fc® snujmy
P A M I Ę T N I K PODRÓŻY.
N - 5.
Z P I E R W S Z E J P O Ł O W Y M A R C A 1828 RO K1J.
XV.
RYS POLITYCZNY, HISTORYCZNY I CYWIL
NY ALGIERU, zawierający szczegóły o geo
grafii) ludności, rządzie, przychodach, handlu, rolnictwie, sztukach, rękodziełach, o rozmai
tych pokoleniach, obyczajach, mowie i osta
tnich układach politycznych tego k r a ju , prze%
WILLIAMA SHALER, Konsula jeneralnego Krajów zjednoczonych A m eryki północnej w A lgierze, p o angielsku napisany. — (w Bosto
nie 1826.)
( Dokończenie.)
Nie będziemy przechodzić z autorem wszystkich szczegółów, przytoczonych o grabieży i gwałto- wnościach jakich doznawał przez lat kilkanaście handel Zjednoczonych Krajów Amer. północnej.
23
— 226 —
W 17S5 r. dwa statki amerykańskie przez kor
sarza algierskiego zostały schwytane, a officjęro- wie i majtkowie w niewolę zaprzedani, przez lat ośm w niej zostawali. Zadano 59,400 dollaróW (513,-216 złp.) okupu za 21 tyeh niewolników.
Zawarty w 1793 traktat pomiędzy Portugalją a Algierem, otworzył przejście Atlantyku, zam
knięte a£ do tćj epoki dla korsarzy algierskich, a skutkiem tego, w ciągu kilku miesięcy jede
naście kupieckich okrętów i 109 of/iejerów lub majtków 'schwytano. 'Kongres -wraz z ludem a- merykańskim okazał najmocniejsze zajęcie się losem tych nieszczęśliwych, i równie czynne jak stanowcze przedsięwzięto środki celein zawarcia z JJarbarcskaini traktatu. Okoliczności jednak
•fe^ły najniekorzystniejsze; Algier zostawał w zgo
dzie Be W śz y stk ic in i europejskiemi mocarstwami, a Dej odpowiedział otwarcie bratu Konsula
"SzWedikiego, który traktował ze strony Amery- kattófw: »Osbbiśty mój interes nie pozwala mi przyjmować propozycji waszych, chociaż byście łni chcieli miljony dawać. Coźbym z niemi kor
sarzami zrobił, gdybym miał !zgodę z całym światem. Nie mając nic do grabienia^ gotowi by głowę moją żagrabrć; i oni' żyćvmuszą, a docho
dy nie wystarczają im na utrzymanie.)) We dwa lata dopiero późnićj ( w wrześniu 1795) zdołano przecież zawrzeć traktat. Zjednoczone kraje zo
bowiązały się zapłacić 700,000 dollarów. Pokój ten, który sam P. Shaler za poniżający dla kraju
swego uważa, trw ał tylko do rol>,u 1812 i Dej pierwszy go zgwałcił. Bryg jeden z jedenastu ludźmi schwytany był przez korsąrzy; ale ta zdo
bycz jedynym była owocem z taką dumą. wypo
wiedzianej wojny; wszelkie propozycje rządu a- merykańskiego względem wykupu niewolników z szyderstwem odrzucone były. »Niewqlni.ęy z parodu tego, mówił D ej, są wyżsi nad wszelki okup pieniężny.)) W ówczas kongres skuteczniejsze przedsięwziął środki: wysłana została w r. 1815 na MorzeSrodziemne eskadra, pod dowództwcmKom- modorówBainbridge iDę.ęatur,ktÓFzy zarazem mia
nowani zostali wspólnie z P. Shalcr kommissarza- m i, i otrzymali pełnomocnictwo do zaw.ąrpia po
koju. Za przybyciem na Morze Srodziemnę, eskadra amerykańska schwytała fregatę i bryga nieprzyjacielskiego, a wkrótce ze zdobyczami swemi wpłynęła do portu algierskiego. Kor
sarze i większa część rządowych statków znajdo
wała się w ówczas ną njorzu. Kommissarze przesłali Dejowi Warunki, pod któremi do dzia
łania z nim upoważnieni b y li; groźny widok eskar dry i pbawa przez pierwsze jej korzyści, wzbu
dzona, ułatw iły traktowanie; wszelkie warunki zostały przyjęte, zniesiony ną zaw.sęe upodlający haracz i zawarto pokój, ktqrego warunki naj?a- szczytnićjsze były dla rządu Zjednoczonych krajów. P. Shaler wylądował do Algieru, i uznany był ża jcneralnego Konsula Krajów Zje
dnoczonych. Nieraz D ej, zapewne z, obećj pod
— 228 —
niety, chciał zerwać traktat, ale roztropność Konsula zawsze temu zapobiedz umiała. Siły morskie , do utrzymywania jakich na morzu śro- dziemnem polityka europejski* zniewala Kraje Zjednoczone Ameryki północnćj, przypomniałyby nadto Algierczykom, iż przykładne ukaranie na
stąpiło by natychmiast po. dopuszczeniu się no
wych rozbojów względem tego mocarstwa. Oba-- wa w nich wzbudzana najlepszą zawsze będzie Tękojmią utrzymania z niemi pokoju. Następne
go roku 1816 przyszła na Anglików kolej pom
szczenia nowych krzywd ludzkości wyrządzo
nych. Lord Exmouth zawarł był pokó| z Pań
stwami Tunetańskiem, Trypolitańskiem i z rzą
dem Algierskim. Lecz zaledwie admirał ten po
wrócił z flottą swoją, do portów angielskich, traktat został zgwałcony. Trudniący się poło
wem korali francuzi, anglicy i hiszpanie zostali podle zamordowani w Bona, w czasie nabożeń
stwa i u stopni nawet ółtarzy. Szlachetny Lord ukazał się na nowo przed Algierem na czele straszliwej wyprawy. Wywiesił on banderę swoją na trzymasztowym okręcie Królowa K arolina;
wice-admirał Yan der Capcllęn przyłączył do jego flotty eskadrę niderlandzką. Dnia 26 Sier
pnia 1816, sprzymierzona flotta z 32 statków złożona wpłynęła do zatoki. Na propozycje przez parlamentera nazajutrz uczynione, D ej, który przewidział to, uderzenie i mniemał źe dostate
czne przysposobił środki do obrony, odpowie
— 229 —
dział wystrzałem z dział; lord Esmouth zbliżył się na ówczas na połowę doniosłości dział swoich, przeprowadził kilka okrętów pod ogniem z twier
dzy i z szańców portowych miotanym, i stanął sam na wejściu do portu, tak blisko brzegu*
iż maszt sztabowy Królowej Karoliny dotykat prawie pierwszych domów. Działa j'cgo wymie
rzone były przeciw domom wewnątrz portu le
zącym i piorunowały zarazem na flotyllę algier
ską. Ten zręczny i z największą, śmiałością wy
konany obro.t, odpowiedział w zupełności ocze
kiwaniu Anglików -r Algierczykowie, tak się bez
piecznymi od podobnego nątarcia być sądzili, iź zebrały się tłumy ich na placu nazwanym M a rynarki, na wstępie do portu, dla przypatrzenia się bliżej klęsce chcześcjan. Nie chcąc nieść Śmierci pomiędzy te natłoczone i bezbronne tłumy Lord był tak szlachetnym iź ostrzegał je o nie
bezpieczeństwie w jakiem zostawały, lecz na- próźno ; Maurowie nie chcieli ustąpić z miejsca*
raz zajętego, i dopiero kiedy pierwsze, wystrzały dały im poznać położenie “w jakiem zostawali^
rozpierzchli się przeraźliwe wydając wycia* Żoł
nierze a mianowicie kanonjerowie algierscy .wal*
czyli z odwagą; morderczy ogień, okrętów zmia
ta ł ich szeregi cało; lecz natychmiast inne na ich miejsce występując, niosły wzajemnie spu
stoszenie na pokłady angielskich statków; nie
które ich baterje strzelały kulmi 60 funtów wa- źąccini. Nie mniejszą okazywał nieustraszoność
— 230 —
i sam Dej, osobiście wszędzie występując; kazał naprzód ściąć głowę swemu ministrowi- mary
narki , który, ęzy to przez nieznajomość sztuki wojennej, czy przez zdradę, dozwolił aby Angli
cy dotarli z okrętami tak fclisko miasta; rzuca*
jąc się następnie w śród gradu kul i wszędzie gdzie ogień był najżywszy, zachęęął głosem i o giestami janczarów swoich. Walka trwpła od Bzóątej godziny z równą ciągle ząźartością, kiedy w tem dwaj angielscy officjerowie przedstawili admirałowi, aby im, pozwolił udać sie dla przyczepienia siarkowanej koszuli (*) do pier
wszej fregaty algierskiej, która wnijście. do portu wstrzymywała. Ofiara ich przyjęta, zostałą^ rzu
cili się do szalupy, i śmiałe to przedsięwzięcie zupełnie im się powiodło. Nietylko fregat,a w ogniu stanęła, lecz, z powodu wiatru zachodnie
go, który powstał koło wieczora, pQŹar ogarnął cąłą algierską eskadrę; 5 fregat, 4 korwet ty i wiele szalup kanonjerękich pożarły płomienie, W ciągu całej bitwy, admirał Ęsmouth stojąc przy wielJym maszcie Królowej K aroliny, wy
dawał ciągle rozkazy z krwią najzimniejszą.
