• Nie Znaleziono Wyników

Genealogiczna „ułom ność” i „podrzędność” kobiety

charakteru rodziny

3.1. Genealogiczna „ułom ność” i „podrzędność” kobiety

Deformacje te w szczególności dotyczyły (i dotyczą nadal) kobiet, ich pozycji społecznej, systemu władzy w rodzinie oraz uprawnień mężczyzny jako męża i ojca. Opierają się one w dużej mierze na autorytecie swoiście interpretowanego Pisma Świętego. Np. po stworzeniu pierwszego czło­ wieka Adama rzekł Pan Bóg „Niedobrze być człowiekowi samemu, uczyń­ my mu pomoc jemu podobną” (Rodz. 2,18 J). Dało to początek trwającym wiele wieków rozważaniom, kogo Bóg stworzył Adamowi - drugiego człowieka czy tylko pomoc jemu podobną.

W 1690 r. pojawiła się we Frankfurcie wydana po łacinie książka pod wymownym tytułem: „Kobieta nie jest człowiekiem” a w roku 1753 ukazało się w Lipsku równie postępowe dzieło pt.: „Dowód, że kobiety nie przynależą do rodzaju ludzkiego” (cyt. za Tryfan 1968: 259).

Nawet w sytuacji, gdy kobiecie jako żonie i matce nie odmawiano pełni człowieczeństwa, traktowano jąjako istotę niżej stojącą od mężczyzny i jemu podległą.

Jak podaje B. Tryfan (1968: 155 i n.), w Polsce średniowiecznej odma­ wiano równych praw nawet przedstawicielkom najznakomitszych rodów, a gdy regencję w imieniu swego syna Ludwika Węgierskiego objęła Elżbie­ ta Łokietkówna, czternastowieczny kronikarz, Jan z Czarnkowa, pisał, że Polacy ze wstydem przyjęli władzę niewiasty: „Płacz i wylewaj łzy krwawe polski narodzie, albowiem stało się nad tobą przekleństwo proroka, nie­ wiasta ujęła berło twych rządów i będzie władać nad tobą” .

Lucjan K ocik W ZO RY M A ŁŻEŃ STW A I R O D Z IN Y

Prawna nierówność kobiet znajdowała teoretyczne uzasadnienie w po­ glądach wielu uczonych. Na przykład Schopenhauer twierdził, że kobieta nie jest powołana do wielkich prac. Istotą jej jest nie aktywność, lecz bierność. Kunsztowną teorię niższości intelektualnej kobiet zbudował Zygmunt Freud. Jego widzenie rozwoju charakteru kobiecego, ukształto­ wane na podstawie anatomicznych różnic, zmierzało do wartościowania cech, zainteresowań, postaw i emocji przez pryzmat fizycznej inności. Wyrażając pogardę dla mniejszych zdolności intelektualnych, większej próżności, predyspozycji do nerwic i histerii, bierności, Freud używał terminów „męski” i „kobiecy” jako symboli kontrastowych par wartości: jednej stronie przypisywał wszystkie cechy pozytywne i pożądane, drugiej tylko negatywne. Założenia takie prowadziły oczywiście do określonych konsekwencji praktycznych, sankcjonujących wyłączanie kobiet z udziału w kulturalnej, twórczej i politycznej działalności z powodu rzekomo orga­ nicznych braków ich natury.

Jeszcze skrajniejsze stanowisko reprezentował Otto Weininger. Jego charakterologiczne studium „Płeć i charakter” jest właściwie traktatem o ge­ niuszu i płci. Przyjmując za punkt wyjścia wrodzoną niższość kobiet, godził się na to, by dać im legalną równość, ale uważał, że moralnie i intelektualnie nigdy nie będą one równe mężczyznom. Skoro kobiety przez swą organiczną kłamliwość, niemoralność, ubóstwo umysłowe nie są indywidualnościami, nie mają więc ani osobowości, ani duszy. Nazywając z emfazą różnice między płciami kosmicznym kontrastem, Weininger nie przeciwstawiał kobiecie mężczyzny, ale geniusza. Uznawał on bowiem, że w każdym osobniku rodzaju męskiego drzemie, przynajmniej potencjalnie, geniusz. Kobieta natomiast reprezentuje tylko jedną wartość - płeć, jedyne jej zainteresowania życiowe sprowadzają się do aktywności seksualnej. Dzieląc wszystkie przed­ stawicielki rodzaju żeńskiego na matki i kurtyzany, oceniał je wyłącznie z punktu widzenia wartości, które mężczyźni im przypisują. Założenie takie implikowało wyższe wartościowanie mężatek. Zgodnie bowiem z jego teorią kobieta żyje nieświadomie, a świadomość nabywa jedynie od mężczyzny, jest tylko dodatkiem do niego, samotna więc nigdy nie może być geniuszem. W swej pogardzie dla kobiet posuwał się tak daleko, że jedyną uznawaną przez siebie sferę ich aktywności potępiał jako poniżającą, wstrętną i bes­ tialską. Złośliwi twierdzą, a historia temu nie przeczy, że u podłoża jego teorii tkwiły własne kompleksy, które sprawiły, że osobisty konflikt nie­

