• Nie Znaleziono Wyników

Podróż Rozumu po Europie

Rozdział III

Przejeżdża przez Inflanty i odwiedza Polskę

Pierwsi Litwini, jacy ukazali się jego oczom dowiedli, iż w sposobie rzą-dzenia tym krajem tkwił jakiś błąd. Wszyscy oni byli tak biedni, że przypo-minali jakieś zjawy bardziej niż ludzi, i nie sposób było przypisywać tego wyłącznie ich chłopskiemu stanowi. Niewola jest matką niedostatku. Nisz-cząc współzawodnictwo, zadusza rolnictwo i handel.

Polska daje na każdym kroku dowody tej smutnej prawdy; nasz filozof ujrzał tam zastępy Żydów, którzy opanowali cały handel. Aby dać schronie-nie podróżnym, przerabiali stajschronie-nie na oberże, gdzie kładli ich razem ze zwie-rzętami, niczym groch z kapustą, co i tak lepsze, niż noc pod gołym niebem.

Przemierzywszy Ukrainę, którą nazywa rajem na ziemi zamieszkałym przez włóczęgów, dotarł do Lwowa, który wziąć by można za zbiorowisko ruin, i tam dziwił się, jak mówi, że nadaje się miano miast tak wielu wsiom zagubionym w błotach, i potępiał rzucanie kłód pod nogi Rzeczypospolitej pod pretekstem obrony wolności, to znaczy liberum veto, za sprawą którego najmniejszy szlachciura może wstrzymać obrady senatu.

Kraków wydał mu się miastem poważnym, gdzie naśladuje się obyczaje niemieckie; Warszawa natomiast miastem eleganckim, gdzie przejmowana jest moda francuska. Złożył wizyty wielkim panom, znajdując ich wielce uprzejmymi i bardzo wykształconymi; ale to tylko zwiększało jego żal co do losu wojewody krakowskiego3, którego uprowadzili Rosjanie. Z wielką

________________________

3 Wacława Rzewuskiego (1706–1779), pracodawcę i protektora Caracciolego. Porwany na rozkaz Repnina z powodu sprzeciwiania się w 1767 r. przyznaniu praw obywatelskich dysy-dentom, został uwięziony w Kałudze wraz z Kajetanem Sołtykiem, biskupem krakowskim, i Józefem Załuskim.

131

przykrością patrzył, jak pozbawiono Polskę tak oświeconego i pełnego zalet senatora. Dlaczegóż to za zasługi płaci się zazwyczaj prześladowaniem?

Uwagę Lucydora przyciągnęły kolegia; a były tego godne. Nauczano w nich filozofii Newtona, a mądrzy mistrzowie z wielkim oddaniem starali się kształcić swoich uczniów.

Czas jakiś spędził na przeglądaniu kronik z czasów Sobieskiego, wy-krzykując często: – Co za wielki król! Gdyby tylko nie słuchał interesownych rad królowej, która szkodziła królestwu. Jedna kobieta intrygantka wystar-czy, by zrujnować cesarstwo. Władca, który czyni się jej niewolnikiem, staje się zazwyczaj despotą.

Bardzo był Lucydor zadowolony z publicznej biblioteki, która jest praw-dziwym bogactwem Warszawy, ale zarazem zmartwiony, że nie znajduje w niej bibliotekarza. Sprawy wagi państwowej zatrzymały go u Rosjan: fakt tym bardziej przykry, że Józef Załuski, biskup kijowski, jest prałatem znają-cym wszystkie książki, a Polska zawdzięcza mu wspaniałą ich kolekcję.

Kiedy mówiono mu o wojnie, której następstwem były konfederacje we wszystkich województwach, dziwił się, że przy tak słabej dyscyplinie woj-skowej i tak skromnej artylerii, skierowano wojska do walki przeciwko po-tężnemu nieprzyjacielowi. Ale tym co dziwiło go szczególnie, było to, że większość szlachty bijącej na alarm i idącej na wojnę nie wiedziała, o co wal-czy. Ze wszystkich stron krzyczano, że prawa są gwałcone, i z tym okrzy-kiem wsiadano na koń i walczono.

Powiedział to Lucydorowi pewien litewski szlachcic, zapytany o przy-czyny jego zapału do walki.

„Dam się zabić, wyjaśnił mu, nie wiedząc czy staję po dobrej, czy po złej stronie. Idę za tłumem, niebiosa zdecydują czy postępuję słusznie, czy nie”.

Odwaga zrodzona z entuzjazmu pozostaje zawsze zuchwalstwem. Tym-czasem nasz filozof, zachowując incognito, uważnie przyglądał się ubiorom i obyczajom, i gdyby zechciano go słuchać, wprowadziłby do życia tych panów mniej przepychu, a więcej wygody, a zamiast tego tłumu służących, jakich utrzymują i którzy przymierają głodem, zachowaliby trzecią ich część, dobrze odżywionych i dobrze ubranych. Zrezygnowałby z owych długich i wystawnych kolacji, które pożerają czas i zdrowie; ustanowiłby prawa po-zwalające szybko zwrócić długi nieszczęsnemu wierzycielowi i nadałby więcej autorytetu królowi, powierzając jednak senatowi przywilej miano-wania wojewodów i starostów, albowiem jest rzeczą bezsporną, iż wszystko można uczynić, jeśli ma się w swojej dyspozycji wszystkie stanowiska i godności Rzeczypospolitej.

