• Nie Znaleziono Wyników

do antykonstytucyjnego przewrotu majowego

Według spisu ludności z 1921 roku, po pokoju ryskim Polska liczyła 27,2 mi-liona mieszkańców. 69% stanowili Polacy, 14% – Ukraińcy, 8% – Żydzi, 4% – Białorusini, 4% – Niemcy, 1% – Litwini, Czesi, Rosjanie, Tatarzy i inni. Te dane urzędowe były wszelako niedokładne. Zwiększały liczbę Polaków, zmniejszały zaś liczbę Ukraińców i Żydów. Bliższy rzeczywistości obraz otrzymamy, gdy zestawimy etniczność z wyznaniem religijnym. Otóż 62,2% obywateli było wy-znania rzymskokatolickiego, 12% – grekokatolickiego, 11% – autokefalicznego (prawosławni niezależni od Rosji), 11% – izraelickiego. Reszta społeczeństwa była wyznania ewangelickiego, prawosławnego i muzułmańskiego bądź należała do sekt religijnych. Biorąc pod uwagę wskaźniki demografi czne, należy stwier-dzić, że Polska należała pod tym względem do krajów europejskich o najbardziej dynamicznym wzroście populacji.

64% ludności żyło z rolnictwa, a zaledwie 17% z górnictwa i przemysłu.

55% obywateli należało do warstwy chłopskiej (3 miliony z nich to wyrobnicy bez ziemi), 27% społeczeństwa tworzyło klasę robotniczą, 5,5% – inteligencję, 11% – tzw. drobnomieszczaństwo, 1% – burżuazję, a 0,5% – ziemiaństwo.

W 1921 roku około 7 milionów Polaków żyło za granicą. Najwięcej w Ro-sji: około 2 milionów. W 1924 roku 700 tysięcy spośród nich przeniosło się do Polski. Ponad półtoramilionowa mniejszość polska mieszkała w Niemczech, a blisko 4 miliony Polaków żyło za oceanem.

Najbardziej rozwiniętym przemysłowo regionem kraju była część Górnego Śląska, która przypadła Polsce w następstwie trzeciego powstania śląskiego, wy-buchłego po niekorzystnym dla niej plebiscycie. Do wybuchu powstania dopro-wadzili, z inspiracji Polskiej Organizacji Wojskowej, Wojciech Korfanty, polski komisarz plebiscytowy, oraz pułkownik Maciej Miełżyński, dowódca tajnej or-ganizacji wojskowej Dowództwo Obrony Plebiscytu. W powstaniu uczestniczyło od 40 do 45 tysięcy dobrze zorganizowanych Polaków. Walkom, w których zgi-nęło około 1,2 tysiąca polskich powstańców, 11 czerwca położyła kres Między-sojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa na Górnym Śląsku. Uchwałą Rady Ligi Narodów z 21 października 1921 roku przyłączono do Polski obszar o po-wierzchni 3200 kilometrów kwadratowych. Dodajmy, że była to cenniejsza część Śląska. Tam była skoncentrowana większość górnośląskiego przemysłu i górnic-twa. Tam znajdowały się 53, z 67, kopalnie węgla, 10 z 15 kopalni cynku i ołowiu, 22 z 37 zakładów hutniczych. Odnośne porozumienie zostało podpisane w Ge-newie w maju 1922 roku. W ciągu następnych dwóch miesięcy administrację tego terytorium (zamieszkanego przez 996 tysięcy ludzi, z czego 70% stanowili Polacy) przejęła Polska.

