• Nie Znaleziono Wyników

Kolumb. T. 1, nr 2 (1828)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kolumb. T. 1, nr 2 (1828)"

Copied!
56
0
0

Pełen tekst

(1)

P A M I Ę T N I K P O D R Ó Ż Y .

N- 2.

Z DROGIEJ POŁOWY STYCZNIA 1828 ROKU.

VI.

A WINTER IN LAPLAND, etc. — Zima w La- ponji i w Szwecji, oraz postrzeżenia nad Fin*

niarkicin i jego mieszkańcami, poczynione w cza­

sie pobytu w Hammerfest, niedaleko przylądka północnego, przez Artura Capell Brookc.

( W y p is drugi.)

» Ze wszystkich tworów natury najwięcej La­

pończycy szanują niedźwiedzia; możnaby po­

wiedzieć , że zwierz ten u nich więcej na­

wet nad człowieka znaczy; oddają mu w o.

gólności pewny rodzaj czci zabobonnej. Nie-:

dźwiedź, mówią oni, posiada moc dwunastu a rozsądek dziesięciu ludzi. Uderzają jednakże na niego, a upolowanie niedźwiedzia jest naj-

5

(2)

piękriiejszem dziełem , jakiem myśliwy szczycie się może. Lecz spotykając które z tych zwie­

rząt , zwyczajem jest przemawiać do niego w grzeczny sposób, lub przynajmnićj kilka słów wyrzec. Rozmowy te , w których jeden z roz­

mawiających sam tylko mówi, zdarzają się czę­

sto pomiędzy myśliwym a niedźwiedziem, któ­

rego tamten gotuje się wystrzałem z fuzji na ziemię, powalić. W czasie przebywania mego w Alten., Lapończyk pewien uganiający się za dziką renną, natrafił przypadkiem na niedźwie­

dzia, tak źe się tuz przed nim znajdował. Za­

moczona strzelba nic wypaliła; tak więc bez­

bronny odezwał się do przeciwnika wtych pate­

tycznych wyrazach: »Byłbyś podłym, nędzni-'

» kiein , umrzeć byś musiał ze wstydu, gdybyś

» w tej' chwili uderzył na m nie, samego i bez

» żadnej obrony; ale zaczekaj cokolwiek, po-

» z wól mi czasu do podsypańia na panewkę,, a

» w tenczas będę zdolny zmierzyć się z tobą. >i Była to stracona próżnic wymowa, gdyż nie­

dźwiedzica mająca przy Sobie dwoje małych, nie słuchała go wcale i oddaliła się z niemi ; Lapończyk jednak mógł się pochlubić że ją nau­

czył rozumu ponieważ nic uderzyła na niego.»

Aż dotąd, autor, zajmował nas więcej opisem lata w tych krainach aniżeli zimy: przypatrzmy mu się teraz w jednej z j eg° podróży przez śniegi i lody wewnętrznej Laponji. Jego zaprzęg zasługuje naprzód na uwagę. Rył to lapoński

(3)

— 59 —

p u łk , czyli rodzaj sanek 7 stup długości na 16 calach szerokości i około 8 grubości, mających kształt czółna, z wzuicsionemi w górę końca­

m i, i dnem wypukłćm. Od przodu wznosi się pewny rodzaj owalnego - półmostu , okry­

tego skórą morskiego cielęcia. Takim to po­

jazdem kupcy, podróżni i Lapończykowie prze­

noszą się najdzwyczajnie szybko z miejsca na miejsce. Trudno jest' niezmiernie cudzoziem­

cowi zachować równowagę zanim się przyzwy­

czai do tego czółna latającego po śniegu, i gdy­

by do niego nie był przymocowany skórzanemi pasam i, często by został na ziemię wyrzucony;

Lecz posłuchajmy naszego podróżnego. » Mia­

łem więc oddać się łasce dzikiej renny, i być ciągniony na los szczęścia po śniegach Laponji, pośród ciemności, i tak kilkaset mil drogi prze- b iedź! niemniej byłem pełen niespokojności, jak świćży jezdziec wsadzony na bystrego ru­

m aka, w chwili kiedy ten rzuca się naprzód i przeskakuje płot wysoki w pościgu za lisem.

Sanki nasze ustawione, były w jednej linji ,• ttfż obok siebie, a przewodnikrfwappiw) dopełniwszy powinności swojćj, to jest poprzywiązyWawszy nas mocno dó sanek, wskoczył na swoje, dot­

knął lekko swej renny lejcą, i ruszyliśmy wszy­

scy z szybkością błyskawicy. Nie miałem czasu odebrać pożegnania przyjaciela, ani odpowie- dzićć na jego uprzejme życzenia: wynurzał on je' z zapałem, ale życzenia którern w milczeniu czy-

5*

(4)

- C O -

nił , .abym stanął na miejscu przeznaczenia, w całości i bezpieczeństwie, nie były mniej go­

rące. Ciemność nie dozwalała mi przedsięwziąć żadnych środków dla kierowania renną; zosta­

wiłem ją więc naturalnemu instynktowi, i udała się ;za całym rzędem sanek. Lecz inna trudność której nie przewidziałem., była utrzymanie się w równowadze na łych wątłych saneczkach i zapobieżoiHC .wywrotowi. Nierówność, drogi gwałtownych niekiedy wstrzaśnień była przy­

czyną, .a sanki uderzone odskakiwały nieraz na kilka łokci. W krotce wypadłem z nich, a wle­

czony po śniegu, i sam byłem w najkrytyczniej- szćm .położeniu i nie mogłem ratować żadnego 7 t owa r/y.słów podróży,, nieszczęśliwszych jeszcze odeinnie. Przy spuszczaniu się z góry na wstę­

pie do sosnowego lasu, uderzone sanki nakry­

ły mnie; zupełnie, a rozbiegana renna wlokła mnie daleko w tem niedogodnem położeniu.

Przed tym wypadkiem, sanki moje znajdowały się na czele karawany, ale chyżość renny nieco zwolniała i z boleścią widziałem jak większa liczba podróżnych z obu stron mnie m ijała, a żaden nie mógł się zatrzymać aby sanki moje wraz ze mną poprawić. . Nakoniec* Szwed pe­

wien, który miał wiele, doświadczenia i kiero­

w ał sankami z dziwną zręcznością, przewrócił:

się tak jak i ja , co się stało celem powszech­

nego śmiechu. Na domiar nieszczęścia, tracąc równowagę, puściłem lejce, a chociaż ciągle.

(5)

<51

znajdowały się o cal tylko prawic od mojej ręki, -nie mogłem ich uchwycić', juz to z powodu

•szybkości biegu, juz dla bólu i wstrząśnieńia ja ­ kiego doznawałem w tein nowćrn dla mnie po­

łożeniu. Nakoniec renna zmuszoną była za­

trzymać' się' na chwilę w głębokim śniegu, i wszystko wróciło do-porządku. Nauczony tem pierwszem i przykrein doświadczeniem^’ stałeiił sic już wprawnićjszym i ośmieliłem się nawet popędzać rennę dla dostania się na drogę z któc rej mnie -ten przypadek oddalił.

3> Zostałem-jednakże daleko w ty le ; nie sły­

szałem, już dzwonków zawieszonych na szyi rem nów; żadnego śladu na śniegu, nieniebyło coby

!ini drogę wskazać mogło r zostawałem zupełnie

■nałasce mego bieguna, i musiałem się zdać zu­

pełnie na jego instynkt; ile mogłem jednakże popędzałem rennę-, chociaż znajdująe- się-w ge- slym; lesie sosnowym nie mogłem bardzo szyb­

ko, pojeżdzać. Od czasu do czasu, musiałem usuwać z przed sanek zawady i nowe nieprzy­

jemne- przechodzić doświadczenia; Po ubieże- niti- blisko m ili, drogą niezmiernie krętą, i któraby mnie daleko poprowadzić’ nie mogła, usłyszałem nakoniec odgłos dzwonka : nie po­

trzebuję mówić ile mi brzmienie to przyjemnein było; W krotce dostałem się na sam koniec karawany: najbliższy z podróżnych do któregom się przybliżyły równie prawie jak ja był nie­

szczęśliwy ; wzajemnej, więc- udzielaliśmy sobie

(6)

— 6 2 r -

poclecliy. W krotce wappus zatrzymał wszy­

stkich , dla nakarmienia rennów i zgromadzenia całego orszaku. W kilka, minut wszyscy znaj­

dowali się przy appelut i okazało się, że prócz kilku wywrotów i wleczenia po śniegu nikt wiel­

kiemu nie uległ niebezpieczeństwu. Znajdowa­

liśmy się w tenczaa na prawym brzegu rzeki A lte n w niewielkiej od niej odległości. Ju- żeśm yraz przeszłej nocy do niej się zbliżyli i postrzegliśmy ż® nie była zamarznięta. Musie­

liśmy ją przebywać; tą przykra okoliczność nie bardzo nam była do. smaku. Koło południa, znajdowaliśmy się ną brzegu A iby elo, małej rzeczki która wypływa z gór i wpada do Alten.

