Ale kino! Grażyny Bąkiewicz jest do
skonałą propozycją dla młodszej młodzie
ży lub dzieci z dobrze rozwiniętą umiejęt
nością czytania. Fabuła jest na tyle intere
sująca, że może „wciągnąć” nawet czytel
ników dorosłych. Już sam tytuł zachęca do
sięgnięcia po omawianą pozycje, podob
nie jak pierwsze zdanie opowieści „Byłam świadkiem zbrodni".
Utwór wydany został w 2014 roku przez łódzkie wydawnictwo „Literatura"
w serii „Klub Łowców Przygód", obok takich książek jak Niezwykłe wakacje Beaty Ostro- wickiej czy Uwaga! Czarny parasol! Adama Bahdaja, co jest bardzo dobrą rekomenda
cją dla utworów publikowanych w tym cy
klu. Okładkę i ilustracje wykonała Katarzy
na Kołodziej, która znakomicie, czarną kre
ską, z dużą dozą humoru, niczym kadry z fil
mu, oddała specyfikę utworu.
Książka jest historią dwunastoletniej Konstancji, która dzięki swym niezwykłym umiejętnościom literackim wygrywa kon
kurs na opowiadanie. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że nagrodą ma być przyjazd do jej szkoły ekipy filmowej, rola w jednym z odcinków serialu dla mło
dzieży szkolnej, i co najważniejsze, poznanie tajemniczej gwiazdy telewizyjnej o niespo
tykanym imieniu - Xymena. Powieść poka
zuje typowe konflikty występujące w środo
wisku szkolnym. Przykładem trudnej sytu
acji przedstawionej przez Bąkiewicz jest pro
blem dokuczania słabszym, grubszym czy po prostu innym od siebie. W powieści po
jawia się oczywiście czarny charakter, praw
dziwy łobuz szkolny - Zyzol, który dokucza wszystkim słabszym kolegom. Chuligańskim wybrykom zaradzić ma czarodziejka Xyme- na, jednak szybko okazuje się, że jest zwykłą, zmęczoną karierą w show-biznesie dziew
czyną, a własne problemy Konstancja naj
lepiej rozwiązuje sama.
Oprócz tego utwór ukazuje pierw
sze dylematy miłosne, kłopoty z posiada
niem niewłaściwego imienia (Konstancja to imię, którego nie cierpię - mówi główna bo
haterka) oraz sferę przyjaźni. Odnajdzie
my też w nim sporą dozę fantastki, szcze
gólnie w momencie, gdy na niebie pojawia się tajemniczy piracki statek, płynący nad dachem jednego z budynków, który wca
le nie był efektem pracy filmowców. Naj
prawdopodobniej Bąkiewicz nawiązała w ten sposób do miejsca akcji powieści, czy
li miasta Łodzi.
Interesujące wydaje się także uczynie
nie jednym z najbardziej zagadkowych bo
haterów książki kota, zwierzęcia często po
jawiającego się na kartach literatury, zapew
ne ze względu na bardzo szeroką symbolikę.
W tym przypadku autorka Stanu podgorącz
kowego wykorzystała czarnego kota, sym
bol ciemności, śmierci czy nieszczęścia.
Aczkolwiek w Ale kino! kot Jeremiasz, ob
darzony niezwykłymi zdolnościami czyta
nia w myślach, zostaje gwiazdą filmową, co może wskazywać na jego spryt, chytrość i inteligencję.
Książka jest pełna atrakcyjnych przy
gód i zaskakujących zwrotów akcji, zatem wywoła u młodych ludzi całą masę emocji.
Perypetie Konstancji i jej przyjaciół (Szymka, Tereski, Elki), łobuza Zyzola i kota Jeremia
sza bez wątpienia są interesującą propozy
cją czytelniczą, wartą polecenia rodzicom i ich dzieciom.
G. Bąkiewicz, Ale kino!, Wydawnictwo „Literatura”, Łódź 2014.
Zofia Adamczykowa
CO TO SĄ „NOSKAWERY"?
Prezentując książkę pt. Noskawery, ma się nieprzepartą chęć zacytować trafne stwierdzenie Joanny Papuzińskiej o jej auto
rze, która pisze: Beręsewicz - to mistrz niespo
dzianki literackiej. Dodajmy, że w przypad
ku literatury dziecięcej niespodzianka jest swoistym magnesem czytelniczym, a zatem autor jest także mistrzem literatury dla nie- dorosłych odbiorców, doskonale rozumie
jącym ich upodobania i potrzeby emocjo
nalne, niejednokrotnie w tej dziedzinie wy
różnianym i nagradzanym.