Lucjan K ocik W ZORY M A ŁŻ EŃ ST W A 1 R O D Z IN Y

możności rozstrzygnął przez samobójstwo w dwudziestym czwartym roku życia (tamże).

Nie wszyscy uczeni wrogowie kobiet tworzyli swe konstrukcje teore­ tyczne, bazując na złych doświadczeniach osobistych. Żyjący pod koniec X IX w. prof. Bischoff próbował szukać uzasadnień dla twierdzenia o niż­ szości intelektualnej słabej płci na drodze badań empirycznych. Dowodził on, że kobiety są z natury upośledzone umysłowo, ponieważ mózg ich waży przeciętnie o 100 gramów mniej niż mózg mężczyzny. Zaprzeczył tej teorii Havelock Ellis, ważąc trzy najcięższe z będących aktualnie w posiadaniu mózgów. Pierwszy co do wielkości, o wadze 2 222 g, należał do robotnika, drugi o wadze 2 012 g - do pisarza Turgieniewa, a trzeci o wadze 1 925 g był mózgiem idioty. Szczególna złośliwość losu chciała, że po śmierci prof. Bischoffa zważono jego mózg i okazało się, że ważył on zaledwie 1 245 g, a więc znacznie mniej niż przeciętny mózg kobiecy (tamże: 159-161).

Ale też i w najodleglejszych czasach w historii wielu narodów okru­ cieństwo wobec kobiet i ich upośledzenie przeplata się niejednokrotnie z uznaniem i czcią dla nich. Starohinduska księga Manusa zawiera np. takie oto aforyzmy: „Łzy kobiety sprowadzają ogień niebieski na tych, którzy je wyciskają”, albo: „Mężczyzna staje się istotą zupełną tylko przez połą­ czenie się z kobietą” (Orzeszkowa 1891).

Autorytet Pisma Świętego wykorzystywany był również dla legalizacji oraz instytucjonalizacji skrajnie patriarchalnej struktury rodziny. Napisano w nim bowiem, że po upadku w Raju rzekł Pan Bóg do kobiety: „i pod mocą będziesz mężową, a on będzie panował nad tobą” (Rodz. 3.16. J). Święty Paweł zaś naucza: „Mąż jest głową dla żony zupełnie tak jak Chrystus jest głową dla Kościoła” (Ef. 5.23. K) oraz „Jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak niech żony we wszystkim poddane będą mężom swoim” (Ef. 5.54. K).

Dlatego też „Katechizm ludowy” włoskiego teologa F. Spirago (1927: 92-93), przetłumaczony w okresie międzywojennym na kilka języków naucza: „Mąż jest głową rodziny, kobieta niejako ciałem. Jako ciało ulega rozumnej głowie, tak kobieta ulegać powinna mężowi (św. Augustyn). Mąż jest głową żony, jak Chrystus jest głową Kościoła. Zatem jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak żony swoim mężom we wszystkim (Ef. 5.24.). Żona ma się bać i czcić męża swego (Ef. 5.33.), to znaczy, okazywać mu należny szacunek (Ehrfurcht). Iż kobieta ma być poddana

Lucjan K ocik W ZO RY M A ŁŻEŃ STW A I R O D Z IN Y

mężowi, zarządził Bóg po upadku w grzech (1 Mojż. 3.16). Dlatego, że Ewa dała się uwieść wężowi, który obiecywał jej władzę, równą Boskiej, przeto musi teraz poddaną być mężowi (Św. Ef.). Mąż zatem ma prawo rozkazywać żonie”.

