• Nie Znaleziono Wyników

Ale kino! Grażyny Bąkiewicz jest do­

skonałą propozycją dla młodszej młodzie­

ży lub dzieci z dobrze rozwiniętą umiejęt­

nością czytania. Fabuła jest na tyle intere­

sująca, że może „wciągnąć” nawet czytel­

ników dorosłych. Już sam tytuł zachęca do

sięgnięcia po omawianą pozycje, podob­

nie jak pierwsze zdanie opowieści „Byłam świadkiem zbrodni".

Utwór wydany został w 2014 roku przez łódzkie wydawnictwo „Literatura"

w serii „Klub Łowców Przygód", obok takich książek jak Niezwykłe wakacje Beaty Ostro- wickiej czy Uwaga! Czarny parasol! Adama Bahdaja, co jest bardzo dobrą rekomenda­

cją dla utworów publikowanych w tym cy­

klu. Okładkę i ilustracje wykonała Katarzy­

na Kołodziej, która znakomicie, czarną kre­

ską, z dużą dozą humoru, niczym kadry z fil­

mu, oddała specyfikę utworu.

Książka jest historią dwunastoletniej Konstancji, która dzięki swym niezwykłym umiejętnościom literackim wygrywa kon­

kurs na opowiadanie. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że nagrodą ma być przyjazd do jej szkoły ekipy filmowej, rola w jednym z odcinków serialu dla mło­

dzieży szkolnej, i co najważniejsze, poznanie tajemniczej gwiazdy telewizyjnej o niespo­

tykanym imieniu - Xymena. Powieść poka­

zuje typowe konflikty występujące w środo­

wisku szkolnym. Przykładem trudnej sytu­

acji przedstawionej przez Bąkiewicz jest pro­

blem dokuczania słabszym, grubszym czy po prostu innym od siebie. W powieści po­

jawia się oczywiście czarny charakter, praw­

dziwy łobuz szkolny - Zyzol, który dokucza wszystkim słabszym kolegom. Chuligańskim wybrykom zaradzić ma czarodziejka Xyme- na, jednak szybko okazuje się, że jest zwykłą, zmęczoną karierą w show-biznesie dziew­

czyną, a własne problemy Konstancja naj­

lepiej rozwiązuje sama.

Oprócz tego utwór ukazuje pierw­

sze dylematy miłosne, kłopoty z posiada­

niem niewłaściwego imienia (Konstancja to imię, którego nie cierpię - mówi główna bo­

haterka) oraz sferę przyjaźni. Odnajdzie­

my też w nim sporą dozę fantastki, szcze­

gólnie w momencie, gdy na niebie pojawia się tajemniczy piracki statek, płynący nad dachem jednego z budynków, który wca­

le nie był efektem pracy filmowców. Naj­

prawdopodobniej Bąkiewicz nawiązała w ten sposób do miejsca akcji powieści, czy­

li miasta Łodzi.

Interesujące wydaje się także uczynie­

nie jednym z najbardziej zagadkowych bo­

haterów książki kota, zwierzęcia często po­

jawiającego się na kartach literatury, zapew­

ne ze względu na bardzo szeroką symbolikę.

W tym przypadku autorka Stanu podgorącz­

kowego wykorzystała czarnego kota, sym­

bol ciemności, śmierci czy nieszczęścia.

Aczkolwiek w Ale kino! kot Jeremiasz, ob­

darzony niezwykłymi zdolnościami czyta­

nia w myślach, zostaje gwiazdą filmową, co może wskazywać na jego spryt, chytrość i inteligencję.

Książka jest pełna atrakcyjnych przy­

gód i zaskakujących zwrotów akcji, zatem wywoła u młodych ludzi całą masę emocji.

Perypetie Konstancji i jej przyjaciół (Szymka, Tereski, Elki), łobuza Zyzola i kota Jeremia­

sza bez wątpienia są interesującą propozy­

cją czytelniczą, wartą polecenia rodzicom i ich dzieciom.

G. Bąkiewicz, Ale kino!, Wydawnictwo „Literatura”, Łódź 2014.

Zofia Adamczykowa

CO TO SĄ „NOSKAWERY"?

