• Nie Znaleziono Wyników

Rozdział zatytułowany Muzułmany ma w utworze Kossak centralne znaczenie.

Powrót do problematyki następuje w ostatnim rozdziale zawierającym sens ideowy całości. W pierwszym wydaniu nosi on tytuł Dar męczenników, w dru-gim – Człowieczeństwo. Kossak wzywa do ślubowania wierności przesłaniu, które wynika z piekła obozów koncentracyjnych. W pierwszym wydaniu ma ono charakter mesjanistyczny – „zbierania twórczego plonu z posiewu śmier-ci i męki, a zwać się winno d a r e m M ę c z e n n i k ó w” (ZO, I, 24), w drugim zaś – to samo dzieło polegać ma na „przywróceniu ludziom człowieczeństwa”

(ZO, II, 24). Rozumienie człowieczeństwa łączy się u Kossak ze sposobem poj-mowania muzułmanów w Auschwitz-Birkenau.

Tę najniższą kastę w obozie koncentracyjnym ma cechować przede wszyst-kim zaprogramowane przez hitlerowców odczłowieczenie równoznaczne ze zezwierzęceniem. Według niemieckiego systemu „każda kobieta znajdująca się w lagrze, miała umrzeć. Na wypadek jednak, gdyby pewien odsetek z nich pozostał przy życiu, niechaj będę odmienione. Polki, które śmiały się przeciw-stawić rasie germańskiej, które zachęcały do oporu dzieci i stanowiły pod-trzymanie mężów w walce, niech staną się bydłem, obojętnym na wszystko, co nie jest żarciem lub snem. Niech zatracą godność, inicjatywę, odwagę, szlachetność, współczucie, niech będą spodlone, sponiewierane, niech zapo-mną, że są ludźmi” (ZO, I, 73). Szczegółowy opis, następujący po tej definicji,

24 C. Tonini, dz. cyt., s. 129.C. Tonini, dz. cyt., s. 129.

stanowi rozwinięcie swoiście humanistycznych przekonań Kossak, oczywiście z zaznaczeniem szczególnej roli kobiet polskich.

Tadeusz Borowski w słowniczku Określenia Oświęcimskie omawiał trzy wątki łączące się z postacią muzułmana: po pierwsze, był to człowiek całko-wicie zniszczony fizycznie i duchowo, najzupełniej „dojrzały do komina”; po drugie, żadne objaśnienia nie mogą oddać pogardy, z jaką więźniowie trakto-wali muzułmana; po trzecie, nikt nie chce się przyznać do tego, że był muzuł-manem, także w autobiografii obozowej (Utwory wybrane, 78). Obrzydzenie odczuwane w stosunku do muzułmana, lęk przed nim, przed stoczeniem się w jego kondycję, są mocno wyczuwalne u Borowskiego, podobnie jak u Kos-sak – to ich, mimo wszystko, łączy. Magdalena Swat-Pawlicka trafnie zwraca uwagę na fakt, że „spojrzenie na muzułmana jest prawie zawsze spojrzeniem z zewnątrz, przez nie odbywa się klasyfikacja, uprzedmiotowienie przez sy-stem i w sysy-stemie, zarówno ze strony Niemców, jak i więźniów”25. Więźniowie lękali się muzułmanów jako „nosicieli zarazy” (według określenia Imre Kerté-sza z Losu utraconego), można się było od nich zainfekować beznadziejnoś-cią. Starali się od nich odgrodzić. Sami więźniowie dokonywali wykluczenia i zaliczenia do przeklętej kategorii. Wykluczenie muzułmana również cechuje klasyfikację oraz opis u Kossak.

Można powiedzieć, że nie jest to stanowisko panujące w prozie obozowej, jakkolwiek dość często można je napotkać. Weźmy rzecz, która uchodzi za klasyczną – opowieść Jorge Sempruna Odpowiedni trup, dziejącą się w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie. „Przeklęci muzułmanie” – opis ich strasz-liwości i odrazy do nich pozostałych więźniów (oraz pogardy esesmanów) pojawia się już na początku Odpowiedniego trupa, bo te bezkształtne kupy ohydnych szmat są od razu widoczne po przybyciu do obozu. Jednak nigdy Semprun nie posługuje się dystynkcją „ludzkie” i „nieludzkie”. Przeciwnie, raz udaje się narratorowi naprawdę porozmawiać właśnie z muzułmanem. Kie-dy narrator nie może sobie przypomnieć dalszego ciągu wiersza Rimbauda – kończy go muzułman. „Rozmowa stała się możliwa”, jedyna zresztą w miejscu okropnym i przeklętym, w baraku ze zbiorowymi latrynami, wśród smrodu i odgłosu wypróżniania. U Sempruna zbiorowe latryny – wbrew woli eses-manów – „stały się miejscem azylu i wolności”26. Nie trzeba podkreślać, że Kossak poświęca latrynom obozowym opisy pełne zgrozy i obrzydzenia – jako miejscom największego upokorzenia ludzkości.

Muzułman u Sempruna jest ni to stoikiem, ni to buddystą. Muzułmanie

„nie mieścili się w manichejskiej logice oporu, walki o przetrwanie, o życie”

– oni „są gdzie indziej”, „poza życiem, poza przetrwaniem”, „zanurzeni w

swo-25 M. Swat-Pawlicka, Z inkubatora systemu. Casus muzułmanina w obozie koncentracyj-nym, „Teksty Drugie” 5/2004, s. 71.

