• Nie Znaleziono Wyników

b) Teraźniejszość – realna orientacja czasowa

W dokumencie Projekt zosta (Stron 174-181)

Jednostka „zanurzona” jest we wciąż zmieniającej się teraźniejszości, która jest

„przedmiotem żywego doświadczenia”20. Stanowi ona orientację czasową, najbardziej realną, będącą z jednej strony „znikającym punktem”, a z drugiej – stworzoną przez człowieka pewną umownością, której najpełniej doświadcza zmysłami (głównie wzrokiem); w niej można doznać bezpośrednich wrażeń. Często się podkreśla, że owo doświadczenie nie jest takie proste ze względu na szybkość znikania owego

„punktu”21, na przekształcanie się go w przeszłość. Powszechne jest potoczne po-równywanie czasu teraźniejszego do rzeczy materialnej – mówi się: „mam swój czas”

lub jeszcze dobitniej: „mam mało czasu”. Czas, którego ciągle brakuje, ale który pozostaje w dyspozycji człowieka i który wykorzystuje się użytecznie w prowadzonej działalności. Powiązane jest to częściowo z podejściem św. Bernarda, który miał

19 G.J. Whitrow, Czas w dziejach..., s. 274.

20 P. Sztompka, Socjologia: analiza społeczeństwa, s. 477.

21 Okazuje się, że – „Nie ma nic trudniejszego, nie ma nic bardziej nieuchwytnego niż teraźniejszość, lecz gdybyśmy mogli ją przeniknąć, poznalibyśmy prawdopodobnie podstawowy aspekt bytu” – zob.

J. Guitton, Sens czasu ludzkiego, s. 10.

powiedzieć, że nie ma nic cenniejszego niż czas22, co sugeruje, że czas, a potem właśnie teraźniejszość, ma charakter stały i substancjalny, którym człowiek może dysponować. Stałość teraźniejszości jest konstytuowana w istotny sposób przez osadzenie bytu jednostki w przestrzeni i we właściwym dla niej miejscu.

Gromadzone przez ludzi doświadczenia dotyczą teraźniejszości. W niej do-świadcza się także czasu, jego ulotnego, nietrwałego i zmiennego charakteru: „Tylko w teraźniejszości rozpoznajemy fakt swego istnienia i tylko w niej mamy możność utwierdzania się w świadomości tego faktu. Podstawową formą owego utwierdzenia się ma być wykorzystanie tych możliwości pozytywnych doznań, których dostar-cza nam teraźniejszość”23. W niej przebiega życie człowieka, dokonują się zmiany, zachodzą zdarzenia, które wywierają na niego wpływ, pozostawiają trwały ślad.

Refl eksyjnie teraźniejszość jest często odbierana jako stan ciągłego rozciągnięcia, bycia „w drodze”, w której nieustannie podlegamy różnym wpływom, przyczynom i determinantom, jest obrazem skuteczności działań, możliwości twórczych i spo-sobów ich realizacji.

Niezmiernie istotną cechą teraźniejszości jest jej trudna do określenia krótko-trwałość. Teraźniejszość, będąc wymiarem pomiędzy przeszłością a przyszłością, posiadającym podstawowe znaczenie dla całego układu czasu, sama trwa „chwilę”,

„jakiś czas”, „moment” itd.: „Sugeruje to, że w ujęciu potocznym przypisuje się teraźniejszości pewną rozciągłość, aczkolwiek nie określa się z góry jej granic, pozostawiając, rzec można, decyzję w tej sprawie użytkownikowi języka, który podejmuje ją, uwzględniając sytuacyjny kontekst, do którego pojęcie teraźniejszości zostało zastosowane”24. Często teraźniejszość symbolizuje sekunda, uznawana za

„atom czasowości”, ale w praktyce może być ona podzielona na mniejsze jednost-ki. Czasem teraźniejszym najlepiej byłoby więc nazwać taką cząstkę, która byłaby już niepodzielna. Podążanie tą drogą doprowadziłoby do stwierdzenia, że czasu teraźniejszego nie ma, a jeśli jest, to tak krótki, że trudny do dostrzeżenia pomiędzy czasem przeszłym i przyszłym25.

