• Nie Znaleziono Wyników

Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 48

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 48"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok U. K a to w ic e , N ie d zie la , 29-go Listo p a d a 1903 r . N r. 48.

M m

Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie.

Wychodzi raz na tydzień w Jfiedzielę.

‘ Rodzina elirześciańska* kosztuje razem z łG óm oślązakiem * kwartalnie 1 m a r k ę 60 fen . Kto chce samą »Rodzinę chrześciańską*

b o n o w ać, może jq sobie zapisać za 50 f. na poczcie, u pp. agentów i wprost w Administr. >Gómoślązaka« w Katowicach, ul. Młyńska 12

* * * * * * : " • ' . : : : : / : v ~ ? : - r r . e t e r • ■ - - - uT-£S3

Na Niedzielę pierwszą Ad w en tu .

Lekcya

Rzym. XIII. i i — 14.

' i Bracia! W iedząc czas, iż jest godzina, abyśmy Juz ze snu pow stali; albowiem teraz bliższe jest na-

^ zbawienie, niż kiedyśmy uwierzyli. Noc przeini*

^ ‘ai a dzień się przybliżył; odrzućmyż ledy uczynki jem n ości, a obleczmy się w zbroję światłości, jako c dnie uczciwie chodźm y: nie w biesiadach i w pi­

jaństwach: nie ło źacł i niewstydliwościach: nie

^ zwadzie i za zd to ści: ale się obleczcie w Pana Jezusa Chrystusa.

Ewangelia u Łukasza świętego

w R o zd zia le X X I .

W on czas mówił }ezus uczniom swoim: będą naki na słońcu i księżycu i gw iazd ach ; a na ziemi c*śnienie narodów dla zamieszania szumu morskiego nawałności: gd y będą ludzie schnąć od strachu oczekiwania tych rzeczy które będą przychodzić a wszystek świat; albowiem mocy niebieskie wzru- fone będą. A gdy ujrzą Syna człow ieczego przy­

wodzącego w obłoku z mocą wielką i z majestatem.

ś ,.to K°ly się dziać pocznie, poglądajcież a podnie­

c ę głow y wasze, boć się przybliża odkupienie wa- Ze- I powiedział im podobieństwo: spojrzyjcie na Kę i na wszystkie drzewa: gdy już z siebie owoc . yptiszczają, wiecie, żeć już blisko jest lato. Tak . Vvy. gdy ujrzycie ii się to będzie działo, wiedzcież, blisko jest Królestwo Boże. Zaprawdę mówię

‘*,n> źe nie przeminie ten rodzaj aż się wszystko c '- Niebo 1 ziemia przeminą, ale słowa moje nie Pr*eminą.

N a u k a z tej E w a n g e lii.

Kościół boży czytając nam w przeszłą i dzi- Slejszą niedzielę Ewangielią o końcu świata i sądzie

^statecznym, chce w nas odświeżyć tę ważną prawdę, e tylko d j czasu na tej ziemi zostajemy; źe rychlej, Czy później, stanąć nam przyjdzie przed sąd Naj­

niższego Boga, któiy sądzić będzie żywych i umar- to jest: dobrych i złych, a przez to pragnie

nas zachęcić do wytrwania w dobrem, a do obrzy­

dzenia i porzucenia złego. Tak jest mili Bracia!

przyjdzie, czas, że na glos trąby Anioła zgromadzą się od czterech końców szerokiego świata, martwe prochy lu dzkie; powrócą do swoich istot, dusz, i no­

wym cudem utworzenia staną się ludźmi. Czytali­

ście w Ewangielii poprzednicze znaki dnia tego osta­

tecznego, zaćmienia słońca i księżyca, spadnienie gwiazd, poruszenie mocy niebieskich, zamieszanie szumu moiskiego i nawałności; przyjście nakoniec Syna człowieczego, Jezusa Chrystusa w obłoku, z mocą i majestatem wielkim.

Wstaniecie i wy, Bracia, na ten dzień okropny;

wstaną ojcowie wasi i m atki; wstaną dzieci wasze, które po was nastąpią; stanę i ja pomiędzy wami, abym odpowiedział w obliczu wszystkich, czym was z urzędu mego pasterskiego przestrzegał kiedy o tem i nauczał. Biada nam wszystkim wiecznie, jeżeli me odpowiemy na to, o co nas zapytają. A le kiedyż ten dzień tak okropny i straszny przyjdzie? próżne pytanie; — nie powiedział tego Chrystus Uczniom swoim i ja wam tego nie powiem. Będzielito za !at sto, czy tysiąc, wszystko to dla nas jedno. Czemuż to? Bo szczęście lub nieszczęście dnia tego zalezy od śmierci naszej która dziś, jutro, lub kiedykolwiek nas dogoni. Jaki tu wyrok usłyszymy, taki tam nas czeka jeżeli szczęśliwy, będzie o tem wiedział i win­

szował świat c a ły ; jeżeli zaś nieszczęśliwy, od wsty­

du i rozpaczy wołać będziemy: »góry 1 pagórki za­

kryjcie n*s!« Cóż tedy ztąd wypada Chrześcianie, skoro dzień ostatni świata i sądu, jest względem nas tenże sam prawie, co dzień śmierci, która tej godziny sprzątnąć nas może.

W ięc każda godzina, każdy dzień, każdy rok, powinny być przygotowaniem na przyjście Syna bo­

żego, który powiada: »przyjdę do was jako złodziej;

wtedy, gdy się najmniej spodziewacie.* A ch! Chize- ściame, gdybyśm y o tem, nie mówię, co godzina, ale co dzień przynajmniej szczerze pomyśleli; in- szeby zapewne było życie nasze i insze obyczaje.

A jeżeli ktoś jest między nami. co i teraz słucha tych rzeczy jak bajek, nie obudzi go nic z letargu, chyba trąba Anioła, a wtedy uwierzy temu, z czego

(2)

378 dzisiaj żartuje, ale podobno zapóżno na zbaw ie­

nie swoje.

