• Nie Znaleziono Wyników

2. Przyjęcie bożonarodzeniowe

2.4. O ptaku Feniksie

Czy można szukać odautorskiego komentarza w tekście jednoaktówki? Nie są nim z pewnością repliki pojedynczej postaci. Być może słychać go w miejscu przecięcia się głosów poszczególnych postaci, na które nakłada się miejscami bardzo rozbudo-wany tekst poboczny.

Postacie w Przyjęciu bożonarodzeniowym są na tyle groteskowe, że nie można ulec pokusie, by którąś z nich wskazać jako rezonera. Warto jednak przyjrzeć się elo-kwentnemu guwernerowi, który, pojawiając się dopiero w 12 scenie, przechyla szalę zwycięstwa na korzyść spiskujących przeciwko Hieronimowi domowników.

Nie mamy w tekście bezpośrednich wskazówek co do jego wieku lub wyglądu, ale z rozmów między Anotonim a Petronelą wynika, że pokojówka jest z nauczycie-lem w zażyłych stosunkach. Możemy założyć, że jest to stosunkowo mody człowiek, być może student zarabiający na utrzymanie nauczaniem gromadki dzieci. Iż zajęcie to ciężkie i niewdzięczne, autor Julestue wiedział doskonale.

Repliki nauczyciela zawierają wiele przywołań innych tekstów Holberga. „Wie-dza”, którą popisują się przygotowane przez niego dzieci, to zbiór absurdalnych za-gadek i takich odpowiedzi, które w świecie Holbergowskich komedii służą za argu-menty „niedokształconym zbójom”. Kulminacją popisów oratorskich nauczyciela jest mowa mająca ostatecznie przekonać Hieronima do urządzenia tytułowego przy-jęcia. Powołuje się między innymi na Pliniusza Młodszego, którego listy notabene pilnie Holberg czytywał, by udowodnić pożyteczność beztroskich zabaw i wspólne-go spędzania czasu. W kalejdoskopie argumentów pojawia się też Arystotelesowskie

„Człowiek jest istotą społeczną”, stanowiące jeden z filarów definicji człowieka, któ-ry autor Julestue wymienia w Źródle moralnym. Zwracając się do Hieronima, nauczy-ciel zasypuje go gradem aluzji i cytatów, nie zawsze logicznie ze sobą powiązanych:

Skoro dla takiego czcigodnego Rzymianina było to konieczne i przyzwoite, to o ileż bardziej konieczne i przyzwoite jest to dla nas w Æbeltoft? Dodam jeszcze, że skoro duszki i podziemne istoty spędzają czas wielkich świąt na skargach i płaczu57, jako że nie mogą w nich mieć udziału, to powinniśmy cieszyć się i radować, by pokazać, że mamy w świętach swój udział. Gdyż o ile ptak Feniks w Arabii występujący, który żyje tysiące lat w samotności, skoro tylko wysiedzi pisklę, to się spala, by nie przeby-wać w towarzystwie innych osobników swego gatunku, o tyle my ludzie, wręcz prze-ciwnie, powinniśmy gromadzić się i radować, by pokazać, że nie mamy nic wspólne-go z takimi stworzeniami, co to dzioba do nikowspólne-go nie potrafią otworzyć. Anthropos, powiada Arytoteles, esti zoon politikon, id est; homo est animal sociabile (s. 127–128).

57 Nauczyciel ma na myśli obchody świąt Bożego Narodzenie, Wielkiej Nocy i Zesłania Ducha Św., z których wykluczone były wszelakie nieochrzczone istoty.