26 J. Semprun, Odpowiedni trup, Warszawa 2002, ss. 36, 48.

Zagadka Zofii Kossak-Szczuckiej 69

istej nirwanie”27. Podobnie u Kertésza. Bohater Losu utraconego staje się muzułmanem tak jak sam Kertész. Jest to zatem doświadczenie autobiogra-ficzne. Kondycję muzułmana określają u Kertésza dwie podstawowe cechy:

po pierwsze, jest on wyłączony z systemu przymusowej pracy, panującego w obozie; po drugie, odzyskuje własną śmierć: „... właśnie w imię śmierci mo-żemy się przeciwstawić kolektywności, tak jak przeciwstawiamy się samym sobie, możemy zatem być – w rzadkich, bliskich śmierci, czyli pełnych życia chwilach, prawdziwymi indywiduami, jednostkami; nikt inny wtedy zamiast nas nie żyje, nikt inny zamiast nas nie umiera”28. W Dzienniku galernika Ker-tész pisze o „oświęcimskim stanie muzułmana (przez który przeszedłem)”.

I dodaje: „a jednak w tej wegetacji rozbłyska od czasu do czasu dusza i światło etycznego świata”29. Te stwierdzenia Kertésza kwestionują przekonanie o „de-humanizacji”, narzucone przecież muzułmanom przez system nazistowski.

Taka wiedza jest obca Zofii Kossak. Cieszy się ona ze swojej etycznej god-ności, nie zdając sobie sprawy z tego, o czym napisał Slavoj Žižek: „irracjonal-ne” poczucie winy nawiedza tych, którzy przeżyli nazistowskie obozy; „tym, czemu w najczystszej postaci musieli stawić czoła ocaleni, nie była całkowita przygodność tego, że przeżyli, lecz, w sposób bardziej zasadniczy, z u p e ł n a p r z y g o d n o ś ć t e g o , ż e z a c h o w a l i s w o j ą m o r a l n ą g o d n o ś ć, naj- cenniejsze jądro naszej osobowości zdaniem Kanta”30 .

„Teza o przygodności” byłaby nie do przyjęcia przez Kossak. Byłaby sprzecz-na z jej wiarą w Opatrzność, kierującą ludzkimi losami, ale też z wersją huma-nizmu, wykluczającego muzułmana spośród ludzi. Lecz wielu z tych, którzy przeżyli Auschwitz, podzielało podobne poglądy. Musiały też upłynąć lata, zanim zrozumiano wyjątkowość Szoa. Przez dziesięciolecia powszechnie nie zdawano sobie sprawy z rozmiarów i skali ludobójczej eksterminacji Żydów.

Ale w przypadku Kossak okrutnym paradoksem pozostaje fakt, że wiedząc o wymordowaniu milionów Żydów i protestując czynnie w konspiracyjnej or-ganizacji Żegota przeciwko ich prześladowaniu i mordowaniu, jednocześnie pisała o mszczącej się na Żydach bożej „straszliwej logice” ich winy za bogo-bójstwo. To było rozumowanie wiernej córy kościoła, chociaż z chrześcijań-stwa wynikało wezwanie Kossak do nieprzyglądania się biernie mordowaniu ludzi, to jednocześnie z chrześcijaństwa też płynęło przekonanie, że ci ludzie są Żydami i ponoszą zasłużoną karę.

Zofia Kossak-Szczucka pozostaje uosobieniem sprzeczności, postacią zagad-kową. Jest „Alicją w krainie czarów”, jak nazwał ją Tadeusz Borowski, i – wedle

27 Tamże, s. 27.

28 I. Kertész, Dziennik galernika, Warszawa 2006, s. 155.

29 Tamże, ss. 219-220.

30 S. Žižek, Kukła i karzeł. Perwersyjny rdzeń chrześcijaństwa, Bydgoszcz 2006, ss. 206-207 (podkr. moje – M. J.).

określenia współczesnej monografistki, Carli Tonini – „antysemitką, która ra-towała Żydów”.

Kossak-Szczucka opowiadała o doświadczeniu więźniarki Birkenau często za pomocą przemilczeń i półprawd. Patrząc na dymy krematoriów, pozostała polską nacjonalistką, pełną wiary w bożą opatrzność i wyższość narodowo-katolickiej wspólnoty Polaków. Mimo wstrząsu wojny i Zagłady, mimo hero-icznych czynów Kossak-Szczucka nie zweryfikowała do końca przedwojennych antysemickich poglądów. Owszem, zostały one złagodzone w późniejszym wydaniu Z otchłani, ale to wszystko. Pisarski głos Kossak-Szczuckiej pozostaje w gruncie rzeczy jednolity i zdecydowany. Jakby autorka nie rozumiała, ile w nim bezwiednych autodemaskacji, mielizn i stereotypów.

Może zatem lepiej odczuwała i czyniła niż pisała? Może w istocie była szla-chetniejsza od własnych tekstów? Trudno to pojąć, ale najprawdopodobniej tak właśnie było.

W dokumencie Porzucić etyczną arogancję (Stron 67-71)