• Nie Znaleziono Wyników

Liberatura a kategoria znaku

W dokumencie Liberackość dzieła literackiego (Stron 164-171)

versus pansemantyczność

1. Liberackie znaki, chwyty i struktury

1.2. Liberatura a kategoria znaku

Aż do wystąpienia de Saussure’a (mam na myśli publikację Kursu języ-koznawstwa ogólnego) fakt, że tekst jest zapisany, że jest formą material-ną, niekoniecznie neutralmaterial-ną, był na gruncie lingwistyki raczej ignorowany, postrzegany jako niewart wspominania o nim. „Pismo, zapis (writing), nie-zastąpiony towarzysz naukowego językoznawstwa, bez którego nie byłoby samego przedmiotu badań, trwało nienazwane i nierozpoznane”340 – pisze Johanna Drucker. Zaś podsumowując dominację monocentrycznej refleksji w dyskursie językoznawczym do czasu de Saussure’a, dodaje:

Lingwistyka nie tylko uprzywilejowała fonemiczne, fonetyczne, akustyczne czy artykulacyj-ne aspekty języka, lecz uczyniła wszystko, co możliwe, aby przyczynić się do stanu, w którym wizualna podstawa języka pozostawała niedoceniona, nienazwana, mówiąc krótko – niewi-doczna. Zmienił to Ferdinand de Saussure341.

To zdekonstruowanie jedności lingwistycznej reprezentacji dało funda-menty myśli szwajcarskiego językoznawcy. Trzeba jednak podkreślić, że jej przełomowość można docenić dopiero spoglądając na nią na tle ówczesnego stanu badań. Pozornie bowiem autor Kursu językoznawstwa ogólnego nie sta-wiał innych tez niż jego koledzy. Czy podzielał ze współczesnymi negatywny stosunek do pisma? Jak najbardziej. Tyle że – paradoksalnie – jako jedyny wyciągał z tej niechęci wnioski dotyczące samej istoty owego zapisu, nie tylko podkreślając istotność samego faktu jego istnienia, ale i semantyczną odmien-ność między nim a kodem fonetycznym.

Język i pismo to dwa odrębne systemy znaków – pisał. – Jedyną racją bytu pisma jest to, że jest obrazem języka; przedmiotu językoznawstwa nie określa połączenie wyrazu pisanego i wyrazu mówionego: przedmiotem tym jest wyłącznie wyraz mówiony. Wyraz pisany zlewa się jednak tak ściśle z wyrazem mówionym, którego obraz stanowi, że w końcu uzurpuje

339 Szkłowski pisał o Sternie w 1921 r. w szkicu „Tristram Szendi” Sterna i tieorija romana. Bazarnik wspomina o tym pisarzu nad wyraz często, niemal we wszystkich swoich szkicach. Z ko-lei o Fajferowskich liberackich analizach dzieł tego twórcy zob.: Zenon Fajfer, Muza liberatury

(czyli kto się boi wdowy Wadman), [w:] LCLT, s. 115–122.

340 J. Drucker, s. 13.

sobie główną rolę; zaczynamy przywiązywać tyleż wagi do przedstawienia znaku głosowego, co do samego znaku. Jest to tak, jak gdybyśmy uważali, że chcąc kogoś poznać, lepiej jest patrzeć na jego fotografię niż na jego twarz342.

A zatem badacz, dostrzegając, że zapis może zwracać na siebie uwagę, sprzeciwiał się sytuacji, w której przesłania on język343. I tak, choć właśnie od de Saussure’a datować można przełom polegający na tym, że dostrzeżono po-dwójną artykulację znaku, u niego jeszcze znaczące było związane z wypowia-daniem słowa, nie z jego zapisem. Signifiant miało u niego charakter wirtual-ny, niezwiązany z widzialną czy namacalną fizycznością (a jedynie z obrazem akustycznym). To dopiero w późniejszym podejściu semiotycznym typowe bę-dzie traktowanie znaczącego w kategoriach materialności, dopiero tam bębę-dzie ono rozumiane jako dająca się zmysłowo postrzegać część znaku. De Saussure rozważa tu jeszcze wyłącznie warstwę dźwiękową. Niemniej, to ten badacz nauczył nas w ogóle taką dwoistość dostrzegać. Tym samym, to jego teoria daje podwaliny i wyznacza perspektywy dla eksplorowania semantycznych możliwości materialności signifiant oraz – w konsekwencji – budowania teorii wizualnych reprezentacji języka.

