• Nie Znaleziono Wyników

Marek Gacka – relacja świadka histoPrywatna telewizja i audycje w radiu - Marek Gacka - fragment relacji świadka historii [TEKST]rii

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Marek Gacka – relacja świadka histoPrywatna telewizja i audycje w radiu - Marek Gacka - fragment relacji świadka historii [TEKST]rii"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MAREK GACKA

ur. 1952; Turek

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, program telewizyjny, audycje w radiu, recenzje książek, Kinga Zawadzka, Krzysztof Czerwiecki, Szczepan Adamiuk

Prywatna telewizja i audycje w radiu

Mój epizod z antykwariatu – jak żeśmy założyli prywatną telewizję Lublin. Byliśmy pół roku przed Polsatem Solorza. Taka historia. Szczepek Adamiuk, to jest szkoła reżyserska – Łódź. Kinga Zawadzka, młodziutka dziennikarka – jej wujek chyba był oficerem służb – która nam wywiady robiła. Krzysiu Czerwiecki i Marek Gacka. Było studio prywatne we Wrocławiu, Marka Młynarczyka i u niego robiliśmy.

Zmontowaliśmy półtorej godziny programu. Były wywiady, była sonda uliczna plus mamy taki epizod bardzo piękny, ponieważ dominikanie otworzyli relikwie [Drzewa]

Krzyża Świętego przed obrabowaniem i Szczepek mógł z bliska kamerą najeżdżać. Z godzinę materiału było z tego, bo chcieliśmy włączyć Kościół w to. Jednocześnie zaczęliśmy poszukiwania finansowania, bo sprzyjające wiatry mieliśmy. Profesor Bender był szefem Krajowej Rady [Radiofonii i Telewizji] w Warszawie, lubił mnie i zawsze mówię: „Krzysiu, pojadę, to będziemy rozmawiali z nim”. To były grube pieniądze potrzebne. Niestety, nie udało nam się grubych uzyskać, bo nie, tu już bez nazwisk. Natomiast związki z Kościołem, bo chcieliśmy wyjść z transmisją mszy i tak dalej, z uroczystości, no w zamian za określony wkład. W każdym razie zrobiliśmy półtoragodzinną audycję puszczoną z prywatnego magnetowidu, najlepszego, jaki był w Lublinie – miał mój przyjaciel, zegarmistrz, Zbyszek Kita – z państwowej wieży na Raabego u Henia. Taki był Heniu fajny, inżynier, mówi: „Ja wam uruchomię”. Tylko że władze wiedziały, że takie jajca robimy. I na drugi dzień powtórzyliśmy, oczywiście, pierwsze nadanie było po zakończeniu programu Telewizji Lublin, żadnego sobie wchodzenia w szkodę, i na drugi dzień przed południem. Takiego odzewu tośmy się w życiu nie spodziewali, po prostu setki tysięcy obejrzały. To było z wielkim rozmachem zrobione, bo była wydana „Gazeta Wschodnia-Zachodnia” z chłopakami z Wrocławia, po polsku i po rosyjsku czy po ukraińsku, tak że były migawki ze Lwowa, wydrukowaliśmy tego ileś tysięcy. I to też antykwariat. To taki był tygiel i spotkań, i pomysłów, naprawdę.

(2)

Ja mam jakiś tam kawałek [tych materiałów filmowych], Krzysiu Czerwiecki ma, tak że jak trzeba, to my się gdzieś tam zbieramy i wtedy sobie wspominamy. Ale to było niesamowite, te nasze jazdy do Wrocławia, te poranne powroty. Nam Marek mówił:

„Słuchajcie, wy jesteście szajbusy. Jak można w jeden wieczór zmontować program telewizyjny, półtoragodzinny”. Żeśmy to zrobili, po prostu mieliśmy materiały ponagrywane, Szczepek był z nami. Jak jest zawodowiec, to wie, gdzie ciąć, gdzie robić, gdzie co, gdzie jak, tak że to było wspaniałe, naprawdę wspaniałe.

