• Nie Znaleziono Wyników

Badania ilościowe i jakościowe - opozycja czy dopełnienie?

wykorzystywanych do rozpoznawania sytuacji ludzi starych

3.2. Podejście ilościowe i jakościowe — próba wyjścia poza tradycyjną dychotomię

3.2.1. Badania ilościowe i jakościowe - opozycja czy dopełnienie?

Jak podkreślono w podrozdziale 2.5 poświęconym metodom i typom ba­

dań stosowanych w rozpoznawaniu sytuacji ludzi starych, wybór optymalnej metody badawczej do diagnozowania tego, jak funkcjonują osoby zaawanso­

wane wiekiem, nie jest przedsięwzięciem prostym. Dzieje się tak głównie ze względu na dużą liczbę możliwych do zastosowania podejść i metod badaw­

czych. Dokonywanie odpowiedniego wyboru przez badacza wymaga od niego głębokiego zastanowienia i rozważenia wielu kwestii metodycznych, aby w efek­

cie doprowadzić do wykorzystania najwłaściwszego rozwiązania. W trakcie ta­

kich poszukiwań możemy napotkać rozmaite dylematy, które utrudniają ten wybór. Niejednokrotnie są one związane z funkcjonowaniem pewnych uprosz­

czeń i generalizacji na temat tego, które z metod badawczych są z założenia lep­

sze, a które gorsze. Chciałbym tę kwestię przeanalizować na przykładzie wciąż występującego w moim odczuciu przeciwstawiania sobie metod ilościowych i ja- kościowych jako tych, które mają mieć zdecydowanie odmienną „zdolność po­

znawczą”. Podejmuję te rozważania po to, aby zaproponować rozwiązanie, które może posłużyć pogodzeniu skrajnych wizji odnośnie do tego, jaką rolę w Pozyskiwaniu wiedzy od respondentów odgrywa wywiad .jakościowy” i „ilo­

ściowy”. Rozważania z tego zakresu, o czym była mowa w rozdziale drugim, Uznaję za te, które precyzyjnie wpisywałyby się w ramy wyróżnionego przeze

mnie wymiaru metodologicznego socjologii starości. Przemyślenia związane z metodami badawczymi rozpoczynam od omówienia kwestii ogólniejszych.

Nie odnoszą się one zatem wyłącznie do badań ludzi starych, gdyż ja k dotąd w badaniach odnoszących się do tej zbiorowości zazwyczaj posługujemy się warsztatem wykorzystywanym również do innych badań socjologicznych.

Kwestie dotyczące podziału metod badawczych na te o charakterze ilo­

ściowym i te o charakterze jakościowym budzą emocje od wielu lat. Zjawisko to występuje nie tylko w socjologii, ale i w innych naukach. Za przykład po­

twierdzający to spostrzeżenie niech posłuży nam wypowiedź W. Shadisha162.

Autor ten pod koniec lat 90. XX wieku wyraził pewność, że jeżeliby członkowie Am erykańskiego Stowarzyszenia Ewaluacyjnego mieli wskazać na jedno za­

gadnienie, które w ciągu ostatnich 20 lat było najczęściej dyskutowane i naj­

bardziej dzieliło ewaluatorów, to wskazaliby oni na dysputy ilościowo-jako- ściowe. C. Trutkowski (2008, s. 127) przywołujący powyższe słowa zauważa, że obecnie kwestia wykorzystywania metod ilościowych i jakościowych nie pocią­

ga za sobą powstawania wśród badaczy tak zdecydowanych podziałów teore­

tycznych, jak to miało miejsce wcześniej. Opinia ta wpisuje się w spostrzeżenia wielu innych autorów, takich jak na przykład M. Halicka (2004, s. 62), którzy podkreślają, że niemal powszechny jest ju ż dzisiaj pogląd, że badania jakościo­

we i ilościowe nie stoją w opozycji i bezsensowne jest ich przeciwstawianie.

