mrozy nie dochodziły do 30 stopni? — chyba tylko w Krymie. Powiem ci 0 Angarze, że daleko jest bystrzejsza od Newy, 1 tak przezroczysta, że w pięciu sążniach głębi widać na dnie kamienie, a tak zimna, że nie­

podobieństwo jest utrzymać długo rękę w wodzie.

Irkutsk Stolica Syberji wschodniej, liczyę się może do rzędu miast niepoślednich w całem państwie, ze w z g l ę d u obszerności i handlu. Nie będę ci mówiło niemjako o pierwszym punkcie

(* ) Z aw ilec ro zło ży sty — p o d łu g K l u k a .

(31)

— 255 —

składu towarów Kitajskich, ani, o tein , źe mię­

dzy kupcami tutejśzemi znajdują się tacy co po- ' siadają do miljona majątku; lecz powiem ci, źe między niemi zdarzyło się mi widzićć ludzi takie mających ukształcefiie, jakiego w kupcu trudno jest nawet znalcść w Petersburgu. Wy­

staw sobie, że tutejsi kupcy mają zamożne bi- bljoteki; zapisują wszystkie dzienniki, wszystkie nowo wychodzące dzieła. Córki ich i żony zaj­

mują się czytaniem i graniem na fortepianie.

W Syberji, kochany przyjacielu, w Syberji, o której wszyscy mają tak niskie wyobrażenie, w tej dzikićj,i zimnćj krainie, unoszą się nad poezją Puszkina i czytają Homera. Może po«

wiesz mi żc to chyba przybywający urzędnicy1;

n ie , tameczni mieszkańcy, kupcy a nawet mie­

szczanie. Powiem ci jeszcze więcej : wszyscy praw ie, nawet cochowi rzemieślnicy chodzą we frakach; inoźcsz więc sobie wystawić,-jak wiel­

kie było podziwienie moje.

Chociaż wr mieście mało jest domów murowa­

nych, panuje jednak porządek; ani kałuży, ani zwalonego drzewa nie zobaczysz na ulicy. Do­

mów liczą do 2000, a mieszkańców do 20,000; mnóstwo kościołów, a wszystkie murowane. O- kol ice Irkutska są foskoszile, a szczególniej wi­

doki gór do koła je otaczających. Publicznych domów zabawy za miastem , na wzór letnich o- grodów, nie mąsz tutaj; jest wprawdzie bulwar, lecz mało uczęszczany przęe mieszkańców, po-

(32)

— 256 —

liicważ niema zwyczaju przechadzania się po nim. Pospolicie wszyscy wyjeżdżają za miasto z familjami i z samowarem nad rzekę Uszaków- k ę , która zarówno zaleca się z roskośznego poło­

żenia jak' z wad lekarskich. Ile tu znajdziesz pięknych kwiatów ! wiele z tych co rosną W ó- grodach pctersburgskich, znajduje się tu w sta­

nie natury : np. rhododendron, aquilegia, lilium w różnych gatunkach, saićjfraga, cypripedium i t. p. Nieaostaje tu drzew owocowych, jako to : jab łek , gruszek i innych, lecz i ten niedo­

statek zwolna ustaje. W ogrodzie gubernatora cywilnego widziałem długą linję drzew owoco­

wych , i szkołę najpiękniejszych drzew dzikich, które obiecują pomyślne rozkrzewienie. W je­

dnym z tutejszych domów kupieckich rośnie i .doj­

rzewa ananas; w ogrodzie zaś gubernatora wo­

jennego liczne gatunki lilji klimatom gorącym właściwie, kwitną zupełnie tak jak u nas w Pe­

tersburgu. Niedostatek drzęw owocowych wy­

nagradza obfitość jagód ; maliny, poziomki, czar­

ne jagody i inne rosną po lasach. Po tern wszy­

stkiemu zdaje mi się, można powiedzieć, że mie­

liśmy fałszywe wyobrażenie o Syberji, i że mie­

szkać tu bardzo może, nawet mieszkaniec pię­

knej Ilalji, bez obawy przeziębienia się lub śmier­

ci od zimna.

List mój jest obszerny; lecz powinienby być jeszcze, obszerniejszy ze względu przedmiotów godnych ciekawości, którym ty możebyś nawet

(33)

— 257 —

wierzyć nie chciał. Tak więc zegnam cie do chwili szczęśliwszej ? a dla ciebie strasznej,, kie­

dy się znowu z nad brzegów wspaniałej Angary odezwę do ciebie.

xviii.

