• Nie Znaleziono Wyników

1. Zagadnienia terminologiczne

1.5. Zaburzenie osobowości

1.5.2. Pojęcie medykalizacji

Teoria o medykalizacji, czy teoria medykalizacji, odnosząca się do cienkich granic pomiędzy zdrowiem i chorobą oraz do władzy związanych z profesjami medycznymi, rozwijana jest od lat 50. XX w., przede wszystkim w socjologii amerykańskiej, chociaż nie brak tu również odniesień europejskich (np. M. Foucault). Proces medykalizacji ma charakter globalny-umedycznieniu ulega rzeczywistość na wszystkich kontynentach, chociaż oczywiście proces ten nie jest równomierny. Geneza „popularności” tego zagadnienia na gruncie amerykańskiej socjologii tłumaczona jest specyfiką amerykańskiej kultury z jej

181Tamże, s. 70. 182Tamże, s. 71.

orientacją na sukces jednostki. Jednostka, która nie odnosi sukcesu jest bezużyteczna, albowiem nie pomnaża ona dobra wspólnego, stąd też taką wagę przywiązuje się tam do zdrowia i związanej z nim dobrej kondycji pomagającej efektywnie wykonywać wyznaczone zadania. Wszelkie patologie, dewiacje, stany niezgodne z tak pomyślanym systemem normatywnym muszą być wychwytywane i poddane kontroli. Z jednej strony rosnące możliwości medycyny, wynikające z postępu w zakresie tej dziedziny, spowodowały przejęcie władzy przez specjalistów-medyków, zastępując kategorie moralne i prawne służące dotychczas opisowi kondycji człowieka aparatem pojęciowym z zakresu medycyny. Z drugiej strony, to sami obywatele zaczęli przyjmować postawy roszczeniowe. Uzyskanie statusu „chorego” było dla nich wizerunkowo opłacalne, albowiem mogli wtedy swoim stanem zdrowia wytłumaczyć w sposób społecznie akceptowalny przyczyny niewykonania ww. zadań. Natomiast niewykonanie tych zadań, pomimo dobrego zdrowia, uznane byłoby za zawinione i prowadziłoby do ich stygmatyzacji jako leni i nierobów183.

Medykalizacja to proces, w którym zjawiska niemedyczne (zachowania, atrybuty, stany) zostają zdefiniowane w kategoriach medycznych najczęściej jako choroby, czy zaburzenia i poddane medycznej interwencji. Zatem pewne aspekty wchodzą w zakres wpływów i nadzoru medycyny. Na proces ten można spojrzeć z medycznego punktu widzenia i określić go jako zawłaszczenie przez rozrastającą się jurysdykcję medyczną obszarów życia, form dewiacji, czy problemów184. Dla antypsychiatrii takim przykładem wdarcia się medycyny w sferę aktywności ludzkiej sprzecznej z powinnościami narzucanymi przez system społeczno-polityczny jest pojęcie „schizofrenii”. Przedstawiciele antypsychiatrii uważają schizofrenię za „mit”, a jednocześnie za wyraz buntu jednostki wobec zastanego porządku, protestu jednostki, która jedynie w „chorobie psychicznej” może znaleźć drogę do wolności185. M. Kępiński, który co prawda nie jest zaliczany do antypsychiatrów, jednak współdzielił z nimi głębokie przywiązanie do humanizmu, wskazywał, że postawa buntownicza jest dość typowa dla schizofreników, gdyż chory na schizofrenię nie może strawić społecznych systemów wartości, przeciwstawia im swój własny system, często chaotyczny, ale prawdziwy. System ten przybiera często formę idei nadwartościowej lub urojenia. W schizofrenii człowiek walkę z systemem wartości otoczenia z reguły przegrywa. Nikt nie bierze jego systemu na poważnie, traktując go jako objaw choroby, mimo że 183M. Wieczorkowska, Medykalizacja społeczeństwa w socjologii amerykańskiej, „Przegląd Socjologiczny”,

2012, nr 2 (61), s. 33. 184Tamże, s. 34.