A le wy bogobojne dusze! co jeszcze tchniecie bojażnią zbawienia waszego, chcecie mnie pytać, jaka jest najkrótsza droga, aby być zawsze gotowym na śmierć i na sąd ostatni? Najprostsza: być zawsze bez grzechu, a za przeszłe nieprawości zadosyć uczynić. Gdybyście lat sto przeżyli na puszczy, a jednym śmiertelnym bez pokuty umarli grzechu, już po was i znowu, gdybyście sto razy jeden grzech wyznawali na siebie, a nie chcieli zado­

syć uczynić szkodom, z grzechów wynikłym, nie masz pokuty, grzech zostaje, a za grzechem śmierć i sąd.

Gdy chcemy kogo przyjąć w dom nasz, umia- tamy go, uprzątamy w nim wszystko to, coby obrzy­

dliwością swoją raziło oczy gościa; wreszcie wynu­

rzamy się z sercem naszem i czynimy ofiary z tego, co dla nas jest najdroźszem i najmilszem. Uczyńcież tak względem Zbawiciela waszego, a uczynicie przy­

gotowanie najlepsze.

Ochędóżcie najprzód sumienie wasze, kałem zbrodni zhańbione i zeszpecone; wymiećcie ze serca waszego owe potwoiy i bożyszcza nieszczęśliwych nałogów, którym od lat tylu służycie; oczyśćcie wszystkie zakątki serc waszych, do których podobno nigdy nie zajrzeliście; wymyjcie wreszcie łzami prawdziwej pokuty cały wasz domek, a wtedy do­

brze przygotowanymi będziecie na przyjście Jezusa Chrystusa. W ynurzcie Mu się z najwyższą wiarą, iż On jest prawdziwym waszym Zbawicielem i Odkupi­

cielem ; a na dowód tego uczyńcie Mu jaką ofiarę.

A jakąż naprzykład? Złota i srebra wszyscy nie ma­

cie, ani On t£ż tego nie potrzebuje, będąc Panem nieba i ziemi.

Oto macie rzecz jednę u was najmilszą, a której najwięcej dogadzacie, to je s t: ciało wasze. Tento jest wasz nieprzyjaciel domowy, któiy was nie raz przyjaźni z Bogiem pozbawił. Otóż z tego nieprzy­

jaciela najgłówniejszego uczyńcie ofiarę Panu wa­

szemu, a jakimże sposobem? Oto umartwiając go, te ciała wasze, postem i wstrzemięźliwością; a to czyniąc, uchronicie się od wielu grzechów, które was pozbawiają królestwa niebieskiego, a ściągają na was potępienie wieczne. Oto jest, Chrześcianie!

krótka i prosta droga, na przyjęcie sędziego Boga;

mówi On nie sto razy na wielu miejscach Pisma świętego: »czuwajcie i módlcie się, bo nie wiecie godziny.*

A gdyby ten Pan tej minuty zapukał do was, znalazłbyź regestra wasze gotowe? Będziecieź wy dla tego dłużej złymi, źe On długo dobry? będzie­

cieź cierpliwości Jego na krzywdę Jego używać?

O Boże! mów T y sam lepiej do serca naszego, póki jeszcze nie mówisz jako sędzia; kołataj do nas, ale nie porachunek. Oto są, Chrześcianie! uwagi, które myśl waszą w czasie tym adwentowym zaprzątać mają.

Będziecie w krótce obchodzić pamiątkę przyj­

ścia Jezusa Chrystusa, jako Z b aw iciela: cieszcie się radujcie, bo z nim i przez Niego przyszło zbawienie wasze. Macie się codzień gotow ać na p r z y jś c i e

jeg o drugie; drzyjcie i lękajcie się; nie da się On bowiem przekupić, uprosić i przebłagać. Biada wam • zawikłanego sumienia ludzie, co z tysiąca spraw swoich, a z drugiego tysiąca cudzych zdać macie rachunek, jeżeli was ten Sędzia niegotowych nady- bie. Biada wam! zapamiętali piianice, jeżeli was Pan ten bez pam.ęci opiłych zastanie. Biada wani- złośliwe matki, jeżeli dzieci wasze wprzód zna)3 djabłów, niż Boga. Biada w am ! zuchwała, a w s i­

łach i zdrowiu zaufana młodzi, jeżeli życie wstrze­

mięźliwe do lat starych odkładasz, a może ś r e d n i c h

nie doczekasz! Biada nakoniec m nie! jeżeli z niojei winy, z mego przykładu, z mego nieostrzeżenia was, zginie kto. C zego uratuj mnie Panie, uratuj was w szystkich! Niech gotując się na przyjście Twoje jako Zbaw iciela gotowymi zawsze będziemy na przyj' ście Tw oje jako Sędziego! K s W a r o w ic z .

Anioł snu z śmierci aniołem.

Zgasły ostatnie zachodu promienie, Słońce ukryło już szkarłatne skronie, Noc tajemnice rozpościera cienie I ziemię tuli w swem łonie.

Razem złączeni, na szybkim obłoku Dwaj aniołowie spłynęli ku ziem i:

jeden z spokojem w lazurowem oku, I w jasnej szacie, z szkrzydłami białemi;

Drugiego także słoni szata biała

Śnieżyste skrzydła od ramion wzniesione, Lecz blade czoł > tęsknota owiała,

A oko czarne wieczną łzą zamglone.

Niżej, a niżej w przezroczach błękitów,

Jeden z promiennem drugi z chmurnem czółen1 Dążą ku ziemi od niebieskich szczytów,

Aniól snu z śmierci aniołem.

Na jasnem wzgórzu, w zielonej dolinie, Gdzie jakuś rzeka srebrną falą płynie, A wsie i grody widne wszędzie zblizka Lepianki ziemian, jak wielkie mrowiska;

Tam Aniołowie, posłańcy niebiosów Owianie chmurką, stopami lekiemi Dotknęli wiosną umajonej ziemi, i ludzkich słuchali głosów.

