• Nie Znaleziono Wyników

do przestępstwa

3.2. Partycypowanie na obrzeżach

3.2.1. Partycypujący poprzez środowisko

Pierwszym podtypem Partycypującego na obrzeżach jest ten, który pozostaje w bardzo bliskich i bezpośrednich relacjach z osobami, określanymi przez sa-mych Badanych mianem „środowiska”.

[…] mieszkałem na dzielnicy, gdzie no tam praktycznie każdy…rodziny patologiczne, to wszędzie byli ci kryminaliści. Wszędzie. Takie środowisko…Także no nasłuchałem się, ale mimo woli, że tak mówili, że tam dam sobie radę, bo tam dużo znajomych i tak dalej. No to Warszawa--Białołęka to tam dużo chłopaków z Pragi siedzi, to że zawsze mi ktoś pomoże… [15N]

To jak przychodząc do więzienia, to już w takim środowisku się obracałem, złodziejskim. [18N]

Ten rodzaj Partycypujących na obrzeżach to Recydywiści, którzy zanim zo-stali umieszczeni w placówce, przebyli specyficzny trening „do-instytucjonalny” w obrębie środowiska, w którym wzrastali. Ci Recydywiści, którzy byli umiesz-czeni w instytucji w dzieciństwie i wczesnym okresie dorastania, używają okre-śleń bycia „wrzuconym” na drogę instytucjonalną. Otoczenie ich skutecznie wyselekcjonowało, tj. zidentyfikowało, nadało znaczenie ich działaniom i wy-eliminowało poprzez umieszczenie w instytucji. Natomiast Partycypujący na obrzeżach poprzez środowisko to ci, którzy praktykę instytucjonalną odbywali w sposób zaoczny, nie znaczy to jednak, że nie osobisty i bezpośredni. O ile se-lekcyjnego wymiaru kariery instytucjonalnej beneficjenci placówek od najmłod-szych lat doświadczali w obrębie tych instytucji, o tyle prawno-społeczna tożsa-mość „odsiewanego” w przypadku partycypującego na obrzeżach kształtowała się w warunkach negocjacji z reprezentantami kontroli formalnej oraz przestrze-ni tego samego środowiska (dzielprzestrze-nicy, ulicy, kamieprzestrze-nicy, mieszkaprzestrze-niu), w których wzrastali beneficjenci instytucji. Doświadczenia progresywnego i uporczywego, a zwłaszcza selekcyjnego wymiaru kariery instytucjonalnej nie były im obce.

Partycypujący poprzez środowisko w okresie dorastania podlegał procesowi selekcyjnemu, lecz z różnych powodów uniknął regularnego i stopniowego prze-mieszczania się między placówkami wychowawczymi i resocjalizacyjnymi. Jeśli były wobec niego stosowane środki wychowawcze w okresie nauki szkolnej, to miały one charakter probacyjny i najczęściej był to nadzór kuratora. Wśród tej grupy Recydywistów byli także i ci, którzy co prawda byli umieszczeni w pla-cówce wychowawczej, ale w wyniku udanych negocjacji z otoczeniem udało im się z nich wyjść. Doświadczenia, jakie tam pozyskiwali (ich krótki czas trwania oraz słabe natężenie), nie uruchamiało określonych procesów adaptacyjnych.

Pojechałem do M. yy przepraszam do G. koło J. [3] W J. byłem 7 godzin. To był…szkoła, ośrodek szkolno-wychowawczy dla trudnej młodzieży. […] Tam byłem 7 godzin. […] Uciekłem. Byłem pierwszy w domu niż mama, no. Mama mnie zawiozła na polecenie sądu, a ja po prostu stamtąd uciekłem. [11N]

Nasycanie kategorii „partycypowania na obrzeżach poprzez środowisko” po-zwoliło mi wyróżnić dwa typy Partycypujących. Pierwszy to taki, który w okre-sie dorastania (wczesnego lub późnego) pozostawał w bezpośrednich relacjach z osobami z doświadczeniem pobytów w różnorodnych instytucjach (opiekuń-czych, prewencyjno-wychowawczych lub penitencjarnych). Był z nim związany poprzez naturalne powiązania, np. więzy rodzinne i koleżeńsko-lojalnościowe. Tak więc relacje, jakie zawiązywał Partycypujący z przedstawicielami tego śro-dowiska – doświadczonymi Karierowiczami instytucjonalnymi, były osobiste, tj. bliskie i bezpośrednie. Cechowały się spontanicznością (np. fakt zamieszkiwania w danej dzielnicy, kamienicy, kolega ze szkoły), określoną nieuchronnością, siłą i natężeniem (np. bycia młodszym rodzeństwem, bratem dziewczyny osoby ze „środowiska”).