Podró&e w prowincjach wewnętrznych Ko- łumbji, p rze z Pułkownika J. P. Hamilton, ex - Kommissarza Króla Angielskiego p rzy

Rzeczypospolitej Kolumbijskiej.

Głęboka polityka która handlowe interesa W. Brytanji połączyła z istnieniem Nowych Rzą­

dów Ameryki południowej, mówi pewien an­

gielski dziennik wymagała od Anglji wysłania kommissarzy do Bogota i innych miast, dla przed?

sięwzięcia tam wszelkich środków zgpdnych, ró­

wnie z naszym jak nowych sprzymierzeńców na­

szych interesem, oraz dla ustalenia wzajemnych stosunków przyjaźni tak potrzebnej wszystkim i juz tak pomyślnie utwierdzonej. Missja pułko­

wnika Hamilton dała mu sposobność zwiedze­

nia we wszelkich kierunkach wewnętrznych pro­

wincji Kolumbjj; sądził przeto, iż ogłoszenie re­

zultatów tych podróży będzie mogło zajmować czytelników. Mało wprawdzie znajdujemy w je-

27

(34)

gi> uwagach systematycznego porządkuj, rzucofte przypadkowo, podobne są dosyć do tak nazwa­

nych u Hiszpanów olla pod/ id ą ; jest to miesza­

nina różnych przedmiotów, z których trudno jest cóś oderwać bez zepsucia wrażenia jakie spra­

n ia ogół. Nie rozbierając całego dzieła, ogra- niczemy się na wyjęciu kilku miejsc ciekawszych.

Pułkownik H. trudnił się w części przedmio­

tami nauki przyrodzonej. Zdaje się iż musiał naukę tę dostatecznie zgłębić; że postrzeżenia swoje czynił z największą starannością, i obfite zebrał owoce gorliwości swojej, w tych nowych i tak bogatych w rozliczne płody krainach. Oto jest przytoczony przez niego opis charakterów niektórych zwierząt, powiększćj części mało zna­

jomych, jakie w swej podróży widzieć‘mu sic zdarzyło: zaczyna on od jaguara. (*)

»Jaguary i kajmany (czyli alligatory) są z soba W straszliwej nienawiści, i żyją w ustawicznej wojnie; gdzie tylko jaguary natrafią na śpiących na piasku kaimanów, uderzają na nich; jedyna

(* ) Zwier.ż te n n a le ż y do liczn ej w g a tu n k i k la ss y k o ­ ł o w (F e lis) w k tó rę j ty g ry s k ró lew sk im zw an y je s t najo­

k ru tn ie js z y i n a jstra sz liw szy . J a g u a r, pospolitszy w A m e­

ry c e p o łu d n io w ej, p rz e ra ż a mieszkarfćtfw rów nie p raw ie ja k tygry® k ró lew sk i w A zji i w A fryce. J e s t on k o lo ru żyw o­

l o w e g o , n azn aczo n y n a bokach czterem a rz ę d am i c e n te k w p ad ający ch w k o lo r c z a rn y > i stanow iących p ierścień z ,|STi'nktem c zarn y m we. śro d k u sie z n a jd u ją c y m .. .

(35)

— 25# —

część' ciała tych ostatnich ulegająca z ran lenili}

jest ogon, k tóry1 jest tłusty i miękki; resztę cia­

ła okrywają łuski; kiedy zwierz ten czuje się być uchwycony przez nieprzyjaciela za tę częjść niebezpieczną, w taki wpada przestrach, iź za­

ledwie słaby daje mu opór; ale skoro alligator zdoła pociągnąć z sobą jaguarA do w'ody, zata­

pia go i pożera; tygrys jednakże zna to niebez­

pieczeństwo, i kiedy zniewolony jest do prze- płynienia rzeki, zanim wejdzie dowody, wydaje na brzegu okropne ryki,’ dla przerażenia i odpę­

dzenia alligatorów. Jeden z tych porwał był nieszczęśliwą kobietę y która prała swą odzież nad brzegiem rzeki; wkrótce potem, mąż tej nie­

szczęsnej złapał alligatora, czyli kaimana^ (autor używa zarówno obudwu tych nazwisk) -na wędę^