Kościół wykazywał w różnych okresach różny stopień rygoryzmu wobec spraw życia małżeńsko-rodzinnego. Powodowane to było głównie dążeniami do korekty wewnątrzrodzinnych zachowań, wykazujących w różnych okresach znaczne często nadużycia i dewiacje. Stopniowo jednak nauka Kościoła coraz mniej nacisku kładła na strukturę rodziny oraz rozkład obowiązków i władzy, a coraz więcej na sferę życia duchowego członków rodziny. Zmiana ta jest bardzo widoczna w nauczaniu Soboru Watykań­ skiego II. Szczególnie dotyczy to oceny roli kobiety, życia seksualnego oraz ludzkiego ciała. Interpretacja ustaleń soborowych nie pozostawia wątpliwości, że jest to wyraźna afirmacja dyskryminowanych dawniej przez Kościół sfer życia małżeńskiego.

Współczesny Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK) wyraźnie pod­ kreśla, że godność kobiety nie różni się niczym od godności mężczyzny. Męż­ czyzna i kobieta są stworzeni razem, jako „jedność dwojga” albo jako „jedno dla drugiego”. Bóg stworzył ich do wspólnoty osób, aby równi jako osoby, pomagali sobie i uzupełniali się wzajemnie (KKK 371 n). Godność kobiety jest więc zarazem autonomiczna i komplementarna, podobnie jak godność mężczyzny. Kobieta i mężczyzna na równi posiadają również godność „zarząd­ ców” Bożych w stosunku do ziemi i całego stworzenia (Rodz. 1.28). Na kobie­ cie i mężczyźnie spoczywa więc odpowiedzialność za świat powierzony im przez Boga (KKK 373).

Często niesłusznie obarcza się kobietę odpowiedzialnością za upadek człowieka (Rodz. 3, 1-11). Mówi się jednak o grzechu Adama, a nie Ewy (za: Ozorowski 1999: 195).

Wyraźnie dowartościowana jest również miłość duchowa i fizyczna małżonków. „Małżeństwo, które jest wspólnotą mężczyzny i kobiety, Bóg uczynił obrazem komunii trynitarnej, a ich wzajemna miłość jest punktem odniesienia do Jego wiecznej miłości. Również rodzicielstwo małżonków jest obrazem Bożego rodzicielstwa. Mężczyzna i kobieta, wspólnie jako rodzice, posiadają godność współpracowników Boga Stwórcy wówczas, gdy poczyna się i rodzi nowy człowiek” (tamże).

Lucjan K ocik W ZORY M A ŁŻ EŃ STW A 1 R O D Z IN Y

Ksiądz A. Knotz (2001: 217) pisze wprost: „Namiętność rozpatrywana w nowej perspektywie kieruje się ku największej pełności życia, a nie ku zaspokojeniu braku. Miłość między małżonkami, która wyraża się w akcie płciowym powoduje, że cielesność człowieka zostaje wyniesiona w kie­ runku nieba. Ekstazę związaną z radością współżycia seksualnego można porównać do szczęścia życia wiecznego. Dlatego akt małżeński pozwala uzmysłowić małżonkom, na czym polega słodycz spotkania z Bogiem. Porównanie to nie sugeruje, że szczęście wieczne będzie polegało na prze­ życiu seksualnym, jak interpretowane jest to w islamie” (tamże).

W cis suyuti. jednym z komentarzy do Koranu, raj, do którego się trafia po s'mierci.

jest pojęty jako miejsce szczególnej rozkoszy seksualnej. Wybrany będzie mial do swojej dyspozycji oprócz zachwyconych jego pięknem swych żon ziemskich także 70 innych kobiet, które zakochane będą czekały na niego. Za każdym razem, gdy mężczyzna będzie spal z kobietą z haremu, znajdzie ją dziewicą. Rozkosz seksualna będzie wzmocniona. W raju erekcja będzie wieczna, a orgazm będzie trwał 80 lat (zob. tamże).

