• Nie Znaleziono Wyników

W polskiej wersji jêzykowej klasycy retoryki s¹ dostêpni w ograniczonym zakre-sie. Jeszcze w Pamiêtniku Literackim z 1977 roku, gdzie w dwu kolejnych nume-rach zamieszczono kilka wspó³czesnych opracowañ o retoryce, t³umacz jednego z nich ubolewa nad brakiem polskich przek³adów Topik Arystotelesa1(na pocz¹t-ku lat dziewiêædziesi¹tych XX wiepocz¹t-ku polsk¹ wersjê w³¹czono do Dzie³ Wszystkich tego autora). Kszta³cenie mówcy Kwintyliana wydano po polsku tylko we fragmen-tach, a ostatnie publikowane na ziemiach polskich przek³ady pism retorycznych Cycerona pochodz¹ z 1873 roku. Gdy konstytutywnym elementem wykszta³cenia by³a ³acina (dla szlachty i kleru w przedrozbiorowej Polsce oraz póŸniej dla matu-rzystów a¿ do pocz¹tków XX wieku), to przek³ady takie mog³y byæ traktowane ja-ko przesadne u³atwienie intelektualne. Gdy jednak w dzisiejszych czasach ³acina jest dostêpna tylko filologom, historykom i teologom, to tylko oni niemal monopo-lizuj¹ sposoby rozumienia zarówno Ÿróde³, jak i meandrów rozwoju retoryki2.

Nie jest tu mo¿liwe szczegó³owe œledzenie historii retoryki, choæ czasami trze-ba zauwa¿aæ trudno zrozumia³y zanik jej pewnych idei oraz przerost tego, co od czasów Platona3, poprzedzaj¹cego Arystotelesa, mo¿na by nazwaæ dekoracyjno--perswazyjnym aspektem komunikowanych treœci4. Tymczasem wed³ug Arystotele-sa, retoryka w specyficzny sposób5zajmuje siê tym, co jest zaledwie prawdopodob-ne, towarzysz¹c dialektyce6, która poza tym poszukuje tak¿e tego, co jest pewne.

W tym sensie retoryki i dialektyki nie mo¿na rozdzieliæ bez utraty istoty którejkol-wiek z nich, tak jak w greckiej tragedii nie mo¿e byæ antystrofy bez strofy7i w mo-necie awersu bez rewersu. Nazwanie czêœci dialektyki logik¹, zajmuj¹c¹ siê wnio-skowaniami niezawodnymi, i teologicznie motywowana dominacja nastawienia na poszukiwanie pewnoœci, na wiele stuleci przesunê³y argumentacyjny8aspekt reto-ryki do obszaru poetyki (dzisiaj literatury piêknej9), a nawet erystyki oraz sofistyki

166

(dzisiaj propagandy i reklamy). Tymczasem idea retoryki jest integraln¹ czêœci¹

ca-³oœciowej koncepcji Arystotelesa (wszystkie jego zachowane dzie³a s¹ ³¹cznie zwa-ne Corpus Aristotelicum), a studiowanie Retoryki10w celach pozaliterackich nale¿y zawsze poprzedziæ lektur¹ zbioru okreœlanego jako Organon11, zagl¹daj¹c tak¿e czasami do innych jego dzie³.

Przyjmuj¹c dla uproszczenia, ¿e wspó³czesne „wnioskowanie” mo¿e oznaczaæ to samo, co arystotelesowy „sylogizm”12, otrzymuje siê jako wyci¹g z Topik (Dzie³a Wszystkie, t. 1, op. cit., s. 343–344, 100a–101a) listê bardzo wa¿nych rozró¿nieñ, do-tycz¹cych najistotniejszego elementu dialektyki:

1. „Otó¿ sylogizm jest to wypowiedŸ, w której, gdy siê coœ za³o¿y, coœ innego ni¿ siê za³o¿y³o, musi wynikaæ dlatego, ¿e siê za³o¿y³o”.

