Pean na cześć miasta ma 52 strony. Po
wstał w 1934 roku. Jego autorem jest Kornel Makuszyński. Bohaterem - Lwów. Zaś po
tencjalny czytelnik tego pochwalnego hym
nu siedzi w wygodnym fotelu, którego data produkcji zaczyna się cyframi 2 0 0.
Z pewnością, romans współczesnego młodego czytelnika z „Uśmiechem Lwowa"
K. Makuszyńskiego nie zakończy się szczęśli
wie. Obawiam się, że nawet się nie rozpocz
nie. Bo, choć książeczka to nieobszerna, co w kulturze obrazkowej można uznać za wa
lor, to jednak jej przekaz jest raczej niezro
zumiały. Lwowskie narracje wyparte przez komunizm teraz borykają się z trudnym po
wrotem1. Lwów współczesnemu młodemu odbiorcy będzie się bardziej kojarzyć raczej z ostatnimi wydarzeniami na Ukrainie niż niegdysiejszym centrum polskości. Być mo
że to dzięki mediom kijowski Majdan stał się bardziej rozpoznawalny i więcej znaczy niż Cmentarz Orląt Lwowskich. I być może, pa
radoksalnie, to właśnie lektura książki Maku
szyńskiego mogłaby doprowadzić do zmia
ny „stanów świadomości". Zresztą, taka in
tencja towarzyszyła wydawnictwu Polwen z Radomia, które powołało do literackiego życia serię zatytułowaną Biblioteka Młode
go Polaka, prawdopodobnie mającą na ce
lu stworzenie patriotycznego kanonu z ksią
żek już dawno, nie bójmy się tego powie
dzieć, zapomnianych. Mamy więc propozy
cje tekstów Marii Buyno-Arctowej, Heleny Zakrzewskiej (m.in. nomen omen Dzieci Lwo
wa), Zofii Żurakowskiej, Bronisławy Ostrow
skiej i oczywiście, Kornela Makuszyńskie
go. Dodatkowo wydawca na okładce książ
ki zamieszcza informację, że Uśmiech Lwo
wa wznowiono po wojnie dopiero w 1989 roku z uwagi na wcześniej zakazany przez władze temat polskości Lwowa”2.
Jak się okazało, książka wyklęta ma ogromne problemy z powrotem na księ
garskie i biblioteczne półki. Badania poka
zały, że współczesny młody czytelnik, choć dobrze kojarzy pisarstwo Kornela Maku
szyńskiego, głównie dzięki popularności Awantury o Basię, to jednak Uśmiech Lwo
wa, mimo że przywoływany przez młodzież w ankietach, jest reprezentowany raczej je
dynie przez tytuł a nie znajomość fabuły czy choćby wydarzeń historycznych, któ
rych dotyczy3.
Książka Makuszyńskiego jest dla mnie sentymentalną podróżą do raju utraco
nego. Ale jestem przecież czytelnikiem postjałtańskim i wyobrażam sobie, że dla sa
mego autora musiała być czymś zupełnie in
nym, dotyka bowiem najświeższych ran za
danych miastu, które wtedy należało jesz
cze do Polski. Można uznać, że Makuszyński wykorzystuje Skargową retorykę a rebours - Lwów to skrzywdzona matka, której dzie
ci jednak nie porzucają, a oddają za nią ży
cie. I odtąd dumne miasto-matka pogrążo
ne jest w wiecznej żałobie.
Czytając tekst równo po osiemdziesię
ciu latach, bogatsza nie tylko o wiedzę hi
storyczną, ale choćby o niedawnej dewa
stacji cmentarza, czuję ogromny dyskom
fort związany z degradacją w literaturze
dla dzieci i młodzieży tematu tego utraco
nego miasta. Nie jestem przekonana, czy ze względu na swoją żarliwość Uśmiech Lwowa jest właściwą propozycją lektury przywraca
jącej „zagubiony” problem, niemniej jednak zawstydza ona czytelnika, który ze wspo
mnianych „stanów świadomości” wyklu
czył Lwów. Inaczej - współczesna literatura dla młodzieży nie pomaga Lwowowi odna
leźć swojego miejsca na mapie postpamię- ci. Trudno się temu dziwić. Drażliwy, bo po
litycznie niewygodny temat, na długie la
ta został „wycofany” ze szkół, a tym samym literatury. Zresztą podobny los związany z nieczytaniem, jakby się wydawało, „prze
brzmiałego” lwowskiego problemu spotkał nie tylko Uśmiech Lwowa, ale również inne książki, np. O Janku, co walczył we Lwowie J. Germana, Bohaterską dziatwę w obro
nie Lwowa J. Białyni-Chołodeckiego, Orlę
ta lwowskie A. Schroedera czy chyba najpo
pularniejsze z wymienionych - Dzieci Lwo
wa H. Zakrzewskiej4.
