N O W O C Z E S N A
ENCYKLOPEDIA Z D R O W I A
O p r a c o w a l i :
Doc. D r BR O K M A N H E N R Y K (W a rsz aw a), P ro f. D r D EM B O W SK I JA N (W iln o ), P ro f. D r D M O CH O W SK I A N TO N I (W a rsz a w a ), Inż.
D U C H O W IC Z B R O N ISŁ A W (L w ó w ), P ro f. D r G Ą D Z IK IE W IC Z W I
TO LD (W a rsz a w a ), Doc. D r G N O IŃ SK I H E N R Y K (W a rsz a w a ), P ro f.
D r JA K O W IC K I W ŁA D Y SŁA W (W iln o ), D r K A M IŃ S K I W ŁO D Z I
M IE R Z (W a rsz aw a), D r K L IN G E R P A W E Ł (Ł ó d ź), P ro f. D r L U B IE - N IE C K I JA N H EN R Y K (P o z n a ń ), D r M A C K IEW IC Z STA N ISŁ A W (W a rsz a w a ), P ro f. D r M ELA N O W SK I WŁ. H E N R Y K (W a rsz a w a ), D r M ESTER A D O L F (K ra k ó w ), D r M IC H A Ł E K -G R O D Z K I S T A N I
SŁA W (W a rsz aw a), D r M IE R Z E C K I H EN R Y K (L w ó w ), Doc.
D r STR PO W SK I B R O N ISŁ A W (K ra k ó w ), D r ST Y P U Ł K O W S K I STA N ISŁ A W (W a rsz a w a ), D r SZEY N M A N M IEC ZY SŁA W (W a rsz a w a ) , P ro f. D r SZM UR ŁO JA N (W ilno), D r S Z O K A L SK I K A Z IM IE R Z (W a rsz a w a ), Doc. D r SZU LC G U STA W (W a rsz a w a ), P ro f. D r SZU M O W SK I W ŁA D Y SŁA W (K ra k ó w ), Doc. D r SZE R SZ Y Ń SK I B R O N IS Ł A W (W a rsz a w a ), P ro f. D r SZY M A N O W SK I ZY G M U N T (W a r
sz a w a ), D r Ś W ITA L S K A JU L IA (W a rsz aw a), P ro f. D r V EN U LET F R A N C IS Z E K (W a rsz a w a ), P ro f. D r W ACHHOLC LEO N (K ra k ó w ), D r W Ą SO W ICZ S TA N ISŁA W (W a rsz a w a ), Doc. D r W Ę G IE R K O J A K U B (W a rsz a w a ), D r W R O CZY ŃSK I C ZESŁA W (W a rsz a w a ), D r Z A K R Z E W S K I ZY GM UNT (W -w a ), D r Z A L E S K I M IR O SŁA W (W -w a ).
Pod redakcją
Dra ADOLFA RZĄŚNICKIEGO
T O M I I
W Y D A W N I C T W O „ M I N E R W A “ W A R S Z A W A
C O P Y R IG H T 1937 /1938 BY W ydaw nictw o „M IN ER W A “ , W arszaw a.
W s z e lk ie p ra w a p r z e d r u k u w całości lu b częściow o za strze żo n e .
/ IM
D ru k . „W sp ó łp raca“ , W arszaw a
S p i s r z e c z y
I R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y R O Z P O Z N A W A N I A I L E C Z E N I A C H O R Ó B str.
P r o f D r W ła d y s ła w Szum ow ski H I I R Y S H I S T O R Y C Z N Y L E C Z N I C T W A C H I R U R
G I C Z N E G O . D o c D r Bronisław Szerszyński 35 R O Z P O Z N A W A N I E C H O R Ó B
D r K azim ierz Szokalski 43
U W A G I W S T Ę P N E 4 5
B A D A N IE PO D M IO TO W E 4 0
Wiek •••__________ __
M iejsce urodzenia 47
Zawód ■_______ __
■Choroby przebyte 48
S kłonności odziedziczone __
B óle __
B A D A N IE PR Z EDM IO TO W E 4 9
Oglądanie chorego —
B udow a ciała . __
Waga ciała 50
Skóra __
O brzęki , 51
P ow ięk szenie gruczołów lim fatycznych —
Jam a ustna —
O czy 52
W yraz tw arzy 53
4 S p i s r z e c z y
S tr
Z ac h o w an ie się chorego 5 3
M ierzenie ciepłoty 54
Obmacywanie chorego —
Opukiwanie chorego 56
O słuchiwanie chorego 57
O słu c h iw an ie p łu c 58
O słu c h iw an ie se rc a 591
Badania pomocnicze ' 60
B a d a n ia la b o ra to ry jn e 61
B a d an ie m oczu —
B a d an ie k a łu 62
B a d an ie tre śc i żo łąd k a ’ 64
B a d an ie p lw o cin y —
B a d an ie k rw i 65.
I P O D S T A W O W E Z J A W I S K A C H O R O B O W E I I C H W Y T Ł U M A C Z E N I E
D r Z y g m u n t Z a k r z e w s k i 6$
B ól —
Z ap a len ie 72:
P odw yższenie ciep ło ty całego ciała 76.
W ysięk i p rze sięk 81
Z an ik . Z w y ro d n ien ie. O b u m ie ra n ie 8 6
K aszel. K ich an ie. W ym ioty 87'
k
II N O W O T W O R Y . D r Z y g m u n t Z a k r z e w s k i ^ C H O R O B Y S E R C A I N A C Z Y f t K R W I O N O Ś N Y C H
P ro f. D r H e n r y k Lubieniecki R 6
U W A G I W ST Ę P N E .. 1 1 6
SERCE I N A C Z Y N IA K R W IO N O ŚN E JA K O N A R Z Ą D Y
K R Ą Ż E N IA 117
B A D A N IE L E K A R SK IE I O B JA W Y C H OROBO W E W C H O
R O B A C H SE R C A I N A C Z Y Ń K R W IO N O ŚN Y C H 121
Z adyszka. D uszność —
S in ica . ^“7"
O brzęki. P u c h lin a
S p i s r z - ę c z y 5
Str.
Badanie tętna (pu lsu ) 130
U derzenie koniuszkow e . 1 3 8
.Mierzenie ciśnienia k rw i - 1 3 9
T w a rz H ip o k ra te sa :__ ___
B icie i k ołatanie (palpitacja) serca 140
B óle w okolicy serca_______________________________________________ ___
Bóle w okolicy w ątroby____________________________________________ ___
O słu c h iw a ń ie .serca . __
Zm iany ze stronu m oczu 141
Badanie rentgenologiczne 142
B adanie elektrokardiograficzne______________________________________ ___
N IE W Y D O L N O ŚĆ K R Ą Ż E N IA 142
N iew ydolność serca 143
U w agi ogólne __
N iew ydolność komoi'y prawej 146
N iew ydolność kom ory lew ej 148
N iew ydolność obu komór 152
N iew ydolność naczyniowa 163
Izolow ana niew ydolność naczyń jam y brzusznej 166
N iew ydolność naczyń ogólna 167
C H O R O B Y SE R C A 171
Schorzenia m ięśnia sercowego —
Zapalenie i zw yrodnienie m ięśnia sercowego _
Zapalenie m ięśnia sercowego ostre —
Zapalenie i zw yrodnienie m ięśnia sercowego p rzew lek łe 173
O tłuszczenie serca • 174
Zaw ał serca 175
Schorzenia wsierdzia 176
Zapalenie w sierdzia —
Wady serca organiczne 178
Zapalenie osierdzia 184
Schorzenia serca czynnościowe (N erw ice serca) 186 C H O R O BY N A C Z Y Ń K R W IO N O ŚN Y C H 1 8 7
Schorzenia tętnic —
N adciśnienie tętnicze .
Stw ardnienie (skleroza) tętnic 190
D usznica bolesna (D ław ica piersiow a) 194
6 S p i s r z e c z y
S tr.
