• Nie Znaleziono Wyników

Zabiegi dyplomatyczne

EWOLUCJA SPOTKAŃ NA SZCZYCIE. GENEZA G7

1.2. Charakter spotkań na szczycie – zarys historyczny

1.3.2. Zabiegi dyplomatyczne

Przemiany w ekonomice światowej w znaczący sposób oddziaływały na aktywność i kierunek polityki międzynarodowej. Naczelnym tematem debat były wciąż stosunki między Wschodem i Zachodem, chociaż w dobie détente – w okresie odprężenia między Waszyngtonem i Moskwą – strona europejska

54 Z. Wysokińska, J. Witkowska, Integracja europejska. Rozwój rynków, Warszawa 1999, s. 74.

próbowała wprowadzać nowe tematy. Prym w tym względzie wiodła dyploma-cja francuska. Minister spraw zagranicznych Michel Jobert w 1973 r. zwrócił uwagę społeczności światowej, że głównym problemem współczesności nie były stosunki Wschód–Zachód, ale Północ–Południe. Podkreślał, że państwom słabo rozwiniętym powinno darować się długi i udzielić im nowych kredytów. Adresatem tych postulatów były jednak Stany Zjednoczone55. Koncepcja Joberta nie była zupełnie nowa, gdyż na problem krajów słabo rozwiniętych uczulali wcześniej wpływowi politycy i ekonomiści56, ale pojawiła się w specyficznym momencie, kiedy państwa wysoko rozwinięte same borykały się z poważnymi problemami gospodarczymi. Głos Francji uznano raczej za potrzebę zaistnienia w międzynarodowej dyskusji, w której jednak chętniej podejmowano wątki dotyczące uzdrowienia sytuacji gospodarczej krajów najbogatszych. Władze francuskie musiały być głęboko dotknięte, kiedy w koncepcji prezydenta USA Richarda Nixona i jego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego (od września 1973 r. sekretarza stanu) Henry’ego Kissingera nie znalazło się miejsce dla Francji wśród pięciu głównych mocarstw świata. Globalna pentarchia składać się miała z trzech głównych mocarstw: USA, ZSRR i Chin oraz dwóch mniej-szych: Japonii i RFN57.

Szok naftowy oraz wojna na Bliskim Wschodzie początkowo nie służyły zawiązaniu wspólnej strategii „konsultacyjno-naprawczej” między Waszyngto-nem a stolicami Europy Zachodniej, szczególnie Paryżem. Napięcie to potęgo-wała m.in. retoryka Joberta, prezydenta Georgesa Pompidou, ale też kilku polityków amerykańskich. Należałoby pamiętać, że podczas pierwszej kadencji Nixona, w latach 1969–1973, stosunki transatlantyckie cechowała daleko po-sunięta nieufność. Europa Zachodnia, coraz bardziej samodzielna i silna gospo-darczo, nadal pozostawała uzależniona od USA w dziedzinie obronności. Natomiast Stany Zjednoczone, zyskując dzięki polityce odprężenia większe poczucie bezpieczeństwa, zaczęły tracić na rzecz Europy Zachodniej pozycję lidera na światowych rynkach. Również coraz trudniej było obu stronom sformułować wspólną strategię w polityce zagranicznej. Można było nawet odnieść wrażenie, że USA łatwiej było dojść do porozumienia z państwami z przeciwnego obozu – ZSRR czy Chinami – niż z tradycyjnymi sojusznikami. Administracja Nixona, przyznając Europie prawo do emancypacji, uznała za konieczne przywrócenie zaufania i wzmocnienie transatlantyckich więzi poprzez podniesienie pozycji Starego Kontynentu na liście priorytetów amerykańskiej polityki zagranicznej.

55 J. Krasuski, Europa Zachodnia po II wojnie światowej. Dzieje polityczne, Poznań 1990, s. 383.

56 Wśród nich było wielu laureatów Nagrody Nobla: pokojowej oraz w dziedzinie ekonomii. Mimo że koncepcje liberalne powróciły do łask w okresie recesji lat 70., nie oznaczało to porzucenia wielu rozwiązań dalekich od myśli ideologów leseferyzmu czy monetaryzmu.

