• Nie Znaleziono Wyników

Nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż przestrzeń salonu Piontków ma dla pisarza, wychowanego w skromnym, urzędniczym mieszkaniu, niezwykły,

W dokumencie ISBN 978-83-7164-797-0 (Stron 88-91)

baśniowy wręcz powab. Myślenie o nim wprowadza w nastrój poetyckiej, onirycznej przestrzeni domu, szczegółowo opisanego przez Bachelarda, ma wszystkie jego cechy od piwnicy aż po dach:

Tak więc nie istnieje prawdziwy oniryczny dom, który nie piąłby się wzwyż;

dom taki z piwnicą zagłębioną w ziemi, z parterem, dziedziną powszedniej krzątaniny, z pięterkiem, gdzie się sypia i strychem wysoko pod dachem – ma wszystko, co niezbędne, aby mógł symbolizować głębinne strachy, pospolitość przyziemnego życia i wszelkie sublimacje

208

.

Domu tego nie budują już wspomnienia żadnego konkretnego budynku, jest raczej obrazem wywołanym przez samo myślenie o domu jako idei. „Mówimy tu jedynie o marzeniach […] –dodaje Bachelard – które będą wracać przez całe życie, pobudzając niezliczone obrazy”209. Owe obrazy nie należą do realnej przestrzeni domu rodzinnego, w którym się po prostu mieszkało, wzrastało i doznawało opieki. Odpowiadają nieświadomym, głębszym motywacjom. Dom ten jest więc koniecznością psychiczną, ujętym w pewne ramy i scenerię konkretem psychologicznym. Bachelard powiada dalej: „Dom oniryczny w całej swojej pełni, z piwnicami – korzeniami, z gniazdem na dachu stanowi jeden ze schematów ludzkiej psychiki”. Jest potrzebą ludzkiej duszy, która ma swoją piwnicę podświadomości i strychy podszyte wiatrem marzeń. Jest też figurą uniwersalną. Niemal każdego pisarza cechuje przeświadczenie, że potrafi nas zainteresować domem swojego dzieciństwa. Magię jego wnętrza, atmosferę

207 H. Bienek, Czas bez dzwonów…, s. 208–209.

208 G. Bachelard, Wyobraźnia poetycka, s. 314.

209 Tamże.

przytulności i bezpieczeństwa, cały jego dośrodkowy charakter kondensuje za-padający zmierzch. Światło rozbłyskujące w jego wnętrzu staje się wtedy

„jakby wyspą: wysepką światła w morzu ciemności […] Oświetlony dom to latarnia morska wytęsknionego spokoju”210.

Archetyp domu, jaki konkretyzuje budynek na Strachwitzstrasse, znajduje w tetralogii Horsta Bienka jeszcze jedną realizację. Jest nią całkowicie już utkana z marzeń i snów willa, którą w styczniu 1945 roku anektuje samowładczo Kotik Ossadnik.

Było już ciemno, kiedy skręcił z Oberwallstrasse w Miethe- Allee, gdzie znaj-dował się dom, który teraz należał do niego. Tak, w myślach należał do niego, to było jego królestwo. […] Idąc przez pokoje, od czasu do czasu zapalał za-pałkę. Wszędzie widać było jeszcze ślady pośpiechu: na pół zwinięty dywan, zapakowana, ale jednak pozostawiona walizka, przewrócony fotel, rozsypane na podłodze sztuki odzieży. W bawialni kaflowy piec był jeszcze ciepły, Kotik ukląkł, zebrał żar, dołożył drewna i węgla. Drzwiczki od pieca zostawił otwarte i rozejrzał się po pomieszczeniu: ucieszyły go płomienie, rzucające świetlne refleksy na ściany.

Odkrył pokój, w którym nie było nic prócz wanny, klozetu i umywalki z lustrem.

Czegoś takiego jeszcze nigdy nie widział, osobnego pokoju z wanną. W muszli z cienkiego marmuru leżał kawałek mydła, różowego, o owalnym kształcie, po-łyskującego woskowo w świetle ogarka świeczki. Wziął je do ręki i powąchał, pachniało latem, hiacyntami i ogrodem ciotki Rity w Jędrzychowie211.

Dom ten wywołuje baśniowe asocjacje, cały jest jakby z archaicznego snu, ma mnóstwo pokoi, niczym wielki zamek, piwnice zaopatrzone w wino, spiżarnie pełne zapasów, otacza go duży ogród. Kotik odkrywa jego uroki krok po kroku, rozkoszując się oniryczną wizją. Zaprasza do niego dziewczynę, Hedel Zock, i bawi się w ten dom, jak zwykło czynić to każde dziecko. W tej zabawie, w której cały czas czuje się „jak w kinie”, Kotik przejmuje dom w posiadanie.