Schorzenia żył 200
Z ap a len ie ży ł —
Z ak rze p ży ln y 201
Ż y la k i 2 0 2
H IG IE N A SE R C A 1 N A C Z Y Ń K R W IO N O ŚN Y C H 203
O D P O R N O Ś Ć W C H O R O B A C H Z A K A Ź N Y C H P ro f. D r Z y g m u n t S zym an ow ski 211
U W A G I W ST Ę P N E 213
K ro w ia n k a i o ch ro n n e szczepienie ospy 2 1 8
S zczepienie p a s te u ro w sk ie przeciw k o w ściek liźn ie 220
Szczepionki b a k te r y jn e 22 2
Szczepionki z b a k te rii za b ity c h p rzeciw ko d u ro w i b rzu szn em u ,
cholerze i czerw once 2 2 5
S zczepienie o ch ro n n e w g ru źlicy 2 2 6
T o k sy n y ja k o szczepionki 2 2 6
S u ro w ic e lecznicze i o ch ro n n e 2 3 3
S u ro w ic e przeciw k o chorobom zw ierzęcym 237
S u ro w ice odpornościow e ozdrow ieńców 238
S ero d iag n o sty k a chorób za k aź n y ch 23 6
S w o iste o d d ziały w an ie u s tr o ju n a cz y n n ik i n ie z a k a ź n e 2 4 2
G ru p y k r w i 2 4 5
J a d y w ężow e i su ro w ice p rze ciw ja d o w e 25 6
C h o ro b a posu ro w icza 251
C H O R O B Y Z A K A Ź N E . D r A d o l f R ząśnicki 2 5 5
U W A G I W ST Ę P N E 257
Szkarlatyna (Płonica) 259
Odra - 267
Różyczka (Kur) 272
Ospa prawdziwa 273
Ospa wietrzna 276
Zapalenie przyusznic nagm inne (Świnka) 277
D yfteryt (Błonica) 286
K rztusiec (Koklusz) 287
Róża . 295
Czerwonka 296
S p i s r z e c z y 7
Str.
Grypa 303
Cholera azjatycka 310
Dżuma 314
Zimnica 317
Trąd 322
Tężec 326
Tyfus (dur) brzuszny 329
Tyfus plam isty (Dur osutkowy) 345
Dur pow rotny 349
D ury rzekome 351
W ąglik 352
W ścieklizna 356
Nosacizna 361
W łośnica 364
Prom ienica 367
G R U Ź L I C A P Ł U C . D r Czesław W ro c zy ń ski 371
I s to ta i p rzy c zy n y g ru źlicy p łu c 373
D rogi za k aż en ia 378
O b jaw y i p rzeb ieg 380
L eczenie 386
W skazów ki dotyczące p ie lęg n o w a n ia ch o ry c h n a gru źlicę p łu c
w domu 391
Zasady w alk i z gruźlicą 392
M apa dia<
B ad an ie i T ablica 1.
T ab lica 2.
T ablica 3.
T ab lica 4.
T ab lica 5.
T ablica 6.
Tablica 7.
T ablica 8,
S P I S T A B L I C
S tr.
rnostyczna (w g „C oncise H o m e D o c to r“) 48
noczu (w g F. K aim a) 63
R ozgałęzien ia tętn icy szyjnej zew nętrznej; tęt
n ice ręki po stronie d łoniow ej (w g B u c h a n a n s
M a n u a ł o f A n a to m y ) 137
P o ło że n ie serca w k latce p iersiow ej (w g S a h lie ‘g o ) 141 Żyła w rotna i jej rozgałęzien ia (icg F. K a h n a ) 169
Odra (w g B ru g sc h a ) 273
Ospa w ietrzna i p łon ica (ivg A tla s u J a k o h y ‘eg o ) 277
S zczep ien ie ochronne osp y —
R óża tw arzy; „język m alin ow y“ w p ło n icy ; p la m k i K o p lik a ; b ło n y dyfterytyczne 297
G ruźlica p łuc 381
I
ROZWOJ HISTORYCZNY ROZPOZNAWANIA I LECZENIA CHORÓB
Prof. Dr WŁADYSŁAW SZUMOW SKI
(Kraków)
RYS HISTORYCZNY LECZNICTWA CHIRURGICZNEGO
Doc. Dr BRONISŁAW SZERSZYNSKI
(W arsza ,va)
I
ROZWÓJ HISTORYCZNY ROZPOZNAWANIA I LECZENIA CHORÓB
G d y lekarz staw ia rozpoznanie choroby, czyni to dla celów praktycznych. W jego rozpoznaniu mieści się cale dotychczasow e do
świadczenie lekarskie. G d y lekarz dzisiejszy rozpoznaje np. tyfus brzuszny, to w jego rozpoznaniu mieszczą się od razu różne w iado
mości: że to jest choroba ciężka, zakaźna, która trw ać będzie 4 — 6 tygodni, że w jej przebiegu w ystąpić może zapalenie opon m ózgow ych, pojaw ić się m ogą krwotoki jelitowe, że w trzecim lub w czw artym tygodniu ow rzodzenie tyfusowe gdzieś w kiszkach może przegryźć ściankę kiszki, w następstwie czego wystąpi ostre zapalenie otrzew nej, że często zjaw iają się zakrzepy w żyłach, że również i mięsień sercowy może być zaatakow any itd. R ozpoznanie tyfusu brzusznego zaw iera od razu prognozę (rokow anie) i wnioski: dotyczące leczenia.
L ek arz wie, że swoistego leczenia nie m a, ale że trzeba podaw ać środki przeciw gorączkow e, nasercowe, w razie krwotoków lód, opium, w razie przeżarcia kiszki — w skazana jest operacja itd. Słowem , na każd y objaw czy kom plikację z osobna lekarz dzisiejszy wie, jak za
działać.
G d y H ipokrates, „ojciec m edycyny“ , w I V w. przed C hr. roz
p oznaw ał trzeciaczkę, t. j. febrę zimniczą (czyli m alarię), która w ra
cała co drugi dzień ( a licząc od pierwszego dnia choroby, co trzeci dzień, skąd trzeciaczka), to w jego rozpoznaniu mieściło się także całe szczupłe doświadczenie ówczesnej m edycyny: znał przebieg tej choroby, n akazyw ał dietę, upusty krwi zgodnie z ówczesnymi poglą
dam i itd. H ipokrates znał ju ż kilkadziesiąt chorób i leczenie jego było zaw sze indyw idualne, to znaczy, dostosowane do potrzeb danego cho
rego, uw zględniające jego naturę, wiek, porę roku.
H ipokrates (ży ł praw dopodobnie od r. 4 6 0 — 3 7 7 ) , z rodu A sklepiadów , w yw odzących się w prost od bożka sztuki lekarskiej A sklepiosa (po łacinie E sk u la p a ), pochodził z wyspy K os, gdzie z daw n a istniała świątynia tego bożka. K apłani świątyni mieli b a rd z o
12 R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y L E C Z E N I A C H O R Ó B
wielkie doświadczenie lekarskie, nagrom adzone w ciągu wieków.
Z imieniem H ipokratesa łączy się najstarsze dzieło z dziedziny me
dycyny, które obejm owało całokształt ówczesnej w iedzy m edycznej.
H ipokrates uczył dokładnie chorego b adać, uw ażnie go obserwować, p o d p atru jąc jego naturę, która sam a najlepiej leczy. P rz ed e wszystkim nie szkodzić! Czło- wńek m a cztery zasadnicze soki:
krew, śluz, żółć i czarną żółć.
C zarn ą żółcią starożytni n azy
w ali krew żylną, która nieraz jest b ardzo ciemna, w przeciwieńst
w ie do krwi jasnoczerw onej w tętnicach. W razie przew agi tego lub innego soku w ciele człowiek m a taki lub inny tem peram ent:
s a I n g w i n i c,z n y (przew aga k rw i), f l e g m a t y c z n y (prze
w ag a ś lu z u ), c h o l e r y c z n y (przew aga ż ó łc i), m e l a n c h o - l i c z n y (przew aga czarnej żół
c i). W ięk szy nadm iar tego lub innego soku albo złe zmieszanie soków d aje już chorobę, którą trzeb a leczyć środkam i usuw ają
cymi niepotrzebne soki; puszcza
no więc krew, daw ano na p rze
czyszczenie, na wymioty, na poty
ASKLEPIOS. itp. H ipokrates ujm ow ał swoje
poglądy nieraz w krótkie zdania, aforyzm y, które do dnia dzisiejszego nie straciły na wartości. W ysokie w ym agania, jakie H ipokrates staw iał etyce lekarskiej, po dziś dzień zachow ały swoje znaczenie.
