• Nie Znaleziono Wyników

Zachowanie konia

W dokumencie przez homo symbolicus do homo universus (Stron 166-170)

Jêzyk cia³a zwierz¹t 1

2. Zachowanie konia

K

onie zosta³y udomowione przez cz³owieka oko³o 3000 lat temu. Znacznie wczeœ-niej zosta³ udomowiony osio³. Pierwsze informacje pochodz¹ z Doliny Nilu sprzed 6000 lat. Koni i os³ów cz³owiek u¿ywa³ jako zwierz¹t poci¹gowych i wierzcho-wych, a tak¿e jako pokarmu. Hekatomba koni na wszystkich frontach œwiata by³a

najtragiczniejszym skutkiem ich wrodzonej ³agodnoœci oraz podporz¹dkowania siê woli i tresurze cz³owieka. Konie tresowa³ cz³owiek do ci¹gniêcia ciê¿arów, wal-ki, gonitw, skoków, nie troszcz¹c siê zbytnio o ich potrzeby i odczucia. Do dziœ jeŸ-dŸcy „porozumiewaj¹ siê” z koniem za pomoc¹ wymyœlonych przez cz³owieka syg-na³ów (tzw. „pomoce”: ³ydka, wodze, palcat itd.), unikaj¹c spontanicznych reakcji (u¿ywanie g³osu traktowane jest jako niesportowe oraz infantylne) i w ogóle nie wykorzystuj¹c do porozumienia naturalnych zachowañ zwierzêcia. Koñ jednak czêsto sam chce nawi¹zaæ kontakt z cz³owiekiem (r¿eniem, odwracaniem g³owy, ruchem uszu, tr¹caniem nosem, skubaniem itp.).

Mowa cia³a koni (i os³ów) jest bardzo wyrazista. Konie w odró¿nieniu od psów i kotów nie s¹ drapie¿nikami. Dlatego czasem nazywa siê je „zwierzêtami ucie-kaj¹cymi” – bo w razie niebezpieczeñstwa najchêtniej ratuj¹ siê ucieczk¹. Gdy jest to niemo¿liwe, potrafi¹ jednak¿e walczyæ ze sob¹ (a tak¿e z wrogiem), podobnie jak inne zwierzêta. Konie s¹ uwa¿ane za zwierzêta p³ochliwe, lecz ich p³ochliwoœæ i lêkliwoœæ jest najczêœciej wynikiem przejœæ ¿yciowych. Koñ wychowywany w z³ych warunkach, Ÿle traktowany, bêdzie z pewnoœci¹ bardziej lêkliwy ni¿ taki, który dorasta³ w warunkach ³agodnoœci i ufnoœci.

Gdy koñ jest zdenerwowany jakimœ nieznanym przedmiotem, stara siê mu do-k³adnie przyjrzeæ, poruszaj¹c nerwowo g³ow¹ i szyj¹; nad oczami tworz¹ siê zmarszcz-ki. Do ruchów g³owy i szyi do³¹czaj¹ siê coraz silniejsze ruchy ogona, który mo¿e uderzaæ silnie na boki. Uderzenia ogona mog¹ byæ tak silne, ¿e przecinaj¹ skórê cz³owieka. Koñ spokojny ma ogon rozluŸniony i porusza nim leniwie, czêsto oganiaj¹c siê od owadów. Koñ smutny opuszcza g³owê i ogon, a jeœli jest bardzo zalêkniony – wciska ogon miêdzy tylne nogi, obni¿aj¹c zad, podobnie jak wystraszony pies.

Charakterystyczne jest ustawienie uszu. W sytuacji ³agodnego zainteresowa-nia i nads³uchiwazainteresowa-nia – uszy s¹ ustawione do przodu; gdy koñ us³yszy jednoczeœnie jakiœ szmer z boku, jedno ucho mo¿e skierowaæ w tamt¹ stronê. Podobnie reaguj¹ os³y, a ze wzglêdu na rozmiary uszu ich reakcja jest ³atwiejsza do zaobserwowania.

Os³y z natury s¹ mniej lêkliwe ni¿ konie, a wœród koni istniej¹ ró¿nice zarówno osobnicze, jak i rasowe. Na przyk³ad stosunkowo mniej p³ochliwe ni¿ konie wiel-kopolskie czy arabskie s¹ konie huculskie i koniki polskie, konie tzw. zimnokrwis-te s¹ mniej p³ochliwe od gor¹cokrwistych itd.