Moja opinia w kwestii powszechności tego poglądu jest jednak odmienna. Pro­

wadząc rozmowy na temat metod badawczych stosowanych w socjologii - zwłaszcza z młodszymi badaczami, jak i studentami socjologii - nadal zauwa­

żam tendencję do deprecjonowania tzw. badań ilościowych, przede wszystkim wywiadu standaryzowanego, a gloryfikowania tzw. badań jakościowych, nie­

zależnie od ich rodzaju163. Osoby te zdają się pojmować to, co kryje się za okre­

śleniem „badania jakościowe”, w pewien - ja k to określa U. Flick - specyficz­

ny sposób. Specyfika ta wyraża się w traktowaniu badań jakościowych jako tych, które m iałyby stanowić jakąś nową formę badań stanowiących przeci­

wieństwo - poddawanych krytyce zwłaszcza w latach 60. i 70. XX wieku - ba­

dań ilościowych. Autor ten podkreśla jednak, że badania określane dzisiaj mianem jakościowych mają swoją długą tradycję w licznych dyscyplinach.

Jego zdaniem, postępujący rozwój tego typu metod badań spowodował, że ter­

min „badania jakościowe” jest traktowany w coraz bardziej precyzyjny sposób.

Pojęcie to nie jest już „definiowane poprzez negację - badania jakościowe to nie-ilościowe, nie-standaryzowane itp. - lecz poprzez zespół swoistych dla nich cech” (U. Flick, 2010, s. 22).

162 W. R . Shadish, 1998, Evaluation theory is who we are, s. 3. Cytuję za: C. T r u t k o w ­ ski, 2008, O uwarunkowaniach..., op. cit., s. 127.

163 Uwagi tych rozm ówców nie odnosiły się wszakże do badań gerontologicznych, gdyz żaden z nich nie prowadził diagnoz tego typu. Skoro jednak w arsztat badaw czy w naukach społecznych wciąż jest m odyfikowany i udoskonalany, to jestem zdania, że warto śledzie ogólniejsze trendy i tendencje m etodologiczne występujące wśród szerokiego grona bada­

czy, aby m óc doskonalić własny warsztat badawczy.

W arto zauważyć, że takie „opozycyjne” postrzeganie badań jakościowych względem ilościowych nie jest zjawiskiem nowym w środowisku socjologów polskich. Na kwestię tę wiele lat tem u zwrócił uwagę A. Sulek, który w swoim referacie zatytułowanym Polska socjologia ankietowa wobec nowych do­

świadczeń powiedział (2002, s. 35): „Na początku lat siedem dziesiątych po­

jaw iły się w światowej nauce - w filozofii, socjologii, m etodologii - i powoli zaczęły docierać do Polski - nowe prądy kwestionujące dotychczasowy, pozy­

tywistyczny paradygm at badań społecznych. [...] Inwazja etnometodologii i interakcjonizm u symbolicznego, socjologii fenom enologicznej i hum ani­

stycznej, socjologii wiedzy itp. posunęły się tak daleko, że już jakiś czas tem u stały się one, zwłaszcza w młodszym pokoleniu [podkreślenie moje], obowią­

zujące i zyskały rangę podejść (znowu!) «prawdziwie» naukowych. Nowe prądy zakwestionowały teoretyczne podstawy m etody ankietowej - jeśli przy­

jąć, że w ogóle je miała, albo też ujawniły brak takich podstaw - jeśli przyjąć, że ich w ogóle nie miała. Tak czy inaczej, ankieta została ściągnięta przez zre­

woltowanych antypozytywistów z naukowego piedestału, odarta z nie tak dawno jeszcze powabnych szat i ukazana socjologicznemu pospólstwu w ca­

łej swej m izerii”.