2. „Jest «dowodem», [...] gdy przes³anki sylogizmu s¹ prawdziwe i pierwsze [czyli uprzednio udowodnione lub aksjomatyczne] albo przynajmniej takie, ¿e ich znajo-moœæ wywodzi siê z przes³anek prawdziwych i pierwszych” [oznacza to dedukcyjne wyprowadzanie z wczeœniejszych dowodów i aksjomatów].

3. „Sylogizm jest natomiast «dialektyczny», gdy opiera siê na przes³ankach zgod-nych z opini¹ powszechn¹ [...]. [...] «zgodne z opini¹ powszechn¹» to te przekonania, które s¹ uznawane albo przez wszystkich, albo przez wielu, albo przez filozofów [...], a wœród tych ostatnich, albo przez wszystkich13, albo przez wielu, albo przez najbardziej wybitnych i s³awnych”.

4. „[...] sylogizm jest «erystyczny», je¿eli opiera siê na s¹dach, które uchodz¹ za po-wszechnie uznawane, ale w rzeczywistoœci nie s¹ takie, albo je¿eli siê wydaje, ¿e siê opiera na takich s¹dach, które s¹ b¹dŸ powszechnie uznawane, b¹dŸ uchodz¹ za ta-kie. Nie wszystko bowiem, co siê wydaje powszechnie uznawane, jest rzeczywiœcie po-wszechnie uznawane”.

5. „[...] Dalej, obok wszystkich wspomnianych sylogizmów istniej¹ paralogizmy14 powstaj¹ce z przes³anek w³aœciwych pewnym naukom [...]. Wydaje siê bowiem, ¿e ta forma rozumowania ró¿ni siê od wspomnianych wy¿ej sylogizmów; kto bowiem rysu-je fa³szyw¹ figurê, wnioskurysu-je z przes³anek, które ani nie s¹ prawdziwe, ani pierwsze, ani powszechnie uznawane (nie s¹ bowiem zgodne z definicj¹; bo ani nie uwzglêdniaj¹ s¹-dów powszechnie uznawanych ani uznawanych przez wielu, ani przez filozofów, a wœród nich ani przez wszystkich, ani przez wielu, ani przez najwybitniejszych), lecz wnioskuje na podstawie za³o¿eñ, które chocia¿ s¹ w³aœciwe danej nauce, nie s¹ jednak prawdziwe.”

Przechodz¹c do Retoryki (Dzie³a Wszystkie, t. 6., op. cit., s. 304, 1355a), nale¿y przywo³aæ arystotelesowsk¹ konstrukcjê zwi¹zku miêdzy retoryk¹ i dialektyk¹:

„[...] w³aœciwa sztuka retoryczna dotyczy sposobów uwierzytelniania, które z kolei s¹ sposobem dowodzenia, poniewa¿ wtedy jesteœmy najbardziej o czymœ przekonani, kiedy wierzymy, ¿e jest to udowodnione. Retoryczny dowód jest entymemem15, który –

167 mo¿na powiedzieæ – stanowi najwy¿sz¹ formê uwierzytelnienia. Skoro entymem jest

rodzajem sylogizmu, a ka¿dy sylogizm jest przedmiotem rozwa¿añ dialektyki czy to ja-ko ca³ej, czy jakiejœ jej czêœci, to jasne, ¿e ten, kto dosja-konale potrafi poznaæ przes³an-ki i dzia³anie sylogizmu, bêdzie równie uzdolniony do pos³ugiwania siê entymemem, pod warunkiem, ¿e rozumie do jakich przedmiotów siê stosuje i czym siê ró¿ni od sy-logizmu logicznego. Odkrywanie prawdy i prawdopodobieñstwa jest przecie¿ wyrazem tych samych uzdolnieñ. Sama natura zreszt¹ w dostatecznym stopniu rozwinê³a w lu-dziach d¹¿enie do prawdy i wiêkszoœæ swego czasu poœwiêcaj¹ oni na jej poszukiwa-nie, a przecie¿ to samo usposobienie ma cz³owiek d¹¿¹cy do odkrycia prawdopodo-bieñstwa, co d¹¿¹cy do prawdy”.

