• Nie Znaleziono Wyników

ALFREDA NASTĘPCY

48. Piotr z Amiens

<(Około tego czasu r. 1093, udał się n a pielgrzymkę do ziemi św.

P iotr z A m ie n s , m ia sta w północnej Francyi.X B y ł z początku pustel­ n ik ie m , ale później wyrzekł się życia na oso bności, bo umysł jego ognisty sz u k ał zatrudnienia i został duchownym. Był małej i niepo- kaźnej p o sta ci, ale oczy, j a k błyskawice świeciły z wychudłej jego tw arzy, kiedy przemawiał do ludu. Nie pow strzym any pociąg pchał go n a pielgrzymkę do Jerozolimy. Opłacił się przy bramie i wszedł do m ia sta świętego. R o s k o sz go niewym owna przejęła na widok m ie jsc , po których przechodził Zbawiciel. A le kie dy usłyszał ję ki i ujrzał niedolę chrześcian w mieście i znieważanie ich kościołów przez dumnych muzułmanów, t a k a go boleść p r z e ję ła , że noce i dnie prze­ pędzał n a przemyśliwaniu, ja k im sposobem przynieść im p o m o a ) P o ­ sta now ił wrócić do E u ro p y i wezwać wszystkie narody i ich książąt, a b y za w yrz ądz aną chrześcianom h ań b ę pomścili się n a T u rk a c h z b r o n ią w ręku. U d aw sz y się niebawem do p a try a rc h y , prosił go 0 list do papieża i zachodnich k s i ą ż ą t ; sam zaś obiecał potwierdzić ustnie skargi i wiernych zachęcać do rychły ch wypraw. P a t r y a r c h a chętnie się do tej prośby przychylił. Pobożny pielgrzym w trwodze duszy swojej pobiegł raz jeszcze do kościoła Z m a r tw y c h w s ta n ia , aby błagać B oga o pomoc dla przedsięwzięcia napełniającego c a łą jego duszę. W te m sen zmorzył proszącego. W e śnie ukazał się mu C hrystus i r z e k ł: „ W s t a ń , spiesz i dokonaj śmiało, co ci poruczono, j a b ędę z t o b ą ; albowiem c z a s , aby święte miejsce wyswobodzono 1 dopomożono moim sługom.“ P i o t r przebudził się pokrzepiony i czuł w sobie siłę naw e t do największych wysileń.

/ N o w e m przejęty powołaniem wrócił P i o t r spiesznie do E u ro p y i udał się do R z ym u do papieża U r b a n a II. Oddawszy te m uż list p atry a rc h y po p arł jego żą danie porywającym opisem cie rp ie ń , k tóre m a t k a wszystk ich kościołów od tyranów doświadcza. 1 Z zdziwieniem słuchał papież płomienistej wymowy pobożnego pielgrzyma. P o c h w a

-liw szy gor-liwość jego przyrzekł mu wszelką pomoc. > J a k ap o s to ł wy­ słał go od siebie. „ I d ź , mój synu — rzekł do niego — chódź od wsi do w si, od m ia sta do m i a s t a , opowiadaj wszędzie, coś widział i s ł y s z a ł , rozgrzewaj serca zlodowaciałe gorącą w ym ow ą, a Z baw i­ ciel pobłogosławi tw oje poświęcenie, resztę pozostaw mojej troskli­ wości.“

<(Piotr tedy, boso i z o d k r y tą g ło w ą , odziany w s z a r ą odzież p ie lgrzym ską , wsiadł na o s ia , ciało s w e , wycieńczone głodem i t r u ­ dami wszelkiego ro d z a ju , opasał pow roz em , a wziąwszy krzyż w rękę jeździł od wsi do wsi, od m ia sta do m i a s t a , j a k mu był ojciec św. przykazał. G dzie widział około siebie lud zebrany, za trzym yw a ł swego osła, a podniósłszy krzyż opowiadał po ry w a ją c ą wymową niedolę clirześciańskich braci w ziemi św iętej; opow iadał i m , j a k śród cichej nocy udał się przed odjazdem swoim do grobu ś w ię te g o ; j a k ta m , owiany dreszczem święconego miejsca, po całych godzinach się modlił; j a k mu się we śnie p o k a z a ł Zbawiciel i rze k i: „Spiesz s ię , śpiesz

