• Nie Znaleziono Wyników

Pamiętniki, czyli Wspomnienia i Anegdoty

„Którą drogą jedzie Pan do Petersburga? Czy najkrótszą?” „Nie, Panie, odpowiedziałem; chcę jechać przez Warszawę, by zobaczyć Polskę”.

„To ciekawy kraj, dodał król, kraj wolny, w którym naród jest niewolni-kiem; republika z królem, kraj wielki niemal bez ludności, lubiący wojny i prowadzący je z sukcesem od kilku wieków, nie posiadający wszak umoc-nień, a za armię mający jedynie pospolite ruszenie; kraj niezdyscyplinowa-ny, wciąż rozdzierany frakcjami i konfederacjami, i pełen entuzjazmu dla bezgranicznej wolności, do tego stopnia, że w ich sejmikach veto jednego Polaka wystarczy, by sparaliżować wolę ogółu. Polacy są waleczni, mają temperament rycerski; ale są niestali i lekkomyślni, z nielicznymi wyjątkami;

tylko kobiety okazują zadziwiającą siłę charakteru; kobiety te są doprawdy mężczyznami”.

Na poparcie tych słów, król opowiedział mi kilka zadziwiających historii o odwadze, stałości i heroizmie pewnych polskich dam.

135

Dotarłszy do bram Warszawy, dyplomata snuje refleksje, jakie prawdopodobnie budzi w nim polski krajobraz; spisane jednak wiele lat po faktach, jawią się tyleż jako odbicie przesądów, co owoc osobistych spostrzeżeń.

Kiedy jednak wjeżdża się do Polski, ma się wrażenie, że wyjeżdża się na dobre z Europy, a wzrok przyciąga nowy spektakl: kraina ogromna, niemal w całości pokryta wiecznie zielonymi, ale smutnymi świerkami, z rzadka przecinana jakimiś polami uprawnymi, niczym wyspy rozsiane po oceanie;

ludność biedna, niewolnicza; brudne wioski; słomiane chaty niewiele róż-niące się od chat dzikusów; wszystko to wygląda tak, jakby człowiek cofnął się o dziesięć wieków i znalazł się wśród hord Hunów, Scytów, Wenetów, Słowian i Sarmatów, których rzesze, przetaczające się nieustannie jedne nad drugimi, rozlewały się stopniowo po Europie, goniąc przed sobą Bułgarów, Gotów, Skandynawów, Burgundczyków i wszystkie te wojownicze ludy, które rozdeptały swoim ciężarem ostatnie resztki cesarstwa rzymskiego.

Pośród tych zimnych i dzikich okolic pojawiają się wszakże wielkie mia-sta, bogate i licznie zaludnione, wokół których wznoszą się w dużych odleg- łościach od siebie zamki zamieszkałe przez szlachtę pełną ogłady, wojowni-czą, wolną, dumną i rycerską. Tam odżywają wieki feudalne, tam rozlega się głos honoru i wolności; tam podróżny, podejmowany ze starodawną, hojną gościnnością, odnajduje w przestronnych komnatach dzielnych ryce-rzy i pełne wdzięku damy, których wzniosła dusza i romantyczne usposo-bienie dodają do słodkich powabów jakiś heroiczny akcent. Widząc je i sły-sząc rzec by można, że za chwilę przewodniczyć będą turniejowi, odpierać oblężenie, dodawać odwagi mężom czy kochankom, zagrzewać ich do wal-ki, przyozdabiać w barwne szarfy i wieńce zwycięstwa przy śpiewie bardów i dźwięku harf albo też słodkich pieśniach trubadurów.

Kraj ten pełen jest kontrastów: pustynie i pałace, niewola chłopów i hała-śliwa wolność szlachty, jedynej grupy tworzącej od dawna prawdziwy na-ród polski, wielkie bogactwo zbóż, mało pieniądza i niemal całkowity brak handlu, jeśli pominąć przedsiębiorczy tłum chciwych Żydów, których książę Potiomkin żartobliwie nazywał żeglugą Polski.