Śmiechy, jęk rzewny, piosenka wesoła Plączą się, szumią, jak huk fali w morzu;

Dzwonek się ozwał z wieżyczki kościoła,

C is z e j. . . i wszystko znikło gdzieś w przestworzu-

(3)

Anioł spoczynku wzniósł ku ziemi dłonie, I jakby perły, czy kropelki rosy,

Rozsiał na grody, wsie, kwieciste błonie:

Ciche, tajemne ozw ały się głosy.

Jakaś piosenka drży, płynie dokoła,

T o rzewna, smętna, jak myśl o przeszłości, T o znów swobodna, lekka i wesoła,

Z cicha zadzwoni uśpionej ludzkości.

— Szczęśliw yś bracie! rzekł aniół żałoby, Oni cię wielbią, twój dar drogi, miły Koi boleści, wzmacnia wątłe siły,

A dla mnie, rozpacz, jęk konania, groby!

— O ! wstrzymaj skargę aniele pokoju, Rzekł mu towarzysz: ja sklejam powieki, Na chwilę tylko uciszam po znoju, T y uspokajasz na wieki.

A gdy nadejdzie dzień zmartwychpowstania, G dy na głos sądu staną wierni w niebie, Zapomną o mnie, o mękach konania, I będą bracie błogosławić ciebie.

O ! bo ten, komu cnota swym promieniem Jasno przez życia świeciła bezdioża,

Kto mężnie w alczył z pokusą, cierpieniem, Ten umrzeć spokojnie może.

1 znów anieli na fali obłoku.

W znieśli się w górę w błękitów sklepienie, Lecz aniół śmierci już nie miał łzy w oku, Bo pojął swe przeznaczenie.

Modlitwa

p o l s k i e g o d z ie w c z ę c ia . W iem ja, bo mi o tem, Mama powiadała:

Żem dziecię tej ziemi, Żem jest Polka mała.

I wiem, ja k mi Polska Jest droga i miła,

Bom mię w polskiej mowie, Pacierza uczyła.

Bo mię polskie niwy, Chlebem swym karm iły;

Bom się polskiej piosnki, Skowronki uczyły.

Bo mię tam na niebie, Strzeże Matka Boska, T a polska Królowa, Nasza Częstochowska.

Bo przy Bożym tronie, Polscy święci stoją, I codzień się modlą, Za ojczyznę moją.

W ięc i ten paciorek, Polskiego dziewczęcia, Przyjm o wielki Boże, W ojcowskie objęcia!

Bo on się z mej duszy, W yrywa jak łkanie:

» » J

Racz nam wrócić Panie!«

Wł. Bełza.

Żywot

ks. Mieczysława hr. Halki Ledóchowskiego i dzieje walki kulturnej.

'h

Ustawy Majowe.

(Ciąg dalszy.)

Po tej zapowiedzi nastąpił krok drugi, tj. znie­

sienie tak zwanego wydziału katolickiego w Berlinie i pociągnienie do odpowiedzialności księdza Biskupa Warmińskiego o ekskomunikę W ollmanna.

Do dnia 8-go Lipca r. 1871-go istniały w mini­

sterstwie spraw duchownych i oświaty dwa osobne wydziały — jeden do spraw katolickich, drugi do ewangielickich; było to sprawiedliwie, ponieważ oso­

bne zasady jednego a drugiego Kościoła wymagały osobnego wykształcenia, osobnej znajomości rzeczy.

Naraz różnicę zniesiono, zniesiono na szkodę ka­

tolików.

Biskup Warmiński, Dr. Kremenz, zagorzały pa- tryota niemiecki, ekskomunikował ks. Dr. Wollmanna za to, że nie uznał Soboru Watykańskiego 1 uchwa­

łom jego się nie poddał. - R ^ d wziął Dr. Woll­

manna w obronę i zostawił go z pensyą przy za­

kładzie. Rząd twierdził, że Dr. Wollmann naucza tak po katolicku jak uczył przed soborem.

_ Nie _ odpowiada ksiądz Biskup; Dr. W . przysiągł uroczyście, że podda się wszystkiemu, co sobór z Papieżem na czele uchwalą; teraz zas nie chce uznać tego co tenże Sobór Watykański pod Piusem IX. uznał za dogmat — więc teraz uczy ina­

czej niż przed 18-tym Lipca 1870-go r. Koniec kon­

cern ks. Biskup Kremenz utracił pensyą.

Trzecim gorszym ju ż pociskiem na Kościół, była tak zwana »ustawa Lutza na kaznodzieje.*

Do § 130 a, ustawy karnej, wydanej dla całych Niemiec, wniósł minister p. Lutz taki dodatek.

• Duchowny — któryby przez wykonywanie swego powołania . . . wobec ludzi publicznie . . . spra­

wy państwa ogłaszał lub roztrząsał w sposób nara­

żający spokojność publiczną na niebezpieczeństwo, ma zostać ukarany więzieniem lub aresztem forttcz- nyin aż do dwóch lat.«

Czterdzieści tysięcy duchownych katolickich je­

den ten paragraf wydał na skutki niezmiernie smu­

tne, i liczne z tego dowodu toczyły się procesa

(4)

--- 38o ---

aż do najnowszych czasów. Saksonia opierała się tej ustawie już w Radzie związkowej, jednak ustawa przeszła i stała się prawomocną.

Prawda jest, przyzna to z nami Czytelnik, że ambona nie jest na to, aby oceniać prawodawstwo kra­

jowe i uczyć polityki wewnętrznei czy zagran icznej;

ale gd y rozwaźym, że np. we Francyi dziś minister­

stwo jest radykalne ti. bezbożne, jutro może b yć kumunistyczne, potym znów katolickie i stósownie do tego m ogą się całkowicie zmieniać ustawy prawa publicznego, to jest nawet obowiązkiem duchowień­

stwa, oświecać ludzi w tym co jest istotnie dobrym a co złym.

Zresztą pamiętajmy o tym, źe setki ludzi z oso­

bistej zemsty mogły cdtąd plebanów podsłuchiwać i denuncyować, czasami niewinnie!

Z a trzecim doszedł niebawem cios czwarty.

