• Nie Znaleziono Wyników

Nie-konkretna kawiarnia liberacka, czyli szkic sytuacyjny zamiast wstępusytuacyjny zamiast wstępu

W dokumencie Liberackość dzieła literackiego (Stron 101-108)

LIBERACKOŚĆ MIĘDZY MEDIAMI

1. Liberatura a poezja wizualna

2.1. Nie-konkretna kawiarnia liberacka, czyli szkic sytuacyjny zamiast wstępusytuacyjny zamiast wstępu

Na okładce Od Joyce’a do liberatury87 (zob. ilustracja 9), pierwszej pol-skiej książkowej pozycji poświęconej literaturze totalnej, widnieją dwa zdjęcia Dantego Fajfera, syna pomysłodawców terminu i czołowych przedstawicie-li tego nurtu. Czy umieszczenie fotografii pierworodnego na okładce tomu było zwykłą matczyną fanaberią redagującej książkę Bazarnik? Jeśli tak – to w podwójnym sensie, gdyż trzeba też pamiętać o Kasi-matce, bohaterce Oka-leczenia autorstwa wspomnianej pary artystów. A tym samym sfotogra-fowany Dante – kilkakrotnie przez samego Fajfera opisywany jako „prototyp” Dantego z przywołanego trójksięgu – staje się symbolem, dając się odczytywać jako znak liberatury ucieleśnionej, nie tylko rzeczywiste, lecz też metaforycz-ne dziecko Bazarnik i Fajfera. Ponadto obie wspomniametaforycz-ne fotografie pochodzą z cyklu mDiAęNdTzEy, którego tytuł, nawet tych, którzy zdjęć nie widzieli, odnieść musi do jeszcze jednego kontekstu. Dante zdecydowanie bowiem stoi (czy wręcz tkwi) między: między literami między (fotografowany był we wnę-trzu słynnej pracy Stanisława Dróżdża). Zredagowany przez Bazarnik tom już samą swą wizualnością stawia więc dwa pytania: pierwsze o to, czy czytelnik może liczyć na zapowiadane tytułem książki wyjaśnienie związku Joyce’a z li-beraturą i kolejne, dotyczące relacji między tą ostatnią a poezją konkretną. Powiem od razu, że publikacja z 2002 r. nie daje odpowiedzi na drugą z wąt-pliwości. Niemniej, zasiewa jej ziarno. Być może, jego plon potrzebuje wiele czasu, by dojrzeć – bo jak dotąd pojawiały się wyłącznie sporadyczne komen-tarze o tym, że „tak, poezja konkretna jest liberacka”88. Zatem może czas spró-bować zastanowić się, co kierowało redaktorką Od Joyce’a do liberatury przy projektowaniu okładki89, sprecyzować, czy od poezji konkretnej do liberatury jest daleko.

87 Od Joyce’a do liberatury.

88 Pokrewieństwo zaznaczają sami Fajfer i Bazarnik: „Pisząc o antycypujących czy pokrew-nych liberaturze tendencjach awangardowych z okresu powojennego, wypada wspomnieć o ruchu

lettrystów, zainicjowanym w 1946 roku we Francji przez rumuńskiego poetę Isodore Isou,

au-tora manifestu «Introduction à une nouvelle poesie et une nouvelle musique» (1942, ogłoszony w 1947) oraz o nurcie poezji konkretnej, której pierwsze realizacje datują się na lata pięćdzie-siąte ubiegłego wieku” [http://www.liberatura.pl/1909-1969-czyli-od-futuryzmu-do-ksiazki-arty-stycznej.html (dostęp 24.11.2010)].

Przy okazji warto zadać pytanie o to, co by było, gdyby twórcy i teoretycy liberatury i poezji konkretnej naprawdę się spotkali. Co by się zdarzyło, gdyby przestrzenią tej konfrontacji stał się rzeczywisty pokój, o ścianach niekoniecznie pokrytych literami? Dla uplastycznienia obrazu możemy ustalić, że w zamian wisiałyby na nich dwa obrazy: po jednej stronie poemat-znak Fajfera (Autopor-tret, zob. ilustracja 10), po drugiej zdjęcie jednej z prac Iana Hamiltona Finlaya (Nienaturalne kamyki, zob. ilustracja 10). A jak mogłyby wyglądać toczone tam dyskusje?