Trzeba się było znowu zatrzymać środek jej jiic był zamarznięty, i przebycie zdawało się niepodobnem; ale Lapończykowie umieją wszy­

stkie zwyciężać trudności. Po dokładnem brze­

gów obejrzeniu, osądzili że przeprawa, mogła być .dokonaną. Szerokość d° przebycia, po­

między lodami każdego, brzegu,, miała około 7 stóp: lód b y ł niecą wyższy z nas:,ej strony, a pochyłość miejsca przedłużała się aż do brze­

gu ; można więc było przesunąć się przez otwór niczamarznięty rzeki spuszczając- się z góry w największym pędzie. Przeprawę tę uskutecznio­

no z równą zręcznością jak i pomyślnym skut- kiem. JVappus kierował wszystkiem, pousta­

wiał sanki w linji z której ruszyć miały; dał znak i renny puściły się w największyifi galo-

(7)

_ 63 —

p ie p o c h y ło ś ć brzegu zwiększała jeszcze pęd sanek, i zanim podróżny mógł pojąć to co wi­

dział r czuł w tćj chw ili,, już się na drugim brzegu znajdował. Nie. wszyscy- przecież równic pomyślnie ten skok- niebezpieczny odbyli: ja należałem do szczęśliwszych; pewna dama ma­

łego wzrostu,, i mało obciążająca sanki, nie naruszyła wcale lodu ale niektórzy podróżni umiej luh więcej zamoczyli się w rzece,, stoso­

wnie do otyłości. Futra jednakże gęste którcmi po o krywani byli, nie przepuściły wiele wody, i tyle tylko zmokli jak gdyby w śniegu leżeli. Zkic- rowaliśmy następnie podróż, naszą ku Alten.

Uczyniłem już znaczne postępy w sztuce utrzy­

mania równowagi,, równie jak i m ała dama- Praw da ii. miała bardzo doświadczonego- prze­

wodnika ; renna je j przywiązana była do sanek m ęża n aw y k łeg o do wszelkich kolei, podróżo­

wania w Laponji,, ponieważ corocznie przebie­

gał okolice: kraju tego. Zimno. było. bardzo u- miarkowanc; pociłem się- nawet pod futrami;

a tak wszystko dobrze roztrząsnąwszy, w końeu podróży znalazłem położenie moje dosyć znośne.

Zdarza się dosyć często,, że spuszczając się z góry, p u łk szybciej się sunie aniżeli renna, której nogi wikłają się w zaprzęgu; upada ona często w takiem położeniu, a podróżny, sanki i renna ztaczają się razem jedno przez drugie,, aż na sam spód przepaści, gdzie przybywają zawsze prawie bez wielkiego uszkodzenia.

(8)

— 154 —

' Druga klassa Lapończyków, to jest tych co 'zakładają zwykle siedziby swoje nad brzegami, różni się w pewnym względzie od nomadófr wewnątrz kraju mieszkających, którzy przez 9 przynajmniej miesięcy w roku żyją pośród la­

sów i na górach. Mieszkańcy ci brzegów mor­

skich więcej są przystępni, mniej podejrżliwi i przyjmują z uprzejmością cudzoziemców, którym ofiarują wszystko co mają z żywności w namio­

tach swoich lub szałasach. Przykładając się jednakże do rozmaitych zatrudnień, nad­

brzeżni ci/ Lapończykowie, mało albo wcale nie mają rcnnów, i iyją z rybołostwa; z resztą są podobni do ziomków swoich górali. P. Brookc chwali ich zręczność i odwagę, chociaż dotąd, oprócz nie wjelu wyjątków, nie woźna było a nich utworzyć dobrych żołnierzy. Używają oni pospolicie najczerstwiejszego zdrowia, nie- znają wcale lekarzy, a kiedy w pewnym wieku zaczynają uczuwać boleści albo rumatyzin, przy­

piekają mocno część chorą ciała i tak się czę­

sto sami uzdrawiają. Ból oczu któremu częściej podlegają, pochodzi bez wątpienia z odbijania się światła od śniegu, i z gęstego dymu którym ciągle są napełnione ich chaty, gdzie ognisko znajduje się zwykle na środku, a dym powoli wychodzi przez otwór w górze zrobiony.

Mówiliśmy już o ich namiętnej skłonności do trunków rozpalających. »W jednym tylko skle­

pie wHam uicrfest, mówi P. Brooke, sprzeda-

(9)

— 65 —

waho codziennie, po jednej wydając ’ szklan­

ce, beczkę wódki trzydzieści sześć galionów za­

wierającą. ■ Większa część świąt i [niedzieli prze­

chodzi na piciu ; ohrzędy religijne, jakoto : kon­

firmacje, chrzty,,1 szlufiy a nawet pogrzeby ni­

gdy się nie * odbywają bez znacznego spotrze- bowania napojów, a rzadko nawet bez nadu­

życia wstrzemięźliwości. Nieszczęściem jest dla Lapończyków, że kupcy z Fininarku staraj a się utrzymywać pomiędzy niemi tę opłakaną skłon­

ność, i ułatwiają im wszelkie iśrodki do jćj za­

spokajania. Duchowni', zamiast piorunować przeciwko tym nadużyciom, . nie znają powięk- szej części języka Lapończyków, który zupełnie jest odmienny od szwedzkiego i norwegskiego-, i ma tylko podobieństwo z fińskim, którego zdaje się bye odnogą.

Autor mało z resztą dotyka szczegółów o La­

pończykach nadmorskich. Przytoczm y ttitaj opi®

innego podróżnego, który udawał się do Przy- lądka Północnego ; jest to włoch A e e r b i, któ­

ry zwiedzał Lapońję w fecie. » Ruszyliśmy zAl- ten w poniedziałek 15 Lipca, mówi on , i przy­

byliśmy do przylądku dopiero w nocy następnej soboty. O trzy mirę od Alten, przejeżdżaliśmy obok wysokiej góry, nazwanej po nórwegsku Himmelkar (góra człowieka niebieskiego)* z któ­

rej spadało wiele kaśkad , z 5 do 600 stóp wy­

sokości.... Ciekawością zdjęci, chcieliśmy dostać się aż do jej wierzchołka, dla zobaczenia z kact-

(10)

6 6

f>y katarakty te wypływały; lecz skorośmy tam doszli^ ujrzeliśmy z wiclkićm podziwicnicm wspa­

niałą łąkę , w końcu której ukazywała się inna kaskada spadająca z wyższej jeszcze góry niżeli ta po. której tam. wdrapaliśmy się; aniśiny jej

■widzieć , ani nawet mogli istnienia jej przewi­

dywać , kiedyśmy się na brzegu znajdowali.

Wszystkie te kaskady pochodzą zapewne z roz- topu śniegów okrywających najodleglejsze góry, których łyse szczyty tworzyły tła obrazu. Ka­

skada o której mówimy , spadała z małej góry, ozdobionej ze trzech stron lasem brzozowym, który wznosząc się amfiteatralnie, zdawał się przez regularność swoją jakby ręką ludzką za­

sadzony. W niewielkićin od tej kaskady odda­

leniu, która ożywiała to toskoszrte miejsce, znaj­

dowała się drewniana chata, okryta darniną i było to mieszkanie jednej rodziny Łapońskićj miejscowej . . . . Lecz w tćj chwili była zupeł­

nie pusta, rodzina bowiem musiała udać się na rybołostwo, luh na strzeżenie rennów po­

między górami . . . . Wróciliśmy do naszych czó­

łe n , i nic bez żalu pożegnaliśmy się z tein po*

wabnein ustroniem, które nam przedstawiało uderzające podobieństwo z widokami najbardziej inalowniczcmi w Szwajcarji. Spokojność była zupełna, a wioślarze nasi znużeni gwałtowno­

ścią upału,, niemogli poruszać wioseł. Aby im niejaki dać wypoczynek, i zaspokoić zarazem ciekawość naszą, wyszliśmy na zwiedzenie wszy­

(11)

67

stkich Lapończyków osiadłych nad brzegami, a którzy pospolicie mieszkają o 10 lub 12 mil _(ang.) jeden od drugiego. Obfitość i ukontento­

wanie panowały we wszystkich zamieszkaniach;

Każdy Lapończyk jest właścicielem gruntu do koła swćj chaty, -w obwodzie około 8 mil po­

łożonego. ' Wszyscy mają nieco krów dostar­

czających im wybornego mlćka, oraz łąki i któ­

rych mają siano na wyżywienie bydła pracz zi­

mę. Każdy ma zachowany zapas »yb suszonych, nictylko na swoj własny użytek, ale i na za­

kupienie za ich wartość przedmiotów zbytko- wych, jakoto : soli, m ąki, owsa i niektórych materji sukiennych. Szałasy ich stawiane są w kształcie n a m io tó w .... ' Zimową porą, oprócz ciepła z ognia pochodzącego, grzeją ich jeszcze krow y, z którcmi podzielają schronienie pod tymże samym dachem , tak jak Szkoci i miesz­

kańcy1 wysp północnych. Drzwi ich namiotów letnią porą są zawsze otwarte^ a chociaż w ten- czas niema wcatc nocy, nawykli są sypiać o tym samym czasie jak inni Enropejlczykowie . Wchodziliśmy często do- szałasów o drugiej lub trzeciej godzinie z rana, i zawsze zastawaliśmy rodzinę- całą śpiącą tak mocno, iz obecność na­

sza i rozmawianie w niezem nic zmięszało słod­

kiego ich spoczynku.. Zasypiają oni w lej swo­

bodnej; ufności, jaka panuje w tenczas kiedy

■wielkie niebezpieczeństwo jest dalekie. I jakim- źe sposobem niespokojność znaleśćby mogłat