23 kwietnia 1973 r. Kissinger, przemawiając wobec wydawców z „Associa-ted Press”, zaproponował uzgodnienie nowych zasad współpracy między USA a Europą – „nowej Karty Atlantyckiej”, ogłaszając jednocześnie 1973 r. rokiem Europy. Koncepcja Nixona – Kissingera nawiązywała do pomysłu Johna Fitzgeralda Kennedy’ego dotyczącego utworzenia Wspólnoty Atlantyckiej. W jej skład wchodzić miały Stany Zjednoczone, Kanada, Europa Zachodnia, a w przyszłości również Japonia58. Udział Tokio mógłby tonować napięte stosunki między Waszyngtonem a Brukselą.

Projekt amerykański polegał na uznaniu przez sojuszników jako priorytetu w polityce zagranicznej współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. Plan Kissingera zakładał „obowiązek” konsultacji przed podjęciem ważnych decyzji dotyczą-cych Wspólnot Europejskich. W swej mowie podkreślił również poparcie dla integracji zachodu Starego Kontynentu, uznając je za najbardziej stały element amerykańskiej polityki względem tego obszaru59. Cele tego wystąpienia były różnorakie. Po pierwsze, miało ono zainicjować ponowne zbliżenie amerykań-sko-europejskie po zaniedbaniach Nixona, który skupiał się głównie na prowa-dzeniu skomplikowanej gry dyplomatycznej w Chinach i ZSRR. Poza tym Kissinger zdawał sobie sprawę, że na początku lat 70. Europa była w stanie spełnić swoje dążenie do jak największego uniezależnienia się od Stanów Zjednoczonych. Idąc w ślady USA, państwa Starego Kontynentu nawiązały stosunki z Chinami, a RFN uplasowała się na trzecim miejscu wśród partnerów handlowych Pekinu. Świadczyło to o sile gospodarczej i możliwościach odgry-wania poważnej, samodzielnej roli na arenie międzynarodowej60. Amerykanie nie chcieli, by polityka europejska wymknęła się im spod kontroli, by państwa Starego Kontynentu wychodziły z niezależnymi inicjatywami, szczególnie w kierunku Moskwy61.

Przemówienie Kissingera było wygłoszone w szczególnie niefortunnym czasie. Słowa przyszłego sekretarza stanu odebrano jako próbę utrzymania amerykańskiej hegemonii w Europie. Brytyjczycy, Francuzi i Niemcy nie zostali uznani za równorzędnych sojuszników Waszyngtonu – Kissinger podkreślił, że jego kraj miał „globalne interesy i zobowiązania”, podczas gdy zainteresowania

58 J. Krasuski, op. cit., s. 384; P. Calvocoressi, Polityka międzynarodowa 1945–2000, War-szawa 2002, s. 74.

59 D. H. Allin, Cold War Illusions. America, Europe and Soviet Power, 1969–1989, New York 1994, s. 44; G. Lundestad, „Empire” by Integration. The United States and European

Integration, 1945–1997, New York 1998, s. 9.

60 F. Grzegorzewski, Ewolucja stosunków między Unią Europejską a Chińską Republiką

Ludową, „Zeszyty Akademii Dyplomatycznej” 2004, nr 11, s. 7.

61 R. L. Garthoff, Détente and Confrontation. American-Soviet Relations from Nixon to

krajów europejskich określił jako „regionalne”62. Nawet jeśli uznamy, że to ostatnie stwierdzenie było zgodne z prawdą, to ewidentnie sprowadzało rolę krajów Starego Kontynentu do funkcji wykonawców amerykańskiej strategii. Prezydent Francji Pompidou ironicznie stwierdził, spotkawszy się w maju 1973 r. w Reykiawiku z Nixonem, że „dla Europejczyków każdy rok jest rokiem Europy”63.