Tym samym centrum polskiego przemysłu niejako „przykleiło się” do Niemiec, co niepokoiło zarówno polityków, jak i opinię publiczną. Już w latach dwudziestych zrodził się plan, by w centralnej części Polski powstały nowe okręgi przemysłowe. Ich budo-wę rozpoczęto w połowie lat trzydziestych w okolicach Kielc, Rzeszowa, Tarnobrzegu i w krótkim czasie stworzono tam pół miliona miejsc pracy, co przyczyniło się do po-prawy warunków życia tamtejszej ludności. Najwcześniejszym emblematem gos-podarczego potencjału Polaków było miasto portowe Gdynia. W 1921 roku zaczęto je budować w miejsce ubogiej wioski rybackiej, a już w następnym roku przyjęło ponad 30 okrętów. Nie minęło pięć lat i Gdynia była uważana za jeden z najnowocze-śniejszych portów w Europie.

Można uznać za symboliczne, że w przeddzień zawarcia traktatu pokojowe-go w Rydze, a więc jednepokojowe-go z kamieni milowych odradzania się Rzeczypospo-litej z perspektywy polityki zagranicznej, doszło do przełomowego wydarzenia również w zakresie polityki wewnętrznej. Chodzi o przegłosowanie przez Sejm konstytucji II Rzeczypospolitej Polskiej. Komisja sejmowa, która tę ustawę za-sadniczą wypracowała, została powołana w styczniu 1919 roku jeszcze przez premiera Ignacego Paderewskiego spośród najwybitniejszych prawników i cie-szących się największym autorytetem przedstawicieli życia publicznego. Od po-czątku trwała ożywiona dyskusja, czy za wzór przyjąć konstytucję Stanów Zjed-noczonych czy Francji. Dokument amerykański oddawał władzę wykonawczą w ręce prezydenta – takie rozwiązanie budziło liczne sprzeciwy, zwłaszcza ze strony posłów prawicy, którzy obawiali się, że ten kluczowy urząd objąłby auto-matycznie Józef Piłsudski. Ostatecznie polska wzorowała się na modelu francu-skim. Zgodnie z proponowanym w nim rozwiązaniem, prezydent republiki jest wybierany na sześcioletnią kadencję przez Zgromadzenie Narodowe, czyli sejm i senat, na ich wspólnym posiedzeniu. Artykuł 43. konstytucji stanowi: „Prezydent Rzeczypospolitej sprawuje władzę wykonawczą przez odpowiedzialnych przed Sejmem ministrów i podległych im urzędników”. Odnosi się do tego również arty-kuł 45: prezydent RP „mianuje i odwołuje prezesa Rady Ministrów, na jego wnio-sek mianuje i odwołuje ministrów, a na wniownio-sek Rady Ministrów obsadza urzędy cywilne i wojskowe zastrzeżone w ustawach”. Na podstawie artykułu 46 „Pre-zydent Rzeczypospolitej jest zarazem najwyższym zwierzchnikiem sił zbrojnych Państwa, nie może jednak sprawować naczelnego dowództwa w czasie wojny”.

Zakres kompetencji prezydenta jest tylko na pozór wyłącznie reprezentacyj-ny, gdyż może mieć on większy wpływ na rząd aniżeli sejm. Niezależnie od tego, najwyższym organem republiki jest sejm, który sprawuje władzę ustawodawczą i dysponuje prawem do kontrolowania działalności rządu. Zwłaszcza na tere-nach zamieszkanych przez mniejszości narodowe na skład sejmu i senatu mogło mieć wpływ ukształtowanie się okręgów wyborczych. Oczywiście, zależał on jednak głównie od przynależności partyjnej wybranych posłów. Czynne prawo wyborcze w wyborach do sejmu przysługiwało obywatelom, którzy ukończyli

dwadzieścia jeden lat, do senatu – tym, którzy ukończyli trzydziesty rok życia.

Bierne prawo wyborcze w wyborach do sejmu mieli natomiast ci, którzy ukoń-czyli dwadzieścia pięć lat, a do senatu ci, którzy „z dniem ogłoszenia wyborów ukończyli czterdzieści lat”.