Taką niespodziankę stanowi sam tytuł książki brzmiący jakby znajomo: „noskawe
ry” jak „discowery”, ale czytelnik jest nieco zdezorientowany. Tytuł rozbudza ciekawość i motywuje do lektury. Cóż oznacza ten ter
min i o czym będzie opowieść? Jak wyja
śnia się w tekście [s. 33], z języka angielskie
go „nose cover” znaczy „pokrowiec na nos”
lub też „nose socks” („nosoks”), czyli „skar
petki na nos”. W języku polskim przedmiot ten można by nazwać - jak proponuje autor - „nośnik”. Obracamy się tu więc w obsza
rze komizmu, a nawet absurdu. Taka prze
strzeń bliska jest wyobraźni i poczuciu hu
moru dziecka, a zatem sprzyja wtapianiu się dziecięcego odbiorcy w świat przedstawio
ny, śmieszy, bawi, ale uczy zarazem kryty
cyzmu, budzi pożądane refleksje, dotyczą
ce dziecięcych zachowań, pragnień i sposo
bów wartościowania.
Wartka fabuła opowieści także nie jest pozbawiona niespodzianek. Zaskakuje na
wet jej ustrukturalizowanie, gdyż narra
cja toczy się dwutorowo. Akcja w rozdzia
łach nieparzystych toczy się w Polsce, a ich bohaterką jest dziesięcioletnia Zuzia Majda oraz jej otoczenie (koleżanki, babcia); z ko
lei rozdziały parzyste przenoszą czytelnika do Nowego Jorku, gdzie bohaterem zda
rzeń jest włoski król mody Wittorio, który po
„proroczym” śnie postanawia „ubrać” ludz
kie nosy i czyni to, projektując wciąż nowe modele „noskawerów”, zwanych też „no- soxami”. Dzięki temu odnosi ogromne suk
cesy, zwłaszcza finansowe. Po prezentacji w Nowym Jorku pojawiają się te nowości w eleganckich butikach Paryża, Mediola- mu, Moskwy i Londynu. „Szmatki na nos”
noszą piękne modelki, aktorki na rozdaniu Oskarów, a nawet sławny piłkarz - gwiaz
dor Realu. Świat wprost oszalał na ich te
mat, okupują gazety, ulotki i bilboardy na całym świecie. Nawet polska piosenkarka Dida (sic!) „ubrała” swój nos w modny po
krowiec. Dyktator mody angażuje do rekla
my swoich produktów znanego piosenka
rza Jacksona Beevera, który ubiera się na występy w lansowane powszechnie „no
skawery”, ale tak naprawdę pogardza ni
mi i uważa je za przedmioty zbędne oraz niefunkcjonalne. Mamy zatem do czynie
nia z bezwzględną demaskacją i ośmie
szeniem mechanizmów funkcjonowania świata mody, nastawionego wyłącznie na zysk oraz z totalną kpiną ze zmiany na
szych gustów i bezkrytyczną pogonią za
modą za wszelką cenę i wbrew zdrowe
mu rozsądkowi. Kpina ta osiąga apogeum w sytuacji, kiedy „noskawer" dość szybko wychodzi z mody, a na jego miejsce poja
wia się wielofunkcyjny „lightman". W taki sposób zachwala go piosenkarzowi Bob: Za
kładasz to jak kolczyk do nosa i nos świeci ci na różne kolory. Włączasz to i wyłączasz pilotem.
Pilotem też ustawiasz jasność, barwę świa
tła, częstotliwość mrugania. Rewelacja [...]
A jak jedziesz rowerem, nie m usisz mieć lamp
ki. I czytać w ciemności też można, i morsem nadawać. No po prostu, Jack, ge-nial-ne!
[s. 55]. Jest to wręcz groteskowy obraz na
szej rzeczywistości, w której mami się na
bywcę wciąż nowymi modelami produk
tów, niekoniecznie nastawionymi na funk
cjonalność, co jednocześnie uniemożliwia nadążanie za ofertą rynku, nastawionego przecież wyłącznie na biznes, a nie na do
bro klienta.