W Wielkiej Brytanii oświadczenie Kissingera było przyjęte jeszcze stosun-kowo pozytywnie – może dlatego, że Karta Atlantycka, do której odwoływał się polityk, była aktem przymierza między państwami anglosaskimi, zawartym podczas II wojny światowej64. Ta analogia nie mogła budzić natomiast zachwytu w RFN, jako że dokument był wymierzony m.in. przeciwko Niemcom, ani we Francji, która w czasie jego podpisywania oficjalnie kolaborowała z III Rzeszą. Nixon, skompromitowany aferą Watergate, tracił autorytet nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i na Starym Kontynencie. Na propozycję spotkania na szczycie NATO w Europie otrzymał latem 1973 r. odpowiedź, że zjawią się na nim wyłącznie ministrowie spraw zagranicznych – zaproszenia nie przyjął żaden europejski przywódca65.

Przemówienie Kissingera można uznać za prowokację wobec amerykań-skich sojuszników na Starym Kontynencie. Szczególnie niefortunne wydaje się stwierdzenie o ich „regionalnych zainteresowaniach”. Sekretarz stanu dał im do zrozumienia, żeby nie ważyli się prowadzić samodzielnej polityki zagranicznej, ale również zachęcał do zintensyfikowania procesów integracyjnych66. Trudno było sobie wyobrazić, żeby powiązana silnymi więzami Europa nie zechciała wstąpić na arenę międzynarodową jako kluczowy decydent. Natomiast w wy-miarze ekonomicznym zajęcie się „regionalnymi interesami” mogło oznaczać dalsze zamykanie rynku EWG i EFTA na towary amerykańskie67.

W „roku Europy” konflikt arabsko-izraelski wystawił na próbę monolit So-juszu Północnoatlantyckiego. 6 października 1973 r., w dzień żydowskiego święta religijnego Jom Kippur, siły zbrojne Egiptu i Syrii niespodziewanie zaatakowały Izrael. Do wojny przyłączyły się też Irak i Jordania. Do Waszyng-tonu dotarła wiadomość, że wobec skutecznej obrony Izraela i zawarcia rozej-mu, Związek Radziecki zamierza wysłać wojska na Bliski Wschód. Wobec tego Nixon ogłosił alarm we wszystkich rodzajach sił zbrojnych Stanów

62 S. Hoffmann, Toward a Common European Foreign Policy?, [w:] The United States and

Western Europe, ed. W. Hanrieder, Cambridge–Massachusetts 1974, s. 91. 63 H. Kissinger, Years of Upheaval, Boston 1982, s. 166.

64 M. A. Jones, Historia USA, Gdańsk 2002, s. 569.

65 R. J. Barnet, The Alliance. America, Europe, Japan. Makers of the Postwar World, New York 1983, s. 321.

66 D. W. White, The American Century. The Rise and Decline of the United States as a World

Power, New Haven 1996, s. 407. 67 S. Hoffmann, op. cit., s. 91.

nych. Został on jednak szybko odwołany, gdyż sekretarz generalny KPZR Leonid Breżniew zdementował informacje o sowieckich planach. W Europie zaniepokojono się jednak tak ostrą reakcją Ameryki, a szczególnie groźbą użycia sił nuklearnych. Obawiano się, że Nixon, chcąc odwrócić uwagę opinii publicz-nej od skandalu Watergate, zdecyduje się na zbrojną interwencję na Bliskim Wschodzie. Jednak największe oburzenie wzbudził brak konsultacji przed podjęciem decyzji o postawieniu amerykańskich sił w stan gotowości bojowej, co wiązało się również z przerzuceniem części wojsk stacjonujących w Europie w rejon konfliktu68. Przywódcy państw zachodnioeuropejskich twierdzili, że zagrażało to bezpośrednio bezpieczeństwu ich krajów. Chcąc udowodnić, że NATO nie było wyłącznie instrumentem polityki zagranicznej USA, wszystkie kraje członkowskie, oprócz Portugalii i Holandii, odmówiły udostępnienia Amerykanom swoich lotnisk do międzylądowań oraz pomocy przy transporto-waniu ich oddziałów na Bliski Wschód69.