Filozofowie szli jeszcze dalej i twierdzili – tak jak św. Augustyn – że problemu teraźniejszości nie ma, bo „teraz” nie istnieje: „Szczególna pozycja ulotnego »teraz«

(asymetryczna w trójczłonowej koncepcji czasu) na tym polega, że jest niezbędnym ogniwem, z pozycji którego rozpatrujemy zdeterminowaną przeszłość i niezdeter-minowaną przyszłość. Jedna i druga wpływa na teraźniejszość, co jest szczególnie ważne w refl eksji nad czasem społecznym. Ten proces, który nas doniósł do chwili obecnej, mógł być przerwany przez nowe wydarzenie: nieprzewidzianą katastro-fę, która wtargnęła w przedział czasu »teraźniejszości« i nagle tworzy sytuację”26.

22 Podobne przekonanie o wyjątkowym znaczeniu teraźniejszości żywił św. Benedykt z Nursji, który swo-ich współbraci przekonywał słowami: „Żyjcie teraźniejszością Boga”. Zob. S. Klein, Czas. Przewodnik..., s. 97.

23 S. Snihur, Czas i przemijanie..., s. 139.

24 Tamże, s. 24.

25 M. Żelazny, Wieczność i czas, [w:] A. Bobko, M. Kozak (red.), Czas, przemijanie..., s. 36–37.

26 S. Ehrlich, Czas i przestrzeń w normatywnym..., s. 74.

W takim podejściu rozdzielenie poszczególnych stadiów nie jest możliwe, teraź-niejszość istnieje, a w niej istnieją również przeszłość i przyszłość.

W rzeczywistości ludzkie doświadczanie teraźniejszości szukało niepodzielnej, najmniejszej jednostki czasu, którą można by nazwać teraźniejszością, długością owego „błysku trwania”27 czy chwili. Gdyby to było możliwe, mielibyśmy do czy-nienia nie z upływem czasu, ale z maleńkimi jego skokami. „Ziarenka” czasu mogły być wynikiem jednej z dwóch przyczyn: rzeczywistego „poszatkowania” czasu na takie odcinki albo podziału, który jest skutkiem ludzkiego postrzegania. W tym ujęciu czas składa się z obiektów podobnych do zdarzeń, chociaż od nich różnych, bo nieposiadających walorów materialnych28, przemieniając życie w ciąg poje-dynczych chwil29. Badania naukowe pozwoliły w latach 90. XX wieku wyodrębnić odcinki czasu krótsze od tego, co doświadcza się za pomocą zmysłów. Najkrótsze z odkrytych impulsów świetlnych trwają kilka attosekund, co zapisuje się liczbą 0,0000000000000000001 sekundy. Możliwości dostrzegania teraźniejszości są ograniczone, trudno poradzić sobie nawet z uchwyceniem czasu trwającego 0,001 sekundy. Potrafi my jednak odtworzyć granice zmysłowe teraźniejszości – według fi zjologów ma ona obejmować trzy sekundy. Odcinek ten odbierany ma być jako całość, możliwy jest przez umysł ludzki do otworzenia, a dłuższe odcinki rozpadają się już na części składowe. W praktyce odpowiedź na pytanie, ile trwa „teraz”, zależy od przyjętej perspektywy badawczej30.

Bez względu na to, jak długo trwa teraźniejszość, jest ona elementem dzielącym przeszłość i przyszłość, rozdziela rzeczywistość na te dwie sfery – zrealizowaną i niezrealizowaną. W ten sposób o istnieniu zdarzenia możemy mówić tylko i wy-łącznie w teraźniejszości, życie toczy się w teraźniejszości, wydarzenie staje się prawdziwe tylko w jednym stadium czasu, w pozostałych zaś fi zycznie nie istnie-je, co nie znaczny, że nie wpływa na nie. Przekonanie o dominującym znaczeniu teraźniejszości, czyli „temporocentyzm”31, znalazło swoje najgłębsze uzasadnienie w recentywizmie czy prezentyzmie. Innymi słowy, w tym ujęciu zdarzenia zachodzące mogą zostać opisane wyłącznie w teraźniejszości, a nie jest to możliwe w przeszło-ści i przyszłoprzeszło-ści. Podstawową cechą opisu jest fakt, że zdarzenia mają charakter niepowtarzalny, zachodząc tylko raz. Parafrazując znane stwierdzenie – „świat nie jest nigdy zastany, lecz zawsze jest światem pierwszego dnia”32. Teraźniejszość jest

27 J. Chłopecki, Czas, świadomość..., s. 15.

28 Z. Augustynek, Własności czasu, s. 20.

29 S. Klein, Czas. Przewodnik..., s. 80.

30 Niektórzy badacze twierdzą, że kresem dzielenia czasu jest jednostka nazwana „czasem Boga” lub – na cześć Maxa Plancka – „czasem Plancka”. Wynosi ona 10 do potęgi minus 43 sekundy, co odpowiada liczbie 1 na czterdziestym trzecim miejscu po przecinku. Zob. S. Klein, Czas. Przewodnik..., s. 82–85 i 94.