W chwili kiedy rozmawiał z Kapitanem Brisba
n e , dowódzcą okrętu, kula trafiła tego ostatnie
go, który upadł przy nogach wodza. Admirał
(*) Chemise souffrie, wyrażenie w marynarce.francuz- kiej używ ane; oznacza materjaiy do zapalania statków prze
inaczone.
— 231 —
zawołał natychmiast pierwszego porucznika i rzekł do niego: »Zginął nasz biedny Brisbane,
» obejmij WPan dowództwo okrętu. » — »Jeszcze nie, milordzie.,» odpowiedział Brisbane, podno
sząc głowę i siadając pod masztem. — Admirał odebrał również dwie rany; jedni w tw arz, a drugą w udo. Okręt zasłany był trupam i; w cią
gu sześciu godzin nieustannego ognia strzelał z dwóch strón razem na port i na flottę algierską.
Nakonieć o dziesiątej godzinie Wiećżór, po doko- naniu zupełnego zniszczenia murów portowych, admirał odddlił się na noc do zatoki, lecz wraz ze świtem wpłyiiął jako zwycięzca do portu algierskie
go, i rozkazał oświadczyć Dejowij iż jeśli w dwóch godzinach propoiióWanych w dniu wczorajszym warunków nie przyjmie, ogień natychmiast na ttówo się rozpocznie. »Za tyld okrucieństw po*<
pełnionych, pisał do niegp,- flotta którą dowodzę wymierzyła wam przykładne ukaranie, niszcząc zupełnie waszą marynarkę, wasze arsenały, po
łowę waszych szańców, e tc .» — Uległ Dej, a nazajutrz d. 30 Sierpnia traktat zawarty został.
Zastrzeżone w nim było zniesienie niewoli chrze- ścjan , ale wiadomo jest jak barbareskie rządy dotrzymują w tytn względzie umowy. Co do
^ Anglji, ta najzupełniejsze o,trzymała zadosyć u*
czynienie. Dej musiał publicznie tłumaczyć się w obecności ministrów i urzędników swoich, oraz przeprosić Konsula angielskiego (*) , w wyra-
( * ) K o n su l a n g ie lsk i P . M a c d o n a ll, z a le d w ie n ie staJ sig
— 232 —
Zach dyktowanych przez Kapitana okrętu Kró
lowa Karolina. Konsul został prócz tego hojnie wynagrodzony za wszelkie straty jakie w tych o- kolicznościach poniósł. Wszyscy chrzcścjanie znajdujący Się na ówczas w Algierze wypuszcze
ni zostali na wolność, a rządy Sardyński i Neapo- litański otrzymały znaczne summy jako wyna
grodzenie. Strata połączonych eskadr wynosiła o- koło 900 ludzi, Algierczyków zaś przeszło 6000 (*).
o fia rą ufn o ści rz ą d u sw ego , k tó ry n ie m ógł p rz y p u ś c ić , a b y fedriego z a je n tó w j-ego z n ie w a ż y ć m ia n o , i z a n i e d b a ł o d w ołać go w te n c za s , k ie d y w A nglji czygiono p rzy g o to w a n ia do w y p ra w y , k tó re j celu n iepodobfia b y ło a b y w A l
g ie rz e nie odgadniono. W iadom o je s t z d zien n ik ó w ja k o - k ro p n ie postępow ano 2 P . M acd o n all od chw ili ja k D ej po
w z ią ł w iadom ość o gotującej się w y p ra w ie . Nie b ę d z ie m y Wiec tu ta j z ab ie ra ć m iejsca o p isy w an ie m c ie rp ie ń i p rz e śla d o w ań ja k ic h d o z n aw a ł K o n su l a ż do chw ili z aw arcia tr a k t a t u , w k tó ry m to czasie d opiero uw o ln io n y Został z w ięzien ia do któ reg o go w trącono. R o d zin a jeg o w y d o stała się szczę
śliw ie w p o c z ą tW z a ra z z r ą k b a rb a rz y ń c ó w , sam więc ty lk o w sz y s tk ie poniósł u d rę c z e n ia i z n ie w a g i.— D z isie jsz y K on
s u l fra n c u z k i P . D e v a l > w cześn ie p rz e z r z ą d swój ostrze*
i o n y , o d p ły n ą ł z ro d z in ą sw oją z A lg ie ru n a fran c u z k ie j f r e g a c ie , i u n ik n ą ł ty m sposobem lo s u , ja k ib y go b y ł bez w ą tp ie n ia sp o tk a ł pośród a lg ie rs k ic h ro zb ó jn ik ó w .
(* ) M ów iono p ó ź n ić j, że o k rę ty a n g ie lsk ie w ypotrzebo-^
w a ty j u ^ w s z y s tk ie p ra w ie a m u n ic je , i ze obok te g o t a k B yły u s z k o d z o n e , i i tru d n o b y im b y ło u trz y m a ć długo n ow e n a t a r c i e , a z t ą d , g d y b y b y ł D ej d łu ż e j n ieco w y t r w a ł w u p o rze sw oim , L o rd Ejcm puth m u s ia łb y b y ł obrócić .ia g le k u G ib ra lta ro w i, dla n a p ra w ie n ia u s z k o d z e ń , b e z p o
z y sk a n ia n ajm n iejszej k o rz y ści.
— 233 —
Dej, który uległ chwilowo narzuconym mu przez Anglję prawom, padł wkrótce pótćm ofiarą wście
kłości iółnierstwa tureckiego. Własne straże zamordowały go, a następcy jego bynajmniej nie zważali na traktat z lordem Esmouth zawar
ty, tylko o ile ten interesów Anglji dotyczył.
Trzeci rozdział dzieła swego P. Shaler poświę
ca topografji Algieru. Miasto to położone na po
chyłości wzgórza, wznosi się amfiteatralnie od strony morza, i przedstawia wspaniały i malowni
czy widok. Otoczone jest wysokim inurem ; do
my jednostajnie białym pomalowane kolorem, mają podług zwyczaju wschodniego tarasy; uli
ce miasta są ciasne., a pórt nader obronnie ob
warowany, przydano nawet nowe szańce, wkrót
ce po szturmie Lorda Esmouth. Mocna cyta- della, Casanba zwana, panuje nad mórzem i nad baterjami. Nierozinyślnic by było szturmować obecnie miasto z tej strony, lub tylko z morza, a wyprawy, któreby nie miały wojska do wysa
dzenia na lą d , ograniczyły by się wątpienia na prostej tylko blokadzie.
Podawano ludność Algieru do 100,000 miesz
kańców, P. Shaler jednakże mniema, iż liczba ich nie przechodzi 50,000. Budowy publiczne składają się z dziewięciu meczetów, pięciu wię
zień, trzech kollegji, koszar, bazarów i pałacu niegdyś przez Dejów Zajmowanego. Władze mu- nicypalną Wykonywają ludzie wybrani pomiędzy krąjoWcami, i autor nasz chWali bardzo tę adini-
24
— 2'-'A —
nistrację, która nic nieińa z rządem wspólnego. • n Niema może miasta, mówi on, w fctófćmby po
licja była czujniejszą, w którćinby mniej popeł
niano zbrodni, i w którćinby życie i własnosc i mieszkańców dostateczniej zabezpieczone hyły.»
Zdanie to zdaje się sprzeciwiać wyobrażeniom, jakie mamy o okrutnej Turków tyranji; lecz autor stanowi tutaj różnicę pomiędzy Turkami i właściwemi Algierczykami, między któremi znaj
dował on uprzejmość i ludzkość. Trzeba również pochwalić ich tolerancję ; jakkolwiek ściśle za
chowują religję Mahometa, nie prześladowali je
dnak nigdy tych co inną wyznają wiarę.
