• Nie Znaleziono Wyników

Pamiętnik Stefana Czarnieckiego

W dokumencie GOMBROWICZA MILCZENIE O BOGU (Stron 103-110)

Podobny schemat demontażu znajdujemy w Pamiętniku Stefana Czarnieckiego, w którym pomieścił Gombrowicz najwięcej tropów autobiografi cznych. Cechami swoich rodziców obdarzył ojca i mat-kę Czarnieckiego41, a „fantastyczne dni wrześniowe” odnoszą się bez wątpienia do wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku. W opowiadaniu tym najbardziej wszechstronnie (choć zarazem groteskowo schema-tycznie) przygląda się własnym nieudanym inicjacjom, w których powtarza się motyw „fi aska »normalnej« miłości”, by posłużyć się celną formułą Jerzego Jarzębskiego42. Przy czym miłość rozumiana jest tu bardzo szeroko, bo oznacza miłość rodzinną, uczucia religijne i patriotyczne, a wreszcie – last but not least – młodzieńcze zako-chanie. Każda z jej odmian rozbija się o mur tajemnicy, która oka-zuje się „pustym miejscem”.

Stefan Czarniecki jest początkowo męskim wariantem Alicji z Dziewictwa, ufnie i niewinnie przyjmującym złowieszcze sygnały płynące ze świata. Najpierw są to przejawy fi zycznego wstrętu, jaki żywi „rasowy” ojciec do matki – przechrzczonej na katolicyzm

Ży-41 Por. J. Jarzębski, Gra w Gombrowicza, Warszawa 1982, s. 146, oraz J. Mar-gański, Gombrowicz – wieczny debiutant..., s. 72.

42 J. Jarzębski, Gra w Gombrowicza..., s. 151.

dówki. Jego abominacja jest przejawem antysemityzmu i poczucia klasowej, ale i biologicznej wyższości nad żoną neé Goldwasser. Ich miłość okazuje się religijnym obowiązkiem (ciążąca ojcu przysięga przed ołtarzem) i formą gwałtu na naturze [Stefan domyśla się, że został „stworzony (...) niejako – przemocą, z zaciśniętymi zębami, w b r e w n a t u r a l n y m o d r u c h o m (podkr. – Ł.T.), słowem (...) ojciec (...) czas jakiś w imię małżeńskiego obowiązku heroicznie zmagał się ze wstrętem (honor bowiem swojej męskości stawiał po-nad wszystko)” – B, s. 24].

Równie podejrzana jest kultywowana w domu religijność.

W przypadku ojca nie jest niczym innym niż obyczajem właściwym jego sferze, świadczącym o przynależności do arystokracji, a po-średnio o posłuszeństwie nakazom męskiego honoru. Inny jest ka-zus matki, która ze swej żarłocznej pobożności czyni oręż do walki z pogardą i wiarołomnością męża. W jej świątobliwości bez trudu dostrzeżemy groteskową wersję religii resentymentu, którą wyszy-dzał Nietzsche. Jej histeryczne modły odprawiane nocą z udziałem Stefana i służby pełne były napomnień i gróźb:

Rozpustnik (...). Pamiętajcie mi – nie tolerować! Kto na widok grzechu nie krzyczy ze wstrętu, ten niech kamień młyński przywiąże sobie do szyi.

Nie można dość brzydzić się, pogardzać i nienawidzić. Przysiągł, a teraz się brzydzi! Przysiągł się nie brzydzić! Ogień piekielny! On się mną brzydzi, a ja nim – też się brzydzę! Nadejdzie dzień Sądu! Na tamtym świecie zoba-czymy, kto z nas lepszy (B, s. 25).

Gombrowicz najwyraźniej bawi się w tym miejscu teorią religii Nietzschego, który widział w niej wielkie oszustwo – formę odwetu ludzi słabych na nieujarzmionych panach. Nie przypadkiem chyba matka Stefana jest przechrzczoną Żydówką, w czym przypomina św. Pawła, największego ideowego wroga Nietzschego, który miał, zdaniem niemieckiego fi lozofa, zaszczepić ludzkości paraliżujące poczucie winy, a zarazem delegować „prawdziwe życie” w zaświaty, skutecznie zatruwając arystokratyczną cywilizację grecko-rzymską.