Do najpilniejszych zadań sejmu należało odbudowanie systemu instytucjonal-nego. Rozwój państwa polskiego został zatrzymany w końcu XVIII wieku wraz z podziałem kraju między zaborców. Jeśli uwzględnimy również niegdysiejsze te-rytoria polsko-litewskie, które po rozbiorach przez ponad 100 lat były guberniami zachodniorosyjskimi (bądź ich częściami), to trzeba było wówczas zespolić nawet więcej niż trzy części kraju. Należało zharmonizować trzy różne systemy prawne i systemy edukacyjne, tradycje, kultury, mentalności, przywrócić ład administracyj-ny i proceduraladministracyj-ny, co wydawało się wręcz niemożliwe. Najwcześniej doświadczył tego Piłsudski, który często narzekał, że z żołnierzy wychowanych na tradycjach rosyjskich, austro-węgierskich czy pruskich niezwykle trudno sformować Wojsko Polskie. W sejmie – z powodu specyfi ki tej instytucji – w jeszcze mniejszym stop-niu można było realizować ideę zgodnego, jednolitego działania.

Jakość codziennego życia zależała przede wszystkim od uporządkowania gospodarki. W 1922 roku wartość produkcji przemysłowej stanowiła 62% pro-duktu przedwojennego. Infl acja okazała się niepohamowana. Odczuwalną zmia-nę na tym polu przyniosła dopiero reforma dokonana w 1923 roku przez ministra fi nansów Władysława Grabskiego. Wprowadził on także nową walutę – złoty.

Przez 123 lata niewoli Polacy żyli nadzieją, że w odzyskanej niepodległej Polsce szybko i niemal automatycznie rozwiążą się problemy gospodarcze i spo-łeczne. W świadomości Polaków zaborcy byli utożsamiani z ciemięzcami i wy-zyskiwaczami ludu. Tę złudną wiarę podzielał nawet nieszczególnie znający się na gospodarce Józef Piłsudski.

„Po ogłoszeniu konstytucji szybkie i skuteczne rozwiązanie zarówno proble-mów życiowych obywateli, jak i zadań stojących przed państwem zależeć będzie już tylko od pracy sejmu i rządu” – to przekonanie Piłsudskiego zmieniło się w dogmat. Uważał, że w razie niepowodzeń należy dokonać politycznej zmiany nawet przed końcem kadencji. Wszystkie znaki wskazywały na to, że rząd nie funkcjonował dobrze...

Od września 1921 roku – momentu dymisji centrolewicowego rządu Wincen-tego Witosa – do końca 1922 roku sprawowało w Polsce władzę pięć kolejnych gabinetów. Lewicowy rząd Artura Śliwińskiego został obalony przez prawicę już po dziewięciu dniach, a działalność rządu Wojciecha Korfantego, narodowego de-mokraty, uniemożliwił sam Piłsudski, nie przyjmując listy ministrów. W tym okre-sie trwała między nim a narodowymi demokratami walka na śmierć i życie. Jej apogeum przypadło na przewidziany konstytucją czas wyborów prezydenckich.

Piłsudski, który 4 grudnia 1922 roku oświadczył, że nie będzie kandydo-wał, najchętniej widział na swym miejscu (tj. kandydata na urząd prezydenta)

Wincentego Witosa, ale kandydatury tej nie popierała partia Witosa, czyli Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast”. W tej sytuacji Zgromadzenie Narodowe głosami lewicy, ludowców i mniejszości narodowych wybrało na prezydenta Gabriela Narutowicza, cieszącego się międzynarodową renomą inżyniera hydrotechni-ka, przedtem ministra spraw zagranicznych w kilku rządach. Jego rywalem był hrabia Maurycy Zamoyski, kandydat prawicy, który w czasie wojny był wice-przewodniczącym Polskiego Komitetu Narodowego w Paryżu, a potem pierw-szym polskim ambasadorem tamże. Posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego

„Piast” nie głosowali nań, ponieważ był hrabią i ostentacyjnie się z tym obnosił.

