• Nie Znaleziono Wyników

Pauliska, czyli nowa perwersja.

Pamiętniki pewnej Polki

Czyż połączywszy się z rodziną i przyjaciółmi, otoczona ich szacunkiem i opieką zobaczę, gdy na jaw wyjdą straszne przeżycia i okrutne wydarze-nia, których byłam ofiarą, jak hołdy się oddalają, a szacunek ustępuje miej-sca mimowolnemu uczuciu grozy? Ale wspomnienie burzy czyni piękniej-szym spokój dni szczęśliwych, i temu słodkiemu uczuciu daję się ponieść.

Jednakże, co za ironia losu!, dusza czysta i silna, mocne zasady, głęboka wrażliwość, wszystko to wreszcie, co stanowi fundament powszechnego szacunku, było przyczyną moich nieszczęść. W wirze rewolucji, której na-stępstw nikt nie mógł przewidzieć, na nic zdała się znajomość przeszłości,

rozważania o przyszłości, nauka ludzka, odwieczna moralność: przemożna siła zawładnęła Polską. W oczach wbitego w pychę Rosjanina, zwycięstwo usankcjonowało niesprawiedliwość, a milczenie ofiary stało się pierwszym nakazem. Zbyt nieszczęśliwa i zanadto energiczna, by poddać się na zawsze temu prawu tchórzy, prawu stawiającemu szubienice, opisuję tu swoje bo- lesne przeżycia z całą szczerością i owym przynoszącym pociechę gorącym zapałem, którego nic zgasić nie mogło i w którym nawet łzy moje wyzwalają nową aktywność, nową potrzebę uzewnętrznienia.

Nie będę tu przywoływać katastrof politycznych, jakie nastąpiły w wy-niku nieszczęsnej wojny poprzedzającej rozbiór naszej ojczyzny. Kobiety, istoty czułe i szlachetne, są ofiarami wydarzeń, których natury nie zgłębiają;

choć nieszczęśliwe, nie skarżą się najbliższym; stają się odważne, acz by-najmniej nie dumne, gdy w grę wchodzą ich uczucia. Zbrodnie Rosjan, po-niżenie imienia Polski było tym, co poruszyło oddziały naszych bojowni-ków, liczba zaś i taktyka nieprzyjaciół stały się przyczyną naszej klęski;

odwaga i godność naszej sprawy pozostają naszą pociechą w nieszczęściu.

Zostawszy wdową w wieku 25 lat, mieszkałam w Aleksiewiczach, trzy mile od Krakowa. Podczas ostatniego posiedzenia Sejmu szlacheckiego, któ-ry miał miejsce w Pasawie, znaczna część Polski była podbita, rosyjska fala zalewała kraj; na chwilę tylko szacunek dla naszego nazwiska zaimponował generałowi Suwarowowi, nasze posiadłości zostały wkrótce zdewastowa- ne jako była własność polskiego magnata. Zgroza miała być wszechobecna, cnota i występki, czyny dobre i złe pomieszane, a cała rasa skazana na zagładę.

Po ucieczce z domu barona Olnitza, Pauliska udaje się w kierunku Budy. By uniknąć spotkania z Kozakami, chowa się w szczelinie skalnej, która jednak rozpada się pod jej ciężarem, rzucając ją do jaskini, w której przebywają polscy uchodźcy. Po kilku dniach, przebrana za chłopkę, rusza w poszukiwaniu żywności. Wówczas zo-staje zatrzymana przez patrol powstańców i zaprowadzona przed oblicze Kościuszki przez jego adiutanta, majora Alwińskiego.

Alwiński przyjął mnie uprzejmie i zaproponował, iż zaprowadzi mnie do Kościuszki. Odmawiałam stanowczo, z uwagi na porę i ubiór mój tak nieodpowiedni dla mojej pozycji, kiedy Generał wszedł do pomieszcze- nia, w którym przebywaliśmy. „Proszę pozwolić, Panie Generale, zawołał Alwiński, że przedstawię Panu jedną ze sławnych polskich emigrantek; jak Pan widzi, uroda, wdzięki i cnoty są dla Rosjan powodem banicji. To hrabi-na Pauliska, z jednej z hrabi-najzacniejszych rodzin w Warszawie”. Zmieszanie nie pozwoliło mi w pierwszej chwili wydobyć głosu; wkrótce jednak myśl o synu dodała mi energii i odmalowałam Generałowi swoje matczyne

oba-163

wy, grozę sytuacji moich rodaków i czekający ich los z takim zapałem, iż zapominając o licznych porażkach, jakie towarzyszyły mu aż po Wilno, i kierując się jedynie swoim oburzeniem na Rosjan, wykrzyknął z ogniem:

Musimy uderzyć jutro! Ale wobec uwag kilku oficerów, że nie nadeszły posił-ki, że siły były w związku z tym nierówne, odłożono atak o trzy dni. Trzy dni, wykrzyknęłam! Mój syn być może… Poprosiłam usilnie, aby zechciano mi dać jednego choćby towarzysza podróży, na tyle odważnego, by porwać Edwińskiego i przywrócić nadzieję wysiedleńcom. Na próżno odpowiadano mi, że naraziłabym się na nowe niebezpieczeństwa. Wymowa serca zwycię-żyła wszelkie przeszkody; nadzieja zaświeciła w moich oczach, wylano kilka łez i nikt nie ośmielił się sprzeciwić mojemu postanowieniu.

Kościuszko wezwał sześciu grenadierów z Regimentu Bejchałowicza.

„Który z was, przyjaciele, zapytał, chce towarzyszyć tej czarującej i czułej matce? Wyrwać jej syna z okropnej kryjówki, gdzie może wpaść w ręce okrutnika? – Wszyscy! wykrzyknęli. – Możecie liczyć na moją nagrodę za dobry czyn, dodał Generał. – Jesteśmy na rozkaz!, powiedzieli, kładąc rękę na sercu. – A więc dobrze, przyjaciele!, kontynuował, ruszycie wszyscy; trzej zatrzymają się w Gesnick, trzy mile stąd; dwaj udadzą się aż do Mirback, trzeci natomiast będzie towarzyszyć Pani aż do groty. Ci, którzy zostaną z tyłu, będą wspierać pozostałych; wycofacie się w tym samym szyku, by nie rzucać się w oczy kozakom zbyt dużą grupą. Co do Pani, zechce Pani w mo-im mo-imieniu zapewnić swoich nieszczęśliwych rodaków, że w ciągu dwóch dni zostaną uwolnieni”. Wyruszyłam w drogę natychmiast; moje zmiesza-nie, moje urywane wypowiedzi, moje łzy stanowiły najgorętsze podzięko-wanie, bardziej wymowne niż słowa.

Hrabina wraca do sztabu generała Kościuszki, by przedstawić mu swojego syna, Edwińskiego, którego wydostała z groty.

Zabraliśmy także ze sobą trzech grenadierów stacjonujących w Gesnick i szczęśliwie wróciliśmy do sztabu. Spokojniejsza na duszy i umyśle, chcia-łam przedstawić Edwińskiego Kościuszce; zwrócichcia-łam się do Alwińskiego, który przyjął mnie uprzejmie, ale z pewnym roztargnieniem, jakby przyj-mował jakąś obojętną mu wizytę. Dowiedziałam się wkrótce, że informowa-no się na temat naszych zasobów finansowych; że Generał, nazbyt szczodry dotychczas w rozdzielaniu tego rodzaju dobrodziejstw, zaczynał unikać do nich okazji; że gdy tylko przestawał działać początkowy prestiż wielkiego nazwiska, zamykano oczy na nieszczęście i pytano jedynie o stan majątkowy szalonych uchodźców. Zauważyłam, że złoto we wszystkich krajach jest motywem pobudzającym ludzi do działania, czy to z chęci zdobycia go, czy też z obawy przed jego utratą. Ileż okropnych refleksji naszło mnie

wów-czas! Jaka przyszłość otwierała się nagle przede mną! Pozostało mi pięćdzie-siąt dukatów ze stu tysięcy liwrów renty, i nie mogłam uzyskać audiencji u Kościuszki! Kilku młodych magnatów, którzy go otaczali, pozwoliło sobie na bezceremonialne uwagi na temat rodzaju środków, którymi dysponowa-ła wciąż piękna Polka, ilustrując je nawet kilkoma przykdysponowa-ładami. Czerwieni-łam się, słysząc znane nazwiska; poczuCzerwieni-łam się wydana na pastwę tej samej podłości: połknęłam łzy i wycofałam się wraz z Edwińskim w najgłębszym zasmuceniu.

Przekład Wiesław Mateusz Malinowski

Wg Pauliska ou la Perversité moderne. Mémoires récens d’une Polonaise, t. I, Paris, Lemierre, An VI [1798], s. 1-4, 120-123, 144-146.

165

Charles Pigault-Lebrun