• Nie Znaleziono Wyników

Ludzki wymiar identyfikacji płciowej i zachowań seksualnychseksualnych

charakteru rodziny

1. Ludzki wymiar identyfikacji płciowej i zachowań seksualnychseksualnych

W socjologii istnieją-jak to już wcześniej zaprezentowano - najróżno­ rodniejsze typologie funkcji rodziny, nie zawsze pokrywające się ze sobą. Zależy to m.in. od założeń i celów badawczych, które przyświecają danemu autorowi bądź od opowiadania się za określoną teorią czy ideologią rodziny. W rezultacie otrzymujemy obraz funkcji rodziny o różnej szczegółowości i gradacji. Szczególnie widoczne jest to w sposobie ujmowania funkcji zwią­ zanej z zaspokojeniem erotycznej miłości i potrzeb seksualnych człowieka. Niektórzy autorzy w ogóle pomijają tę funkcję, łącząc ją ściśle i nierozer­ walnie z funkcją prokreacyjną. Inni ograniczają się do stwierdzenia, że polega ona na społecznym zalegalizowaniu życia seksualnego oraz nadaniu mał­ żonkom wzajemnych uprawnień i wyłączności w tym zakresie. Najczęściej jednak wymienia się ją mimochodem, jakby przy okazji.

Właściwie brak jest przystępnej analizy socjologicznych aspektów akty­ wności seksualnej człowieka, która niezależnie od tego, czy posiada wi­ doczne, zewnętrzne przejawy czy nie, w sposób istotny wpływa na jego psychikę i społeczne funkcjonowanie.

Opracowania poświęcone tym problemom często przerastają m ożli­ wości odbioru przeciętnego czytelnika i w dodatku są rozproszone po różnych specjalistycznych periodykach.

Problem seksualności człowieka jest jedną z najbardziej nieuporząd­ kowanych i niesfornych dziedzin nauki, ideologii, mody i wreszcie co­ dziennego życia. Z jednej strony nie jest to nic nowego pod słońcem, z drugiej zaś często pojawia się zaskoczenie wynikające z ciągłego atako­ wania naszych stereotypów w tym względzie zmieniającą się rzeczywis­ tością. Chodzi tutaj o stereotypy, według których niekoniecznie sami postę­ pujemy, ale które stanowią dla nas wzorce czy punkty odniesień porów­ nawczych, a przez to stwarzają możliwości wygłaszania ocen oraz ich uza­ sadniania.

Stąd też ogromna różnorodność stanowisk, postaw i zachowań, która właściwie uniemożliwia akceptację opracowań zawierających zracjonali­

L u cja n K ocik W ZO RY M A ŁŻ EŃ STW A I R O D Z IN Y

zowane podejście do tej sfery życia ludzkiego. Takie w pełni zracjonalizo­ wane podejście może być zastosowane jedynie w odniesieniu do plciowości najniższych form życia przyrodniczego. Im wyżej posuwamy się po drabinie ewolucyjnej złożoności gatunków, tym trudniej ową racjonalność określić i stosować. I wreszcie na poziomie człowieczeństwa i kultury stajemy właściwie bezradni ze swoją racjonalnością. Racjonalność jest bowiem metodą porządkowania i organizowania działań tylko w tych dziedzinach rzeczywistości, które są na tyle poznane, by ich uporządko­ wanie miało charakter wyczerpujący.

Tymczasem istnieją wielkie obszary ludzkiej psychiki i rzeczywistości związane z typowo ludzkimi emocjami: wiarą, nadzieją, miłością, rozkoszą, cierpieniem, systemem wartości itp., które nigdy nie poddadzą się racjo­ nalnej organizacji i uporządkowaniu. Wymagają one przecież raczej wzo­ rów do przeżywania niż schematów do przemyślenia.