A temat dla Makuszyńskiego to był wielki. Zresztą autor sam był związany z tym miastem. Przyjechał do Lwowa z Przemyśla, aby ukończyć gimnazjum. Jego pobyt nieco się przedłużył, bo na Uniwersytecie Lwow
skim studiował polonistykę i romanisty- kę. Debiutował w „Słowie Polskim”- lwow
skim dzienniku. W tym mieście poznał rów
nież przyszłą żonę - Emilię Bażeńską. Lwów w jego biografii może być odmieniany przez wszystkie przypadki.
Nie dziwi więc fakt, że główny boha
ter książki, Michał Korecki, jest autobiogra
ficznie naznaczony. Czternastoletni Michał, podobnie jak Makuszyński, musi sam sobie dawać radę. Po śmierci rodziców przygar
nia go rodzina kolegi5. Jednak bieda zmusi
ła ambitnego Michała do próby usamodziel
nienia się. Pewnego dnia chłopak otrzymu
je tajemniczy wierszowany list, w który zo
staje wpisany nakaz odnalezienia „miasta w polskiej ziemi". Do koperty włożono pie
niądze, które miały zostać przeznaczone na podróż. Nadawca, licząc na przenikliwość i inteligencję chłopca, należącego przecież do skautów, posłużył się wierszowanym szy
frem, którego rozwiązanie miało doprowa
dzić do tajemniczego opiekuna. Michał, któ
rego można uznać za prawzór Adama Ci
sowskiego, zgłasza akces do tej detektywi
stycznej zabawy. Już po przeczytaniu listu wie, że miastem, do którego musi się udać, jest Lwów. Na miejscu zamierza rozpoznać wskazywane w liście miejsca i dotrzeć do nieznanego nadawcy.
Michał wyposażony w list - dziwacz
ny przewodnik po mieście - wyrusza w nie
znaną podróż. Lwowski dworzec wydaje mu się bramą raju - stanowi niezwykłe dzieło sztuki i nauk ścisłych. Ogromne, nowocze
sne gmaszysko ze szklanym dachem budzi podziw, który trwa jednak niedługo. Jeden zachwyt szybko ustępuje drugiemu, Michał bowiem słyszy lwowską mowę i jest zasko
czony jej „śpiewnością". Jak wiadomo, źli lu
dzie nie śpiewają, toteż chłopiec dostrzega wokół siebie same uśmiechnięte twarze. Już na dworcu dochodzi do rozpoznania auto
chtonów - to swoistego rodzaju anagnoris.
Michał po czynach, słowach i twarzach roz
poznaje w mieszkańcach Lwowa dobrych i szlachetnych ludzi6.
Wyjście z dworca na miasto tylko po
twierdza pierwsze wrażenie. Michał nie tylko spotyka się z ogromną życzliwością miesz
kańców, ale również poznaje rezolutnego studenta, który mimo że przymiera głodem, nie traci fasonu i oprowadza chłopca po Lwowie. Dzięki niemu Michał poznaje histo
rię miasta, którego mieszkańcy z niezwykłą atencją odnoszą się do historii i bohaterów
narodowych. Lwów, trochę na romantycz
ną modłę, jest niczym otwarty podręcznik do historii. Na jego kartach można spotkać szewca Kilińskiego, Kościuszkę czy Jana Kazi
mierza. Chłopiec, trochę jak Mickiewiczow
ski Tadeusz w soplicowskim dworku, prze
chodzi skróconą lekcję patriotyzmu: oglą
da pomnik bohaterskiego szewca i Panora
mę Racławicką:
Zdumiałem się, że nie usłyszałem gru- chotu wystrzałów i strasznych krzyków ludz
kich. Znalazłem się nagle w środku bitwy.
W samym środku! Dokoła mnie wrzała bitwa racławicka, tuż przy mnie, tak że mogłem się
gnąć ręką i dotknąć nią człowieka czy konia.