Motywem działań państw europejskich była, oprócz urażonej ambicji, nie-chęć do drażnienia głównych dostawców ropy naftowej. Jednak mimo odcięcia się od Amerykanów, nie uniknęły one skutków rewanżu za popieranie Izraela. Decyzja OPEC o ograniczeniu wydobycia i podniesieniu cen dotknąć mogła zwłaszcza Europę, która importowała z krajów arabskich średnio 80% wykorzy-stywanej ropy naftowej, zaś Stany Zjednoczone tylko 12%. W związku z tym rządy państw Starego Kontynentu rozpoczęły starania o zawieranie jak najbar-dziej korzystnych bilateralnych układów z państwami OPEC, nie oglądając się na Waszyngton70. Tym bardziej, że były przekonane, iż wzrost cen ropy był na rękę Amerykanom, którzy liczyli na pozbawienie ich rezerw dolarowych i osłabienie pozycji jako konkurentów gospodarczych71. Dlatego przywódcy państw Europy Zachodniej nie zgodzili się na propozycję Kissingera, by stworzyć „wspólny front konsumentów” i wywrzeć presję na kraje arabskie w celu odwołania decyzji z października 1973 r., mimo że sekretarz stanu udowadniał, że kraje arabskie chciały skłócić ze sobą państwa zachodnie72.

68 A. Grosser, Les Occidentaux. Les pays d’Europe et les États-Unis depuis la guerre, Paris 1978, s. 350.

69 W. LaFeber, The American Age. United States Foreign Policy at Home and Abroad since

1750, New York 1989, s. 626.

70 A. Grosser, Les Occidentaux…, s. 357.

71 Jako dowód na takie intencje Amerykanów przytaczano fakt, że podwyżki cen ropy wpro-wadził również szach Iranu, najbliższy sojusznik i wykonawca polityki Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie. Według dyplomatów europejskich, Amerykanie liczyli, że szach za uzyskane ze sprzedaży ropy dolary zakupi w USA sprzęt wojskowy (R. J. Barnet, op. cit., s. 328).

72 A. Grosser, Affaires extérieures. La politique de la France 1944–1984, Paris 1984, s. 253. W czasie pierwszego szoku naftowego Kissinger wezwał świat Zachodu do wspólnego działania. Posłużył się przy tym ciekawą metaforą. Uznał, że brak zwartości spowoduje, że z Zachodem stanie się to, co z greckimi miastami-państwami, które poróżniły się, zamiast zjednoczyć się przeciwko Macedonii i Rzymowi (P. Bender, Ameryka. Nowy Rzym, Warszawa 2004, s. 17).

Amerykanie nie mogli pogodzić się z faktem, że bezpieczeństwo, polityka zagraniczna i rozwój gospodarczy najbogatszych krajów świata miały być uzależnione od „małych, półfeudalnych i militarnie słabych państewek”73. By przeciwdziałać takiej sytuacji, Kissinger zwołał na luty 1974 r. do Waszyngtonu konferencję, mającą obradować na temat sposobów wyjścia z kryzysu energe-tycznego. Wcześniej, w grudniu 1973 r., na szczycie EWG w Kopenhadze, w którym nieoficjalnie brali udział zaproszeni przez Francuzów przedstawiciele państw arabskich, członkowie Wspólnoty zdecydowali, że nie powinno się dążyć do otwartej konfrontacji z producentami ropy naftowej. Mimo cichego porozumienia arabsko-europejskiego, na konferencji waszyngtońskiej minister finansów RFN Helmut Schmidt poparł stanowisko amerykańskie. Nixon wygłosił toast w formie szantażu, zwracając się zwłaszcza do Francji jako „prowodyra” w rozbijaniu sojuszu. Prezydent stwierdził, że wobec europejskiej odmowy podjęcia wspólnych działań, nie można będzie wykluczyć w najbliż-szym czasie całkowitego wycofania wojsk amerykańskich z Europy. Nixon zwrócił uwagę, że izolacjonizm w USA jest mocno ugruntowany, a postawa państw europejskich dostarcza argumentów jego zwolennikom. Powtórzył tezę Kissingera o konieczności współpracy transatlantyckiej w sprawach bezpieczeń-stwa, polityki zagranicznej i gospodarczej.