[…] jego droga [młodszego brata] to była taka, że poszedł w moje ślady. Bo on nie był nigdy w zakładzie dla młodzieży czy w ten…ale dzięki mnie się w to wciągnął. […] to jeszcze z moimi kolegami przebywał non stop, jak byłem we więzieniu. Jak wracałem z więzień robiłem mu… sprawdzałem go yy wiedział o więzieniu przeze mnie praktycznie wszystko jak jeszcze był dzie-ckiem. [31N]

Drugą grupą Partycypujących na obrzeżach poprzez środowisko są ci, którzy zamieszkują określone dzielnice i ulice wielkiego miasta, stanowiące tzw. enklawy biedy i patologii społecznej. Są to obszary, w obrębie których dochodzi do wzmo-żonej aktywności reprezentantów kontroli formalnej (Potoczna, Warzywoda-Kru-szyńska 2009; Gulczyńska 2013). Fakt ten zajmuje zasadnicze miejsce w splocie uwarunkowań, które stanowią grunt dla kształtowania się społecznej tożsamości „podejrzanego” (Gulczyńska 2013). Ten rodzaj Partycypującego na obrzeżach jest bohaterem książki Anity Gulczyńskiej (2013). Partycypującymi są koledzy z „grupy podwórkowej” wchodzący w określone interakcje „ze swoimi” z sąsiedz-twa i zahaczający o przestrzenie interakcji z beneficjentami (lub uczestnikami) karier instytucjonalnych (placówki opiekuńcze i resocjalizacyjne). Przede wszyst-kim „chłopaki z dzielnicy” A. Gulczyńskiej to ci, którzy balansują w przestrzeni pomiędzy „karierowiczami instytucjonalnymi” i dziećmi „nieplacówkowymi”. Widmo umieszczenia w placówce (tzw. wywózka) towarzyszy ich codziennym in-terakcjom z reprezentantami kontroli społecznej, zwłaszcza nauczycielami. Są ak-tywnymi negocjatorami procesu selekcyjnego, jaki serwują im przede wszystkim policja i kuratorzy sądowi. „Selekcjonerami” są również nauczyciele pracujący nad „zmianą tożsamości społecznej” chłopaków za dzielnicy oraz szeroka kate-goria „obcych”, których A. Gulczyńska (ibidem: 242) określa mianem „czepiają-cych się” (np. sąsiedzi). „Chłopaki z dzielnicy” negocjują narzucany im wizerunek „trudnego ucznia” i „osoby podejrzanej” i w przebiegu interakcji z otoczeniem zarządzają narzucanymi definicjami poprzez opór lub „grę pozorów” (np. zamiana definicji z „ucznia trudnego” na „ucznia nieprzeszkadzającego”).

Społeczna tożsamość „podejrzanego” – bohatera opracowania A. Gul-czyńskiej (ibidem) – wiąże się z reguły z włączaniem nadzoru kuratorów oraz wzmożonej kontroli ze strony pracowników instytucji edukacyjnych. „Chłopaki z dzielnicy” przyjmują tożsamość osoby, która „się nie daje”, tzn. takiej, której zachowanie wyklucza ujawnianie słabości w jakiejkolwiek formie. Kompetencje „niedawania się” rozwijane są sytuacyjnie i wzmacniane w toku interakcji zarów-no z „obcymi” z sąsiedztwa, jak i obrębie „własnego podwórka”. Nomenklatura kultury przestępczo-więziennej staje się ich swoistym kodem komunikacyjnym (oraz konstytuującym spoistość i odrębność grupową). To dzięki niej nadawane są znaczenia działaniom stratyfikacyjnym w obrębie „swoich” w dzielnicy. „Chłopa-ki z dzielnicy” posiadają niekwestionowanych wrogów, którzy przyjmują szero-ką kategorię „frajerstwa i policji”. Z punktu widzenia charakteryzowanej przeze mnie kategorii opisane przez A. Gulczyńską warunki kształtowania się określonej tożsamości społeczno-terytorialnej „chłopaków z dzielnicy” to miejsce treningu