Po czym, zrealizowawszy swoje marzenia o domu – przedmiocie pożądania – zanurza się w przestrzeń bezkresu i bezczasu.

Dom, który od teraz chce mieć „cały tylko dla siebie”, ani na chwilę jednak nie staje się realny, przeciwnie, jego efemeryczność, magiczność potęguje się wraz z odkrywaniem kolejnych zakamarków, ponieważ wszystko w nim przy-pomina chwilowość i niestałość. Rzeczy porozrzucane w nieładzie, na wpół spakowane walizki, niedomknięte drzwi przywołują na myśl atmosferę dworca

210 Tamże, s. 316–317.

211 H. Bienek, Ziemia i ogień…, s. 67.

kolejowego w chwili, gdy już słychać gwizdek dyżurnego ruchu, zapowiadający odjazd. Baśniowy dom Kotika nie może stać się „jego domem” nie tylko dlate-go, że zwyczajnie do niego nie należy, ale dlatedlate-go, że jest domem utraty, który wkrótce trzeba opuścić. W tym sensie jest to śląski dom – stoi na niestabilnym, grząskim gruncie. Jego tymczasowość podkreśla także fakt, iż nie jest on utrwa-lony wielopokoleniową tradycją rodowej siedziby. Wszystkie Bienkowe domy są miejscami krótkiego trwania – ich historia nie przekracza ram czasowych życia jednego pokolenia. Nie ma w nim na przykład „starzyków”, a historie rodzinne przypominają tylko o tym, iż przodkowie przybyli tutaj z miejsc oddalonych nieco bardziej na Wschód. Ich domy są miejscem zamieszkania podróżników, których przeznaczeniem jest droga, bo ruch migracji tutaj nie kończy się nigdy. Człowiek, goszcząc w baśniowym domu na Miethe Allee, chciałby tu zostać na zawsze, jednak wie, że musi odejść. Odkrywa w sobie, wywołujące niepokój, przeczucie istnienia w tym świecie antynomicznej dialektyki: bezkresu i przy-tulności, obejmującej w tym samym stopniu rozkosz osiedlenia się, co konieczny, nieskończony trud wędrowania.

Efemeryczność domu, który został właśnie uogólniony jako pewien model domu śląskiego, równoważą rzeczy. „Rzeczy i przedmioty trwają i można na nie liczyć bardziej niż na człowieka z jego niestałością, zmiennością nastrojów i z jego biologicznymi słabościami”212 – pisze Tuan. Śląska niestabilność w rzeczach znajduje wytchnienie, wszystko inne zmienia się za szybko: granice, władza, nazwiska sąsiadów i nazwy ulic. W rzeczach można upatrywać jakąś trwałość, tak tutaj pożądaną. Bohaterowie tetralogii pokładają ufność w drewnie, „które jest zwykłym drewnem i rozgrzewa się pod wpływem ciepła dłoni”, „chwytają za dzbanek, ciesząc się, że trzymają w ręku coś, co im nie umyka”, „rozcierają między palcami zwiędłe liście: nie pozostało im nic, czego mogliby się trzymać”213.

Szacunek do przedmiotów wzmaga świadomość tego, że wszystko się rozpada, zbliża się styczeń 1945 i okręt idzie na dno. Wkrótce trzeba będzie opuścić dom i rozstać się z rzeczami, które w mentalności śląskiej, według Horsta Bienka, nie mają jedynie wymiaru materialnego, ale zawierają sens głębszy, niemal metafi-zyczny.

„Przedmioty to jakby część nas samych”214 – pisze Tuan. „W rzeczach mieści się jedyny konkret, jaki mam, stałość i stabilność mojej trudnej tożsa-mości” – powiedziałby Ślązak. Zamożni Piontkowie mają w swoim domu wiele cennych przedmiotów: perskie dywany, cukierniczki z miśnieńskiej porcelany, srebrne sztućce, kryształy, zegary, fortepian Blutnera. Wszystkie te rzeczy są jednak ważne dla nich przede wszystkim dlatego, że są „swoje”, składają się na

212 Yi-Fu Tuan, Przestrzeń i miejsce, s. 177.

213 H. Bienek, Pierwsza polka, s. 20.

214 Y.F Tuan, Przestrzeń i miejsce, s. 177.

W dokumencie ISBN 978-83-7164-797-0 (Stron 88-91)

Outline

Powiązane dokumenty