Korzyści handlowe i małżeństwa zawierane
. . . . . . 1
pomiędzy Turkami i krajowcami nagromadziły o- gromne bogactwa w ręku niektórych rodzin. Kie
dy władza i wszystkie wyższe urzęda powierzone sa wyłącznie Turkom, majątki które zbierają prze
chodzą nieznacznie do krajowców, którzy, nie będąc wybicralnemi, nie są narażeni na zmiany i dziwaczne rewolucji koleje. Jiiema nic mniej pewnego jak majątek Turka za jego życia, lccz bogactwa krajowca nie piastującego żadnego u- rzędu, są bardzo bezpieczne; z tej przyczyny uważać można Algier j^ko jedno z miast najwię
cej w świecie obfitujących w złoto i srebro w pieniądzach. Wdowa po Achmecie Paszy, z któ
rym Amerykanie zawarli ostatni pokój, Umarła niedawno, zostawiając sukcessorom swoim inaja- tek kilkanaście miljonów dollarów wynoszący.
— 2S5 —
Pałac który zajmuje w Algierze Konsul Zjedno
czonych Krajów A. P. naieży do następców Mu
stafy Paszy, sukcessora Achmeta. którzy prócz tego mają tak w mieście jak i w okolicach jego posiadłości blisko miljon dollarów wartości ma
jące. Obadwa ci Dejowie byli jeden po drugim publicznie straceni. — Skarbiec prywatny Deja panującego ma posiadać do 50 miljonów dol
larów.
» Kobićty klass wyższych, mówi P. Shaler, nigdy prawie z domów nie wychodzą; a lubo wdzięki ich jaśnieją tylko wewnątrz haremów*
jednakże narzekania mężów, które się częito sły
szeć dają, przedstawiają tlosye wyobrażenia o ich wydatkach i miłości zbytku; powiedziećby nawet można, że kobiety te wolneini i trudnemi dó postrzeżenia środkami przysposobiają rewolucję, która iin nada rozciąglejsze jeszcz« prawa. Ma
ła liczba Algierczyków korzysta z prawa dozwa- laj ącego im wiclożeństwa, i wszyscy prawic o- graniczają się na jednej małżonce, którą jednak
że otaczają znaczną czarnych niewolnic liczbą, stosowną do znaczenia i majątku' jaki posiadaja.
Małżeństwa zawierają się tak jak w innych ma- hómetańskich krajach, lecz natura rządu i poło
żenie klass wyższych znacznie ulepszyły stan kobiet w Algierze. Kobieta znaczny mająca po
sag, jakich bardzo wiele się znajduje, nie bywa bezwarunkowo oddana na łaskę barbarzyńca który ją zaślubia. Rodzina jej zastrzega niektóre
— 236 —
warunki, które ją prawic w równi z mężem sta
wiają, lub które ją przynajmniej od jarzma je
go zasłaniają. Płeć, piękna w Algierze posiada prócz tego talent pomnażania nieznacznie ko
rzyści swoich, a kobiety maurytańskie, mniej są dzisiaj niewolnicami mężów swoich, aniżeli przesądów narodowych, zwyczajów i zbytku.
Małżeństwa kojarzą się zwykle za pośredni
ctwem matek lub krewnych przyszłych małżon
ków ; kobiety albowiem mają częstą sposobność widzenia się z sobą, już to.w domach własnych już w łaźniach publicznych j które .są dla nich mianowicie w czasie' popołudniowym otwarte.
W klassach wyższych obchodzą zamczcia z wiel
ką świetnością; krewne i przyjaciółki obu rodzin zgromadzają się razem, i oddają się przez kilka dni radości, kiedy tymczasem mezczyzni wygna
ni są z domu, lub muszą się ukrywać w jakim kącie, z którego nie mogą ani widzieć wesołych biesiadniczek ani być od nich widziani.
Jiollegja algierskie są rodzajem scminarjów poświęconych nauce xięży meczetowych i teolo
gów, którzy kazania dla ludu miewają. Jedno z nich jednakże poświęcone jest sainym Kaby- lo m , czyli mieszkańcom wsiów, stanowiącym klassę rolników, rzemieślników i służących. Z re sztą, ponieważ, znajomość koranu stanowi całą
literaturę kraju, a drukarnia jest niezmiernie rzadką osobliwością w każdym kraju gdzie wiara Mahometa panuje, łatwo pojąć do jakiego sto
pnia oświata młodzieży dojść może. Znajduje się prócz tych kollegjów wiele szkół publicznych, w których 5 lub 6cio letnie dzieci uczą sic ezy-t tania. Niezmiennie używana metodk w tym kra
ju , naprowadza na doinyśł, iż tam szukać nale
ży źródła wzajemnego uczenia; każde dziecko ma przed >sobą deseczkę na której krćdą pisze ; najwprawniejszy wpisanie nakreśla wyjątek jaki z Koranu, który przepisują następnie inni-, dają
cy sobie wzajemnie i odbierający nauki, juź to w tłumaczeniu testu , już w formowaniu liter.
Lekcje te powtarzają następnie donośnym gło
sem przed nauczycielem, siedzącym w kącie z nogami na krzyż założonemi, i-uzbrojonym długą laską dla utrzymania karności między u- czniami. Tym sposobem czytają oni, piszą i liczą się razem na pamięć, i tćj to metodzie bez wątpienia przypisać należy piękną regular
ność pisma u Arabów. Nauki młodego Algier
czyka uważane są za skończone, kiedy professor wskaże mu jeszcze sposób w jakim modlić się powinien. Opłata od nauki W tych szkołach jest bardzo umiarkowana. Znajdują się nadto podo
bne szkoły, dla młodych dziewcząt, przez ko
biety utrzymywane. ' »
Miasto Algier liczy między mieszkańcami swe- mi około 5000 żydów, których losu nie można nazwać zazdrości godnym. » Pod względem in
teresów cywilnych rządzą się oni własnemi pra
wami, im ają naczelnika ze swego narodu, któ
— 237 —
— 238 —
rego Dej mianuje. Jako poddanym rządu, wol
no im jest swobodnie przenosić się z miejsca na wuejsęe, osiadać gdzie chcą i trudnić się wszel- kiemi powołaniami jakich dozwalają prawa. Nic mogą oni być uważani za niewolników, lecz o^
płacają za to osobisty podatek i prócz tego mu
szą składać podwójne cło od wszelkich towarów jakie do kraju wprowadzają. Większa część zło
tników, wszyscy faktorzy, wexlarze i robotnicy w mennicy używani, należą do tej klassy. Oprócz prawnej ich niezdolności do sprawowania urzę
dów , wystawieni są na liczne zdzierstwa i ucie
miężenia. Niewolno im jest bronić się od napa
ści lub gwałtów Muzułmana, jakicgokolwickby te były rodzaju.' Nie mogą jeździć konno, ani nosie żadnej broni, a nawet laski. Odzież ich powinna być czarna lub innego ciemnego koloru.
Nie mogą wychodzić za bramy miasta bez wy
raźnego pozwolenia, oprócz dni środowych i so
botnich; kiedy wydarzą się jakie ciężkie prace publiczne, żydów zwykle do nich zajmują. Wr ro
ku 1815 niszczyły kraj chmary szarańczy, po
żerając wszelkie rośliny gdzie tylko się ukazały*
przez cały ciąg trwania tej klęski, 7 do i>00 ży
dów użytych było dniem i nocą do strzeżenia od niej ogrodów Deja. Nieszczęśliwi ci wy
znawcy praw Mojżesza wystawieni są na naj
większe niebezpieczeństwa tak co do majątków jak co do życia, podczas buntów janczarskich.
Obawiają się oni nieustannie wznowienia tych
— 2 3 9 —
okropnych sccn rabnnku i morderstw, których tylekrotnie byli ofiarami. W czasach zaś zwy
czajnej spokojności znieważają ich tylko dzieci po ulicach lub jaki Turek pijany; całe ich życie nakoniec jest tylko pasmem niedoli, poniżenia i zniew ag; smutny ten los jednakże znoszą oni z cierpliwością, ajiawykli do jarżrna od lat dzie
cinnych, przyjmują zniewagi bez oporu i bez szemrania. Przez zewnętrzne stosunki swoje, oni prawie jedyni pomiędzy mieszkańcami Algieru mają niejakie wiadomości o sprawach zagrani
cznych, a pomimo opłakanego położenia swego, mięszają się do -wszelkich intryg, z narażeniem nawet życia, którego ciemięzycieleich nie oszczę
dzają. Naczelnik ich dostępuje swej godności i zachowuje się przy n ie j, jedynie przez podłe postępowanie i hojność względem protektorów swoich muzułmanów; wynagradza on to sobie zdzierając swoich podwładnych, i wykonywa do
wolnie tak drogo nabytą władzę. Wiele jednak
że' domów izraelskich do wielkiej doszło za
możności, w czasie pomyślnych epok Algieru;
lecz od lat kilkunastu, kiedy ucieinicienie coraz bardziej nieznośnem się stawało, a wielka liczba kupców zupełnemu uległa zniszczeniu, ci co je szcze potrafili jakikolwiek majątek od zatraty u- chować, za zdarzoną sposobnością powynosili się z kraju. Maurowie i Arabowie, którzy również wielką posiadają zdatność do handlu , rzucili się do niego ze szkodą dzieci Jakóba, których los
— 240 —
todzicnnie nędzniejszym sio staje, i których li
czba nawet stopniowo się pomniejsza.