Gdy wzmaga siê nerwowoœæ konia – uszy staj¹ siê bardziej ruchliwe, zwierzê mo¿e siê tak¿e pociæ. Lêkliwoœæ po³¹czona ze z³oœci¹ i agresj¹ powoduje, ¿e uszy kieruj¹ siê do ty³u i zbli¿aj¹ do g³owy. Koñ wœciek³y ma uszy tak przyciœniête do g³owy, ¿e prawie niewidoczne. Koñ zdenerwowany, na przyk³ad w obcym pomiesz-czeniu, intensywnie wêszy, co jest s³yszane jako chrapanie.

Wokó³ gestu uszu konia naros³y nieporozumienia. Desmond Morris wysun¹³ przypuszczenie, ¿e byæ mo¿e koñ jest cz³owiekowi pos³uszny i uleg³y, poniewa¿

wci¹¿ widzi jego „stulone” (niewielkie) uszy12. Zupe³nie nie mo¿na siê z tym zda-niem zgodziæ. Konie s¹ doskona³ymi obserwatorami i rejestruj¹ z niezwyk³¹ dok³adnoœci¹ zmiany w otoczeniu, naiwnoœci¹ jest wiêc przypuszczaæ, ¿e nie rozu-miej¹ ró¿nic pomiêdzy gestami ludzi i swoich pobratymców.

12D. Morris, Horsewatching, op. cit.

Tr¹canie pyskiem oznacza chêæ zwrócenia na siebie uwagi i jest nawi¹za-niem kontaktu, podobnie jak skubniêcie. Natomiast odwracanie g³owy, albo na-wet odsuwanie g³ow¹, jest oznak¹ lekkiej irytacji i chêci pozbycia siê intruza.

Koñ gro¿¹cy g³ow¹ i szyj¹ zni¿a ³eb i tuli uszy. Jeœli chce ugryŸæ, podnosi górn¹ wargê, która mo¿e lekko dr¿eæ.

Koñ wystraszony mo¿e siê cofaæ i próbowaæ uciekaæ, jednak¿e jeœli jest gotowy do walki, wyci¹ga przed siebie wyprostowan¹ przedni¹ nogê i grzebie ni¹ w ziemi.

Takie grzebanie nale¿y odró¿niæ od grzebania z niecierpliwoœci (na przyk³ad gdy koñ na coœ czeka) albo grzebania w poszukiwaniu czegoœ pod ziemi¹ (na przyk³ad korzonków); wtedy koñ grzebie ziemiê zgiêt¹ nog¹, blisko siebie, i nie wyci¹ga jej wyprostowanej.

Najwiêksz¹ si³ê gro¿enia ma odwrócenie siê ty³em; oznacza to chêæ kopniêcia tylnymi kopytami. Konie i os³y doœæ czêsto demonstruj¹ ten gest wobec siebie, nie uderzaj¹c jednak tylnymi kopytami zbyt silnie, rzadko stosuj¹ go wobec cz³owieka.

Koñ zrównowa¿ony i nie powodowany lêkiem przypatruje siê z ufnoœci¹, nastawiaj¹c uszy do przodu. G³owa jest ustawiona prosto, szyja nieco skrócona („zganaszowana”), oczy szeroko otwarte. Ogon zwisa spokojnie. Koñ mo¿e delikat-nie wêszyæ, rozszerzaj¹c nozdrza, a na powitadelikat-nie znanej osoby – cicho zar¿eæ.

Szczypanie jest najczêœciej oznak¹ zabawy i poufa³oœci, powrotu do zacho-wañ dzieciêcych. Desmond Morris13widzi w nim Ÿrebiêc¹ oznakê podporz¹dko-wania, z czym znowu mo¿na dyskutowaæ: Ÿrebak czuj¹cy siê niepewnie nie podcho-dzi do cz³owieka, aby mu okazaæ gest podporz¹dkowania, a raczej stoi w oddali albo siê odsuwa. Gdy podchodzi i poskubuje, to znaczy, ¿e czuje siê spokojny i chce siê bawiæ. Skubanie obserwowa³am wielokrotnie tak¿e u doros³ych koni, g³ównie w sytuacji zabawy. Ulubion¹ zabaw¹ zarówno Ÿrebaków, jak i doros³ych osobni-ków jest walka na niby – konie staraj¹ siê z³apaæ przeciwnika pyskiem za pysk („walka o chwyt”). Ale skubanie ma te¿ inn¹ funkcjê – jest ³agodnym upomnie-niem, stosowanym najczêœciej przez przewodnika stada. Wzajemne skubanie siê – pielêgnacja grzywy, grzbietu i okolicy rzepu ogona, gdzie koñ sam nie mo¿e siêg-n¹æ – jest obserwowane w tych rzadkich sytuacjach, gdy konie ¿yj¹ swobodnie w stadzie. Takie gesty mog³am zobaczyæ wœród koni ¿yj¹cych na wolnoœci w Nor-wegii. Skubniêcie mo¿e byæ tak¿e gestem porozumienia, uspokojenia, podobnie jak uniesienie psiej ³apy.