(12)

68 . — ■

."przystęp do tych ludzi ? żadne nie zagraża im jiicszczęścu;; dalecy są od wszelkich zmartwień, towarzyszących zwykle tym, co posiadają przed- Jiiioty zazdroszczone im przez innych, aktorzy ich są pozbawieni., Jedyną ich obawy przy­

czyną być by mogły wilki i-niedźwiedziej' zwie­

rzęta te jednak nic nachodzą nigdy ■ mieszkań Lapończyków osiadłych; mają one dosyć ży­

wności dla siebie, posuwając się za wędrują- cenii Lapończykami i ich trzodami; z resztą żadne- jadowite zwierze nie Zagraża człowieko;- w i, a tak od wszelkiej wolnym być może oba­

w y; szczęśliwa istoty ! żyją oni tu pod tarczą zupełnej niewinności. Rząd nie potrzebuje wcale wymierzać sprawiedliwości; a lud ten, co niema żadnego interesu waśnienia się z sąsiadami, ża­

dnej niepotrzebuje opieki, która więcej ciężarem aniżeli pomocą by dla niego- była. Nieliczne hordy mieszkańców rozproszonych na niezmier­

nej przestrzeni., ziemi, nie wiele mają powodów do wzajemnej napaści; równość stanu, spokoj- luość namiętności, i słodycz ich charakteru, nie- tylko wszelkiej sposobności do zniewag zapo­

biegają, ale i nienawiści, która ich skutkiem bywa. Lapończykowie są prawda bez żadnej obrony, ale ostrość klimatu, a bardziej jeszcze nadzwyczajne ich ubóstwo, zabezpieczają ich od wszelkich napaści. Nigdy oni jednakże nie byli uciemiężeni . . . . Odwiedzając jedną rodzinę Lapończyków, byliśmy świadkami nader tkliwej

(13)

— 69

sceny, która przekonała nas, że czułość nie była obcą tyui dzieciom północy. Weszliśmy razu ppwnego o 3ciej po północy do szałasu, w któ­

rym znajdowali się mąż, matka jego, młoda ko-i bieta i dwoje małych dzieci. Wszyscy byli u- śpieni, dla tego więc czekaliśmy czas niejaki aby się zwolna pobudzili; łoże ich było współ- Ac, to jest, leżeli na ziemi, którą zasłali gałę­

ziami i liśćmi brzozy pachniącćj; przykryciem ich były rozpostarte skóry rennów. Spoczywali oni na sposób Lapończyków nadmorskich pi w ubiorach, które, dostatecznie we wszystkich miejscach szerokie, bynajmniej krążeniu krwi nie przeszkadzają. Kobićta przebudziła się naj- pierwej, a spojrzawszy na jednego z naszych wioślarzy, którego poznała, wyraziła mu radość z widzenia go i zaczęła z nim rozmawiać po Iapoń- sku. W krótce potem przebudził się mąż jej ;i jego m atka, ale dzieci były ciągle w najgłęb­

szym śnie pogrążone. Spostrzegłszy naszego La-, pończyka, staruszka płakać zaczęła; poszła za jej przykładem i synowa, potem wioślarz, a na- koniec i nam łzy się puściły. Ale przez pewny rodzaj sympatji,' która sercem nie ustami się tłumaczy, zachowaliśmy ciągle głębokie mil-' czenie; kiedy w tem tłumacz nasz, wchodząc do szałasu i widząc nas wszystkich we łzach, zapytał po finlandzki! o przyczynę tego po­

wszechnego rozkwilenia: nie wiedzieliśmy sami co na to odpowiedzieć, ale staruszka znakami

(14)

70

przynajmniej go objaśniła. W idziała ona wio­

ślarza przed rokiem, kiedy jeszcze w zupełnem zostawała zdrowiu, lecz później dotknięta zo­

stała apop!exją, która ją pozbawiła mowy. Po kilku chwilach powszechnemu oddanych wzru­

szeniu, kiedy każdy juz przyszedł do siebie, pro­

siliśmy aby nam dano nieco mleka renniego.

Natychmiast wyszła młoda kobieta i zaprowa­

dziła nas do spiżarni ; był to domeczek wznie­

siony na kilku palach w pewnćj odległości od ziemi, aby żywność w nim zachowana nie ule­

gła zepsuciu przez wilgo*?, lub uszkodzehiu przez żarłoczne zwierzęta krajowe. Zdziwiła nas ob­

fitość żywności jaką ta dobra gospodyni miała w swym małym składzie. Znajdowało się tam wiele ryb suszonych, sera, ozorów rennich, mąki owsianej, a prócz tego liczny był zapas skór rennich, futer, wełnianej odzieży i innych przedmiotów. Wszystko oznajmiało zamożność, a nawet bogactwo; lecz co najwięcej na uwagę zasługuje: dobra ta Laponka ofiarowała nam wszystko czegośmy potrzebowali, z największą hojnością, i niemyśląc wcale o tem cobyśmy jej w zamiar dać mogli; daleka od tego, wzbra­

niała się przyjąć wynagrodzenia jakeśmy jej za rzeczy przyjęte od niej dać chcieli. Mało wi­

działem miejsc takich, gdzieby ludzie równie wygodnie i w tak szcześliwćj prostocie żyli, jak w okolicach nadmorskich Łaponji. Chaty ich są wprawdzie ciemne i ciasne; nie mają wcale

(15)

71 —

łóżek drewnianych, stołków, ani stołów, siadają na ziemi, a leżą na liściach brzozowych, tćin smaczniejszego snu kosztując; ale mieszkania ich z potrzebami zgodne, zawierają wszystkie sprzęty jakich rozmaite ich zatrudnienia wyma­

gają. Co do położenia, używają oni najprzy­

jemniejszego w idoku, mieszkając po większej części na hrzegach morskich, niekiedy zaś na pochyłości gór wyniosłych, a zawsze blisko tych miejsc gdzie ręka dobroczynnej natury utrzy­

muje w całćj czerstwości bujne pastwiska, cią­

gle zyzne beż żadnej nawet uprawy; nadewszy- stko zaś nieocenionem jest dla nich dobrem, iż mogą powiedzieć, że ziemia którą depczą^

i okolice zaspakajające icli potrzeby, są praw­

dziwie ich własnością, i nie obawiają się aby kto spokojne ich używanie miał naruszyć. Je- dynemi nieprzyjaciółmi, których by się obawiać mogli, są niektórzy handlarze, osiadający w tych okolicach, którzy przez skąpstwo i chciwość na­

dużywają częstokroć ich niewinności i ich na­

łogów, sprzedając im nadzwyczajnie drogo mo­

cne trunki i inne towary których mogą potrze­

bować. »

Rybołostwo zatćm, jak z tych opisów widzi- my, wystarcza obficie na wyżywienie, a nawet na handel, mieszkańcom brzegów Laponji. W tych północnych morzach wody tak są przezroczy­

ste, iż w wielkiej nawet głębokości rozróżnić można rozmaite ryb rodzaje. « Kiedy powie­

(16)

T& —

trze jest czyste, mówi autor, dwaj rybacy sia­

dają w: czołno. Jeden z nich opatrzony jest dzirytem, o ; dwóch hakach, umocowanym w cięźkiem drewnie i zawieszonym na cienkiej w prawdzie, ale mocnej linie, kilka sążni .dłu­

gości mającej : drugi kieruje czółnem lekko po wodzie żeglując, i bardzor wolno robiąc wiosła­

m i, aby znacznego, poruszenia wody nie opra­

wić. ( Trzymający dziryt postrzegłszy znacznej wielkości rybę na prost czółna, spuszcza ciężkie narzędzie swoje, i rzadko chybia, celu. Wycią­

ga 011 dziryt wraz z zdobyczą , a tym sposobem przez parę godzin, napełniają czółno-rybami, miedzy któremi znajdują, się nawet 500 funtów ważące. Poławiają się i większe jeszcze ryby, a nieroztropni lub niezręczni rybacy, chcąc zdo­

bycz wyciągnąć, zatapiają się niekiedy z swym słabym statkiem..» Zamożniejsi mieszkańcy Finmarku łowią wielkiciui sieciami, a połów tak bywa ezestokroć obfity, iż jedno zaciągnienic do 7 tub' 800 funtów ryb przynosi. Kupcy ros- syjscy z Ąrchangelu i z nad brzegów Morza Bał­

tyckiego osiadają w tych okolicach w porze kiedy wielkie gromady ryb zaczynają się ukazywać

W zatokach. Ptaki morskie, śledzące wszelkie tych gromad poruszenia, zawiadamiają z daleka o ich przybyciu (*).