Powyższe argumenty przekonały przedstawicieli państw europejskich, któ-rzy zgodzili się na propozycje Kissingera w kwestii utworzenia Międzynarodo-wej Agencji Energetyki, mającej za zadanie koordynację działania aliantów. Brytyjczycy i Niemcy izolowali ponadto nieprzejednanego w tej sprawie ministra spraw zagranicznych Francji Joberta74. Działająca od 1974 r. Agencja była próbą narzucenia krajom europejskim zależności od USA w dziedzinie pozyskiwania źródeł energii. Jednak interesy Stanów Zjednoczonych, jednego z czołowych producentów ropy naftowej, były w tej dziedzinie odmienne od europejskich. Dlatego też Francja, całkowicie zależna od importu ropy, nie przystąpiła do tej organizacji. Natomiast Wielka Brytania planowała eksploata-cje nowo odkrytych złóż na Morzu Północnym, z czego miała skorzystać RFN, dostarczając niezbędnego kapitału na uruchomienie wydobycia75.

Paradoksalnie, „rok Europy” był jednym z najgorszych w stosunkach ame-rykańsko-europejskich po II wojnie światowej. Odzyskana pewność siebie, a także poczucie zbyt wielkiego uzależnienia od Stanów Zjednoczonych, prowokowały coraz głośniej wyrażany sprzeciw mocarstw europejskich. Państwa Starego Kontynentu nie zamierzały się dłużej godzić, by „Wielki Brat” zza Oceanu dawał im wytyczne co do kierunków polityki zagranicznej, ani w żadnej innej kwestii. Czuły, że ich potęga gospodarcza i polityczna urosła na

73 Cyt. za: R. J. Barnet, op. cit., s. 329.

74 P. Calvocoressi, op. cit., s. 73; D. H. Allin, op. cit., s. 49.

tyle, że nie musiały już być prowadzone za rękę przez silniejszego opiekuna. Domagały się także dopuszczenia do zabierania głosu w negocjacjach między USA a ZSRR. Istniały jednak takie obszary, do których państwa europejskie nie zapuszczały się samotnie. W porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi w dziedzi-nie obronności kraje Europy Zachoddziedzi-niej jeszcze raczkowały, musiały więc zdać się na ich pomoc.

Trudności w gospodarce światowej, zamiast studzić nieporozumienia mię-dzy sojusznikami, rozbudzały regionalne ambicje i przywoływały dawne kompleksy. Wprawdzie mało prawdopodobne było całkowite rozejście się dróg Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej, jednak w dobie zimnej wojny osłabianie więzi było politycznie ryzykownym działaniem. Dlatego podejmowa-no próby poprawy atmosfery w stosunkach amerykańsko-europejskich. Jeszcze w 1973 r. utworzono tzw. Komisję Trójstronną. Powstała ona z inicjatywy wpływowego amerykańskiego bankiera Davida Rockefellera i skupiała elitę świata biznesu, przemysłu, bankowości, a także byłych wysokich urzędników państwowych i profesorów akademickich z Ameryki Północnej, Europy Za-chodniej i Japonii76. Należeli do niej m.in. Jimmy Carter (przyszły prezydent USA), Cyrus Vance i Harold Brown (sekretarz stanu i sekretarz obrony w administracji Cartera), a także, mający objąć stanowisko doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego, Zbigniew Brzeziński, który został wybrany na szefa Komisji. Celem tej organizacji była wymiana poglądów na tematy poli-tyczne i gospodarcze. Konkluzje Komisji nie były wiążące, lecz nieformalne spotkania prominentów prowadziły do lepszego wzajemnego zrozumienia i oczyszczenia coraz bardziej napiętej atmosfery w stosunkach amerykańsko- -europejsko-japońskich. Komisja miała stać się rodzajem międzynarodowego, opiniotwórczego lobby przeciwko nacjonalizmowi oraz propagować współpracę najbardziej uprzemysłowionych, demokratycznych krajów świata77.