Początki [były] w antykwariacie – wieczorne audycje, nagrody. Ja recenzowałem książki raz w tygodniu, co warto poczytać, tam mi ileś minut przeznaczali. Dawałem nagrody. No i raz mi tylko Maciuś Sobieraj napisał recenzję jakiejś fajnej pracy historycznej. Mówię: „Maciek, zrób mi szybko”. No z czegoś tam wartościowego, więc mi zrobił. W „Karafce La Fontaine'a” Wańkowicza jest bardzo dużo o szybkim czytaniu, więc dla mnie powieść dwieście, trzysta stron, żeby ją przerobić w wieczór, nie była problemem, żebym na rano był gotowy. I oni przyjeżdżali, mikrofony, magnetofony do antykwariatu, rano, siódma, w pół do ósmej, a w pół do dziewiątej audycja już leciała w radiu. [Raz] przyjechali, ja się nie pojawiłem, bo jakiś taki miałem trudny wieczór i mi się nie chciało po prostu. To Kinga chyba robiła, to była taka bystrzaczka, na telefonie mnie złapała, w antykwariacie. Odebrałem, „Co się stało, że cię nie było?”, mówię: „Słuchaj, jestem taki wykończony. Ledwo żyję. Daj mi spokój dzisiaj”. „Słuchaj, żebyś miał jasność. Ja dzwonię z telefonu radiowego i zaraz wejdziesz na żywo. Cię puszczę, że tak się zachowujesz w stosunku do klientów”.

Ona była niesamowita, mówi: „Słuchaj, masz pięć minut. Uspokój się, przygotuj sobie książkę, za pięć minut dzwonię i odbierasz telefon! I tak kochasz naszych radiosłuchaczy, że bez względu na to, że już jesteś w Warszawie, to dasz recenzję książki”. I dałem recenzję. Czytałem bardzo dużo, więc byłem przygotowany na tego typu haki. W każdym razie jak skończyłem, pot mi ciekł po plecach. Rozłączyła się, podziękowała. Później zadzwoniła: „Jak się czujesz?”, ja mówię: „Oby to cholera wzięła”. Mówi: „A widzisz? To co, na przyszły tydzień nie będzie problemów?”, ja mówię: „Nie”.

Data i miejsce nagrania 2015-10-15, Lublin

Rozmawiał/a Alicja Magiera, Marek Słomianowski

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

rabini tacy piękni i nie zapomnę, jak rabin wziął Bałabana, mówi: „Tak, tylko wie pan, ten jeden element jest taki trudny”, ja mówię: „Ale taka jest historia i ten krzyż

Zamknęli całą Peowiaków, milicja go podprowadziła, jest w antykwariacie i interesowało go kilka pozycji, a szczególnie mówi: „Proszę pana, słyszałem, że pan dysponuje

Był taki mój kolega, z Anglii wrócił, z emigracji i znaki drogowe wchodziły nowe i on mówi: „Marek, ty masz znajomych w komendzie”, a był Arek Superczyński, my się

Ale miałem fajnie, bo w tydzień później miałem Stefana Kisielewskiego, bo jego „Alfabet” się ukazał.. I wiozę Stefana, i pytam: „Panie Stefanie, ale tu przy

Tam przychodziliśmy z Ludwikiem Żmigrodzkim, panem doktorem, bo później się zaprzyjaźniłem z nim, później byłem dla niego, no, najbliższy, bo Katyń nas

Janusz Krupski, do tego doszedł Boguś Borusewicz, tylko on był taki nieufny, taki, jakby to powiedzieć, dość mocno podejrzliwy.. Taką miał wtedy postawę, no bo on

Tym swoim polonezem?”, ja mówię: „Tak”, „I niech mi pan nie mówi, że pan wiózł pod klapą”, ja mówię: „A gdzie miałem wieźć!. No miałem wrzucone pod

Był taki bardzo fajny, bardzo cichy, bardzo spokojny [człowiek] w teatrze Osterwy, z tych służb technicznych, które są tam od scenografii, od tego przygotowywania spektaklu, no