31 Termin „temporocentryzm” wprowadził w drugiej połowie XX wieku Robert Bierstedt na oznaczenie tendencji do oceniania przez człowieka wszystkich zjawisk miarą swego własnego czasu.

32 W przeciwieństwie to tego, co twierdził Hans-Georg Gadamer, że „świat ten nie jest nigdy światem pierwszego dnia, lecz zawsze już jest zastany”. Por. H.-G. Gadamer, Philosophie und Hermeneutik, Tübingen 1977, s. 260; zob. J. Bańka, Traktat o czasie. Czas a poczucie dziejowości istnienia w koncepcjach recentywizmu i prezentyzmu, Katowice 1991, s. 10.

obustronnie domknięta i zamknięta (bez „wejść” i „wyjść”) i trwa tylko „chwilę”33. Wymienione podejście czyni teraźniejszość podstawowym i jedynym miejscem istnienia rzeczywistości, a przeszłość nie może determinować teraźniejszości ani tym bardziej teraźniejszość przyszłości.

Znaczenie i rola teraźniejszości ulegały zmianie w ciągu wieków34, co widać szczególnie w przypadku formacji kulturowej nazywanej nowoczesnością. Po niej doszło do zmian występujących w relacjach między obszarami czasu – zja-wisko to Michael Young nazwał „kontemporaryzacją przeszłości i przyszłości do teraźniejszości”35. Czas pojawia się w większości zagadnień związanych z „wiarą w doczesną drogę od form niższych do wyższych”, czyli postępem. Sama nowo-czesność zakotwiczyła się przede wszystkim wokół teraźniejszości i przyszłości, szczególnie wokół „nowego czasu”, przeciwstawianego przeszłości, czyli temu, co było „stare”. Nowoczesność odrzucała przeszłość jako coś nierzeczywistego, ale głównie niepotrzebnego, bo niosącego z sobą, wraz z pamięcią, np. cierpienie.

Wskazują na to także próby etymologicznego wyjaśnienia pochodzenia wyrazu

„nowoczesność”, odwołujące się do języków angielskiego, niemieckiego i łacińskie-go. W językach nowożytnych „nowoczesny” pojawia się jako określenie dla czegoś lepszego od tego, co było w przeszłości. W języku łacińskim z kolei podkreśla się znaczenie czasu teraźniejszego36.

Lekceważenie przeszłości, podkreślanie jej negatywnych wpływów, przestrze-ganie przed fałszywym jej odczytywaniem, mogącym prowadzić do popełnienia w teraźniejszości błędów, przyczyniającym się do ograniczenia postępu i rozwoju – wszystko to składało się na społeczną strategię „ucieczki od przeszłości”, o której decydują dwa czynniki: „Pierwszym jest kulturowa koncentracja na pojedynczych wydarzeniach (tu i teraz), w których – metafi zycznie – zamyka się wszystko, co istnieje, zaś każdy czas staje się czasem teraźniejszym. Drugim – paradoksalnie – jest potrzeba ciągle nowej przeszłości i stworzenie hermeneutycznego stosunku

