Absolwent polonistyki UMCS. Autor, kompozy-tor i wykonawca piosenek.
Tłumacz, publicysta i pro-zaik. Organizator i współ-organizator wielu cyklicz-nych, ogólnopolskich festiwali. Współzałoży-ciel Lubelskiej Federacji Bardów, założyciel Klubu Dobrej Piosenki w Lub-linie. Zdobywca nagród Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie, Krajowego Festiwalu Pio-senki w Opolu i świnouj-skiej FAM-y. Zrealizował wiele scenariuszy włas-nych widowisk estrado-wych. Koncertował w Au-strii, we Francji, w Anglii, USA, Bułgarii, na Bia-łorusi i Ukrainie. Wy- dał fonogramy solowe:
Missa Pagana, Tango Trist`e, Madamme I i Ma-damme II (wszystkie z tek- stami Edwarda Stachu-ry), a także Kolędy przy gitarze i cztery pozycje z tekstami własnymi: Wy-zwanie, Tym, co pod wiatr, Romanse, ballady, i Kto co.
Autor tomiku poetyckie-go Trzynasta trzydzieści.
Fot. Piotr Sztajdel.
Z Archiwum TNN.
PRZEDTEM
Rok 1979.
Na imię ma Barbara. To dla niej zako-chany Jan Kondrak przyjeżdża z War-szawy do Lublina.
Patrzy na Chatkę Żaka. Została zbu-dowana na skarpie, którą z zewnątrz słabo widać. Wewnątrz Chatka jest przytulna i obszerna. Janek patrzy na fotele w tamtejszej kawiarni: ustawione wzdłuż ścian, niskie, wygodne, z gruby-mi poduchaz gruby-mi. Siedzą w nich „niepo-ważni”, jak ich nazwie, studenci. Nie-którzy z nich mają się za artystów. Bywa, że znajdzie się jakiś pisarz, ktoś rzeczy-wiście ciekawy, publikujący i naprawdę uzdolniony. Kondrak dołącza do grupy.
Przygląda się też Barbarze Tabaczyń-skiej, studentce pedagogiki, specjalność – upowszechnianie kultury. Basia naj-pierw zaprasza Jana na konfrontacje te-atralne w Lublinie, który później właś-nie ze względu na nią coraz częściej odwiedza kawiarnię, by po jakimś cza-sie zagrać tam koncert. Może nawet już wie, że zostanie jego żoną.
Kondrak najpierw rozpoczyna w Lub-linie studia. Chciał wybrać Katolicki Uniwersytet Lubelski, z racji jego re-nomy, ale trafia na polonistykę na Uni-wersytecie Marii Curie-Skłodowskiej.
Po latach powie: – Byłem biedakiem, a na UMCS-ie można było otrzymać stypendium już na pierwszym roku.
Zostałem sympatycznie przyjęty przez środowisko polonistyczne, które częś-ciowo znałem z różnych biesiad litera-ckich w kraju. Naukowcy jeździli na nie, a ja stanowiłem ozdobę pijackich im-prez. Już wcześniej byłem rozpoznawal-ny i dzięki temu dostałem się na studia, bo prawdę mówiąc, egzamin zdałem trochę słabo.
Zostając studentem w 1981 roku, od razu włącza się do strajków. Nieco wcześniej zakończył karierę sportową, roznosi go energia. Zajmuje się apro-wizacją: ze strajku wychodzi na miasto,
aby zdobyć jedzenie dla kolegów. Drob-ne piekarnie chętnie dają chleb. Ludzie kupują w państwowych sklepach to, co jest, i dają studentom.
Niezależne Zrzeszenie Studentów organizuje spotkania w sali kinowej Chatki Żaka, na przykład z profesorem Adamem Kerstenem, Krzysztofem Wo-lickim czy Andrzejem Burdą. Przyjezd-ni inspirują studentów. Przyjeżdża też Adam Michnik – wielbiony, z niezwy-kłymi publikacjami i magicznym spo-sobem mówienia.