W świecie społeczeństwa i kultury nie ma racjonalności absolutnej. I tutaj dotykamy zasadniczej sprawy, tej mianowicie, że zachowanie czy działanie seksualne człowieka jest bardziej dziełem kultury niż natury, nie może więc podlegać jakiejś racjonalizacji formalnej, pomijającej wartości związane z kulturą. Przekonującą interpretację tego faktu daje J. Stroj- nowski (1976: 8 i n.), podkreślając, że płciowa działalność instynktowna uległa u człowieka daleko posuniętej redukcji.

W aktywności płciowej zwierzęcia można wyróżnić trzy człony. Pierwszym z nich jest popęd - stan napięcia ze zmianami z sferze wegeta­ tywnej i ruchowej. Członem drugim są specyficzne bodźce seksualne o działaniu kluczowym. Wreszcie człon trzeci to działanie instynktowne. Już u zwierząt obdarzonych bardziej rozbudowaną psychiką aktywność płciowa traci wiele ze swej sztywności. Jednak dopiero płciowość ludzka różni się zasadniczo od zwierzęcej wieloma cechami, tak fizjologicznymi, jak i psychospołecznymi. Z wymienionych wyżej trzech członów aktyw­

ności płciowej nienaruszony u człowieka pozostaje wyłącznie popęd, ładunek emocjonalny, gdy tymczasem dwa pozostałe ulegają znacznej redukcji. Innymi słowy, jeżeli zwierzę znajdujące się pod wpływem popędu, wie, jak ma się zachować i działa spontanicznie, to człowiek pozostaje wtedy bezradny. Ponieważ brak mu wrodzonych mechanizmów działania, musi je nabyć drogą uczenia się. W rezultacie istnieje możliwość wyk­ ształcenia się wielu różnorodnych form życia płciowego, zależnie od

L ucjan K ocik W ZORY M A ŁŻ EŃ STW A l R O D Z IN Y

wielości kultur. Następstwem redukcji instynktu u człowieka jest niemal wszechstronna plastyczność ludzkiego postępowania płciowego. Działanie seksualne człowieka nie jest wrodzone, nie jest instynktowne, lecz wyu­ czone; nie jest ono dziełem natury, lecz kultury.

Można powiedzieć, że redukcja instynktu umożliwiła człowiekowi rozwinięcie się u niego intelektu i poddanie jego kontroli działania popędo­ wego. Z drugiej strony, wskutek rozchwiania instynktu mogły rozwinąć się społecznie użyteczne, kulturowe formy współżycia płciowego, mające istotne znaczenie dla ukształtowania się struktury społecznej.

Skoro zgodzimy się, że seksualne zachowania i działania ludzkie są przede wszystkim dziełem kultury, ich pełna racjonalizacja jest po prostu niemożliwa. Poddanie tego zachowania jednakowym drobiazgowym instru­ kcjom, przepisom, normom - innymi słowy pełnej racjonalizacji cofałoby człowiekajako jednostkę i podmiot świata społecznego z „królestwa ducha” do poziomu zbliżonego do „królestwa instynktu” w znaczeniu biologicznym, a więc do form organizmów stojących znacznie niżej od niego.

Wszystkie sfery życia wymykające się racjonalizacji regulowane są zasadami pozaracjonalnymi (irracjonalnymi) co nie znaczy, że bezwarto­ ściowymi w sensie socjotechnicznym i społecznym. Zasad takich dostar­ czają religia i magia.

Wiara była pierwszym instrumentem poznania oraz narzędziem kon­ strukcji ładu społecznego i moralnego (zob. Paleczny 1998: 80), magia zaś pierwszą formą socjotechniki w kontaktach człowieka z przyrodą i dru­ gim człowiekiem. Stąd też sfera aktywności seksualnej człowieka, jako niepoddająca się w pełni racjonalizacji, zawsze w znacznej mierze regulo­ wana była przez wiarę i magię.

R. Bastide (1969: 64 i n.) twierdzi też, że płciowość jest czynnikiem równowagi; ale pozostawiona sama sobie jest czynnikiem nieładu, który rozciąga się ze świata ludzi na świat natury, burząc porządek rzeczy, rodząc na nowo chaos i wyzwalając apokaliptyczny zamęt.