Ilość środków lekarskich, stosowanych w m edycynie, b yła ju ż z a czasów H ipokratesa dość znaczna. D u żo now ych środków w pro
w adziła do lecznictwa szkoła empiryków, lekarzy-praktyków , którzy wszystkiego próbowali. T a k więc stosowano już w starożytności olej rycynow y, opium, siarkę, arszenik, sole ołowiu, sole rtęci, mnóstwo ziół krajow ych, pijawki itd. Z n a n e były również trucizny roślinne.
R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y L E C Z E N I A C HORÓB 13
jak wronie oko (zaw ierające strychninę), lulek, bieluń, cykuta, to jad oraz odtrutki, niekiedy bardzo złożone.
D laczego jedne środki lecznicze d ziałają tak, a inne inaczej, np.
dlaczego jedne środki rozgrzew ają (w ino, p iep rz), inne ch łodzą (zim na w oda, m ię ta ), jedne w ysuszają, in
ne rozm iękczają, tego starożytni nie w iedzie
li; do zrozumienia działania tych wszyst
kich środków potrzebna jest bowiem do
kładna znajomość fizjologii, chemii i far
makologii. W y o b ra ż a li sobie, że tu działa samo ciepło lub zim no; albo sama suchość lub wilgotność, i że te jakości (ciepło, zim
no, suchość, wilgotność) tkwią niejako za
równo w sokach ustroju, jak i w lekarst
wach. W sk azan ia lecznicze stąd nasuw a
ły się same przez się: leczono przeciwne przeciwnym. G d zie był nadm iar gorąca, tam w prow adzano zim no; gdzie był n a d m iar suchości, tam stosowano środki m okre itp.
Co p raw da w A leksandrii w I II i II wieku przed C hr. wielu uczonych, najwięcej H erofilos i Erasistratos, starali się oprzeć m edy
cynę na bardziej naukow ych podstaw ach; upraw iali anatomię, badali czynności różnych narządów ciała, szczegółowo badali tętno chorych;
H erofilos chodził do chorych naw et z czymś w rodzaju zegarka, ale to wszystko nie posunęło jeszcze w owym czasie praktycznego lecz
nictw a naprzód. E m pirycy odrzucali naw et zasadniczo wszelkie tego rodzaju poszukiw ania, tw ierdząc, że szkoda na nie czasu, że chorego trzeba przede wszystkim leczyć.
M ed ycyn a uchodziła więc już w owym czasie za sztukę tru d n ą ; d la jej poznania nie w ystarczało krótkie życie poszczególnego leka
rza, lecz potrzebne było długie doświadczenie wielu pokoleń, p rzeka
zyw ane młodym przez starszych. S tą d sławny aforyzm H ipokratesa:
„Ż ycie krótkie, sztuka dług a“ .
D ążenie do uproszczenia m edycyny i chęć ułatwienia jej w prak tyce budziły się nieraz wśród śmielszych lekarzy. N ajb ard ziej rad y kalni pod tym w zględem byli t. zw. m e t o d y c y , szkoła lekarska, stw orzona na terenie R zym u w I w. przed Chr. przez sprytnego i zręcznego G reka, który w yw odził się od samego bożka m edycyny
HIPOKRATES.
14 R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y L E C Z E N I A C H O R Ó B
A sklepiosa i nazyw ał się A sklepiades. W y c h o d zą c z założenia, że człow iek składa się jedynie z atomów i porów m iędzy atomami, uczyli m etodycy, iż jedne choroby pochodzą stąd, że atom y są zbyt blisko siebie, a pory są za m ałe, inne — stąd, że atom y są za daleko od sie
bie, a pory za duże. Pierw szy stan nazw ali s t a n e m n a p i ę c i a (status strictus), drugi — s t a n e m r o z l u ź n i e n i a (status laxus).
T a k prosty podział w ym aga równie prostego leczenia, zw rócone
go w odw rotnym kierunku. W razijj ¡stwierdzenia stanu napięcia stosow ano środki rozluźniające, osłabiające, rozw alniające, a więc gorące okłady, środki napotne, wym iotne, przeczyszczające, upu
sty krw i; w stanach zaś rozluźnienia polecano środki ściągające, podniecające, jak zimne obm yw ania i kąpiele, zimne pow ietrze, wino, ocet, ałun. P on iew aż ten podział chorób był naciągany i nie odpow ia
d a ł praw dzie, m etodycy zrobili ustępstwo i w prow adzili jeszcze stan trzeci, mieszany (status mixtus).
T o była niby now a „m etoda“ stw orzona przez A sklepiadesa, stą d i pretensjonalna nazw a szkoły „m etodyków “ . Szkoła ta układ-
nością, schlebianiem Rzym ianom , w ygadyw aniem na G reków , któ
rych R zym ianie nie lubili, osiąg
nęła w R zym ie duże powodzenie i m iała wielu uczniów. H ipo kra- tesa na każdym kroku m etodycy zw alczali i przekpiw ali. G d y H i- pokrates ż ąd ał od lekarzy duże
go w ykształcenia, kilka lat trw a
jącej nauki, u m etodyków w y
starczało 6 miesięcy na całą me
dycynę. T o te ż jeden z m etody
ków, Tęssalus, miał tłumy ucz
niów spośród rzemieślników i pro
stego ludu rzymskiego. D rugi po H ipokratesie wielki lekarz staro
żytności — G alen (1 3 0 — 2 0 1 ) n azw ał ich wszystkich krótko i dosadnie „osłami T e ssa la “ .
G alen, podobnie jak H ipokrates, rozum iał dobrze, że chorób jest dużo i że dążenie m etodyków do uproszczenia m edycyny jest zupełną niedorzecznością. Ż ą d a ł od lekarzy dużego w ykształcenia.
G alen w yłożył w licznych pismach, jakie zostawił, system atycznie, jeszcze obszerniej niż H ipokrates, całą ówczesną m edycynę teore
GALEN.
R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y L E C Z E N I A C HO RÓ B 15
tyczną i praktyczną, w pro w ad zając dużo now ych nazw na oznacze
nie chorób, jakie rozpoznaw ał. Z tych nazw bardzo wiele przetrw ało do dziś dnia. D zięki nader system atycznem u i wszechstronnemu w y
kładow i pisma G alena nabrały olbrzym iego znaczenia w w iekach średnich; przez półtora tysiąca lat korzystano z nich powszechnie w świecie chrześcijańskim do nauki m edycyny. M edycyn a starożytnych uchodziła za nieomylną.
A le i w w iekach średnich podejm ow ane były usiłowania w kie
runku uproszczenia m edycyny. P ozostaw ało to w zw iązku z charak
terystycznym dla tego okresu dążeniem alchemików do znalezienia k a
mienia filozoficznego, tajemniczego czynnika, który miał zamieniać wszystkie m etale w złoto, leczyć wszystkie choroby, odm ładzać sta
rych, przedłużać życie, ożywiać zm arłych, oczyszczać duszę, w y
jaśniać wszystkie tajemnice, z a pewnić panow anie n a d całym światem duchów. T a k i środek dałby zupełne szczęście, bogact
wo, zdrow ie, w ładzę, m ądrość.
Przekonanie alchemików, prze
jęte, od filozofów — o istnie
niu jakiejś pram aterii, wspólnej wszystkim ciałom, i tajemnego zw iązku wszystkich rzeczy mię
dzy sobą, podsuw ało myśl, że musi istnieć także jakiś uniwer
salny klucz do wszystkiego, kam ień filozoficzny.
N a u k a P a racelsa (1 4 9 3 — 1 5 4 1 ), sławnego lekarza nie- m iecko-szwajcarskiego z epoki O drodzenia, umocniła w iarę w
możliwość i istnienie takiego cudownego kamienia. P aracels wierzył w jedność duchow ą przyrody, nazyw ał B oga „najw yższym apteka
rzem i sądził, że nie m a chorób nieuleczalnych. Boski pierwiastek świata ukazuje się w człowieku, jako osobny pierwiastek życiowy, ja ko duch osobniczy, archeus. A rcheusz to jest w edług w yrażenia P a racelsa „w ew nętrzny alchem ik“ , który z a rząd za wszystkimi czyn
nościami ciała. K am ień filozoficzny wzm acniałby każdego archeusza i leczyłby wszystkie choroby. Szuka go alchemia, której P aracels od
TEO FRA ST PARACELS.
