• Nie Znaleziono Wyników

K on radyn 1 2 6 8 .

P o śmierci cesarza syn jego, K o n r a d I V , był zmuszony dalej prowadzić za ciętą w a lk ę , ale k lą tw a rzucona n a ojca i na nim cią­ żyła. U m arł po czterech latacłi (1254) w podróży do Niemiec z z a ­ danej mu trucizny. D w a la ta później umarł także jego przeciwnik, król holenderski, Wilhelm. T en żadnego praw ie w Niemczech nie miał znaczenia. O bywatel pewien utrechtski rzucał nań pewnego razu kam ieniam i; inny zaś zlupił małżonkę jego n a publicznym gościńcu.

W wyprawie przeciw F ryz om zagfęzlego z koniem w biocie zabili chłopi.

Godność c e sa rsk a w owym czasie t a k u p a d l a , że żaden książę niemiecki o koronę c e sa rsk ą nie chciał się ubiegać. K ażdy z nich wolał w spokojnem zostać używaniu swych krajó w dziedzicznych i powiększać je kosztem rzeszy niemieckiej. Uważali nadto nowy wybór z a źródło zarobku i przedaw ali głosy swoje wyborcze po cenie najwyższej. Ich posłowie targowali się po dworach j a k me- klerzy i do żadnej nie przychodziło uchwały powszechnej. Zadeu p an drugiemu nie dowierzał i dla tego zd a n ia były podzielone. K ażdy tylko patrz ał swojej korzyści i z tera się ukrywał. N akonie c wpadli elektorowie na myśl niegodną, ofiarowania korony cudzoziemcowi. I n a to zgodzić się nie mogli. Stronnictw o jedno obrało R y sza rd a z K o r n w a llis, b r a t a króla angielskiego, drugie A lfo n sa z K a s ty lii.

O bu nęcił blask korony, lubo ze czczeni nazwiskiem i elektorom ofia­ rowali wielkie pieniądze. R y s z a r d przybył naw et podobno z 32 ośm io- konnem i wozami naladow anem i pieniędzmi. W Akwizgranie u k o ro n o ­ wano go uroczyście. Ale znaczenie jego ta k długo t r w a ł o , j a k jego pie­ nią dze. T rz y razy tylko odwiedził Niemcy i to zawsze na czas tylko krótki. Alfons przeciwnie nigdy w Niemczech nie postał. Swawola i przemoc w okropny sposób szerzyły s ię ; każ dy zagarnia ł dla siebie co ty lko się dalo. Była to wojna wszystkich przeciw wszystk im : nia było ani p r a w a , ani spraw iedliwości, nie było pewności ani mienia, ani życia. G dy kraj był prawie je d n ą tylko wielką ja s k in ią ro z b ó j­ ników. Czas ten ogólnego rozprzężenia i z a m ię sza n ia , od ro k u 1246 do 1273, kiedy Niemcy żadnego właściwie nie miały panującego, n a ­ zy w a się zwykle In te rre g n u m czyli bezkrólewiem.

Najsmutniejszego około tego czasu doznał losu ostatni H o h e n - staufów p o to m e k , K o n r a d y n . B ył on synem K o n ra d a I V i p r a ­ wnym dziedzicem królestw a N eapolu i S y cy lii, i księstw a s z w a b - skiego. Ponieważ zaś w czasie śmierci o jc a , miał dopiero dw a la ta , objął stryj jego M a n fr e d, ja k o opie k u n , rząd nad p a ń s tw a m i wło- s k ie m i; miody książę zaś chował się w Szwabii pod okiem m atki. P a p ie ż e z a ś , któ rzy nie lubili Hohenstaufów, nie chcieli ani jednego ani drugiego. D la tego chętnie widzieli, że książę francuzki K a r ó l andegaw eński, z dobrze uzbrojonem wojskiem do W ło ch przybył, a b y k ró la M a nfreda wypędzić. M a nfred zaraz pierwszą przegrał bi­ twę i zginął, a K a ró l objął w posiadanie N eapol i S y cy lią i okru­ tn ie panował. Nie podobało się to powszechnie i wyglądano w y b a ­