(? ) Znw szftśiny now ego doznaw ali u k o n te n to w a n ia , ilo- kriić n asi lak o ń scy ry b a c y od j>rac sw oich w ra c a li; radość

(17)

Kupcy rossyjscy nie poławiają sam i, lecz za­

kupują ryby od nadbrzeżnych mieszkańców, dat-

W ówcza.s b ły szc z a ła n a ich tw a rz ac h ; p o w rót ten przepo*

W iadały n am ju ż w c z e ś n ie , n im e śm y ic h u j r z e li, c h m a ry w ie lk ic h ja sk ó łek m o rsk ich ( s t e r n a h i r u n d o ) , k tó re u n o ­ szą c się w p o w ie trz u , z d a w a ły się k rz y k ie m swoim w itać p rz y b y w a ją c y c h do Ig d u . P ta k i te ż y w ią sie m ałe m i ry b ­ k a m i k tó re Jm. ry b a c y rz u c a ją , lu b k tó re zo staw iają w c zó ł­

n ach po w y ciąg n ięciu 2 n ic h sieci. Z d a je się ja k b y m ie d z y te m i lu d ź m i i p ta k a m i b y ło ja k ie ś p o ro zu m ien ie się w z a je ­ m n e ; t a k p ie rw s i bo w iem j a k d ru g ie w te j p o rz e , z ry b o - io stw a sposobu u trz y m a n ia się w y g lą d a ją . P r z y la tu ją one r e g u la rn ie z r a n a , o je d n e jż e g o d z in ie , ja k b y d la o s trz e ż e ­ n i a p raco w iteg o r y b a k a , i i ju ż c z a ś je st w ypłytK jć n a p o ­ łó w ; te n z aś u fa ją c o s trz e ż e n iu , n ie p o trz e b u je d o u ż y c ia c z a s u sw ego > ty c h sz tu c z n y c h śro d k ó w , k tó re m i z b y te k o»

-zdabia m ie szk a n ia m o ż n y c h , d la U p rz e d za n ia ich o s z y b k im U pływ ie g o d z in , k tó re n a n ic ie in s p ę d z a ją . P ta k i te o d la­

tu ją w ra z z w y p ły w a ją c e m i n a m o rze c z ó łn a m i, i słu ż ą r y ­ b a k o m n ie ja k o za b u sso lę , U nosząc się n a d te m i m iejscam i, w k tó ry c h sp o strze g a ją r y b y w w ie lk ic h Z grom adzone w a r­

s tw a c h . W z r o k m a ją t a k b y s t r ^ , i ż k ie d y ry b a c y u s ły s z ą ic h k r z y k i i w id z ą Z a n u rz a ją ce się w w odzie , u w a ż a ją to z a w s k a z a n ie m iejsca n a jd o g o d n iejszeg o do z arżiiće n ia s ie c i i za rę k o jm ią p o m y śln eg o sk u tk u ^ Ż n a k i te rz a d k o b a rd z o ich . z a w o d z ą , i n ig d y w ięcej ry b n ie p o ła w ia ją , ja k k ie d y id ą z a ' p rz e w o d n ic tw e m g o rliw y c h sw y ch w sk a z ic ie li. Da**

ie c y od n ie w d zięc z n o śc i z a te p rz y s łu g i r y b a c y , o k a z u ją p rz e c iw n ie n a jw ię k sz e do n ic h ptfzyW.iązanie ; d la te g o m o­

c n o ic h to obeszło , k ie d y ś m y d la p rz y p a trz e n ia się c h eielf k ilk a s z tu k z a s trz e lić . P t a k i t e ta k śię ź p o u fa liły ze sw e - tn i p r z y ja c ió łm i, i-i vv ic h obecności p r z y la ty w a ły siec i

(18)

7 4

jąc funt mąki za pięć funtów rjb świeżych, które następnie suszą lub zasalają, i przewożą becz­

kami do swoich okrętów.

{ D o k o ń c z e n i e w n a s t ę p u j ą c y m N r z e . )

- H o - 1 *0', 'c L

VII.

TRAVELS FROM INDIA TO ENGLAND, etc. — PODRÓŻ Z INDJI DO ANGLJI, obejmująca przejażdżki W PAŃSTWIE BIR- MANÓW, podróż przez PERSJĘ, AZJĘ MNIEJSZĄ, etc., p rze z porucznika ALE- XANDRE, etc. — ( Tom 1 in 4® w Londy­

nie, 1827.)

Dzieło to podzielone jest na dwie części, z których pierwsza zawiera opisanie odbytych przez autora kampanji przeciwko Birmańom,

a n a w e t do czó łen s z u k a ją c p o k a rm u . T a k b y ły rą c ze

•w lo c ie , i ż rz u c o n ą w,po wie trz e ry b ę c h w y ta ły , n im jesz c z e w p a d ła w wodę* — P o n ie w a ż ry b a c y o b a w ia li się a b y Ich n ie p o r z u c iły , g d y b y do n ich s trz elan o , sta r a łe m się z ła p a ć k ilk a n a w ede. U k ry łe m w gło w ie ry b y h a c z y k , a trzy * m a ją c za d ru g i k o n iec sz n u rk a , rz u c iłe m im o k ilk a k ro ­ k ó w p o n ę tę ; a le z aw io d ły n a d zieję m o ją ; -gdyż m ają t a k łły strjr w z ro k , iż n a ty c h m ia s t p o s trz e g a ły z d r a d ę , a c h o ciaż n ie k tó re c h w y tały z a r y b y , n ie p o ż e ra ły ich je ­ d n a k ż e , c zu jąc że p rz y w ią z a n e b y ły n a szp ag acie.

(«& P o d r . A c-e r b i.)

(19)

powrót jego do Kalkuty.i Botnbay; druga zaś, podróż z Bombay do P ersji, do Armenji i A- ssji inniejszój. Porucznik A I c x a n d r e należał w roku iS26 do missji Pułkownika K i n n e i r , wysłanego przez naczelnego rządcę Indji bry- tańskicli, do Króla Perskiego. Nie chcąc powta- riać tego co juz pisma rozmaite o Birmanach udzieliły , przejdziemy tylko w krótkości, to co mówi o ich państwie Porucznik Alesandre, i przytoczymy szczegóły dotąd jeszcze niezna­

jome.

Birmanowie są ogólności obdarzenimocną i zdro-.

wą budową ciała; różnią się oni w wielu wzglę­

dach od Hindusów sąsiadów swoich, a męztwo ic h , w czasic ostatniej długiej i krwawej wojny, nie raz Anglikom dało się we znaki. JMęzczyzni mają wzrost najpospolitszy 5 stóp i 3 do 4 cali;

kobiety są nieco mniejsze, stosunkowo, lecz kształtne, i mogły by być nazwane pięknemi, gdyby nie miąły pospolicie nosa zbyt spłasz­

czonego. Kolor ciała obu płci jest ciemno brunatny. Są oni żywi i ciekawi, mało mają przesądów religijnych lub narodowych., i ze wszystkich ludów indyjskich żaden nie zdaje się być lepiej usposobiony do cywilizacji eu­

ropejskiej. Kobiety nie są więzione w domach Swoich tak jak u Hindusów; oddają się wi­

docznie wszelkim staraniom gospodarstwa , tka­

ją i szyją odzież tak siebie jak dla swoich mę­

żów. Ubiór ich ma wiele podobieństwa do dą- 6*

(20)

'76

wnego ubioru górali szkockich ; nić jest jednak zrobiony stosowhic do najściślejszych prawideł przystojności, ponieważ kroku .nic mogą stąpię, aby jedna przynajmniej noga odkryć się nie musiała. Włosy ich rozdzielone na czole scho­

dzą się z tyłu w w ęzeł, w który zaplatają o- zdobnie kilka kwiatów. Obie płci niezmiernie

•wiele- ceny przywiązują do długości włosów na głowie. Męzozyzni nic noszą ani brody, ani wąsów; głowę okrywają szalem poskręcanym z włosami i przywiązanym węzłem; obuwie ich składa się z sandałów skórzanych, przy­

wiązanych rzemykami, które w około wielkich palców się schodzą. Małżeństwa u ludu tego nic wyprzedzają dojrzałości, tak jak u jego są­

siadów; bogaci palą umarłych, ubodzy zaś grze­

bią ich obniosłszy ciało trzy razy około dołu.

Binnanowie, przydaje P. AIexandre, obcują chętnie z europejczykami, jedzą i piją z niemi baz trudności, i namiętnie lubią .herbatę, run*

i wódkę. Męzczyzni i kobiety ntają uszy mo­

cno przedziurawione, i zwykle wkładają w nie cygara; brwi i powieki malują sobie antimo- nein. Najpochlebnićjszą i najwięcej cenioną przez Birmana grzecznością, jest wziąść koniec palącego się cygara który się w ustach trzyma, i ofiarować mu gó do palenia. Bierze on je natychmiast do gęby, czyniąc uprzejme saletn dwiema rękami. Kłótnie u ltłdu tego zakoń­

czają sic zawsze bitw ą; miedzy męzczyznami

(21)

na pięści, a między kobietami na sandały, Nie­

nawidzą oni Hindusów, którzy kończą zwykle zniewagami wszelkie z niemi zajścia. Nic podług Birmanów nie jest szkodliwszem dla zwierząt liad pozbawianie ich macicrzyńskiego.mleka, dla tego nie doją wcale krów swoich, które ^są.pię-.

kne i nierównie roślejsze aniżeli u Hindusów.