33 W takim ujęciu największym problemem okazuje się zdefi niowanie, czym jest owa „chwila”: „Tutaj trzeba odwołać się albo do fi lozofi cznej koncepcji czasu, albo do fi zykalnej. Na ogół prezentyści, z wyjątkiem chyba recentywistów, korzystają z pojęcia czasu wypracowanego przez fi zykę współczesną. Tutaj mamy dwie możliwości: jedna wynikająca z teorii względności i pojęcia kontinuum czasoprzestrzennego, a druga – z teorii kwantowej i kwantowania czasu. W pierwszym przypadku chwila to (bezwymiarowy) element czasoprzestrzeni (tzw. punktochwila), który nie jest (i nie może być) realnością fi zyczną, w sensie składnika świata spostrzeganego (zmysłowego), ponieważ sama czasoprzestrzeń jest konstrukcją myślową należącą do świata pomyślanego. W drugim przypadku chwilę rozumie się jako trwanie elementarne, którego nie da się (w dzisiejszych warunkach) podzielić, a którego rozmiar (lokalizacja czasowa) jest porównywalny ze stałą Plancka. Chwila, jako trwanie elementarne, jako „atom czasu”, czyli „chronon”, jest składnikiem świata spostrzeganego i dlatego jest realnością fi zyczną. Tak rozumiana „chwila” jest kategorią ontologiczną – bytem”. Zob. W. Sztumski, Aktualizacja pamięci..., [w:] Z. Stachowski (red.), Pamięć dla przyszłości, s. 10.

34 Wśród wielu myślicieli podkreślających rolę teraźniejszości czołowe miejsce zajmuje Marek Aureliusz.

Podkreśla on znaczenie teraźniejszości, wykazując jednocześnie nieistnienie przeszłości i przyszłości.

Najbardziej symbolicznym określeniem jego stanowiska jest sformułowane przez niego zawołanie: „(…) bądź panem teraźniejszości”. Por. Marek Aureliusz, Rozmyślania, s. 89.

35 M. Young, Th e Metronomic Society..., s. 208 i następne.

36 M. Szulakiewicz, Ucieczka od przeszłości – ponowoczesna orientacja temporalna kultury, [w:] Z. Stachowski (red.), Pamięć dla przyszłości, s. 31.

do tego, co minione, związanego z przyjęciem tezy, że rzeczywistość jest zawsze ujmowana przez nasze interpretacje. Interpretacja łączy, uwspółcześnia, aktualizuje, ale jednocześnie neutralizuje normatywizujący sens przeszłości”37.

Ograniczenie wpływów przeszłości musiało doprowadzić do przedefi niowania znaczenia teraźniejszości i przyszłości. Doszło więc do wyodrębnienia wielości nieciągłych „teraz”. Ta często nieuchwytna orientacja, prawie niemożliwa do do-kładnego określenia, stanowiąca punkt styczny między przeszłością i przyszłością, stała się nowym miejscem „szczęścia i radości”. I byłoby tak, gdyby proponowana

„sakralizacja” teraźniejszości prowadziła do zrealizowania celu. W praktyce te-raźniejszość znów stała się miejscem „oczekiwania”, lub dokładniej – „etapem”, służącym przejściu do teraźniejszości, która ma nastąpić w przyszłości. Hipertrofi a teraźniejszości jako celu życia możliwa jest dzięki istnieniu przyszłości. Ta z kolei stała się nie tylko miejscem, w którym można napotkać nowe, lepsze stany teraźniej-sze, ale „ideą”, z której zawsze można uczynić „marzenie”, tłumacząc w ten sposób, dlaczego jeszcze nie ma „raju” dla wszystkich w teraźniejszości. W rzeczywistości okazało się jednak, że nowe spojrzenie na teraźniejszość doprowadziło do zmini-malizowania znaczenia tego okresu, pozbawiło go istotnej wartości: „Teraźniejszość przestawała mieć własną wartość, zaś to, co w niej doniosłe, było takie ze względu na przeszłość. Sens teraźniejszości był zawsze poza nią, gdyż wszystko, co ważne, było jeszcze do zrealizowania”38.

Położenie nacisku na teraźniejszość nie przekreślało tego stadium, czyniąc z niego element użyteczny i doprowadzając do kulturowego wywyższenia znaczenia najbliższej przyszłości. Innymi słowy – ci, którzy nie osiągnęli szczęścia w teraź-niejszości, mogli się go spodziewać w przyszłości, tworząc tam miejsce pożądanych stanów rzeczywistości, potwierdzanych dostrzegalnym dla wszystkich rozwojem technicznym i poszerzaniem wiedzy naukowej. Rozwój techniczny i naukowy doprowadził do uformowania idei uśmierzających teraźniejszy ból egzystencjalny.