Zaproponowana przez Arystotelesa ró¿nica miêdzy retoryk¹ a poetyk¹ zosta³a opisana w jeszcze innym z jego dzie³16:

„Skoro omówiliœmy ju¿ inne sk³adniki tragedii, wypada z kolei omówiæ formê jêzy-kow¹ [...] i myœlenie [...]. Dyskusje na temat sposobu myœlenia przenieœmy do Retory-ki, bo ta problematyka wchodzi raczej w zakres jej badañ. Myœlenie bowiem obejmuje to wszystko, co jest wytworem mowy, a wiêc takie kategorie, jak: dowodzenie i odpie-ranie zarzutów oraz wzbudzanie litoœci, trwogi, gniewu i innych uczuæ, a ponadto po-wiêkszanie i zmniejszanie znaczenia rzeczy. Oczywiste wiêc, ¿e równie¿ w uk³adzie zda-rzeñ [w dramacie] nale¿y pos³ugiwaæ siê tymi samymi kategoriami myœlenia, skoro ma siê wzbudziæ litoœæ b¹dŸ grozê, lub przeœwiadczenie o wielkoœci czy prawdopodobieñ-stwie. Ró¿nica polega jedynie na tym, ¿e w dramacie te efekty winny ujawniæ siê bez wyjaœnienia, w krasomówstwie natomiast musz¹ byæ osi¹gniête przez mówcê za po-œrednictwem s³owa. Bo có¿ by³oby zadaniem mówcy, gdyby myœlenie mog³o siê ujaw-niaæ bez mowy?”

Dopiero na fundamencie przytoczonych wy¿ej pogl¹dów Arystotelesa znacze-nia nabieraj¹ jego konkluzje o tym, „¿e retoryka jest to umiejêtnoœæ metodycznego odkrywania tego, co w odniesieniu do ka¿dego przedmiotu mo¿e byæ przekonywaj¹-ce17”. „ [...] w dodatku w obecnoœci s³uchaczy niezdolnych do dostrzegania zwi¹zków miêdzy wiêksz¹ iloœci¹ rzeczy i do œledzenia d³u¿szego toku rozumowania.”18Musi zaœ byæ przekonywaj¹ce, bo samo bêd¹c tylko prawdopodobne, mo¿e byæ konfronto-wane z innym, równie prawdopodobnym.

W pocz¹tkowych stadiach nowo¿ytnej nauki poszukiwano tego, co jest pewne, czyli wed³ug czêsto spotykanej konwencji terminologicznej tego, co jest koniecz-ne. Zadanie nauki mia³o polegaæ na formu³owaniu empirycznych twierdzeñ o pewnoœci i koniecznoœci, sk³adaj¹cych siê na ich prawdziwoœæ. Jeszcze w pierw-szej po³owie dwudziestego wieku wiêkszoœæ ludzi i filozofów, a wœród tych ostat-nich wiêkszoœæ wybitnych, uwa¿a³a powszechnie, ¿e metoda naukowa polega na weryfikacji (wykazywaniu prawdziwoœci) praw naukowych, odkrywanych dziêki uogólnianiu empirycznych danych. Z retoryki czerpano zatem co najwy¿ej tylko

168

œrodki stylistyczne z figurami myœli i s³ów, bo pozosta³e jej elementy (zw³aszcza sy-logizm dialektyczny i entymem) wydawa³y siê dla nauki nieu¿yteczne, a nawet szkodliwe.

Karl Popper publikuj¹c w 1934 roku niemieckojêzyczny pierwodruk „Logiki od-krycia naukowego” rozpocz¹³ zdecydowan¹ kampaniê, która dziêki wydaniu tego dzie³a w przek³adach na wiele jêzyków doprowadzi³a po kilkudziesiêciu latach do ukszta³towania i szerokiego zaakceptowania zupe³nie innego pogl¹du na nauki empiryczne. ¯adnego prawa naukowego ani ¿adnej teorii nie mo¿na w nich udo-wodniæ ¿adnymi faktami, mo¿na co najwy¿ej bezskutecznie próbowaæ takie prawa i teorie obalaæ. Prawa i teorie w naukach empirycznych mog¹ siê legitymowaæ tyl-ko „poœwiadczeniami” swej wartoœci, a nie potwierdzeniami swej prawdziwoœci.