Niemal we wszystkich zamkach, przepych źle zarządzanego majątku uginającego się pod ciężarem lichwiarskich długów; wielka liczba służby i koni, i niemal całkowity brak mebli; orientalny przepych i żadnych wygód życia codziennego; suto zastawiony stół otwarty dla wszystkich podróżnych i brak łóżek w apartamentach, poza łożami gospodarzy; życie upływające w biegu, niemal wyłącznie na podróżach, ale zarazem smutna konieczność wożenia wszystkiego ze sobą, albowiem przy drogach, z wyjątkiem kilku wielkich miast, nie ma w ogóle oberż.

Nieustanne zamiłowanie do wojaczki i awersja do wszelkiej dyscypliny, uzasadniona i ciągła obawa przed potężnymi wrogami wokół, ale brak

jakiejkolwiek troski czy poświęcenia dla obrony granic poprzez budowę fortec.

Sztuki, życie umysłowe, wdzięk, literatura, wszelkiego rodzaju uroki ży-cia społecznego mogące rywalizować w Warszawie z życiem towarzyskim Wiednia, Londynu czy Paryża; ale na prowincji obyczaje jeszcze sarmackie;

i wreszcie niepojęta mieszanina wieków dawnych i współczesności, ducha monarchii i ducha republiki, feudalnej pychy i egalitaryzmu, biedy i bo- gactwa, mądrych przemówień w Sejmie i szabel dobywanych dla ucięcia dyskusji, patriotycznego zapału i nazbyt częstych wezwań do interwencji zagranicznej, których źródłem jest duch frakcyjności.

Taka była Polska i takie były moje refleksje w chwili, gdy porzucając sa-motność rozległych lasów sosnowych i cyprysowych, gdzie czuł się czło-wiek niczym na krańcu świata, ukazała się moim oczom Warszawa, z całym blaskiem stolicy wielkiego królestwa.

Wjeżdżając doń, dostrzegłem jednak i tam zaskakujące kontrasty: wspa-niałe rezydencje i nędzne domy, pałace i baraki; aż w końcu, by dopełnić obrazu, ujrzałem przybywając do księżnej de Nassau, która zaoferowała mi swoją gościnę, wspaniale górujący nad Wisłą rodzaj pałacu, którego połowa pyszniła się szlachetną elegancją, podczas gdy druga część była jedynie ku-pą ruin i zgliszcz, smutną pozostałością po pożarze.

Podczas swojego pobytu w polskiej stolicy, Ségur niejednokrotnie prowadził rozmowy z hrabią de Stackelbergiem, ambasadorem Rosji. W poniższym fragmencie, ten ostatni okazuje się człowiekiem niezwykle szczerym, odsłania bowiem przed francuskim rozmówcą sekrety swojej misji.

Ambasador ten opowiadał mi dość otwarcie o roli, jaką odgrywał w Pol-sce […]. Jedynym ograniczeniem dla jego władzy była łagodność jego cha-rakteru; nie niszczył tej nieszczęsnej nacji, ale nie pozwalał jej się podnieść, podtrzymywał jej niemoc, prowokował podziały i aktywnie sprzyjał prze-dłużaniu stanu anarchii.

Taka była żałosna tajemnica jego misji i stały sposób postępowania trzech zaborców. Był to jedyny warunek, pod którym cesarz i król Prus od-stąpili carycy zaszczyt panowania nad Republiką, by w ten sposób zrekom-pensować jej zbyt słaby łup uzyskany w traktacie rozbiorowym.

Tak więc podtrzymywano stan rozprzężenia wśród Polaków, by odebrać im wolność; pozwalano im oponować przeciwko namiastce władzy królew-skiej, byle tylko podporządkowali się tyranii czającej się u drzwi; i ten nie-szczęsny kraj, z całym bagażem wielkiego królestwa i całą słabością małej republiki, osiągający z każdym dniem stan coraz większego fermentu, tracą-cy z każdą upływającą chwilą cząstkę swej energii, pozostawał wciąż, dla trzech potężnych zaborców, zdobyczą tyleż kuszącą, co łatwą.