Dzicci zostają u piersi matek przynajmniej przez dwa lata; widziałem dziecko, co nassawszy się do sytości, chwytało, potem za cygaro, które zdawało się palić z roskoszą. Mezczyzni malują ciało swoje począwszy od środka, aż do kolan, i wykłuwają sobie niezatarte nigdy postaci pta­

ków i zwierząt czworonożnych lub roślin i inne rysunki bardzo rozmaite i misternie wyrabiane;

widziałem nawet kobietę która białka u oczów miała wykłuwanym sposobem malowane. Bo- leąna operacja wykłuwania robi się stalową igłą wewnątrz wydrążoną, w którą napuszczają cie­

czy czerwonej lub niebieskiej. Każde zakłucie dobywa krwi z ciała.

»M atcrje angielskie wzbudzały do najwyższego stopnia ciekawość tego ludu. Zbliżali się do nas z uszanowaniem i prosili jak o łaskę aby się każdej części’ ubioru naszego dotknąć mogli.

Mundury nasze zachwycały ich, a za starą czer--' woną suknię, lub za kawałek grubego sukna, oddać byli gotowi nawet żony swoje, które na rok jeden odstępowali. Officerowie nasi nie do­

mieszkali w czasie ostatniej wojny korzystać * tćj

(22)

— 79 —

p?*yjaznej sposobności ; większa ich cześć miała po jednćj a niekiedy po dwie żony birmańskie, które im były bardzo wierne i służyły im z ró- wnćm przywiązaniem jak roztropnością.. Nie­

które z tych kobiet były później matkami dzicci Anglo - Birmańskich. Wielka różnica zachodzą- ,ca w tein państwie miedzy liczbą, męzczyzn i kobiet, a będąca zapewne skutkiem krwawych wojen w ciągu ostatnich lat prowadzonych, za­

prowadziła zwyczaj sprzedawania kobiet i dziew­

cząt, a mianowicie ostatnich. Cćna bieżąca jest 50 do 60 rupji. Doktor Buchanan przytacza zwy­

czaj dosyć ciekawy. Lekarze tego kraju zawie­

rają częstokroć układ z rodzicami młodej kobie­

ty chorobą złożonej; jeśli ją uleczą, staje się w ówczas własnością lekarza, jeśli zaś umrze, lekarz opłaca rodzicom jej wartość. Dom je­

dnego lekarza w Meaday pełen był młodych i pięknych dziewcząt, które mu się na własność za honorarjum dostały.

»Ricdyśiny się zatrzymali w Ilenzada, wio­

ślarze nasi Birinanie grali z sobą w karty kra­

jowe. Wielu z nich iniało kawałki złota lub śfebra na rękach osadzone. Zatknięto im ta­

kowe pod skórę zaraz w dzieciństwie (*); by­

ły to amulety czyli talizmany, które od wiel­

( * ) P o d łtig m ajo ra S n o d g rass używaj;} często do ta k ie g o

• u ra d z a n ia i d ru g ich k am ien i.

(23)

— 79 —

kich nieszczęść zasłaniać leli miały. Świadomi tego zwyczaju żołnierze nasi stali się niezmier­

nie wprawni w krajanie trupów, i szybko obie*

rali zabitych Birmanów z tych nieużytecz­

nych talizmanów. » Ten rodzaj, profanacji ciał zmarłych usprawiedliwić tylko może w pewnym względzie obchodzenie się okrutne Birmanów z jeńcami angiclskiemi. Zgrozę obudzające szcze­

góły które autor z tego powodu przytacza, pomijamy tu z obawy narażenia na przykre

■prażenie czytelników naszych.

Birnfiinie nie mniej [są* okrutni dla własnych ziomków, których srogi a często niesprawie­

dliwy wyrok na śmierć wskaże. Miejsce wy­

konania jego wybierają zwykle nad brzegiem rzek i; stawiają mocne z bambusów sztachety, do których przywiązują skazanego za ręce i za nogi, jak w niektórych krajach na okropnym krzyżu zwanym Sgo Andrzeja. Częstokroć po­

zwalają mu tylko uklęknąć- przed sztaehetami, do których przywiązują mu tylko ręee. Żadna zawiązka nie zakrywa mu oczów, może więc widzieć wszystkie- przysposobienia dl» »kr«tHĆj męczarni swojej. R at, mający część' ciała o- krytą kawałkiem czerwonego sukna , które mu spada na barki, uzbrojony szerokim mie.

czcm zwanym d a r , który oburącz trzyma, co­

fa się naprzód zwolna w tył o 20. kroków, i w pędzie rzuca się na swoją ofiarę, wymie­

rzając nieszczęśliwemu straszliwe cięcie, któ-

(24)

fre friu ciało w przekątnię otwiera od wierz*

chu kadłuba aż do końca brzucha i dobywa

■wnętrzności. Skazany wydaje krzyk, przeraźli­

wy, ale nie umiera; zaraz po zadaniu ciosu; wi­

dziano niektórych co jeszcze przez kilka go­

dzin najokropniejsze cierpieli męczarnie , nim ostatnie wydali tchnienie. Za mniej'- .znaczne przewinienia, jednym ciosem miecza ucinają głowę skazanemu; albo też obnażają go, ma?

lują mu na ciele, zapewne dla .pośmiewiska, mały puklerz w miejscu gdzie serce się znajr duje, i przywiązują go do drzewa; przybywa kat, celuje do tego,: puklerza, i ; strzela k u lą } jeśli nie trali w c e l, strzela powtórnie; lecz po, pewnej liczbie strzałów, jeśli kula. żadna nie trafiła w cel naznaczony, (.co łatwo gotów zro­

bić jeśli był naprzód dobrze zapłacony), od wiązują skazanegp , i wolno mu i jest wtenczas uciekać. Podróżni mieli częstokroć sposobność uważania z podziwicnicin, nadzwyczajnego męz- twa i apatycznej obojętności jaką Binnanowic idąc na śmierć okazują. Palą sobie spokojnie cygaro przez całą drogę, i patrzą na przygo­

towania swej śmierci nie wydając narzekania, ani najmniejszego nie okazując wzruszenia.

W keótce po powrocie swoim do Eombay podróżny nasz udał się w drogę na dwór Per- sk i, przebywając Schapour, Schiraz, Persepe- lis i Ispahan. Opisanie przez niego tych miejsc jest w ogólności zgodne z opisami jakie nam

(25)

81

podało wie hi poprzedników icgó. Kilka przy­

gód przez niego doznanych , jest dowodem, że w Persji nie, można swobodnie podróżować’ na-t wet przy ambassadzie. Zbliżając się do Hama- dan ( dawnej Ekbatany ) mówi P. Alexandre ) mieliśmy przykre1 wydarzenie. Nasz mehmanę dar (*) wziął z sobą bulcida albo przewodnika, który m iał towarzyszyć konwojowi naszej kas-*

sy i bagaży. Mieszkańcy m iasta, z powodu nam niewiadomego, nie chcąc aby ten czło­

wiek udawał się z nami, napadli na nas i por*

wali go mocą. Wysłano jednego z żołnierzy konwoju żądając wydania przewodnika, ale ten przyjęty został kamieniami. Przybiegliśmy mu wszyscy na pomoc, kiedy w tein liczna banda mieszkańców wyszła przeciw nam z miasta;

byli oni uzbrojeni w strzelby lontami zapala­

ne , w dzidy i pałasze; rozpoczęła się w krot­

ce powszechna bitwa, J dopiero po długiej i bardzo żywej utarczce pokonani mieszczanie zabrali się do ucieczki, zostawiając na placu zabitego i kilku rannych. Z naszej strony mie­

liśmy dwunastu ludzi rannych, a pomiędzy ty­

mi trzech żołnierzy z konwojuj oraz kilkana­

ście naszych koni, ciężkie odebrało rany od dzid nieprzyjacielskich.

»Nasz mehmandar, którego zły humor często nas do gniewu pobudzał, galopując , został w

(* ) U rz ę d n ik p u b lic z n y w y sy łan y p rz e z m o n arch ę dla p rz e w o d n icz e n ia i z a sła n ia n ia pochodu am b assad o ró w .

(26)

— Si —

zninięszaniu gwałtownie uderzony W głowę, co, z wiclkiem zadowoleniem naszem zwaliło go na ziemię.

»Towarzyszka Pani Macdonald doznała nie­

długo potom napaści na tyinże samym gruncie, zdarzenie to jednakże mniej tragicznie się za­

kończyło. Podróżowała ona w cajavas albo w wielkim koszyku przywiązanym na grzbiecie m uła; dla utrzymania równowagi umieszczono' w drugim koszyku hinduskiego krawca. Zo­

stawszy nieco w oddaleniu za karawaną., zo»

stała nagle napadnioną przez trzech wieśnia­

ków, którzy chcieli porwać jej cajavas. Na- próżno wzywała krawca aby użył pistoletów, przynajmniej dwie stopy długich, w które się dla wspólnej obrony opatrzył; hindus innego był zdania, i jak mógł najgłębiej ukrył się w koszyku swoim. Odważna Angielka uzbroi­

ła się naówczas pierwszem narzędziem ku- chcnnćm jakie jćj w ręce- wpa-dło; był to du­

ży kociołek od herbaty, którym broniła się inęż.

nie, dopóki nie nadjechało kilku mulnikaw, któ­

rzy rabusiów do ucieczki zmusili. Kiedyśmy wyrzucali . krawcowi nikczemne jego tchórzo­

stwo, utrzymywał on, że wyskoczył walecznie z koszyka, z bronią w ręku, i ze przelęknie- ni tym widokiem rozbójnicy uciekli; nieszczę­

ściem jeden z mulników, który nadciągnął do nas, zadał mu najzupełnićjsse we wszystkiem kła mstwo.