Wskutek tego prawa teorie przestaj¹ byæ pewne i konieczne, a zatem mog¹ byæ tyl-ko prawdopodobne a¿ do momentu wykazania ich fa³szywoœci19. Zgoda na swoje-go rodzaju logiczn¹ asymetriê w argumentacyjnych metodach nauk empirycznych (nigdy nie uda siê udowodniæ prawdziwoœci, tylko czasem uda siê wykazaæ fa³szy-woœæ) mo¿e w konsekwencji oznaczaæ ponowne (po wielu wiekach) zaakceptowa-nie retoryki jako sztuki przekonywania o prawdopodobieñstwie.

Zastosowania retoryki w naukach empirycznych s¹ tak¿e uzasadniane ci¹g³ym przypominaniem jej ca³oœciowych za³o¿eñ20. Pozwala to uznaæ za niesprawiedliwie uogólnione zarzuty, wynikaj¹ce z wybiórczego pos³ugiwania siê tylko niektórymi czêœciami sztuki retorycznej lub wykorzystywania tej sztuki do osi¹gania negatyw-nie wartoœciowanych skutków (zob. np. przypisy: 35, 109, 35, odpowiednio na stro-nach 195, 205, 232–233). Jednak tradycyjna terminologia dzia³ów retoryki (inven-tio, disposi(inven-tio, elocu(inven-tio, memoria, actio) dzisiaj wydaje siê tak obca i sztuczna, ¿e na-wet specjaliœci z tej dziedziny uznaj¹ za konieczne przetwarzanie jej znaczenia na ujêcia bardziej dostosowane do wspó³czesnoœci21:

„ [...] stosuj¹c regu³y retoryki, rozwi¹zujemy okreœlone zadanie, czyli tzw. hipotezê22. Czynimy to, znajduj¹c dla pewnej idei, któr¹ chcemy wyraziæ w tekœcie jêzykowym:

– tyle materia³u, aby móc w pe³ni przedstawiæ i / lub rozstrzygn¹æ hipotezê, – struktury argumentacyjne, których chcemy u¿yæ w tekœcie,

– odpowiednie uporz¹dkowanie materia³u,

– konkretny kszta³t s³owny, który odzwierciedli jednoczeœnie, primo, tê konkretn¹ ideê, która najpe³niej odpowiada hipotezie, secundo – metaforê, obraz, który najpe³niej sta-je siê naocznoœci¹ przedstawianej idei abstrakcyjnej” i dalej:

„[...] retoryka faktycznie jest teori¹ mówi¹c¹ jak skonstruowaæ dowolny tekst, który bê-dzie realizowa³ zamierzone przez jego twórcê cele. Nie mówi natomiast konkretnie, co ma siê w takim tekœcie znajdowaæ”.

Z kolei tak przetworzone rozumienie retoryki po wyeliminowaniu fragmentu o metaforze wrêcz identyfikowa³oby j¹ z najbardziej restrykcyjn¹ metodyk¹23

przy-169 gotowywania komunikatów naukowych. Mog³oby to sugerowaæ, ¿e w gruncie rzeczy

retoryka jest historycznym mianem dla kompleksu elementów, które po selekcji i uzupe³nieniu zestawiono wspó³czeœnie w innym uk³adzie i pod innymi nazwami.

Powrót retoryki na miejsce zaprojektowane dla niej przez Arystotelesa24 nie oznacza oczywiœcie ograniczania siê do pogl¹dów Stagiryty, bowiem jego wiedza z koniecznoœci by³a ubo¿sza ni¿ wiedza nowo¿ytna i zawiera³a wiele b³êdów póŸ-niej przez ni¹ sprostowanych25. W szczególnoœci, w zachowanych dzie³ach tego fi-lozofa nie ma nawet œladów nawi¹zywania do tego, co póŸniej nazwano rachun-kiem zdañ i rachunrachun-kiem predykatów, a i sam rachunek nazw (czyli sylogistykê) uzupe³niono w istotny sposób.