— Było to odjęcie duchowieństwu dozoru nad szkołami katolickimi. Dekret ten zapadł w Lutym roku 1872-go. A b y tę ustawę przeprowadzić, użyto tego niby powodu, że niektórzy plebani inspektoro­

wie we W . Ks. Poznańskiem i na Ślązku więcej dbają o język polski i religią, niż o język niemiecki. To jest w oczach rządu nadużyciem, dla tego wnosi się,

aby odjąć dozór plebanom nad szkołami parafialnemi a dziekanom nad całemi dekanatami.

Po czwartym ciosie nadchodzi piąty, a nadcho­

dzi bardzo szybko; idzie tu o nic innego, jak o wy­

pędzenie z kraju Jezuitów.

Już okiełzana kazalnica, już duchowieństwo ze szkół wydalone, ale jeszcze Jezuici zawadzają w kon- fessyonałach i na misyach przeciwko pijaństwu.

P .ecz z nimi, bo to filary papieztwa, bo to oni Pa­

pieża szczują przeciwko Piusom i Niemcom! Tak huknęło dziennikarstwo po Niem czech!

A kiedy tak ►cały naród* woła to też rząd

»nie może być głuchym* na wołanie ludu i niby to chcąc nie chcąc musi Jezuitów wydalić.

Ojciec św. Pius IX , naprzód już o tych zamy­

słach uwiadomiony, wydał już w .Marcu r. 1871-go Breve, gdzie wręcz przeczy temu aby to Jezuici byli go opanowali, albo nim rządzili, albo oni go spowo­

dowali do ogłoszenia dogmatu nieomylności. Za Ojcem św. poszli biskupi całych Niemiec i Prus, wychwalając Jezuitów, jako dzielnych współpraco­

wników na polu umoralnienia ludności, mianowicie fabrycznej i robotniczej, którą musieli potvstrzymywać od zawichrzeń komunistycznych i socjalistycznych.

Za biskupami poszła ludność, i dość powiedzieć, źe za Jezuitami posłano do Parlamentu przeszło 2,000 petycyi pokrytych podpisami dochodzącemi do dwóch- set 1 kilkudziesięciu tysięcy obywateli. Ujął się za Jezuitami nawet protestant, poseł Geilach — ale nic im to nie pomogło.

Po dwudniowej walce, 15-go i 16-go Maja roku 1872-g0, Pat lament 200-stu i 5-ciu głosami przeciw 84-rem zadekretował nietylko usunięcie wpływu Je­

zuitów, ale zarazem wszystkich innych zakonów, które

również niebezpieczne wyznają tendencje, czyli usi­

łowania ! . . .

Za Jezuitami poszły niebawem i inne zakony, jak Sercanki, Urszulanki, Felicyanki, Reformaci, Do­

minikanie, Karmelici itd., którzy tyle lat p ra co w a li nad poprawieniem obyczajów królestwa i cesar- stw a! . . .

Pięć tych ciosów, o którycheśmy co dopiero czytali, niejako pięć ran Kościoła katolickiego w Pru*

siech, było tylko wstępem do tego męczeńskiego ży­

wota, jaki mu był z g o to w a n y !... Rzekłbyś, ze nieprzyjaciele doświadczali swej siły, a Kościół cier­

pliwości.

Chociaż przecież

1, zniesii no w ydział katolicki w m i n i s t e r s t w i e

oświaty,

2

, poparto tych wszystkich duchownych, któ- rymby się podobało nie uznać Soboru Waty^31*' skiego,

3, szkolę oderwano od Kościoła,

4 naznaczono ciężkie kary za mówienie z bony rzeczy rządowi nieprzyjemnych, a wreszcie

5, wygnano Jezuitów i inne klasztory na regi«e posłuszeństwa, ubóstwa i czystości oparte:

to jednak pozostała jeszcze była Kościołowi cała hierarchia, tj cała drabina duchowna, od Arcj"

biskupów i Biskupów, czyli Apostołów, aż do klery­

ków, którzy sposobili się dopiero do służby Bożej- Została jeszcze duchowieństwu świeckiemu sw oboda zupełna.

W szakże napisano było w wyrokach dopuszczę*

nia B iźego, że i to wszystko miało się utracić. R0**

1873 ci pokazał, że dojść mogło, jako i doszło, do takiego* w Prusiech spustoszenia Kościoła, jakieg0 nie pamiętają wieki, bo nawet czasy refoimacyi-

Nowe te ciosy /nane są światu pod lytuleff*

tak zwanych

Ustaw

M a o w y c h , ponieważ ś ro d ek tego miesiąca roku 1873 go odznaczył się ich twierdzeniem i ogłoszeniem . Jest tych ustaw w s z c z e ­ gólności cztery a mianowicie:

1 O kształceniu duchowieństwa i obsadzaniu dw chownych posad (Dzień u Maja 187} r.

2, 0 władzy karnej w Kościele i ustanowieni trybunału dla spraw kościelnych (Dnia 12 Ma)a 187} roku.)

}) O granicach w których kary kościelnej u&T wać wolno 1 o środkach karnych (Dzień i] Maja 187} roku.)

4) O wystąpieniu z Kościolu (Dzień 14 Mala 187} roku.)

My Polacy, kiedy nam dawniej Maj w s p o m in a n o ,

cieszyliśmy się zawsze, bo się nam p r z y p o m in a ła o n a

wiekopomna Ustawa z d. 3 Maja 1791 toku, u sta w a ,

któta niosła narodowi wolność, siłę i powagę; a te­

raz, ilekroć kto wyraz Maj wypowie, to zawsze się nam krew ścina, bo ten miesiąc słowików p r z y n ió s ł

nam największe, jakie być mogą, nieszczęścia.

Moglibyśmy zgoła poprzestać na samym wymię*

nieniu tytułów tych ustaw, bo któryż dom ich ciężaru

(5)

nie uczul, któraż rodzina nie doznała ich skutku na

%wych i umarłych, na dorosłych i dzieciach?. . . Ten tylko może w Prusiech piastować urząd ościełny, tak w ewangielickim jako i w katolickim ościele. kto jest Niemcem, kto się wykształci! we- e przepisów niniejszej ustawy i przeciwko urzędo­

waniu którego rząd żadnego nie zaniósł protestu.