„do-instytucjonalnego” i „do więziennego”, jaki przechodzą moi Uczestnicy ba-dań (Partycypujący na obrzeżach poprzez środowisko). Wzmacnianie kompeten-cji „instytucjonalnych” poprzez kontakt z bezpośrednio weryfikującym kompe-tencje ilustruje następujący fragment wypowiedzi jednego z Partycypujących na obrzeżach poprzez środowisko:

Mieliśmy przygotowaną ustawkę19, ale nie dali mu przepustki z ośrodka, a…jak jego star-szy brat się dowiadywał i wyszło, że pobił jednego wychowanka…Że nie dał z siebie zrobić frajera w ośrodku, gdzie go trzymali iii…pozamiatał tam, tak? […] Opisał nam bardzo szcze-gółowo, że z nim rozmawiał i że dostał izolatkę […] Szliśmy wtedy P. [nazwa ulicy] i krzycze-liśmy, że precz z frajerami i cwelami i że X [ksywka kolegi przebywającego w ośrodku] j---e frajerów […]. [34P]

Partycypujący na obrzeżach mają świadomość zasobów, jakie zaocznie po-siedli do chwili umieszczenia w instytucji. Wchodząc do instytucji, posiadają już ukształtowaną tożsamość prawno-społeczną renegata i „nie-frajera”. Dysponują mniej czy bardziej uszczegółowionym plikiem podstawowej wiedzy i kompeten-cji instytucjonalnych. Przekraczając drzwi instytukompeten-cji, posługują się zasadniczym dekalogiem więziennym. Na czele zasad znajduje się szeroko rozumiana wrogość wobec „frajerstwa” i personelu więziennego (w warunkach zakładu karnego za-stępuje on „policję”).

[…] że nie jestem frajerem i że muszę tępić frajerów oraz nie dać się klawiszom. [2N] No i z tego środowiska na wolności po prostu wiedziałem, jak mam się zachować w więzie-niu. Bo miałem tłumaczone zawsze od dzieciaka jak mam się zachować…i że trafiając do aresztu śledczego już na przejściówkach już tam jest…taki wywiad u wychowawcy, i się pyta, czy chcę grypsować i tak dalej, to mam mówić, że tak. [18N]

W praktyce wartości te realizowane są poprzez nieokazywanie lęku, ekspre-sję pewności siebie, siły, determinacji, szukanie sojuszników wśród „nie-fraje-rów” oraz wrogą postawę wobec personelu.

Koledzy mnie nauczyli takiej yy cechy, żeby nie tłuma/...nie pokazywać swojej słabości, nie mówić o tym jak nam niedobrze, nie prosić nikogo o pomoc […]. [22N]

Ich awans pozainstytucjonalny nie obejmował doświadczeń w ramach insty-tucji o łagodnym reżimie czy niskim stopniu izolacji społecznej (np. placówki opiekuńcze, wychowawcze). Pierwszymi instytucjami były zakłady poprawcze lub więzienia. Partycypujący na obrzeżach poprzez środowisko Recydywiści tra-fiali więc bezpośrednio do instytucji, które posiadają wysoki status społeczno--prawnego systemu zapobiegania przestępczości.

19 Narrator miał na myśli miejsce konfrontacji siły (agresji) antagonizujących ze sobą repre-zentantów sąsiadujących dzielnic (pseudokibiców różnych klubów piłkarskich).

Myślałem, że się wybronię jakoś, nie miałem na koncie żadnych placówek, ani sprawy yy to i tak i tak uznali, że jestem przesiąknięty wartościami kryminalistów, że mam za bliski kontakt z kryminalistami i mnie od razu wsadzili do zakładu poprawczego. Do tego od razu trafiłem do zaostrzonego rygoru. [2P]

Wyłoniłam również typ Karierowicza partycypującego na obrzeżach, w przy-padku którego wiedza pochodząca z „wiarygodnego” źródła, jakim były bliskie i bezpośrednie kontakty z wielokrotnie karanymi osobami, powodował ryzyko „falstartu” w procesie regulowania relacji z otoczeniem w instytucji. Wyobraże-nia, które kierowały działaniami takiego karierowicza, okazywały się nadto prze-rysowane w stosunku do zastanych w instytucji realiów. Były one konsekwen-cją rejestrowania w toku partycypowania na obrzeżach strategii podejmowanych przez starszych karierowiczów w szczególnie ryzykownych i niebezpiecznych sytuacjach w warunkach izolacji więziennej. Partycypujący generalizował ją oraz przypisywał im znaczenie uniwersalnego zachowania bez względu na miejsce izolacji oraz rangę instytucji. Tak skonstruowana wiedza, a następnie weryfiko-wana w toku konfrontacji z wychowankami placówek resocjalizacyjnych nosiła w sobie wyraźny ciężar ryzyka porażki z powodu wysokiej nieadekwatności (złe oszacowanie sytuacji, celów działań adwersarzy, niewłaściwa ocena sił itp.).