do twej ojczyzny i wzbudź wiernych do oczyszczenia świętych miejsc; d l a wszystkich t y c h , któ rzy u słu c h ają, otworzone b ę d ą bram y raju;“ j a k potem wstawszy pośpieszył z brzaskiem dnia do Jerozolimy, a teraz tu ja k o posłaniec P a ń sk i przed nimi s ta w a .“ Dalejże c h r z e - ś c i a n i e , — wołał potem z zaiskrzonemi oczam i, — dalejże, sam Zbawiciel wola n a was! J a k ż e , i nie chcecież usłuchać! Otw iera Wam b ram y r a j u , a wy nie chcecie wnijść do niego! G ró b św ię ty , góra oliwna, ja s k in ia w B eth lehem i inne uświęcone m ie jsc a , wszy­ stkie wołają n a w as: „ „ C h o d ź c i e , o chodźcież i wybawcie nas z r ą k barba rz yńców !“ “ S am Zbawiciel wybrał w a s , abyście jego święte w y­ swobodzili m ia sto . S a m często sły s z a łe m , j a k święte miejsca jęczały, j a k ze wszystkich k ą tó w brzmiał k rzy k żałosny: „ „ R a t u j c i e ż , r a t u j ­ cież n a s !“ “ a wy jeszcze się ociągacie, wy wybrane narzędzia P ana!“ T a k i e słowa za palały i świętym gniewem przeciw Muzułmanom n a ­ pełniały serca wszystkich. W szę d zie wyprzedzała go jego s ł a w a ; zewsząd zbiegali się ludzie dla słu chania słów jego. P o d ró ż jego przez P r a n c y ą i W iochy rów nała się nieprzerwanem u pochodowi trium fal­ nem u; jako zw ia stuna nieba przyjmowano go wszędzie i czczono.

/ P a p i e ż U rb a n II ta k ż e był bardzo czynnym.) R o k u 1095 zw o ­ ła ł do P iaz enz y w północnych W ło sze ch sobór powszechny, n a k tóry przeszło trzydzieści tysięcy ludzi przybyło. Żaden budynek nie zdo­ łał wszystkich pomieścić, dla czego s o b ó r m a wolnem polu odbywać się musiał. P oseł ta k ż e cesarza greckiego przybył n a ń , który oddał

- 104

-list n a p isa n y w najżałośniejszych wyrazach. W s z y s tk i c h niedola chrze- ścian w ziemi świętej aż do lez p o r u s z a ł a ; wszyscy zgadzali się n a wyprawę w ojenną przeciw niewiernym barbarzyńcom . ^ K ilk a miesięcy później zwołał papież drugie zgromadzenie do Clerm ont we F ra ncyi.\ C a ł a sz ero k a dolina b y ła tu napełniona ludźmi. W środku z b u d o ­ w a n o wyniesienie, n a k t ó r e m tron papiezki postawiono. Najp ierw wy­ stą pi! P i o t r , opisując porywającem i słowy niedolę chrześcian w ziemi ś w ię tej, t a k że dreszcz przejął całe zgromadzenie. Ł z y błyszczały w oczach w sz y s tk ic h ; w net ję k i wzruszonego ludu przerw ały ciszę uroczystą. W te m pow stał papież i r z e k ł: „ N ie chcę osuszać tyc h ł e z , k tó r e o kropne owe obrazy do naszych oczu stoczyły. P ląc zm y , o bracia! Nie tamujcie ję k ó w w aszych! A le b ia d a n a m , gdybyśmy nic nad te łzy nie mieli, jeżeli dziedzictwo P a ń s k ie dłużej zostawim y w ręku pohańców ! K ra j ów, k tóry słusznie świętym nazywam y, ów p a g ó r e k , gdzie Zbawiciel za nasze grzechy krew p r z e la ł; grób ów , z któ rego ja k o pogromca śmierci p o w s t a ł ; g ó r a owa p o k o ju , z k tó ­ rej się ku niebu w z n i ó s ł ; św ięte owe mury, k tóre w sobie mieściły zgromadzenie apo s to łó w ; ziemię, w k t ó r ą w sią k ła droga krew błogo­ sławionych męczennik ów ; czyż je dłużej jeszcze zostawimy n a łup b a r b a r z y ń s tw a , bezbożności i niezgody? Z Jerozolimy wyszło słowo P a ń s k ie . Dalej tedy, obródcie miecze w asze, k tó r e nieustannie prze­ ciw sobie ostrzycie, na nieprzyjaciela chrześciańskiego imienia! T a m idźcie, ku wschodowi, ta m mścić się możecie z a słuszne krzywdy. T a m niech k aż d y pokutuje z a swe tu popełnione zbrodnie. Z żoł­ nierzy s z a t a n a , stańcie się żołnierzami żywego Boga! N ie obawiajcie się niczego pod jego chw a lebną chorągwią. J a k o zwycięzcy powró­ cicie lub też zdobędziecie koronę m ęczeńską! Bo odpust zupełny i pe­ wna nadzieja niebiańskiego wesela towarzyszyd wam będzie w tej świętej walce. Żaden ziemski węzeł, ani miłośd m ałżeńska, ani po­

winność dziecka nie powinny was do ognisk ojczystych przywięzy- wad. A b y za ś ż a d n a tr o s k a nie ścieśniała piersi waszych, udzielamy w s z y s tk im , któ rzy się tem u zbawiennemu poświęcą przedsięw zięciu, opiekę kościoła i zupełn ą pewność mienia i osoby, a przeklinam y t e g o , k toby się odważył narusz yć mienie świętych wojowników.“