Druga, a właściwie pierwsza, płaszczy
zna fabularna omawianej książki rozwija się niejako równolegle w warstwie tematycznej i ukazuje zgubny wpływ mody na dzieci, któ
re za wszelką cenę chcą zdobyć nowoczesne gadżety, gdyż ich pozycja wśród rówieśni
ków w znacznym stopniu zależy nie tylko od ich posiadania, ale też od nadążania za mo
dą w tej dziedzinie. Akcja tej części fabuły to
czy się przez kilka miesięcy. Rozpoczyna się z końcem lata, a wyznacza ją kiszenie ogór
ków przez babcię, i toczy się aż po Boże Na
rodzenie, co pozwala przywołać świąteczny klimat i zwyczaj e, zwłaszcza kulinarne - ślą
skie i wileńskie, gdyż rodzice bohaterki po
chodzą z tych właśnie regionów. Dziesię
cioletnia Zuzia otrzymuje wreszcie od bab
ci na gwiazdkę upragniony stuzapachowy
„noskawer". Chęć posiadania przez dziew
czynkę modnego gadżetu była przeogrom
na, gdyż nie mając go, czuła się wśród rówie
śniczek gorsza, była przez nie pomijana, na przykład przy zaproszeniu na urodziny, i lek
ceważona. Pragnie im w ten sposób dorów
nać. Kochająca babcia próbuje najpierw wła
snym sumptem zrobić wnuczce „noskawer", ale nie spełnia on jej oczekiwań. Ale kiedy z ogromnym wysiłkiem finansowym babcia uszczęśliwia wreszcie wnuczkę drogim po
darunkiem gwiazdkowym, okazuje się, że przewodząca grupie uczennic Małgośka ma już nowszy model „noskawera". Zuzia znowu zostaje niejako „wypchnięta" z kręgu mod
nych koleżanek, jednakże w pewnym stop
niu odnosi sukces, bowiem lekceważąc ka
prysy mody, wybiera to, co praktyczne. I tu dostrzegamy pewien drogowskaz wycho
wawczy dla czytelników.
Warstwa fabularna tej części tekstu, której bohaterką jest Zuzia, została zbudo
wana z dużym wyczuciem psychologicz
nym. Przedstawione zostało zagubienie dziecka w środowisku szkolnym, przeżycia związane z brakiem akceptacji rówieśników, zwłaszcza tych, którzy przewodzą zespo
łom klasowym, obawy przed ośmieszeniem, chęć posiadania tak zwanych przedmiotów firmowych, a nie podróbek, a przede wszyst
kim lęk przed innością, bo nasze czasy zmu
szają niejako młodych ludzi do unifikacji.
Książka Beręsewicza z dużym wyczuciem, ale też ostrością, kreśli problemy dzieci, któ
re muszą sobie radzić w naszych wcale nie
łatwych czasach i uczy je zarazem mądre
go krytycyzmu wobec wartości pozornych, które - zwłaszcza lansowane przez media - natarczywie wnikają w nasz świat, by nim zawładnąć.
Z ogromną prawdą psychologiczną oraz z dużą dozą ciepła została wykreowana w książce także postać babci, która bezgra
nicznie kocha wnuczkę, rozumie ją, wczu- wa się w jej nastroje i potrzeby oraz pró
buje je zaspokajać w miarę swoich możli
wości. Kiedy zaś nie potrafiła Zuzi pomóc, sama na siebie była zła, że była zła i że po
zwoliła Zuzi odejść ze łzami w oczach, że nie utuliła, nie ugłaskała [s. 39]. Z kolei w przed
świątecznej atmosferze, kiedy to w marke
cie brzmiała nastrojowa muzyka, a babcia wahała się co do wyboru prezentu gwiazd
kowego dla Zuzi, to w głowie babci wrzał śmiertelny bój między wojskami rozsądku a odwieczną babciną słabością do uszczęśli
wiania wnuczek [s. 44].
Powyższy cytat prowokuje wręcz, aby poniekąd skupić się na języku prezentowa
nej książki, który jest dowcipny i ekspre- sywny, prosty i zmetaforyzowany zarazem.