Wparowałem na korytarz yy nawet się jeszcze nie rozejrzałem, a już zaczęłem od razu zaczą-łem potrącać yy do bicia, nie? Wzięli mnie szybko na yy izolatkę, żebym się uspokoił. Wyszzaczą-łem, a chłopaki yy nie to, co myślałem – mili, witają się. Spokój. Byłem bardzo zdziwiony. W ogóle nie musiałem walczyć o nic. Ale…to pierwsze moje jakby zachowanie dało im do myślenia, że jestem psychiczny i potem trudno mi było znaleźć popleczników. [28P]

Innym źródłem pozyskiwania wiedzy przez Partycypujących na obrzeżach są współpodopieczni placówek opieki psychiatrycznej oraz terapii uzależnień. Wiedza i kompetencje pozwalające na zaoczny awans w karierze instytucjonalnej odbywa się więc w ramach instytucji kariery równoległej (rozdział 3.1.1.2) dzięki bliskim i bezpośrednim relacjom z osobami, które doświadczyły pobytów w placówkach prewencyjnych i penitencjarnych. To dzięki bezpośrednim kontaktom z nimi Re-cydywiści partycypujący na obrzeżach zyskują określony status – poprzez sam fakt pozostawania w dobrych relacjach z doświadczonymi karierowiczami, a także czer-panie od nich wiedzy praktycznej. Ponadto w placówkach nieresocjalizacyjnych, w których przebywali wraz z doświadczonymi Karierowiczami, mogli trenować przyswajane wiadomości i weryfikować je pod czujnym okiem nauczycieli.

Załatwiałem im papierosy yy mały byłem, pielęgniarka mi ufała, mogłem z jej torby wyjąć… jak co, to ja od razu załatwiałem. X. opiekował się jakby mną. [Mówił] „Najgorzej na dołku jest. Ani kawy się nie doprosisz, ani papierosa […] To przetrzymasz, to później […]”. [12P]

Na oddziele byli sami kryminaliści […] zapoznali mnie z yy przedstawili zasady i tak dalej. Starałem się znaleźć z nimi wspólny język. Opowieści jak jest we więzieniu słuchałem wtedy jak… Starałem się pokazać im, że nie jestem frajerem, udowodnić im to. Wyobrażałem sobie, że jestem we więzieniu i jak sobie tam sam daję radę. [33P]

Jeśli Recydywiści w okresie dorastania nie mieli możliwości bezpośrednie-go, regularnego kontaktu z osobami posiadającymi doświadczenie instytucjonal-ne w placówkach prewencyjno-penitencjarnych, to Partycypujący na obrzeżach zdobywali tę wiedzę w przyspieszonym tempie w czasie pierwszych, newralgicz-nych dla nich dni pobytu w instytucji – w toku kontaktów z współwychowankami. Warunkiem jest tu bycie obdarzonym kredytem zaufania, np. z powodu rodzaju popełnionego przestępstwa lub (częściej) związków terytorialnych (miejsca za-mieszkania, pochodzenia). Ci Recydywiści awansują szybko w obrębie zaocznie przebiegającej kariery, jeśli cechuje ich określona determinacja oraz jednoznacz-ność wytyczonego celu, tj. antagonistyczne patrzenie na społeczjednoznacz-ność instytucji (wychowankowie versus personel). Sprzyja temu również umiejętność kamuflo-wania przeżywanych, negatywnych emocji oraz lęku.

Tam przychodził…już do mnie pod drzwi jeden […] był ode mnie starszy, pochodził z mojej miejscowości, z X. I pamiętam jak do mnie mówił: „pamiętaj, że masz mówić, że chcesz grypsować”. [4] Nie pojmowałem dokładnie o co chodzi…no…skończyłem 13 lat. Nie wiedziałem nawet co jest grane. Ja zaczełem mówić, kiedy do mnie przychodzili funkcjonariusze20, że ja…chcę grypsować, grypsuję i no wtedy mnie…pamiętam, dostawałem w----dol i to mocno. [3] Że…„odechce ci się grypsować”…Wtedy mówiłem – tak i tak będę grypsował. […] pamiętam, że przychodził taki wy-chowawca i mówił, że jeśli nie będziesz grypsował, to wyjdziesz stąd szybko…mówił, pójdziesz na górę, będzie normalnie. A ja miałem w głowie, że nie, że będę grypsował…[…] No byłem młody szczeniak i nie wiedziałem co jest tak do końca […] Nie wiedziałem, bo mi…starszy był, pamiętam, że ten kolega był dużo straszy ode mnie, on był w tym zakładzie już długo. Tam było kilku chłopaków z X., którzy byli już dłużej. Po prostu uważałem, że oni mają rację. Że są starsi ode mnie... [14N]

