• Nie Znaleziono Wyników

Często przemykamy przez ulice o tej porze roku chłodne i mokre. Mijamy różne ludz-kie twarze. Uwikłane w pośpiech i zmęczenie. Trudno nam zatrzymać się i zobaczyć wię-cej. Otoczeni swoimi sprawami, mieszkamy we własnych „światach" problemów, radości i pragnień. Walczymy o własne sprawy - ważne, ale nie jedyne.

Wiele razy w tłumie trudno jest zauważyć konkretnego człowieka. Pochylić się nad jego niepowtarzalnością i ubogacić jego osobą.

Każdy z nas jest kimś wyjątkowym, skrywającym w sobie tajemnicze i fascynujące piękno. Może łatwiej jest przejść i nie zauważyć potrzeby anonimowej dla nas osoby?

A może i my także w tym tłumie czujemy się anonimowi, niedostrzeżeni przez in-nych; obojętni?

Nasze ludzkie życie zaczyna się jakoś pełniej realizować, kiedy dostrzeżemy nie tylko swoje problemy, ale wejdziemy w świat kłopotów i radości drugich osób. Oddamy im swój czas, słowa i to wspaniałe, wspólne z nimi przebywanie.

Wtedy i my przestaniemy być kimś anonimowym i niedostrzeżonym. Pojawimy się jako znani z imienia dla innego człowieka . Może wtedy nasze własne problemy staną się

mniejsze i troszkę inaczej na nie spojrzymy - nie będą jedyne i najważniejsze.

Umiejętność przyjęcia i rozwiązywania nie tylko swoich problemów, ale często o wie-le trudniejszych i bardziej uciążliwych kłopotów osób trzecich, dla których są one często przeszkodami nie do przebycia, staje się dla nas niesamowitym wyzwaniem. Przykładem takich ludzi są otaczające nas osoby niepełnosprawne i ich opiekunowie.

Jednym z nich jest pan Jan Stankiewicz. Już od kilkunastu lat zaangażowany jest on w pracę z osobami niepełnosprawnymi, zwanymi muminkami. Są oni często samotni i opuszczeni w swojej chorobie, jednocześnie tak bardzo wołając o zauważenie i ludzkie zainteresowanie.

Bezpośrednim powodem, który skłonił pana Jana do zainteresowania się tymi ludźmi, były narodziny w 1971 r. syna Jacka, chorego na zespół Downa. Walka z chorobą Jacka o to, by był jak najbardziej samodzielny i mógł rozwinąć swój ukryty, a tkwiący w nim potencjał życiowy stała się z czasem walką o innych, którzy mają podobne schorzenia.

Ich człowieczeństwo wyraża się najpełniej właśnie tym, iż są spragnieni prawdziwego spotkania oraz przyjaźni z drugim człowiekiem.

Kilkanaście lat temu ludzie ci rozpoczęli tworzenie własnej wspólnoty, zrzeszającej nie tylko osoby chore, ale i te, które są gotowe do wspierania ich swoją pomocą każdego dnia. Poświęcają oni swój czas, cierpienie, a nierzadko całego siebie w celu wspólnego rozwijania swoich zdolności. Dążą do wspólnotowego przezwyciężania narastającej obo-jętności w tak mało zintegrowanym społeczeństwie.

166 Renata Farynowska

Ruch wspólnotowy na terenie Lublina rozwinął się piętnaście lat temu. Wzorował się na Francji, gdzie grupa rodziców osób niepełnosprawnych umysłowo, widząc, że pań-stwo zbyt mało uwagi poświęca temu problemowi, postanowiła znaleźć rozwiązanie we własnym zakresie. Celem było pełniejsze zintegrowanie tych osób ze społeczeństwem ludzi pełnosprawnych oraz organizowanie im zajęć rehabilitacyjnych.

Podobny problem - o czym mówi pan Jan - dotyczył także Lublina. Również tutaj ludzie ci pozostawieni byli losowi. Zamknięci w swoich mieszkaniach często nie mieli styczności ze światem zewnętrznym. Wtedy właśnie powstała inicjatywa powołania do życia społecznych wspólnot. Początkowo grupa składała się z około 10 osób niepełno-sprawnych, nazwanych - muminkami i 20 opiekunów - paszczaków. Kadra wywodziła się głównie z zakonu Marianów oraz spośród rodziców i studentów lubelskich uczelni.

Syn pana Jana uczestniczy w tych spotkaniach już od dziesięciu lat. W tym czasie do wspólnoty muminkowej przyszło wiele nowych osób. Było to przyczynkiem do zorgani-zowania nowych wspólnot. Do dziś ich liczba zwiększyła się do ok. 10. Obejmują one swym zasięgiem ponad 200 osób niepełnosprawnych

Pan Jan (tata Jan, jak w sympatyczny sposób zwracają się do niego podopieczni) prowa-dzi obecnie wraz ze studentami grupę „Wielbić Boga chcę". W jej skład wchoprowa-dzi 16 osób, które systematycznie uczestniczą w spotkaniach wspólnotowych odbywających się co dwa tygodnie. Organizowane są również spotkania okazjonalne jak np.: „Andrzejki" i „Choin-ka". Dwa razy do roku odbywają się rekolekcje (w okresie adwentowym i wielkopostnym), a także kilkudniowe wyjazdy do sanktuariów maryjnych. Latem odbywają się również turnusy rehabilitacyjne, które od trzech lat dofinansowuje Państwowy Fundusz Rehabilitacyj-ny Osób NiepełnosprawRehabilitacyj-nych. We wcześniejszych latach organizowano turnusy wyłącznie ze środków własnych - korzystając jedynie z ulg na kolei i bezpłatnych zakwaterowań.