16 R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y L E C Z E N I A C H O R Ó B
daw ał się całe życie z niesłabnącym zapałem . M a on w ielką zasługę w dziejach m edycyny przez to, że w prow adził do lecznictwa dużo nowych środków chemicznych, ale kamienia filozoficznego nie od
krył. N iestety, taki uniwersalny środek na wszystkie choroby nie zo
stał nigdy wynaleziony i nic nie przem aw ia za tym i dzisiaj, żeby w ogóle był możliwy. Szukanie kam ienia filozoficznego było chimerą, urojeniem, m rzonką, jed n ą z tych, jakim się ludzkość od czasu do czasu oddaje.
M niej lub więcej w yraźnie za Paracelsem poszło wielu le k a rzy, w tej liczbie lekarz flam andzki V a n H elm ont (1 5 7 7 — 1 6 4 4 ), któ
ry także przyjm ow ał istnienie archeusza. P o do b n e poglądy w ygłaszał S ta h l (1 6 6 0 — 1 7 3 4 ), lekarz niemiecki, który uczył, że w organizmie
ludzkim istnieje pewien czynnik regulujący (princeps regulator), który zapew nia organizmowi je d ność i spraw ia, że ciało żywe nie gnije. Stahl nazyw a ten czynnik
„d u szą“ (a n im a ). Z a d z ia ła ć na ten czynnik jest rzeczą najw aż
niejszą. D okładniejsza z n a jo mość anatomii jest w edług Stahl?.
niepotrzebna.
Jed n ak że właśnie w epoce no' wożytnej anatom ia nabierała co
raz większego znaczenia. N a j
większym anatom em X V I stule cia był A n d rz e j W esaliusz.
( 1 5 1 5 — 1 5 6 4 ), N id erlan d- czyk, który na podstaw ie licz
nych drobiazgow ych sekcyj wy
k azał błędy anatomii G alen a i obalił w iarę w nieomylność nauki starożytnych. O d W esaliu sza za
czyna się świetny rozwój anatomii i budzi się w m edycynie przekonanie, że nie w ystarcza w yprow adzać choroby z takiego lub innego stanu so
ków, jak to uczyli H ipokrates i G alen, lecz że nieraz trzeba chorobę pojm ow ać czysto anatomicznie. Co innego jest bowiem np. guz w żo
łądku, co innego — kamień m oczowy, który uw ięznął w moczowo- dzie i nie przepuszcza moczu, co innego — k atarak ta, która pow staje wskutek zmętnienia soczewki w oku. W szystko to są choroby, które
Andrzej- W esaliusz
R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y L E C Z E N I A C HO RÓ B 17
trapią człow ieka, ale nie m a takiego ogólnego, uniwersalnego środka, który by mógł zadziałać na k ażd ą z nich i k ażd ą z nich usuwał. C ho
roby te trzeba leczyć również anatomicznie, k ażd ą in ac z e j: usunąć kamień z m oczowodu, usunąć soczewkę zm ętniałą z oka itd.
Po m iary fizyczne, jakich zaczęto coraz częściej dokonyw ać w w. X V I i X V I I na człowieku, mierzenie ciepłoty ciała termomet
rem, po raz pierwszy w tym czasie wynalezionym, w ażenie człowieka w różnych okolicznościach dnia i w różnych chorobach — wszystko to sprawiło, że niektórzy lekarze w w. X V I I dopatryw ali się choroby w zm ianach fizycznych lub m echanicznych, jakim człowiek podlega.
N adm ierna chudość jednego lub nadm ierna otyłość innego, zmiany w krążeniu krwi należały do tego rzędu chorób. L ekarzy z tej szkoły nazyw ano j a t r o f i z y k a m i l u b j a t r o m e c h a n i k a m i lub jeszcze ogólniej j a t r o m a t e -
m a t y k a m i . N a z w a m e d i - c u s m a t h e m a t i c u s była w tym czasie szczególnie za
szczytna. N ajsław niejszym z tej szkoły był W ło c h Santorio San- toro (1561 — 1 6 3 6 ), który sam na sobie dokonyw ał różnych po
m iarów i miał wagi tak wiel
kie, że sam w zamkniętej ko
m orze na nich siadał i naw et mieszkał (z łóżkiem, stołem ), przy czym b a d a ł swą w agę w rozm aitych porach dnia, przed jedzeniem , po jedzeniu, przed snem i po śnie, przed oddaniem stolca i moczu i po itd. Santorio Santoro stał się w ten sposób ojcem dzisiejszej nauki o prze
mianie materii.
R ów nolegle z kierunkiem fi
zycznym rozw ija się w m edycy
nie kierunek chemiczny. D zięki nieśmiertelnym pracom K opernika, G alileusza, K ep lera, N ew tona dokonał się w w. X V I I zupełny przew rót: bankructw o teorii mistycznych, na których opierała się al
chemia, i zwycięstwo nowej teorii, m atem atyczno-m echanistycznęj^Są której o parła się chemia. W X V I I wieku zaczyna się praw dziw fcnau-
Ijj. Ufftf JWnw-,
18 R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y L E C Z E N I A C H O RÓ B
ka chemii, w olna już od alchemicznych m arzeń o kamieniu filozo
ficznym. Skorzystała na tym m edycyna, w której budzi się tu i owdzie przekonanie, żc podstaw ą czynności w organizmie są procesy che
miczne, np., że istotą traw ienia w żołądku jest nie m echaniczne roz
cieranie pożywienia, jak sądzili jatrom echanicy, lecz proces chemicz
ny, coś w rodzaju ferm entacji; że procesy chemiczne prow adzą także do chorób, w ystępując jako nieprawidłow e ferm entacje, nadm ierne ostrości (acrlmoniae). Szkoła ta otrzym ała w dziejach m edycyny na
zw ę s z k o ł y j a t r o c h e m i c z n e j .
W wieku X V I I przybyło medycynie, głównie z A m eryki, dużo now ych leków, jakich starożytni nie znali. P rz y b y ła kora chinowa, stosowana z powodzeniem w febrze; drzew o gw ajakow e, używ ane przeciwko syfilisowi; korzeń wymiotnicy ( radix Ipecacuanhae), p ze- pisywany na wymioty, a w m niejszych daw kach na kaszel, jako śro
dek w ykrztuśny; balsam peruwiański o przyjem nym zapachu wanilii, stosowany w ew nętrznie i zew nętrznie, także w kościołach do kadzenia; liście Coca, zaw iera
jące kokainę; kaw a, herbata, kakao itd.
W X V I I I wieku pow stają pierwsze kliniki, w których cho
rzy byli systematycznie z dnia na dzień obserwowani i w któ
rych m łodzież uczyła się m edy
cyny praktycznej. Je d n ą z pierw szych klinik (na kilkanaście łó
żek) miał uniwersytet w Lejdzie w H olandii, gdzie w ykładał zn a
komity praktyk i nauczyciel H e r
man Boerhaave (1 6 6 8 — 1 7 3 8 ).
D w aj uczniowie Boerhaave“ go
— G erh ard van Svieten ( 1 700—
1772) i A ntoni de H a e n ( 1 7 0 4 — 1776) przenieśli sławę szkoły lejdejskiej do W ied n ia, gdzie zasłynęli jako założyciele kliniki, która stała się najlepszą szko
łą m edycyny na lat kilkadziesiąt. Z tej szkoły wyszli między inny
mi obaj Frankow ie, ojciec Ja n P io tr F rank i syn Józef Frank, którzy położyli wielkie zasługi w zorganizow aniu wzorowej kliniki w W ilnie.
W W ied n iu powstały też w tym czasie początki farmakologii ekspery
HERMAN BOERHAAVE.
R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y L E C Z E N I A C HO RÓ B
19 m entalnej (t. j. nauki o lekach, popartej eksperymentem na zw ierzę
ta c h ) dzięki A ntoniem u Stórckowi, który b ad ał działanie wielu kra
jow ych środków roślinnych, jak lulek, bieluń, tojad, cykuta i in.
W ten sposób sztuka lekarska, wszedłszy na nowe tory, rozpo
z n aw ała teraz coraz więcej chorób i w zbogacała się w coraz nowe m etody lecznicze. K linika w L ejdzie była sław na na całą E uropę, tak dalece, że Boerhaave był nazyw any „totius E uropae praeceptor“ (n a uczycielem całej E u ro py) ; później równie wielką sławę zyskała klinika w iedeńska, która stała się wzorem dla wielu innych klinik europejskich.
M e d y cy n a była nauka trudna, której trzeba było się uczyć co najmniei 5 — 6 lat.
Jed n ak i w tym czasie nie brakło dążeń do uproszczenia m edycyny.