W przebiegu treningu „do-instytucjonalnego” widmo „instytucji” było wy-raźne i traktowane przez nich jako potencjalne, realne doświadczenie, a nawet nieuchronne, acz odroczone w czasie.

Co jeden z nich szedł i wracał z ośrodka, później zakładu. I jak te napady miały miejsce, mia-łem świadomość tego, że kiedyś mogę za to beknąć, że nie daj Bóg coś się wydarzy i mogą mnie zamknąć. Uspakajali mnie, że jestem za mały. [22N]

Bo ta pani prokurator do mnie powiedziała: „bierzesz teraz” – mówi – „na siebie aa niedługo się” – mówi – „spotkamy”. [25N]

Partycypujący na obrzeżach często pełnią określone funkcje buforowe w działaniach „doświadczonych karierowiczów”. Kierując się kodeksem wartości i współzależności oraz zarządzając odpowiednio swoim społeczno-prawnym sta-tusem, stanowią ważny element podnoszący skuteczność aktywności przestępczej bardziej zaawansowanych kolegów. Posiadając status nieletniego, osoby uprzed-nio niekaranej, łatwiej jest uniknąć Partycypującemu na obrzeżach odpowiedzial-ności karnej nawet w przypadku ostentacyjnego przyznania się do winy. Świa-domie przejmują status oskarżonego od osób podejrzanych, których przeszłość

przestępcza sytuuje ich na przegranej pozycji w przebiegu negocjacji z wymiarem sprawiedliwości.

[…] jak jeszcze byłem tam w prokuraturze, to byłem nielat. To zawsze byłem jako świadek. Mimo, że miałem zarzuty przedstawiane, to ja byłem jako świadek. […] Zawsze mi tłumaczyli o, że mam taki wiek, zawsze mi policja nic nie może zrobić. Dużo razy było tak, że jeżeli byliśmy gdzieś tam yy jak to się mówi mieliśmy przypał, no to ja zawsze brałem wszystko na siebie, bo ja wiedziałem, że mi nic nie zrobią, a oni pójdą, do więzienia, tak? [25N]

Partycypujący na obrzeżach kariery instytucjonalnej są także naocznymi i zaangażowanymi w różnym stopniu świadkami doświadczeń instytucjonal-nych osób (zwłaszcza starszych), z którymi pozostawali w bliskich relacjach. W obrębie tych wpływów rodziła się ambiwalencja, jeśli chodzi o stosunek do instytucji. Z jednej strony nie mogli się doczekać, kiedy się w niej znajdą i będą mogli zweryfikować zdobywane kompetencje i „awansować” w przebiegu ka-riery przestępczej:

Ja dorastałem w takim miasteczku, w którym było więzienie. I pamiętam, jak czasem prze-chodziłem koło więzienia, to…może to się pani wydać śmieszne, ale…się patrzyłem na nie i…i sobie myślałem, o, jak fajnie byłoby tam teraz być. Żeby tam już być. […] ja wiedziałem, że sobie poradzę […]. [32P]

Z drugiej strony bali się momentu uwięzienia. W wyniku bliskich relacji z „doświadczonymi” prawidłowo szacowali ciężar określonych wartości więzien-nych, wśród których najważniejszą jest „umiłowanie wolności” [10N] oraz niena-wiść do wszelkich form izolacji instytucjonalnej. Nawet więc, jeśli Partycypujący silne pragnął być umieszczony w więzieniu, to w wizerunek przestępcy, jakim zarządzał ekspresja tego rodzaju marzeń, była zabroniona. Muszą oni odgrywać rolę osoby, która umieszczenie w instytucji traktuje jako ostateczność, ponieważ wolność jest najważniejszą wartością dla realizujących karierę instytucjonalną Recydywistów. Mimo „estymy”, jaką cieszą się wielokrotne pobyty w więzieniu, ekspresja „umiłowania wolności” i akcentowanie wagi działań na rzecz unikania instytucji tworzy stabilny wizerunek osoby, która się „nie daje”.