Oto pierwszy paragraf!

Zeby zaś módz urząd w ogólności piastować ościelny, do tego trzeba złożyć popis dojrzałości W )ednym z gim nazyów niemieckich, odbyć kurs rzechletni w jednym z uniwersytetów, a następnie z‘°2yć naukowy popis rządowy I

Seminarya muszą się urządzić tak jak tego za­

żąda pan minister, aby się równać uniwersytetom.

Kto jest na uniwersytecie, ten nie może w tymże czasie być w seminaryum, żeby czasem zbyt długo nie był pod nadzorem biskupiego urzędnika!

Jeżeli Biskup chce komukolwiek urząd ducho*

wno kościelny powierzyć, to musi natychmiast udać się z tym do Naczelnego Prezesa prowincyi, a zara­

zem wymienić nazwisko urzędu, albo posady. Prezes może protestować w przeciągu 30-stu dni.

(Ciąg dalszy nastąpi.)

300-lecie obrońcy Częstochowy,

VV archiwach klasztoru jasnogórskiego przecho­

wywany jest manuskrypt p. t. l ita religiosa et fi- fc h x A . R. P. Prom nciałis Kordecki. Pisał go

®^cJusz zakonny nieśmiertelnego obrońcy Jasnej

^Ty ' mnóstwo w nim szczegółów cennych a nie-■* ' ... .. ” mm oŁLtcguiuw ccnnycn a nie­

znanych, tyczących się życia i ostatnich chwil Kor- iego. Rękopism ten wydany

deck

W ‘ Bibliotece Dziel Ghrze*

fciańskich* w tekściełacińskim 'Polskim , poprzedzonym pię kna

Jun

został właśnie w

n£l przedmową ks Leona

O.

'gowskiego i listem naj- Przewielebniejszego O Eu- Reniusza Rejmana. Pozwo- ,T1y sobie powtórzyć z niego Ważniejsze ustępy o ży«

Clu rtligijnem i szczęśliwym

^'ńcu Przew. O Prowincyała Augustyna Kordeckiego, brzmią one jak następuje:

Pochodził ze wsi Iwano­

w ic e w Województwie K a li­

t e m . Mając oko to 30 lat Wu ku, resztę życia swego po- święcił Bogu.

Za rządów Przewielebnego Bartłomieja Bolesfy obie­

l o n y habitem zakonnym w roku 1634 dnia 25 marca.

p ie rw szy m za ra z roku s w e g o n o w icy a tu , tak w iel-

‘ch cn ó t za k o n n y c h o k a z a ł za ro d y , jak b y b y ł z r o ­ d zo n y d o w s z e lk ie g o d o b ra , a b y d z ia ła ć m ężn ie, c ie r ­ pieć p iz e c iw n o ś c i, ja k te g o ż y c ie z a k o n n e w ym ag a , c ° się w n a s tę p stw ie o k a ż e .

Po o d b y tym ro k u n o w ic y a tu , z ło ż y ł p ro fe sy e W ręce w y że j w sp o m n ia n e g o O . P ro w in c y a ła . W k ró tc e P°tem sto p n io w o o trzy m a ł św ię c e n ie na D y a k o n a.

o sia d a ł bo w iem ju ż n au k ę o d p o w ie d n ią , g d y ż stu- filo z o fic zn e i te o lo g ic z n e , b ę d ą c je s z c z e św ieckim P^był, Lata też m iał p o tem u, ró w n ie ż jak cn o tę 1 d ob re o b y c z a je , w sk u te k c z e g o z d a w a ł się b y ć z d«)lnym d o o b ję c ia u rzę d ó w w św iętem zg ro m a d z e ­ niu. Posłany do Wielunia sprawował urząd Wice-

przeora, tam również wykładał zasady retoryki nie­

którym braciom.

W tymże klasztorze wkrótce został wyświęcony na Kapłana, poczem mianowany rzeczywistym Prze­

łażonym, godnie spełniwszy swój urząd, wezwany został’ do klasztoru Jasnogórskiego, aby ćwiczyć braci karności zakonnej i w tym celu W icedyrekto­

rem życia duchownego mia- n jwany.

Po tych mniej znacznych godnościach, otwierała mu się droga łatwiejsza do wyższych.

Podczas następnej kapituły prowincyonałnej powołany na przeoia w Wielgomłynach, gdzie doskonale spełniał swoje obowiązki i wiele zasług po­

łożył, jako reformator karno­

ści zakonnej i administrator.

Wezwany na przeora Jasnej Góry7, na stanowisku tem rok jeden przyszło mu przebywać.

Poczem spełnia o b o w iązk i P rze o ra w R ze sz o w ie i Opo- row ie.

Na kapitule wyborczej, prowincyonałnej, za Ojca Z a­

remby Prowincyała, przeznaczony na przeora w Piń­

czowie. W klasztorze tym wiele zdziałał dobrego, postawił budynki, ozdobił kościół, a co najważniej­

sza, przykładem swym wpłynął na przywrócenie kar­

ności zakonnej i zachowanie przepisów, co najwię­

cej leżało na sercu Kordeckiemu przez całe jego życie.

Podczas drugiego wyboru tegoż samego Ojca Zaremby na Prowincyała, O. Augustyn mianowany, za zgodą starszych w kapitule, przeorem Jasnogór­

skim. W klasztorze tym już stanowczo osiadł i cią­

gle przebywał od roku 1650 do marca 1673 roku, w którym to dniu przeniósł się do wieczności.

W roku 1655 podczas gdy ś. p. Kordecki zno­

wu spełniał urząd przeora, potwierdzony na nim po- Kordecki z rzeźby Teofili Certowi-

czó w n y w kościele na Skałce w Krakowie.

(6)

w tó rn ie, w s k u te k dobrych rządów i administracyi, Szwed wtargnął do naszego Królestwa. Nic mu nie zagradzało drogi, a wszystko stało otworem i kło­

niło głowę. Sama nawet stolica Kraków, łatwo i prawie bez żadnego oporu mu się poddała. A co najgorzej. . . nie wstydziło się wojsko z hetmanami swymi obrać swym pretektcrem chytrego króla Szwe- cyi, nieprzyjaciela Kościoła Chrystusowego, burzy­

ciela ojczyzny, bezbożnego najezdcę Rzeczypospolitej i to dobrowolnie i bez żadnej konieczn »ści.