Wydaje się, że także antysemityzm ojca Stefana jest w pewnej mie-rze nietzscheańskiej proweniencji (pogarda „rasowego” pana do nie-wolnika): „moja droga, to nietakt z twojej strony i kiedy cię widzę przed ołtarzem z twoim nosem i uszyma, z twymi wargami – jestem pewien, że i Chrystus czuje się nieswojo. (...) Natura przebłagać się nie da” (B, s. 26).

W konsekwencji „mezaliansu” ojca z matką, Stefan staje się bez-foremny („szczur bez maści”), pozbawiony naturalnej identyfi kacji społecznej i narodowej, co osłabia jego zdolności adaptacyjne. Jego groteskowa nadgorliwość w manifestowaniu nacjonalizmu ma pod-łoże resentymentalne, bo wiąże się z poczuciem inności i lękiem przed odrzuceniem przez grupę. Co znamienne, to w gruncie rze-czy kompensacyjny patriotyzm każe mu się zakochać, bo durzy się w młodej panience, kiedy słyszy od nauczyciela, że Polacy to „rogate dusze”, które od zagranicznych piękności wolą „nasze Polki, bo ich uroda sławna na świat cały” (B, s. 28). Stefan przeczuwa, że bycie

„rogatą duszą” daje mu przepustkę nie tylko do świata prawdziwych Polaków, lecz także kobiet, więc próbuje naśladować łobuzerskie wyczyny rówieśników. Kiedy zainspirowany dręczeniem żaby przez kolegów łamie skrzydło jaskółce, zostaje dotkliwie pobity. Co gor-sza, bezbronnie przyjmuje bolesne razy, co hańbi jego męski honor.

Podobnie jak wyczyny patriotyczne i łobuzerskie, także jego za-biegi miłosne okazują się chybione. Narzeczona, która upozowana jest na modernistyczną femme fatale (mówi o sobie: „Sfi nksem je-stem”, co przywołuje na myśl słynny obraz kobiety-sfi nksa autor-stwa Gustave’a Moreau43), żąda brutalności, spełnienia dziwacznych zachcianek („niech pan stratuje ten klomb, ale nie teraz, jak stróż będzie patrzył” – B, s. 30). Mimo że Stefan próbuje nabożnie ule-gać jej fantazji (w czym przypomina Pawła z Dziewictwa), nie udaje mu się zmazać hańby swej bezbarwności (potwierdza to wyznanie narzeczonej: „Jest w panu coś (...) nie wiem, jakiś abschmak” – B, s. 30). Pod wpływem swoich daremnych fl irtów odkrywa, że mi-łość jest spokrewniona z wojną, bo „i na wojnie też właściwie chodzi o to, by uszczypnąć, uszczknąć, lub schwytać w objęcia” (B, s. 29).

Dopiero wojna pozwoli mu zdobyć względy narzeczonej.

W życiu Stefana religia, patriotyzm i miłość splatają się niero-zerwalnie z brutalnością i przymusem. Przypominają się udręki dojrzewania samego Gombrowicza, który w „dramatycznym lecie 1920” odkrywał niebezpieczne związki między miłością (erotyczną, religijno-patriotyczną, rodzinną) i przemocą. Wydaje się, że Pamięt-nik Stefana Czarnieckiego jest literacką sublimacją doświadczenia

43 Por. M. Praz, dz.cyt., s. 277–280.

własnej klęski, które zaczęło go prześladować we wrześniu 1920.

Przypomnijmy cytowany już fragment Wspomnień polskich:

Świat stawał mi się niemożliwy. Wszystko było jak złośliwa karykatura.

Moja rodzina, moja „sfera” socjalna – napuszone, wypieszczone, wydelika-cone. Społeczeństwo, naród, państwo – wrogowie. Wojsko – koszmar. Ide-ały, ideologie – frazesy. A najgorszy, najbardziej sztuczny i pretensjonalny byłem ja sam44.