Entymem jako substancja retoryki polega na opuszczaniu w komunikacie tych przes³anek, które dla audytorium przypuszczalnie s¹ oczywiste i akceptowane. Tym samym twórca komunikatu powinien zdawaæ sobie sprawê ze sposobów rozumowa-nia jego odbiorców w warunkach niepe³nej, nieuwa¿nie spostrzeganej i tendencyj-nie zapamiêtywanej informacji, zw³aszcza wtedy, gdy jest ona tendencyj-nieco bardziej skom-plikowana. To w³aœnie stopieñ komplikacji i z³o¿onoœci wielu poruszanych spraw w po³¹czeniu z w³aœciwoœciami audytorium zmusza do uproszczeñ i pominiêæ, co do których autor komunikatu trafnie lub nietrafnie domniemywa, ¿e albo zostan¹ uzu-pe³nione przez odbiorców, albo w danym kontekœcie nie maj¹ znaczenia.

Zamierzone lub niezamierzone pomijanie rozmaitych istotnych elementów tek-stu w tradycji retorycznej nosi nazwy zale¿ne od skutków takiego pominiêcia. En-tymem to pominiêcie oczywistej przes³anki rozumowania, a elipsa to pominiêcie oczywistego sk³adnika jakiegoœ wyra¿enia. W obu przypadkach odbiorca w sposób zgodny z intencj¹ autora bez ¿adnych w¹tpliwoœci uzupe³nia lukê, czêsto jej nawet nie zauwa¿aj¹c. Niedopowiedzeniem natomiast jest taka luka, której wype³nienie wp³ywa na sens i wartoœæ logiczn¹ ca³ej wypowiedzi. Tak wiêc entymem i elipsa s¹ prawomocnymi narzêdziami retoryki, zaœ niedopowiedzenie jest albo semantycz-nym b³êdem, albo sofistyczno-erystyczn¹ manipulacj¹.

Entymemat jako argumentacja pozbawiona czêœci przes³anek w taki sposób, ¿e odbiorca w zasadzie nie odczuwa ich braku, wydaje siê stwarzaæ ramy pojêciowe podobne do póŸniejszego ujêcia, zwanego tez¹ Duhema–Quina26. Naukowe bada-nie empirycznych faktów zawsze wymaga przyjmowania mnóstwa za³o¿eñ, z któ-rych wiêkszoœæ w ogóle nie jest przywo³ywana ani w planie badañ, ani w opisie czy w interpretacji ich wyników. Za³o¿enia takie czêsto stanowi¹ podrêcznikowy fun-dament konkretnej dziedziny, i dla specjalistów s¹ oczywiste, a wiêc nie wymagaj¹ przypominania. W konsekwencji, nikt, dla kogo za³o¿enia te nie s¹ utrwalonym i niemal automatycznie przywo³ywanym elementem wiedzy, nie jest w stanie do-brze zrozumieæ argumentacji na tych ukrytych za³o¿eniach opartej. Uœwiadamiany brak zrozumienia jest przy tym mniej niebezpieczny od powierzchownego lub

b³êd-170

nego przyswajania merytorycznie niepe³nych wywodów, których stereotypowe na-œladowanie w odmiennych warunkach mo¿e prowadziæ na teoretyczne, a potem praktyczne manowce. Co wiêcej, w z³oœliwych debatach nierzetelny lub niedouczo-ny dyskutant mo¿e pozornie uzupe³niaæ entymematy proœciutkimi przes³ankami, które wcale do nich nie nale¿¹c, pozornie obalaj¹ argumentacjê lub kieruj¹ j¹ w in-n¹ ni¿ zaplanowano stronê.