Czegóż więcej mógł sobie życzyć wszech po­

tężny i przebiegły nieprzyjaciel. . . “ wszystko wiodło mu się pomyślnie. Król ze swego państwa musiał uciekać, bez żadnej nadziei pomocy i tułać się po Ślązku i Węgrzech i gdyby Szwed, igraszka losów,

ścioła i innych kosztowności, złożonych tam prze*

magnatów polskich. Starali się łupieżcy ś w ięto k ra d zcy

wszelkimi podstępami zburzyć ten"ogród dziewiczyi i jako dzini okrutne pożreć 'jego o w o c e . . . ale ^a*

dna sztuka, żaden sposób, ani p r z e b ie g ło ś ć i sił*

ani potęga maszyn wojennych nie mogła skruszy

jego murów. Dziewica bez skazy nie pozwoliła w,ar gnąć do swego umiłowanego ogrodu,i z b u r z y ć g 0’

postawiła bowiem przedtem na straży A u gu styi’3

Kordeckiego, przezornego i dzielnego stróża. Ile ten

wierny strażnik poniósł pracy, starań, kłop otów ,

czuwać nad tym'ogródkiem Maryi przez 7 £3'S?° ' oblężenia nie tu miejsce opisywać i nie m ojem ieS

to zadaniem. Wiadomem to się stało n ietylko ca

łemu królestwu, ale i całemu światu w sk u tek wier.

Klasztor Jasnogórski.

nie nadużył swego powodzenia i łaski fortuny, ła- twoby złe swoje zamiary doprowadził do bezbożnego celu i zawładnął Królestwem z ogromną hańbą nie­

tylko Polski, ale też ze stratą i szkodą całego świata katolickiego.

Wszystkie prawie fortece poddały się i wydane zostały na łup bezecnego i nienasyconego nieprzyja­

ciela, który grabił wszystko, dopóki świętokradzkiej swej ręki nie wyciągnął na Jasną Górę Często­

chowską.

Zdawało się, źe nie przystoi samemu królowi wyruszać na zdobycie gniazda kurzego (tak nazy­

wali Szwedzi klasztor Jasnogórski), posłał więc naj- pierwszych wodzów swoich, z większą częścią wojska i największemi maszynami wojennemi, aby zmusić zakonników, jeżeliby opór stawiali, do przyjęcia* za­

łogi szwedzkiej i do wydania wrogom skarbu Ko-

nego opisu walki olbrzymiej, przez“ ś. p. autora *v danego drukiem.

Nie^'należy zamilczeć ile uznania i poch",a, otrzymał Kordecki"od najwybitniejszych osobisto^’

i nawet królów za swoje heroiczne i b o h a t e r s^1 czynjf i odwagę. Owszem powiem więcej i s z c z e k wyznaję, źe kiedy doręczyłem osobiście histoO®

oblężenia Jasnej Góry od Szwedów 0 |cu Sw.

ksandrowi V II, tenże Ojciec Sw. przyjmując ją wdzi^

cznem sercem wyraził się między innemi: »Ch*r8 my Boga, iż wielkie rzeczy uczynił Wam. Jeste^c 'e

prawdziwie szlachtą polską, która stawała mę*nl za Kościół, i była wierną ojczyźnie, kiedy} nie P°

zwoliła deptać świętego miejsca stopą heretycka-*

Historya Jaśnie Wielmożnego Wojewody morskiego N. N. Kobierzyck ego wydana stylem P°, toczystym i ofiarowana w skutek ślubu N.

(7)

383

annie Częstochowskiej ileż przyznaje chrobremu j^szeniu Kordeckiemu chwaty, ileż cnót, ile uczyn- w heroicznych ducha nietylko zakonnego, aleszla- etnego i męzkiego, zdolnego do rzeczy najwyż

*ych i jakby do nich zrodzonego. Tuidnoby w całem e,j) dziele znalesć ustęp, w któreniby nie było wzmianki 0 K o rd eck im .

Wielu bohaterów i rycerzy często nawiedzało jasną Górę nie tylko z pobożności, ale dla wi­

a n ia Kordeckiego jako ozdoby Zakonu i rozino- w>’ z nim.

lf. W szystko^to, co w krótkości wzmiankowane, 02 w iele innych czynów świętobliwych i cnót oka­

zje ) że Kordecki był prawdziwym zakonnikiem, po-

"•^dał bowiem następujące przymioty,: miłość dobra Wspólnego i przyczynianie się do niego, zachowanie . e reguły i statutów Św. Zakonu i t. p. Kordecki . pierwszy przychodził na Jutrznią. Na innych też pa-

| ,lerzach b} w ał zawsze obecnym, ilekroć nie miał wa- ZtleJ jakiej przeszkody. Gdy wyjeżdżał z klasztoru, P rzyśw iecał wszystkim najlepszym przykładem. So- ty czcił w szczególniejszy sposób: odmawiał sam

• n*e te pacieize wotywne, szczególniej o Niepoka- em Poczęciu X. Maryi Panny. Opętanem, ócza-

°'vanym i cierpiącym na rozmaite choroby szczęśliwie Pomagał i z a la s k ą Bożą wielu pocieszył i do zdro­

w a powrócił. Jednem_slo\vem, był to mąż Apostol- . ’ którego słuchały i były mu podległe nawet duchy c*eniności.

Rządność jego i ekonom iczna działalność go- na podziwienia i pod oczy podpada; Klasztor Jasno­

górski stał się warownią i warownią słynną. Stara- n,e>n, pracą i^ działalnością Kordeckiego stanęły,

"Urosły i wykonane zostały fosy, mury, baszty. Jego zasługom przypisać należy fundacyę Kłobuską.