niejednokrotnie stoi on na wyższym poziomie, niż obowiązujące normy społeczne. Cierpiący na schizofrenię, podobnie jak wyznawcy rewolucyjnej hierarchii wartości, neguje swą przeszłość, swą tradycję, rozpoczyna nowe życie w psychotycznej postaci. Ma wstręt do tego co za nim, przeszłość utożsamia z szarą pustką i konformizmem, ma wrażenie, że dopiero teraz, w psychozie, naprawdę się wyzwolił, że dopiero teraz jest wolny. Nie byłoby oczywiście poważne, gdyby porównywać wyznawców rewolucyjnych systemów wartości ze schizofrenikami, istnieje tu jednak pewna analogia, albowiem i jedni i drudzy nie potrafili (nie chcieli) zinternalizować zastanych norm, z tego też względu w skali indywidualnej (schizofrenicy) albo w skali szerszej wspólnoty (rewolucjoniści) wykształcili własny system wartości. W warstwie społeczno-kulturowej hierarchia wartości ma charakter społeczny, nie jest bowiem podzielana jedynie przez jednostkę, lecz również przez szerszą wspólnotę. Sprawą jednostkową pozostaje ona w przypadku schizofrenii, jednak z systemem wartości jednostki społeczeństwo nie musi się liczyć, stąd też jednostkę taką łatwo odizolować186. Antypsychiatria w pewien sposób wręcz idealizuje schizofrenię jako „poezję dzisiejszych czasów”187.

Teorie antypsychiatrów: T. Szasz`a, M. Foucault`a i T. Scheff`a są szczególnie interesujące z punktu widzenia prawa karnego, stanowią bowiem swoisty akt oskarżenia wobec psychiatrii w tej mierze, w jakiej oznacza ona przymus, a tak właśnie funkcjonuje ona na gruncie prawa karnego. Z tego też względu istnieje potrzeba choćby krótkiego odniesienia się do poglądów tych autorów.

Po pierwsze, ciężko w ramach obecnej wiedzy medycznej, zgodzić się z twierdzeniem jakoby schizofrenia była konsekwencją wyboru jednostki, aby odrzucić zastany system wartości. Jeśli antypsychiatrzy zarzucają psychiatrii, że „schizofrenia” to niejako sztuczna, nieuzasadniona medycznymi wskazaniami kategoria pojęciowa, mająca na celu stygmatyzację nieprzystosowanych społecznie jednostek dokonujących świadomej decyzji o odrzuceniu obowiązujących norm, to powinni tę tezę udowodnić na gruncie medycyny, a nie jedynie spekulacji filozoficznych. Brak jest jednak takiego dowodu. Nawet na gruncie filozofii istnieje mocny argument za odrzuceniem takiej koncepcji. Otóż, wiadomo, że w schizofrenii występują zaburzenia psychotyczne. Schizofrenik ma wyobrażenie osób i obiektów, co do których sądzi, że istnieją, tymczasem są one jedynie wytworem jego umysłu. Trudno w sytuacji, gdy dana osoba polega na fałszu co do stanu faktycznego (a nie jedynie np. na 186M. Kępiński, Psychopatie..., s. 49.

nietrafnej samoocenie), uznawać decyzji podjętych na jego podstawie za świadome i stanowiące emanację wolnej woli. Nie jest przecież wykluczone (a wydaje się wręcz dość prawdopodobne), że gdyby schizofrenik zdał sobie sprawę, że część zjawisk, czy obiektów, postrzegana przez niego jako obiektywnie istniejące (w świecie zewnętrznym) jest jedynie częścią jego wyobraźni, to być może zrezygnowałby z buntowania się przeciwko zastanym normom, czy wręcz je zinternalizował. Po trzecie, jakkolwiek zdarzają się również wśród schizofreników osoby wybitnie uzdolnione, jak choćby laureat Nagrody Nobla J. Nash188, to jednak większość wybitnych jednostek nie cierpi na tę chorobę, a większość schizofreników trudno by było zaliczyć do wybitnie uzdolnionych. Wydaje się więc, że trącąca wręcz romantyzmem narracja o schizofrenii jako „poezji naszych czasów”, po prostu jest nietrafna. Podkreśla się wręcz, że w przypadku niektórych schizofreników to właśnie ich leczenie, nie zaś jego zaniechanie, pozwoliło zachować im twórczy potencjał189. Nie oznacza to oczywiście akceptacji przez autora niniejszej rozprawy pochopnych diagnoz psychiatrycznych, w ramach których osoba „niedostosowana społecznie”, żywiąca oryginalne przekonania, odrzucająca zastany porządek, byłaby z miejsca uznawana za „chorą”. Diagnoza schizofrenii jak i innych zaburzeń powinna być zawężona do przypadków ewidentnych, psychotycznych lub będących efektem okaleczenia w procesie socjalizacji, zawężających możliwe pole działania, i takich, w których dana osoba odczuwa cierpienie psychiczne. Natomiast sytuacje, w których ktoś odrzuca zastany porządek, wybiera życie „poza systemem” i czuje się w tej sytuacji komfortowo w ogóle nie powinny być obiektem zainteresowania psychiatrii rozumianej jako nauki o zaburzeniach psychicznych. Autor rozprawy wyraża dezaprobatę dla wszelkiej stygmatyzacji osób zaburzonych jako „szaleńców” i sugerowania, że mają oni skłonności kryminalne. Takie twierdzenia są kłamliwe i nieuzasadnione, a w ustach ludzi władzy wręcz haniebne190.