Przytoczmy sformułowania, jakich w książ
ce wiele: powstrzymywane łzy zatańczyły jej w oczach [s.6]; na ekranie zamkniętych powiek [s. 13]; cisnąłby najchętniej w ten głos szklan
ką albo książką leżącą przy łóżku, ale w we
wnętrznych głosach najgorsze jest to, że bar
dzo trudno w nie trafić [s. 12]; wielkie koloro
we napisy kłóciły się, gdzie najtaniej [s. 39].
Sięga też autor po słowa i zwroty z języka młodzieżowego, a więc natkniemy się na obciach, czy sformułowanie: są naprawdę czaderskie [s. 16], bądź dialogi zaczerpnięte z języka mówionego dzieci, typu: weź, prze
stań, chyba bym umarła [s. 5]. Tego typu ję
zyk z jednej strony odwołuje się do doświad
czeń językowych młodego czytelnika, z dru
giej zaś - pobudza jego wyobraźnię i wzbo
gaca świadomość językową.
Fabuła omawianej książki, jej kształt strukturalny (krótkie rozdziały) i edytorski (ilustracje), objętość i tematyka oraz język wskazują na odbiorcę, którym może być starsze dziecko. Jeśliby uwzględnić jed
no z twierdzeń teorii literatury dziecięcej, że wiek bohatera literackiego wyznacza w pewnym stopniu wiek odbiorcy, można by przyjąć, że książka Beręsewicza ma szansę trafić do dziesięciolatków, gdyż tyle lat ma Zuzia. Spełnia też omawiana książka wszel
kie kryteria dobrej lektury dla dzieci w tym wieku: wartka i dowcipna akcja, dialogo- wość, świat przedstawiony bliski i znajomy współczesnemu dziecku oraz duża doza hu
moru, za którym kryje się dyskretny dydak
tyzm. Widoczne są też odwołania literackie i kulturowe bliskie dzieciom, gdyż - jak czy
tamy - Osioł w Shreku nosił „nosox”, nawet święty Mikołaj chwalił ten wynalazek, a Pi
nokio pajacyk oduczył się kłamania, bo za
brakło mu pieniędzy na coraz to większe no
skawery [s. 38].
Prezentowana książka może jednakże zaciekawić i rozbawić także dorosłego czy
telnika. Nie tylko ze względu na pomysłowy zamysł tematu, ujętego z dużą kulturą lite
racką, ale też dlatego, że pozwala nam doj
rzeć jak w krzywym zwierciadle nasze cza
sy i nasze uwikłania w - często mimowolne i nie zawsze uświadomione - mechanizmy i wymogi tak zwanej nowoczesności. Mamy
tu do czynienia nie tyle z groteskowym uję
ciem rzeczywistości, ile wręcz z groteskową rzeczywistością. Przewija się w książce sze
reg spraw charakterystycznych dla współ
czesnego świata dorosłych, jak: funkcjo
nowanie przedsiębiorstwa, działania zmie
rzające do osiągnięcia sukcesu, ścieranie się poglądów i stanowisk w biznesie, umie
jętność reklamowania nowych produktów, rola branżowej prasy oraz wykorzystywa
nie dla celów reklamy jednostek znanych i popularnych itp. Świat biznesu rządzi się własnymi regułami - nie zawsze przestrze
gane są tu ogólnie przyjęte zasady, toteż 0 dyrektorze marketingu jeden z bohate
rów powie bez zdziwienia: Mówiłem mu, że zaczynamy o dziesiątej. Przed dwunastą po
winien być [s. 24]. Kryje się w tym stwierdze
niu gorzka prawda o ludziach sukcesu na
szych czasów..
Noskawery Pawła Beręsewicza - jak można się było spodziewać po znanym 1 nagradzanym autorze - to kolejna dobra książka dla starszych dzieci, napisana z dużą kulturą humanistyczną i z krytycznym spoj
rzeniem na nasz świat oraz rządzące nim prawa i obyczaje, których nie sposób bez
krytycznie akceptować. Uczy dzieci kryty
cyzmu wobec wszechwładnych mód i wy
mogów chwili, wzmacnia ich poczucie war
tości i odporność na naciski społeczności ró
wieśniczej, co w dzisiejszym świecie wydaje się bardzo istotne. A przy tym posługuje się żartem, kpiną, śmiechem, co nie tylko przy
ciąga czytelnika poszukującego w książ
ce rozrywki, lecz wydaje się bronią najsku
teczniejszą z perspektywy dziecięcego od
biorcy lektury.