mającą za ponętę kawał świeżego mięsa; otwo­

rzył mu brzuch, i znalazł w Him’ połowę ciała swej zony. Ten sam potwór pożarł-również sz<*- ściu psów. — Pułkownik widział kaiinana, który miał 18 stóp długości; był to zwierz najokrop­

niejszy w swoim rodzaju i rozsiewał przestrach po całej okolicy; liczba ofiar żarłoczności jeg»

była bardzo z n a c z n a ... *

»Jeden z naszych służących , mówi dalej au­

tor, przyniósł mi razu pewnego małe zwierząt­

ko, które kupił w chatce indyjskićj; nazywają je w kraju, leoncita, (lewek); miałb ono zu­

pełnie postać lwa w miniaturze-; szyję jego okry­

wała gęsta grzywa, a koniec ogona otoczony byłi

(36)

— 260 —

tak jak u króla lasów, długą szcrścią. Było nie­

co większe od wiewiórki; kolor miało szary’

piękne czarne oczy, a szerśe tak miękką jak jedwab; małe to i łatwe zwierzątko bardzo było łaskawe; wziąłem je z sobą do Bogota, gdzie idechło od zimna.»

» Znajduje się również w lasach Magdaleny dzi­

kie zwierze z rodzaju jeleni, oraz daniel, który ma na głowie dwa małe kończate różki, wzno­

szące się prostopadle od podstawy, bez rozdzie­

lania się na gałęzie. Wiceprezydent Rzeczypo- spolitćj Kolumbijskiej, znając moje upodobanie w zwierzętach, przysłał mi ułaskawionego jele­

nia. Był to zwierz wspaniały , i tak łagodny, iż jadał z ręki. Musiałem jednakże pozbyć się go niedługo; nawykł on był wchodzić do poko­

jów, przeglądał się w lustrach, i nieraz je potłukł rogami; z niezmierną zawsze trudnością służący wypędzać ^o musieli, i nie obeszło się nigdy bez zepsucia jakich sprzętów; lubił on jęczmień i z chciwością go p o żerał. . . . .

» Rośnie na brzegach rzeki M eta pewny korzeń xwany barbaseo', Indjanie robią z niego odwar, który wlewają do wody rzecznej; ma on tę wła­

sność, ii odurza ryby, które się z łatwością ła ­ pać dają. Korzeń ten wszelako żadnego niema wpływu na alligaterów i żółwi. Znajduje'się również w rzece M eta mała rybką zwana cari~

bee, mająca 6 do 7 cali długości; jest ona tak im iała i tak żarłoczna, iż napastuje nawet ka­

(37)

— 261 —

piących się; i kiedy wielka liczba razem tych rybek się znajduje, niebezpiecznie jest wchodzić do wody. Indjanie cenią je bardzo dla wybor­

nego smaku mięsa... Komendant Tocaymanu pokazywał mi szkielet kolosalnego zwierza, któ­

ry odkryto w okolicy; poznałem w nim szcząt­

ki zwierza przedpotowego, znanego pod nazwi­

skiem mammuta ; przywiozłem z sobą do Auglji jedną z jego kości golcniowych.

»W Ncyva niedźwiadki niepokoiły nas mocno w mieszkaniu; znaleźliśmy nawet ogromnego we­

wnątrz siodła jednego z mułów; służący jeden ledwie nie został ukąszony przez niego. Lekarz miejscowy ofiarował mi wpodarunku pięknie wy­

robione naczynie zwane łrinana oraz tuzin skór tygrysich i kotów wodnych. Ostatni ten zwierz zbliża się w wielkości do królika; futro jego ma piękną białość z czarncmi bręgnini, i tak jest miękkie jak jedwab.

»Poławiają w rzece Chicki wyborną rybę zwa­

ną ringa; jest ona tylko tej rzece właściwą, i w żadnej innej bieżącej wodzie Kolumbji się nie znajduje. Jest w niej prócz tego mały żółw, z którego skorupy dobywają małe perły, lecz nic najpiękniójszej wody. Proboszcz w Campo Ale*

gre powiada, iż rzeka M agdalena ma swoje źródło w Paramo de las P apas, 0 8 dni od małego miasteczka Teinana. Przydał on, iż wio­

ska w której miał probostwo swoje, położona by*

,ła w miejscu zachwycającćm, co było powodem

(38)

— 262 —

do nazwania jej Campo Alegre (wieś roskoszna).

