• Nie Znaleziono Wyników

historycznym według Horsta Bienka mamy do czynienia z prologiem polsko- polsko--niemieckiego antagonizmu, który wkrótce miał mieć swoje kolejne odsłony

W dokumencie ISBN 978-83-7164-797-0 (Stron 161-164)

Po roku 1900 zrobiło się inaczej, przyszły ostrzejsze przepisy z Berlina, […]

nawet lekcje religii nie mogły odbywać się po polsku. […] Do końca wojny współżycie obu grup ludności było dość pokojowe, zdarzały się czasem napię-cia, na przykład po pruskim zarządzeniu w sprawie nauki religii albo po zebra-niach wyborczych Korfantego czy po wiecach hakatystów, ale prawie nie było wrogości. […] W rzeczywistości nigdy nie było całkiem pewne, kto […] był Niemcem, a kto Polakiem

422

.

Dla rozpoczętego procesu ujednolicania narodowego kluczową okazała się kategoria „ojczyzny”, rozumianej teraz nie w ciągu skojarzeń: dom, rodzina – wspólnota sąsiedzka – przestrzeń prywatna, najbliższa, lecz: naród – język – te-rytorium – państwo; a zatem jako pewien abstrakcyjny konstrukt odwołujący się jednak do egzystencjalnego poczucia więzi lokalnej. Ta „ojczyzna ideologiczna”, jak niegdyś pisał Stanisław Ossowski423, w ramach własnej semantyki rościła sobie prawo syntezy różnych przestrzeni: topograficznej, antropologicznej, geograficznej, demograficznej, kulturalnej, etc., angażując zarazem emocje charakterystyczne dla antropo- i etno-centryzmu424. Towarzyszyło temu pro-cesowi zamykanie się narodowo definiowanych „swoich” w obrębie „własnego”

kulturowego monolitu, którego centrum sytuowano w Berlinie. Śląsk stał się w tym układzie skrajem wielkiego ideologicznego terytorium, najdalej na wschód wysuniętym zakątkiem wielkich Niemiec, a jednocześnie otrzymał deprymu-jący status peryferii, prowincji, którą trzeba docywilizować pod sztandarami nowoczesności. Temu obowiązkowi miały podołać niemieckie kadry urzędnicze.

Na tym etapie rozniecania narodowych antagonizmów raczej nie dochodzi, co Bienek potwierdza, do aktów wrogości na linii Polak–Niemiec, być może dlatego, że Polska jako państwo zwyczajnie nie istnieje, a jej rychłego powstania nie bierze się jeszcze pod uwagę. Ślązacy opierają się ponadto procesom narodo-wego uświadamiania, trwając w dawnych strukturach respektujących tradycyjne więzi.

Synonimem „obcego” staje się przybysz z Niemiec – urzędnik, nauczyciel, sztygar lub inny przedstawiciel władzy, który z poczuciem wyższości realizuje swoje dziejowe posłannictwo, pozostając abnegatem w zakresie lokalnej histo-rii i znajomości problematyki społecznej, a przy tym człowiekiem całkowicie różnym mentalnie, językowo, kulturowo oraz wyznaniowo.

422 H. Bienek, Pierwsza polka…, s. 88–89.

423 S. Ossowski, O ojczyźnie i narodzie, Warszawa 1984.

424 Por.: L. M. Nijakowski, O znaczeniu terytorium dla nauk społecznych i kultury, w:

Domeny symboliczne…, s. 63–65.

Już jako katolik człowiek był pokrzywdzony, katolikami byli tylko biedni.

Na-uczyciele i urzędnicy pochodzili z Prus i byli protestantami

425

.

Bycie ewangelikiem na długo pozostanie w świadomości potocznej synoni-mem „obcego”, Horst Bienek wspomina z własnego dzieciństwa sytuację, kiedy z grupą kolegów obrzucali protestantów kamieniami. Znamienna jest także scena z Czasu bez dzwonów, w której Andreas Ossadnik ze swoją ferajną bierze udział w napadzie na ewangelików mieszkających w dzielnicy Wójtowa Wieś.