Cywilizacja, podobnie jak religia, zaproponowała pomysł na przyszłość jako ideę zatrzymującą jednostkę w teraźniejszości: „Dają [cywilizacje – przyp. P.B.] w przy-szłości nadzieję, wolność, dobrobyt i wszystko to, co tylko można sobie pomyśleć, ale odmawiają poręczenia moralnego na to wszytko, co dzieje się teraz. Słowem, cywilizacja techniczna jest antyrecentywistyczna. Produkuje przepowiednie niemal z taką szybkością, z jaką komputery porządkują liczby”39.

Nowoczesność – jak pisze Zygmunt Bauman – uwierzyła w wątpliwe możliwości uzdrawiające najbliższego czasu przyszłego. Obrała kierunek ku przyszłości, uwie-rzyła w szybkie, pozytywne zmiany w nadchodzącym czasie: „Człowiek nowoczesny liczy na to, że przyszłość potrafi naprawić niesprawiedliwości czasu teraźniejszego.

Wyobraża on sobie, że postęp jakościowy ludzkości jako całości załatwi problemy pojedynczego człowieka. Pokłada w czasie, jaki ma dopiero nadejść, nadzieje,

37 Tamże, s. 34 i 35.

38 Tamże, s. 31.

39 J. Bańka, Edukacja i czas. Wychowanie dla teraźniejszości, Warszawa 1995, s. 23.

które wiązał z wiecznością. Człowiek nowoczesny żyje marszem ku przyszłości”40. Oczarowanie najbliższą przyszłością stało się sposobem radzenia sobie z teraź-niejszością, a szczególnie z jej negatywnym aspektami. Stanowiło lekarstwo na wszelkie egzystencjalne cierpienia jednostek: „Nowoczesność (której ulubionym powiedzonkiem jest to, że lekarstwo nie pomaga, jeśli nie jest gorzkie) nie wydała wojny cierpieniu; zapowiedziała tylko zagładę cierpieniom bezużytecznym, po-zbawionym funkcji. Ból niezamierzony i nieplanowany – bezcelowy – był teraz obelgą i krzywdą nie do wybaczenia; ale ból celowy i »z zadaniem do spełnienia«, ból uznany za »konieczny krok« ku przyszłemu szczęściu, mógł być – winien być, musiał być – zadawany. Nędzarzom potrzeba więcej niedoli, by się nauczyli, jak się z ubóstwa wydobyć”41.

Odejście od przeszłości nie było jednak, jak widać, całkowite – takie działanie było niemożliwe do zrealizowania; głównie ze względu na to, że każde przywoływanie wspomnień budowało związek przeszłości z teraźniejszością42, a ponadto, negatywne i złe wspomnienia mogły być siłą napędzającą wiarę w teraźniejszość. Rozwiązaniem było selektywne podejście do niej – wybierano to, co było wartościowe i potrzebne z punktu widzenia podstawowych wartości nowoczesności. Pozostawiono znaczne obszary przeszłości na uboczu, przestano się nimi interesować. Najważniejszym rysem okresu moderny nie było zapominanie przeszłości, lecz odkrycie nieciągłości czasu: „To, co »trwa«, co jest wieczne i niezmienne – paradoksalnie – ukrywało się nadal w przeszłości, chociaż nie wzbudzało już zainteresowania. (…) To ciągłe odsyłanie kultury nowożytnej do przeszłości, mimo jej zorientowania w przy-szłość, miało głębokie fi lozofi czne uzasadnienie. Ta ostatnia jest zawsze czymś problematycznym, nieokreślonym, zaś jedynym sposobem orientacji człowieka w przyszłości jest odwołanie się do tego, co stałe, niezmienne, jednoznaczne. Stąd, im bardziej nowożytność zwracała się do przyszłości, tym bardziej też zapadała się w przeszłość, im bardziej oddalała się od przeszłości, tym bardziej też ujaw-niała brak uzasadnień i legitymizacji”43. Uwierzono, że można ciągle od nowa, bez zbędnych obciążeń przeszłością, podejmować budowę nowej, lepszej przyszłości.

Zaakceptowano wizję świata bez występowania świadomości ciągłości historycznej oraz bez wpływu przeszłości.

Niespodziewanym problemem okazało się jednak zderzenie z przyszłością, niespełniającą oczekiwań i marzeń, a oferującą takie przemiany świata, które nie niosły radości, a raczej przerażenie i lęk przed przyszłością, głównie nieuchron-ną, złą przyszłością. Zderzenie to polega także na tym, że brakuje pochodzących z przeszłości, dostępnych „schematów”, które służyłyby do odczytywania kolejnych nowości, pojawiających się w społeczeństwie w tempie trudnym już do ogarnięcia.