To, co rzuca się w oczy, kiedy przypatrujemy się bliżej płciowości ludów pierwotnych, to nie jej nadużycia, ale nakładane na nią ograniczenia. Nadużycia seksualne są wytworem naszych cywilizacji, człowiek pierwotny wystrzega się ich. Kultury pierwotne są antyseksualne lub, mówiąc ściślej, umieszczają płciowość we właściwym dla niej miejscu w całokształcie ludzkich potrzeb.

L ucjan K ocik W ZO RY M A ŁŻ EŃ STW A I R O D Z IN Y

„Orgie i ekscesy (seksualne) pełnią określoną i zbawczą rolę w ekonomii spraw świętych. Znoszą zapory między człowiekiem, społeczeństwem, przyrodą i bogami. Pomagają krążyć mocom, życiu, płodności [...]. Trzeba ożywić Ziemię, pobudzić Niebo, aby hierogamia kosmiczna-deszcz, ciepło - spełniła się w jak najlepszych warunkach, ażeby płody ziemi rosły i przy­ nosiły owoce, aby kobiety rodziły synów, aby zwierzęta się rozmnażały”. W związku z tym pierwsza uwaga: mamy tu do czynienia z kultem płodności, a nie płciowości. Płciowość jest jedynie środkiem, środkiem normalnym i koniecznym, ażeby kobieta (i jej symboliczny odpowiednik - Ziemia) zostały zapłodnione, bo wszędzie potrzebna jest nieustanne odradzanie się życia zwierzęcego i roślinnego - czynności z tym związane przyjmują postać orgii tylko w określonym kręgu mitologicznym, to jest w micie Nieba-Ziemi, pokrywających się i stwarzających rzeczy przez swoje zespolenie. Zupełnie niesłusznie historycy i etnografowie chcieli widzieć w tych uroczystościach olbrzymią ruję, gwałtowny wybuch erotyzmu, łamiącego wszelkie zapory, burzliwe wyzwolenie zmysłów. I tu raz jeszcze stwierdzić trzeba tryumf etnocentryzmu, gdyż interpretujemy ryty, patrząc na nie przez pryzmat naszych własnych odczuć. Oddzielamy „środek” od „celu”, podczas gdy tu liczy się tylko cel: są to rytuały płodności, a nie płciowości.

Skoro z definicji kultury wynika, że jest ona czymś „nauczonym”, we wszystkich społecznościach tradycjonalnych musi istnieć wychowanie w dziedzinie płciowej. I tu tkwi jedno ze źródeł naszego etnocentryzmu. Ponieważ u nas wychowanie seksualne nie dokonuje się ani w rodzinie, ani w szkole, tylko w grupach dziecięcych, napotkanie - jeśli można tak powiedzieć - publicznego wychowania w dziedzinie płciowej skłania nas do przypuszczeń, że płciowość jest u ludów pierwotnych znacznie bardziej wybujała od naszej i graniczy nawet ze sprośnością. Stwierdzono i opisano w wielu grupach etnicznych „zabawy kopulacyjne” u dzieci, odbywające się pod rozbawionym okiem rodziców, podkreślano od czasów Malinow­ skiego istnienie domów ludzi nie złączonych małżeństwem, gdzie prakty­ kuje się małżeństwa na próbę. Dlaczego jednak ukazując płciowość od strony swobód, nie ukazuje się jej od strony równie ważnych ograniczeń? Bo w rzeczywistości chłopiec, uświadamiając się seksualnie, uczy się równocześnie skomplikowanych prawideł pokrewieństwa, odróżniania grup dziewcząt, które są dla niego zakazane i tych, wśród których będzie mógł dokonać wyboru. Uczy się, że stosunki seksualne muszą być podpo­