^tóż to bowiem pierwszy ze spustoszenia ją podżwi- S^ął, kto zebrał przez nieprzyjaciół rozproszonych R eszka ńców, kto*wspornógł zebranych zbożem do s>ewu, inwentarzem i innemi potrzebnemi utensyliami.

^2yliż nie Kordecki ? Kto m oczary nieuprawne, stawy

‘Jpuszczone uporządkował, groblami trwałemi obwa- 0"'ał, a młyny zbudował?

Kordecki.

Przyszłe pokolenie opowie, ja k wielce przyczy- ni* się on do postępu dobra publicznego, którem się

°becnie cieszymy. Niech nikt jednak nie mniema, tak zajęty Kordecki kiedykolwiek odstąpił od Pełnienia służb}- Bożej; owszem oddychał on zawsze j u d a m i pobożności, napełniającymi czysty umysł Jego. T e i inne niezliczone czyny pobieżnie wzmian­

kowane nie wypełniają całkowitego jego, jako prze- 0rj» klasztoru, żywota. Piastował również urzędy definitora i W ikaryusza. Jako taki, a zarazem mąż, O zn aczający się rozumem, doświadczeniem i duchem 2*konnym, wyruszał często do W ęgier na kapituły generalne, wyborcze i pośrednie, w interesach swo-

!eJ prowincyi, przedstawiając jej potrzeby i załatwia­

l i 0 wszystko pomyślnie.

Po ustaniu najazdu Szwedzkiego, dzielny i bo­

gobojny Ojciec otrzymywał oznaki wielkiej wdzięcz ności od współobywateli, tak świeckich jak i ducho­

wnych. Król ofiarował mu wieczny przeorat (do cze­

go czuł się w prawie, rozrządzając w Polsce opa­

ctwami), a nawet miejsce w Senacie. Biskupi pra­

wie wszyscy nie byli przeciwni temu, aby go mieć między sobą i przyoblec w godność Biskupią, są­

dząc, że mąż takich zasług uświetni swoją obecno­

ścią ich zgromadzenie. Lecz Kordecki, wielki miło­

śnik spokoju zakonnego i życia ukrytego zdała od świata, jak przystoi prawdziwemu zakonnikowi, zrzekł się chętnie wieczystego zarządu prowincyą, jako przeciwnego wyborom i statutom Św. Zakonu, zachowując takowe co do joty i usilnie starając się, aby przez innych były zachowane. O Biskupstwie nigdy nie myślał, będąc zupełnie zadowolonym ze swojej celi i powołania; mówił, że niegodnym jest tego urzędu.

Pomimo tego, skromnego i ukrywającego się Kordeckiego nie ominęły godności zokonne. Po skoń­

czeniu swego Przeoratu, z którego to urzędu tak chlubnie się wywiązał, wciąż prawie, jak się to już wzmiankowało, piastował urzędy Definitora i wika- ryusza z przerwą jedynie w tym czasie kiedy był Przeorem lub Prowincyatem. Trzykrotnie, za zgodą braci i z poklaskiem osób świeckich był wybierany na Prowincyała, Bogu tylko i Św. Zakonowi wia­

domo, ile z utratą zdrowia ponosił trudów i starań, aby sprowadzić postępy w życiu zakonnem. Czuwał też z wielką gorliwością, aby w klasztorze nie było niesnasek i rozdwojeń, starając się im zapobiegać i takowe uśmierzać, łącząc niezbędną surowość z ła­

godnością.

(Dokończenie nastąpi.j

P r a c u j m y .

S p is a ł

W. Szyperski. t f y M ć y j I księgarnia * Górnoślązaka* ma je na składzie;

można tu dostać podręczników piszących o warzy­

wnictwie, sadownictwie, o pszczelmctwie, hodo­

wli ryb i raków, o przerabianiu owocóu na powi­

dła i wma, o suszeniu owoców, o hodowli drobiu, królików, o gospodarstwie mlecznem i tylu innych gałęziach rólnictwa przeznaczonych szczególniej dla mniejszych gospodarstw.

Przecież i chłop francuski, belgijski lub angielski także z temi wszystkiemi wiadomościami się nie po­

rodzili, tylko musieli się raz tego wszystkiego nauczyć.

A jak we wszystkiem na świecie, tak i w tym razie najgorszy początek; a potem, jak się, jak to mówią, pierwsze przełamie zapory, to już idzie coraz to łatwiej, tymbardziej, że ojciec uczy syna, udziela mu swych doświadczeń własnych i doświadczeń na­

bytych przez kilka pokoleń.

(8)

384 A nikt chyba już nie powie dzisiaj, że chłop, dajmy na to francuski, co innego, a chłop polski także co innego. T o nie prawda, bo nasz chłop jest właśnie bardzo zmyślny i czego się chłopi innych narodów nauczyli, tego nasz polski nauczy się z pe­

wnością łatwo, jak to mówią, śpiewający. Znam chłopów francuskich i mogę wam zaręczyć, że wielu z was ma więcej rozumu w głow ie ja k oni; a wi­

działem chłopów w innych krajach, których tu nie wymieniam, gdzie wielu z nich to istne łby kapuściane a jednak, pracując i ucząc się, hodują oni naj­

piękniejszą kapustę.

Trzeba tylko mieć chęć do pracy, silną, żelazną wolę i umysł przedsiębiorczy.

Rozumie się samo przez się, że trzeba dokładnie rozważyć sobie stosunki i okoliczności, od jakich się zależy, a więc zaw sze po ścisłem zbadaniu prze­

konać się, co najlepiej uprawiać, co hodować, czem się zajmować, a przedewszystkiem, czy kilku g a ­ łęziami gospodarstwa naraz, czy też jedną tylko według tego, jak będzie najkorzystniej. Muszę więc sobie rozważyć, dobrze obliczyć i policzyć się z wa­

runkami; czy mam się trudnić gospodarstwem młecz- nem, sadownictwem i hodowaniem królików i t. p.

czy też stosunki są tego rodzaju, że najlepiej wyjdą na tem, jeżeli n. p. tylko samem gospodarstwem mlecznem t. j. chowem krów dla mleka zajmować się będą i tylko w tym kierunku całą swą wytężę pracę i poczynię nakłady — a temi innemi albo wcale nie będę się zajmował, albo bardzo mało tylko dla własnej potrzeby.