Po wyborze „masona” Narutowicza przez wiele dni trwały demonstracje i zamieszki. Na to, kto je wywoływał, wskazywały w sejmie rzędy pustych krze-seł, przeznaczonych dla posłów prawicy, którzy powinni przyjąć ślubowanie prezydenta. Porządek można było utrzymać jedynie poprzez zdecydowaną inter-wencję wojskową.

16 grudnia na wernisażu wystawy w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych prezydenta zastrzelił zwolennik Narodowej Demokracji, malarz Eligiusz Nie-wiadomski. (Cztery dni później głosami tych samych, którzy wcześniej głoso-wali na Narutowicza, na prezydenta wybrany został Stanisław Wojciechowski, członek Polskiego Stronnictwa Ludowego, przedtem socjalista, który jako re-daktor „Robotnika” był niegdyś współpracownikiem i towarzyszem partyjnym Piłsudskiego). Jeszcze tego samego dnia Maciej Rataj, marszałek sejmu, który w tych okolicznościach pełnił również funkcję prezydenta, na wniosek Piłsudskie-go powierzył misję tworzenia rządu Władysławowi Sikorskiemu, który otrzymał także tekę ministra spraw wewnętrznych. Ministrem spraw wojskowych został generał Kazimierz Sosnkowski, który z kolei mianował Józefa Piłsudskiego sze-fem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Ten zaś nazajutrz złożył wieniec na wystawionej w Pałacu Prezydenckim trumnie Narutowicza.

Wiedziano, że lewica planuje na noc z 16 na 17 grudnia rozprawę z prawicą, ponieważ pragnie przejęcia władzy przez Piłsudskiego i jego zwolenników. Osta-tecznie udało się powstrzymać socjalistów przed tą potencjalnie niebezpieczną w skutkach akcją (z której przeprowadzeniem Piłsudski nie miałby nic wspólne-go). Mimo to niebezpieczeństwo wybuchu wojny domowej nie minęło, dlatego też Maciej Rataj – idąc zapewne za radą Piłsudskiego – 17 grudnia wprowadził w Warszawie stan wyjątkowy.

W związku z wydarzeniami tych dwóch tygodni generał Carton de Wiatr, szef an-gielskiej misji wojskowej w Polsce, postawił Piłsudskiemu pytanie: „Czy przed kam-panią kijowską planował Pan ogłoszenie się dyktatorem, czego oczekiwał od Pana niemal cały kraj?”. Swą twierdzącą odpowiedź Piłsudski dopełnił uwagą, że lojalność wobec sprawowanego urzędu powstrzymywała go przed tym trudnym ze względów moralnych krokiem. Spuentował to zdaniem: „Obecnie mam prawą rękę wolną”.

Piłsudski był zszokowany zabójstwem Narutowicza. Nie dlatego, że w trak-cie przesłuchania zamachowiec zeznał, iż początkowo – na imprezie, która od-była się 6 grudnia – chciał zastrzelić jego, byłego Naczelnika Państwa. Nie-którzy historycy późniejsze działania Piłsudskiego, takie jak przewrót majowy i dyktatorskie rządy, składają na karb owego szoku i wywołanych przezeń zmian w psychice. Komendanta zdumiewała nie tyle brutalność endecji, ile fakt, że sto-ją za nią potężne siły społeczne. Poniekąd świadczył o tym również kult, którym otoczono straconego 31 stycznia 1923 roku Niewiadomskiego – jego grób stał się miejscem „patriotycznych” pielgrzymek.

30 maja 1923 roku Piłsudski zrezygnował z funkcji szefa Sztabu General-nego Wojska Polskiego. Od dawna dojrzewającą decyzję o rezygnacji przyśpie-szyło to, że kilka dni wcześniej dymisję złożył rząd Sikorskiego, a prezydent Wojciechowski (już nie pytając Piłsudskiego o zdanie) tworzenie nowego rządu powierzył Wincentemu Witosowi.