Ze względu na tę intrygującą zależność Drucker mówi o swoistej „para-doksalności Saussure’owskiej teorii znaku: o wyjątkowej konstrukcji i natu-rze znaku – materialnie nieistotnej, lecz w materii bazującej”344. Co ciekawe, nieprzywołująca teorii szwajcarskiego językoznawcy Bazarnik pisze o libera-turze, akcentując właśnie analogiczne rozbicie słowa – uwzględniające i jego warstwę brzmieniową (zatem Saussure’owskie signifiant), i materialność ma-jącą równie silny potencjał semantyczny (a zatem signifiant w rozumieniu dyskursu postsaussurowskiego). Z charakterystyki literatury totalnej przed-stawionej przez badaczkę w szkicu podsumowującym pierwsze dziesięciolecie liberatury można wnioskować, że zrodziła się ona niejako w odpowiedzi na takie właśnie rozbicie semantyczne słowa. Liberackie spojrzenie na znak by-łoby więc patrzeniem na wszelkie jego poziomy, a tym samym jego liberacka eksploracja opierałaby się na wykorzystywaniu tych z nich, których dostrze-żenie było wynikiem odejścia od monolitycznej koncepcji znaku. Bowiem w li-teraturze totalnej, jak twierdzi Bazarnik, „słowo ujawnia swą dualistyczną naturę: jest równocześnie dźwiękiem i obrazem, materialnym i niematerial-nym bytem, ideą, która wciąż na nowo poszukuje odpowiedniej formy”345. Zatem liberackie słowo wykracza poza pierwotną Saussure’owską koncepcję 342 Ferdinand de Saussure, Kurs językoznawstwa ogólnego, tłum. Krystyna Kasprzyk, War-szawa 1961, s. 39–40.

343 Patrząc na historyczny rozwój języka, de Saussure stwierdzał, że w miarę upływu cza-su pierwotna adekwatność sytemu fonetycznego i zapicza-su (widoczna jeszcze w Grecji starożytnej) zanikała i oba systemy coraz bardziej oddalały się od siebie, a ponadto relacje między formami mówionymi a zapisanymi stawały się czysto konwencjonalne.

344 J. Drucker, s. 22. Dalej (s. 27) badaczka ujmie to w słowach: „De Saussure stworzył trudny do rozwikłania paradoks znaku niezależnego od całej materialności i jednocześnie od niej zależnego”.

znaku i wkracza w przestrzeń dyskusji o znaczeniu (elementach znaczących i znaczonych), której perspektywy, owszem, wyznaczyły tezy autora Kursu ję-zykoznawstwa ogólnego, jednak podwaliny dali jej kontynuatorzy myśli tego badacza346.

Już Louis Hjelmslev, pisząc o planie wyrażania i planie treści (poniekąd analogicznych do terminów Saussure’owskich), podkreślał nierozłączność tych dwóch elementów347 oraz olbrzymią nośność semantyczną każdego z nich (ale właśnie w uwikłaniu we wzajemne relacje). Jednak i dla tego duńskiego języ-koznawcy plan wyrażania również odnosił się przede wszystkim do aspektów dźwiękowych. Niemniej, jego spojrzenie na znak – jeśli rozszerzymy kategorię wyrażenia o cechy inne niż wyłącznie fonetyczne (czy – lepiej – fonologiczne) – tożsame jest z interesującą nas późniejszą refleksją postsaussurowską, a na-wet liberacką. Hjelmslev stwierdzał bowiem, że:

Znak jest więc, choć wydaje się to paradoksalne, znakiem pewnej substancji treści i znakiem pewnej substancji wyrażenia. W tym właśnie sensie można powiedzieć, że znak jest znakiem czegoś. Nie widzimy natomiast powodu, żeby nazywać znak tylko znakiem substancji treści, ani (o czym zresztą nikt nie pomyślał) tylko znakiem wyrażenia. Znak jest jednostką dwu-stronną, o Janusowym obliczu, działającą w dwu kierunkach: „na zewnątrz”, ku substancji wyrażenia, i „do wnętrza”, ku substancji treści348.

Można by powiedzieć, że Kurs językoznawstwa ogólnego zaowocował spoj-rzeniem, które żadnej ze stron tego oblicza nie chciało ignorować. Jednak, czy możemy uznać je za dominujące współcześnie? Nie. Gdyby tak było – zjawiska takie jak liberatura nie byłyby zapewne niczym zaskakującym ani nawet war-tym opisu. Wśród podręcznikowych definicji znaku nadal znajdziemy choćby takie, jak poniższa, autorstwa Urszuli Żegleń:

Charakterystyczną cechą znaku jest jego przezroczystość, to znaczy, że w odczytywa-niu funkcji znaku nie zatrzymujemy się na jego stronie fizycznej. Mówiąc inaczej, substrat

346 O liberackim rozumieniu kategorii znaku (słowa-znaku) zob. też M. Dawidek Gryglicka,

Wewnętrzna i zewnętrzna architektura książki…, s. 650–651.

347 Na drodze dyskusji z de Saussure’em, eksponując ją znacznie silniej: „Wyrażanie i treść są solidarne […] wobec siebie – pisał – wzajemnie się zakładają w sposób konieczny. Wyrażenie jest wyrażeniem tylko dzięki temu, że jest wyrażeniem określonej treści; treść jest treścią tylko dzięki temu, że jest treścią określonego wyrażenia” (Louis Hjelmslev, Prolegomena do teorii

języ-ka, tłum. H. Kurkowsjęzy-ka, A. Weinsberg, [w:] Językoznawstwo strukturalne. Wybór tekstów, red.

Halina Kurkowska, Adam Weinsberg, Warszawa 1979, s. 75).

348 L. Hjelmslev, Prolegomena do teorii języka, s. 82–83. Co ciekawe, później eksplorowanie aspektów związanych z planem wyrażania pójdzie tak daleko, że nieraz stanie się dominantą i w efekcie Gérard Genette stwierdzi: „Dostatecznie już długo patrzono na literaturę jako na prze-kaz bez kodu, czas by spojrzeć na nią przez chwilę jako na kod bez przeprze-kazu” (Gérard Genette,

Strukturalizm a krytyka literacka, tłum. W. Błońska, „Pamiętnik Literacki” 1974, nr 3, s. 279).

Drucker z kolei patrzy na letryzm właśnie jako na kierunek zrodzony z frustracji owocującej „fety-szyzacją materialnego aspektu” pisma oraz angażujący się bardziej w produkcję samych znaków niż literatury (zob. Johanna Drucker, Hypergraphy: A Note on Maurice Lemaître’s Roman

Hy-pergraphique, [w:] eadem, Figuring the Word: Essays on Books, Writing and Visual Poetics, New

materialny znaku nie zatrzymuje na sobie uwagi badacza (interpretatora znaku), lecz odsła-nia przedmiot reprezentowany przez znak349.