Być może zatem opisywane sytuacje wskazujące na przedkładanie metod jakościowych nad te o charakterze ilościowym, zwłaszcza przez tę część socjo­

logów, którzy dopiero przymierzają się lub zaczynają praktycznie wykorzysty­

wać warsztat empiryczny nauk społecznych, nie stanowią jakiegoś przypadku czy zbiegu okoliczności. Ktoś może być nawet skłonny przypuszczać, że sytu­

acja ta wskazuje na zaistnienie pewnej tendencji w tym względzie. Niezależnie jednak od tego, czy sygnalizowana tendencja występuje w rzeczywistości, czy też nie, przy omawianym jednostronnym podejściu do badań niemal wszyst­

kie rozpoznania ilościowe są traktowane jako działania powierzchowne, płyt­

kie, a więc sondażowe w potocznym rozumieniu. Zwróćmy uwagę bowiem, że w powszechnym odbiorze sondaż (czytaj - wywiad, ankieta, rozmowa) bywa kojarzony przede wszystkim, jeżeli nie jedynie, z krótkim rozpoznawaniem poglądów opinii publicznej na jakiś temat, z pominięciem zagłębiania się w motywacje sprzyjające powstawaniu takich, a nie innych opinii badanych osób164. Tym tem atem bywają zazwyczaj preferencje polityczne potencjalnych wyborców czy poparcie przez widzów takiej czy innej opcji w telewizyjnych programach publicystycznych czy rozrywkowych. Przy takim uproszczonym rozumieniu badań ilościowych zakłada się ponadto, że kontakt z responden­

tem jest nawiązywany w możliwie najprostszej i najszybszej formie, czyli głów­

nie drogą telefoniczną, czy chociażby poprzez wykorzystanie tak zwanej sondy ulicznej. Jeżeli takie skrajne rozumienie badań ilościowych ujawnia się u czę­

ści osób przygotowujących się do diagnozowania rzeczywistości społecznej,

"4 W takie właśnie postrzeganie wywiadu standaryzowanego wpisują się również prze- yslenia J. C. Kaufm anna (2010, s. 29), który pisze, że tego rodzaju wywiad „dociera wy­

r ż n ie do jednej warstwy: opinii powierzchownych, które są bezpośrednio dostępne”, Wli;c może służyć jedynie do - ja k to nazywa - analizy powierzchni.

czyli u przyszłych socjologów, to zastanawiają przyczyny występowania tego typu zachowań. Uważam, że jest kilka głównych powodów sprzyjających takiej sytuacji. Znajdują one swoje uwarunkowania w rozmaitych czynnikach, do których przede wszystkim zaliczam:

1. Niefortunne nazewnictwo.

To ono, ze względu na potoczne skojarzenia, a szczególnie zasygnalizo­

wany wcześniej, zawężony i spłycony sposób rozumienia określeń J a ­ kość” i „ilość” powoduje, że podejście jakościowe odbierane jest jako coś wysokiej klasy, czyli coś istotnego, a ilościowe - jako coś pobieżne­

go, niekiedy wręcz prymitywnego. Zauważmy jednak za J. Sztumskim (1984, s. 126), że w klasycznym podejściu term iny „jakość” i „ilość” in­

terpretuje się jeszcze na dwa inne sposoby. W pierwszym z nich .ja ­ kość” oznacza „całokształt cech, które wskazują na to, czym dana rzecz jest; «ilość» to całokształt cech, wskazujących na jej rozm iary”. Z kolei w drugim przypadku - „«jakość» to coś, czego nie da się wyrazić za po­

mocą liczby i jednostki odpowiedniego układu miar; a «ilość» - to jest to, co można wyrazić w postaci liczbowej”. Warto dodać jeszcze, że - zgodnie z dalszym wywodem J. Sztumskiego - każdy przedmiot może­

my przedstawić opisując jego cechy, zatem „mnogość cech danego przedmiotu jest jego jakościową określonością, czyli krótko mówiąc jego «jakością», a mnogość parametrów liczbowych, wyrażających in­

tensywność istniejących cech jest jego określonością ilościową, czyli tzw. «ilością»”. Być może dopiero odejście od nazwy „badania ilościo­

w e” lub upowszechnienie określeń, które zastąpiłyby termin „badania jakościowe”, takich ja k podejście hermeneutyczne, rekonstrukcyjne czy interpretatywne, które przywołuje U. Flick (2010, s. 23)165, zmieniłoby zasygnalizowaną sytuację, ograniczając w efekcie postrzeganie metod jakościowych i ilościowych w nieuzasadnionej opozycji.