Do kwestii Feniksa Holberg powrócił przy innej okazji: ów mityczny ptak jest tematem jego dwóch listów, 247 i 248. List 247 stanowi głos w obronie rzeczowej dyskusji naukowej: zastanawiając się nad istotą jakiegoś zjawiska, trzeba mieć pew-ność, iż takowe w ogóle istnieje, sugeruje autor. Adresatem listu jest urzędujące na wsi Collegium Politicum, a narratorem, czyli piszącym „ja”, wyciągający wnioski na podstawie niezweryfikowanych przesłanek uczony. Ironia wpisana już w pierwszy akapit nie pozwala potraktować piszącego „ja” jako instancji tożsamej z „autorem”:

Jako że Jaśnie Oświeceni Panowie nie zadowalają się badaniem i dociekaniem spraw służących jedynie ulepszaniu państwa, lecz zwrócili również swe myśli ku sztuce dru-kowanego słowa i ku rozwojowi nauki, nie mogę poniechać doniesienia im o pracy wypełniającej teraz moje ręce i przynoszącej, moim zdaniem, ogromny pożytek58. Wspomniana praca naukowa, mająca przynieść pożytek ogółowi, jest poświęcona opisowi Feniksa, dostarczającemu „mówcom oraz kaznodziejom” („Oratores og Prædikantere”) tematu do najwspanialszych przypowieści. Powołując się między in-nymi na Herodota, który co prawda przyznaje, że „nie widział owego ptaka osobiście in natura, lecz zaświadcza jednakowoż, iż widział go odzwierciedlonego na tablicy”

i Pliniusza Starszego, w którego oczach opis Herodota zasługiwał na zaufanie, oraz kilku innych szacownych mężów, nasz uczony jest w stanie określić zarówno wygląd rzeczonego ptaka, charakter, miejsce jego występowania, jak i okoliczności towarzy-szące jego narodzinom i śmierci.

Holberg doszedł jednak do wniosku, że jego ironia może nie dla wszystkich bę-dzie czytelna. W Liście 248 doprecyzowuje zatem, że traktuje przypadek ptaka Fe-niksa jako przykład pustych debat naukowych, których przedmiotem są osoby lub zjawiska istniejące tylko „w głowach pewnych pisarzy i poetów”. „Dociekano”, pisze Holberg, „dlaczego niektóre zwierzęta mogą zabijać wzrokiem; dlaczego salamandra może przeżyć w płomieniach; dlaczego lew ucieka przed myszą i inne tego typu sprawy, zanim się upewniono, że takie zjawiska w ogóle mają miejsce”59. Stwierdza przy tym jednoznacznie, że ptak Feniks nigdy nie istniał. Jak potrzebne było to do-datkowe wyjaśnienie, okazuje się na przykład przy lekturze Av overtroens eventyrsaga („Z sagi o przesądach”) Frederika Grøna z 1933 roku, gdzie autor, opierający się naj-wyraźniej na wyborze nieobejmującym Listu 248, wychodzi z założenia, iż Holberg wierzył w istnienie Feniksa60.

Bałamucący Hieronima i uwodzący pokojówki preceptor zdaje się głosić postawę społeczną bliską autorowi sztuki. Przy tym jawi się jako wbijający w głowy dzieciom nonsensowną wiedzę hochsztapler. Przypowieść o Feniksie jest jego koronnym argu-mentem, którego ważkość w specyficzny sposób podkreśla Petronela: „Ach, co to za

58 L. Holberg, Epistler, t. III, København 1947, s. 224.

59 Ibid., s. 228–229.

60 F. Grøn, Av overtroens eventyrsaga, Oslo 1933, s. 97–98.

180

cudowny ptak, ten Feniks, inne ptaki w porównaniu z nim to kanalie” (s. 128). Nie ma się jednak stuprocentowej pewności, czy preceptor, przywołując opowieść o Fe-niksie, wierzy w jej prawdziwość, co stawiałoby go w rzędzie ignorantów. Swoisty komentarz Petroneli, w którym komizm jest wynikiem rozdźwięku stylów („delige Fugl” – „Carnalier”), daje podstawy przypuszczać, że przypowieść można potrakto-wać z przymrużeniem oka i założyć, że albo mówca cynicznie pragnie wykorzystać naiwność swego chlebodawcy, albo że raczej jako artysta słowa posługuje się kwieci-stym stylem, by osiągnąć upragniony efekt.