Prezentując książkę pt. Noskawery, ma się nieprzepartą chęć zacytować trafne stwierdzenie Joanny Papuzińskiej o jej auto­

rze, która pisze: Beręsewicz - to mistrz niespo­

dzianki literackiej. Dodajmy, że w przypad­

ku literatury dziecięcej niespodzianka jest swoistym magnesem czytelniczym, a zatem autor jest także mistrzem literatury dla nie- dorosłych odbiorców, doskonale rozumie­

jącym ich upodobania i potrzeby emocjo­

nalne, niejednokrotnie w tej dziedzinie wy­

różnianym i nagradzanym.

Taką niespodziankę stanowi sam tytuł książki brzmiący jakby znajomo: „noskawe­

ry” jak „discowery”, ale czytelnik jest nieco zdezorientowany. Tytuł rozbudza ciekawość i motywuje do lektury. Cóż oznacza ten ter­

min i o czym będzie opowieść? Jak wyja­

śnia się w tekście [s. 33], z języka angielskie­

go „nose cover” znaczy „pokrowiec na nos”

lub też „nose socks” („nosoks”), czyli „skar­

petki na nos”. W języku polskim przedmiot ten można by nazwać - jak proponuje autor - „nośnik”. Obracamy się tu więc w obsza­

rze komizmu, a nawet absurdu. Taka prze­

strzeń bliska jest wyobraźni i poczuciu hu­

moru dziecka, a zatem sprzyja wtapianiu się dziecięcego odbiorcy w świat przedstawio­

ny, śmieszy, bawi, ale uczy zarazem kryty­

cyzmu, budzi pożądane refleksje, dotyczą­

ce dziecięcych zachowań, pragnień i sposo­

bów wartościowania.

Wartka fabuła opowieści także nie jest pozbawiona niespodzianek. Zaskakuje na­

wet jej ustrukturalizowanie, gdyż narra­

cja toczy się dwutorowo. Akcja w rozdzia­

łach nieparzystych toczy się w Polsce, a ich bohaterką jest dziesięcioletnia Zuzia Majda oraz jej otoczenie (koleżanki, babcia); z ko­

lei rozdziały parzyste przenoszą czytelnika do Nowego Jorku, gdzie bohaterem zda­

rzeń jest włoski król mody Wittorio, który po

„proroczym” śnie postanawia „ubrać” ludz­

kie nosy i czyni to, projektując wciąż nowe modele „noskawerów”, zwanych też „no- soxami”. Dzięki temu odnosi ogromne suk­

cesy, zwłaszcza finansowe. Po prezentacji w Nowym Jorku pojawiają się te nowości w eleganckich butikach Paryża, Mediola- mu, Moskwy i Londynu. „Szmatki na nos”

noszą piękne modelki, aktorki na rozdaniu Oskarów, a nawet sławny piłkarz - gwiaz­

dor Realu. Świat wprost oszalał na ich te­

mat, okupują gazety, ulotki i bilboardy na całym świecie. Nawet polska piosenkarka Dida (sic!) „ubrała” swój nos w modny po­

krowiec. Dyktator mody angażuje do rekla­

my swoich produktów znanego piosenka­

rza Jacksona Beevera, który ubiera się na występy w lansowane powszechnie „no­

skawery”, ale tak naprawdę pogardza ni­

mi i uważa je za przedmioty zbędne oraz niefunkcjonalne. Mamy zatem do czynie­

nia z bezwzględną demaskacją i ośmie­

szeniem mechanizmów funkcjonowania świata mody, nastawionego wyłącznie na zysk oraz z totalną kpiną ze zmiany na­

szych gustów i bezkrytyczną pogonią za

modą za wszelką cenę i wbrew zdrowe­

mu rozsądkowi. Kpina ta osiąga apogeum w sytuacji, kiedy „noskawer" dość szybko wychodzi z mody, a na jego miejsce poja­

wia się wielofunkcyjny „lightman". W taki sposób zachwala go piosenkarzowi Bob: Za­

kładasz to jak kolczyk do nosa i nos świeci ci na różne kolory. Włączasz to i wyłączasz pilotem.

Pilotem też ustawiasz jasność, barwę świa­

tła, częstotliwość mrugania. Rewelacja [...]

A jak jedziesz rowerem, nie m usisz mieć lamp­

ki. I czytać w ciemności też można, i morsem nadawać. No po prostu, Jack, ge-nial-ne!

[s. 55]. Jest to wręcz groteskowy obraz na­

szej rzeczywistości, w której mami się na­

bywcę wciąż nowymi modelami produk­

tów, niekoniecznie nastawionymi na funk­

cjonalność, co jednocześnie uniemożliwia nadążanie za ofertą rynku, nastawionego przecież wyłącznie na biznes, a nie na do­

bro klienta.

