• Nie Znaleziono Wyników

Formalno-organizacyjne trudności prowadzenia badań w zakładzie karnymw zakładzie karnym

badań procesu stawania się recydywistą

2.3. Interakcyjne ujęcie procesu stawania się przestępcą

2.4.2. Więzienie jako teren badań naukowych 22

2.4.2.1. Formalno-organizacyjne trudności prowadzenia badań w zakładzie karnymw zakładzie karnym

Pierwszym zadaniem do pokonania dla naukowca podejmującego badania na terenie więzienia jest przekroczenie bram jednostki penitencjarnej – w dosłow-nym znaczeniu tego słowa. Problemy organizacyjne związane z planowaniem oraz przebiegiem badań w więzieniu (począwszy od uzyskania zgody na pozio-mie władz więziennych, dylematów etycznych towarzyszach „doborowi” próby badawczej, organizacji warunków bezpośredniego, osobistego kontaktu z więź-niem przy zachowaniu formalnych standardów związanych z bezpieczeństwem itp.) nie są domeną polskiej rzeczywistości penitencjarnej. Mają charakter „po-nadmiędzynarodowego” problemu wszystkich badaczy środowiska więziennego (Crewe, Bennett 2012; Jewkes 2012a; Reiter 2014 i wielu innych).

Przez wiele lat polskie jednostki penitencjarne stanowiły zamkniętą prze-strzeń dla jakichkolwiek działań społecznych i niedostępny teren badań nauko-wych. Jakiekolwiek próby opisu jednostek penitencjarnych wymagały zgody samego szefa więziennictwa, a tematy podjęte w badaniu były ograniczone. Co więcej, ocenie podlegały metody i narzędzia badawcze oraz sam przebieg badań był monitorowany przez funkcjonariuszy (Moczydłowski 1989). Dostęp do wię-zienia jako terenu badań miała zresztą nieliczna grupa naukowców, zwłaszcza silnie związanych z tzw. praktyką penitencjarną oraz przy okazji realizacji (lub patronowaniu realizacji) określonych projektów wychowawczych (jak np. słynny eksperyment w więzieniu w Szczypiornie, o którym pisałam w rozdziale 1.3).

Upolitycznienie społecznych funkcji więzienia powodowało specyficzny przerost „tajności pracy w więziennictwa, często uzewnętrzniającej się niechęci do nieskrępowanego wpuszczania na teren zakładów penitencjarnych przedstawi-cieli innych zainteresowanych tą problematyką instytucji np. naukowych, usiło-waniu wpływania na zakres i treść publikacji poświęconych sprawom więzienni-ctwa” (Szymanowski 1986: 181).

Sytuacja zmieniła się dopiero w latach 90. i od tego czasu więzienie zaczyna być „otwarte” dla badaczy – osób wcześniej niezwiązanych bezpośrednio z tym środowiskiem. Na początku lat 90. więziennictwo polskie podlegało wyraźnym reformom, a ich przeprowadzenia podjął się P. Moczydłowski (1994, 2003), któ-ry naukowo zajmował się kktó-ryminologią i nie pracował wcześniej w wymiarze sprawiedliwości. W centrum jego uwagi znalazły się relacje między skazanymi a funkcjonariuszami. Puntem wyjścia uczynił przekonanie, że traktowanie więź-niów jako antagonistów (a nawet wrogów) patologizowało relacje społeczne

w więzieniu i sprzyjało przemocy. P. Moczydłowski wprowadza do klimatu wię-ziennego idee humanitaryzmu, a jednocześnie „otwiera” mury jednostek peniten-cjarnych na różne formy kontroli i przejawy zainteresowania społecznego. Za-początkowany przez niego proces osiąga współcześnie wysoki poziom realności chociażby poprzez organizację przez władze więziennictwa tzw. dni otwartych, w ramach których w wyznaczonym czasie osoby całkowicie niezwiązane z wię-ziennictwem mogą wejść na teren jednostek i obejrzeć ich pracę od wewnątrz.

Mimo współczesnej otwartości jednostek penitencjarnych na prowadzenie ba-dań naukowych (zarówno wśród więźniów, jak i personelu) więzienie wciąż stano-wi specyficzne i trudne miejsce pracy dla naukowca. Problemy te lokuję w trzech obszarach. Pierwszy to konsekwencje wieloletniej izolacji społecznej zawodu funkcjonariusza SW i problemów więziennictwa (szerzej analizuję to zagadnienie w: Szczepanik, Soboński 2012) i co się z tym bezpośrednio wiąże – wysokiej wraż-liwości (i specyficznego lęku) pracowników więziennictwa przed oceną, zwłasz-cza krytyką (por. Moczydłowski 1988, Schmidt 1994, Miszewski 2007). Drugi ob-szar związany jest z totalitarnym charakterem jednostek penitencjarnych, a ostatni z właściwościami samych więźniów. Czynniki tkwiące w dwóch ostatnich obsza-rach, które w niekorzystny sposób wpływają (lub mogą wpływać) na prowadzenie wśród więźniów, zasygnalizowałam w rozdziale 2.4.2.2 i 2.4.3 oraz opracowaniu poświęconym trudnościom prowadzenia badań na terenie jednostek penitencjarnych (Szczepanik 2012c). Poniżej skupię uwagę tylko na niektórych uwarunkowaniach pracy naukowej w więzieniach związanych z funkjonowaniem więziennictwa.