(27)

— S3 —

»0 dwanaście mil Z tamtąd, przed dotarciem do Zohry, . gdzieśmy mieli mieć odpoczynek , miałem wraz z Kapitanem Campbell przykrzej«zą przygodę. Chcieliśmy bliższą udać się drogą, to jest ścieszką, która nas miała doprowadzić do drogi. Przebywszy przepaściste i głębokie pa­

rowy, straciliśmy zupełnie wszelki ślad ludzki eoczu. Noc nas zaszła, a xieżyc często ciemnemi zasłoniony obłokami, kiedy niekiedy tylko rzucał niepewne światło na otaczające nas przedmio­

ty; cała okolica najdzikszy przedstawiała wi­

dok , i nie wiedzieliśmy w którą udać się stro­

nę. Nakońiec, po mozolnem wdrapaniu się na wierzchołek pagórka, usłyszeliśmy szczeka­

nie psów w głębi doliny, a idąc w tym kie­

runku, przybyliśmy do wioski w wąwozie między górami ukrytej. Wszyscy mieszkańcy byli w śnie pogrążeni, jeden tylko siedząc przed drzwia- m i, zapytał nas nic bardzo przyjacielskim to­

nem , cobyśmy w tćm miejscu robili. Z “wiel­

ką trudnością zdołaliśmy dać mu do zrozumienia ieśmy byli zabłąkani podróżni, a pomimo wszel­

kich próśb naszych, nie okazał on najmniej­

szej chęci naprowadzenia nas na drogę. Mając jednakże przyrzeczoną znaczną bardzo "na­

grodę, udał się z wolna przed naszemi końmi.

Jeden ze służących (których mieliśmy dwóch, oraz jednego fu ra sh siedzącego na mule pio- sącym nasze łóżka) chciał go przynaglić aby szedł prędzej, a nawet pozwolił sobie użyć po­

(28)

— 84 —

gróżek; wtenczas wieśniak zatrzymał się nagle, mówiąc, żc musi iść po trzewiki, których za­

pomniał. • Sądziliśmy £e dosyć mu było tych które miał na nogach, i żywo nalegaliśmy na Aicgo‘aby szedł dalej; lecz on krzyknął mocno, i w jednej chwili otoczeni zostaliśmy w ieśnia­

kami, którzy na nas z wściekłością uderzyli;

Napróżno krzyczeliśmy na nich aby nas chcie­

li przynajmniej wysłuchać; »tu tylko po tu- rccku mówią, i nic waszej, persezyzny nie ro­

zumiemy,)) odpowiedzieli nam szaleńcy. Wkrót­

ce cała Wioska sic zgromadziła; nie ustawały szkalujące wrzaski, i ze wszystkich stron na nas nacierano. Kapitan Campbell odebrał gwał­

towny cios w głowę, który gó prawie o utra­

tę zmysłów przyprawił; innie przecięto prawie do połowy prawą rękę; użyliśmy wówczas b- ręża, a umieściwszy przed sobą inuia i baga­

ż e , zasłoniliśmy cofanie się nasze jak mo­

żna było najlepićj; ale rozjuszeni ci napastni­

cy ścigali nas prawie dwie m ile, a miotając na nas zniewagi, sypali grad kamieni. - Szczę­

ściem' natrafiliśmy na wielką drogę, konie mie­

liśmy dobre, a po jednogodzinnym' pochodzie napotkaliśmy nasz obóz. Nazwisko wsi przez tych niegościnnych górali • zamieszkanej jest Koorkundee.n

Zdaje się iz podróżni angielscy często byli wystawieni na niebezpieczeństwo polegnienia od gradu kamieni. W Talii h zwiedzali gorące

(29)

kąpiele, wykute na 4 stopy głębokości w skale:

woda w nich trzymała 130 stopni Fahrenhei­

ta* Gentleman jeden wszedłszy nierozważnie do łaźni, kiedy tam kobiety się kąpały, został naprzód powitany obelgami; ale rozgniewane dam y, nie przestały na tćm, i idąc tylko za popędem gniewu, wyszły z kąpieli i ścigały nieroztropnego Anglika,.rzucając za niin kamie­

niami. Szczęściem ie męzczyzni krajowcy nie wmieszali się do tego, gdyż przygoda mogła była mieć bardzo smutne rozwiązanie.— Gdyby Porucznik Alesąndre chciał był z opisu swe­

go zrobić podróż sentymentalną i malowniczą, mógłby był zamiast prostego przywodzenia po­

dobnych wypadków utworzyć jaką powieść lub mały przyjemny romans, któryby mu mógł zjednać liczne pochwały między pięknemi An­

gielkami.

W Ardabeel zwiedził on groby dwóch świę­

tych , to iest Szeika. Suffee i świetnego następ- cy jego Shah Izmnila. Uczone ich zwłoki po­

kryte -są wyniosłemi kopułami; cztery miecze ozdabiają szczyt kopuły Izmaila', a grób ota­

cza bpgata balustrada lana ze śrebca. Wnątrz obu budowli bogato jest ozdobiony; w jednej . znajdują się piękne porcelany, naczynia i pu- hary agatowe wielkiej wartości; w drugiej li­

czna bibljoteka, której kosztowne dzieła są na­

der wspaniale oprawne; znajduje się tam mia­

nowicie jedno, którego podróżny nasz chwali

(30)

8 6

niezmierną wainość. Wszystkie te przedmio­

ty są darem Schali Abbasa Wielkiego , złoźo- żonym przez ńiegó na grobach przodkowi'

^Zwiedziliśmy następnie twiewizę ArdcbeeJ:

jestto doskonały kwadrat ze czterema basztami po rogach; przed dwiema bramami wchodowe- mi znajdują się półxięźyce (*), wszystko zas Otacza przedrowie. Warownia ta zbudowana była przez Majora Monteith, z korpusu Inże- njerów z Madras, w charakterze jeneralnego Intendenta w Persji. Przeszliśmy przez głę­

boki rów, pod- tenczas zupełnie suchy i zna­

leźliśmy wewnotrzą część warowni utrzymy­

waną czysto i w stanie obrony. Pułk jeden janbazów czyli regularnej piechoty perskiej

składał jćj osadę.» “ -

■ »Zostaliśiny zaproszeni na ucztę do Sekunde- ra-C hana, rządcy miasta i prowincji Ardcbeel.

O milę prawie od twierdzy, wystawiono o- kropne pomniki wschodniego okrucieństwa. Na małym wzgórku pośród równiny wznosiło się pięć K ella h ^i- m in a r, albo piramid z czaszek ludzkich. Do koła budowy z cegieł i wapna poukładanych było około tysiąc głów żoł­

nierzy rossyjskich, które z początku przesłane były do obozu królewskiego , i które zasolono dla dłuższego zachowania od zepsucia. Tru­

dno jest wyobrazić sobie bardziej odrażający

(31)

— 87 —

widok ; niektórym czaszkom , Jia pośmiewisko 14 powsadzano lulki. Cena jednej głowy ozna.

czona była wówczas na pięć tomannów. 0- brzydły zwyczaj wznoszenia podobnych pira-

*i mid jest od niepamiętnych czasów w zwyczaju

!(• u Persów.

U> - » W miarę zbliżania się do obozu perskiego, nasi Katirchees ( mulnicy ) coraz zuchwalszymi

» się stawali. Byli oni już sowicie opłaceni, kiev jo dy pomimo tego zażądali ód nas jedną rupję

dziennie więcej od każdego muła. Kiedy nadt*

»■ jeden z nich, zaczął na nas rzucać obelgi, poseł kazał mu dać kijmi w piety, lecz gdy fu ra s- rfo chees z naszego orszaku chcieli pojmać wino- jfrj wajcę, ' inni mulnicy przybyli mu na poinoc, i

gwałtowna rozpoczęła się bitwa. Usłyszawszy krzyki, wyszło nas kilku z namiotów, a wpadł­

szy na nich z pięściami, do którego to rodzaju i> walki nie są wcale nawykli, w krotce zmusili-- śmy ich do ucieczki. Obwiniony odebrał w ów-*

iii czas karę na którą bardzo zasłużył; towarzysze gid zaś jego schronili sie wszyscy do stajniów x-iążę- cia, niedaleko z tamtąd położonych. Miejsce j,|. to jest uważane przez Persów za nietykalne, m tak iż Xiąże sam nawet nie mógł by ich z tam- )M tąd wydostać bez pogwałcenia uświęconych cza- n, " sem zwyczajów. Nazajutrz jednakże wyszli wszy-

|tj scy dobrowolnie i z pokorą prosili nas o prze­

baczenie.

( Dokończenie nastąpi.) l'{ c*- fl I !

(32)

'88

vni.

Ostatnia irpprawa Kapitana P a r r y do bieguna północnego.

Przedsięwzięcie to niewięcćj pomyślnie siepo-

•wiodło jak i poprzedzające. Kapitan Parry iv to­

warzystwie P. Beverlcy Chirurga okrętu H c k la^

powrócił do Londynu, na rządowym kutterze, tostawiwszy swój statek w Longhope, na wys­

pach Orkadzkich, w północnej stronie Szkocji.