I wreszcie stwierdza, przyjrzawszy się uważnie sile wojskowej i prawom Polski, że jest to kraj, w którym istnieje wielu władców, brak jednak jakiego-kolwiek autorytetu.

Wielu Polaków się z tym zgadza, a zwłaszcza wojewodzina***, kobieta równie piękna jak wykształcona, która odbyła z naszym filozofem dłuższą rozmowę. Jako patriotka, wyliczyła przed nim nieszczęścia swego kraju.

„Brak nam, powiedziała mu, harmonii pozwalającej utrzymać porządek i czynić dobro. Każdy spośród nas przyznaje sobie prawo do decydowania i sądzi wedle swego kaprysu czy namiętności. Dawniej wyobrażano sobie, że podróże przemienią zwyczaje i obyczaje, a oto nasze naturalne postawy zniknęły, by ustąpić miejsca postawom dziwacznym. Stając się bardziej uła-dzonymi, stajemy się bardziej obłudnymi. Aby kupić mody, sprzedano cno-ty, a przyrodzona nam dawniej szlachetność wchłonięta została przez fry-wolny zbytek. Potrzebujemy teraz ozdób, klejnotów i długów, by stać się podobnymi do Paryżan. Przestalibyśmy jeść, gdybyśmy nie mieli francu-skich kucharzy”.

Był tam stary Polak ubrany na modłę swego kraju, który odezwał się tymi słowy: „Nigdy nie nosiłem atłasu ni koronek, za jedyne ozdoby mając szablę i wąsy, ale zawsze dotrzymywałem słowa i mężnie walczyłem. Ci z naszych senatorów, którzy przestrzegają jeszcze naszych starożytnych obyczajów, powiedzą Panu to samo. Powiedzą, że głowa, która odsłania jedynie papiloty, jest zazwyczaj głową pustą; że więcej ma serce lodu pod ubiorem haftowanym niż pod bawolą skórą, i że nasze nieszczęście stąd się bierze, iż oślepieni domniemanym pięknoduchostwem, nie dość słuchamy rozumu” […].

„Muszę jednak przyznać, powiedziała wojewodzina, że pomimo na-szych nieszczęść, jesteśmy wciąż krajem, w którym znaleźć można mężów bardziej wiernych, małżonki bardziej uległe, dzieci bardziej posłuszne, i że wiele narodów, zamieniając swoje obyczaje z naszymi, mogłoby jedynie na tym zyskać”.

Kobiety w Polsce, ucywilizowane przez wychowanie, należą do najbar-dziej czarujących. Nasz filozof zamierzał już wyjść, kiedy powiedziano mu o ludziach gromadzących się w sąsiedztwie, by ujrzeć trupa rzekomego wampira. Udał się tam, i choć dostrzegł jedynie mężczyznę całkiem mar-twego, nieruchomego i bez znaku życia, mającego tylko mocno zaczerwie-nioną twarz, zakonnicy utrzymywali, że się ruszał, a nawet, że krzyczał, tak bardzo człowiek nabiera przekonań, gdy ulega przesądom. Łatwo duchow-nym wmówić ludziom co im się żywnie podoba, trudno bowiem znaleźć polską rodzinę, która nie miałaby za doradcę mnicha.

Na próżno Lucydor wyjaśniał im, że czerwień, która takie na nich wy-warła wrażenie, miała za przyczynę czerwień ziemi, na której złożono ciało.

Nie tylko że nie uwierzyli jego słowom, ale wyzwali go od bezbożników i chcieli ukamienować. Tak zazwyczaj reaguje fanatyzm.

Wymknął się wielce roztropnie, a w drodze powrotnej dostrzegł jedynie rozległe równiny i sosnowe lasy, co było dla niego potwierdzeniem, że

Pol-133

ska jest słabo zaludniona i ma co najwyżej pięć milionów mieszkańców. Dla-tego też eksportuje większość swojego zboża, by mieć żywność i pieniądze.

To jest jej bogactwo, do którego dodać trzeba kopalnie soli pod Krakowem i popiół z niektórych gatunków drewna, służący do wytwarzania rozmai- tych barwników.

Jeśli Lucydor nie napotkał po drodze złodziei, to dlatego, że u Polaków tak samo trudno jest o zgodę w czynieniu zła, jak i w czynieniu dobra.

Przekład Wiesław Mateusz Malinowski

Wg Voyage de la raison en Europe, w: Voyages imaginaires, songes, visions et romans cabalistiques, Amsterdam – Paris, 1788, t. 27, s. 157-163.

Louis-Philippe de Ségur