2

.

Jednostronne prezentowanie metod badawczych z uwagi na określone preferencje metodyczne wykładowców.

Ta jednostronność wynikająca z nastawień badaczy objawia się głównie tym, że najsłabsze punkty metodologii ilościowej są zanadto wyolbrzy­

miane, a niedostatki analizy jakościowej niedostatecznie zarysowane166.

W efekcie takiej sytuacji wykładowcy sprzyjają powstawaniu niepełnej wiedzy u odbiorców swoich zajęć na temat zalet i ograniczeń występu­

jących zarówno przy jakościowych, jak i ilościowych podejściach ba­

dawczych. W ostatecznym rozrachunku brakuje słuchaczom świado­

165 Dodam jeszcze, że analizując kwestie term inologiczne autor ten zauważa, że w od­

niesieniu do badań jakościowych spotkać się m ożna czasam i z term inam i typu „dociekanie”

(ang. inquiry) zam iast powszechnie stosowanego „badanie” (ang. research) lub nawet z sy­

tuacją, w której nie stosujem y żadnego z takich określeń, używając natom iast nazwy „etno­

grafia” (ang. ethnography) dla omawianych podejść badawczych.

166 Zob. argum enty P. M ayringa (2001) służące do obalenia m itów wskazujących na wzajem ne wykluczanie się badań ilościowych i jakościowych (M. Halicka, 2004, Satysfak­

cja..., op. cit., s. 62-63).

mości istnienia pewnych różnic występujących pomiędzy obiema koncepcjami badań.

3

.

Niewystarczający stopień ciekawości badawczej oraz samodzielności i dociekliwości w poszukiwaniu rzetelnej wiedzy.

Jednym ze skutków tej - nazwijmy ją - niedojrzałości naukowej, jest występowanie swoistej mody na wykorzystywanie metod badań jakoś­

ciowych. Niedoświadczonym - w szerokim rozumieniu tego słowa - ba­

daczom wydaje się, że metody te są stosunkowo proste w zastosowaniu, a kwestia rzetelności i trafności pomiaru może być przesunięta na plan dalszy. Przy takim podejściu niemal każde badanie jest udane, bo prze­

cież przynosi jakieś wyniki, które bez krępującego gorsetu chociażby elementarnej standaryzacji można zawsze ,ja k o ś” zinterpretować. Do­

dam jednak, że istnieje i inna przyczyna wzrastającej popularności wy­

korzystywania metod jakościowych w diagnozowaniu przejawów życia społecznego. Jest nią pragmatyzm, który staje się zrozumiały zwłaszcza w kontekście finansowania zamierzeń badawczych. Przeprowadzenie tego typu badań jest niejednokrotnie zdecydowanie tańsze i możliwe do zrealizowania przez jednego badacza. Przeprowadzenie tzw. badań iloś­

ciowych, na dodatek na reprezentatywnej próbie badawczej, okazuje się niejednokrotnie zamierzeniem wykraczającym poza możliwości nie tyl­

ko pojedynczych osób, ale również i wielu zespołów badawczych.