Według K. Miszewskiego (2007) nawet współcześnie, w dobie względnej otwartości jednostek penitencjarnych na badania naukowe, tajenie przed bada-czem informacji występuje zarówno ze strony więźniów, jak i funkcjonariuszy. Jedni i drudzy pragną przedstawić swoją grupę w jak najbardziej korzystnym świetle: „W więzieniu dzieje się wiele rzeczy, wobec których dyrekcja zakładu karnego nie chciałaby, by wieść o nich opuściła podległy jej teren. Oprócz spraw »ciężkiego kalibru« jak korupcja funkcjonariusza, przejawiająca się np. w dostar-czeniu osadzonemu telefonu komórkowego, umożliwienia nielegalnego kontak-tu ze wspólnikiem przestępstwa czy wystawienia fałszywego, korzystnego dla osadzonego zaświadczenia o stanie zdrowia przez więziennego lekarza, które to sprawy w razie wykrycia kierowane są do prokuratury, występuje szereg innych, pomniejszych grzechów i grzeszków, które zazwyczaj stanowią tajemnicę poli-szynela danej jednostki penitencjarnej i nie wychodzą poza jej mury” (ibidem: 46). Trwająca wiele lat hermetyczność środowiska więziennego oraz skrupulatne skrywanie tajemnic więziennych przed społeczeństwem, powodują, że wszelkie problemy dotyczące funkcjonowania więziennictwa są atrakcyjnym przedmiotem doniesień medialnych. Jako że społeczeństwo jest wyczulone na wszelkie infor-macje pochodzące zza murów więzienia, to media rozpisują się na tematy zwią-zane z funkcjonowaniem jednostek penitencjarnych, a każde uchybienia i wątpli-wości podlegają ostrej krytyce.

Doniesienia medialne podsycają społeczną ciekawość i utrwalają liczne stereotypy. Sytuacja taka dotyczy zwłaszcza zjawiska podkultury więziennej. W świadomości wielu osób jest to zjawisko niezmienne i o podobnym natężeniu i strukturze od wielu lat. Dowodem tego mogą być liczne publikacje o charakterze popularnym (np. strony internetowe, fora), w których dominuje niezmienny obraz podkultury więziennej charakterystyczny dla okresu przed 1990 r. Analiza lektury forów internetowych poświęconych tej problematyce pozwala sądzić, że budzi ona ambiwalentne odczucia swoistej awersji, pogardy i fascynacji jednocześnie. Po-nadto zaznacza się wyraźnie atmosfera „tajemnej wiedzy”, do której mają dostęp nieliczni „wybrani”, czemu towarzyszy częstokroć wrażenie swoistej rywalizacji w odkrywaniu tajemnic świata niedostępnego przeciętnemu człowiekowi (por. tak-że Chutnik, Długosz 2012).

„Medialność” problemów występujących na terenie jednostek penitencjar-nych niesie z sobą przeszkody dla potencjalnego badacza, także praktyczne. Gdy massmedia nagłaśniają określone informacje związane np. z samobójstwem waż-nego świadka w sławnym procesie, a do tego poddają w wątpliwość okoliczności tego wydarzenia – w praktyce podwyższa to pewnego rodzaju stan mobilizacji wszystkich jednostek penitencjarnych, które przybierają postawę gotowości na potencjalne kontrole czy bezpośrednie ataki reporterów itp. Powoduje to chociaż-by, że odpowiednio wcześniej organizowane i umówione spotkania badawcza na terenie zakładu karnego zostają odsunięte i zakwalifikowane do kategorii spraw, które „mogą poczekać”. To stwarza określone opóźnienia, rozciągnięcia w czasie (np. pomiędzy poszczególnymi sesjami przeprowadzanych wywiadów) i wpro-wadza dysharmonię w proces postępowania badawczego. Dodatkowo, posiadają-cy (często uzasadnione) poczucie krzywdy funkcjonariusze, związane z negatyw-nie kreowanym przez media ich wizerunkiem zawodowym, przejawiają negatyw-nieufność wobec badacza oraz wyrażają obawy co do rzeczywistego celu jego badań.