Prą na siebie w straszliwym zamieszaniu dwa wojska, a nagle zamarli wszyscy w zajadłym, porywczym pędzie; znieruchomieli wszyscy jak zaczarowani7.
Chłopiec znalazł się in medias res. Pa- noramiczność powyższego opisu odpowia
da miejscu, w którym się znajduje. Wraże
nie polegające na zniekształceniu obrazu, a w konsekwencji wywołaniu ruchu i głębi, powoduje, że Michał przenosi się w czasie.
Porwany przez obraz, podobnie jak boha
terowie „Pana Tadeusza" przez grę Jankie
la, przeżywa coś, co normalnie nie byłoby dla niego dostępne. Panorama Racławicka uczy chłopca nowego, głębszego spojrze
nia na miasto.
Zresztą motyw oka pojawia się jeszcze raz. Michał, zachęcony przez przechodnia, postanawia zobaczyć panoramę Lwowa.
Wchodzi na taras Pałacu Sztuki i oprócz za
pierającego dech widoku dostrzega dziew
czynkę, która opowiada towarzyszącemu jej starcowi o tym, co widzi. Chłopak do
wiaduje się, że dziewczynka jest wnuczką i służy niewidomemu dziadkowi za oczy.
Mężczyzna tak kocha miasto, że musi nadal je widzieć.
Scena ta wydaje się symboliczna. Oto młode pokolenie nie tylko sprawuje opie
kę nad starszym, ale również służy mu w procesie zapośredniczenia świata. To ro
dzaj nieprzerwanej transmisji, nazwijmy ją kulturową, która gwarantuje ciągłość mię
dzypokoleniowego dialogu. Tam, gdzie nie sięga oko starca, sięga wzrok młodego.
W tym „lwowskim" związku starości z mło
dością nie ma romantycznych dychotomii znanych na przykład z Odydo młodości. Sym
bolika tej sceny realizuje się również przez jej powtórzenie, oczywiście nie dosłow
ne. Michał poznaje w końcu tajemniczego nadawcę listów i swojego przyszłego opie
kuna, który okazuje się dawnym przyjacie
lem ojca chłopca. Pan Stanisław Koliński do
wiedziawszy się o śmierci dobrego znajome
go, postanawia zaopiekować się chłopcem i sprowadzić go do Lwowa. Jednak przedtem Michał musi przejść patriotyczny test, któ
rego oczywiście nie jest świadomy. Koliń
ski zaprowadza go na Cmentarz Łyczakow
ski - panteon polskich bohaterów. Leżą tu Goszczyński, Ordon, Szajnocha, Konopnic
ka, Grottger. Jednak sercem tej nekropolii jest Cmentarz Orląt Lwowskich. Koliński jest opiekunem grobów, strażnikiem narodowej pamięci. Przyprowadza Michała do święte
go miejsca, w którym czas się zatrzymał.
Wzruszenie przewodnika udziela się także chłopcu. Punktem kulminacyjnym tej wę
drówki w labiryncie grobów jest mogiła Ja
na Kolińskiego, czternastoletniego syna no
wego opiekuna Michała, który zginął, bro
niąc miasta. Koliński wyznaje, że choć cier
pienie po stracie dziecka nigdy nie minie, to jednak Michał mógłby niejako zająć miejsce Jana, tym bardziej że dowiódł swojej odwagi i inteligencji, a w konsekwencji został „uką
szony" miłością do Lwowa.
Transmisja kulturowa, o której wcze
śniej wspomniałam, mimo śmierci Jana, nie została przerwana. Aby przetrwała narracja o mieście, musi dojść do wymiany - prawdzi
wy syn poniósł śmierć, należy więc usyno- wić obce dziecko, nie po to oczywiście, aby zapomnieć o zmarłym, ale pozwolić prze
trwać pamięci o heroicznej obronie miasta.
Jakby tego było mało, Koliński jest auto
rem książki o Lwowie. „Dusza mojego mia
sta" jest nie tylko opowieścią o przestrzeni, ale również kroniką miłości do syna. Koliń
ski, trochę jak Rzecki o Warszawie, śni swój sen o Lwowie i widzi w tym mieście synek- dochę kraju. Lwów oznacza przecież Polskę, a Koliński śniąc swój sen o potędze miasta, marzy o wielkości państwa.
Zatem to mogiła czternastolatka jest kresem podróży Michała. Nitka zaprowadzi
ła do kłębka. Obietnica dobrej zabawy, któ
rą zwiastował list, przekuła się we