Równocześnie z działalnością dyplomatów toczyła się ożywiona dyskusja w grupach specjalistycznych, zwłaszcza między ministerstwami gospodarczymi najbogatszych krajów. Miała ona charakter bilateralny i multilateralny. W obli-czu problemów monetarnych cyklicznie spotykali się ministrowie finansów czterech państw: USA, RFN, Francji i Wielkiej Brytanii. Pierwsza tego typu narada miała miejsce w kwietniu 1973 r. w Waszyngtonie, w bibliotece Białego Domu. Stąd szczyty ministrów finansów zaczęły nosić szyld „Library Group” („Grupa Biblioteczna”), a po dołączeniu Japonii – nazywano ją G5. Na zjazdy zapraszani byli niekiedy prezesi banków centralnych tych samych krajów78.

76 Y. Barou, B. Keizer, Les grandes économies. États-Unis, Japon, Allemagne Fédérale,

France, Royaume-Uni, Italie, Paris 1988, s. 200. 77 A. Grosser, Les Occidentaux…, s. 395.

78 P. Hajnal, The G–7 Summit and Its Documents, „Government Information in Canada” [Electronic Journal] 1995, no 3.3.

Kolejne nieformalne inicjatywy nie od razu zaowocowały trwałym zbliże-niem między mocarstwami. Okazją do spotkania głównych aktorów sceny politycznej mogły stać się w 1974 r. obchody 25-lecia NATO, jednak na przeszkodzie stanęła tym razem śmierć prezydenta Pompidou, w związku z czym uroczystości w Brukseli przeniesiono na koniec czerwca. Przybyli na nie szefowie rządów państw – sygnatariuszy Sojuszu (w tym Nixon), natomiast na obchody rocznicowe nie pofatygował się nowy prezydent Francji – Valéry Giscard d’Estaing, który w tym samym czasie gościł w Paryżu szacha Iranu. Do pobliskiej stolicy Belgii wydelegowany został premier Jacques Chirac. Utrzy-mywanie polityki konfrontacyjnej przez Francję nawiązywało do taktyki silnej emancypacji prezentowanej przez de Gaulle’a w latach 60., jednak lata 70. nie były do tego najwłaściwszym czasem.

Projekt Kissingera mógł być głównym bodźcem do podjęcia inicjatywy przez stronę francuską w celu zaproszenia potęg światowych na pierwszy szczyt do Rambouillet. W 1974 r. Francja miała jednak wciąż trudności z określeniem kierunku własnej polityki. Początkowo Giscard d’Estaing kontynuował taktykę konfrontacyjną wobec Waszyngtonu. Nawoływał do szybkiego pogłębiania integracji Europy Zachodniej. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie artyku-łowana argumentacja. Prezydent Francji miał za złe Nixonowi i jego następcy Geraldowi Fordowi, że świadomie zapominali o Europie i skupiali się na sprawach wewnętrznych. Dlatego według Francji zjednoczenie Starego Konty-nentu zapobiec mogło dalszemu lekceważeniu jej przez dyplomację Białego Domu79. Myśl szła w parze z czynami. Na nieformalnym spotkaniu szefów rządów Wspólnot Europejskich w Paryżu w grudniu 1974 r. Francuzi pozyskali pozostałe państwa członkowskie do koncepcji zinstytucjonalizowania tych narad. W stolicy Francji ustalono, że w przyszłości spotykać się będą regularnie dwa razy w roku jako Rada Europejska. Jej pierwsze spotkanie miało miejsce w Dublinie w marcu 1975 r.80

Wraz z zaangażowaniem Francji w budowę silniejszej, przynajmniej insty-tucjonalnie, Europy powoli do świadomości dyplomatów znad Sekwany przychodziło otrzeźwienie, jeśli chodzi o ocenę sytuacji globalnej gospodarki. W końcu października 1974 r. Giscard d’Estaing stwierdził, że kryzys światowy ma charakter trwały.