Wewnątrz i na granicach tego królestwa kor
sarzy, mieszkają rozmaite pokolenia, więcćj lub mniej uległe, które istotnie pomiędzy sobą sic różnią. Wielka c*źeść ludności składa się z Mau
rów, rodu pomieszanego z potomków dawnych Numidów czyli Maurytanów, Arabów, Hiszpa
nów, ,Sai‘acenów i Turków, którzy kolejnie kraj zajmowali. Między Maurami temi dają się wi
dzieć liczni odmiany, juź fizyczne, juź moral- tie, i łatwo postrzedz można że rysy ich zbliża
ją się do rysów ludów starożytnych, stosunkowo do tego jak pochodzenie osób szczególnych mniej lub więcej jest proste. Oprócz tego mięszanego rodu znajdują się Wewnątrz kraju pokolenia, które aż do naszych czasów zachowały pierwotne, rysy swoje. Takiemi są Arabowie Beduini, Biskary- sowic, Mozabisowie i Kabyle. Arabowie Bedui
ni prowadzą zaWsze toż samo błąkające się życic jak ich przodkowie, mieszkają pod namiotami, hodują trzody, podlegają jedynie swoim szeikoin i opuszczają zajęte przez siebie okolice, dążąc, szukać niepodległości w rozległych Sahary pu
styniach , skoro tylko bej który lub rządca pro
wincji chcc i ni. dać uczuć moc władzy swojej, liiskarysowie, spokojniejsi! więećj pobyt w miej
scu jednem lubiący, zamieszkują granice pusiyni, i^znąją władzę rządu Algierskiego i mówią zepsu
tym arabskim językiem. Mozabisowie zajmujący
— 211 —
ku południowi odległą i za granicami posiadło
ści Algierskich lezącą okolice, nie uznaja zwierz
chnictwa rządu, lecz zostają z Algierem w sto
sunkach handlowych. Wielka ich liczba znaj
duje się w stolicy, i używa wyłącznych (handlo
wych przywilejów, mając publicznego urzędni
ka zwanego A m in e m , i przez rząd uznanego, który jest dla nich niejako konsulem. Ale ze wszystkich pokoleń północną Afrykę zamieszku
jących, najznakomitszym jest pokolenie Kabylów albo Berberesów. Przebywa ono w górach, i tak jest niepodległe i mnogie, iż strasznemby się stać mogło dla rządu, gdyby kiedy wszystkie siły połączyć miałoj lecz dzieli się OnO na nie
skończenie małe pokolenia* zawsze prawie tr
■wojnie pomiędzy sobą zostające. )>'
Kabyle mówią osobnym zupełnie językiem*
zwanym Shosfiah, który żadnego niema zwićiz- ku z więcej lub mniej zepsutemi djalektami iii*
nych pokoleń, i któremu nie bezzasadnie ptżypi- sują bardzo starożytny początek. Ma on być podobnym do języka Tuarików zamieszkujących wewnętrzne części Libji i pogranicze Egiptu t zkądby wypłynął wniosek, iż ludy te 'Wspólny mieć muszą początek. Autor czyni uwagę, źe showiah w nieżem niema podobieństwa z języ
kami punickim i arabskim, a z ląd wnioskuje, że należeć już musiał do ludu istniejącego w A^
fryce przed podbojami Kartagińczyków, Rzymian, 25
Wandalów, Arabów.lub Saracenów, a zalóin do jednego z najdawniejszych ludów ziemi naszej.
Ostatni rozdział dzieła Pana Shaler zawiera ważne bardzo dowody co do politycznych sto?
sunków mocarstw europejskich z Algierem. Au
tor większą miał niż kto bądź inny sposobność przypatrzenia się z bliska działaniom rozmaitych ajentów politycznych. Chcąc W'ogólności o pracy P. Shaler zdanie otworzyć j przyznać jćj trzeba iż na picrwszćm stać może miejscu między wszel- kiemi w tym względzie ogłoszonemi dziełami, pod względem dokładności w opisach, nowości i rozmaitości przedmiotów, oraz bezstronności ja-
w całein zachował dziele.
XVI.
Wyprawa morska Kapitanów K i n g i S to - k e s , uskuteczniona na rozkaz rządu An
gielskiego, celem rozpoznania brzegów Ame
ryk i południowej i cieśniny Magiellańskiej.
(Z D z . L o n d o n -L ite ra ry -G a z e tte .)
Listy z Monteyideo, d. 12 maja 1827 datowa
ne, donoszą o szczęśliwym do tego portu powro
cie okrętów - angielskich Adventure i Beagle,
pierwszego pod dowództwem Kapitana King, na
czelnika wyprawy, drugiego pod Kapitanem Sto-' kes, którzy stosownie do rozkazów od rządu swe
go otrzymanych, okrążyli brzegi cypla Ameryki południowej i rozpoznali- cieśninę Magiellańską.
Cieśnina ta gdzie tylu zginęło żeglarzy.,. i gdzie nie wielu z nich dokonało zamiaru swego bez, narażenia się na wielkie niebezpieczeństwa i do
znania strat nader wielkich, była uważana przez, starych żeglarzy za z(byt niebezpieczną dla po
dróżowania, a nawet za dni naszych, przesmyk ten stał się-przedmiotem obawy dla naszych m a
rynarzy.
Dwa wymienione okręty opuściły POTt Monte?
Yideo około połowy Listopada 1826, a doznaw
szy najgwałtowniejszych burzy morskich, wpły
nęły do cieśniny Magićllańskićj 23 Grudnia. Za
rzuciły kotwice w Port - F am ilie, na początku.
Stycznia, i aż do pierwszych dni Kwietnia, ^4a- ęenture, przez Kapitana King dowodzony,, uży
wany był do rozpoznawania wschodnich brze
gów cieśniny, kiedy tymczasem Beagle, pod roz
kazami Kapitana Stokes, żeglował przy brze
gach zachodnich aż do wyjścia z cieśniny , z któ-,;
rej podróży wrócił w miesiącu Marcu*
Wszelkie otwory a l b o zatoki, które w znacznej, liczbie w cieśninie się znajdują, mogą byc uwa
żane za dziury albo wyłamy w brzegach, i tru
dne są do zarzucania kotwicy , z powodu głębo-^
kości wody dochodząicćj od 50 do 60 sążni (ang.)f
— 244 —
oprócz niektórych tylko przystani i to zaraz przy lądzie; brzegi wznoszą się do wysokości od 1000 do 3000 stóp ang., a częstokroć zupełnie prosto
padle nad morze wybiegają. ; Niezmiernie tru- dnem a nawet bardzo niebezpiecznein dla wiel
kich statków jest zbliżanie się do tych straszli
wych brzegów. Po najzupełniejszej ciszy nastę
pują często nagłe i tak gwałtowne uragany, iź okręt żadnego żaglu rozwinąć nic jest w stanic.
Zgubneotych wichrów skutki dały się postrzegać w różnych punktach cieśniny ; nic ich gwałtowno
ści oprzeć ■ się nie zdoła; wyrywają z korzenia
mi najogromniejsze drzewa, od wierzchu aż do podstawy wzgorzów, które nagromadzone na sto
sy W najokropniejszym nieładzie brzegi morskie, zalegają.
Dwa oddzielne rody ludzi znalezione były przez Anglików na tych brzegach: Sławni Pa- tagonowie, zamieszkujący północną część cie
śniny, i wschodnią przylądka N egro, oraz tu
łające się pokolenia Indjan Fengujcnów. Tych ostatnich spotykano bardzo rzadko, i to w wiel
kich odległościach jednej bandy od drugiej , w obszernej krainie leżącej pomiędzy przylądkiem Negro i Victory z jednej , a rozległemi brzegami ziemi ognistej z drugiej strony.
Najpierwej postrzeżeni zostali Patagonowie;
siedzieli wszyscy na koniach, a banda ich skła
dała się z dwudziestu ludzi, między któremi było 3 lub 4 kobiet. Najstarsza n nich zdawała
— 245 —
się mieć lat 40; była ona matką pięciorga dzie
ci ; inne były młode dziewczyny około 15' lat mieć mogące; między męzczyznami najwięcej było młodzieńców i dzieci, oprócz męża tćj sta
rej kobiety, który zdawał się być w równym z nią wieku. Wszystkich odzież składała się ze skór zwierzęcych, a mianowicie z guanaka i zorillo.