Ju¿ poza tradycyjn¹ retoryk¹ i w³aœciwie niezale¿nie od niej pojawi³y siê opisy innych mechanizmów rozszerzania treœci komunikatów wskutek poznawczej ak-tywnoœci odbiorców. Presupozycje (zob. przypis 95. na stronie 238) oraz implikatu-ry (charakteimplikatu-rystyka jednej z nich w przypisie 101. na stronie 255) mog¹ byæ zapla-nowane przez nadawcê komunikatu jako instrument jego uproszczenia, ale bywa-j¹ te¿ œrodkiem do wzbudzania przekonañ w sprawach przez komunikat pozornie pominiêtych. Przytaczaj¹c w nieco zmienionej formie definicjê implikatur mo¿na powiedzieæ, ¿e s¹ to wnioski, które wyci¹ga odbiorca, bior¹c pod uwagê nie tylko sam¹ treœæ zdania, lecz tak¿e tê okolicznoœæ, ¿e nadawca w ogóle wypowiedzia³ to zdanie w danej sytuacji i ¿e zamiast tego zdania nie dokona³ jakiejœ innej wypowie-dzi, wymagaj¹cej od niego mniejszego wysi³ku. Tak wiêc odbiorca musi mieæ i przy-wo³aæ jak¹œ wiedzê lub wyobra¿enie o tym, co nadawca móg³by powiedzieæ, choæ nie powiedzia³, bo powiedzia³ co innego, i dopiero na tej podstawie interpretuje to, co rzeczywiœcie zosta³o powiedziane27.

W przypadku presupozycji oraz implikatur ich istotê da siê dobrze zilustrowaæ przyk³adami, prosz¹c najpierw odbiorców o wyobra¿enie sobie najbardziej przez nich nielubianego polityka p³ci mêskiej i zachowywanie jego to¿samoœci wy³¹cznie dla siebie (to znaczy niepodawanie ¿adnego nazwiska ani okreœlenia). Nastêpnie mo¿na zakomunikowaæ, ¿e w czasie ostatniej kampanii wyborczej polityk ten ani razu nie ust¹pi³ siedz¹cego miejsca staruszce w œrodkach miejskiej komunikacji (presupozycja: jeŸdzi³ œrodkami miejskiej komunikacji, w przeciwnym przypadku komunikat jest bezsensowny). Dalej, prawdziwa informacja, ¿e w ostatnim dniu kampanii wyborczej by³ trzeŸwy stwarza wra¿enie, i¿ stan trzeŸwoœci tego polityka jest wart specjalnej wzmianki. Filozoficzne stwierdzenie, ¿e polityk ten bierze ³a-pówki albo ich nie bierze, z formalnego punktu widzenia w ca³oœci jest prawdziwe jako alternatywa zdañ sprzecznych, ale które z tych sk³adowych zdañ jest prawdzi-we i dlaczego wypowiedziano obydwa? Zwrócenie uwagi na to, ¿e polityk ten rêk¹ czasami macha jak perpendyku³em28 (ka¿dy tak czasami macha) zastanawia, czy w tym niezrozumia³ym dziœ okreœleniu nie chodzi o jakieœ obraŸliwe lub nieprzy-zwoite gesty nielubianego polityka. I wreszcie, gdy nawo³ujemy, aby patrz¹c na te-go polityka zastanowiæ siê, czy mo¿na wierzyæ mê¿czyŸnie, który pod garniturem nosi damsk¹ bieliznê, to wbrew pozorom mówimy na temat w³asnych obsesji, a nie na temat wiedzy o tym, co ten polityk nosi pod garniturem (nawet gdy stwarzamy

171 wra¿enie, ¿e posiadamy „pora¿aj¹c¹”, ale niemo¿liw¹ do ujawnienia wiedzê w

ja-kiejœ sprawie). Podane tu jako przyk³ady implikaturowe formy l¿enia nie wymaga-j¹ rozg³aszania fa³szywych informacji, w przeciwieñstwie do typowych oszczerstw, które bywaj¹ trwale skuteczne nawet wtedy, gdy okazuj¹ siê nieprawd¹29.

Wspomniane wy¿ej rodzaje opuszczeñ i domyœlnych uzupe³nieñ nale¿¹ do ró¿-nych kategorii retoryczró¿-nych, a ich ³¹czne tu zestawienie wynika z tego, ¿e wszyst-kie one wymagaj¹ od odbiorcy aktywnoœci intelektualnej i wykorzystywania wiedzy wykraczaj¹cej poza treœæ komunikatu30. Aby jednak aktywnoœæ intelektualna od-biorców komunikatu by³a zgodna z zamiarami jego nadawcy, odbiorca powinien wykorzystywaæ ze swojej wiedzy tylko te jej fragmenty, które wspomagaj¹ argu-mentacjê w sposób zaplanowany przez nadawcê. A wiêc konieczna staje siê ampli-fikacja jako wyolbrzymienie znaczenia wybranych argumentów oraz przyk³ad jako unaocznienie i konkretyzacja stwierdzeñ ogólnych (zob. przypis 36. na stronie 195 i tekst na stronie 157). W razie braku dobrego przyk³adu lub dla amplifikacji wy-korzystuje siê tropy, wœród których dominuje metafora (zob. przypisy 147–152 od strony 225).