Biorąc pod uwagę wszelkie wskaźniki określające zjawiska nowego czasu na przyszłość, należy stwierdzić, że praktycznie wszystkie krzywe wskazują na katastrofę81.

79 Ibidem, s. 404.

80 J. Ruszkowski, E. Górnicz, M. Żurek, Leksykon integracji europejskiej, Warszawa 1998, s. 178.

Ta dramatyczna ocena spowodowana była eksplozją demograficzną, kryzysem żywnościowym oraz wyczerpywaniem się źródeł energii. W Paryżu zaczęto rozważać ideę spotkania wszystkich mocarstw zachodnich. Francja chciała przede wszystkim pozyskać Niemcy Zachodnie, by następnie wspólnie przeko-nać do pomysłu Wielką Brytanię. Paryż dostrzegał, że stosunki RFN–USA na początku lat 70. uległy zmianom w porównaniu z poprzednimi dekadami. Relacje te przechodziły od fazy zależności do równouprawnienia. Stany Zjedno-czone pozostawały zasadniczym gwarantem bezpieczeństwa RFN, ale to aspekty ekonomiczne zaczęły wywoływać kontrowersje (zwłaszcza polityka „taniego dolara” oraz utrzymywanie ograniczeń handlowych przez Waszyngton)82. Motywy gospodarcze były kluczowe, w momencie kiedy Bonn zdecydowało się wesprzeć inicjatywę francuską zwołania szczytu potęg.

Świetną okazją do dyskusji nad pomysłem francuskim była Konferencja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Do Helsinek w celu podpisania Aktu Końcowego zjechali bowiem 30 lipca 1975 r. przedstawiciele państw europej-skich oraz Ameryki Północnej83. Ostatniego dnia lipca szefowie rządów oraz ministrowie spraw zagranicznych czterech mocarstw spotkali się na obiedzie w ambasadzie brytyjskiej w stolicy Finlandii. Na naradzie obecni byli: prezydent USA Gerald Ford i sekretarz stanu Henry Kissinger; prezydent Francji Valéry Giscard d’Estaing i minister spraw zagranicznych Jean Sauvagnargues; kanclerz RFN Helmut Schmidt i minister spraw zagranicznych Hans Dietrich Genscher oraz premier Wielkiej Brytanii Harold Wilson i minister spraw zagranicznych James Callaghan. Przedyskutowali oni propozycję prezydenta Francji o koniecz-ności spotkania, w gronie poszerzonym o reprezentantów Japonii, w celu pod-jęcia najbardziej nurtujących gospodarczych, w tym monetarnych, problemów świata. To właśnie wspólna decyzja „czwórki” podjęta w Helsinkach otworzyła bezpośrednio drogę dla inicjatyw G6, a następnie G7.

Spotkania przywódców zachodnich państw sojuszniczych były czymś natu-ralnym w czasie zimnej wojny. Wyśmienitym forum dla wymiany poglądów na temat aktualnej sytuacji międzynarodowej był też Sojusz Północnoatlantycki. Spośród państw założycielskich G7 członkiem tej organizacji nie była jednak

82 E. Cziomer, Zarys historii Niemiec powojennych 1945–1995, Warszawa–Kraków 1997, s. 225.

83 W Akcie Końcowym znalazło się potwierdzenie nienaruszalności granic w Europie oraz suwerenności i równości sygnatariuszy (A. Mania, Détente i polityka Stanów Zjednoczonych

wobec Europy Wschodniej styczeń 1969–styczeń 1981, Kraków 2003, s. 50–51). Stany

Zjednoczo-ne szczególną wagę przykładały do postanowień tzw. „trzeciego koszyka”, dotyczących praw człowieka. Oficjalne potwierdzenie praw każdego człowieka do korzystania z wolności i praw

Powiązane dokumenty