„Wolność jest najpiękniejsza” – powiedział. Yyy opowieści o tym, jak jest we więzieniu, prawda, podczas alkoholu…imponowało nam wszystkim to, chociaż przestrzegał nas, żeby tam nie trafić, bo nie warto. [20P]

Aktywne partycypowanie na obrzeżach wymaga od Recydywistów bycia wyznawcami więziennych wartości. Jednakże, jeśli nawet cieszą się względ-nym szacunkiem i uznaniem doświadczonych karierowiczów („mieliśmy wspólny język i wzięli mnie za swojego” [32P]), to prawdziwą inicjację „prze-stępczą” mają jeszcze przed sobą. Miarą względnie pełnego zaufania lub moż-liwością uzyskania wysokiego kredytu zaufania było doświadczenie pobytu w instytucji („Chłopacy byli w porządku. Siedzieli już po różnych zakładach”

[5N]). Umieszczenie w instytucji (zakładzie poprawczym – a jeszcze lepiej w więzieniu) było więc czymś odraczanym i wyczekiwanym jednocześnie. Bezwzględnie było to traktowane przez nich jako warunek konstytuujący po-żądaną pozycję w środowisku – zmianę statusu z „jeszcze niepewnego” na rzecz „swojego”.

Jak wyszedłem, to od razu się stosunek do mnie zmienił. To ci starsi, co co to byli wcześniej jakby niedostępni dla mnie, dla nas w ogóle, to teraz już mi rękę podawali. Czułem się dumny, bo teraz to już nie byłem jakimś nieważnym małolatem z bramy, tak? Odczuwałem ich szacunek dla mojej osoby. [38N]

Nie oznacza to jednak, że umieszczeniu w instytucji towarzyszy jedno-znaczne poczucie oczekiwanego spełnienia. Widmo więzienia (zakładu po-prawczego) dla niektórych Partycypujących na obrzeżach przyjmuje postać abstrakcji, czegoś, co da się odsunąć daleko w czasie – nieuchronnego i nie-realnego jednocześnie.

Ja unikałem tego długi czas. Ale już bardzo wcześnie wiedziałem, co mnie spotka. I spotkało yy wtedy jak nie oczekiwałem tego. [2P]

Innym wyłonionym przejawem partycypowania na obrzeżach kariery insty-tucjonalnej były aktywne działania początkującego Recydywisty na rzecz rozwią-zywania problemów „wolnościowych” osadzonych w zakładach karnych znajo-mych – bliskich lub dalszych. Zaangażowanie się w pomoc to nie tylko realizacja celu, jakim jest potwierdzenie przynależności „do środowiska” karierowiczów. To budowanie wzajemnej, obustronnej wymiany – sieci wsparcia. Wpisuje się to w bardzo ważne kompetencje Karierowicza instytucjonalnego. „Pomaganie swoim” w czasie ich uwięzienia, czyli wspieranie w rozwiązywaniu problemów bliskich pozostawionych na wolności przez osoby odbywające karę więzienia, wpisuje się w antycypowanie swoich przyszłych – potencjalnych i realnych – problemów, jakie się będzie posiadać, gdy samemu trafi się (w końcu) do zakładu karnego. Posługiwanie się tymi kompetencjami pomaga w urzeczywistnianiu ka-riery poprzez pozyskiwanie akceptacji doświadczonych Karierowiczów, a także akcesu grupowego – tworzenia sieci powiązań, długu wdzięczności. „Dopuszcze-nie” do pomagania rodzinie uwięzionego Recydywisty stanowi ważny element rozbudowy wizerunku Karierowicza.

[…] wtedy cała dzielnica wszystkich yy co ich znałem wtedy, że siedzieli po różnych zakła-dach robiła tą przeprowadzkę. […] po wyjściu z więzienia y podał mi rękę i powiedział, że jestem w porządku. [20P]

Mimo licznych dowodów na aktywne realizowanie kariery instytucjonalnej, to ostatecznie dopiero pierwszy pobyt w instytucji penitencjarnej (lub zakładzie poprawczym) w pełni urzeczywistnia i ugruntowuje pozycję w otoczeniu innych karierowiczów oraz tych, którzy pretendują do tego miana.

Poszedłem pierwszy raz do tego aresztu […] Miałem 19 lat. Do tej pory jeszcze nie miałem