Naświetlając nadmierne uproszczenia występujące w rozumieniu relacji , jakość” i „ilość” w odniesieniu do badań, chcę jedynie uwrażliwić na to, że do­

piero odpowiednie rozeznanie w omawianej problematyce może stanowić punkt wyjścia do wyboru optymalnego sposobu diagnozowania interesujących nas zagadnień. Najważniejsze - powtórzę - jest to, aby rzetelnie przedstawiać argumenty przemawiające na rzecz jednego i drugiego podejścia badawczego, bez tendencyjnego pokazywania niedostatków któregoś sposobu realizacji ba­

dań czy sposobu analizy materiału badawczego. W łaśnie tego typu poszano­

wanie dla mniej preferowanych metod badawczych odnajdziemy na przykład w tekście O. Czerniawskiej (2000, s. 342), która pisze krótko: .jestem zwolen­

niczką badań jakościowych i wolę opracowania tego typu [...], chociaż z sza­

cunkiem odnoszę się do metody sondażu diagnostycznego [...]”. W spierając się autorytetem tej autorki uznaję, że przeciwstawianie obu typów badań jest nieporozumieniem. Na tym etapie moich rozważań proponuję założyć, że ba­

dania jakościowe stanowią po prostu uzupełnienie lub alternatywę dla badań ilościowych (M. Halicka, 2004, s. 42)167. Czy przyjmując taki punkt widzenia można zarazem jednoznacznie wskazać, które z podejść jest lepsze w bada­

niach gerontologicznych, lub - w zawężeniu - badaniach socjologicznych lu­

dzi starych? Uważam, że nie sposób udzielić uogólniającej odpowiedzi na tak postawione pytanie bez określenia konkretnego celu i przedmiotu badań. Po­

167 Kwestie te przedstawia również U. Flick (2010) w podrozdziale swojej książki Pro­

jektow anie badania jakościow ego, zatytułowanym Dane ilościowe i jakościow e: alterna­

tywa, współzależność, wzajem ne dopełnienie?, s. 30-34.

111

szukując odpowiedzi na to pytanie warto zastanowić się nad tym, jakie zalety i ograniczenia posiadają zarówno tzw. metody ilościowe, ja k i jakościowe w od­

niesieniu do wybranych rodzajów badań.

Analizę tych zagadnień rozpoczynam od spostrzeżeń B. Synaka. Autor ten z jednej strony od lat upomina się o to, aby w polskich badaniach ludzi starych częściej stosować m etody jakościowe168, z drugiej strony przypom ina jednak za A. Dillem169 siedem cech mogących mieć pozytywny lub negatywny wpływ na realizację i opracowanie wyników z takich badań. Nie ulega wątpliwości, że zwolennicy metod jakościowych stosowanych w badaniach ludzi starych m u­

szą te kwestie brać pod uwagę, gdyż chodzi tu 0:170

1. konsekwencje wynikające z możliwości swobodnego kreowania obrazu badanego przedmiotu czy zjawiska poprzez własne i subiektywne jego postrzeganie (ograniczenie standaryzacji),

2. trudności związane nie tylko z umiejętnością zadawania pytań otwar­

tych i tworzeniem odpowiedniej atmosfery w trakcie badania, ale sa­

moświadomością badacza odnoszącą się do jego własnych nastawień czy wręcz uprzedzeń w odniesieniu do badanej rzeczywistości (oba czynniki mają wpływ na zdolność do „odczytywania” przeżyć i znaczeń będących doświadczeniem innych osób),

3. zawężenie zakresu badań, czyli wielkości badanej zbiorowości czy miejsc spotkań, do takiej liczby, w której sam badacz jest w stanie brać udział,

4. trudności przy dokonywaniu porównań wyników badań jakościowych (odmienne widzenie tych samych spraw przez różnych badaczy lub inna interpretacja sytuacji przez tego samego badacza w różnym czasie lub w innej sytuacji),

5. brak pewności co do tego, że - pomimo stosowania rozmaitych procedur - dotarliśmy w trakcie badań do pierwotnej, realnej rzeczywistości, 6. komplikacje występujące przy prezentacji wyników badań zróżnicowa­

nym odbiorcom, na przykład profesjonalistom czy decydentom. Okazu­

je się, że sposób sporządzenia raportu (jego styl czy forma) w większym stopniu niż ma to miejsce w badaniach ilościowych wpływa na przeko­

168 Zob. B. Synak, 1988a, Kierunki..., op. cii., s. 30 oraz B. Synak, 1997, Badania ja k o ś­

ciowe w socjologii starości: m ożliwości i dylematy, s. 20.