Lucjan K ocik W ZORY M A ŁŻ EŃ STW A 1 R O D Z IN Y

rządkowane bardzo surowej etykiecie, że nie można nigdy pozwalać sobie na seksualne żarty wobec małżonków itd. I wszystkie te zasady grają zasadniczą rolę w ceremoniach wtajemniczenia seksualnego, w których zostanie mu przekazana tradycja plemiennej moralności seksualnej. To prawda, że spotykamy u ludów pierwotnych obyczaje, które wydają się nam zboczeniem, w których upatrujemy wyraźne dowody perwersji płciowej, ale skoro się je zrozumie, ten rzekomy element perwersji natychmiast się rozwiewa” (tamże).

W świetle powyższych ustaleń można stwierdzić, że aktywność seksualna człowieka wszędzie poddana jest odpowiedniej regulacji i kontroli jako bar­ dzo istotna - ze społecznego punktu widzenia - sfera życia. Najwyraźniej oczywiście ta kontrola występuje w małżeństwie, które legitymizuje, san­ kcjonuje i reguluje życie seksualne. Funkcja seksualna z założenia jest jedną z fundamentalnych, ale zarazem poddanych właściwie wszystkim społecz­ nym systemom normatywnym, tzn. religii, moralności, obyczajom i prawu. W tej sytuacji warto zwrócić uwagę na coraz częstsze głosy oburzenia na Kościół za to, że „wtrąca się” w sprawy seksu, najbardziej osobistej oraz intymnej sfery życia jednostki (zob. Sanders, Stanford 1996). Wytłumaczenie tego faktu jest bardzo proste nawet w kategoriach czysto społecznych, bez uciekania się do odniesień dogmatyczno-religijnych.

Jak już wspomniano wcześniej, sfera życia seksualnego nie poddaje się w pełni racjonalizacji, a ponadto stanowi potencjalnie najbardziej krzywdo- genną czy wiktymogenną płaszczyznę kontaktów międzyludzkich. Stwarza po prostu wielorakie możliwości krzywdzenia, wyzysku i upokorzenia człowieka, o wiele większe niż sfera ekonomii, polityki, pieniądza i pracy. Trudno jest je nawet wszystkie wyliczyć: przerwanie poczętego życia, dzieciobójstwo, sieroctwo, sprzeniewierzenie zaufania i uczucia, oszustwo, złamanie życiowych planów, poniżenie godności, urzeczowienie osoby, psychiczna trauma na całe życie itp. Jest to w pewnym sensie cena wynikająca z faktu, że ludzkie zachowania seksualne są dziełem kultury, a nie czystego instynktu. Instynkt sam z siebie nie zawiera możliwości krzywdzenia. Stąd też konieczność regulowania tych zachowań przez pozaracjonalne systemy, tj. religię i magię.

Właściwie każdy system religijny w jakimś stopniu ingeruje w życie seksualne swoich wyznawców głównie po to, by zachować społecznie pożądane wzory zachowania oraz w różnym stopniu chronić ich od krzywd

Lucjan K ocik W ZORY M A ŁŻ EŃ STW A 1 R O D Z IN Y

i nadużyć. W społeczeństwach pierwotnych czyni to magia, która zwykle posiada znacznie wyższą skuteczność niż religia w społeczeństwach cywilizowanych. Wynika to z prostego faktu, że jeśli mamy w pełni zra­ cjonalizowane zasady postępowania, to również łatwo możemy zracjona­ lizować motywy uzasadniające ich łamanie. Z nakazami i zakazami o cha­ rakterze magicznym czy religijnym nie sposób dyskutować i nie ma żadnej przesłanki, by można racjonalizować uzasadnienie ich ominięcia. Zasady te są jasne, gotowe, ustalone raz na zawsze, zastępujące refleksję i wyma­ gające bezwzględnej realizacji. Tutaj m.in. tkwi odpowiedź, dlaczego każdy system religijny „wtrąca się” w życie seksualne swoich wiernych.

2. Społeczno-kulturowy charakter aktywności seksualnej