Za najpowa¿niejsz¹ przeszkodê w pe³nym wykorzystywaniu intelektualnej ak-tywnoœci odbiorców, poza oczywistymi ograniczeniami ludzkiej percepcji i pamiê-ci (w tym brakami wiedzy), mo¿na uznaæ sk³onnoœæ do pos³ugiwania siê uproszczo-nymi schematami spostrzegania i myœlenia. Jednak w retoryce co najmniej od cza-sów Artystotelesa to w³aœnie takie schematy sta³y siê noœnikami perswazji, koniecz-nej wtedy, gdy proponowana teza nie mo¿e byæ dedukcyjnie udowodniona i ko-rzystnej wtedy, gdy dowód jest zbyt trudny dla konkretnego audytorium. Na tyle, na ile mo¿na dzisiaj interpretowaæ pogl¹dy Arystotelesa z lektury t³umaczenia na jêzyk polski jego dzie³ i z komentarzy nowo¿ytnych filozofów, tego rodzaju sche-maty nazywa³ on toposami31, ale ich dok³adniejsza charakterystyka32 wci¹¿ budzi kontrowersje i owocuje rozumieniem albo bardzo szerokim33, albo bardzo w¹-skim34.

W przeszukanej literaturze35nie znaleziono jednak opinii, ¿e nazwy topos, pa-radygmat, tematyka badawcza, styl myœlowy, uczestnicz¹c w grach jêzykowych o bardzo du¿ym podobieñstwie funkcjonalnym i strukturalnym mog¹ byæ synoni-mami, oznaczaj¹cymi to samo pojêcie w ró¿nych zastosowaniach, czyli mog¹ co najmniej nale¿eæ do jednej rodziny znaczeñ, nie objêtej powszechnie akceptowan¹ nadrzêdn¹ czy wspóln¹ nazw¹. Przyjêcie pogl¹du Poppera, ¿e w naukach empirycz-nych nie mo¿na udowodniæ ogólempirycz-nych twierdzeñ teoretyczempirycz-nych, w konsekwencji ze-zwala na dopuszczenie do stosowania toposów jako instrumentów argumentacji w warunkach nigdy nie usuwalnej do koñca niepewnoœci badawczej. Oznacza to miêdzy innymi, ¿e zupe³nie niepotrzebne s¹ wezwania do wykorzystywania w dys-kursie naukowym „logiki nieformalnej”36, bo jako dialektyczne i retoryczne

„miej-172

sce wspólne” jest ona tam od zarania tego dyskursu i nigdy z niego nie zniknê³a, nawet wtedy, gdy stanowczo (i bezpodstawnie) ¿¹dano jej usuniêcia.

Dla bardziej konkretnego zarysowania pojêcia toposu37 i wykazania jego roli w grach jêzykowych, po¿yteczna mo¿e byæ seria przyk³adów38, gdy¿ topos zdaje siê nale¿eæ do uzualnych pojêæ o niewyraŸnej treœci (zob. przypis 87. na stronie 253).

Arystoteles œciœle wi¹za³ dialektyczne i retoryczne sylogizmy z toposami39, bior¹c za fundament jednego z nich zasadê: „...rzeczy, dziêki którym powstaje wiêksze do-bro, s¹ wiêkszym dobrem”40. Nastêpnie, dla celów argumentacji pokazuje zastoso-wanie tej zasady, pisz¹c41: „XIII. Poniewa¿ wiêkszoœæ rzeczy mo¿e mieæ jednoczeœnie dobre i z³e nastêpstwa, podstawê kolejnego sposobu argumentowania stanowi nastêp-stwo. Wychodz¹c od nastêpstw mo¿na mianowicie zachêcaæ do czegoœ lub odradzaæ, broniæ kogoœ lub oskar¿aæ, chwaliæ lub ganiæ. Na przyk³ad, ¿e wykszta³cenie prowadzi do zawiœci, która jest z³em, lub do m¹droœci, która jest dobrem. Mo¿na wiêc argumen-towaæ: „«Nie nale¿y siê kszta³ciæ, poniewa¿ nie nale¿y byæ przedmiotem zawiœci» lub:

«nale¿y siê kszta³ciæ, bo trzeba byæ m¹drym»”.