Pragnę zaznaczyć, że owej nieufności i lęku niektórych funkcjonariuszy doświadczyłam osobiście przy okazji innego realizowanego projektu badawcze-go wśród więźniów. Recydywiści, którzy odbywali karę pozbawienia wolności jeszcze w minionym ustroju, poproszeni zostali przeze mnie o spisanie swoich doświadczeń pokrzywdzenia w relacjach z personelem. W piśmiennictwie po-pularnym i historycznym problemy łamania praw człowieka oraz dolegliwości więzienne, w tym bestialstwo więzienników, opisywane były przez osoby, które posiadały tzw. status więźnia politycznego w różnych okresach PRL (np. Leo-pold, Lechicki 1986; Polityczni 2010). O ile zagadnienie przemocy i reżimowy charakter instytucji penitencjarnych po II wojnie światowej stanowi także przed-miot zainteresowania badaczy (np. Bedyński 1988, Szczepanik, Soboński 2012), to w doniesieniach tych zupełnie nieobecna jest perspektywa samych więźniów („kryminalnych”) – ofiar represji i nieprofesjonalnego zachowania więzienni-ków. Reakcja niektórych współczesnych pracowników więzienia mocno mnie zaskoczyła. Mimo, że spisywane przez osadzonych doświadczenia dotyczyły lat,

w których współcześni pracownicy więzień nie mogli uczestniczyć, to zdarza-ły się przypadki zniechęcania osadzonych do przygotowywania dla mnie mate-riałów biograficznych. Wśród personelu zdarzały się także osoby, które nie od-wodziły osadzonych od spisania swoich doświadczeń i nadawały wydarzeniom w więzieniach minionego ustroju politycznego charakter specyficznej przeciwwa-gi dla współczesnego klimatu panującego w jednostkach penitencjarnych i troski o przestrzeganie praw człowieka (więźnia). Ostatecznie jednak, wobec niepokoju oraz krytycznych uwag niektórych funkcjonariuszy, kilku recydywistów (z do-świadczeniem pobytu w więzieniu jeszcze w latach 70.) zdecydowało się nie prze-kazywać mi spisanych historii.

Każdy badacz na terenie więzienia dezorganizuje codzienny rytm życia tej instytucji. Z przyczyn oczywistych (względy bezpieczeństwa) naukowiec nie może poruszać się swobodnie po terenie więzienia. Zasadnicze przeszkody nie tkwią jednak w zwiększonym przy tej okazji nakładzie pracy funkcjonariuszy SW, ile bardziej w negatywnej postawie i niechęci potencjalnych badanych (więź-niów). Wydawać by się mogło, że niechęć ta powodowana jest „normami pod-kulturowymi” nakazującymi milczenie i nieufność wobec osób, które w rozmaity sposób związane są z instytucjami kontroli formalnej („niesprzedawanie czegoś/ kogoś”). Badacz wchodzący do więzienia nie jest przecież osobą neutralną. Jest potencjalnym współpracownikiem władz więziennych (skoro otrzymał zgodę na badania), a nawet ich reprezentantem (Kamiński 2006). Trudno też mieć pewność, co ostatecznie zrobi z uzyskanymi danymi. W „normy podkulturowe” wpisuje się również otaczanie problemów przestępców tajemnicą, czego najwyraźniejszym przejawem jest żargon więzienny23. Dopiero jednak wnikliwa analiza przyczyn negatywnych postaw więźniów wobec udziału w badaniach naukowych rzuca zu-pełnie inne światło na ten problem.

Na zagadnienie to zwrócił uwagę K. Miszewski (2005) który, opierając się na danych uzyskanych z obserwacji uczestniczącej, stwierdził, że konieczność bra-nia udziału w badabra-niach zaburza specyficzny rytm czasu w więzieniu. Również osobiście doświadczałam kilkakrotnie problemów związanych z umówieniem się z badanymi tak, by nie zaburzać ich rytmu codziennych obowiązków, jakie wy-pełniali w zakładzie (praca, nauka szkolna, udział w kursach, widzenia z bliskimi itp.). Jeden z więźniów, który zadeklarował spisanie i przesłanie „historii życia”, w nadesłanym liście swoje opóźnienie argumentował następująco: „Jednakże ze względu na różne okoliczności i obowiązki nie mógłbym zrealizować tego za-miaru wcześniej niż w miesiącu czerwiec-lipiec” [29L]. Podobne problemy miały miejsce w trakcie prowadzenia przeze mnie badań kwestionariuszowych w za-kładzie karnym dla kobiet (Szczepanik 2007). Znaczna część kwestionariuszy

23 Wokół tzw. języka grypsujących narosło wiele legend. Moje doświadczenia wyniesione z przeprowadzanych wywiadów pozwalają sądzić, że młodzi Recydywiści, deklarujący grypsowa-nie posiadają często niskie umiejętności posługiwania się nim. Jest to zresztą jeden z przejawów przeobrażeń (a nawet upadku) tzw. podkultury więziennej (por. Miszewski 2004).

została zwrócona pusta, a większość wypełniono pobieżnie i niedokładnie. Pomi-mo, że kwestionariusz nie zawierał wielu pytań i potencjalny czas jego wypełnia-nia zajmował 15 minut, znaczna część badanych tłumaczyła opóźniewypełnia-nia wprost – brakiem czasu. Osobnym problemem sygnalizowanym przez personel więzienny jest zjawisko przesycenia badaniami ankietowymi.