• Nie Znaleziono Wyników

Świadomość fasady i wynikającej z niej nieszczerości, jaka potencjal-nie wiąże się z sytuacją gościny, powoduje, że w tym tańcu pomagamy sobie nawzajem, wzajemnie się ratujemy. Wiemy, że bycie

gospoda-148 Maja Brzozowska-Brywczyńska

rzem to zaciskanie zębów, więc uczymy się nie wierzyć słowom, tylko czytać między wierszami i wyciągać wnioski z tego, co niewypowie-dziane. Wiemy, że bycie gościem, to bycie nie u siebie (przy jednocze-snym czuciu się jak u siebie), więc liczymy się z tym, że nasze dyskret-ne sygnały mogą nie zostać właściwie (czy też wcale) odczytadyskret-ne. Po lekturze wywiadów można odnieść wrażenie, że większość badanych marzy o jakiejś formie porozumienia ponad podziałami między go-ściem i gospodarzem, pragnie przełamania fasad i rytuałów – w roz-mowach często pojawia się wątek mówiący, że to „rozmowa”, „by-cie” z ludźmi stanowi największą wartość spotkań. Z jednej strony hasła: gościna, gościnność i bycie „dobrze ugoszczonym” wywołują w badanych obraz – jak określiłby to Erving Goffman – specyficznej okazji towarzyskiej, której ramy, zasady i przebieg są dość wyraźnie określone. Z drugiej tym, czego oczekujemy, jest swoboda, pozwalają-ca na budowanie i pielęgnowanie swoistej wspólnoty, zwłaszcza – co ujawniają opowiedziane historie – wspólnota śmiechu. W goszczeniu najważniejszy jest drugi człowiek, a jednocześnie wizyta wymusza dość spory nacisk na decorum�

W rozmowach przewija się z jednej strony nacisk na ludzki wy-miar wizyty i gościny, z drugiej z kolei główne przygotowania do gościny nie dotyczą raczej tej „ludzkiej” strony, mają głównie kuli-narny charakter. Bardzo częste są przy tym odwołania do przeszło-ści, niezależnie od tego, czy wynikały one z osobistych doświadczeń, czy z zasłyszanych historii, czy w ogóle z reprodukowania pewnego kulturowego przekonania na temat tego, jak zmiany życia codzien-nego ostatnich kilku dekad wpłynęły na stosunki międzyludzkie. Pragnienie autentycznej relacji, prawdziwości w kontaktach z inny-mi ludźinny-mi jest przecież jednym z ważniejszych wątków współcze-snej jednostkowej narracji. Gościna, którą realizujemy i której do-świadczamy, stanowi m.in. próbę odnalezienia i skrystalizowania tej czystej relacji. W pragnieniu tym zderza się jednak potrzeba by-cia sobą, czuby-cia się swobodnie i spontanicznie z tym, w jaki sposób gościna jest jednak w praktyce rozumiana: jako załamanie pewnej ciągłości codziennego życia, wydarzenie niezwykłe, opatrzone sze-regiem niemal rytualnych przygotowań.

149 Akrobatyczny wymiar gościnności albo kilka uwag o tańcu na linie

Sytuację gościny można by w zasadzie określić mianem za-aranżowanej swobody i wyreżyserowanej spontaniczności. Gdyby z kolei spojrzeć na ten towarzyski menuet gościa z gospodarzem z perspektywy zasad, a raczej niepisanych reguł obowiązujących podczas spotkania, niebagatelną rolę odgrywają tutaj chyba przede wszystkim dwa elementy – intuicja towarzyska gościa i swoista so-cjalizacja do gościnności. Niezwykle często zasady goszczenia, re-guły bycia gościem ulokowane są w przestrzeni domyślnej, ukrytej wiedzy, w przyzwyczajeniach, oscylują jako przepisy na poziomie niedyskursywnym. Można by uznać, że umiejętność bycia gościem i gospodarzem ma charakter sedymentacyjny, warstwy wieloletnich doświadczeń odkładają się w niej przez lata. Tę niedyskursywność widać zwłaszcza w odpowiedziach na pytanie o gościnność Pola-ków, gdzie perspektywa ulubionych autostereotypów przecina się z prywatną, codzienną przestrzenią osobistych doświadczeń bycia gościem. Gościna wpisana jest w naszą kulturową tradycję, a jed-nak, kiedy mówimy, że Polacy są gościnni, najczęściej mamy na myśli perspektywę domową, swojską, opartą – co zresztą zupełnie naturalne – na naszych własnych doświadczeniach: „nie spotkałam się, żeby ktoś mnie nie ugościł”. Zazwyczaj nie mamy do czynie-nia z płynnym przejściem między gościnnością domową, prywat-ną a gościnnością jako cechą narodową – stwierdzenie, że Polacy są gościnni, oznacza dla większości osób, z którymi rozmawialiśmy, że ich osobiście ewentualna niegościnność Polaków nie dotyczy. Jednocześnie mamy poczucie pewnej narodowej dumy, że ta nasza, niechby i wymuszona oraz okupiona gospodarskim zaciskaniem zębów, gościnność jest i tak lepsza od obcego pragmatyzmu i towa-rzyskiego chłodu, czym uruchamiamy stereotypy narodowe, bro-niąc prawa gospodarza do realizowania wyczerpującej strategii „za-staw się a po„za-staw się”. W zagranicznych gościnach odbiegających od naszego rozumienia gościnności nie lubimy tego, co zasadniczo w praktyce jest przecież zdjęciem fasady, tzn. szczerością, otwar-tością – „słuchaj, nie mam czasu”; obroną własnej prywatności. Do tego wciąż nie jesteśmy przekonani, wciąż wzdragamy się na myśl o wprowadzeniu takich zasad, kojarząc ich praktyczność z chłodem

międzyludzkich stosunków, co przy okazji zgrabnie podświetla na-szą wizję gościny jako czegoś, co jest prawdziwe i ludzkie. Jedno-cześnie to właśnie nasze przywiązanie do naturalności, płynności, swobody i spontaniczności gościny nas gubi – bo zamiast jasnych przekazów najczęściej poruszamy się po terytorium intuicji, domy-słów, wzajemnego czytania wysyłanych przez obydwie strony sub-telnych sygnałów.

Bibliografia

Barthes, R. (2000), Mitologie, Warszawa: Wydawnictwo KR.

Derrida, J. (2000), Of Hospitality, Stanford: Stanford University Press.

Derrida, J. (2004), Gościnność nieskończona, „Przegląd Literacko-Filozoficzny”, tom 9 nr 3, 257-261.

Giddens, A. (2007), Przemiany intymności: seksualność, miłość i erotyzm we współczesnych społeczeństwach, Warszawa: Wydawnictwo PWN. Goffman, E. (2008), Zachowanie w miejscach publicznych, Warszawa:

Wydaw-nictwo Naukowe PWN.

Kant, I. (1995), O wiecznym pokoju, Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego.

151 Utracona gościnność? Reguła tradycyjnej gościnności