W podsumowaniu rozdziału, z którego pochodzi powyższy cytat, badaczka dodaje:

Jeśli jest to tekst, którego odbiorca słucha, to strona brzmieniowa tekstu nie zatrzymuje uwagi odbiorcy, lecz odsłania jego warstwę znaczeniową. To samo można powiedzieć o tekście czyta-nym przez odbiorcę, dla którego takim medium quo będzie strona fizyczna tekstu (tym razem kształt wyrażeń). Toteż czasami porównuje się znak formalny do szyby czy okularów, które dzięki swej przezroczystości pozwalają nam widzieć to, co znajdzie się na zewnątrz350.

Z drugiej strony, w opozycji do takich sformułowań znajdziemy wywody Umberto Eco kontynuujące myśl Hjelmsleva351 i podejmujące z nią dyskusję. Je-den z czołowych semiotyków współczesności wskazuje na nośnik znaku jako se-mantycznie relewantny element systemu wyrażania. Uznaje też, że jeśli mowa o tworach estetycznych – o sztuce, a nie o znaku konwencjonalnym, wszelkie ope-racje dotykające jego materialnych aspektów nie powinny być bagatelizowane, gdyż w tej sferze nawet najmniejsza ingerencja może zaowocować zmianą znaczeń.

Jeśli […] rozważamy funkcję znakową jako taką – twierdzi Eco – należy uwzględniać nośnik znaku przekazujący dane znaczenie. Ów nośnik znaku urzeczywistnia się za sprawą formowania określonego kanału; innymi słowy, tworzywo, z którego zrobiony jest nośnik znaku, jest kontinuum, z którego forma wyrażenia wykroiła swoje jednostki wyrażania; jed-nostki te – jeśli nie zostaną umieszczone w obrębie funkcji znakowej – pozostają zwykłymi

sygnałami […] Nazwijmy tę fizyczną postać sygnału materią nośnika znaku.

Analizowane powyżej przykłady doznania estetycznego dowodzą, że w przypadku

es-tetycznego nośnika znaku materia odgrywa istotną rolę. Jest tak dlatego, że została ona oddana w sposób semiotycznie interesujący. Inaczej rzecz ujmując, nośnik znaku

(jako pewna jednostka wyrażania) może zostać rozpoznany nie tylko jako element relewantny systemu wyrażania, lecz nawet konsystencja materii takiego nośnika znaku staje się polem do

dalszych rozczłonkowań. Używając codziennych reguł jakiegoś języka, mogę wypowiadać

sło-wo na wiele sposobów, zmieniać wymowę, rozmaicie podkreślać niektóre sylaby czy zmieniać wzorce intonacyjne, lecz mimo to owo słowo pozostaje takie samo. W dyskursie estetycznym jednak każda swobodna odmiana wprowadzona do „wypowiadania” takiego nośnika znaku ma pewną wartość „formalną”. Oznacza to, że nawet te cechy, które zazwyczaj nie mają

związku z kontinuum i które z semiotycznego punktu widzenia nie muszą być roz-patrywane […], tutaj stają się semiotycznie relewantne. W tekstach estetycznych materia nośnika znaku staje się pewnym przejawem form wyrażania352.

349 Urszula M. Żegleń, Wprowadzenie do semiotyki teoretycznej i semiotyki kultury, Toruń 2000, s. 40, podkreślenie moje. W dalszej części książki autorka dodaje, że o znaku takim (trans-parentnym dla odbiorcy) mówimy, że „stanowi tzw. «medium quo»” (s. 58).

350 U. Żegleń, Wprowadzenie do semiotyki teoretycznej..., s. 59.

351 Eco analizuje teorię chwytu Szkłowskiego jako naruszanie norm w planie wyrażania i treści. Owo wyłamanie się konwencji, jak mówi: „Zmusza do ponownego rozważenia korelacji obu planów, która nie musi już być taka sama, jak korelacja przewidziana przez zwykły kod. W tym sensie tekst staje się samozwrotny: skierowuje uwagę adresata głównie na «swoją własną postać»” (Umberto Eco, Teoria semiotyki, tłum. Maciej Czerwiński, Kraków 2009, s. 279–280).