137

W Warszawie Ségur spotyka się z bardzo ciepłym przyjęciem. Kilkakrotnie za-praszany do stołu Stanisława-Augusta Poniatowskiego, otaczany względami przez elitę stolicy otwierającą przed nim podwoje swoich salonów, z żalem decyduje się opuścić miasto, pisząc na pożegnanie zamieszczony poniżej wzruszający hołd pol-skiej kobiecie.

Ci, którzy znali księżniczki Czartoryską, Lubomirską, Sapiehę, hrabiny Potocką, Krasińską, Kossowską czy Tyszkiewicz, siostrę sławnego i nie-szczęsnego księcia Józefa Poniatowskiego, i wiele innych, brylujących kolej-no w najbardziej eleganckich kręgach Wiednia i Paryża, zrozumieją zapew-ne, z jaką łatwością mógłbym, gdybym nie obawiał się zbyt długiej dygresji, skomponować galerię portretów, z której czytelnik nie zechciałby już być może wyjść, by podążać w podróż za mną. Większość z mych czytelników widziało zresztą i wciąż jeszcze widzi dość polskich dam, by wiedzieć, że bynajmniej nie przesadzam, mówiąc, iż nie ma w Europie kraju, gdzie moż-na by zmoż-naleźć więcej kobiet o historycznych moż-nazwiskach, łączących moż- najbar-dziej szlachetne przymioty duszy z wdziękami figury i zaletami umysłu.

Wśród tysiąca różnych świadectw o odwadze i bohaterstwie polskich dam, z którymi dane mi było się zetknąć, przytoczę jedynie dwa fakty: pod-czas jednej z ostatnich wojen toczonych przez Polaków z Turkami i Tatara-mi, miasto Trembowla zostało zaatakowane przez tych Barbarzyńców; ich liczba i zaciekłość siały przerażenie w mieście. Po licznych, krwawych sztur- mach, w chwili, gdy miał nastąpić atak ostatni, tym groźniejszy, iż zrobiony już został wyłom, nieliczny i wyczerpany walką garnizon gotów był złożyć broń i w ten sposób dzieci oddać w niewolę, starców wydać na śmierć, a kobiety na najgorsze pohańbienie, gdy nagle pojawiła się z bronią w ręku, na czele kilku odważnych towarzyszek, niezłomna Polka o nazwisku Kaza-nowska1: zawstydziła żołnierzy, odwołując się do ich honoru, ożywiła na-dzieję już to pochwałą, już to wyrzutem wymownym, porywając patriotów, dodając odwagi najbardziej niezdecydowanym, a siły najsłabszym, swym wzrokiem wlewając w ich dusze heroiczny ogień. Na jej zew, jeden okrzyk rozległ się dokoła: zwycięstwo! wolność! Wszyscy chwytają za broń, rzucają się tłumnie śladem bohaterki na Barbarzyńców, których zaskakują, rozbijają, rozpraszają i dokonując strasznej rzezi, zmuszają do ucieczki2.

Przekład Wiesław Mateusz Malinowski

Wg Mémoires ou Souvenirs et anecdotes, Paris, Alexis Eymery, 1826, t. II, s. 140, 153-157, 175-176, 184-185.

________________________

1 W rzeczywistości Anna Danuta Chrzanowska, z domu von Frezen, żona Jana Samuela Chrzanowskiego, dowódcy twierdzy w Trembowli. Wspomniane tu oblężenie miało miejsce 20 września 1675 r.

2 Drugi z cytowanych przez autora przykładów to księżniczka Lubomirska, która zaata-kowana przez niedźwiedzia zabiła go strzałem z pistoletu.

Jacques-Henri Bernardin