Nocą z 12 na 13 grudnia Kondrak ra-zem z Leszkiem Gorgolem czeka w aka-demiku na tych, którzy sprzątają po strajku studenckim w Chatce Żaka. Po-tem niektórzy idą spać, inni piją. Robi się coraz później, Jan jeszcze siedzi z Leszkiem w pokoju, kiedy wbiega ko-bieta w rozpiętym kożuchu i krzyczy: – Wszędzie pełno milicji!
Przybiega taksówkarz, potwierdza jej słowa.
– Jedźmy! – rzuca do taksówkarza Gorgol.
Ruszają, żeby ostrzec znajomych solidarnościowców.
Następnego albo jeszcze tego same-go dnia – Kondrak po latach nie bę-dzie pewny – Jan ibę-dzie do salezjanów, gdzie obraduje Międzyzakładowy Ko-mitet Strajkowy. Zdaje relację z wy-darzeń na miasteczku akademickim.
Strajk z przeszklonego budynku Chatki Żaka przenosi się do akademika „Grześ”.
Kondrak z zewnątrz obserwuje, jak jed-nostki specjalne przejmują budynek, za-czynając od najwyższych pięter. Widzi, jak koledzy biegają po klatce schodowej.
I jak dostają lanie.
14 grudnia Kondrak zdąża jeszcze zabrać ze szpitala narzeczoną, któ-ra niedługo przedtem zachorowała na żółtaczkę. Autobusem wiezie ją do jej ro-dzinnego Świdnika. Do Janka docierają meldunki. Na przykład o tym, że redak-tor Wacław Biały wpadł, kursując
mię-dzy Świdnikiem a Lublinem. Został za-trzymany wraz z Januszem Winiarskim i Janem Wójcickim, mieli przy sobie nie-legalne materiały, w tym zdjęcia RKS177, przewożone taksówką z WSK PZL178.
16 grudnia Kondrak słucha Wol-nej Europy i komunikatów o ofiarach w Kopalni „Wujek”, dowiaduje się, że doszło do masakry górników strajkują-cych przeciw ogłoszeniu stanu wojen-nego. Że podczas pacyfikacji przez siły milicji oraz wojska w wyniku strzałów oddziału ZOMO zginęli górnicy. Nocą zaczyna pisać:
[…]Szesnastego padły pierwsze strzały.
Każdy strzał tysiąc serc w strzępy rwie.
Wszyscy wiedzą, że giną niewinni A nikt nie wie ilu i gdzie.
[…]
Powstaje Grudniowa. Kiedy protest song słyszy ojciec pallotyn, komentuje:
– Moskwa to piękne starożytne miasto. – Ma na myśli słowa refrenu:
Ech Moskwo, Moskwo pluskwo miast Tańcz dalej wojennego marsza Naszym matkom ojcom i tak Łez i synów najlepszych wystarcza.
Po blisko trzydziestu latach Jan będzie tłumaczył: – Uważano wtedy, że stan wojenny w Polsce wybuchł z inspiracji Moskwy. Moskwa symbolizuje pewien system polityczny. Ja nie o samym mie-ście śpiewałem. Choć dziś, obiektywnie na to patrząc, mówię, że nie powinno się mieć pretensji do miast, a do kon-kretnych ludzi.
Kondrak zapamięta, że po jakimś cza-sie w stanie wojennym Piotr Kotowski zacznie pokazywać filmy w DKF-ie: – Bardzo mocny i odważny program. Na przykład kino autorskie o erotyce Wa-leriana Borowczyka. Filmy z pograni-cza porno i art. Pokazując
Borowczy-177 Regionalny Komitet Strajkowy.
178 Wytwórnia Sprzę-tu Komunikacyjnego
„PZL-Świdnik”.
Koncert Jana Kondraka. Występ odbył się w Chatce Żaka po seansie DKF „Bariera”. Na koncercie było około trzystu osób.
Fot. Andrzej Owczarek, jesień 1982.
Ze zbiorów Jana Kondraka.
ka, zwracał uwagę na powiew wolności i niezależności twórczej.
Piotr Kotowski na ręcznie malowa-nym afiszu filmowym zamieszcza też informację o pierwszym koncercie przyszłego barda.