W dalszym wywodzie Eco używa też terminu „materia znacząca”353, przy-pisując jej pełną możliwość komunikowania treści. Badacz, aplikując tezy Hjelmsleva do swoich badań i roztrząsając semiotyczne niuanse planu wy-rażania i treści, przeformułowuje nieco teorię duńskiego lingwisty struktu-ralnego i konkluduje: „Dzieło sztuki dokonuje semiotycznego odkupienia swej zasadniczej materii”. Czy tym samym sugeruje, że warstwa materialna tekstu zdołała odzyskać/zyskać swą semantyczną potencjalność, że – innymi słowy – ziściło się marzenie liberatów? Czy nie są analogiczne do słów Eco następu-jące, sformułowane przez Fajfera:

Substancją literatury jest słowo.

Mówiąc słowo ma się na myśli jego brzmienie i sens, pisząc – (niekiedy) także wygląd.

O przestrzeni

myśli się rzadko lub wcale. Jednak słowo, by zaistnieć w czasie, potrzebuje przestrzeni. Przynależy ona do słowa na równi z jego

kształtem

dźwiękiem

i

znaczeniem354.

Jak można wytłumaczyć paralelne występowanie tak różnych podejść do kategorii znaku? Sugerowana rozbieżność nie da się przecież prosto wyjaśnić podziałem na inspirowaną myślą de Saussure’a semiologię i postpeirceowską semiotykę, gdyż i u drugiego z wymienionych badaczy reprezentamen – śro-dek przekazu – jest rozumiany właśnie materialnie i tym samym (jak podkre-śla też Anna Burzyńska) owa materialna podstawa staje się w jego koncepcji integralną częścią znaku355. Co więcej, czyż nie jest tak, że kluczowe winno się tu stać pytanie, czy kwestia istnienia tych różnych ujęć jest w ogóle istotna dla moich rozważań i czy warto poświęcać jej tyle uwagi?

Wracając myślą do de Saussure’a i początku tego rozdziału, mogę – szuka-jąc odpowiedzi – stwierdzić, że z pewnością tak. Wyznaczona przez szwajcar-skiego badacza droga refleksji językoznawczo-semiotycznej rozwijana jest po dziś dzień356. Stała się podstawą tych dyskursów, w których znak nie daje się

353 Ibidem, s. 282.

354 Z. Fajfer, liryka, epika, dramat, liberatura, s. 43. Nie zachowuje pełnej formy graficznej oryginału, podkreślenie moje.

355 Zob. Anna Burzyńska, Michał P. Markowski, Teorie literatury XX wieku. Podręcznik, Kraków 2006, s. 235. W dalszej części książki oznaczam tę pozycję skrótem TLXXW oraz nume-rem strony.

356 Warto może również przywołać słowa, jakimi Roman Jakobson opisywał nowatorstwo myśli Saussure’owskiej, z żalem stwierdzając: „Wielka to szkoda, że w latach naukowego ożywie-nia, jakie przyszły po pierwszej wojnie, świeżo wydane dzieło de Saussure’a – «Cours de linguisti-que générale» – nie mogło zostać skonfrontowane z poglądami Peirce’a. Takie zderzenie

koncep-sprowadzić li tylko do przekazywanej treści, bądź – innymi słowy – owa treść nie jest przekazywana jedynie na zasadzie arbitralnych konwencji i przez wy-łącznie jeden z elementów struktury znaku (poziom treści)357. Ujęcie liberackie z pewnością zaś można zaliczyć do tego właśnie nurtu.