Zroszona była piękna rzeczką, która przezro- czystemi wody kilkakrotnie ją wężykiem przeży- liała. Godny ten pasterz żalił się niezmiernie na niedołężność parafjan swoich; kiedy połów ryb był obfity, zostawali oni przez dwa lub trzy dni rozciągnicni w swych chatach , lub zabawia­

jąc się huśtaniem od jednej do drugiej ściany;

głód tylko zdolny był wywieść ich z tej bez­

czynności. — Okolice pełne są tygrysów, które wielkie wywićrają spustoszenia między bydłem ilomówćm; krążą one nocą w miejscach zamie­

szkanych i porywają krowy i muły. Przed kilku tygodniąmi schwytano dwóch tygrysów, samca i samicę, które od dawna były postrachem całej okolicy. Oto jest sposób jakiego używają do uję­

cia tych okrutnych zwierząt: mały kawałek zie­

mi w- miejscu ustronnein obsadzają mocnemi ko­

łami, niekiedy we trzy ściśnione rzędy, tak wy­

sokie, iżby .tygrjs ani przelpźć ani przeskoczyć przez nie niemógł; zostawiają w .tem ogrodzenia otwór nakształt drzwi, którym by wieść mógł ty­

grys ; nad tym otworem zawieszona jest gruba deska łącząca się z inną na ziemi leżącą, tak, jż skoro tygrys dotknie tej ostatniej, pierwsza na­

tychmiast zapada i otwór zamyka; w środku pół­

kola przywiązują juź to prosie żyjące juź tea ba- Tana, za ponętę: wieśniacy pilnują kolejnie na pobliskich drzewach przez noc całą; a skoro ty­

grys się. złapie, zwołują natychmiast towarzy­

(39)

— 263 —

szów i zabijają schwytanego wystrzałami z-fuzji lub dzidami. W tym właśnie czasie kiedy puł­

kownik Hamilton znajdował się w kraju, urzą­

dzono tego rodzaju sidła dla schwytania ogro­

mnego tygrysa, który w ciągu dwóch miesięcy porwał pięćdziesiąt rozmaitych zwierząt domo­

wych; lccz zwierz ten, tak był przezorny, iż nigdy nie dał się złapać w sidła. Właściciele małych osad wraz z wieśniakami uzbrojeni w dzidy, i przy pomocy psów swoich, zbierają się na łowy jaguarów. Skoro któregp z nich zaczną psy głosem gonić, siada on na tylnych łapach i gotuje się do walki, a kiedy psa uderzy łapą, raz.ten zwykle bywa śmiertelny. Myśliwi wów­

czas zbliżają się ku tygrysowi, i szykują się przed nim rzędem, wystawiając naprzód dzidy, tak iżby ten wpadł na ostrze skoroby się na nich chciał rzucić'; starają się na chwilę wzroku z niego nie spuszczać ; a kiedy widzą znużonego psów na­

paścią, drażnią go, aby się na nich rzucił. Unie­

siony wściekłością posuwa się ku nim robiąc za­

kręt w półkole jak kot rozgniewany i wydając przerażające wycia; myśliwiec pochylony na-' przód i silnie trzymając w ręku dzidę, której ko­

niec o ziemie opiera, umie przez zręczność i szybkość poruszeń swoich tak nadstawić zwierzo­

wi ostrze swej broni, iż ten sam na nic wpada;

rzucają się w owcy,as ku niemu inni myśliwi i wydzierają mu życie. Jeśli człowiek na którego tygrys wpada w zręcznem przyjęciu go chybi,

(40)

— 264

naraża się na największe niebezpieczeństwo, i staje się zawsze prawie ofiarą wściekłości potwo­

ry , nim towarzysze na pomoc mu przybędą.