1 P. Beręsewicz, Noskawery, Wydawnictwo
„Literatura", Łódź 2013, s. 63.
Monika Rituk
POśCiG ZA ZŁODZiEJEM
Rico i Oskar to bohaterowie, których autor zdecydowanie nie chce chronić przed światem dorosłych spraw. Dopiero niedaw
no dzieci wykryły przestępstwa w klubie nocnym, w którym pracuje mama upośle
dzonego umysłowo Rico, a już pojawia się kolejna afera: umiera nieszczególnie lubiany sąsiad chłopców. Na zwłoki na klatce scho
dowej natykają się oczywiście Rico i Oskar - dzięki temu od początku znajdują się w cen
trum wydarzeń. Rico miał otrzymać w spad
ku po sąsiedzie jego hodowlę kamieni, ale odkrywa, że ktoś włamał się do mieszkania i wyniósł najcenniejszy okaz - bezwartościo
wy z punktu widzenia jubilerów, za to bez
cenny dla właściciela. Chłopcy wyruszają w pościg za złodziejami. Mogą to zrobić bez trudu, bo mama Rico wyjechała właśnie na urlop, by „obściskiwać się" z Dniewskim, a ta
ta Oskara jak zwykle uchyla się od obowiąz
ków. Geniusz i socjopata Oskar nie chce się przyznać, że nagłym wyjazdem próbuje dać nauczkę ojcu - ale Rico - mimo że upośle
dzony - kojarzy pewne fakty.
Dwóch nieprzystosowanych społecz
nie chłopców podbiło serca czytelników już w pierwszym tomie. Rico - narrator - nazy
wa siebie głęboko utalentowanym, a prze
jawy upośledzenia określa jako wprawioną w ruch maszynę z kulami bingo w głowie.
Oskar myśli za dwóch, ale wszędzie - nawet na plaży naturystów - pojawia się w głębo
ko nasadzonej na głowę czapce z pompo
nami. Rico w tym tandemie odpowiedzialny jest za uczucia, Oskar - za strategie. Dla ob
serwatorów to para bardzo dziwnych dzie
ciaków. Ale Rico i Oskar dla siebie nawzajem są zupełnie normalni - starają się z dystan
sem podchodzić do własnych wad, chociaż czasami się kłócą. Tylko razem są w stanie zdziałać wiele w pospiesznie aranżowa
nych śledztwach. Ich przyjaźń stanowi jedy
ną ochronę przed problemami. Chłopcy są dla siebie wsparciem - a i źródłem inspiracji, gdy zagadki wydają się zbyt trudne.
Rico staje się tłumaczem, pośredni
kiem między światem dorosłych a odbiorca
mi. Całą historię relacjonuje prosto i szcze
rze, miejscami naiwnie, a zawsze dobro
dusznie. Autor nie musi obawiać się, że wy
woła niezdrową sensację wydobywaniem na światło dzienne tematów zakazanych - bo i sam Rico nie traktuje trudnych kwestii w sposób niezwykły. Bez skrępowania mó
wi, że mama jedzie się „obściskiwać” z uko
chanym, ale nie rozwija tematu, a przecho
dzi nad nim do porządku dziennego. Po
dobnie zresztą jest ze „zbimbrowanym”
sąsiadem. Takie sformułowania nie budzą ekscytacji odbiorców, zwłaszcza że sami bohaterowie wcale nie przejmują się nimi
«*
A N D t f A ł i T f I N M Ó M l HC O O IK A I I łl O O I l t t U I ŁAMIIN
- mają szereg znacznie ciekawszych spraw.
Na podobnej zasadzie oswaja autor śmierć:
nie żyje sąsiad, ale i niedawno odnaleziony ojciec Rico. Do tego Steinhofel pokazuje, że na dorosłych nie zawsze da się polegać - najlepszym przykładem jest tu tata Oska
ra, wpadający w zmienne nastroje i depre
sje - podstawowa przyczyna aspołecznych zachowań dziecka.