T o i wiele innych rzeczy mówił Ojciec św. / C a ł e zgromadzenie n a wskroś było wzruszone. Ciche wstrzymywane ję ki zamieniły się nareszcie w głośne krzy k i całego zgrom adzenia: B óg tego chce! B ó g tego chce! > Gdziekolwiek sp ojrzano, widziano nabożne wzniesione ku niebu r ę c e , słyszano odgłos pieśni uderzających o piersi. S e r c a w szy­

- 105

-stk ich p a ła ły wojenną niecierpliwością. I raz jeszcze podniósł się O j­ ciec św. i rzekł wzniesionym głosem: „ T a k je st, Bóg chce te g o !

W zgodności tego głosu widzicie oczywiste oświadczenie P r z e d w ie ­ cznego, że jego je st dziełem, co rozpoczynacie, i że z wami będzie. Niech szczęśliwe te słowa b ę d ą hasłem boju, po którym się wojo­ wnicy w świętej p o zn a ją walce. A le wojownikom C h r y stu s a p r z y ­ stoi t a k ż e , a b y nosili szczególny z n a k , k tó r y b y ich w dniu bitwy od niewiernych rozróżniał. O b ra z krzyża świętego niech będzie ty m znakiem. Niech więc każ dy, k tó r y się przyłączy do tej zba w ienne j wyprawy, ozdobi się krzyżem n a prawem ram ieniu, k tóry dla ch rz e- ścian niech będzie węzłem ogólnego z b r a ta n ia się , dla T u r k ó w po­ s tr a c h e m ! “

f W te m kilku bis kupów przyklękuje n a stopniac h papiezkiego tronu i prosi o pozwolenie b ra n ia udziału w wyprawie. P apie ż sam przytw ierdza krzyż czerwony n a ich praw em ramieniu. I niezliczona ilość ludu d a ł a się przez przypięcie takiego krzyża poświęcić n a tę wyprawę. Z t ą d pochodzi ich nazwisko K r z y ż o w c ó wK aż den po ­ te m z uczuciem radości udawał się do d o m u , dla przygotowania się do świętej walki. W szędzie ogłaszano wyprawę k r z y ż o w ą ; ogólne po­ ruszenie powstało pomiędzy ludem. M ąż z ochotą żegnał się z żoną żona z mężem; rodzice z swemi dziećmi, dzieci z swemi r odzic am i; rolnik opuszczał pług sw ój, pasterz t r z o d ę ; zakonnicy i zakonnice opuszczały swe cele: żaden s t a n , żaden w iek, ż a d n a płeć nie chciała być wyłączoną. Nowe gminoruchy powstały, tylko z innemi za m ia ­

rami i w innym kierunku.

Z im a r. 1095 przeszła n a wielkich uzbrojeniach. S koro wiosna na d e sz ła , nie widziano ni m ia s ta , ni w s i , gdzieby się pielgrzymi nie zbierali; nie było p o la , gdzieby nie było rozbitych namiotów. Z e­ wsząd odzywały się pienia n a cześć pielgrzymki i ziemi świętej.

R o z m a ite wieści o z n a k a c h i cudach za palały jeszcze b a r ­ dziej gorliwość krzyżowców. Ś ród dnia widziano podobno n a nie­ bie dwóch mężów na spienionych konia ch zawzięcie z so b ą w alczą­ cych , z k tó r y c h j e d e n , świetnym krzyżem okryty, po kilku godzinach drugiego pokonał. P a s te r z e za rę c z a li, że śród cichej nocy widzieli n a niebie wielkie m i a s t o , Je ro z o lim ę , w promiennym b la sku chrze~ źcianskiego zwycięztwa. Mówio no n a w e t , że cesarz K a r ó l W . otwo­ rzywszy zapory grobu swego a k w iz g r a ó sk ie g o , sam chce wojsko chrze- ściańskich wojowników poprowadzić n a Golgothę. K rw a w e obłoki g r o ź n e kom ety , wielkie chmury latającego ro b a c tw a i wszystkie z d a

-rżenia podobnego rodzaju uważano za oznaki i wskazówki tych n o ­ wych wędrówek ludów. Z ludem uzbrajali się razem k s ią ż ę ta i cale rycerstwo. Lecz ci w oczach gorliwego ludu za wolno się u z b r a ­ j a l i ; rozważne ich przygoto wania uważano za naga ny godne z włócze­ nie. L u d przeto zbierał się w wielkie hufce pod dowódzcami wła­ snego wyboru.