Rzadko jednak wydarza się ten przypadek; a jedynym w tak.m razie środkiem dja myśliwca jest długi nóż, który stara się utopić w brzuchu nieprzyjaciela. Pułkownik Bario Nuevo, dowódz- ca artylerji, powiadał mi, iż w posiadłości jego nad brzegami Magdaleny lezących znajdował się człowiek, który napadniony będąc prze* tygrysa, skaleczył go tylko lekko ostrzem dzidy, a rozju­

szony zwierz rzucił się na niego, wywrócił jcdnćm łapy uderzeniem, i byłby go w sztuki po­

szarpał, gdyby myśliwiec nic miał był tyle przy­

tomności umysłu, iż dobywszy natychmiast noża, pchnął go nim kilka razy; po długiej jednakże walce poległ dopiero zwierz okrutny. Myśliwy odniósł kilkanaście ran niebezpiecznych, lecz wyleczył się z nich, a ten niebezpieczny wypa­

dek nie odjął mu jednakże gustu do podobnego rodzaju polowania. — Lekarz pewien z Popayan odpowiadał m i, iż był raz przywołany do opa­

trzenia niebezpiecznej rany, którą tygrys zadał pazurami w bok głowy jednemu człowiekowi, kiedy ten spał na murawie; obdarł mu lewe ucho ż częścią skóry z głowy. Był to jeden z mulnikow tej okolicy; przebudzony boleśnie tą nagłą napaścią, zaezął wydawać krzyki, które odstraszyły tygrysa i skłoniły go do ucieczki zanim mógł dokonać ofiar/ swojej. Częste zda-

(41)

— 265 —

rżenia przekonywają, że tygrys inusżknwaty ude­

rza na człowieka nie będąc nawet przez niego zaczepiony, lubo niej;;st tak zuchwały jak prąż­

kowały tygrys bengalski.

» Niemniej jest niebezpieczną większa część wężów Kolumbijskich; pewnego dnia kiedyśmy przebywali plantację dążąc do mieszkania na­

szego, przewodniczący nam niewolnik pokazał jednego z tych płazów , który w kłąb zwi- niony zdawał się zasypiać. Strzeliłem do niego z fuzji grubym łabędzim szrutem, alein go tylko lekko w ogon zranił. Natychmiast wąż zerwał się, wyprostował, spojrzał do koła siebie, a postrzegając n as, postąpił ku nam majestaty­

cznie, z głową o trzy gtopy blisko nad ziemię wzniesioną; nie byliśmy w tćm położeniu bar­

dzo bezpieczni, a Doktor Aodriguez który nan»

towarzyszył, radził schronić się za grube drze*

wo, on zaś miał się rozprawić z- potworą. Mia.

łem jeszcze jedną lufę mojej fuzji nabitą; razeiu więc z doktorem wystrzeliłem do węża, kiody ten był od nas ledwie na 30 kroków odległy;

przecięliśmy go na dwoje, ponieważ strzelby na­

sze były nabite kulmi i siekanym ołowiem. Przy­

patrując się płazowi, postrzegliśmy z krzyża któ­

ry w kszałcie litery X wzdłuż całego grzbietu widzieć się dawał, iż to był wąź z rodzaju zwa­

nego aijues. Kreolowic mają go ża najzuchwal­

szego i najjadowitszego w Ameryce południowej.

28

Cytaty

Powiązane dokumenty

ści lądu. coraz częstszemi się staw ały.. Szczęściom, nazajutrz, -oznaki bli­.. skości ,ziemi, staw ały się coraz pewniejsze. a nakoniec kij m isternie Wyrzynany,'

ny nigdy się nie zatrzyinującein.. Rząd' angielski dla tego nie chce £adnych w tym względnie robić u łatw ień , ponieważ tysiące Ben- gaiczy kó w tafc zwanych

dzi się do niego przez drzwi bardzo ozdobne i widzieć' ipożna naprzód B a lei czyli wielką sa­.. lę audjencjonalną, której dach utrzym ują słupy drew niane,

dobnej kosztowności, nie trzeba się dziwić sławie sztuki jego. O zwierciadłach zaś magicznych mamy yv dziejach dawniejszych i nowszych przykłady. Pita- gor miał

dnio przez afisze, a po wygranej w gazetach. O- prócz tego, wyścigi dają jeszcze pochop do u- lubionych temu narodowi zakładów za jednym lub drugim

Ztamtąd przez podłużne okienka może on widzieć jak się więźnie' sprawują przy robocie, iiic będąc sam od nieh widzianym- Nad całein podwórzem czyli

zentantem naszej wołowćj pieczeni, lecz wcale nie był do niej podobnym: b y ł to ogromny pięJ kny kaw ał tłustej wołowiny, nie upieczony ale rozparzony tylko,

Znajdując się pewnego razu sułtan na igrzy- skach didrydu, które dla niego czarni eunucho­. wie wyprawiać zwykli, usłyszał w ystrzał zbroni palnej: młody Grek