Jeszcze tego samego dnia Piłsudski opuścił swe warszawskie mieszkanie, które znajdowało się w gmachu Sztabu Generalnego, i przeprowadził się do ro-dzinnego dworku w Sulejówku. Z ostatnią funkcją urzędową, przewodniczeniem Ścisłej Radzie Wojennej, rozstał się 2 lipca. Nie zrobił tego 30 czerwca, gdyż chciał poczekać do wizyty króla rumuńskiego Ferdynanda I, który gościł w Pol-sce w dniach 24–30 czerwca, by osobiście odznaczyć go orderem zasługi Virtuti Militari I klasy. Zauważono, że na dworcu, gdzie witał królewską parę, widziano go po raz pierwszy w cylindrze.

3 lipca w Bristolu, najwytworniejszym hotelu w Warszawie, zwolennicy Pił-sudskiego wydali na jego cześć pożegnalny bankiet. Podczas tej imprezy wy-głosił ostre przemówienie, w którym obciążył narodowych demokratów główną odpowiedzialnością za zabójstwo Narutowicza. Najłagodniejsze słowa, które padły, to: „potworny karzeł, wylęgły z bagien rodzinnych. Bity po pysku przez każdego z zaborców, sprzedawany z rąk do rąk, płatny”. Ów „potworny karzeł”, opatrywany rozmaitymi określeniami, powracał w tej mowie wielokrotnie: „na krzywych nogach”, „z potworną gębą”, „wypluwający swoją brudną duszę”.

Te obelżywe słowa mogły się odnosić także do Wincentego Witosa i członków jego partii. Z biegiem czasu podobnych sformułowań używał do charakterystyki i oceny sejmu, senatu i rządu, nie mówiąc już o partiach politycznych. Także w rozmowach prywatnych coraz częściej wyrażał się brutalnie, niekiedy wulgar-nie. Pisał o tym autor kroniki jego życia, Wacław Jędrzejewicz: „sugestie zmiany stylu uwag nie były przez niego przyjmowane. Wybuchał gniewem i w pasji padały dalej słowa, ostre, brutalne, drastyczne. Z biegiem czasu to się raczej po-tęgowało, doprowadzając do bardzo przykrych i trudnych sytuacji.”

W tym czasie spod wpływu Piłsudskiego wydostała się także lewica. Stało się tak, gdyż były przewodniczący PPS nie stanął na czele rozruchów robotniczych, które w listopadzie 1923 roku wybuchły w wielu polskich miastach i zostały

stłumione przez wojsko. A on „nie zrobił rewolucji”, mimo że w Krakowie ro-botnicy rozbroili dwie kompanie 16. Pułku Piechoty, wiwatując na jego cześć.

30 grudnia 1923 roku na XIX Zjeździe PPS Feliks Perl, główny mówca Cen-tralnej Komisji Wykonawczej, oznajmił: „Piłsudski nie jest naszym człowiekiem.

(…) Jeżeli chodzi o Piłsudskiego, to twierdzić musimy, że ktokolwiek byłby dyk-tatorem, nie uznajemy żadnej dyktatury. Gdy trzeba było, występowaliśmy prze-ciw Piłsudskiemu, mimo że cenimy go bardzo wysoko”.

Od połowy 1923 roku Piłsudski poświęcał czas na wypoczynek, lektury, pisanie i życie rodzinne. Jego małżonka, Aleksandra, którą po śmierci pierw-szej żony mógł wreszcie poślubić 25 października 1921 roku, skończyła wła-śnie czterdziesty rok życia, córka Wanda miała pięć lat, a druga córka, Jagoda – trzy. Sejm przegłosował dlań dożywotnią pensję, którą przeznaczał na cele społeczne, przede wszystkim na wspieranie wdów i sierot po żołnierzach, a tak-że na dotacje dla Uniwersytetu Wileńskiego im. Stefana Batorego, od którego w 1921 roku otrzymał doktorat honorowy. Na te same cele przeznaczał gratyfi kację w wysokości 300 dolarów miesięcznie, przyznaną mu przez Polonię amerykań-ską. Rodzinę utrzymywał z honorariów za książki, artykuły i wykłady. W tym czasie napisał m.in. Rok 1920, O walorach żołnierzy legionowych oraz Rok 1863.