Ostatni ten zwierz jest gatunkiem kota dzikiego, i nadzwyczajnie śmierdzi. Patagonowie zupeł
nie byli obwinięci w te skóry. Wychodząc na ląd, Kapitan King znalazł ich jeszcze na koniach siedzących; patrzeli na niego wzrokiem podzi- wienia, i jak posągi nieporuszeni byli, dopóki nie zbliżył się . do starej kobiety, i nie ofiarował jej jednego medalu, z wybitych umyślnie dla wy
prawy. Przyjęła gp i przywiesiła z żywem ukon
tentowaniem na sznurku do szyi; wskazując po
tem palcem na jedną z dziewcząt, powiedziała po hiszpańsku: -» da u no a much acha» ( dajie jeden dziewczynie). Kapitan uskutecznił natych
miast jćj żądanie, a dziewczyna dar odbierając zsiadła z-konia; za jej przykładem poszli inni Patagonowie , oprócz wspomnianej kobiety i jej męża, którzy z największą powagą i nieporusze
ni , zostali pomiędzy nagromadzonemi na kupę skórami ,i szczątkami guanaków. Cała banda wkrótce nazad koni dosiadła, kładąc lewą nogę w pierścień z postronka, przyczepiony do końca rzemiennego pasa, który wisiał z obu stron kar
ku końskiego, i wskakując tym sposobem z lek
kością na konia.
— 246 —
Zdawało się z początku Kapitanowi Ring i jego towarzyszom, w czasie pierwszego wylądowania, iź Pala gonowie należeli do rodu ludzi najogro- mniejśzego wzrostu. Lecz kiedy im się bliżej przypatrzono , i kiedy zsiedli z koni, złudzenie to znikło i zupełnie wszyscy z błędu byli wy
prowadzeni. Mają oni istotnie wyższą eżęść cia
ła niestosownej wysokości z dolną; uda i gole
nie ich są krótkie, co im nadaje olbrzymią po
stać, kiedy siedzą na koniach. Zdaje się, podług postrzeżeń Anglików którzy się często spotykali z mieszkańcami nadbrzeżnemi, iż Kommodor By
ron, musiał w błędzie optycznym zostawać kiedy ich widział, lub iź ród olbrzymich Patagonów znacznie od tego czasu się wyrodził. Związki ich z osadami hiszpańskiemi na północ ich kraju Icźącemi są dzisiaj bardzo częste.
Jeden z ich koni ubrany by-J bogato i ozdobnie, a nawet nierównie lepiej, aniżeli ubierają konie w Monte-Yideo. Siodło i uzda były widocznie z rękodzielni hiszpańskiej i nabyte zostały bez wątpienia na brzegach Rio - Negro. Gwoździe i inne ozdoby były z mosiądzu, pozłacane i czysto utrzymane; a całe okulbaczenie przyniosłoby za
szczyt nawet rumakowi najwytworniejszego H i- dalgo. Jlłoda kobieta która na tym koniu sie
działa, miał?, u nóg ogromne ostrogi mosiężne, podobne do tych jakich w okolicach Bucnos-Ay- res używają. Inne konie skromniej były ubra
ne ; wędzidła miały jednakże wszystkie' prawic
— 247 —
żelazne, a cugle z pasów wyprawnej skóry; sio
dła były drewnianej ale dobrze do grzbietu koń
skiego przystające ; w przedniej części siodła znajdowała się dziura, przeznaczona zapewne do przewleczenia cugli. Drzewo siodłowe okry
wały skóry rozmaitych zwierząt i równie miękko jak wygodnie można było na nićm siedzieć.
W czasie częstych stosunków jakie Anglicy mieli zPatngonami, przyjmowani byli zawsze jak najuprzejmićj'. Pozwalali im oni siadać na konie własne, zwiedzać obozy, nie okazując najmniej
szego nieukontentowania lub nieufności. Trzej nawet krajowcy wsiedli na pokład Adventure i odległą dosyć odbyli podróż do wyspy Elżbiety, kiedy tymczasem reszta pokolenia szła pieszo brzegami dla złączenia się tamże z okrętem. Ci
■owi marynarze doznali gwałtownej choroby mor
skiej w pierwszych dniach na morzu przepędzo
nych, i zdawali się być bardzo nieszczęśliwi, że nie mogli wrócić do ziomków swoich; pokazy
wali nieustannie palcami dym wznoszący się z ogniów. palonych przez krajowców, które w od
daleniu postrzegali. Lecz kiedy nareszcie cho
roba nieco ich ominęła, wrócił ich dobry humor i zdawali się być bardzo zadowoleni podróżą swoją. Jeden z tych ludzi nazwiskiem Aigheń był najwyższy z Pataganów jakich Anglicy dotąd widzieć mieli sposobność : mfał tylko jednakże 6 stóp (ang.) wysokości; wzrost wszystkich in
nych zaledwie 5 st. i 10 cali dochodził; lecz, jak I
— 248 —
już wyżej powiedzieliśmy kształ ich był nicpro*
porcjonalny, a dla wysokości ciała od bioder, długości szyi i głowy, siedząc ha koniach zda
wali się być nadzwyczajnego wzrostu.
W czasie kiedy Adventure znajdował się na kotwicy w przystani Gregory^ dwóch Patagonów 1 jedna kobieta przybyli na pokład jego i nawet na nitn nocowali. Kobieta ta j osoba najznako
mitsza w kraju, była Marja kacyka żona. Zda
wała się mieć lat 40, mówiła miernie po hiszpań
sku, i nie była w słowa oszczędna. Kurzyła przez cały wieczór tytuń, i tyle wypiła grogu (*) ile jej dano. Przysposobiono dla niej i dla to
warzyszów jej miejsce do spoczynku na między- lnoście, z czego bardzo byli zadowoleni; ale kiedy im nie pozwolono śpiewać i chałasować, co całej osadzie sen przerywało, usunęli się na pomost i tam aż do rana nazajutrz pozo
stali. Jeden z tych krajowców utracił przed dwoma lub trzema dniami córkę, a żal swój,'zda
jący się wzmagać w miarę jak mu dolewano grogu, o który ciągle przypominał, wyrażał przez straszliwe ryczenie, z wielkim niesmakiem wszyst
kich ludzi okrętowych co ich towarzystwa nic dzielili. Proszono więc usilnie Marję iżby ich uspokoiła mocą powagi swojej; lecz ta zawsze odpowiadała: » Porrecito! su hijo moria esta manana,» (bićdak, tego rana Umarła córka jego),
(* ) A ra k z g o r ą c y w o d ą j c u k re m .
— 210 —
ai nie starając się bynajmniej o uspokojenie go, wołała tylko niekiedy : Es baracho» ( pijany jest). Dając następnie inny zwrot rozmowie, prosiła saina dla siebie o napój, w tych wyra
zach: »Mucho m e ąuiere a g u a -a rd e n te , ddr me mas ? hiuclio me quiere , ser b oracke, dar me m a s ! ( Lubię bardzo wrzącą Wodę; chciej
cie mi jej podać; życzyłabym sobie upić sie, dajcież w ięc, dajcie ! ) Była już w tenczas na wpół {śijana, a wkrótce spełniły się zupełnie
jej życzenia. ' '
Nazajatrz Kapitan King, z liczną gromadą lu*
dzi ze swojej osady, udał się na zwiedzenie obo
zu Patagonów o trzy mile od brzegów rozłożo- łiego. W idział on tam grób godnego uwagi kształtu, który został wzniesiony na zwłokach młodćj dziewczyny przed kilku dniami zmarłej.
Zaprószono następnie Anglików, aby byli obecni bardzo zajmującemu obchodowi religjjnemu, któ
ry się odbył na brzegu morskim. Miał on wrele podobieństwa do obrzędów jakie w pewnych epo
kach w kościołach hiszpańskich obchodzą, co do
wodzi iż gorliwość missjonarzy rozciągnęła się aż do tej ostatniej granicy Nowego świata. Na wzniesionej mogile wystawiony był posąg, który Patagonowie za bóstwa czcili, a który nazywają teraz swoim Chrlsto. Posąg ten wystawiał osobę umarłą, dosyć niezgrabnie z drzewa wyrobioną^
której twarz jednakże miała w sobie wicie wyra
zu ; robota w niej była godną uwagi. Sama tylk«
23i> —
twarz widzialną J/yła, a nim ją odkryto, za zdję
ciem kilkunastu osłon skórzanych, pokrywających całą głowę, mnóstwo wprzód odbyto przygoto
wawczych obrządków. Ogół jednakże przekony
wał, iz pierwsze światło chrześcijaństwa zaczę
ło już przenikać do tego dzikiego ludu. Marja miała następnie m ow ę,-i obszernie rozwodziła się nad cnotami osoby którą ten posąg wysta
wiał. Lecz obrzęd zakończył się zupełnie po indyjsku. Przestawszy mówić, Marja, zawołała wprost na Kapitaną King z wrielką przesadą :
»M i Chrisło tiene bueno corazon ; mi Christa mucho ąuiere tobacco ! D ar me mas ! Mucho qniere rni Christo tobacco! dar me rnasln
Ti pięćdziesięciu Patagonów których Anglicy widzieli w obozie niedaleko przystani Gregory, połowa prawie składała się z męzczyzn. Nie wielu pomiędzy niemi miało 6 stóp wzrostu ; je den tylko był wyższy, i mógł mieć 6 stóp i pół
tora cala. Wszyscy jednakże byli nadzwyczaj
nie grubi, a jeden miał bardzo szlachetną i po
ważną postawę; okryty niezmiernym płaszczem
s w o i m futrzanym, z uroczystćin przechadzał sie
ułożeniem. Kapitan Stokes zmierzył okiem ob
wód brzuchajego który przeszło cztery stopy wy
nosił. Tak więc dawniejsze mniemanie o nie- proporcjalności ich członków zupełnie się tu po
twierdziło. Ręce i nogi ich były niezmiernie m ałe, kiedy tymczasem głowy, mogłyby być stosowne ludziom na 7 lub 8 stóp wysokim.