Nauczyciel jest, na innych zasadach niż Petronela, siłą sprawczą w sztuce: to on przekonuje Hieronima do urządzenia wieczornej zabawy. Jemu też przypada ostat-nia replika komedii. Wygłasza w stronę widowni wyjaśnienie, dotyczące oglądanych przez nich wydarzeń: to, co widzieliście, ma sens tylko w ramach teatralnej rzeczy-wistości, której metaforę stanowi bożonarodzeniowe przyjęcie. W Przyjęciu bożona-rodzeniowym pobrzmiewają echa zarówno „christian celebrations of birth, death and resurrection, of Christmas, Good Friday and Easter-day”, jak i „the mythical arche-types of ‘birth, copulation and death’ in the rhythms of the natural year”61. Daje się ono przy tym odczytać jako metafora przedstawienia teatralnego, konstrukcji zdolnej do ucywilizowania szaleństwa i irracjonalizmu, pulsującego pod narzuconą przez społeczeństwo maską. Biorąc pod uwagę, że Przyjęcie bożonarodzeniowe po-wstawało w królestwie Danii i Norwegii w czasach coraz bardziej teatrowi wrogich, odczytywać je można, podobnie jak Maskaradę, jako – między innymi – obronę instytucji teatru.

***

W Liście 374 autor utrzymuje, że celem Julestue, owej „niezbyt moralnej sztuki”, było jedynie rozbawienie publicznoci i przedstawienie „przesądów minionych cza-sów”62. Często, idąc za radą Holberga, traktuje się Przyjęcie bożonarodzeniowe jako satyrę na wychodzący z mody prymitywny obyczaj, symptom minionej epoki63. Jeśli wybierze się taką optykę, to dyptyk Maskarada – Przyjęcie bożonarodzeniowe obra-zuje dystansowanie się od dawnych, niecywilizowanych form kontaktów między-ludzkich i zastąpienie ich nowymi instytucjami cywilizującymi relacje społeczne – maskarady i społecznie zaangażowanego teatru. Uogólniając zaś, są wyrazem zmiany paradygmatu między ancien a nowoczesnością64.

61 W.M. Merchant, Comedy, London 1983, s. 53.

62 L. Holberg, Epistler, t. IV, København 1949, s. 206–207.

63 Zob. np. A.E. Jensen, Teatret i Lille Grønnegade…, s. 104–105; I. Piø, Bogen om Julen, København 1998, s. 112; H.S. Bakken, op. cit.

64 Por. B. Holm, Skal detto være Troja?…, s. 71.

Epilog Przyjęcia bożonarodzeniowego sugeruje, że sztuka Holberga – bardziej niż potępieniem przyjęć bożonarodzeniowych – jest pochwałą przedstawienia teatral-nego samego w sobie. W przypadku owej farsy nie mamy przecież do czynienia z jednoznacznym ośmieszaniem niemodnej czy też moralnie nagannej, przesyco-nej erotyzmem i pogańskimi reminiscencjami tradycji. Słowa piętnujące przyjęcia włożone są w usta Hieronima, którego głównymi wadami są niezbyt imponująca wiedza o współczesnym świecie (co między innymi wychodzi na jaw w scenie 12, w której Hieronim nie jest w stanie zdemaskować braku kompetencji preceptora), łatwowierność i przesądność. W tej ostatniej kwestii niewiele się różni od Magdele-ny, traktującej tradycje niczym artykuły wiary. („Nawet nie można jej było zmusić do jedzenia, zanim świeca Trzech Króli nie stanęła na stole”, s. 113).

W Liście 441, pochodzącym z IV tomu wydanego w 1750 roku, w chwili gdy Holberg włączył się w proces budowania nowej sceny publicznej w Kopenhadze, autor dzieli bywalców teatru na trzy grupy. Do pierwszej, zwanej przez niego „sektą ortodoksyjną”, zalicza lubujących się w komediach „moralnych”, które jednocze-śnie uczą i bawią i „respektowane są reguły teatralne, które Arystoteles i inni uczeni zalecili, tak iż każda sztuka przedstawia zwartą historię”. Komedie te „są dla oczu i dla uszu”, ujawniają swe zalety zarówno czytelnikom, jak i teatralnej publiczności.