Podekscytowani chłopcy obrzucali wówczas swoich przeciwników wyzwiska-mi: „Lutry”, „świnie”, „poganie”426. Ten fragment tetralogii obrazuje również tendencję demonizowania „obcych” charakterystyczną dla kultury ludowej, którą szczegółowo opisał Zbigniew Benedyktowicz427. „Obcych” – ewangelików wyróżniać miał specyficzny język, wygląd zewnętrzny, a nawet całkowicie inny, nieprzyjemny zapach.

Zakończenie I wojny światowej okazuje się dla śląskich spraw przełomowe.

W wyniku postanowień traktatu wersalskiego, kiedy dyskutowany przypadek Górnego Śląska okazał się on prawdziwym węzłem gordyjskim, zarządzono przeprowadzenie plebiscytu. Decyzja ta rozpętała burzliwą batalię polsko-nie-miecką o rząd dusz. Śląska tożsamość tym samym została poddana drapieżnej indoktrynacji, ponieważ w tym okresie każde poszczególne „ja” było w cenie.

Spór toczył się o intratne gospodarczo terytorium, którego każda ze stron po-żądała jak przysłowiowej żyły złota i z którego pragnęła wyrwać jak największy skrawek. Zaczęło się więc kształtowanie narodowe śląskich tożsamości, czyli urabianie ludzi na swoją modłę. Postulat zrodził się po obu stronach granicy:

Ślązaka trzeba odpowiednio uformować, wyrąbać jak chodnik „na szychcie”. U Bienka czytamy o efektach wysiłków propagandowych ówczesnych władz:

ludzie stali się czujni, sceptyczni i nieufni wobec oficjalnie lansowanych teorii politycznych.

Tutaj w końcu nikogo nie pytają o zgodę – powiedziała Valeska gorzko. – Tutaj z góry decydują, kim pan jest: raz Niemcem, raz Polakiem. Prostych ludzi nie pyta się o zdanie

428

.

Okres plebiscytu i powstań śląskich, dla strony polskiej brzemienny w ro-mantyczne uniesienia i okupiony krwawymi ofiarami, w niemieckich Gliwicach

425 H. Bienek, Pierwsza polka…, s. 98.

426 Por.: M. Dąbrowski, Śląski tygiel Horsta Bienka…, s. 133.

427 Z. Benedyktowicz, Kategoria „swój – obcy” i rekonstrukcja obrazu „obcego”

w kulturze ludowej, w: Portrety obcego, Kraków 2000, s. 121–151.

428 H. Bienek, Pierwsza polka…, s. 98.

postrzegany był raczej pragmatycznie jako polityczny manewr, stanowiący jednak spektakularne wydarzenie dziejowe, a przy tym urozmaicenie banalnej codzienności. Przez Horsta Bienka moment ten opisany jest z rozrzewnieniem jako „poruszające święto jedności”, w czasie którego „brali się w ramiona” „ka-tolicy i Żydzi, nawet ewangelicy”429. Konsolidacja „swoich”, odbywała się jednak po raz pierwszy pod sztandarami narodowymi i była wymierzona przeciwko sztucznie zdefiniowanym politycznym adwersarzom, znajdującym się po tej drugiej stronie. Wówczas to po niemieckiej stronie Śląska, jak piszą history-cy, Piotr Greiner i Ryszard Kaczmarek: „Wspólny front przeciw

„polskiemu niebezpieczeństwu” zjednoczył wszystkich”430. Większość prostych ludzi, jak czytamy we Wrześniowym świetle: „nie wiedziała wprawdzie tak dokładnie, czym właściwie była Niemiecka Rzesza”431, ale tak często się o niej mówiło, że widocznie stanowiła jakąś całość ważną. Nie bez znaczenia była tu nacjonali-styczna propaganda państwa niemieckiego, rozgoryczonego przegraną wojną. Niektórzy jednak, zwłaszcza ci, jak Leo Maria, którzy przeszli z polskiego Ślą-ska na drugą stronę, ale których rodziny pozostały na wschodzie, prognozując gorzkie konsekwencje podziału, odczuwali wtedy strach.