Zwolennicy (i przeciwnicy) dbali o to, by każda uwaga czy opinia, którą na jego temat wygłoszono, niezawodnie doń trafi ła. Dowiedział się zatem, że w lutym 1924 roku marszałek sejmu Maciej Rataj powiedział o nim, co następu-je: „Przykro jest patrzeć z bliska na kończenie się człowieka wybitnego, na to, jak się sam obdziera z blasku, w którym winien wejść do historii”. Tymczasem Wincenty Witos, przywódca chłopstwa polskiego, powiedział na jednym z wie-ców w 1925 roku, że rola Piłsudskiego dobiegła końca, zrobił, co miał zrobić, i nie może już liczyć na żadną funkcję państwową. Poniekąd miał rację. Piłsudski rzeczywiście zrobił, co miał zrobić: odegrał decydującą rolę w przywracaniu Pol-sce niepodległości. Teraz przyszła kolej na cywilów, czyli na polityków, którym coraz mniej ufał.

Bezwarunkowe zaufanie miał tylko do legionistów. I to jedynie do tych, którzy służyli w I Brygadzie. Był niezadowolony ze wszystkiego, co działo się w kraju – z sytuacji gospodarczej, ze stanu armii, a już w szczególności z dzia-łalności sejmu i rządu. Niejednokrotnie przychodził mu na myśl sejm Rzeczypo-spolitej szlacheckiej, który od połowy XVII wieku prowadził kraj ku upadkowi.

Podkreślał, że obowiązkiem sejmu jest nade wszystko wspieranie rządu (oczywiście, musi to być rząd wspierania godny), ponieważ rząd jest fi larem państwa. Sytuacja społeczeństwa jest taka, jaka jest sytuacja państwa, albowiem państwo jest ponad społeczeństwem. Podstawę piramidy odpowiedzialności tworzy zatem sejm. Działalność sejmu jest nieodłączna od wiecznych waśni, co w konsekwencji wiedzie demokrację ku łagodniejszej odmianie anarchii.

Piłsudski czuł, że jego obowiązkiem jest zaprowadzenie porządku. Do Sulejówka coraz wyraźniej dobiegały głosy niezadowolonego społeczeństwa. Do czynu przyna-glali go również zwolennicy. Powodów do niezadowolenia nie brakowało, ale ówcze-sny rząd miał na swym koncie również sukcesy. Utworzył go 19 grudnia 1923 roku Władysław Grabski, który okazał się wybitnym fachowcem w zakresie fi nansów.

Owoce jego reformatorskich działań dojrzały w 1925 roku, ale ten sukces miał swoją cenę: obniżenie poziomu świadczeń socjalnych dla robotników oraz przejściowy wzrost bezrobocia. Mimo to udało się ograniczyć szkodliwe skutki zainicjowanej przez Niemców wojny celnej. Gdy jednak 13 listopada 1925 roku Bank Narodowy wycofał poparcie dla Grabskiego, rząd upadł. Nowy rząd powo-łał Aleksander Skrzyński. Z późniejszej perspektywy ważne okazało się powie-rzenie teki ministra spraw wojskowych jednemu z zaufanych ludzi Piłsudskiego, generałowi Lucjanowi Żeligowskiemu.