„Fantastyczne dni wrześniowe”, do których perwersyjnie wzdy-cha Stefan Czarniecki, do złudzenia przypominają chwile uniesień poprzedzające bitwę warszawską – te znane z archiwalnych doku-mentów i wspomnień samego Gombrowicza:

Na ulicach – tłumy, śpiewy i pochody, przerażenie, szaleństwo i egzaltacja, ujęte rytmicznym krokiem przeciągających oddziałów. Tu – starzec-po-wstaniec, łzy i błogosławieństwo. Ówdzie – mobilizacja, pożegnanie mło-dych małżonków. Ówdzie – chorągwie, mowa, wybuchy entuzjazmu, hymn narodowy. Przysięgi, poświęcenia, łzy, plakaty, oburzenie, wzniosłość i nie-nawiść. Nigdy przedtem, jeśli wierzyć artystom, kobiety nie były tak cudne (B, s. 31).

Inaczej niż Gombrowicz Stefan Czarniecki (najwyraźniej co naj-mniej o rok starszy od pisarza) zaciąga się do armii. Czyni to jednak nie tyle w porywie patriotycznych uczuć, ile raczej ulegając spojrze-niu Jadwigi, w którym „było coś takiego, że co prędzej zgłosiłem się do wojska i otrzymałem przydział do ułanów” (B, s. 31). Wojna to ekran sprzecznych i urazowych motywacji, które przybierają postać tajemnic. Matka „pompuje ją” swoją kompensacyjną religijnością:

zaklinając, abym nie tolerował, błogosławiła mnie na bój świętą relikwią w obecności całej służby (...) – Rżnij, pal, morduj – wołała matka w na-tchnieniu – Nikomu nie przepuszczaj! Jesteś narzędziem gniewu Jeho-wy, a raczej, chciałam powiedzieć, Pana Boga. Jesteś narzędziem gniewu, wstrętu, obrzydzenia, nienawiści. Wytrać wszystkich rozpustników, którzy się brzydzą, choć przed ołtarzem przysięgali się nie brzydzić! (B, s. 32).

Gombrowicz posługuje się freudowskim mechanizmem przemiesz-czenia – bo wrogami okazują się nie bolszewicy (ateiści lub inno-wiercy), lecz wiarołomni mężowie.

44 W. Gombrowicz, Wspomnienia polskie. Wędrówki po Argentynie (Dzieła, t. 14), red. nauk. J. Błoński, J. Jarzębski, Kraków 1996, s. 27.

Równie pęknięta i podejrzana okazuje się patriotyczna egzaltacja ojca, który wyprawia syna na wojnę:

Synu mój (...) krwią zmyć możesz plamę swego pochodzenia. Przed bitwą myśl zawsze o mnie, a jak ognia wystrzegaj się wspomnienia swojej matki, to może cię zgubić. Myśl o mnie i nie daruj! Nie daruj! Co do jednego wy-trać tych łajdaków, by zginęły wszystkie inne rasy, a pozostała tylko moja rasa! (B, s. 32).

Patriotyzm to w tym przypadku maska arystokratycznej woli mocy, zagrożonej przez skazę mezaliansu (a domyślnie przez „religię ludzi słabych”).

Także budząca się w scenerii wojennej zaskakująca namiętność narzeczonej – nie tyle do Stefana, ile do jego munduru – nie ma w sobie nic wzniośle tajemniczego (pokrewieństwo dusz, sentymen-talna idealizacja itp.), lecz jest przejawem ślepego mechanizmu bio-logicznego, „monstrualnego panseksualizmu”, pędu do rozmnażania:

A ukochana po raz pierwszy podała mi usta (...) Przenikliwie piękne! Pła-kać się chce! Dziś rozumiem, że chodziło o nadróbkę trupów, że ponieważ my, mężczyźni, przedsięwzięliśmy rzeź, one, kobiety, przystępowały ze swej strony do dzieła, ale wówczas jeszcze nie byłem jeszcze bankrutem i myśl ta, choć ją znałem, była we mnie tylko czczą fi lozofi ą i nie wstrzymała łez płynących z oczu (B, s. 32).