Następny etap konfrontacji polsko-niemieckich, powstania śląskie, Horst Bienek postrzega w kategoriach tragizmu, który dotyka zwykłych ludzi. Temu zbrojnemu czynowi, okupionemu krwią Ślązaków, historiografia niemiecka tradycyjnie raczej nie poświęca wiele miejsca i często nazywa polski zryw na-rodowy awanturnictwem.

Inaczej autor Podróży – określa powstańców mianem „polnischen Irredentisten”, co w przekładzie brzmi: „zwolennicy irredenty”, a ich czyn: „schlesischen Selbstbehauptungswillens” – śląską wolą samostanowienia432. Wybór, jakiego dokonali polscy Ślązacy, traktuje bez histerycznego wzburzenia, a raczej z głębokim szacunkiem. Nie ma też w jego opisie pojawiających się gdzie indziej sugestii, jakoby powstaniem sterowano z zewnątrz lub że było ono wprost fortelem Warszawy dokonującej politycznego zamachu. Przeciwnie, powstanie stanowić miało, według Bienka, bohaterski akt walki o śląską suwerenność kojarzoną przez jej uczestników z polskością. W tetralogii autor ukazuje także stosunek do tego wydarzenia niemieckich Ślązaków: chociaż chętnie wspominali oni po latach zaciekłe boje o Górę świętej Anny, w których rzekomo brali udział, a nawet, jak inwalida Hrabinsky, ucierpieli, faktycznie snuli tylko mityczne opowieści o czynach (przekładające się pragmatycznie na wyższą rentę), gdyż

429 H. Bienek, Wrześniowe światło, s. 163.

430 P. Greiner, R. Kaczmarek, Niemcy na Górnym Śląsku w XIX i XX wieku, w:

Górny Śląsk na moście…, s. 50.

431 Tamże, s. 266.

432 H. Bienek, Reise in die Kindheit. Wiedersehen mit Schlesien, Gliwice 1993, s. 21; por.

Podróż…, s. 199.

nie chcieli mieszać się do bratobójczych walk powstańczych, tłumienie rewolty zostawiając Niemcom. Pamiętali przecież sytuację sprzed kilku lat, kiedy w 1914 „Polacy walczyli razem z nami” i byli „niemało odważni”433.

Dokonująca się latach międzywojnia integracja w duchu niemieckości czy też polskości, dzieliła wzdłuż hałd i podwórek stary Górny Śląsk, burząc jego długowieczną wielokulturowość. Wybory narodowościowe następowały w wyniku decyzji odwołujących się do różnych kontekstów: tradycji, spójności rodzinnej, poczucia solidarności, nadziei wiązanych z określoną władzą lub też po prostu wskutek ulegania działalności agitatorów. Polaryzacji postaw towarzy-szyła dezorientacja, ponieważ dokonywany podział śląskiej populacji dotykał nieraz bliskich, znajomych, krewnych, którzy nagle stawali się obywatelami innego państwa. Część rodziny powieściowych Piontków i najprawdopodobniej cała rodzina Wondraczków (tak jak rodzina rzeczywistych Bienków) wybiera opcję niemiecką, przeprowadza się z rejonów należących teraz do Polski do niemieckiego Gleiwitz. Nie poznajemy motywów tej decyzji, Bienek zaświad-cza, że jednoznacznego kryterium przynależności oczywiście nie można było sformułować, nie był nim na pewno język, ponieważ na Górnym Śląsku można było „mówić po polsku i być Niemcem. Albo na odwrót: mówić po niemiecku i być Polakiem (co jednakże zdarzało się o wiele rzadziej)”434.

Gdy po plebiscycie i trzecim powstaniu całe miasto włączono w obszar nowe-go państwa polskienowe-go, z Wondraczkami pociągnęły również rodziny, w któ-rych używano wyłącznie wasserpolnisch, tylko młodsi szwargotali łamanym niemieckim...

435

Potwierdzają ten fakt dane statystyczne – po obu stronach granicy

W dokumencie ISBN 978-83-7164-797-0 (Stron 161-164)

Outline

Powiązane dokumenty