Na szczęście dla rządu Skrzyńskiego, reformy Grabskiego właśnie w 1926 roku zaowocowały w pełni, co przyniosło poprawę wskaźników gospodarczych kraju. Nie znaczyło to, naturalnie, zupełnego zaniku strajków i wszelkich kłopo-tów. Skrzyński zaś nie potrafi ł oprzeć się żadnemu naciskowi. 5 maja 1926 roku złożył dymisję. Piłsudski od marca rozważał możliwość wkroczenia na scenę polityczną, a wtajemniczeni ofi cerowie poczynili już w tym kierunku pewne kro-ki. Na przykład Żeligowski pod pretekstem ćwiczeń wojskowych przeniósł do podwarszawskiego Rembertowa dwa pułki piechoty akurat tego samego dnia, w którym jego zwierzchnik – premier – składał dymisję. Misję tworzenia no-wego rządu prezydent powierzył Witosowi. Rząd powstał 10 maja. Polska Par-tia Socjalistyczna skomentowała to słowami „faszyzm u bram” i nie chciała się z tym pogodzić – razem z Partią Chłopską i Klubem Robotniczym protestowała przeciw rządowi.

Poprzedniego dnia na łamach „Nowego Kuriera Polskiego” ukazał się wywiad z Witosem, w którym premier poniekąd wzywał Piłsudskiego do czynu: „Niechże wreszcie Marszałek Piłsudski wyjdzie z ukrycia, niechże stworzy rząd, niech weź-mie do współpracy wszystkie czynniki twórcze, którym dobro państwa leży na ser-cu”. Powątpiewał w to, że za Piłsudskim stoją siły zbrojne: „Mówią, że Piłsudski ma za sobą wojsko. Jeśli tak, to niech bierze władzę siłą… Ja bym się nie wahał.

Jeśli Piłsudski tego nie zrobi, to, zdaje się, nie ma jednak tych sił za sobą…”.

Dwa dni później Piłsudski odpowiedział wywiadem na wywiad (ukazał się on w „Kurierze Porannym”), oskarżając Witosa i jego rząd nie tylko o demoralizowanie wojska: „przekupstwa wewnętrzne i nadużycia rządowej władzy bez ceremonii we wszystkich kierunkach dla partyjnych i prywatnych korzyści”. Wiąże się z tym nastę-pujące oświadczenie: „Staję do walki – tak, jak poprzednio – z głównym złem państwa: panowaniem rozwydrzonych partii i stronnictw nad Polską, zapominaniem o imponderabiliach, a pamiętaniem tylko o groszu i korzyści”. Gazetę wprawdzie skonfi skowano, ale wieść o wywiadzie szybko się rozeszła.

Już 11 maja okazało się, że za Piłsudskim stoją jednak wielkie siły. W Warsza-wie odbyły się masowe manifestacje, na których wiwatowano na jego cześć, wzno-sząc okrzyki: „Nie damy rozkradać Polski!”. Ale nie tylko lewicowcy, lecz także wpływowa inteligencja warszawska i liberałowie dawali wyraz swemu sprzeciwo-wi. Jak wszyscy, którzy obawiali się przewagi narodowych demokratów.

Piłsudski stanął na czele wiernych mu oddziałów. Po 11 maja nie miał już odwrotu. Sądził, że prezydent Wojciechowski będzie pośredniczył między nim a rządem i sejmem w kwestii pokojowego przekazania władzy. Do ich osobistego spotkania doszło na warszawskim moście Kierbedzia. Na jednym krańcu mostu zgromadziły się siły rządowe, na drugim – oddziały stojące za Piłsudskim. Tym-czasem Wojciechowski okazał się niezłomnym strażnikiem konstytucji. Wezwał

Piłsudski stanął na czele wiernych mu oddziałów. Po 11 maja nie miał już odwrotu. Sądził, że prezydent Wojciechowski będzie pośredniczył między nim a rządem i sejmem w kwestii pokojowego przekazania władzy. Do ich osobistego spotkania doszło na warszawskim moście Kierbedzia. Na jednym krańcu mostu zgromadziły się siły rządowe, na drugim – oddziały stojące za Piłsudskim. Tym-czasem Wojciechowski okazał się niezłomnym strażnikiem konstytucji. Wezwał