Ilustracja 9. Okładka Od Joyce’a do liberatury. Szkice o

ar-chitekturze słowa, red. Katarzyna Bazarnik, Kraków 2002

(przód) (źródło: zdjęcie własne)

Ilustracja 10: Zenon Fajfer, Autoportret (źródło: zdjęcie własne autora) oraz Ian H. Finlay, Nienaturalne kamyki (źródło:

„Literatura na Świecie” 2006, nr 11–12, s. 50)

Kiedy Fajfer pytałby: „Czy kształt okładki, kształt i kierunek pisma, for-mat, kolor i liczba stron, słów a może nawet liter nie powinny być przedmiotem refleksji twórcy jak każdy inny element jego dzieła, wymagający od niego nie mniejszej inwencji niż dobieranie rymów czy konstruowanie fabuły?”90, Max

Bense – komentując manifest grupy Noigandres – wtórowałby mu zapewne słowami: „Uwzględnienie graficznych wartości pozycyjnych słowa lub zespołu słów na płaszczyźnie jest sprawą równie oczywistą jak wykorzystywanie fak-tów fonetycznych na granicy zjawisk akustycznych przy [o]mówieniu”91. Być może Fajfer dodałby jeszcze: „Fizyczna budowa książki nie powinna być wyni-kiem przyjętych konwencji, lecz spowodowana autonomiczną decyzją autora, tak jak perypetie bohaterów czy dobór tego a nie innego słowa”92. Czy Bense odpowiedziałby mu, że przecież „znaczenie tekstu, jego semantyka, rozwija się nie w gramatycznym kontekście, lecz w wizualnym połączeniu słów”93? Czy nadmieniłby, że „chodzi o tworzenie zespołów słów, które jako całość stanowią werbalną, wokalną i wizualną przestrzeń przekazu”94?

Siegfrid Schmidt rozsiadłby się pewnie wygodnie w krześle i dodał, że „za-pisana stronica, kształt i układ znaków pisarskich na płaszczyźnie, została [...] na nowo odkryta i włączona jako element konkretnej postaci tekstu, oraz, że odkrycie przestrzeni, włączenie wartości płaszczyzny i wartości graficznych do procesu tworzenia tekstu”95 charakteryzuje poezję konkretną. Fajfer, myśląc o swojej liberaturze i patrząc na Bazarnik, zapewne wyjaśniłby, że istnieją-ce literaturoznawcze terminy nadają się w związku z tym do wymiany96, że tworzywem literatury nie jest samo słowo. Tu pewnie przerwałby mu Bense, mówiąc o tegoż słowa „werbalnej, wokalnej i wizualnej materialności”97. A Ba-zarnik prawdopodobnie podchwyciłaby to ostatnie hasło, zwracając też uwa-gę, że „zastosowanie [...] niekonwencjonalnych materiałów nie ma wyłącznie funkcji ikonicznej, bowiem istotne są również cechy fizyczne tych materiałów i związane z nimi skojarzenia”98. Poszłaby może o krok dalej, rozwinęła temat i dodała coś jeszcze o „specyfice medium”, o tym, że ta „organiczna więź tekstu z formą i przestrzenią nośnika zapisu, wydaje się jedną z kluczowych cech liberatury”99.

Być może to Józef Bujnowski powróciłby do kwestii stosunku teoretyków i dotychczas sformułowanych teorii do omawianych zjawisk, mówiąc o obo-wiązkach literaturoznawstwa (konieczności „ustalania granic”100), o tym, że musi się ono zmienić, gdyż definicji czy opisu nowych struktur „nie da się [...] przeprowadzić w ramach tradycyjnej poetyki”101. Tadeusz Sławek, być może wiercąc się na krześle, zaznaczyłby – sugerując, że wyjątkowo ostre terminy 91 Max Bense, Konkrete Poesie (cyt. za: Józef Bujnowski, Poezja konkretna, „Poezja” 1976, nr 6, s. 49; dalej oznaczane jako J. Bujnowski z numerem strony).

92 Z. Fajfer, Liberatura. Aneks do słownika..., s. 9.

93 Max Bense, Einführung in die informations-theoretische Ästhetik. Grundlage und

Anwen-dung in der Texttheorie, (cyt. za: J. Bujnowski, s. 6).