W sła w ił się w tym kierunku szczególnie Szkot John Brown (1 7 3 6 — 1 7 8 8 ), człowiek .ambitny, zdolny, ale nie bardzo uczciwy. G d y stu
diow ał medycynę, profesorowie polecali mu pow tarzać kurs ze stu
dentam i, dla których założył naw et pensjonat. N auczyw szy się uprzy
stępniać m edycynę m łodzieży, Brow n potem ogłosił dzieło, w którym w ogóle m edycynę chciał znacznie uprościć. Podzielił, mianowicie, wszystkie choroby n a dwie wielkie g ru p y : choroby a s t e n i c z n e i s t e n i c z n e . C horoby asteniczne, jak osłabienie, neurastenia, błędnica, krzyw ica, szkorbut, chudość, złe trawienie, hipochondria, p araliż miały pochodzić stąd, że bodźców człowiek otrzym yw ał za m a
ło ; steniczne zaś, jak ostre choroby gorączkowe, bezsenność, szał itp.—
stąd , że bodźców było z a dużo. P rz y tak uproszczonym poglądzie leczenie było niezmiernie proste: przeciwne należało leczyć przeciw nym (contraría contraríís). Choroby asteniczne (których było najw ię
c e j) należało leczyć środkami stenizującym i, wzm acniającym i, jak wino, korzenie, pieprz, eter, piżmo, niekiedy pokarm y mięsne; choroby zaś steniczne •— środkami astenizującym i, jak upust krwi, środki przeczyszczające, wymiotne, napotne, ograniczenie pożywienia.
N a d zw y czajn a prostota systemu B row na, jakkolwiek mocno na
ciągana, przypom inająca nieco prostotę systemu starożytnych m etody
ków , spraw iła, podobnie jak niegdyś w R zym ie, że system ten znalazł wielu zwolenników i naśladow ców . A natom ia była tu niepotrzebna, chem ia również, bliższe rozpoznaw anie choroby zbyteczne. W y sta r
czało powiedzieć w ogóle, czy choroba jest steniczna czy asteniczna, i przepisać leczenie odwrotne. P ow iew p rąd u rewolucyjnego fran
cuskiego, k tó iy przenikał i do m edycyny, sprawił, że rewolucyjny sy
stem Brow na w ydaw ał się trafn y . N ajw ięcej zwolenników znalazł on w N iem czech, a wśród nich w pierwszej chwili figurował naw et uta-
20 R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y L E C Z & N I A C HO RÓ B
lentowany Jó zef F rank, który jakiś czas w swoich pismach sam sze
rzył naukę Brow na, aż nareszcie z godną uznania szczerością przyznał się do pomyłki i o d tąd go zw alczał. Jed nak że w A ustrii w końcu X V I I I w. nauka Brow na, prosta i tania, znalazła tak wielkie uznanie, że została w prow adzona urzędow o dla lekarzy wojskowych. D opie
ro w 2— 3 dziesięcioleciu X I X wieku system ten zaczął upadać, aż w 4 dziesięcioleciu- upadł zupełnie i poszedł w zapomnienie.
W końcu wieku X V I I I i na początku X I X prócz nauki Brow na m amy więcej jeszcze usiłowań, żeby lecznictwo uprościć. L ekarz na
poleoński Broussais uw ażał całą dotychczasow ą m edycynę za bezpo- żyteczną. B adanie pośmiertne ciał zm arłych przekonało go, że źródło
chorób przew ażnie leży w jeli
ta c h ') ; że choroba zatem jest zw ykle następstwem „irytacji“
przew odu pokarm owego, który ulega z a p a le n iu ;' stąd też póź
niej pochodzą i wszystkie d al
sze objaw y. Z ap alen ie przew o
du pokarmowego tak dalece za
ciążyło nad całym dośw iadcze
niem lekarskim Broussais'go, że autor ten w yw odził zeń niemal wszystkie choroby, zakaźne, ner
wowe, naw et umysłowe.
Leczenie wobec tego nasu
wało się łatw o; powinno być przeciw zapalne. Leczenie to przeprow adzał Broussais za po
mocą upustu krwi, najlepiej pija
wek, oraz diety. T a m etoda, prosta i łatw a, była stosowana stale na oddziale Broussais'go, później stała się w ręcz dogm atem , a w końcu szablonem. Puszczano krew wszystkim, i to w olbrzymich ilościach. Z u ży w an o po 100.000 pijaw ek rocznie.
M eto d a Broussais‘go, nieskomplikowana i nietrudna, m iała we
GUY PATIN. P o d o b n ie j a k B ro u ssais, s to so w a i on n a szero k a sk alę u p u s ty k rw i. D latego m ó w io n o o n im , że p rz e la ł w ięcej k rw i, n iż N apoleon we
w szy stk ich sw oich w o jn a c h .
*) W y ja ś n ić trz e b a , że w ty m czasie, j a k i (później p a n o w a ł w P a ry ż u ty fu s b rz u s z n y i liczne jeg o o d m ia n y , m ia ł w ięc B ro u ssais spo so b n o ść stw ie r
dzać n a zw ło k ach często z m ia n y a n a to m ic z n e w je lita c h .
R O Z " ’ó.I H I S T O R Y C Z N Y LEC. ZKNI A C HO RÓ B
21 F ran cji wielu zwolenników. N iektórzy uczniowie Broussais‘go jeszcze bardziej niż mistrz szafow ali krw ią chorych. W r. 1827 sprow adzono d o F rancji z zagranicy 25 milionów pijaw ek. G d y później kierunek Broussais‘go przebrzm iał, jak w ogóle wszelkie zaślepione doktryner
stwo, mówiono, że Broussais ze swoją szkołą przelał więcej krwi we F rancji, niż cała rew olucja francuska.
Inaczej znowu leczył chorych Franciszek M esm er (1 7 3 4 — 1 8 1 5 ), N iemiec, który w idział we wszechświecie wszędzie, także i w człowie
ku, siły m agnetyczne, rodzaj płynu, który miał falow ać na podobień
stwo przypływ u i odpływ u m orza. P ły n ten, dostarczony choremu w odpowiedni sposób wolą i działaniem m agnetyzera, m a leczyć — zdaniem M esm era — bezpośrednio wszystkie choroby, n ajprzód ner
wowe, a potem i wszystkie inne; jest źródłem skuteczności leków, przesileń krytycznych i w ogóle każdego leczenia. W myśl tych za
łożeń M esm er leczył wszystkich chorych m agnetyzowaniem , ruchami rąk przed oczami chorego itp. M ógł uzyskać i uzyskał dobre wyni
ki u niektórych chorych nerw owych, podatnych na sugestię lub hip
nozę. A le uogólnienie, jakie w yprow adził, mianowicie, że jego meto
d ą m ożna leczyć wszystkie choroby, było oczywistym nonsensem.
Jeszcze inaczej usiłował dokonać przew rotu w medycynie H ah n e- m ann (1 7 5 5 — 1 8 4 3 ), tw órca t. zw. h o m e o p a t i i . H ahnem ann był doktorem m edycyny, ale długi czas nie zdołał sobie nigdzie w yro
bić większej praktyki. S tąd jego rozgoryczenie, a naw et zniechęcenie do szkolnej m edycyny, której się był nauczył podczas studiów w Lipsku, W iedn iu i E rlangen. W tym czasie był w m odzie system Brow na z je
go zasadą „przeciw ne trzeba leczyć przeciw nym “ . H ahnem ann z a d a w ał sobie pytanie, dlaczego „przeciw ne przeciw nym “ ? A może właśnie odw rotnie lepiej byłoby leczyć — „podobne podobnym “ ? Z a u w a ż y w szy raz na sobie, że po zażyciu kory chinowej dostał febry, wyw nio
skował, że znana skuteczność kory chinowej w febrach pochodzi stąd, że środek ten także febrę w yw ołuje. A więc oczywiście, zasada „po dobne podobnym “ — similia similibus — jest słuszniejsza. B ez szpita
la, bez żadnej pracow ni eksperym entalnej H ahnem ann uogólnił ten p o gląd i wysnuł sobie z głowy nowy system leczenia chorób. S ta ra m e
dycyna — zaczął uczyć — nie w yleczyła nikogo, przeciwnie, w y rzą
dza dużo złego, czyniąc z ludzi cherlaków przez podaw anie im swoich lekarstw .