Druga, a właściwie pierwsza, płaszczy­

zna fabularna omawianej książki rozwija się niejako równolegle w warstwie tematycznej i ukazuje zgubny wpływ mody na dzieci, któ­

re za wszelką cenę chcą zdobyć nowoczesne gadżety, gdyż ich pozycja wśród rówieśni­

ków w znacznym stopniu zależy nie tylko od ich posiadania, ale też od nadążania za mo­

dą w tej dziedzinie. Akcja tej części fabuły to­

czy się przez kilka miesięcy. Rozpoczyna się z końcem lata, a wyznacza ją kiszenie ogór­

ków przez babcię, i toczy się aż po Boże Na­

rodzenie, co pozwala przywołać świąteczny klimat i zwyczaj e, zwłaszcza kulinarne - ślą­

skie i wileńskie, gdyż rodzice bohaterki po­

chodzą z tych właśnie regionów. Dziesię­

cioletnia Zuzia otrzymuje wreszcie od bab­

ci na gwiazdkę upragniony stuzapachowy

„noskawer". Chęć posiadania przez dziew­

czynkę modnego gadżetu była przeogrom­

na, gdyż nie mając go, czuła się wśród rówie­

śniczek gorsza, była przez nie pomijana, na przykład przy zaproszeniu na urodziny, i lek­

ceważona. Pragnie im w ten sposób dorów­

nać. Kochająca babcia próbuje najpierw wła­

snym sumptem zrobić wnuczce „noskawer", ale nie spełnia on jej oczekiwań. Ale kiedy z ogromnym wysiłkiem finansowym babcia uszczęśliwia wreszcie wnuczkę drogim po­

darunkiem gwiazdkowym, okazuje się, że przewodząca grupie uczennic Małgośka ma już nowszy model „noskawera". Zuzia znowu zostaje niejako „wypchnięta" z kręgu mod­

nych koleżanek, jednakże w pewnym stop­

niu odnosi sukces, bowiem lekceważąc ka­

prysy mody, wybiera to, co praktyczne. I tu dostrzegamy pewien drogowskaz wycho­

wawczy dla czytelników.

Warstwa fabularna tej części tekstu, której bohaterką jest Zuzia, została zbudo­

wana z dużym wyczuciem psychologicz­

nym. Przedstawione zostało zagubienie dziecka w środowisku szkolnym, przeżycia związane z brakiem akceptacji rówieśników, zwłaszcza tych, którzy przewodzą zespo­

łom klasowym, obawy przed ośmieszeniem, chęć posiadania tak zwanych przedmiotów firmowych, a nie podróbek, a przede wszyst­

kim lęk przed innością, bo nasze czasy zmu­

szają niejako młodych ludzi do unifikacji.

Książka Beręsewicza z dużym wyczuciem, ale też ostrością, kreśli problemy dzieci, któ­

re muszą sobie radzić w naszych wcale nie­

łatwych czasach i uczy je zarazem mądre­

go krytycyzmu wobec wartości pozornych, które - zwłaszcza lansowane przez media - natarczywie wnikają w nasz świat, by nim zawładnąć.

Z ogromną prawdą psychologiczną oraz z dużą dozą ciepła została wykreowana w książce także postać babci, która bezgra­

nicznie kocha wnuczkę, rozumie ją, wczu- wa się w jej nastroje i potrzeby oraz pró­

buje je zaspokajać w miarę swoich możli­

wości. Kiedy zaś nie potrafiła Zuzi pomóc, sama na siebie była zła, że była zła i że po­

zwoliła Zuzi odejść ze łzami w oczach, że nie utuliła, nie ugłaskała [s. 39]. Z kolei w przed­

świątecznej atmosferze, kiedy to w marke­

cie brzmiała nastrojowa muzyka, a babcia wahała się co do wyboru prezentu gwiazd­

kowego dla Zuzi, to w głowie babci wrzał śmiertelny bój między wojskami rozsądku a odwieczną babciną słabością do uszczęśli­

wiania wnuczek [s. 44].

Powyższy cytat prowokuje wręcz, aby poniekąd skupić się na języku prezentowa­

nej książki, który jest dowcipny i ekspre- sywny, prosty i zmetaforyzowany zarazem.