94 M. Bense, Konkrete Poesie (cyt. za: J. Bujnowski, s. 49).

95 S. J. Schmidt, Ästhetische Prozesse, s. 44–45 oraz 45 (cyt. za: J. Bujnowski, s. 46).

96 Z. Fajfer, Liberatura. Aneks do słownika..., s. 9.

97 M. Bense, Konkrete Poesie (cyt.za: J. Bujnowski, s. 49).

98 K. Bazarnik, Liberatura czyli o powstawaniu gatunków (literackich), s. 161.

99 Ibidem.

100 J. Bujnowski, s. 40.

niewiele tu pomogą – że przecież „chodzi o to, by normatywność konkretu za-stąpić jego operatywnością, tzn. by nie mówić o poezji konkretnej jako o odręb-nym rodzaju literackim, lecz by poszukać miejsc ujawniania się konkretno-ści, realizacji konkretu w każdym tekście”102. Ja, gdybym miała przyjemność uczestniczyć w dyskusji (bo właściwie czemu miałabym jej sobie odmówić) przyklasnęłabym mu ochoczo, stwierdzając, że również kategoria liberackości wydaje się bardziej poręczna niż sama etykietka „liberatura”103. Bujnowski pewnie dodałby wtedy, że przecież „niektóre struktury poezji konkretnej wy-stępowały już wcześniej [...]. Zawsze jednak struktury te i tendencje do nich prowadzące były na torze bocznym, zapowiadając możliwość rozwoju literatu-ry i w tym kierunku, ale nie wybijając się na plan pierwszy”104. Ja (skoro już ustaliliśmy, że też tam będę) wtrąciłabym swoje trzy grosze o tym, że te boczne tory Piotr Rypson nazywa „inną tradycją”105, a współczesność to czas, w któ-rym rzeczywiście zaczynają one coraz wyraźniej akcentować swoją obecność i że liberatura jest tego doskonałą egzemplifikacją106. Fajfer być może kiwałby głową, już widząc oczami wyobraźni rzeczywiste aneksy do Słowników termi-nów literackich.

Od słowa do słowa artyści zaczęliby zapewne wspominać tych, którzy stali się dla nich inspiracją. „Mallarmé!”, „Joyce!”, „Pound”... przerzucaliby się au-torzy Manifestu poezji konkretnej z 1958 r. oraz liberaci z Krzeszowic. Fajfer może wspomniałby też Becketta. Przypomniałby sobie, jak chciał, aby i o nim mówiono jak autor Czekając na Godota o Joysie („Pisarstwo Joyce’a nie jest o czymś, ono samo jest tym czymś”107). Być może wspólnie z Bazarnik wyszep-tałby wtedy, że „w dziele liberackim chodzi o [...] integralność tekstu i obrazu, że «jak» jest częścią «co»”108. Czemu nie miałby wtedy odezwać się Tadeusz Sła-wek, by – przywołując wiersz Eugena Gomringera czarna tajemnica jest tutaj, podkreślić, że tam nie tylko same słowa, ale i ich przestrzenne ukształtowanie czy nawet (związany z nim) ich brak, współkreują sensy. Zwracając uwagę na znaczącą pustą przestrzeń, okoloną czarnymi rzędami liter, stwierdziłby: „biel nie jest przerwą w wypowiedzi, lecz jej kontynuacją przy pomocy innego medium”109. Podsumowałby potem, że poezja konkretna „zamiast stwarzania słownych ekwiwalentów rzeczy przeobraża słowo w rzecz, że krótko mówiąc 102 Tadeusz Sławek, Między literami. Szkice o poezji konkretnej, Wrocław 1989, s. 41 (dalej oznaczane jako T. Sławek z numerem strony).

103 Por. pierwsza część tej książki, a także Agnieszka Przybyszewska, Liberackie marginesy

tekstu sieciowego, [w:] Tekst [w] sieci, red. Anna Gumkowska, Warszawa 2009.

104 J. Bujnowski, s. 3.

105 Piotr Rypson, Posłowie, [w:] D. Higgins, Nowoczesność od czasu postmodernizmu…, s. 224.

106 Agnieszka Przybyszewska, Nowa? Wizualna? Architektoniczna? Przestrzenna? Kilka

słów o tym, co może literatura w dobie Internetu, [w:] e-polonistyka, red. Aleksandra Dziak,

Sła-womir J. Żurek, Lublin 2009.

107 Samuel Beckett, Dante… Bruno. Vico… Joyce, tłum. Antoni Libera, „Teatr” 1991, nr 4, s. 27.

108 Od Joyce’a do liberatury, s. II.

– wiersz nie mówi o czymś, lecz jest «tym czymś»”110. Tu Fajfer musiałby się uśmiechnąć.