H ahnem ann w prow adził dwie zasady do nowej m edycyny, któ
r ą tworzył. P ierw szą była zasada „podobne podobnym , to znaczy,
22 R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y L E C Z E N I A C HO RÓ B
w chorobie trzeba przepisywać w małej daw ce taki środek, który w du żej daw ce podobną chorobę by w yw ołał; jeżeli np. jod w dużej daw ce w yw ołuje katar nosa, to w małej dawce tę chorobę leczy. T rz e b a szu
kać środków, które w yw ołują „p o d ob ną chorobę“ , homoion pathos (po g rec k u ), I skąd nazw a „hom eopatia“ . S tara m edycy- ( ł p m na, którą H ahnem ann zw alcza, zaleca n a
'.-T T daną chorobę taki środek, który d ziała k \ przeciwnie, który w yw ołałby przeciw ną chorobę — allon pathos (po g rec k u ), skąd nazw a „allo p atia“ , jaką H ahnem ann na
dał starej medycynie.
D rug ą zasadą homeopatii jest zasad a m ałych daw ek. O to jakie wskazówki p o d tym w zględem p odaje sam H ah nem ann :
Sa m u e l h a h n e m a n n. 2 krople leku należy zmieszać z 98 kropla
mi spirytusu (I rozcieńczenie) ; 2 krop
le I rozcieńczenia zmieszać znowu z 98 kroplami spirytusu ( II rozc.) ; 2 krople II rozc. zmieszać z 98 kroplam i spirytusu ( I I I rozc.) itd.
aż do 3 0 rozcieńczenia. Jeśli lek jest proszkiem,, należy go tak samo rozcieńczać, rozcierając bardzo starannie z cukrem m lecznym , również aż do 3 0 rozcieńczenia. H ahnem ann w yobrażał sobie, że w ten sposób „potęgow ał“ skuteczność leku, którego działanie, jego zdaniem , jest „dynam iczno-duchow e“ .
N a u k a H ahnem anna pomimo swej oczywistej gołosłowności zna
lazła w w. X I X , tak chętnie słuchającym nowinek rew olucyjnych, także wielu zwolenników, zarów no w śród lekarzy, jak też jeszcze wię
cej wśród naiwnej publiczności, do której homeopaci zawsze się od
woływali. N iezadow olenie z m edycyny oficjalnej było tym łącznikiem , który chorych, przez m edycynę oficjalną nie wyleczonych, zbliżał do- hom eopatów.
Z re sz tą w wieku X I X hom eopatia ulegała m odyfikacjom . P o sunęła się zw łaszcza dalej w rozcieńczaniu leków, dochodząc naw et do 60. z kolei. N ic też dziwnego, że sławny V irchow wobec licznego audytorium w Berlinie raz tak pow iedział:
„Jeśli w yleję kufel piw a do rzeki Szprew y pod Berlinem, to co z tego piw a zostanie przy ujściu rzeki pod S zp an d aw ą? N iegodzien jest siedzieć w tej sali ten, kto z P a n ó w zad aje się z hom eopatią!“
Jedn akże homeopaci nie tylko nie składali broni, ale umieli zawsze wyszukiw ać słabe strony m edycyny; zakładali w Niem czech w łasne
R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y L E C Z E N I A C HORÓB 23
szpitale; mieli liczne szkoły m edycyny hom eopatycznej w Stanach Z jednoczonych z kursem 1-rocznym lub 2-letnim. Co za wygodne uproszczenie! W drugiej połowie X I X wieku hom eopatia przystoso
w ała się do nowych prądó w : zarzuciła naukę H ahnem anna o dyna- m iczno-duchowym działaniu leków; w miejsce zaw rotnych rozcień- czeń zaczęła stosować rozcieńczenia znacznie mniejsze; próbuje się oprzeć na nowoczesnej nauce o katalizatorach, o odporności, o lecze
niu bodźcowym.
A le to wszystko nie jest napraw dę naukowe. A ni zasada Brow na
„przeciw ne przeciw nym “ , ani zasada H ahnem anna „podobne podob
nym “ nie może być i nie jest zasadą całej m edycyny. Lecznictw o nie jest ani hom eopatyczne, ani allopatyczne, jakkolwiek niekiedy istot
nie spraw y tak przebiegają, jak gdyby zasada H ahnem anna lub za
sada Brow na były słuszne. Spór zapoczątkow any przez H ahnem anna—
„hom eopatia czy allopatia“ w gruncie rzeczy nie m a żadnego sensu.
M ożnaby wymienić całe działy lecznictwa, jak chirurgia, m etody fi- zykalno-dietetyczne, leczenie tuczące lub w ychudzające, psychoterapia, które stoją zupełnie poza sporem „allopatia czy hom eopatia“ .
N ależy uznać system Brow na, jak i system H ahnem anna za zgu
bną chęć upraszczania m edycy
ny, za objaw doktrynerstw a, t. j.
upierania się przy pewnej dokt
rynie, która nie może być pow
szechnie przyjęta.
Tym czasem m edycyna ofic
jalna, nie o glądając się na dokt- rynerów, rozw ijała się w wieku X I X coraz potężniej w kierun
kach, jakie się zaznaczyły już w poprzednich w iekach: w kie
runku anatom icznym, fizycznym, chemicznym, klinicznym.
K ierunek anatom iczny w patologii rozwinął się zwłaszcza od czasów J a n a Baptysty M or- gagniego ( 1682— 1 7 7 1 ), sław ne
go lekarza i profesora włoskie
go. który pierwszy zaczął systematycznie zestawiać zmiany ana
tomiczne, jakie stw ierdzał na zw łokach, z przebiegiem choro
by, jaki obserwowano w szpitalu. M orgagni jest tw órcą ana-
JAX BAPTYSTA MORGAGNI.
WYBITNI LEKARZE XIX W., KTÓRZY PRZYCZYNILI SIĘ DO ŚWIETNEGO ROZWOJU ANATOM II PATOLOGICZNEJ
KAROL ROKITANSKY. RUDOLF YIRCHOW.
R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y L E C Z E N I A C HO RÓ B 25
tomii patologicznej, w ażnej nauki, która bardzo rozszerzyła zakres rozpoznaw anych chorób, w zaraniu tej nauki rozpoznaw anych przede wszystkim na zwłokach, później, gdy odkryto opukiwanie i osłuchiwa- nie — rozpoznaw anych także u chorych. A natom ia patologiczna rozw i
ja się świetnie przez cały wiek X I X i sta
je się w m edycynie nauką podstaw ow ą.
N ajw iększe zasługi położyli tu ta j: we F ra n cji Laennec i Louis, w A ustrii— R o kitansky, w N iem czech — V irchow , w P o l
sce — Brodowski, Przew óski, Biesiadecki, Browicz. R ozpoznaw anie chorób anato m icznych podsycało zaw sze chęć usuwania ich na drodze chirurgicznej, co wpłynęło świetnie na rozwój chirurgii, która w lecze
niu chorób od początku X I X wieku nabie
ra coraz większego znaczenia.
K ierunek fizyczny w medycynie szedł równolegle z rozwojem fi
zyki. K a ż d y niemal dział fizyki d aw ał podnietę do stworzenia podob
nego działu fizjologii, na czym zyskiw ała niebawem i m edycyna p rak tyczna. N p . optyka stała się podstaw ą fizjologii oka, n a której o p ar
ła się okulistyka; akustyka jest niezbędnym wstępem do fizjologii słuchu, na której opiera się otiatria (leczenie chorób narząd u słuchu) ; nauk a o cieple i cała kalorym etria w fizyce jest podstaw ą analogicz
nych działów fizjologii i patologii, z czego na każdym kroku korzysta klinika; nauka o elektryczności, tak w ażna w fizyce, otw orzyła nowe horyzonty w fizjologii i w lecznictwie. Prom ienie R entgena m ają dzi
siaj niezmiernie szerokie zastosowanie w rozpoznaw aniu i w leczeniu chorób. R ów nie w ażne stało się dla m edycyny odkrycie promieni ra du, dokonane w r. 1898 przez P io tra Curie oraz jego m ałżonkę M arię
ze Skłodowskich. Curieterapia czyli leczenie promieniami radu m a dzisiaj wielkie znaczenie w leczeniu nowotworów.