Przytoczmy sformułowania, jakich w książ­

ce wiele: powstrzymywane łzy zatańczyły jej w oczach [s.6]; na ekranie zamkniętych powiek [s. 13]; cisnąłby najchętniej w ten głos szklan­

ką albo książką leżącą przy łóżku, ale w we­

wnętrznych głosach najgorsze jest to, że bar­

dzo trudno w nie trafić [s. 12]; wielkie koloro­

we napisy kłóciły się, gdzie najtaniej [s. 39].

Sięga też autor po słowa i zwroty z języka młodzieżowego, a więc natkniemy się na obciach, czy sformułowanie: są naprawdę czaderskie [s. 16], bądź dialogi zaczerpnięte z języka mówionego dzieci, typu: weź, prze­

stań, chyba bym umarła [s. 5]. Tego typu ję­

zyk z jednej strony odwołuje się do doświad­

czeń językowych młodego czytelnika, z dru­

giej zaś - pobudza jego wyobraźnię i wzbo­

gaca świadomość językową.

Fabuła omawianej książki, jej kształt strukturalny (krótkie rozdziały) i edytorski (ilustracje), objętość i tematyka oraz język wskazują na odbiorcę, którym może być starsze dziecko. Jeśliby uwzględnić jed­

no z twierdzeń teorii literatury dziecięcej, że wiek bohatera literackiego wyznacza w pewnym stopniu wiek odbiorcy, można by przyjąć, że książka Beręsewicza ma szansę trafić do dziesięciolatków, gdyż tyle lat ma Zuzia. Spełnia też omawiana książka wszel­

kie kryteria dobrej lektury dla dzieci w tym wieku: wartka i dowcipna akcja, dialogo- wość, świat przedstawiony bliski i znajomy współczesnemu dziecku oraz duża doza hu­

moru, za którym kryje się dyskretny dydak­

tyzm. Widoczne są też odwołania literackie i kulturowe bliskie dzieciom, gdyż - jak czy­

tamy - Osioł w Shreku nosił „nosox”, nawet święty Mikołaj chwalił ten wynalazek, a Pi­

nokio pajacyk oduczył się kłamania, bo za­

brakło mu pieniędzy na coraz to większe no­

skawery [s. 38].

Prezentowana książka może jednakże zaciekawić i rozbawić także dorosłego czy­

telnika. Nie tylko ze względu na pomysłowy zamysł tematu, ujętego z dużą kulturą lite­

racką, ale też dlatego, że pozwala nam doj­

rzeć jak w krzywym zwierciadle nasze cza­

sy i nasze uwikłania w - często mimowolne i nie zawsze uświadomione - mechanizmy i wymogi tak zwanej nowoczesności. Mamy

tu do czynienia nie tyle z groteskowym uję­

ciem rzeczywistości, ile wręcz z groteskową rzeczywistością. Przewija się w książce sze­

reg spraw charakterystycznych dla współ­

czesnego świata dorosłych, jak: funkcjo­

nowanie przedsiębiorstwa, działania zmie­

rzające do osiągnięcia sukcesu, ścieranie się poglądów i stanowisk w biznesie, umie­

jętność reklamowania nowych produktów, rola branżowej prasy oraz wykorzystywa­

nie dla celów reklamy jednostek znanych i popularnych itp. Świat biznesu rządzi się własnymi regułami - nie zawsze przestrze­

gane są tu ogólnie przyjęte zasady, toteż 0 dyrektorze marketingu jeden z bohate­

rów powie bez zdziwienia: Mówiłem mu, że zaczynamy o dziesiątej. Przed dwunastą po­

winien być [s. 24]. Kryje się w tym stwierdze­

niu gorzka prawda o ludziach sukcesu na­

szych czasów..

Noskawery Pawła Beręsewicza - jak można się było spodziewać po znanym 1 nagradzanym autorze - to kolejna dobra książka dla starszych dzieci, napisana z dużą kulturą humanistyczną i z krytycznym spoj­

rzeniem na nasz świat oraz rządzące nim prawa i obyczaje, których nie sposób bez­

krytycznie akceptować. Uczy dzieci kryty­

cyzmu wobec wszechwładnych mód i wy­

mogów chwili, wzmacnia ich poczucie war­

tości i odporność na naciski społeczności ró­

wieśniczej, co w dzisiejszym świecie wydaje się bardzo istotne. A przy tym posługuje się żartem, kpiną, śmiechem, co nie tylko przy­

ciąga czytelnika poszukującego w książ­

ce rozrywki, lecz wydaje się bronią najsku­

teczniejszą z perspektywy dziecięcego od­

biorcy lektury.