169 A. Dill, 1994, Writing fo r the right audience, [w:] Qualitative methods in aging re­

search, J. Gubrium i A. Ankar (eds), s. 143-262. Za: B. Synak, 1997, Badania..., op. cit., s. 17.

170 B. Synak, 1997, Badania..., op. cit., s. 17-19. Porównanie badań ilościowych i jakoś­

ciowych przybliża za S. Lamnekiem (1988) M. Halicka (2004, s. 4 3 -4 5), popularyzując tym sam ym - rzadko wcześniej prezentowane w polskich publikacjach - dokonania m etodolo­

giczne badaczy niem ieckich. Jednym z wyjątków na tym polu była książka R. Mayntz, P. Holm a i P. H ubnera,1985, Wprowadzenie do m etod socjologii em pirycznej. Zob. też:

M. Jasiński i M. Kowalski, 2007, Fałszywa sprzeczność: metodologia jakościow a czy ilościow a? [w:] Ewaluacja ex post. Teoria i praktyka badawcza, A. Haber (red.), s. 103.

Chodzi mi zwłaszcza o treści zawarte w tabeli num er 1 zatytułowanej: Różnice pom iędzy ilościowymi i jakościow ym i podejściam i

badawczymi.-nanie odbiorcy raportu z badań o tym, że przeprowadzone badanie było obiektywne i przedstawia „fakty” (realnie istniejącą rzeczywistość), 7. dylematy etyczne wynikające z osobistego charakteru kontaktów z ba­

danym (kwestie związane z zaufaniem, emocjonalność w relacjach, przekazywanie intymnych informacji, itp.). Niestety - ja k dotąd - nie powstały żadne etyczne wskazówki czy zasady odnoszące się do badań nad ludźmi starymi.

Konkluzja B. Synaka (1997, s. 19) wypływająca z analizy plusów i ograni­

czeń występujących w badaniach jakościowych jest następująca: „W sumie na­

leży powiedzieć, że badania jakościowe są trudniejsze niż podejście empirycy- styczne, ilościowe, wymagają lepszego przygotowania badacza, większej odpowiedzialności, wrażliwości i empatii. W badaniach gerontologicznych trudności są nawet większe [...]”. Z tezy tej, która warta jest pogłębionej dys­

kusji, nie należy moim zdaniem wyciągać zbyt uproszczonego wniosku, że ba­

dania ilościowe są zatem proste w realizacji i nie wymagają odpowiedniego przygotowania metodycznego, merytorycznego i etycznego, chyba że będzie­

my mieli na myśli - sygnalizowany przez wspomnianego autora w dalszej czę­

ści wywodu - płaski empiryzm. Cóż się za nim kryje? W moim odczuciu okre­

ślenie to może oznaczać co najmniej cztery sytuacje, a mianowicie:

1. tworzenie badań niejako „zza biurka”, czyli bez wystarczającej znajom o­

ści rozpoznawanych zagadnień. Taka sytuacja powoduje, że narzędzie badawcze potraktowane zostaje jedynie jako twór sam w sobie, niejed­

nokrotnie poprawny, ale wyłącznie od strony „konstrukcyjnej”. Ponad­

to w tego typu przypadkach narzędzie może nie być dopracowane pod względem wymogów związanych z jego wykorzystaniem w terenie, czy­

li z uwzględnieniem swoistych cech badanych osób, a przecież będzie skierowane do konkretnych ludzi przebywających w określonych m iej­

scach171;