134 ~

wiciela. W ielu n aw e t udawało się do K o n ra d y n a , k tó r y tymczasem n a młodzieńca Wyrósł, i zachęcało go, a b y do W ło c h przybył i F r a n ­ cuzów wypędził. Isto tn ie te ż wyprawił się do W ł o c h w towarzystw ie wiernego swego p rzyjaciela, książęcia badeńskiego, F ry d e r y k a . W ielu rycerzów niemieckich towarzyszyło im ; we W łoszech przyłączyło się wielu stronnik ów jego dom u, chcąc mieć udział w wyprawie. P od miasteczkiem Tagliacozzo przyszło r. 1268 do bitwy, k tó r ą F r a n ­ cuzi przegrali. A le Niemcy nie umieli korzysta ć z zwycięztw a: wszy­ scy oddając się radości bez g ran ic , łupili bagaże i rozproszyli się dla zdobyczy. W ielu naw et zdjęło pancerze i b r o ń , aby odpocząć po tru d a c h w tym dniu gorącym. Nagle wypadli F ra n cu z i z z a sa d z k i i roznieśli popłoch w obozie niemieckim. K to z d o ł a ł , uciekał, inni kr ó tk i tylko opór stawili. W ten sposób szczęście dnia tego zniwe­ czone zostało. K o n ra d y n z przyjacielem swoim F ry d e ry k ie m udali się po długiej walce nad wybrzeże m o rsk ie , a b y się n a okręcie do Sycylii dostać. Poznani j e d n a k wydani zostali Karolowi andegaweń­ sk ie m u , k tó r y srodze się n a nich zemścić postanowił. D la oddalenia wszakże pozoru niesprawiedliwością ustanowił s ą d , k tó ry na nich wy­ ro k śmierci miał wydać. A le jeden z sędziów rzekł odważnie: „ K o n ­ r a d y n nie popełnił zb ro d n i, chcąc państw o swe dziedziczne za po­ m o c ą wojny o d z y s k a ć ; a z jeńcami obchodzić się po lu d z k u , n a k a ­ zuje boskie i ludzkie p r a w o ! “ W s zy sc y iEni tego samego byli z d a ­ n i a , prócz jednego n ikczem nika’, a to wystarczało tyranow i do wy­ dania wyroku śmierci.

Szesnastoletni K o n ra d y n z przyjacielem swoim siedział właśnie przy szachownicy, gdy obydwom wyrok śmierci oznajmiono. Nie s tr a ­ cili wszakże odwagi. K ilk a chwil przeznaczyli na spis anie testa m entu , przygotowanie się na śmierć i przyjęcie św. sakram entów . D nia 29 październik a 1268 r. zaprowadzono nieszczęśliwych młodzieńców n a pla c s tr a c e n ia przed b r a m ę , gdzie n a wysokim rusztowaniu oczeki­ w ał ich już k a t z podkasane m i rękawami. W tern wystąpił ów nie­ spraw iedliwy sędzia i przeczyta! przed zgrom adzoną rzeszą wyrok śmierci. Usłyszaw szy to h r a b ia R o b e r t z F l a n d r y i , zięć Karola , skoczył ku niemu i za w ołał: „ J a k śm iesz, podły i niesprawiedliwy niegodziwcze, t a k wielkiego i znakomitego rycerza na śmierć ska zy­ w a ć ? “ Zaraz em uderzył go m ieczem , t a k że go ja k o nieżywego od­ niesiono. K ró l , który z okna naprzeciw leżącego grodu p rzy p a try ­ wał się s t r a c e n i u , stłumił gniew s w ó j , o b aw ia ją c się l u d u , k tóry k o ­ cha ł młodego księcia.

155

K onra dyn przemówił jeszcze rzewnie z ruszto w ania do ludu. P o ­ tem pożegnawszy się z swym przyjacielem młodości, złożył wierzchnią s u k n ię , wzniósł ręce i oczy ku niebu i rze k ł: Jezusie Chrystusie W ła d z c o św iata! jeżeli ten kielich nie może być oddalony odemnie, polecam w ręce Twoje ducha mojego!“ P o te m u k lą k ł; nagle j e d n a k poskoczył znowu i za w o ła ł: „ M a t k o , m atko, ja k ież cierpienia ci s p r a ­ wię!“ P o słowach tych odebrał cios śmiertelny. G d y F r y d e r y k b a - deński zobaczył u p a d a ją c ą przyjaciela głowę, krzy k n ą ł rozdzierają­ cym głosem, t a k że wszyscy na około stojący aż do łez byli wzru­ szeni. P o te m i jego głowa potoczyła się po rusztowaniu.

T a k nędznie zginął sz lac hetny ród Hohenstaufów, świetnie roz- począwszy panowanie. Ileż on to dobrego był mógł uczynić, gdyby z a m ia s t ubiegania się za obcemi k o r o n a m i , gorliwie spraw ow ał rządy we własnej ojczyźnie!