R ozpoznaw anie i leczenie chorób niezmiernie dużo zyskało przez rozw ój chemii. D zisiaj w każdym niemal przypadku lekarz b ad a che
micznie mocz i w yprow adza stąd doniosłe wnioski o stanie zdrow ia pacjenta. W drugim i trzecim dziesięcioleciu X I X w. lekarz angielski B right (czyt. B rajt) w skazał, że obecność białka, w moczu ma zw ią
zek ze schorzeniem nerek. O d tej pory stało się możliwe rozpoznaw a
nie i leczenie chorób nerek, których dotąd nikt nie rozpoznaw ał i nie leczył. R ozw ój chemii przyczynił się do powstania całej nauki o prze
26 R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y L E C Z E N I A C HO RÓ B
mianie materii, m ającej dzisiaj bardzo doniosłe znaczenie. G d y pozna
no chemizm traw ienia, stało się możliwe rozpoznaw anie i leczenie róż
nych chorób żołądka, w czym niemałe zasługi położył uczony lekarz krakowski, W a le ry J a worski. B adanie krwi chemicz
ne, fizyczne i mikroskopowe po
zw ala dzisiaj w ykryw ać i le
czyć różne choroby, których nikt w daw nych stuleciach nie rozpoznaw ał.
W w. X I X w prow adzo
no do lecznictwa po raz pierw szy mnóstwo nowych środków
W . KONRAD RENTGEN.
chemicznych. D zisiaj trudno by
łoby sobie w yobrazić działal
ność lekarza bez środków che
micznych, jak aspiryna, m orfi
na, kokaina, karbol, formalina*
jodyna itp. W szystkie te środ- ki i wiele innych zaw dzięczam y
MARIA CU RIE - SKŁODOWSKA. . , rV I J
postępowi chemii w w. X I X . N iezależnie od olbrzym ich postępów, jakie poczyniła m edycyna w w. X I X , rozw ijając się w kierunku anatom icznym, fizycznym, che
micznym, nową wręcz epokę w m edycynie otw iera w tym czasie no
w a nauka, stw orzona głównie przez dwóch genialnych badaczy, F ra n cuza P asteu ra i N iem ca K ocha — bakteriologia.
L udw ik P asteur (1 8 2 2 — 1895) był synem żołnierza napole
ońskiego, potomka rodziny chłopskiej z gór Jurajskich. K ształcił się na chemika w P a ry ż u w Szkole N orm alnej, t. j. w szkole, która dostar-
R O Z W Ó J I I I S T O K Y C Z N Y L E C Z E N I A CI I 0 KÓI1 27
czala nauczycieli wyższym zakładom naukowym w e Francji. P od czas studiów nie odznaczał się większymi zdolnościami, tak dalece, że ko
ledzy go prześcigali w stopniach naukowych i konkursach. Dzięki p ra com z dziedziny krystalografii, jakie wcześnie ogłosił, został w r. 1849 profesorem chemii w Strassburgu. B adania jego m iały zw iązek z fer
m entacją wina, ferm entacje zaś w owym czasie należały do ciemnych zagadnień, gdyż nikt nie wiedział, co właściwie jest ich przyczyną i skąd się bierze ferm entacja lub gnicie. Z drugiej strony ju ż dawno zauw ażono, że istnieje jakieś podobieństwo imędzy ferm entacjami a chorobami zakaźnym i. T e zagadnienia zajęły umysł P asteura, który wyniósłszy ze Szkoły N orm al
nej umiejętność ścisłego myśle
nia, zabłysnął wkrótce na cały świat francuską pomysłowością i w ytrwałością. W r. 1857 po
wołano go do P a ry ż a , gdzie o bjął kierownictwo naukowe i adm inistracyjne tej samej Szko
ły N orm alnej, której był ucz
niem. M iał w tedy lat 35. U rz ą dził sobie własną pracownię w dwóch izdebkach na strychu, nie zajętych z tego jedynie po
wodu, iż nie podobna było w nich mieszkać. Z tej pracowni, w której latem byw ało po 3 6 UC, wyszły epokowe prace P asteu ra.
P asteur udowodnił nasam- przód, że przyczyną wszelkich
ferm entacji, także gnicia, są drobnoustroje, które w stanie wysuszo
nym zn ajd u ją się w kurzu powietrza. Jeżeli w yjałow ić gotowaniem płyn, który by mógł gnić, i nie dopuścić doń kurzu, to płyn naw et po latach gnić nie będzie. Ż ad n e drobnoustroje i w ogóle nic samo się me rodzi, lecz zawsze z istot tego samego gatunku, które w takim lub innym stanie, nieraz wysuszonym, mogą lata całe przetrw ać, zanim znajd ą właściwe podłoże dla swego rozwoju. O balenie teorii samo- rództw a było wielkim triumfem P asteu ra i fundam entem , na którym się opierały dalsze jego odkrycia.
O d drobnoustrojów w yw ołujących ferm entację lub gnicie był tyl
28 R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y L E C Z E N I A C H O R Ó B
ko krok do drobnoustrojów jako przyczyny chorób zakaźnych. W y k ryw a się nowe, niezmiernie doniosłe praw o, które głosi, że choroba zak aźna rozw ija się w tedy, gdy ustrój ludzki lub zwierzęcy zakazi się odpowiednim zarazkiem . O dkrycie tego praw a miało niezmiernie doniosłe znaczenie d la rozpoznaw ania chorób, dla ich zw alczania, a także niebawem, również dzięki Pasteurow i, d la ich leczenia.
P a ste u r robił dośw iadczenia z cholerą kur, chorobą, która prócz nazw y nie m a nic wspólnego z cholerą ludzką. G łów nym jej objaw em jest senność, w jak ą kury z a p a d a ją i w jakiej giną. Jest to choroba zak aźn a o zarazku znanym ; który m cżna hodow ać na pożyw kach.
Jeśli się taką hodowlę zaszczepi zdrow ej kurze, to kura zachoruje w śród objaw ów śpiączki i zdechnie. O tó ż P a ste u r zauw ażył raz przy
p adkow o, że pew na hodow la kurzej cholery jest dziw nie mało zjad li
w a i że kury tą hodow lą zaszczepione na cholerę nie giną. Co więcej, zau w aży ł wkrótce, że jeżeli kurom, szczepionym uprzednio osłabio
nym zarazkiem , zaszczepić potem zarazek norm alny, jadow ity, to i te kury już na cholerę nie za p ad a ją. W ten sposób P asteu r odkrył ochron
ne szczepienia przeciwko chorobie zakaźnej, szczepienia osłabionym zarazkiem . N ow e zasady, przeniesione w dziedzinę innych chorób, zw łaszcza w ąglika i wścieklizny, dały niebawem niezmiernie doniosłe zdobycze teoretyczne i praktyczne.
W ą g lik czyli karbunkuł jest ciężką chorobą zakaźną, na którą z a p a d a ją owce, bydło, konie, czasem i ludzie, o ile się zakażą przy
■oprawianiu zw ierząt. W e Francji w ąglik d aw ał się bardzo w e znaki hodowcom owiec. W niektórych okręgach na 100 owiec ginęło 10— 15,
■co daw ało olbrzym ie straty m aterialne, sięgające milionów franków.
Z a ra z e k w ąglika był znany. Jest to laseczka, która daje się dobrze hodow ać na pożyw kach. W celu uodpornienia przeciwko tej choro
bie P a ste u r zastosował, jak przy cholerze kur, szczepienia zarazkiem , osłabionym w odpowiedni sposób. N ależało je tylko w ypróbow ać te
ra z na większym m ateriale i przekonać rolników i w eterynarzy o sku
teczności nowej m etody szczepień ochronnych.
N a zaproszenie tow arzystw a rolniczego m iasta M elun P asteu r w ykonał publicznie w r. 1881 próbę na owcach. Z 50 dostarczonych m u owiec 25 uodpornił now ą m etodą. W kilka dni później kazał w strzyknąć jadow itą hodow lę zarów no tym uodpornionym , jak i in
nym 25, nie szczepionym wcale. „ O w ce — mówił P asteur — nie szczepione poprzednio, zdechną wszystkie bez w y ją tk u “ . P ró b a u d a ła się doskonale i zupełnie tak, jak przepow iedział uczony. O w ce nie szczepione ochronnie padły wszystkie, szczepione pozostały przy życiu.