Stefan ostatecznie traci niewinność (instynktowną uległość wo-bec autorytetu tajemnic) i staje się „bankrutem”, gdy trafi a na woj-nę. Punktem kulminacyjnym opowiadania jest groteskowy opis rozczłonkowania ciała ułana Kacperskiego, który wybucha rażony pociskiem, ale armatnia eksplozja prowokuje „wybuch” jego śmie-chu45. Ten obraz jest przypieczętowaniem rozpoznania nihilistycz-nego, o czym przekonująco pisał Jarzębski:

45 Śmiech Kacperskiego ma oczywiście cechy groteskowe (wywołuje go za-pewne ingerencja narratora, który na planie języka kojarzy onomatopeicznie dwie nieprzylegające do siebie czynności: eksplozję i śmiech – por. J. Jarzębski, Gra w Gombrowicza..., s. 418). Zaskakujące jest jednak, że w realistycznej powieści o wojnie 1920 roku, którą napisał jej uczestnik, Stanisław Rembek, pojawiają się pod pewnymi względami podobne opisy śmiechu – jako frenetycznego wybuchu, który ma moc pocisku rażącego w uciekających bolszewików, lub jako ekspresji towarzyszącej doświadczeniu skrajnego wyczerpania i psychofi zycznego rozpadu (por. S. Rembek, W polu, Warszawa 1996, s. 255, s. 307). A zatem groteskowa sce-na z Kacperskim ma jedsce-nak pewne zsce-namiosce-na prawdopodobieństwa.

Widok rannego ułana Kacperskiego jest jednym z najważniejszych obra-zów, jakie pojawiają się u Gombrowicza, zwłaszcza iż autor zaopatrzył go w bardzo znaczący komentarz. Ten komentarz mówi nam, że doświadcze-nie wojny jest przede wszystkim doświadczedoświadcze-niem destrukcji znanych do-tychczasowych form. Skoro nawet własne ciało może ulec drastycznemu rozczłonkowaniu, to być może wszystkie formy mogą zostać poddane takiej dekompozycji. Wnioski z przypadku ułana Kacperskiego są u Gombrowicza radykalnie nihilistyczne, jako że wcześniej postać „kraśnego” ułana fi rmo-wała sobą całą urodę świata i jego „składność”, polegającą między innymi na przymierzu estetyki (uniform, sprawność jeździecka) z etyką (obowiązek patriotyczny). Rozsypka ułańskich części ciała powoduje jednocześnie roz-sypkę wartości. (...) Rozerwane ciało ułana Kacperskiego staje się (...) wstę-pem do znacznie szerszego doświadczenia, którym jest rozsypka wszelkich form „oswojonych”46.

Może się wydać zaskakujące, że znakiem ostatecznego „bankructwa”

głównego protagonisty ma być jego deklaracja, że po powrocie z woj-ny stał się komunistą. Ale słowo to w jego ustach nabiera szczegól-nego znaczenia. Jak zauważył Andrzej Kijowski47, jest ono najpierw wyzwaniem rzuconym wspólnocie, która nęcąc Stefana Czarnieckie-go swymi tajemnicami, skierowała Czarnieckie-go do okopów. To przecież z ko-munistami walczono w 1920 roku. Jego bunt ma charakter prywat-ny i egzystencjalprywat-ny, a nie społeczno-ideologiczprywat-ny, i oznacza program

„wyrównywania szans i upośledzeń takich jak jego własne”48: żądam i obstaję, ażeby wszystko – ojcowie i matki, rasa i wiara, cnota i na-rzeczone – wszystko było upaństwowione i wydawane za kartkami w rów-nych i dostateczrów-nych porcjach. Żądam i podtrzymuję to żądanie w obliczu całego świata, aby pokrajano moją matkę na kawałeczki i każdemu, kto za mało jest gorliwy w modlitwach, dano po kawałeczku i by tak samo postą-piono z ojcem, w stosunku do istot pozbawionych rasy. Wymagam także, aby wszelkie uśmieszki, wszelkie uroki i wdzięki dostarczane były tylko na wyraźne życzenie, a nieuzasadniony wstręt ma być karany zamknięciem w domu poprawy (B, s. 34).