Dawniej zderzenie z przyszłością redukowano zwykle, wykorzystując do tego religie,

40 Z. Bauman, Etyka ponowoczesna, s. 58; zob. także: A. Finkielkraut, Le Mécontemporain: Péguy, lecteur du monde moderne, Paris 1991, s. 13.

41 Z. Bauman, Etyka ponowoczesna, s. 306.

42 S. Klein, Czas. Przewodnik..., s. 125.

43 M. Szulakiewicz, Ucieczka od przeszłości..., [w:] Z. Stachowski (red.), Pamięć dla przyszłości, s. 32.

oferujące mniej lub bardziej przekonujące wizje nieskończoności: „Zawsze jednak takie poszukiwanie nieskończoności odbywało się w czasie, angażując przeszłość lub przyszłość i często przy okazji – dewaluując teraźniejszość. Postmodernistyczna orientacja temporalna kultury jest wyrazem określonych postaw wobec powyższych tendencji. Rozczarowanie teraźniejszością zazwyczaj prowadziło do »ucieczki od teraźniejszości«. Kultura ponowoczesna – degradując przeszłość i przyszłość – taką ucieczkę uniemożliwia”44.

Przyszłość staje się „niebezpieczna”, głównie ze względu na brak istotnych do-świadczeń, które nie wynikają ze świadomej rezygnacji z przeszłości, ale z tempa zmian społecznych. Człowiek nie nadąża z dostosowywaniem się do coraz to nowych form życia, ze względu na trudności ze zdobywaniem nowych wzorców zachowania.

Rzadko powracają zdarzenia, które są dla niego „znane”, stąd poważne trudności z nabywaniem wiedzy o rzeczywistości. Problemy ze zrozumieniem świata, brak dostępnych i sprawdzonych form radzenia sobie z nową rzeczywistością wywołują poczucie zagubienia: „Tak spiesznie teraźniejszość oddala się od przeszłości, że nie możemy już od niej nauczyć się tego, czego nam potrzeba w teraźniejszości”45. W ten sposób, bez względu na to, czy świadomie odrzucimy przeszłość, czy też nie, zawsze będziemy skazani na zderzenie z przyszłością, inną od teraźniejszości46, na wykraczanie poza teraźniejszość, a tym samym na problemy z tego wynikające.

Przemijanie niesie z sobą konieczność zdobycia umiejętności spojrzenia w przy-szłość. Takie spojrzenie nieuchronnie jest doświadczeniem każdej jednostki, a tym samym oznacza konieczność „przekraczania siebie” poza teraźniejszość i formowania życia w przyszłości. Każde wykraczanie w przyszłość to droga w sta-ny rzeczywistości nie do końca zdefi niowane: „Czas przyszły jest dla człowieka zawsze czymś nieznanym, a człowiek obawia się rzeczywistości, której nie jest w stanie ogarnąć, zracjonalizować, której nie potrafi w żaden sposób opanować.

Przyszłość jest więc zawsze dla człowieka powodem do lęku, niepokoju, często nie do końca określonego”47. Posługując się koncepcją Antoniego Kępińskiego, lęk przed przyszłością wynika z różnicy między przyszłością obiektywną a subiek-tywną. Przyszłość subiektywna jest tym, co powinno nastąpić z punktu widzenia różnych elementów i warunków determinujących, a przyszłość obiektywna – tym, co rzeczywiście się realizuje. Walka między tymi koncepcjami przyszłości z jednej strony, z drugiej zaś to, że nie zna się owych „dwóch przyszłości”, staje się źród-łem lęku i niepokoju. Są one tym większe, im bardziej rzeczywistość odbiega od doświadczeń codzienności48.

44 Tamże, s. 38.

45 Tamże, s. 35.

46 Z. Bauman, O komunitaryzmie i wolności, czyli o kwadraturze koła, „Sprawy Narodowościowe”

1996, nr 2, s. 9–23.

47 B. Kolek, Doświadczenie przemijania a lęk przed przyszłością, [w:] A. Bobko, M. Kozak (red.), Czas, przemijanie..., s. 129.

48 Tamże, s. 128–130.

W dokumencie Projekt zosta (Stron 174-181)