Prawie dwa tysi¹ce lat póŸniej z toposu tego korzysta³ Francis Bacon42: „Wœród oznak pozwalaj¹cych oceniæ systemy filozoficzne nie ma pewniejszych ani znamienit-szych ni¿ te, które siê wyprowadza z ich owoców. [...] zasadê [...] ca³kiem dobrze od-nieœæ mo¿na do filozofii: s¹dziæ j¹ po owocach, jakie przynosi, i za bezu¿yteczn¹ uznaæ tak¹, która jest bezp³odna, a tym bardziej, je¿eli zamiast winogron i oliwek przynosi ciernie i osty dysput i sporów. [...] Nale¿y te¿ wzi¹æ pod uwagê oznaki przejawiaj¹ce siê we wzroœcie i postêpach systemów filozoficznych i nauk. Te bowiem, które opieraj¹ siê na przyrodzie, wzrastaj¹ i rozwijaj¹ siê; które zaœ na opinii, zmieniaj¹ siê, lecz nie roz-wijaj¹”.

Po oko³o trzystu kolejnych latach Wiliam James, jeden z twórców filozoficzne-go kierunku zwanefilozoficzne-go pragmatyzmem, g³osi³43: „...Ideami prawdziwymi s¹ te, które mo¿emy przyswoiæ, wzmocniæ, spotêgowaæ i sprawdziæ. B³êdnymi s¹ te, wzglêdem któ-rych nie mo¿emy tego uczyniæ. [...] Lecz co znacz¹ same przez siê wyrazy sprawdzanie i wzmacnianie ze stanowiska pragmatycznego? Oznaczaj¹ one pewne nastêpstwa praktyczne sprawdzonej i wzmocnionej idei.”

Polski popularyzator nauki i techniki w latach dwudziestych i trzydziestych dwudziestego wieku, prawdopodobnie znaj¹cy cytowane dzie³ko Jamesa (polski przek³ad wyszed³ w roku 1911), umieœci³ ten topos w fabularnym tekœcie literackim o nauce44: „ [...] ka¿da istotna wiedza ma tê cechê zasadnicz¹, ¿e roœnie. Oersted stwierdza w swoim pokoiku w pracowni fizycznej, ¿e ig³a ma³ego kompasu trochê drga w pobli¿u pr¹du elektrycznego. Z tego pradziad pañski, panie doktorze von Siemens, tworzy genialn¹ dynamomaszynê. Tramwaje je¿d¿¹, telefony gadaj¹, radiostacje prze-sy³aj¹ sygna³y od bieguna do bieguna, lampy ³ukowe zalewaj¹ potokami œwiat³a nasze miasta, samochody œmigaj¹, propellery furkocz¹. I wszêdzie tkwi – magnesik

Oerste-173 da. Gdyby astrologia zawiera³a choæ ŸdŸb³o prawdy, dziœ – po tylu wiekach –

otrzymy-walibyœmy na pewno w ka¿dym urzêdzie miejskim, w ka¿dym komisariacie za kilka groszy horoskop oficjalny, w którym wypisywano by nam bez ochyby, nieomylnie, z ma-tematyczn¹ œcis³oœci¹, kiedy siê o¿enimy, kiedy wygramy na loterii, kiedy zapadniemy

otrzymy-walibyœmy na pewno w ka¿dym urzêdzie miejskim, w ka¿dym komisariacie za kilka groszy horoskop oficjalny, w którym wypisywano by nam bez ochyby, nieomylnie, z ma-tematyczn¹ œcis³oœci¹, kiedy siê o¿enimy, kiedy wygramy na loterii, kiedy zapadniemy