Rico czasem dodatkowo wyjaśnia trud
niejsze pojęcia, ale ramki powoli z defini
cyjnych zamieniają się w humorystyczne, a nawet mylące (para moja) - trzeba wpra
wy, żeby odczytać ironię. Cały tom zbudo
wany jest na kanwie kryminału i pełni funk
cję rozrywkową - ale nie sposób przeoczyć ogromnej liczby wątków psychologicznych, wychowawczych, edukacyjnych i redukują
cych stres. Autor nie ucieka od trudnych te
matów, przeciwnie nawet - sam je prowo
kuje i wyzwala - a jednak tworzy książkę, przed którą nie trzeba młodych odbiorców ostrzegać. Jak wszystkie części przygód Ri
co i Oskara, tak i tom Rico, Oskar i złodziejski kamień to lektura cenna i ważna, trudna, ale lekka, ciekawa i zrealizowana z pomysłem.
Liczy się tu wrażliwość i humor - wtrącone w mało przyjazny świat.
A. Steinhofel, Rico, Oskar i złodziejski kamień, WAM, Kraków 2013.
Magdalena Kulus
MIŁOść JAK CZEKOLADA
Dorośli mają tendencje do pobłażliwe
go traktowania młodych ludzi i ich proble
mów. Joanna Jagiełło w swojej powieści Cze
kolada z chili pokazuje, że młodość to nie
koniecznie beztroska radość życia. Linka, główna bohaterka, rozpoczyna naukę w wy
marzonym liceum, musi jednak za nie słono
płacić. Zaczyna więc szukać pracy. Szybko okazuje się, że trudno jest pogodzić szkołę i dodatkowe zajęcia (takie jak rozdawanie ulotek), które zabierają sporo czasu, a zaro
bek dają niewielki.
Joanna Jagiełło nie koloryzuje i nie upiększa świata - wyraźnie daje do zrozu
mienia, że rodzice często nie dorośli i nie dojrzeli do pełnienia swojej funkcji. Mama Linki jest emocjonalnie rozbita, ma za sobą sporo życiowych błędów i zakrętów - odda
ła do domu dziecka jedną z córek, przeżyła załamanie. Wymaga, by córka sama zadba
ła o środki na czesne i niespecjalnie dopy
tuje, w jaki sposób je zdobywa. Nie ma cza
su, by skupić się na życiu Linki, bo martwi się o swój - kolejny już - związek. Co wię
cej - część swoich problemów zrzuca na jej barki. Nie daje jej poczucia bezpieczeń
stwa, zwłaszcza finansowego, stale powta
rzając, że brakuje im pieniędzy. Nie jest też dla niej wzorcem. To Linka uczy ją podsta
wowych wartości i na przykład przypomi
na, że nawet, gdy ma się mało, warto dzie
lić się z innymi.
Podobnie jest z rodzicami innych boha
terów - mama Adriana, chociaż poważnie chora, podejmuje pracę w tajemnicy przed mężem i synem. Działa nierozważnie i nie
rozsądnie, ryzykując swoje zdrowie i - jak się okazuje - życie, na zawsze pozostawia
jąc swoich bliskich z poczuciem winy. Ojciec Oskara wiąże się z dużo młodszymi, lekko
myślnymi kobietami, które mieszkają razem z nim i synem. Zajmuje go głównie praca i pieniądze oraz dobrobyt i popularne, coraz bardziej nowoczesne gadżety. Nie interesu
je go los matki Oskara - alkoholiczki, która po wyprowadzce syna zostaje całkiem sama.
Role się odwracają - to nie matka troszczy się o syna, a syn o matkę - dzwoni, dopytu
je, czy coś jadła, wysyła pieniądze.
Brak odpowiedzialnych, rozsądnych rodziców rodzi poczucie samotności. Bo
haterowie, pomimo tego, że mają kilkana
ście lat, sami borykają się ze swoimi proble
mami. Linka długo nie zwierza się w domu ze swoich kłopotów w szkole, nie narzeka na zmęczenie i dzielnie podejmuje kolejne obowiązki. Jednak w głębi serca jest jeszcze dzieckiem, z ulgą więc przyjmuje pomoc oj
czyma, który bierze urlop, by wesprzeć ją w nauce. Pozornie silna, Linka okazuje się osobą, która stale szuka rodzicielskiej akcep
tacji i ojca, którego nigdy nie miała.
Samotny jest też inteligentny, ale nie
zbyt urodziwy Oskar, kolega Linki wyrzuco
ny poza nawias szkolnej społeczności i Ad
ny poza nawias szkolnej społeczności i Ad