— 251 —
Strzemiona wszystkich siodeł których Kapitan King itow arzysze jego używali ( a mało było koni którychby majtkowie nie doświadczyli), były dla nich przykrótkie, lubo dostateczne by
ły dla małych nóg krajowców.
( Dokończenie nastąpi.) / / ^ A ..
f3 A /?■
XYII.
WIADOMOŚĆ O SYBERJI POŁUDNIOWEJ.
List pisany do ■przyjaciela p rze z podró
żującego Rossjanitia.
( Z P s z c z o ł y p ó ł n o c n e j . )
I i k u t s k 29 W rz e ś n ia 1827. '
Nakoniec kochany przyjacielu dojechałem do stolicy wschodniej Syberji; to jest: po długiej, podróży przybyłem do Irkutska, cały i zdrów zupełnie. Lecz cóż ci mogę powiedzieć o Sy
berji, o Irkutsku, tobie, który uprzedzony pow- szechnein zdaniem, na safno wspomnienie .Sy
berji drżałeś od zim na, tak często powtarzając mi, że w Syberji nic nie rośnie; że spełccznośc tameczna składa się z zesłanych za karę i ich po
tomstwa ; że tam jeżdżą psami i rennami, żywią się korzeniami, rybą i mięsem dzikich zwierząt;
ie przez sześć miesięcy nie widać świata boże
go i t. p .! Mam więc obowiązek wyprowadzić ciebie i tobie podobnych geografów z błędu w którym zostajecie.
Niemą potrzeby abym ,ci powiadał o tćm , że kraje położone, podie kola polarnego i za niem, są zimne na całej kuli ziemskiej , a tćm sainćin i Syberja ; lecz południowa cześć tego królestwa nic jest pozbawiona dobroczynnych proiiiieni słoń
ca, i do 55 stopnia szerokości północnej wszę
dzie zajmują się z korzyścią rolnictwem. Prze
jechałem całą. zachodnią i wschodnią Syberję, w miesiącu Marcu i na początku Kwietnia, i
■wszędzie' znalazłem klimat podobny temu jaki bywa o tej porze w Petersburgu. Do. Krasno
jarska, pierwszego miasta wschodnie] Syberji zale
dwie dojechałem w zimowych ubiorach, W dniącb 26, 27 i 28 Marca była najpiękniejsza pogo
da; nigdzie ani dźbła śniegu, na ulicach sucho, mieszkańcy przechadzali się w letniem odzieniu, 'W polu juz przebijała się zieloność, tylko pły
nące lody rzeki Jenissej wskazywały, że nieda
wno minęła zima. Ach, kochany przyjacielu!
jak prześliczne okolicę Krasnojarska! Miasto le
ży między dwiema rzekami Jenissejcm i Kaczem, w około otoczone wysokiemi górami zachwyca
jącej rozmaitości. Jnsny ich kolor nadał nazwa
nie miastu. Wierzchołki okryte lasem , rozrzu
conym w miłym nieporządku; góry dziesięć razy przechodzą w wysokości znajome tpbie Pargo-
— 252 —
— 253 —
łowskie lub Duderowskie. Tysiąc razy pomyśla
łe m , czemu ty ze, mną. nie pojechałeś? jakićjź doznawalibyśmy przyjemności przypatrując się wspaniałym widokom okropnej wedle zdania twojego Syberji! Yiinienem ci jeszcze dodać, że cała okolica Krasnojarska, nadzwyczajnie jest płodna: żyto bez szczególnej uprawy 25 ziarn, a owies 30 wydaje ; z tąd p u d mąki żytniej kosztuje 20 do 30 kopiejek assygnacyjnych (*);
pud owsa 12 kop. mięsa rubel 1 ko 50 as. Te
raz zapytuję ciebie w jakim miejscu Rossji zna"
Jeść można taką taniość i taką obfitość, pierwszych potrzeb do życia ?
O włościanach mogę w ogólności powiedzieć, źe mieszkają daleko porządniej, od włościan rossyjskich ; w izbach wszędzie podłoga wymy
ta , równie jak ław y, stoły, a nawet i ściany.
W szędzie czystość, wszędzie upiększenie widzieć się daje. Nigdzie nie widziałem chodzących w 'łcTpeiaeh, ale w obuwiu ze skóry wyrobionem nazwanem Czerhi. Djalckt mają Nowogrodzki, z przymieszaniem wielu wyrazów miejscowych, i zmianą., źe tak rzekę, w tonie wymawiania.
Djalckt ten jest panującym od Permy do Ocliot- ska.
(* ) P u d — w a g a ro s s y js k a z aw ierająca fu n tó w n a sz y c h Ą0.
K o p ie jk a s re b rn a w y n o si d w a g ro sze p o ls k ie , a ss y g n a c y jn a z a le d w ie u c z y n i p ó łg ro sza naszego.
— 254 —
Nie będę ci opisywał podróży mojćj z Krasno
jarska do Irkulska: przyrodzenie wszędzie przed
stawia tu jakąś dziką piękność — góry i lasy, lasy i góry — lecz jakie lasy,... sosny masztowe !— Od niechcenia powiem ci tylko, że w gubernji Ir- kutskiej 2 Kwietnia zerwałem pierwszy kwiatek polny ( anemone patens )(*) widzisz więc jaki tu klimat ! Przypominam sobie, że wybrawszy się dla rozrywki na wyspę Gutuew 10 Kwietnia, po
strzegałem znaczne obszary pokryte śniegiem, i me dostrzegłem jini jednej świeżej trawki.
W Irkutsku stanąłem 5 Kwietnia. Rzeka An
gara płynąca pod tćm miastem, zupełnie wolna była od lodów; puściła zaś 3 Marca. Gdzież więc są te mrozy Syberyjskie ? zapytałem siebie samego : dlaczego Syberja ina być zimniejszą od Rossji ? Mówią, że w porze zimowej mrozy do
chodzą tu do 30 stopni, lecz gdzież jest w Ros*
sji miejsce, gdzieby mrozy nie dochodziły do 30 stopni? — chyba tylko w Krymie. Powiem ci 0 Angarze, że daleko jest bystrzejsza od Newy, 1 tak przezroczysta, że w pięciu sążniach głębi widać na dnie kamienie, a tak zimna, że nie
podobieństwo jest utrzymać długo rękę w wodzie.
Irkutsk Stolica Syberji wschodniej, liczyę się może do rzędu miast niepoślednich w całem państwie, ze w z g l ę d u obszerności i handlu. Nie będę ci mówiło niemjako o pierwszym punkcie
(* ) Z aw ilec ro zło ży sty — p o d łu g K l u k a .
— 255 —
składu towarów Kitajskich, ani, o tein , źe mię
dzy kupcami tutejśzemi znajdują się tacy co po- ' siadają do miljona majątku; lecz powiem ci, źe między niemi zdarzyło się mi widzićć ludzi takie mających ukształcefiie, jakiego w kupcu trudno jest nawet znalcść w Petersburgu. Wy
staw sobie, że tutejsi kupcy mają zamożne bi- bljoteki; zapisują wszystkie dzienniki, wszystkie nowo wychodzące dzieła. Córki ich i żony zaj
mują się czytaniem i graniem na fortepianie.
W Syberji, kochany przyjacielu, w Syberji, o której wszyscy mają tak niskie wyobrażenie, w tej dzikićj,i zimnćj krainie, unoszą się nad poezją Puszkina i czytają Homera. Może po«
wiesz mi żc to chyba przybywający urzędnicy1;
n ie , tameczni mieszkańcy, kupcy a nawet mie
szczanie. Powiem ci jeszcze więcej : wszyscy praw ie, nawet cochowi rzemieślnicy chodzą we frakach; inoźcsz więc sobie wystawić,-jak wiel
kie było podziwienie moje.