Od możliwości zakwalifikowania schizofrenii i innych odstępstw od normy psychiatrycznej jako zaburzeń odróżnić należy kwestię przymusowego leczenia takich osób. Choć ponure czasy masowego przetrzymywania w szpitalach ludzi, którym zdiagnozowano chorobę psychiczną, minęły, to jednak problem ten nadal istnieje, zaś nadużycia w decydowaniu o izolacji pacjentów wciąż mają miejsce. Antypsychiatria, jak już wyżej wskazano z powołaniem się na źródła, stawia tu sprawę jasno-żadnego przymusowego 188L. Freberg, Discovering biological psychology, Belmont CA 2010, s. 457.

189J. Jaroszyński, Zdrowie psychiczne a …, s. 75.

190Jako przykład tego rodzaju działań zob. https://oko.press/min-zielinski-zaczyna-nagonke-zatrzymajmy-ja-dajemy-glos-osobie-ze-schizofrenia-rodzinom-specjalistom/ [dostęp na dzień: 24 lutego 2019 r.]

leczenia osób uznawanych za zaburzone. Konsekwencją takiego stanowiska jest postulowanie zastosowania wobec takich osób norm prawa karnego191, w razie gdy dokonają one przestępstwa. Problem jednak polega na tym, że prawo karne, jak się wydaje, zostało stworzone z myślą o „przeciętnym” przestępcy, który choć łamie normy prawa karnego, to jednak kryminalnie rzecz biorąc postępuje wg pewnych schematów, zgodnie z którymi ukształtowane są właśnie normy prawa karnego. Wobec takich osób normy prawa karnego mogą spełniać swoje zadanie, tj. z grubsza rzecz biorąc zapobiegać przestępczości i karać sprawców przestępstw już popełnionych. Normy prawa karnego materialnego nie przewidują np. karalności większości czynów zabronionych, które występują jedynie w fazie przygotowania. Taki brak kryminalizacji tej formy stadialnej wynika z faktu, że dla człowieka „racjonalnego” z punktu widzenia systemu prawa karnego (tzn. działającego zgodnie z jakimiś zidentyfikowanymi, choćby jedynie przestępczymi, schematami zachowania) od przygotowania do dokonania dzieli taki odstęp (czasowy, organizacyjny itp.), że ingerencja państwa już na etapie przygotowania byłaby nieuzasadniona. Inaczej rzecz się ma w przypadku osób zaburzonych psychicznie. Mogą one działać wbrew schematom zachowania charakterystycznym dla większości ludzi, tym samym pewne założenia kryjące się takim a nie innym kształtem norm prawnokarnych, w ich przypadku mogą okazać się po prostu fałszywe i np. od przygotowania do dokonania (choćby chaotycznego, czy niedopracowanego) upłynąć może bardzo niewiele czasu. Jeszcze jaskrawiej widać powyższy brak adekwatności norm prawnokarnych wobec sytuacji osób zaburzonych psychicznie z perspektywy celów kary. O ile bowiem, pozostając konsekwentnie na stanowisku antypsychiatrycznym, kara jako „sprawiedliwa odpłata” ma sens w przypadku osób zaburzonych psychicznie, to jednak już sam cel resocjalizacji, który również ma spełniać kara, może być tu wręcz niemożliwy do realizacji i to nie w jednostkowych przypadkach (jak ma to miejsce w sytuacji „normalnych”, choć zdemoralizowanych sprawców), ale wobec całych kategorii osób wykazujących dane zaburzenie. Osoby te mogą po prostu nie reagować w sposób pożądany na środki resocjalizacji, które zwykle okazują się skuteczne (czy mają przynajmniej taki potencjał) względem sprawców „normalnych”.

191M. Czubala Przymusowe leczenie psychiatryczne w świetle Konwencji ONZ o prawach osób

1.5.3. Stanowisko kompromisowe pomiędzy wartościującym, medykalnym,