R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y L E C Z E N I A CHO RÓ B 29
M ały Jó z e f M eister, p ie rw s z a is to ta lu d z k a o ca lo n a o d w ściek lizn y . Z praw ej- s tro n y B erger J u p ille , d z ie ln y p a s tu c h , k tó r y z a h ił w w alce w ściekłego p sa,, ab y u ra to w a ć sw y ch to w a rz y sz y . P a s te u r o c a lił go, a J u p ille z o s ta ł je d n y m
z p ra c o w n ik ó w I n s ty tu tu . ( W g Masters a „ Z w yc ię zc y c horób“).
do historii. B ył to 9-letni Jó zef M eister z A lzacji, którego pogryzł wściekły pies w czasie, gdy przez pole szedł do szkoły. M iał chłop- czyna kilkanaście ran na całym ciele. Pierw szej pomocy udzielił mu miejscowy lekarz, który słysząc o P asteurze, skierował chłopca do- P a ry ż a . Szczepień dokonyw ał lekarz pod kierunkiem P asteu ra. W cią-
T rudniejsze zadanie miał P asteu r z wścieklizną, której zarazek nie był i nie jest po dziś dzień znany. P am iętając żywo ze swego dzie
ciństwa scenę pogryzienia mnóstwa zw ierząt i ludzi przez wściekłego wilka, a potem sposób leczenia pogryzionych przez przyżeganie ran.
rozpalonym żelazem w kuźni, pragnął obecnie, choć me był lekarzem , znaleźć sposób leczenia tej strasznej choroby.
B yły to dośw iadczenia długie i żmudne. N ie wszystkie się u d a wały. A le P a ste u r posiadał żelazną w ytrwałość. P o wielu próbach zauw ażył, że jeżeli wysuszyć odpowiednio rdzeń przedłużony króli
ków, które były szczepione jadem wścieklizny, ja d ten przez wysu
szanie osłabnie. E m ulsja z takiego rdzenia sporządzona będzie zaw ie
rała ja d osłabiony, a zaszczepiona człowiekowi pogryzionemu przez wściekłe zwierzę, uchroni go od rozw oju wścieklizny.
D nia 6 lipca 1885 r. P asteu r m iał możność w ykonania pierwszeji próby na żyjącym człowieku, którego imię w raz z Pasteurem przeszło-
Leczenie szczepionka wścieklizny w pracowni Pasteura, który sam stoi w pobliżu drzwi z p a p ie rem w ręku; pośrodku sali przysłani przez cara chłopi rosyjscy, pokąsani przez wściekłego wilka,
(O b ra? Bayardo)
R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y L E C Z E N I A CHO RÓ B 31
gu 10 dni otrzym ał M eister 12 wstrzyknięć, po czym wrócił do domu zupełnie zdrów . T e n fakt zjednał Pasteurow i niesłychany rozgłos.
D o gabinetu P asteu ra przybyw ali coraz to nowi pacjenci pokąsa
ni przez wściekłe zwierzęta, już nie tylko z Francji, ale naw et i z innych krajów . G d y w Rosji, w gubernii smoleńskiej wściekły wilk pokąsał 19 chłopów, car A leksander III wysłał ich do P a ry ż a . Choć upłynęło ju ż 15 dni od chwili pokąsania, Pasteur zdecydow ał się ich leczyć.
U trzech zbyt późne szczepienia nie dały pomyślnego wyniku i chłopi ci zmarli, ale 16 chłopów wróciło w yleczonych do ojczyzny. C ar na znak wdzięczności przysłał Pasteurow i order św. A nny.
W ten sposób pow stała w r. 1885 m etoda szczepień, która od tej pory jest stosowana we wszystkich krajach. O soby, które m etoda P a ste u ra uchroniła od niechybnej śmierci, liczy się od czasu sławnego
odkrycia na dziesiątki tysięcy.
W Polsce w prow adził je pierw
szy i stosuje do tej pory uczeń P asteu ra, prof. O d o B ujw id w K rakow ie.
P asteur, jako tw órca bak teriologii i nowych m etod lecz
niczo-zapobiegaw czych, m a w historii nauki imię jedno z naj
świetniejszych. O bok niego sta
wiam y drugiego wielkiego uczo
nego, R o b erta K ocha (1 8 4 3 — 1 9 1 0 ), który również znacznie się przyczynił do ugruntow ania now ej nauki, bakteriologii. Był lekarzem obwodowym ( Kreis- physicus) w W olsztynie w P o z- nańskiem. Z organizow aw szy so
bie tutaj we własnym miesz
kaniu m ałe laboratorium , nader
prym ityw ne, rozpoczął pracę naukow ą, która go niebawem postawiła w rzędzie najw ybitniejszych uczonych. Z W o lszty n a ogłosił w r. 1876 swoją pierwszą znakom itą pracę o zarodnikach w ąglika. W y k ry ł, mia
nowicie, że wąglik, który w Poznańskiem nieraz daw ał się we znaki hodowcom owiec i bydła, szerzy się najwięcej za pośrednictwem za
rodników, t. j. drobnych ciałek, w ytw arzanych przez bakterie wąglika, niezmiernie odpornych na w pływ y atm osferyczne, znajdujących się po
32 R O Z W Ó J H I S T O R Y C Z N Y L E C Z E N I A C I I O H ó R
latach jeszcze w ziemi lub traw ie tam, gdzie poprzednio padło zwierzę na w ąglik lub gdzie p adlina została zakopana. Z d ro w e zw ierzęta, sku
biąc tu traw ę, z ak ażają się wąglikiem i giną. N a u k a K ocha o zaro d nikach rzuciła nowe światło na liczne spraw y, dotąd ciemne, z zakre
su nauki o drobnoustrojach i chorobach zakaźnych.
Z a słu g ą K ocha jest też odkrycie w r. 1882 p rątk a gruźlicy, a w r. 1885 przecinkow ca cholery azjatyckiej. O b a te odkrycia miały niezmiernie doniosłe znaczenie dla rozpoznaw ania tych chorób.
N a podstaw ie swych b adań K och ustanowił następujące praw o:
M o żn a uznać za stwierdzone, że chorobę zakaźną w yw ołuje pewien zarazek : 1) jeśli znajduje się go stale u osób chorych lub zm arłych na d an ą chorobę; 2 ) jeśli m ożna ten sam zarazek w yhodow ać poza organizmem i 3 ) jeśli w prow adzony do zdrow ego ustroju w yw ołuje tę samą chorobę. Z a swoje cenne prace, zw łaszcza za odkrycia w n a
uce o gruźlicy K och w r. 1905 otrzym ał nagrodę N obla.
U czniow ie P a ste u ra i K o ch a rozw ijali dalej naukę obu mistrzów.
D o sławniejszych należał E m il Behring, który w ynalazł m etodę le
czenia dyfterii (błonicy) surowicą koni uodpornionych na toksyny (ja d y ) w ytw arzane przez prątki błonicy. Z a to odkrycie B ehring otrzym ał w r. 1901 nagrodę N obla. P o w stała teraz now a rozległa dzie
dzina w iedzy lekarskiej, nauka o odporności, m ająca b ardzo wielkie znaczenie w w alce z chorobam i zakaźnym i.
W ielkie zasługi położył niezm ordow any bad acz P a w e ł Ehrlich.
G d y dw aj uczniowie P asteu ra, R o u x i M ieczników , w r. 1903 po raz pierwszy zaszczepili syfilis zwierzęciu, co do tej pory nikomu się nie udaw ało, a Schaudinn odkrył w r. 1905 krętek blady jako przy
czynę syfilisu, E hrlich, b a d a ją c w pływ różnych ciał chemicznych na krętki, odkrył w r. 1910, że 606 . z kolei badany przezeń zw iązek chemiczny, t. j. salw arsan, zabija krętki blade. S tą d pow stała niezmier
nie cenna m etoda leczenia syfilisu salw arsanem . E n tuzjazm dla now ej, chemicznej m etody leczenia choroby zakaźnej był ogromny. W y o b ra żano sobie, że takie leczenie zab ija w człow ieku wszystkie zarazki, jakie by w nim tylko być m ogły, że rów na się ono niejako zupełnej sterylizacji człowieka — therapia sterilisans m agna. Co praw da, dalsze dzieje tej m etody leczniczej w ykazały, że tak nie jest, że takie zupełne
„w yjałow ienie“ człowieka pod w zględem bakteriologicznym jest nie
możliwe, ale stw orzona przez E hrlicha m etoda leczenia syfilisu środ
kiem chemicznym przetrw ała jako cenna zdobycz lecznictwa. Z tej m etody rozwinęły się w następnych latach podobne m etody leczenia
»^nych chorób innymi ciałami chemicznymi. I tak pow stał olbrzym i