Chociaż wr mieście mało jest domów murowa
nych, panuje jednak porządek; ani kałuży, ani zwalonego drzewa nie zobaczysz na ulicy. Do
mów liczą do 2000, a mieszkańców do 20,000; mnóstwo kościołów, a wszystkie murowane. O- kol ice Irkutska są foskoszile, a szczególniej wi
doki gór do koła je otaczających. Publicznych domów zabawy za miastem , na wzór letnich o- grodów, nie mąsz tutaj; jest wprawdzie bulwar, lecz mało uczęszczany przęe mieszkańców, po-
— 256 —
liicważ niema zwyczaju przechadzania się po nim. Pospolicie wszyscy wyjeżdżają za miasto z familjami i z samowarem nad rzekę Uszaków- k ę , która zarówno zaleca się z roskośznego poło
żenia jak' z wad lekarskich. Ile tu znajdziesz pięknych kwiatów ! wiele z tych co rosną W ó- grodach pctersburgskich, znajduje się tu w sta
nie natury : np. rhododendron, aquilegia, lilium w różnych gatunkach, saićjfraga, cypripedium i t. p. Nieaostaje tu drzew owocowych, jako to : jab łek , gruszek i innych, lecz i ten niedo
statek zwolna ustaje. W ogrodzie gubernatora cywilnego widziałem długą linję drzew owoco
wych , i szkołę najpiękniejszych drzew dzikich, które obiecują pomyślne rozkrzewienie. W je
dnym z tutejszych domów kupieckich rośnie i .doj
rzewa ananas; w ogrodzie zaś gubernatora wo
jennego liczne gatunki lilji klimatom gorącym właściwie, kwitną zupełnie tak jak u nas w Pe
tersburgu. Niedostatek drzęw owocowych wy
nagradza obfitość jagód ; maliny, poziomki, czar
ne jagody i inne rosną po lasach. Po tern wszy
stkiemu zdaje mi się, można powiedzieć, że mie
liśmy fałszywe wyobrażenie o Syberji, i że mie
szkać tu bardzo może, nawet mieszkaniec pię
knej Ilalji, bez obawy przeziębienia się lub śmier
ci od zimna.
List mój jest obszerny; lecz powinienby być jeszcze, obszerniejszy ze względu przedmiotów godnych ciekawości, którym ty możebyś nawet
— 257 —
wierzyć nie chciał. Tak więc zegnam cie do chwili szczęśliwszej ? a dla ciebie strasznej,, kie
dy się znowu z nad brzegów wspaniałej Angary odezwę do ciebie.
xviii.
Podró&e w prowincjach wewnętrznych Ko- łumbji, p rze z Pułkownika J. P. Hamilton, ex - Kommissarza Króla Angielskiego p rzy
Rzeczypospolitej Kolumbijskiej.
Głęboka polityka która handlowe interesa W. Brytanji połączyła z istnieniem Nowych Rzą
dów Ameryki południowej, mówi pewien an
gielski dziennik wymagała od Anglji wysłania kommissarzy do Bogota i innych miast, dla przed?
sięwzięcia tam wszelkich środków zgpdnych, ró
wnie z naszym jak nowych sprzymierzeńców na
szych interesem, oraz dla ustalenia wzajemnych stosunków przyjaźni tak potrzebnej wszystkim i juz tak pomyślnie utwierdzonej. Missja pułko
wnika Hamilton dała mu sposobność zwiedze
nia we wszelkich kierunkach wewnętrznych pro
wincji Kolumbjj; sądził przeto, iż ogłoszenie re
zultatów tych podróży będzie mogło zajmować czytelników. Mało wprawdzie znajdujemy w je-
27
gi> uwagach systematycznego porządkuj, rzucofte przypadkowo, podobne są dosyć do tak nazwa
nych u Hiszpanów olla pod/ id ą ; jest to miesza
nina różnych przedmiotów, z których trudno jest cóś oderwać bez zepsucia wrażenia jakie spra
n ia ogół. Nie rozbierając całego dzieła, ogra- niczemy się na wyjęciu kilku miejsc ciekawszych.
Pułkownik H. trudnił się w części przedmio
tami nauki przyrodzonej. Zdaje się iż musiał naukę tę dostatecznie zgłębić; że postrzeżenia swoje czynił z największą starannością, i obfite zebrał owoce gorliwości swojej, w tych nowych i tak bogatych w rozliczne płody krainach. Oto jest przytoczony przez niego opis charakterów niektórych zwierząt, powiększćj części mało zna
jomych, jakie w swej podróży widzieć‘mu sic zdarzyło: zaczyna on od jaguara. (*)
»Jaguary i kajmany (czyli alligatory) są z soba W straszliwej nienawiści, i żyją w ustawicznej wojnie; gdzie tylko jaguary natrafią na śpiących na piasku kaimanów, uderzają na nich; jedyna
(* ) Zwier.ż te n n a le ż y do liczn ej w g a tu n k i k la ss y k o ł o w (F e lis) w k tó rę j ty g ry s k ró lew sk im zw an y je s t najo
k ru tn ie js z y i n a jstra sz liw szy . J a g u a r, pospolitszy w A m e
ry c e p o łu d n io w ej, p rz e ra ż a mieszkarfćtfw rów nie p raw ie ja k tygry® k ró lew sk i w A zji i w A fryce. J e s t on k o lo ru żyw o
l o w e g o , n azn aczo n y n a bokach czterem a rz ę d am i c e n te k w p ad ający ch w k o lo r c z a rn y > i stanow iących p ierścień z ,|STi'nktem c zarn y m we. śro d k u sie z n a jd u ją c y m .. .
— 25# —
część' ciała tych ostatnich ulegająca z ran lenili}
jest ogon, k tóry1 jest tłusty i miękki; resztę cia
ła okrywają łuski; kiedy zwierz ten czuje się być uchwycony przez nieprzyjaciela za tę częjść niebezpieczną, w taki wpada przestrach, iź za
ledwie słaby daje mu opór; ale skoro alligator zdoła pociągnąć z sobą jaguarA do w'ody, zata
pia go i pożera; tygrys jednakże zna to niebez
pieczeństwo, i kiedy zniewolony jest do prze- płynienia rzeki, zanim wejdzie dowody, wydaje na brzegu okropne ryki,’ dla przerażenia i odpę
dzenia alligatorów. Jeden z tych porwał był nieszczęśliwą kobietę y która prała swą odzież nad brzegiem rzeki; wkrótce potem, mąż tej nie
szczęsnej złapał alligatora, czyli kaimana^ (autor używa zarówno obudwu tych nazwisk) -na wędę^
mającą za ponętę kawał świeżego mięsa; otwo
rzył mu brzuch, i znalazł w Him’ połowę ciała swej zony. Ten sam potwór pożarł-również sz<*- ściu psów. — Pułkownik widział kaiinana, który miał 18 stóp długości; był to zwierz najokrop
niejszy w swoim rodzaju i rozsiewał przestrach po całej okolicy; liczba ofiar żarłoczności jeg»
była bardzo z n a c z n a ... *
»Jeden z naszych służących , mówi dalej au
tor, przyniósł mi razu pewnego małe zwierząt
ko, które kupił w chatce indyjskićj; nazywają je w kraju, leoncita, (lewek); miałb ono zu
pełnie postać lwa w miniaturze-; szyję jego okry
wała gęsta grzywa, a koniec ogona otoczony byłi
— 260 —
tak jak u króla lasów, długą szcrścią. Było nie
co większe od wiewiórki; kolor miało szary’
piękne czarne oczy, a szerśe tak miękką jak jedwab; małe to i łatwe zwierzątko bardzo było łaskawe; wziąłem je z sobą do Bogota, gdzie idechło od zimna.»
» Znajduje się również w lasach Magdaleny dzi
kie zwierze z rodzaju jeleni, oraz daniel, który ma na głowie dwa małe kończate różki, wzno
szące się prostopadle od podstawy, bez rozdzie
lania się na gałęzie. Wiceprezydent Rzeczypo- spolitćj Kolumbijskiej, znając moje upodobanie w zwierzętach, przysłał mi ułaskawionego jele
nia. Był to zwierz wspaniały , i tak łagodny, iż jadał z ręki. Musiałem jednakże pozbyć się go niedługo; nawykł on był wchodzić do poko
jów, przeglądał się w lustrach, i nieraz je potłukł rogami; z niezmierną zawsze trudnością służący wypędzać ^o musieli, i nie obeszło się nigdy bez zepsucia jakich sprzętów; lubił on jęczmień i z chciwością go p o żerał. . . . .