2. stosowanie przez badacza w wywiadzie wyłącznie (czy głównie) pytań zamkniętych, jeżeli nie znajduje to merytorycznego uzasadnienia. Mo­

tywacją do dokonywania takich wyborów jest zapewne zamiar łatwego i szybkiego opracowania wyników z badań, czyli zazwyczaj chęć uciecz­

ki od wyzwania, jakim jest niejednokrotnie żmudna analiza odpowie­

dzi na pytania otwarte. Decydując się na wybór rodzaju pytań nie po­

winniśm y jednak zapominać, że zarówno pytania zamknięte, jak i otwarte posiadają swoje niezaprzeczalne zalety i ograniczenia, tak więc pomijanie z samej zasady pytań otwartych może zdecydowanie zubożyć efekty naszych badań. Niekiedy dopiero dzięki całościowej analizie odpowiedzi udzielonej właśnie na takie pytania badacz jest w stanie wychwycić niektóre dodatkowe znaczenia kryjące się w wypo­

171 Na inną konsekwencję przygotowywania badań opartych jedynie na studiach „przy biurku”, czyli bez kontaktu z badanym środowiskiem , zwraca uwagę J. Sztumski (1999, s. 40) podkreślając, że w takiej sytuacji zawsze niezbędne jest przeprowadzenie badania pi­

lotażowego.

wiedziach respondenta. W takich przypadkach - poza treścią odpo­

wiedzi, co oczywiste - istotnym elementem danej analizy staje się for­

ma wypowiedzi i zastosowane w niej słownictwo, stąd tak ważne jest zapisywanie przez ankietera tego, co usłyszy, dosłownie, bez skrótów czy własnej interpretacji. Nie ulega chyba wątpliwości, że ankieter po­

sługujący się zwłaszcza pytaniami otwartymi musi być do swojej pracy odpowiednio przygotowany;

3. brak otwartości na wymagania metodyczne prezentowane przez przed­

stawicieli innych nauk, niż „nasza”, którego doświadczamy zwłaszcza w trakcie pracy w zespołach interdyscyplinarnych. Problem ten ujaw­

nia się wówczas, kiedy to badacze reprezentujący jedną dziedzinę na­

ukową nie chcą dostrzegać i uwzględniać reguł obowiązujących w innej dyscyplinie nauki lub - co gorsza - te reguły lekceważą. Przykładów obrazujących tego typu zachowania można przedstawić co najmniej kilka. Jako jeden z nich mogę podać niezrozumienie przez niektórych przedstawicieli nauk medycznych konieczności jednoznacznego i czytel­

nego formułowania pytań, wymaganego w wywiadach standaryzowa­

nych172. W takich przypadkach z ust tych badaczy słyszymy stwierdzenia typu „zapewne ludzie jakoś tam odpowiedzą” czy „ankieter - jakby była potrzeba - to wytłumaczy sens pytania”. Problem ten niejednokrotnie nasila się w wyniku niedoceniania bądź wręcz pomijania w postępowa­

niu badawczym ważkiej roli badań próbnych (pilotaży), które poprze- dzająwłaściwe badania kwestionariuszowe. Jak wiemy, pozyskanaw wy- niku pilotażu wiedza powinna posłużyć doskonaleniu konstrukcji kwestionariusza wywiadu bądź ankiety173. Niestety wypowiedzi w rodza­

ju je ste śm y wszak doświadczonym zespołem badawczym” czy „przecież ja tego typu badania robię od lat”, stanowią najprostszą ilustrację tego typu podejścia do badań „na skróty”;

4. opracowywanie wyników badań w sposób, który D. Caplowitz (1983, s- 383-386) nazywa rażącym empiryzmem (ang. crass empiricism).

Tym terminem autor określa sytuację występującą zazwyczaj w bada­

niach kwestionariuszowych, w której badacz dokonuje analizy wszyst­

kich danych (liczy wszystkie możliwe zależności) zanim przemyśli

kich danych (liczy wszystkie możliwe zależności) zanim przemyśli