Takie rozumienie natury znaku: nie tylko dostrzegające jego co najmniej diadyczną strukturę, lecz i każdemu z jej elementów przypisujące potencję semantyczną, jest – jak najdobitniej zaznaczył Eco – charakterystyczne dla badania przede wszystkim artystycznych realizacji. To w ich przypadku „wal-ka z cielesnością”, o której mówił Nowakowski, jest bezsensowna. I właśnie na gruncie badań tekstów sztuki pogłębiono teorię de Saussure’a, nadając jego signifiant znaczenie bardziej namacalne, wiążąc je z materialnością czy wreszcie naocznością, wizualnością znaku358. Zaś znak w rozumieniu semioty-ki nie-artystycznej, semiotysemioty-ki dnia codziennego (analizującej znak w funkcji komunikacyjnej) może (a często i powinien) być przezroczysty i oparty na kon-wencji359.

I teoria liberatury, artykułowana przecież od samego początku jako ko-rekta teoretyczno-literacka, mówiąc o tekście, podkreśla jego znakowy charak-ter na wielu poziomach, traktując jako znak i samą książkę (do czego wrócę w dalszej części wywodu). A zatem, co istotne, rewolucyjny aspekt propono-wanej przez Fajfera i Bazarnik perspektywy polega nie na tym, że utwór lite-racki traktuje się jako znak o charakterze artystycznym (bo w tym nie byłoby nic nowatorskiego), lecz na tym, że wielopoziomowa struktura przenosząca

cji zarazem i zbieżnych, i rywalizujących zmieniłoby zapewne rozwój językoznawstwa ogólnego i przyspieszyło powstanie semiotyki” (Roman Jakobson, Kilka uwag o Peirce’ie, poszukiwaczu

dróg w nauce o języku, tłum. Stefan Amsterdamski, [w:] idem, W poszukiwaniu istoty języka. Wy-bór pism, t. I, Warszawa 1989, s. 53).

357 Por. też Christian Vandendorpe, Od papirusu do hipertekstu. Esej o przemianach tekstu

i lektury, tłum. Anna Sawisz, Warszawa 2008.

358 O przemianach signifiant w refleksji humanistycznej zobacz m.in. Wojciech Kalaga,

Mgławice dyskursu: podmiot, tekst, interpretacja, Kraków 2001.

359 Przede wszystkim więc nurt refleksji, który jest tu dla mnie inspirujący, odnosi się wła-śnie do poczynań artystycznych. Co więcej, zaowocował on zaprzęgnięciem lingwistyki do teorii literatury – dość tu przypomnieć, że Eco również semiotykę postrzega jako dziecko lingwistyki. „Semiotyka […] staje się niczym innym jak tylko pochodną lingwistyki” – pisze, podkreślając, że dociekanie znaczeń tekstów kultury jest w istocie obcowaniem ze znakami językowymi (U. Eco,

Teoria semiotyki, s. 184). Warto też pamiętać o tym, że Roman Jakobson wyraźnie określał

po-etykę jako część refleksji lingwistycznej, wyznaczając wspólne obszary tych dwóch dziedzin. Po-etykę jako namysł nad strukturą językową dzieła należy zdaniem badacza rozpatrywać właśnie jako integralną część lingwistyki (rozumianej jako ogólna wiedza o tej strukturze). W kluczowym artykule Poetyka w świetle językoznawstwa Jakobson dodawał: „Krótko mówiąc, wiele zjawisk po-etyckich wchodzi nie tylko w zakres wiedzy o języku, lecz w zakres całej teorii znaków, tj. ogólnej semiotyki” (Roman Jakobson, Poetyka w świetle językoznawstwa, tłum. Krystyna Pomorska, [w:] idem, W poszukiwaniu istoty języka. Wybór pism, t. II, Warszawa 1989, s. 78). O relacji poetyka i literaturoznawstwo a semiotyka pisał też w artykule Język a inne systemy komunikacji (Roman Jakobson, Język a inne systemy komunikacji, tłum. Anna Tanalska, [w:] idem, W poszukiwaniu

istoty języka. Wybór pism, t. I, Warszawa 1989, s. 59–74, szczególnie s. 61). Por. też Irena

Urba-niak, Romana Jakobsona poetyka w świetle językoznawstwa, „Zagadnienia Rodzajów Literackich” 2002, z. 1–2 (89–90), s. 133–145.

tekst, jego „opakowanie”, interfejs: sama książka (zwykle postrzegana jako przedmiot nie estetyczny a użytkowy) również jest tu rozpatrywana w takich kategoriach. Dlatego zwrot w teoretycznym myśleniu o znaku jest istotnym kontekstem do rozważań o liberackości.