Jest to odwołanie się do znanych powszechnie ziemskich doświadczeń, aby przez analogię uzmysławiać intensywność szczęścia duchowego, któ­ rego będziemy mogli zakosztować w niebie. Orgazm jest jednym z naj­ bardziej intensywnych ludzkich przeżyć, dlatego odwołując się do tego doświadczenia, najłatwiej można wyobrazić sobie wieczny stan szczęścia ludzi zbawionych. Nieraz przecież w historii próbowano opisać szczęście nieba, np. porównywano ten stan do podniosłej atmosfery wywołanej pięk­ nem śpiewu chóru gregoriańskiego (tamże).

Jednak w ukształtowanej na podstawie tradycyjnej interpretacji Pisma Świętego rodzinie patriarchalnej mężczyzna był głową, panem życia i śmierci. Niemieckie prawo cywilne X IX w. przewidywało na przykład, że rozstrzyganie wszelkich kwestii dotyczących dzieci należy do męża, który zarządza całym majątkiem, nawet jego częścią wniesioną przez żonę w posagu. Prawo to było wybitnie nieprzychylne dla kobiet, dopuszczało bowiem „umiarkowane cielesne skarcenie żony” w wypadku nieposłuszeństwa (Tryfan 1968: 95).

Austriacka ustawa karna z 1892 r. obowiązująca na ziemiach polskich pozostających pod zaborem dopuszczała karanie żony przez męża chłostą, jednak bez cięższego pobicia (zob. Dobrowolski 1966: 210). W Anglii aż do 1870 r. kobietę, niezależnie od wieku, uważano za małoletnią, nad

L u cja n K oc ik W ZO RY M A ŁŻ EŃ STW A I R O D Z IN Y

łóżkiem jej wieszając bat. Obowiązywała też „zasada kciuka”, która głosiła, że nie należy bić żony kijem grubszym niż grubość kciuka.

W średniowieczu Kościół, propagując przekonanie, że mąż jest głową żony, która powinna mu być poddana, uznawał prawo męża do jej łagod­ nego karcenia. Wyraz temu dawały sentencje wyroków konsystorskich w konfliktach małżeńskich, przeważnie wśród nieszlachty, gdy żony skar­ żyły się na okrutne traktowanie ich przez mężów. Zabraniano w nich, wyliczając dokładnie: bicia kijem, kaleczenia nożem, siekierą, mieczem, przemęczania i zdzierania odzieży. Daje to pojęcie o okrucieństwie i samo­ woli męża, niejednokrotnie panujących w małżeństwie. Cytowane wyroki dozwalały jednak, w razie nieposłuszeństwa żony, karcenie jej rózgami. Słowa „karcił ją i bił jak własną żonę” używane były dla podkreślenia podobieństwa danego konkubinatu do małżeństwa. Wyroki w procesach konsystorskich, w których stroną skarżącą była żona, zawierają jednak, niezależnie od swej treści rzeczowej, klauzulę zabraniającą mściwości wobec żony, a nawet ustanawiają wysoki zakład pieniężny ubezpieczający jej życie (za: Koczerska 1975: 75-76).

Bicie żon było więc instytucjonalnie uregulowaną i powszechnie akcepto­ waną formą stosunków między małżonkami. O jego powszechności w nie­ których warstwach społecznych świadczyć mogą popularne niegdyś przy­ słowia, które na szczęście są już coraz mniej znane i rzadziej przytaczane. Zwykle odzwierciedlają one niedolę kobiety, bitej i tyranizowanej przez męża. Przysłowia oddają mężowi władzę nad żoną. Do niego należy więc prawo decyzji w najważniejszych sprawach. Od żony wymaga się posłu­ szeństwa. Wyraża to lapidarnie sformułowane przysłowie śląskie; „Chłop je głowa, baba rzyć, co ón powie, musi być”. O mężowskiej racji mówi też

przysłowie: „Zawsze chłopska góra, choć na nim tylko skóra”.

W stosunku do żony mąż spełniał funkcje opiekuńcze. W niektórych pieśniach śpiewanych na weselu podkreśla się, że wraz z zawarciem przez kobietę związku małżeńskiego funkcje te przechodzą z jej ojca na męża.

Jako opiekun mąż mógł żonę karać. Stosował też wobec niej karę chłosty, co było nawet zalecanym w przysłowiach środkiem wychowaw­ czym. M ówią one: „Kiedy mąż żony nie bije, to w niej wątroba gnije”; „Kto dobrze kocha, ten tęgo bije”, „Gdy chłop bije, skórka tyje”, „Babę bij, bo się wścieknie”, „Baba jest złoty słup, ino go trzeba od czasu do czasu trochę opucować” (za: Barańska 1975: 131-132).