Jego rewolta nie ma nic wspólnego z polityką, bo jest w gruncie rze-czy wojną wypowiedzianą naturze i jej porządkowi, który zakłada nie opatrznościową tkliwość, lecz „bezgraniczność niemiłosierno-ści” (określenie to pojawi się w Szczurze). Motyw „niemiłosiernoniemiłosierno-ści”

46 J. Jarzębski, Gombrowicz i groteska, w: tegoż, Natura i teatr. 16 tekstów o Gombrowiczu, Kraków 2007, s. 74–75.

47 Por. A. Kijowski, dz.cyt., s. 432.

48 Tamże.

w przyrodzie wprowadzają sceny z żabą – okazuje się, że ze względu na jej brzydotę nie trzeba się nad nią litować, chronić należy jedynie zwierzę „kraśne” – jaskółkę49. „Miłosierności” podlega tylko to, co arbitralnie uznane za piękne, rasowe. Tak Gombrowicz demaskuje

„estetyczne” uwarunkowania etyki, a pośrednio może nawet teologii (jeśli założyć iunctim między jego debiutem i powojennymi rozmy-ślaniami o kosmicznym bólu żuczka czy muchy). Jak widać, także w historii Stefana Czarnieckiego dochodzi do głosu rozczarowanie wielkiego sentymentalisty.

Finałowe wtajemniczenie Stefana oznacza odkrycie dowolności norm sankcjonowanych przez „puste” tajemnice – religia, patrio-tyzm i miłość okazują się przebraniem resentymentu lub woli (do-minacji/płodzenia). Pod jego wpływem narzuca światu własną ta-jemnicę, bo nie wierzy już w oczywistość i niearbitralność wartości, którymi był karmiony:

Tak to, moi państwo, uśmiechacie się, mrużycie oczy, pieścicie jaskółki, a dręczycie żaby, czepiacie się nosa; nieustannie kogoś tam nienawidzi-cie, kimś tam brzydzicie się, to znów wpadacie w niepojęty stan miłości i zachwytu – a wszystko gwoli jakiejś Tajemnicy. Lecz co będzie, jeśli i ja zdobędę się na własną tajemnicę i narzucę ją waszemu światu z całym pa-triotyzmem, bohaterstwem, poświęceniem, jakiego nauczyły mnie miłość i wojsko? (B, s. 34).

Jego rewolucja zaczyna się od reformy języka, który okazuje się

„narzędziem przemocy, jaką osoba narzuca drugiej osobie, innym osobom, aby samej uwolnić się od przymusu sobie narzuconego; jest barwnym upierzeniem zdobywczej duszy”50. Nie przypadkiem Ste-fan doprowadza narzeczoną do obłędu, dokonując najpierw gwał-tu na języku („ciam-bam-biu, mniu-mniu, ba-bi, ba-be-no-zar”), a dopiero potem na ciele (wrzucenie pod bluzkę tłustej ropuchy).

Narzucenie własnego „języka tajemnicy” wynika z nietzscheańskie-go rozpoznania, że to na jednostce „spoczywa straszliwy obowiązek stwarzania świata od podstaw, od najprymitywniejszej biologii aż

49 Gombrowicz zręcznie ekstrapoluje wnioski dotyczące zasad rządzących świa-tem przyrody na rzeczywistość społeczną, kiedy Stefan formułuje pytania: „Czemuż to żołnierz jaskółką jest, a nie żabą? Czemuż zawód żołnierza jest piękny i zewsząd utęskniony? Nie, źle mówię, nie piękny, ale – kraśny, kraśny do najwyższego stop-nia” (B, s. 32).

50 A. Kijowski, dz.cyt., s. 433.

do Boga i jego kosmicznych planów”51. Stefan Czarniecki, nawet jeśli wziąć poprawkę na jego groteskowe rysy, nie nadaje się jednak na nietzscheańskiego nadczłowieka. Wyznaje co prawda: „gdziekolwiek zobaczę jakieś tajemnicze uczucie, czy to będzie cnota czy rodzina, wiara czy ojczyzna, tam zawsze muszę popełnić łajdactwo” (B, s. 35), ale bierze w nim górę tęsknota za „świętym dzieciństwem”, za utra-coną na zawsze niewinnością, co kojarzy się z paradoksalną apolo-gią „średnich temperatur”, którą po latach spisywał Gombrowicz na kartach swego Dziennika.

W dokumencie GOMBROWICZA MILCZENIE O BOGU (Stron 103-110)