Na kilku przykładach możemy sobie, kochany rolniku, wspólnie sprawę tę wyjaśnić.

ł tak, jeżeli masz kilka mórg ziemi, mieszkasz blisko miasta, a masz na swej ojcowiźnie piękny i dobry kawał łąki, dającej dobre i pożywne dla krów siano, to radzę ci trzymać krowy i ciągnąć zysk ze sprzedaży świeżego mleka.

Jeżeli zaś masz mało łąki, albo wcale żadnej nie masz, a koniczyna i trawy pastewne na twem polu się nie udają, to daj, bracie święty pokój — z wyjątkiem dla swego własnego użytku — krowom i gosdodarstwu mlecznemu, bo byś kiepsko na tem wyszedł.

Rozejrzyj się raczej, czy masz blisko domu kęs ziemi dobrej, urodzajnej, leżącej, ile możności w za­

ciszu i sadź warzywo i drzewa owocowe; jedno i drugie tj. i warzywo i owoc spieniężysz łatwo w mieście, a jeśli zostanie ci co z owocu, to albo ususz ja k n. p. gruszki, jabłka i t. p., albo też na- gotuj powideł ze śliwek.

Nadmieniam, że przedewszystkiem na wczesnych czyli rychłych warzywach i owocach jest dobry zarobek.

Tymczasem dzieje się tak, źe ludzie ze wsi chodzą po suszony owoc, powidła i t. p. do miasta, gdzie kupcy mają je na sprzedaż, sprowadziwszy

Nakładem 1 czcionkami

takowe z okolic, w których ludzie umieją i pracować. C zyż to nie wstyd?

W pewnej wsi niedaleko Katowic, ale już po za fabrykami i kopalniami, mówił do mnie poczciwy nasz chłopek; >Jak też to pięknie, ja k też to dobrze mają, panoczku, że mieszkają w mieście, bo mog<t mieć ow oc każdego czasu, a my biedaki na wsi, jen o oblizywać się za nim możemy.*

T ego chłopka zapytałem się też zaraz: *in°l gospodarzu kochany, a gdzie też to ow oc rośnie, czy to w mieście na dachach, na kominach fabrycz­

nych lub na bruku ulicznym?* Zrozumiał to nasz rólnik, podrapał się po głowie i zaczerwienił się ze wstydu po same uszy.

Drzewek ow ocowych dostać można bardzo tanio, można zresztą wyhodować je sobie za‘

sadziwszy pestki i ziarnka pielęgnując dalej, słowem jednem można wiele zrobrć, jeżeli się tylko chce.

Piękny zresztą dochód przynosi h o d o w a n i i uszlachetnianie drzewek ow ocow ych na sprze­

daż nie mniej i drzew ek ozdobnych potrzebny^' tak do wielkich pańskich lub miejskich parków j a*{

i do małych ogródków.

T ak na szkółkowane drzewka ow ocowe i na ozdobne popyt zaw sze jest wielki. A choćby i I1,e było na nie zbytu, to jednak miałbyś, gospodarzu, swój własny owoc i wyroby z niego i dom twoj stałby w cieniu pięknych drzew, a nie na pustyń1' jak to niestety zdarza się jeszcze często.

(C iąg dalszy nastąpi,)

Raz jechały dwie matki, a jedna z nich chwali*3 się, jaką ona to ma uczoną córkę. Moja "córka "

rzekła — uczy się biologii, socjologii, filologii i ^ Druga matka odpowiedziała: Moja córka si?

wprawdzie tych rzeczy nie uczy, ale natomiast uczy się; warzechologii, kuchniologii, szydologii i t. d.

& Z J L M J L 1 D J L .

Pierwsza z drugą jest dom Boży, Druga z pierwszą skryta w morzu, A żeglarzów zwykle trwoży;

Trzecia z zaimka uwita.

Całe królów dawnych żonie, O czem historya ci powie.

Za dobre rozwiązanie wyznaczona nagroda.

Rozwiązanie szarady z

n r. 4 7 - g o : D j a - b e ł.

Dobre rozwiązanie nadesłała p. W . K . z DzieC-

kowic i otrzymała nagrodę.

*Górno*lązaka«, sj»’»lki wydawniczej * "graniczoną odpowiedzialnością w Katowicach.

Kedaktor odpowiedzialny: B o g u m i ł Z i ę t a k w Dębie,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Cóż ma więc robić mieszkaniec takich okolic fabrycznych, gdzie o wodę dobrą, smaczną, zdrową tak trudno? Najlepiej będzie, żeby się dowiadywał, gdzie w

miast do życia powrócił. Feliks Gondek w swoim »W ieczorze św. I tak dzisiaj zastanówmy się nad trzema krzyżami, które stały na G olgocie czyli Kalwaryi. Na

Jeżeli tedy niektórzy ludzi wmawiać W am będą, że nie trzeba zachowywać postów dla tego, że to ma szkodzić w ogóle zdrowiu i sprzeciwiać się hy- gienie,

•nęża nie sprawuje sprawiedliwości Bożej. Jeszcze wam wiele mam mówić, ale teraz znieść nie możecie. L ecz gd y przyjdzie on Duch prawdy, nauczy was wszelkiej

sławiony, źeć nie mogą oddać: albowiem ci będzie oddano w zmartwychwstaniu sprawiedliwych®, to jest po śmierci w Niebie. B óg miłosierny zlitował się nad

siejszej ludzie każdego stanu wiele się nauczyć mogą, ale osobliwie rodzice a dziatki, wszelakiej pobożności żyw e przykłady wystawione mają.. A w drugiej

W ylicza Faryzeusz dużo dobrych uczynków, jakie pełnił, a jednak B óg na nie nie wejrzał. Augustyn, a nic nie znajdziesz. Wstąpił, aby się modlić, a on nie

Pewnego wieczoru dłużej jak zwykle modląc się, na grobie pani Tarmińskiej, Marta powiedziała ciotce, że nie chcąc jej być dłużej ciężarem, postanowiła