1 P. Beręsewicz, Noskawery, Wydawnictwo

„Literatura", Łódź 2013, s. 63.

Monika Rituk

POśCiG ZA ZŁODZiEJEM

Rico i Oskar to bohaterowie, których autor zdecydowanie nie chce chronić przed światem dorosłych spraw. Dopiero niedaw­

no dzieci wykryły przestępstwa w klubie nocnym, w którym pracuje mama upośle­

dzonego umysłowo Rico, a już pojawia się kolejna afera: umiera nieszczególnie lubiany sąsiad chłopców. Na zwłoki na klatce scho­

dowej natykają się oczywiście Rico i Oskar - dzięki temu od początku znajdują się w cen­

trum wydarzeń. Rico miał otrzymać w spad­

ku po sąsiedzie jego hodowlę kamieni, ale odkrywa, że ktoś włamał się do mieszkania i wyniósł najcenniejszy okaz - bezwartościo­

wy z punktu widzenia jubilerów, za to bez­

cenny dla właściciela. Chłopcy wyruszają w pościg za złodziejami. Mogą to zrobić bez trudu, bo mama Rico wyjechała właśnie na urlop, by „obściskiwać się" z Dniewskim, a ta­

ta Oskara jak zwykle uchyla się od obowiąz­

ków. Geniusz i socjopata Oskar nie chce się przyznać, że nagłym wyjazdem próbuje dać nauczkę ojcu - ale Rico - mimo że upośle­

dzony - kojarzy pewne fakty.

Dwóch nieprzystosowanych społecz­

nie chłopców podbiło serca czytelników już w pierwszym tomie. Rico - narrator - nazy­

wa siebie głęboko utalentowanym, a prze­

jawy upośledzenia określa jako wprawioną w ruch maszynę z kulami bingo w głowie.

Oskar myśli za dwóch, ale wszędzie - nawet na plaży naturystów - pojawia się w głębo­

ko nasadzonej na głowę czapce z pompo­

nami. Rico w tym tandemie odpowiedzialny jest za uczucia, Oskar - za strategie. Dla ob­

serwatorów to para bardzo dziwnych dzie­

ciaków. Ale Rico i Oskar dla siebie nawzajem są zupełnie normalni - starają się z dystan­

sem podchodzić do własnych wad, chociaż czasami się kłócą. Tylko razem są w stanie zdziałać wiele w pospiesznie aranżowa­

nych śledztwach. Ich przyjaźń stanowi jedy­

ną ochronę przed problemami. Chłopcy są dla siebie wsparciem - a i źródłem inspiracji, gdy zagadki wydają się zbyt trudne.

Rico staje się tłumaczem, pośredni­

kiem między światem dorosłych a odbiorca­

mi. Całą historię relacjonuje prosto i szcze­

rze, miejscami naiwnie, a zawsze dobro­

dusznie. Autor nie musi obawiać się, że wy­

woła niezdrową sensację wydobywaniem na światło dzienne tematów zakazanych - bo i sam Rico nie traktuje trudnych kwestii w sposób niezwykły. Bez skrępowania mó­

wi, że mama jedzie się „obściskiwać” z uko­

chanym, ale nie rozwija tematu, a przecho­

dzi nad nim do porządku dziennego. Po­

dobnie zresztą jest ze „zbimbrowanym”

sąsiadem. Takie sformułowania nie budzą ekscytacji odbiorców, zwłaszcza że sami bohaterowie wcale nie przejmują się nimi

«*

A N D t f A ł i T f I N M Ó M l HC O O IK A I I łl O O I l t t U I ŁAMIIN

- mają szereg znacznie ciekawszych spraw.

Na podobnej zasadzie oswaja autor śmierć:

nie żyje sąsiad, ale i niedawno odnaleziony ojciec Rico. Do tego Steinhofel pokazuje, że na dorosłych nie zawsze da się polegać - najlepszym przykładem jest tu tata Oska­

ra, wpadający w zmienne nastroje i depre­

sje - podstawowa przyczyna aspołecznych zachowań dziecka.