Podnoszenie górnej wargi oznacza bardzo specyficzne „wêszenie” (nazy-wane w etologii z jêzyka niemieckiego flehmen) za pomoc¹ pierwotnego narz¹du wêchu – narz¹du przylemieszowego. Obserwujemy je czêsto u ogierów, które zwêsz¹ klacz w rui. Jednak podobnie wêsz¹ konie (obojga p³ci), gdy wyczuj¹ jakiœ niezwyk³y nowy zapach (na przyk³ad œrodków chemicznych). Podnoszenie górnej wargi i wêszenie obserwuje siê tak¿e, gdy koñ cierpi na niestrawnoœæ i zaczyna siê kolka – czêsta przyczyna koñskiej dolegliwoœci, a nawet œmierci.

Konie zapraszaj¹ do zabawy uniesieniem ogona ponad liniê grzbietu.

Dodatkowo mog¹ przy tym kozio³kowaæ w miejscu i przegalopowaæ kilkanaœcie metrów. Gdy zaproszenie zostanie przyjête, konie próbuj¹ chwytaæ siê wzajemnie

13Ibidem.

zêbami za pysk, unosz¹c siê przy tym czêsto na tylnych nogach. Zabawa bywa przerywana krótk¹ galopad¹, po czym zmagania trwaj¹ dalej. Gesty te doskonale znaj¹ tak¿e os³y i czêsto w taki sam sposób bawi¹ siê z koñmi.

G³osy wydawane przez konie s¹ mniej zró¿nicowane ni¿ psie. Najpiêkniejszym odg³osem dla opiekuna zwierzêcia jest ciche r¿enie, oznaczaj¹ce powitanie. Koñ r¿y na powitanie znajomej osoby, innego konia (klacz do Ÿrebaka, ogier do klaczy), czy nawet innego znajomego zwierzêcia. R¿enie mo¿e byæ g³oœne, zaczynaj¹ce siê od kwiku, w sytuacji, gdy koñ jest zaniepokojony i chce kogoœ przywo³aæ z wiêkszej odleg³oœci. Jest to chêæ przy³¹czenia siê do stada, a nawet wo³anie innych koni na pomoc. Os³y w podobnej sytuacji wydaj¹ znacznie g³oœniejszy dŸwiêk – ryk, który w zale¿noœci od osobnika mo¿e byæ wy¿szy lub ni¿szy. Ryk os³a trwa od kilku do kilkunastu sekund, podczas gdy r¿enie konia – kilka sekund. Osio³ potrafi ryczeæ zarówno na wydechu, jak i na wdechu; jednak umie te¿ st³umiæ swój ryk i przywi-taæ siê znacznie ciszej (na przyk³ad w nocy). Konie nie znaj¹ ryku os³a i pierwsze z nim zetkniêcie mo¿e je wystraszyæ. Ma³a, 8-miesiêczna oœlica Pamela sp³oszy³a swoim rykiem m³odego ogiera Albireo (mieszaniec rasy wielkopolskiej i angiel-skiej), który uciek³ przed ni¹ w k¹t okólnika.

Zarówno koñ, jak i osio³ parskaj¹, gdy s¹ zadowolone. Zaobserwowa³am, ¿e parskaj¹ ju¿ jednodniowe Ÿrebiêta.

Zaniepokojony koñ chrapie, wydmuchuj¹c powietrze przez nos, czasem doœæ g³oœno. Natomiast koñ zirytowany, gotowy do walki, ale w sytuacji, kiedy chcia³by jej unikn¹æ, g³oœno kwiczy. Kwicz¹ klacze, gdy nie chc¹ przyj¹æ ogiera. Kwik jest oznak¹ dezaprobaty i irytacji. Jeszcze g³oœniejsze, i œwiadcz¹ce o determinacji w walce, jest ryczenie koni, rzadko s³yszane w warunkach hodowli.