W którymś momencie rozmowa pewnie zeszłaby na temat problemów wy-dawniczych. Może odezwałby się Radosław Nowakowski? Może Fajfer i Ba-zarnik opowiedzieliby o serii wydawniczej Liberatura? Może właśnie wtedy użaliłby się Marian Grześczak, przypominając, że przecież „większość jego wierszy nadsłownych nie ujrzała światła z przyczyn technicznych i konwen-cjonalnych”111. Sławek przyznałby zaś, że nawet to, „co da się przykroić do for-matu strony, nie zawsze da się przykroić do planów wydawcy”112. Fajfer może oburzyłby się tu trochę, gdy Bujnowski mówiłby o tym, że w gruncie rzeczy „listy w butelkach, słowa w pudełkach [...] itp. «inwencje» to eksperymenty [...] nastawione na szokowanie”113. Nie wiem, czy liberat dałby się udobruchać stwierdzeniem, że napisy na przezroczystych arkuszach już nimi nie są. Autor napisów na przezroczystym arkuszu w butelce (Spoglądając przez ozonową dziurę) pewnie by się trochę naburmuszył.

Być może rozchmurzyłoby go wtargnięcie Pierra Garniera wykrzyku-jącego, iż „wiersz był dotychczas miejscem zniewolenia słów. Wyzwólcie słowa. Szanujcie słowa. Nie czyńcie z nich niewolników fraz. Pozwólcie im zająć własne miejsce w przestrzeni”114. Można się chyba spodziewać, że Fajfer odbiłby piłeczkę, mówiąc, że liberatura to właśnie „wolność, otwar-tość artystyczna, przekraczanie granic między gatunkami i sztukami, to literatura nie spętana ograniczeniami narzuconymi przez reguły, kanony, krytyków”115.

Zapewne długo można by jeszcze ciągnąć ową wyimaginowaną rozmo-wę. Pozwolić mówić zebranym także o tekstach, analizować, pokazywać, jak „różnica wielkości czcionek wskazuje na natężenie głosu”116 nie tylko w dziełach liberackich, nie tylko u Fajfera i Bazarnik, lecz i np. w poezji konkretnej Boba Cobbinga. Dać im możliwość dalej udowadniać, że jeśli chodzi o podejście do tworzywa tekstu, widzenie materialności i przestrzen-ności słowa, kwestie prekursorów i inspiratorów, doświadczenia z wydawa-niem tekstów i jeszcze kilka innych elementów – nie ma wydawa-niemal niczego, co by ich dzieliło.

A jednak... Co by było, gdyby ta zszyta z cudzych wypowiedzi rozmowa zaczęła się od innych zdań? Czy jej uczestnicy byliby aż tak zgodni? Wystar-czyłoby bowiem, żeby Garnier dokończył myśl, którą tak bezczelnie przerwa-łam mu w połowie: „Słowa nie są bowiem ani po to, by je pisać, ani po to, by uczyć, ani po to, by mówić: słowa są przede wszystkim po to, by istnieć”117. Dla

110 Ibidem, s. 96 oraz 98.

111 Marian Grześczak, Wiersze wybrane, Warszawa 1977, s. 246 (cyt. za: T. Sławek, s. 52).

112 T. Sławek, s. 52.

113 J. Bujnowski, s. 40.

114 Pierre Garnier, Spatialisme et poésie concrete, Paris 1968, s. 131 (cyt. za: T. Sławek, s. 11).

115 Od Joyce’a do liberatury, s. II.

116 J. Bujnowski, s. 29.

Fajfera są po coś więcej: po to, by mówić. Oczywiście, nie tylko na zasadzie ustalonych konwencji, arbitralnie przypisanych znaczeń, lecz by właśnie – jak chcą przecież też konkretyści – mówić sobą, swoim kształtem, kolorem, faktu-rą, umiejscowieniem w przestrzeni. Jednak nie tylko tym.

Gdyby Sławek stwierdził, że „działanie konkretystyczne polega [...] na usunięciu nieautentycznej warstwy semantycznej ustalonej jako podstawa tego, co Heidegger nazywa «pustą mową» (Gerede), «obiegową dostępnością» (Öffentlichkeit) i siłą anonimowego «się» (das Man)”118, ktoś ze strony libera-tów musiałby zareplikować, że działanie liberackie polega z kolei na doda-niu do tej warstwy kolejnych, na pogłębiedoda-niu, rozszerzedoda-niu konwencjonalnych znaczeń, nie zawsze na drodze ich podważania i redukcji. Choć Sławek mógłby tu też zaznaczyć, że przecież w poezji konkretnej element semantyczny jednak „nie podlega zniesieniu”, jakkolwiek „napięcie między znakiem a przedmiotem zostaje w znacznej mierze zredukowane, a ciężar przeniesiony na związki mię-dzyznakowe”119.