„Druga sekta składa się z widzów, którzy chcą komedii jedynie dla oczu”, konty-nuuje autor. To sztuki, których lektura raczej nie spełni oczekiwań „znających się na rzeczy czytelników”, wykorzystujące magiczne napoje, wróżby i przepowiednie, wymagające przy inscenizacjach dużych nakładów na kostiumy i teatralną maszy-nerię. Jednak, jak zastrzega Holberg, komedie owe „mimo ich wad, nie zasługują na odrzucenie, jako że mają pewien określony cel, jakim jest cieszenie oczu i wzbu-dzanie śmiechu”65. Trzecia grupa widzów, dla których autor nie ma najmniejszego zrozumienia, to ci, którzy lubują się w nowych komediach francuskich, mimo że po przeczytaniu nie udaje się ich nawet streścić, a ich esencją są li tylko wycyzelo-wane dialogi.

Możemy się domyśleć, że Holberg widział swoje teksty przede wszystkim w pierwszej grupie, chociaż również – i to czasami z dumą – przyznawał się do au-torstwa komedii „nie bardzo moralnych”. O Przyjęciu bożonarodzeniowym pisał, że co prawda mamy tu do czynienia z „czystą farsą, lecz z drugiej strony jest ona tak zabawna, że podczas premiery nie można było niczego usłyszeć z powodu śmiechu publiczności, a że i aktorzy nie mogli się powstrzymać od wtórowania widzom, więc o mało nie trzeba było przerwać przedstawienia”66.

Holberg świetnie znał i cenił komediopisarzy antycznego Rzymu (niektóre tek-sty z pewnością znał na pamięć jeszcze z czasów szkolnych). Czytał uważnie Moliera

65 Cytaty z Listu 441: http://gandalf.uib.no/Holberg/tekster/epistler/tomus-iv-300-446/epi-stel-441[08.08.2011].

66 L. Holberg, VTB, t. XII, s. 124.

182

(chociaż zmieniał zdanie na temat geniuszu ich autora), a ponadto nieobce mu były scenariusze włoskich komedii pochodzące z Le Théâtre Italien oraz Le Nouveau Théâtre Italien. Śladami tych lektur zajmowały się pokolenia skandynawskich bada-czy. Natomiast najprawdopodobniej nie czuł nigdy potrzeby przeczytania Poetyki Arystotelesa. Myśl antropologiczna Arystotelesa, przeświadczenie o tym, że czło-wiek jest zwierzęciem społecznym, była ważnym elementem poglądów Holberga wykładanych w jego pismach filozoficznych. Dawała o sobie znać w komediach autora Maskarady i Jeana de France. Natomiast omawiając istotę komedii, Holberg niezwykle rzadko powoływał się na Arystotelesa, a jeżeli to czynił, to raczej w spo-sób zdawkowy. Przytoczony wcześniej wywód z Listu 441 jest jednym z takich przypadków. Przywołanie Poetyki jest powierzchowne, świadczące jedynie o tym, że, zdaniem Holberga, należy Arystotelesowi przypisać autorstwo reguły „trzech jedności”, którą – co podkreśla w Liście 66 – należy zachowywać, nie traktując jej jednak jako wartości naczelnej. Jako przykład „dobrej historii”, którą warto wyko-rzystać, ale nie daje się przykroić do klasycznego schematu, przywołuje opowieść o wyniesionym do godności pijanym chłopie. Przypuszcza się, znał Poetykę jedynie ze słyszenia i że należała do korpusu „tekstów szacownych, które Holberg częściej cytował niż czytywał”67.

Przyczyny być może należałoby szukać w spojrzeniu Holberga na swoje posłan-nictwo – postrzegał siebie przede wszystkim jako filozofa i historyka. Traktaty o isto-cie dramatu znajdowały się poza horyzontem jego zainteresowań. Nie czuł się zo-bowiązany do zgłębiania teoretycznych podstaw instytucji, z którą współpraca była dla niego społecznie potrzebnym i ciekawym, ale tylko chwilowym zadaniem, które realizował na marginesie swej naukowej kariery.