Rico czasem dodatkowo wyjaśnia trud­

niejsze pojęcia, ale ramki powoli z defini­

cyjnych zamieniają się w humorystyczne, a nawet mylące (para moja) - trzeba wpra­

wy, żeby odczytać ironię. Cały tom zbudo­

wany jest na kanwie kryminału i pełni funk­

cję rozrywkową - ale nie sposób przeoczyć ogromnej liczby wątków psychologicznych, wychowawczych, edukacyjnych i redukują­

cych stres. Autor nie ucieka od trudnych te­

matów, przeciwnie nawet - sam je prowo­

kuje i wyzwala - a jednak tworzy książkę, przed którą nie trzeba młodych odbiorców ostrzegać. Jak wszystkie części przygód Ri­

co i Oskara, tak i tom Rico, Oskar i złodziejski kamień to lektura cenna i ważna, trudna, ale lekka, ciekawa i zrealizowana z pomysłem.

Liczy się tu wrażliwość i humor - wtrącone w mało przyjazny świat.

A. Steinhofel, Rico, Oskar i złodziejski kamień, WAM, Kraków 2013.

Magdalena Kulus

MIŁOść JAK CZEKOLADA

Dorośli mają tendencje do pobłażliwe­

go traktowania młodych ludzi i ich proble­

mów. Joanna Jagiełło w swojej powieści Cze­

kolada z chili pokazuje, że młodość to nie­

koniecznie beztroska radość życia. Linka, główna bohaterka, rozpoczyna naukę w wy­

marzonym liceum, musi jednak za nie słono

płacić. Zaczyna więc szukać pracy. Szybko okazuje się, że trudno jest pogodzić szkołę i dodatkowe zajęcia (takie jak rozdawanie ulotek), które zabierają sporo czasu, a zaro­

bek dają niewielki.

Joanna Jagiełło nie koloryzuje i nie upiększa świata - wyraźnie daje do zrozu­

mienia, że rodzice często nie dorośli i nie dojrzeli do pełnienia swojej funkcji. Mama Linki jest emocjonalnie rozbita, ma za sobą sporo życiowych błędów i zakrętów - odda­

ła do domu dziecka jedną z córek, przeżyła załamanie. Wymaga, by córka sama zadba­

ła o środki na czesne i niespecjalnie dopy­

tuje, w jaki sposób je zdobywa. Nie ma cza­

su, by skupić się na życiu Linki, bo martwi się o swój - kolejny już - związek. Co wię­

cej - część swoich problemów zrzuca na jej barki. Nie daje jej poczucia bezpieczeń­

stwa, zwłaszcza finansowego, stale powta­

rzając, że brakuje im pieniędzy. Nie jest też dla niej wzorcem. To Linka uczy ją podsta­

wowych wartości i na przykład przypomi­

na, że nawet, gdy ma się mało, warto dzie­

lić się z innymi.

Podobnie jest z rodzicami innych boha­

terów - mama Adriana, chociaż poważnie chora, podejmuje pracę w tajemnicy przed mężem i synem. Działa nierozważnie i nie­

rozsądnie, ryzykując swoje zdrowie i - jak się okazuje - życie, na zawsze pozostawia­

jąc swoich bliskich z poczuciem winy. Ojciec Oskara wiąże się z dużo młodszymi, lekko­

myślnymi kobietami, które mieszkają razem z nim i synem. Zajmuje go głównie praca i pieniądze oraz dobrobyt i popularne, coraz bardziej nowoczesne gadżety. Nie interesu­

je go los matki Oskara - alkoholiczki, która po wyprowadzce syna zostaje całkiem sama.

Role się odwracają - to nie matka troszczy się o syna, a syn o matkę - dzwoni, dopytu­

je, czy coś jadła, wysyła pieniądze.

Brak odpowiedzialnych, rozsądnych rodziców rodzi poczucie samotności. Bo­

haterowie, pomimo tego, że mają kilkana­

ście lat, sami borykają się ze swoimi proble­

mami. Linka długo nie zwierza się w domu ze swoich kłopotów w szkole, nie narzeka na zmęczenie i dzielnie podejmuje kolejne obowiązki. Jednak w głębi serca jest jeszcze dzieckiem, z ulgą więc przyjmuje pomoc oj­

czyma, który bierze urlop, by wesprzeć ją w nauce. Pozornie silna, Linka okazuje się osobą, która stale szuka rodzicielskiej akcep­

tacji i ojca, którego nigdy nie miała.

Samotny jest też inteligentny, ale nie­

zbyt urodziwy Oskar, kolega Linki wyrzuco­

ny poza nawias szkolnej społeczności i Ad­

ny poza nawias szkolnej społeczności i Ad­