Posunął on się był aż do S29 45' 15" szerokości północnej, lecz zniewolony został wrócić tąż samą drogą, ponieważ pływające lody między któremi od 61 dni żeglował, oddalały się od bieguna w kierunku ku p o łu d n io w iz równą prawic prędkością z jaką on starał się posuwać ku północy-, tak dalece iz po kilku dniach po­

gnał, że przy ciągłem usiłowaniu i przykrój że­

gludze 14° godzinnćj codziennie, zamiast zbli­

żać się do celu oddalał się od niego. Pomyśl­

ność. wyprawy zasadzała, się w znacznej części na nadziei podróżowania z szybkością po lodach za pomocą dwóch łodzi urządzonych w sposo­

bie sani, które miały bfdź ciągnione przez ren- ny* psy, albo ludzi z osady H c k l i ; lecz pomi­

mo ,.wszelkich najtrafniej wynalezionych środ­

ków, niepokonalne przeszkody zniweczyły przed- siewziecie. Spodziewano się zapewne, że byle raz wylądowano na lody, będzie można po nic-

(33)

— 89 —

zmiernćj ich płaszczyźnie posuwie się z łatwością za pomocą łodzi, i źe dosyć będzie zaopatrzyć sic w żywność i w ciepłą odzież. Lecz wkrótce za­

wiedzioną została nadzieja podróżnych; lody na które natrafili miały powierzchnię niezmiernie chropowatą. Przez milę prawie drogi była ona wprawdzie dosyć gładka, lecz zakończała się wysokim łańcuchem kawałów lodu skupionych bardzo nieregularnie, powstałych z ułamków dwóch niezmiernych powierzchni lodowatych, które z sobą w tym miejscu gwałtownie się star­

ły. Zaledwie przekroczono jedną taką zawadę ukazywała się natychmiast inna. Jechano prze­

cież , lecz ciągle nowe usiłowania i nowe utru­

dzenie ich czekało. Wskutku odwilży, powierz­

chnia lodów okryta była w znacznej części wo­

da. Okoliczność ta nicpodobnem czyniła użycie rennów do ciągnienia łodzi, a ponieważ nie mia­

no czein żywić psów dla zastąpienia pierwszych, jak sobie w początku zamierzono, łodzie zatem przez ludzi ciągnione być musiały. Kto tylko ' należał do wyprawy, równie officerowie jak i m ajtkowie, w liczbie 28 osób, zaprzęgani byli kolejnie i zastępowali zwierzęta pociągowe.

Wybrano za chwilę wyruszenia tak nazywany przez osadę, lubo niewłaściwie, poranek, to jest moment w którym słońce, wcale nie zacho­

dzące , było tak nisko horyzontu, iż światło o powierzchnię lodów odbite, mniej wzrok razi­

ło., (wiadomo jest jak mocno utrudza oczy za- 7

(34)

—. 90 —

ślcpiaiąca białość śniegu). Przed wyruszeniem rozdano na każdego człowieka po kwarcie ka­

kao i nieco sucharów na proch startych, co razem zmięszane stanowiło śniadanie. Zaprzę­

gano się potein do ło d zi, i po siedmiu godzi­

nach nieustannej pracy, nadchodziła dopiero chwila nędznego obiadu, który się składał z kawałka Peminican ( mięso suszone i iak naj­

mocniej w prasie ściśnięte ) wielkości pomarań­

czy, oraz kilku uncji sucharów na proch star­

tych. Te pokarmy zamoczone w zimnej wo­

dzie stanowiły rodzaj potrawy niehardzo poży- -wnej dla ludzi, użytych do tak ciężkiej pracy.

-Przez cały ciąg pochodu zostawali oni prawie po kolana w wodzie i strętwieni byli od zi­

mna. Pochód trwał zwykle 12 do 14 godzin. Ur trudzeni podróżni po przemienieniu odzieży u- dawali się do spoczynku; zmiana ta je- Jdnakże nie; przynosiła im bezpośredniej ulgi, przeciwnie, przez przywdzianie suchych poń­

czoch i butów z futrami w miejscu przemokłego obuwia, następowała reakcja która sprawiała IK cicle nadzwyczajne kłuci* i boleści niezno­

śniejsze jeszcze aniżeli zimno które wycier­

pieli.

■ Postrzegł w krótce Kapitan P a rry , że lu­

dzie jego nie moglj dłużćj znosić podobnego utrudzenia, przy takiej żywności jaką im udzie­

lano , to jest 19 uncji Pemmicanu i startych na proch, sucharów; powiększył zatem rację

(35)

— 91 —

•dzienną i dodał do niej kwartę wody ciepłej 1 -co wieczór. Napój ten był bardzo pomocnym i pomyślne przyniósł skutki przez rozgrzanie 'ciała, a niektórzy z ludzi zachowawszy sobie nieco żywności z obiadu robili z niej bardzo smaczny jak dla nich i wzmacniający buljon.

Przyczyną udzielania tak małćj ilości wody cic- płój był niedostatek m aterjału opałowego, w miejscu którego używano do grzania wody i ka­

kao , spirytusu, a lak kosztowny sposób utrzy­

mywania ognia zagrażał zupcłnćm spotrzebo- waniem tćj cieczy.— Sposób życia tak przykry, którego niedokładny skreśliliśmy obraz, okropne prfcyniósł skutki dla zdrowia podróżnych. Wi­

dzieli oni zmniejszające się stopniowo siły swo­

je , członki ich nabrzmiewały, a przez zapa­

dnięcie w chorobę wielu z osady , liczba pracu­

jących codziennie 3ię zmniejszała. Trudno jest pojąć, jak mogli przez 61 dni wytrwać w tak.

utrudzającćm przedsięwzięciu; lecz znużenie i brak żywności nie były dostatecznemi pobud­

kami aby ich odwieść od pracy. Wtenczas do- i. piero zaniechali jej, kiedy zupełne mieli prze­

konanie , ze wszelkie ich usiłowania były da­

remne. Lody, po których z taką trudnością ciągnęli łodzie nie były stałe ; płynęły one ku południowi z większą szybkością aniżeli wypra­

wa postępowała ku północy; i tak naprzy- k ład , w trzech ostatnich dniach pochodu za­

miast wznieść sic w szerokości, cofnęli się je- ' 7*

(36)

— 92 —

gy.cY.e o dwie minuty ( f mili morskiej 2S5I są­

żni trzymającej) na południe. Musieli zatem obrócić w stronę południową przody swych statków, i ciągnąć je na powrót dla dostania łię do okrętu Hebli j który zostawili w je­

dnej przystani. Okręt ten stojący w miejscu zasłonionem, wystawiony był jednak na wielkie niebezpieczeństwa. Pchnięte gwałtownym wi­

chrem lody, pozrywały łańcuchy któremi był przymocowany i rzuciły go na brzeg, przez co mocno został uszkodzony. Naprawiono go je ­ dnakże i zaprowadzono do lepszego portu na wstępie do cieśniny Weygatt. — Opis tej osta- tnićj podróży Kapitana Parry został niedawno ogłoszony w Londynie.

(37)

93

IX.

PODRÓŻ MIĘDZY ALPAMI I WE WŁO­

SZECH, zawierająca opisanie tych okolic i ich miast główniejszych, ze szczegółami o osobliwościach naturalnych, przem ysło­

w ych, naukowych albo literackich, o oby­

czajach i zwyczajach mieszkańców, o zakła­

dach publicznych, pomnikach sztuki, lu­

dziach sławnych, i t. d. p rze z P. ALBERTA MONTEMONT, autora Listów o Astrono- mji. (*)

' Wszyscy prawic podróżni zwiedzający klassy- czną sztuk nadobnych ziemię, spieszą się dostać na brzegi Arno i Tybru, zaniedbując lub zale­

dwie wspominając malownicze okolice wyżSzćj Italji, jakiemi są: Łigurja, Piemont, Lombar*

d ja , a nawet często i dawny Wenecji obwód.

Mniej jeszcze mówią oni o tyin wspaniałym łań ­ cuchu gór które przebywają, jak gdyby ich pędzla niegodnemi były.

P. Albert Montemont, w podróży swojej mię­

dzy -Alpami i we W łoszech, której nowe teraz zupełnie od pierwszego odmienne ogłosił wy.

(* ) W y d a n ie Sgie , p o p raw io n e i tom em 3 c iin pom no- ż o n e. C en a trz e c h tom ów z trz e m a p ię k n e m i ry c in a m i i m a p p ą A l p , w P a r y i u f r a n k ó w 10 ( z łp . 1 6 .) Z n a jd u je

*i{ ró w n ie ż w X ifg a rn i W a rs * . G iu e c k s b e rg j.

(38)

— 94 —

danie, i tomem jednym pomnożył, ma za ćel dopełnić opuszczeń jakie w tylu dziełach przed tćm ostatniein wydanych postrzegać się dają, co do rozmaitych przechodów między Alpami, oraz krajów w których się urodzili : Krzysztof Ko­

lumb, Lagrange, O rianii Canova.