Nawi¹zuj¹c kontakt z koniem, zarówno oswojonym, jak i pó³dzikim, i innymi koniowatymi, nale¿y przestrzegaæ okreœlonych zasad. Konia mo¿na wystraszyæ niew³aœciwym zbli¿aniem siê do niego. Nie podchodzi siê do konia ca³kiem z przo-du, bo rozstaw oczu nie pozwala mu na zaobserwowanie przedmiotu znajduj¹cego siê zupe³nie na wprost g³owy (najgorsze co mo¿na zrobiæ, to podejœæ od przodu i po³o¿yæ rêkê na g³owie). Nie podchodzi siê tak¿e od ty³u, bo równie¿ z ty³u koñ ma martwe pole, w którym nie widzi przedmiotów. (Niestety, najczêœciej tak w³aœnie s¹ wi¹zane konie w stajniach, co przysparza stresu zarówno koniom, jak i jeŸdŸ-com). Najlepiej podchodziæ do konia z boku. Tak jak do ka¿dego zwierzêcia nale¿y siê najpierw odezwaæ ³agodnym g³osem, bo zaskoczony mo¿e odruchowo wyko-naæ jakiœ niekontrolowany ruch, odskoczyæ i nadepn¹æ, a nawet kopn¹æ.

Uk³adaæ do jazdy nale¿y konia ³agodnie, ¿eby nie straci³ zaufania do cz³owieka.

Najlepiej czyniæ to w formie zabawy (delikatnie mocowaæ siê z koniem, obci¹¿aj¹c jego grzbiet i zwalniaj¹c ciê¿ar, poklepuj¹c w nagrodê itd.), a póŸniej – bior¹c na jaz-dê z doœwiadczonym koniem (nauka przez naœladownictwo). W ten sposób u³o¿y³am moje trzy ca³kiem surowe konie, bez jakichkolwiek problemów.

Jeszcze bardziej niezwyk³a i widowiskowa jest metoda Monthy Robertsa. Ro-berts uzyska³ rozg³os po zademonstrowaniu swojej metody królowej Anglii, ale swoje obserwacje uda³o mu siê wydaæ drukiem dopiero w 1996 roku14. Pomimo

14M. Roberts, Cz³owiek, który s³ucha koni, Poznañ 1998.

nakrêcenia filmów obrazuj¹cych jego metodê, opisane przez niego zachowania koni s¹ wci¹¿ pomijane, choæ stanowi¹ niezwykle wa¿ny przyczynek do studium ich zachowañ. Znajomoœæ faktu, ¿e najpierw trzeba trzymaæ konia na dystans, aby póŸniej, w nagrodê, pozwoliæ mu do siebie podejœæ, pozwoli³a Robertsowi dokony-waæ rzeczy niezwyk³ych: ³agodnego uk³adania zupe³nie obcych koni w ci¹gu 30-40 minut. Co wiêcej, w 1997 roku, w wieku 62 lat i z uszkodzonym krêgos³upem, uda³o mu siê tego dokonaæ z dzikim mustangiem z Nevady, wêdruj¹c za nim kon-no przez kilkadziesi¹t godzin15.

Oswajanie koni wed³ug Monthy Robertsa mo¿na tak¿e zastosowaæ do psów.

Ju¿ kilka b³¹kaj¹cych siê psów uda³o mi siê zwabiæ do siebie t¹ w³aœnie metod¹:

najpierw delikatnego odsuniêcia od siebie (idê za zlêknionym psem i patrzê na niego, a on odchodzi, co chwilê odwracaj¹c g³owê), a potem ja odchodzê, a¿ za któ-rymœ razem (czêsto ju¿ za drugim), pies pod¹¿a za mn¹. Pies i koñ chc¹ nawi¹zaæ kontakt, ale siê lêkaj¹. Cz³owiek nie powinien na to nalegaæ, tylko umo¿liwiæ zwie-rzêciu przezwyciê¿enie oporów i podejœcie do siebie. Najlepiej siê zatrzymaæ albo nawet wycofaæ, co chwilê ponawiaj¹c chêæ kontaktu.

W dokumencie przez homo symbolicus do homo universus (Stron 166-170)