Liberaci zgodziliby się też pewnie w pełni ze stwierdzeniem Bensego, że słowa „używa się [...] jako elementu materiałowego konstrukcji w ten sposób, że znaczenie i struktura wzajemnie się uwypuklają i określają”, trudno jed-nak, by podpisali się również pod poprzedzającą tę wypowiedź tezą badacza, iż „nie jest [ono, słowo – AP] zasadniczo używane jako intencjonalny nośnik znaczenia”120.

118 T. Sławek, s. 11.

119 Ibidem, s. 29.

120 Cyt. za: T. Sławek, s. 18, ten zaś cytuje za: Mary E. Solt, A World Look at Concrete Poetry, Bloomington 1968, s. 68.

Ilustracja 11. Okładka Od Joyce’a do liberatury. Szkice

o architekturze słowa, red. Katarzyna Bazarnik, Kraków

Tu zaczęłyby się pewnie coraz ostrzejsze wymiany zdań. Choć Mary Ellen Solt mówiłaby o tym, że poemat konkretny pozostaje poematem, że literackość odróżnia go od plakatu czy grafiki121, jest to przecież inaczej rozumiana literac-kość niż ta liberacka. Podobnie jak inne jest liberackie i konkretne uwalnianie słów. Może więc lepiej, że do opisanego spotkania nie doszło. Może lepiej, że nie pozwolimy jego uczestnikom rozmawiać dalej. Choć wiele ich łączy, choć zdecydowanie mają wspólny punkt wyjścia (jak powiedzieliby Brazylijczycy: świadomość, że „historyczny cykl [...] zamknął się; następnym krokiem jest uświadomienie sobie przestrzeni graficznej jako elementu struktury. Prze-strzeń zostaje nazwana: struktura czasowo-przestrzenna miast linearno-cza-sowego rozwoju”122), punkt dojścia wydaje się jednak już inny.

Dante Fajfer na tylnej okładce zredagowanego przez Bazarnik tomu zdaje się odchodzić, zmierzać ku wyjściu z wnętrza pracy Dróżdża (zob. ilu-stracja 11). Być może słusznie, gdyż zdaje się, że relacja między tymi dwo-ma nurtami nie jest ani tak przyjazna, ani tak oczywista, jak mogło się na pierwszy rzut oka wydawać. Im dokładniej bowiem wczytywać się w teksty ich twórców i teoretyków, tym bardziej widać, że w wielu kwestiach tylko pozornie się zgadzają. Nie bez powodu kiedy w 2010 r. podczas Festiwalu Conradowskiego jeden z uczestników spotkania poświęconego liberaturze zapytał o jej relacje z poezją konkretną, Bazarnik mówiła o łączących te nur-ty podobieństwach („«unikatowość» pojedynczych dzieł”), Fajfer zaś o dzie-lących je różnicach („przesunięcie akcentu z wymiaru literackiego na gra-ficzny”)123. Uczestnicy przedstawionego tu nie-spotkania pewnie prędzej czy później poszliby śladem Dantego: w stronę wyjścia. Niemniej, podniesiona kwestia pozostaje interesująca. Na czym bowiem opiera się paradoks tego, iż tak podobne w głównych tezach swoich programów nurty są zarazem tak różne? Pytanie o to, czy od poezji konkretnej do liberatury jest daleko nie powinno pozostać bez odpowiedzi. Również dlatego, że – jak być może rzu-ciłaby przez ramię, wychodząc z nie-konkretnej kawiarni liberackiej Mary Ellen Solt, dziś artysta „nie może już sobie pozwolić na traktowanie słów jako arbitralnych, nośników idei [...] słowo istnieje jako obiekt materialny – jako rzecz, rządząca się własnymi prawami; [...] posiada ono formę wizualną na stronie książki; [...] składa się ono z liter z których każda posiada jakąś formę plastyczną [...]”. Jesteśmy też wyczuleni „na stronę wizualną” tekstu „na kartkach książki i na zależność między formą a treścią, którą [...] ma nam przekazać”124. Mówiłaby o liberaturze? O naszej „liberackości powsze-dniej”? Nie, podsumowywałaby znaczenie poezji konkretnej pod koniec lat siedemdziesiątych.

121 Inny rodzaj kontaktu. Z prof. Mary Ellen Solt rozmawia Marek Hołyński, „Nowy Wyraz” 1977, nr 10, s. 63.

122 Program poezji konkretnej (cyt. za: J. Bujnowski, s. 42).

123 http://www.conradfestival.pl/pl/4/1/143/co-jesli-liberatura-zwyciezy [dostęp 24.11.2010].

2.2. O tym, co kluczowe w (problematycznej) definicji

W dokumencie Liberackość dzieła literackiego (Stron 101-108)

Outline

Powiązane dokumenty