Dla porządku trzeba tu też dodać, że (jak słusznie podkreśla Drucker) choć teoretycy dostrzegli furtkę, jaką otworzyła refleksja nowej lingwistyki, raczej pomijali majaczącą na horyzoncie ścieżkę. Śmielej wkraczali na nią twórcy. Stąd w przywołanym okresie spotykamy więcej artystycznych reali-zacji eksplorujących nowe przestrzenie znaku niż roztrząsających tę sytuację teorii. Na fakt ten na naszym rodzimym gruncie już w 1982 r. (w kontekście analiz typograficznego opracowania Sponad Juliana Przybosia dokonanego przez Władysława Strzemińskiego) zwracała uwagę Irena Urbaniak, stwier-dzając:

Niekonwencjonalne rozwiązania typograficzne, które pełnić miały funkcję semantyczną, a nie tylko dekoracyjną, stosowali – nie odwołując się do pomocy plastyków – sami poeci . To oni pierwsi – jak zaświadcza historia – wyciągnęli konsekwencje z faktu, iż „słowa dru-kowane są widziane, a nie słyszane” (El Lissitzski). To oni na wiele lat przed ogłoszeniem przez włoskich futurystów w 1913 roku „rewolucji typograficznej” odstępowali od zasad drukarstwa tradycyjnego po to, by pewne słowa – słowa o znaczeniu dla tekstu szcze-gólnym – wyeksponować przez wytłuszczenie, spacjowanie, zastosowanie wersalików lub zmianę kroju czcionki (ten cel i sposoby bardzo wyraźne są w twórczości Antoniego Lange i Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej), a potem – już bliżej współczesności, pod wpływem hasła „parole in libertá” – by znaleźć odpowiednią formę graficzną dla swoich poetyckich eksperymentów360.

Badaczka zwraca też uwagę, że plastycy i literaci nieco inaczej podchodzili do kwestii opracowania typograficznego tekstu. Choć dla jednych i drugich ów kształt graficzny nie miał być wobec pierwotnego tekstu literackiego tautolo-giczny, dla twórców sztuki słowa istotne było poszerzanie języka poetyckiego, włączanie w jego obręb nowych środków ekspresji, dla plastyków zaś wszel-kie podejmowane w tej przestrzeni działania miały związek z doskonaleniem techniki drukarskiej i jej – nie dziedzinie literatury – były (w ich mniemaniu) przynależne.

Warto jednak pamiętać, że nie jest tak, że teoretycy zupełnie przemil-czeli analizowane tu kwestie. Jeśli dobrze poszukać – okaże się, że nie brak i naukowych dywagacji o przywołanym problemie (choć dobrze pamiętać, iż nieraz mamy do czynienia z teoretycznymi wywodami praktyków sztuki sło-wa361). Ponieważ większość z nich pozwala wyakcentować pewne nie zawsze tak łatwo czytelne aspekty teorii liberackiej, na kolejnych stronach proponuję podążyć tym właśnie tropem.

360 Irena Urbaniak, Analiza zgodności znaczeniowo-graficznej „Sponad” Juliana Przybosia

w opracowaniu typograficznym Władysława Strzemińskiego, „Sprawozdania z Czynności i

Posie-dzeń Naukowych Łódzkiego Towarzystwa Naukowego” 1982, R. XXXVI, 5, s. 1–2.

1.3. Liberatura, lingwistyka i formalizm albo

W dokumencie Liberackość dzieła literackiego (Stron 164-171)

Outline

Powiązane dokumenty