/ P i o t r z Amiens już w maju r. 1096 ruszył n a czele najróżnoro­ dniejszego hufcu z 15,000 ludzi złożonego, k tó r y z czasem doszedł aż

do 80,000. Ponieważ hufiec ta k i za wielkim się wydawał Piotrowi, oddał dowództwo jednej jego części przyjacielowi W a ltero w i, ryce­ rzowi burgundzkie m u, k tóry dla u b ó stw a swego m iał przydomek U b o ­ giego (sans d ’avoir). Ten n a czele 2 0 ,0 0 0 najniecierpliwszych tw o ­ rzył stra ż przednią. Drogę sw ą obrócili przez Niemcy i W ę gry do K o n s ta n ty n o p o la , naznaczonego n a miejsce ogólnego zebrania. P ierw ­ szymi w téj wyprawie byli niemal sa m i W ł o s i i F rancuzi. Niemcy dopiero później się przyłączyli, poczytując pierwszych z a aw a n tu rn i­ ków, którzy rzeczy pewne niepewnym pośw ięcali.)

L o s ludzi ty ch nader byl sm utny. Bez zapasów żywności, bez p o r z ą d k u , uczuli wnet nie dosta tek i zaczęli łupić okolice, przez które przechodzili; poszkodowani stawiali opór i mnóstwo pierwszych krzy­ żowców ubili. M a la tylko g a r s t k a przybyła pod dowództwem W a l ­ t e r a do K o n sta n ty n o p o la , wielce się ciesząc, że grecki cesarz A le ­ xius pozwolił im rozłożyć się przed bram am i m ia sta dla czekania na przybycie P io tra. Nareszcie ten nadcią gnął. Ale i jego hufiec równego w drodze doznał losu. D la łupieztw i innych nadużyć zabijali ich mieszkańcy k ra jó w , przez k tó r e przechodzili.

\ L e c z dwa te hufce nie były jedynemi ; zapał albowiem inne ludy o garnął wkrótce a nakoniec Niemców. W ielk iem i gromadami opu­ szczali oni bez najmniejszego przysposobienia sw ą ojczyznę dla oswo bodzenia m ia sta świętego. N iektórzy nie znali drogi i celu do któ reg o

dążyli. W każdem mieście, w każdym grodzie, z a p y ty w a l i, czy to nie Je roz olim a ! Inni są d zili, że nie dosyć ruszać n a T urków , lecz że i żydzi n a śmierć zasłu żyli, ponieważ C h ry stu s a ukrzyżowali. D la tego wyprawę sw ą krzyżową zaczęli od tego, że napa dłsz y na b e z ­ bronnych żydów, mianowicie w okolicach R e n u , ty siąc am i ich wy­ rżnęli i mienie ich zrabowali. P o té m u d ali się w dalszy pochód. J a k rozbójnicy srożyli się w o k olic ac h, przez k tó r e przechodzili. L e c z k a r a dosięgła w krótce tych o k ru tn ik ó w . W i ę k s z a ich część z n a ­

-lazła ja k inni grób swój we W ęgrzech. M a ła tylko liczba uszedłszy szczęśliwie p rzy b y ła w opłakanym sta n ie do K o n sta n ty n o p o la /)

Cesarz grecki prosił wprawdzie chrześcian zachodnich o pomoc przeciw T u r k o m , ale się nie spodz iew a ł, że mu t a k ą hołotę przy­ szłą. P rz estra szo n y nie mało s t a r a ł się pozbyć j a k najprędzej tyc h uciążliwych gości. Bez zwłoki tedy przeprawił ich przez cieśninę do Azyi. T a m zaś głód i choroby zabie rały całe szeregi krzyżowców. Ci co zostali przy życiu , wpadli w ręce czyhających T u rk ó w , k t ó ­ rzy ich ze szczętem prawie znieśli. I W a l t e r poległ w tych walkach. Z niedobitkami nieszczęsnemi wrócił P i o t r spiesznie do K o n s ta n ty n o ­ pola. T a k mało więc odpowiedział pierwszy p ocz ątek tyc h wypraw owym świetnym nadziejom , z któ rem i j e przedsiębrano.