Lucjan K ocik W ZO RY M A ŁŻ EŃ STW A I R O D Z IN Y

Jeszcze w okresie międzywojennym było rzeczą naturalną, że mężowie publicznie opowiadali, że pobili, a żony że „dostały lanie od chłopa” . Obecnie jest to temat wstydliwie przemilczany, chyba że drastycznie przekroczone zostaną pewne granice.

Zdaniem psychologów przemoc w rodzinie jest patologią doskonale zakonserwowaną w polskiej obyczajowości. Wszyscy wiedzą, że istnieje, a równocześnie jakby jej nie było, ponieważ należy do tematów tabu. Wychowanie potomstwa przez bicie traktowane jest jako rodzicielskie prawo i obowiązek - bywa, że osadzane w wychowaniu religijnym. Z kolei agresja wobec kobiet jest tradycyjnie wpisana w rolę mężczyzny i instytucję mał­ żeństwa. Kobiety postrzegają przemoc jako atrybut męskiej władzy. O spo­ łecznej sile porzekadła „Jak chłop baby nie bije, to jej wątroba gnije” s'wiadczy jego obecność w „Księdze przysłów polskich”. Respekt dla tradycji cechuje także przedstawicieli wymiaru sprawiedliwos'ci. Policja mówi eufemistycznie o „nieporozumieniach rodzinnych” niewartych interwencji. Sąd żąda od ofiar wyników obdukcji, którą należy zrobić na własny koszt; poza tym byle złamana żuchwa czy wykręcona ręka wrażenia nie czyni. Większe zrozu­ mienie znajdzie sprawca tłumaczący np. „Zony nigdy nie biłem tak, by zaszkodzić” . Psychologowie nazywają to wszystko kulturowym tłem przemocy, a kryminolodzy podejrzewają, że ciemna liczba aktów agresji w czterech s'cianach stanowi wielokrotność zgłaszanych przypadków. Zarazem jednak wszyscy wolą wierzyć, że ich współpracownicy i znajomi to ludzie łagodni i zacni. Dlatego tak silne jest stereotypowe przekonanie o związku przemocy z tzw. marginesem społecznym: brakiem wykształcenia, degeneracją alkoholową, skrajnym ubóstwem. Tymczasem wśród znęcają­ cych się nad rodziną są przedstawiciele wszystkich środowisk, nierzadko ludzie o bardzo wysokiej pozycji zawodowej, którzy w środowisku pracy ukrywają się pod maską nienagannych manier. Ci najczęściej pozostają bezkarni, ponieważ ich ofiary tają domową tragedię, a gdy zdecydują się mówić - nikt im nie wierzy (za: Nowakowska 1997: 33-34).

Co najmniej 750 tysięcy Polek pada ofiarą przemocy w rodzinie - wynika z son­ daży CBO S dla ..Gazety” . Badanym zadano pytanie, czy „zetknęli się z przypadkami przemocy w małżeństwie, gdy mężczyzna bije kobietę (lub odwrotnie)” . Ponad 5 procent kobiet odpowiedziało, że bywają ofiarami bicia (mężczyźni niemal nie wybierali tej odpowiedzi). Oznacza to, że ok. 750 tys. dorosłych Polek było bitych. Prawdziwa liczba jest większa, bo sporo kobiet wstydziło się powiedzieć prawdę

Lucjan K ocik W ZORY M A ŁŻEŃ STW A I R O D Z IN Y

o swoim małżeństwie obcemu człowiekowi (ankieterowi). Maltretowanych kobiet może być m ilion lub więcej. Przemocy jest mniej w rodzinach o wyższym wy­ kształceniu. za to aż dwukrotnie więcej wśród ludzi opisujących swą sytuację ma­ terialną jako złą. Wbrew stereotypom nic ma jej więcej na wsi. A ż 60% badanych zna rodziny, gdzie dochodzi do bicia. (Badanie C B O S z 23-28 października na re­ prezentatywnej próbie 1 !68 dorosłych mieszkańców Polski, „Gazeta Wyborcza” 4 X I 1997. ,.Nasze bicie codzienne”).