» Rośnie na brzegach rzeki M eta pewny korzeń xwany barbaseo', Indjanie robią z niego odwar, który wlewają do wody rzecznej; ma on tę wła
sność, ii odurza ryby, które się z łatwością ła pać dają. Korzeń ten wszelako żadnego niema wpływu na alligaterów i żółwi. Znajduje'się również w rzece M eta mała rybką zwana cari~
bee, mająca 6 do 7 cali długości; jest ona tak im iała i tak żarłoczna, iż napastuje nawet ka
— 261 —
piących się; i kiedy wielka liczba razem tych rybek się znajduje, niebezpiecznie jest wchodzić do wody. Indjanie cenią je bardzo dla wybor
nego smaku mięsa... Komendant Tocaymanu pokazywał mi szkielet kolosalnego zwierza, któ
ry odkryto w okolicy; poznałem w nim szcząt
ki zwierza przedpotowego, znanego pod nazwi
skiem mammuta ; przywiozłem z sobą do Auglji jedną z jego kości golcniowych.
»W Ncyva niedźwiadki niepokoiły nas mocno w mieszkaniu; znaleźliśmy nawet ogromnego we
wnątrz siodła jednego z mułów; służący jeden ledwie nie został ukąszony przez niego. Lekarz miejscowy ofiarował mi wpodarunku pięknie wy
robione naczynie zwane łrinana oraz tuzin skór tygrysich i kotów wodnych. Ostatni ten zwierz zbliża się w wielkości do królika; futro jego ma piękną białość z czarncmi bręgnini, i tak jest miękkie jak jedwab.
»Poławiają w rzece Chicki wyborną rybę zwa
ną ringa; jest ona tylko tej rzece właściwą, i w żadnej innej bieżącej wodzie Kolumbji się nie znajduje. Jest w niej prócz tego mały żółw, z którego skorupy dobywają małe perły, lecz nic najpiękniójszej wody. Proboszcz w Campo Ale*
gre powiada, iż rzeka M agdalena ma swoje źródło w Paramo de las P apas, 0 8 dni od małego miasteczka Teinana. Przydał on, iż wio
ska w której miał probostwo swoje, położona by*
,ła w miejscu zachwycającćm, co było powodem
— 262 —
do nazwania jej Campo Alegre (wieś roskoszna).
Zroszona była piękna rzeczką, która przezro- czystemi wody kilkakrotnie ją wężykiem przeży- liała. Godny ten pasterz żalił się niezmiernie na niedołężność parafjan swoich; kiedy połów ryb był obfity, zostawali oni przez dwa lub trzy dni rozciągnicni w swych chatach , lub zabawia
jąc się huśtaniem od jednej do drugiej ściany;
głód tylko zdolny był wywieść ich z tej bez
czynności. — Okolice pełne są tygrysów, które wielkie wywićrają spustoszenia między bydłem ilomówćm; krążą one nocą w miejscach zamie
szkanych i porywają krowy i muły. Przed kilku tygodniąmi schwytano dwóch tygrysów, samca i samicę, które od dawna były postrachem całej okolicy. Oto jest sposób jakiego używają do uję
cia tych okrutnych zwierząt: mały kawałek zie
mi w- miejscu ustronnein obsadzają mocnemi ko
łami, niekiedy we trzy ściśnione rzędy, tak wy
sokie, iżby .tygrjs ani przelpźć ani przeskoczyć przez nie niemógł; zostawiają w .tem ogrodzenia otwór nakształt drzwi, którym by wieść mógł ty
grys ; nad tym otworem zawieszona jest gruba deska łącząca się z inną na ziemi leżącą, tak, jż skoro tygrys dotknie tej ostatniej, pierwsza na
tychmiast zapada i otwór zamyka; w środku pół
kola przywiązują juź to prosie żyjące juź tea ba- Tana, za ponętę: wieśniacy pilnują kolejnie na pobliskich drzewach przez noc całą; a skoro ty
grys się. złapie, zwołują natychmiast towarzy
— 263 —
szów i zabijają schwytanego wystrzałami z-fuzji lub dzidami. W tym właśnie czasie kiedy puł
kownik Hamilton znajdował się w kraju, urzą
dzono tego rodzaju sidła dla schwytania ogro
mnego tygrysa, który w ciągu dwóch miesięcy porwał pięćdziesiąt rozmaitych zwierząt domo
wych; lccz zwierz ten, tak był przezorny, iż nigdy nie dał się złapać w sidła. Właściciele małych osad wraz z wieśniakami uzbrojeni w dzidy, i przy pomocy psów swoich, zbierają się na łowy jaguarów. Skoro któregp z nich zaczną psy głosem gonić, siada on na tylnych łapach i gotuje się do walki, a kiedy psa uderzy łapą, raz.ten zwykle bywa śmiertelny. Myśliwi wów
czas zbliżają się ku tygrysowi, i szykują się przed nim rzędem, wystawiając naprzód dzidy, tak iżby ten wpadł na ostrze skoroby się na nich chciał rzucić'; starają się na chwilę wzroku z niego nie spuszczać ; a kiedy widzą znużonego psów na
paścią, drażnią go, aby się na nich rzucił. Unie
siony wściekłością posuwa się ku nim robiąc za
kręt w półkole jak kot rozgniewany i wydając przerażające wycia; myśliwiec pochylony na-' przód i silnie trzymając w ręku dzidę, której ko
niec o ziemie opiera, umie przez zręczność i szybkość poruszeń swoich tak nadstawić zwierzo
wi ostrze swej broni, iż ten sam na nic wpada;
rzucają się w owcy,as ku niemu inni myśliwi i wydzierają mu życie. Jeśli człowiek na którego tygrys wpada w zręcznem przyjęciu go chybi,
— 264
naraża się na największe niebezpieczeństwo, i staje się zawsze prawie ofiarą wściekłości potwo
ry , nim towarzysze na pomoc mu przybędą.
Rzadko jednak wydarza się ten przypadek; a jedynym w tak.m razie środkiem dja myśliwca jest długi nóż, który stara się utopić w brzuchu nieprzyjaciela. Pułkownik Bario Nuevo, dowódz- ca artylerji, powiadał mi, iż w posiadłości jego nad brzegami Magdaleny lezących znajdował się człowiek, który napadniony będąc prze* tygrysa, skaleczył go tylko lekko ostrzem dzidy, a rozju
szony zwierz rzucił się na niego, wywrócił jcdnćm łapy uderzeniem, i byłby go w sztuki po
szarpał, gdyby myśliwiec nic miał był tyle przy
tomności umysłu, iż dobywszy natychmiast noża, pchnął go nim kilka razy; po długiej jednakże walce poległ dopiero zwierz okrutny. Myśliwy odniósł kilkanaście ran niebezpiecznych, lecz wyleczył się z nich, a ten niebezpieczny wypa
dek nie odjął mu jednakże gustu do podobnego rodzaju polowania. — Lekarz pewien z Popayan odpowiadał m i, iż był raz przywołany do opa
trzenia niebezpiecznej rany, którą tygrys zadał pazurami w bok głowy jednemu człowiekowi, kiedy ten spał na murawie; obdarł mu lewe ucho ż częścią skóry z głowy. Był to jeden z mulnikow tej okolicy; przebudzony boleśnie tą nagłą napaścią, zaezął wydawać krzyki, które odstraszyły tygrysa i skłoniły go do ucieczki zanim mógł dokonać ofiar/ swojej. Częste zda-
— 265 —
rżenia przekonywają, że tygrys inusżknwaty ude
rza na człowieka nie będąc nawet przez niego zaczepiony, lubo niej;;st tak zuchwały jak prąż
kowały tygrys bengalski.
» Niemniej jest niebezpieczną większa część wężów Kolumbijskich; pewnego dnia kiedyśmy przebywali plantację dążąc do mieszkania na
szego, przewodniczący nam niewolnik pokazał jednego z tych płazów , który w kłąb zwi- niony zdawał się zasypiać. Strzeliłem do niego z fuzji grubym łabędzim szrutem, alein go tylko lekko w ogon zranił. Natychmiast wąż zerwał się, wyprostował, spojrzał do koła siebie, a postrzegając n as, postąpił ku nam majestaty
cznie, z głową o trzy gtopy blisko nad ziemię wzniesioną; nie byliśmy w tćm położeniu bar
dzo bezpieczni, a Doktor Aodriguez który nan»
towarzyszył, radził schronić się za grube drze*
wo, on zaś miał się rozprawić z- potworą. Mia.
łem jeszcze jedną lufę mojej fuzji nabitą; razeiu więc z doktorem wystrzeliłem do węża, kiody ten był od nas ledwie na 30 kroków odległy;
przecięliśmy go na dwoje, ponieważ strzelby na
sze były nabite kulmi i siekanym ołowiem. Przy
patrując się płazowi, postrzegliśmy z krzyża któ
ry w kszałcie litery X wzdłuż całego grzbietu widzieć się dawał, iż to był wąź z rodzaju zwa
nego aijues. Kreolowic mają go ża najzuchwal
szego i najjadowitszego w Ameryce południowej.
28