Autor, który z Paryża udał się wprost do Genewy, w bliskości miasta tego pogląda pier­

wszy raz na wielki łańcuch alpejski; opisuje następnie Genewę, Ferney, Lozannę, Vevay,t TJionon , Nyon , Copet, Versoix, miasta jezioro Lemańskie otaczające; dostaje się wreszcie na, dolinę Chamoum'; wstępuje aż na szczyt M ont- Blanc, z której schodzi dla zwiedzenia pizy- Icgłych dolin i udania się na górę Sgo Bernar­

da, do Walezji, na górę Sgo Gotarda i na Sim- plon, której wspaniała droga prowadzi go do Ita- Iji. Zwiedza on wyspy Boromejskie, Medjolan, Wenecją, powraca i udaje się do Piemontu, ogląda Turyn, Alesandrję i Genuę, z kąd wraca do Fran-.

cji przez Mont-Genevre, dla zwiedzenia Alp, wyższych i doliny Barcelonnetty; udaje się da­

lej przez Grenoble do wielkiej Charlreuse, do Sabaudji i góry Cenis, z kąd nakoniec wraca do Francji, przebywa czas niejaki Ljonie, mieście któremu list osobny poświęca, tak jak i innym miastom któreśmy wymienili, i zakończa podróż swoją w Fontainebleau i w Paryżu, dokąd po­

wrócił od brzegów Rodanu przez Burgundję i Bourbonnais.

(39)

Taki jest pian, dzieła młodego podróżnego.

Opisanie miast wyżej wyszczególnionych wy­

konane jest z dokładnością i stosownie do każde­

go obszernie. Miejsce w którem autor mówi o Ferney, w każdym czasie zajmującem będzie dla czytelnika. » Kiedy Wolter nabył tę wioskę w 1759 roku, znalazł w niej tylko osiem chat ubo­

gich : po śmierci jego liczono przeszło sto do­

mów jego kosztem wybudowanych, i więcej jak 1200 mieszkańców, oraz fabrykę zegarków i rę- kodziclnię wyrobów gliniany«h.

P. Albert Montemont wylicza inne jeszcze do­

brodziejstwa patryarchy Fernejskiego. Pokoje jego ciągle są w jednym stanie utrzymywane.

Miasto Genewa, lubo często juz opisywane, z powodu jednakże codziennego powiększania się i upiększania, wymaga dopełnienia w opi­

sach. Autor mówi o nowo powstałem Muzeum i domu poprawy. W artykule o Lozannie, czy­

tamy wiele ciekawych anegdot, jako to : o chra­

bąszczach skazanych na wygnanie, za lo że wiel­

kie poczyniły szkody; o byku powierzonym za zabicie młodzieńca rogami; o szczurach wyklę­

tych za zniszczenie pól uprawnych i t. p.

Autor tak maluje Genewjanów : » Są oni u- przejmi i roztropni; nie widać pomiędzy nimi ubogich, ponieważ wszyscy tam pracu ją i zara­

(40)

96

biają przemysłem swoim ; uprawiają oni. korzy­

stnie nauki i kunszln ; kobiety posiadają wdzięki i dobry gust w ubiorze; rywalizują one w u- kształccniu umysłowcin z inęzczyznaini, a ozda­

biając ulnysł wypełniają starannie obowiązki domowe; nie mają wcale tej lekkości, jaką zarzucają kobietom w innych miastach , a gdy Genewjanic są mniej zalotni aniżeli czuli, Ge- newjanki są rówhież mniej zalotne niżeli tkli­

we. Nadto, ponieważ obie płci razem wycho­

wanie odbierają, wypływają ztąd ścislćjsze stosun­

ki, które rozmowę czynią więcej ożywioną aniżeli oświecającą. Genewjanie zbyt może nieco przy­

wiązani są do pieniędzy, ale nie każdy jest Spar- tanem kto nim być pragnie.»

W dolinie Chamouni » dolinie, mówi autor, najpowabnićjszej i najdzikszej, najbogatszej i naj­

uboższej, najrozmaitszćj i najmonotonniejszej, najzyznićjszćj i najniepłonniejszej, najwięcej zwiedząnćj, i najmniej znanćj przed lat pięćdzie- sfą t; dolinie, która corocznie zw'abia tłumy cudzoziomców w czasie trzechmiesięcznej pięknej pory roku, i która nie jest ani doliną Tempe, ani Syberją, ale pośrednie między temi trzyma mićjsce,» P. Albeft Montćmont za każdym kro­

kiem znajduje świeżę na swej paletrże kolory, już to w Cluze, już w Maglan, już w Sallcn- che, już W Saint-Gervais, na jeziorze Chede, w Serroz, już w Chamouni samej, których lo

(41)

mićjśc opisuje zwyczaje i obyczaje; » Natura, mówi on, zdaje się iź chciała tutaj wynagro­

dzić mieszkańcom długość i ostrość zimy, na­

dając ziemi ich łąk i pól uprawnych większą czynność w roślinicniu aniżeli równinom naszym.

W istocie, z tego co dopiero w czerwcu siać mogą, zbierają oni owoce w sierpniu; co na polach Burgundji potrzebuje pięć lub sześć miesięcy dla dojścia do dojrzałości, nie wymaga Więcćj nad trzy w dolinie Chamouni. Podobnie jak W Syberji, gdzie od września aż do czerwca zi­

mna panują, i gdzie nadzwyczajne bywają upały w ciągu dwóch lub trzech inie ięcy la ta , zie­

mia okrywa się nagle płodam i, które wkrótce po zasiewie zbierają.

»Wielka ilość śniegu spadającego zimą w Chamouni podała myśl mieszkańcom, okrywa­

nia go na wiosnę ziemią czarną, dla przy-;

śpieszenia roztop u , ponieważ czarny kolor lep­

szym jest przewodnikiem cieplika i więcej go pochłania aniżeli biały.

»W czasie pięknej p o ry , męzczyzni zdolni do pracy udają się w niższe okolice, dla za­

robienia pieniędzy potrzebnych na opłacenie podatków; kobiety i starzy uprawiają ziemię, i trudnią się paszeniem bydła. Częstokroć wy­

rabiają tam chlcb na rok cały, stosownie do zbiorów. Zimowa porą stajnie służą razem za

(42)

— 98 —

izby jadalne i sypialne. Bydło zajmuje część, jedną domu, a mieszkańcy resztę. Znajdują się w niektórych domach izby z piecem, gdzie w zimie przepędzają wieczory. Pospolicie wten­

czas przędą, śpiewają, nie zapominając i po­

wieści o strachach.Wszystkie prawie okna za­

miast szyb zalepione są papierem olejowanym.

W Toussaint, wszyscy prawie mieszkańcy za­

bijają krowę, świnię i kozy, których mięso za- salają, i jedzą je tylko w niedzielę i wielkie święta: w inne dni żyją mleczywem i ziemnia­

kami , które są manną dla Chamouni. Nie­

którzy zamożniejsi mieszkańcy jadają mięso i w ciągu tygodnia. Stałość w miłostkach nie­

mniej jest godną uwagi jak osobliwości kraju tego; młody człowiek częstokroć dopiero po dziesięciu lub dwunastu latach usilnego stara­

nia się o pannę, oświadcza się z miłością. By­

wają jednakże przypadki, w których wcześniej aniżeli zwyczaj każe małżeństwo do skutku, przychodzi; ale te są rzadkie, a dziewczyna, która by zbyt płochą stała się w miłostkach, dostałaby od towarzyszek swoich nazwanie>

które pozostaje zwykle niezatartą plamą jej honoru i wdzięków.«

Autor przytacza środki ostrożności, jakich przy wchodzeniu na M ont-Blanc, niebezpie- cznein, kosztownem i bezużytecznem obecnie, od czasu jak Saussure wszelkie lam swoje u­

Cytaty

Powiązane dokumenty

ści lądu. coraz częstszemi się staw ały.. Szczęściom, nazajutrz, -oznaki bli­.. skości ,ziemi, staw ały się coraz pewniejsze. a nakoniec kij m isternie Wyrzynany,'

ny nigdy się nie zatrzyinującein.. Rząd' angielski dla tego nie chce £adnych w tym względnie robić u łatw ień , ponieważ tysiące Ben- gaiczy kó w tafc zwanych

dzi się do niego przez drzwi bardzo ozdobne i widzieć' ipożna naprzód B a lei czyli wielką sa­.. lę audjencjonalną, której dach utrzym ują słupy drew niane,

dobnej kosztowności, nie trzeba się dziwić sławie sztuki jego. O zwierciadłach zaś magicznych mamy yv dziejach dawniejszych i nowszych przykłady. Pita- gor miał

dnio przez afisze, a po wygranej w gazetach. O- prócz tego, wyścigi dają jeszcze pochop do u- lubionych temu narodowi zakładów za jednym lub drugim

Ztamtąd przez podłużne okienka może on widzieć jak się więźnie' sprawują przy robocie, iiic będąc sam od nieh widzianym- Nad całein podwórzem czyli

zentantem naszej wołowćj pieczeni, lecz wcale nie był do niej podobnym: b y ł to ogromny pięJ kny kaw ał tłustej wołowiny, nie upieczony ale rozparzony tylko,

Znajdując się pewnego razu sułtan na igrzy- skach didrydu, które dla niego czarni eunucho­. wie wyprawiać zwykli, usłyszał w ystrzał zbroni palnej: młody Grek