Nie zawsze było to łatwe, ponieważ w większości zależne od życzliwości ludzi.

Podopieczni pana Jana to głównie osoby starsze. Najmłodszy z nich ma 26 lat, najstarszy 54. Rodzice to w większości osoby w podeszłym wieku, które często same wymagają opieki.

Stąd bardzo przydatna pomoc każdej chętnej osoby, której przyjęcia grupa nigdy nie odmawia.

Muminki są jednak osobami szczególnymi. Ich psychika jest bardzo złożona i wrażli-wa. Ujawniają się wśród nich talenty plastyczne, literackie, architektoniczne. Wielu szcze-gólnie lubi prace domowe. Każdy sukces ogromnie ich cieszy, a zdobycie zdawałoby się często niemożliwej do pokonania przeszkody stanowi mobilizację dla opiekuna i podo-piecznego. Postępy w pisaniu, liczeniu, czytaniu czy w innych umiejętnościach udowa-dniają, że wytrwałą pracą rehabilitacyjną wiele można osiągnąć i otworzyć przed tymi ludźmi nowe perspektywy rozwoju. Dla osób z zespołem Downa, autyzmem, paraliżem opon mózgowych, paraliżem dziecięcym czy schizofrenią każdy sukces jest wielką rado-ścią. Szczególnie wtedy, gdy słabości swego ciała, czy psychiki pokonuje się z kimś bli-skim. Z przyjacielem, który jest obecny w troskach i radościach.

Dla wspólnot lubelskich dużą podporą jest Stowarzyszenie „Źródło" przy Kościele p.w. św. Józefa na LSM. Założone zostało przez osoby pracujące niegdyś (w czasach stu-denckich) we wspólnotach muminkowych. Obecnie prowadzą warsztaty terapii zajęcio-wej, doskonale orientując się w środowiskach osób niepełnosprawnych. Niestety jest to tylko jedna placówka tego typu w Lublinie ! Pozostałe to instytucje nie znające często złożoności problemu i nie potrafiące sprostać wymogom. Wspaniały ośrodek terapii

za-Muminkowy świat

167

jęciowej zorganizował niezapomniany Tadeusz Klimczak, osoba niepełnosprawna fizycz-nie, więc w szczególny sposób rozumiejąca potrzeby i troski swoich podopiecznych.

Każdego roku wszystkie wspólnoty starają się zorganizować wspólne spotkanie. Nie-stety, często utrudnieniem są problemamy lokalowe i organizacyjne. W wielu wypadkach zależne jest to od dobrej woli życzliwych osób. Pomimo trudności paszczaki robią jed-nak wszystko, aby kolejne spotkania odbywały się nadal.

Ogromną szkodą byłoby obecnie zanikanie tego ruchu; w momencie kiedy osiągnął on tak wiele pozytywnych i wymiernych efektów, a świat tak wymownie odwraca się od potrze-bujących i niepełnosprawnych. Poza problemami finansowymi, wspólnoty mają obecnie zbyt mało opiekunów, aby zapewnić wszystkim swoim podopiecznym pomoc na takim poziomie, na jakim z całego serca chciałyby to robić. Część studentów zajmujących się muminkami opuściła już Lublin, a nowych paszczaków przybywa mniej niż jest odchodzących.

Najbardziej optymalnym rozwiązaniem byłoby, zdaniem pana Jana, gdyby jednym muminkiem opiekował się jeden paszczak, aby mogła wytworzyć się między nimi swoi-sta przyjaźń i partnerstwo. Stały opiekun daje bowiem swemu podopiecznemu poczucie bezpieczeństwa poprzez nawiązanie z nim trwałej więzi.

Mimo jednak wielu trudności i zmartwień opiekunowie nie tracą nadziei podejmując nadal coraz to nowe inicjatywy; ufając, że zawsze znajdzie się ktoś życzliwy, kto w razie trudności poda pomocną dłoń.

W kwietniu br. zostało zorganizowane przez grupę „Wielbić Boga chcę" spotkanie „po latach", które odnowiło dawne przyjaźnie i zawiązało nowe. Niektóre znajomości są na-wet tak silne, ze pozostawiają trwały ślad we wspólnotach, jakim są związki małżeńskie zawarte między opiekunami. W grupie pana Jana było ich aż pięć.

Wspólnoty muminkowe są więc miejscem spotkania osób zdrowych i chorych w celu wzajemnego wspierania się i wzajemnego ubogacania swej ludzkiej niepowtarzalności.

Nie jest to tak, że tylko jedna strona - muminków jest obdarowywana, ale często w niesa-mowity sposób to właśnie oni dzielą się z osobą zdrową swą wrażliwością i wielką rado-ścią. Osoby niepełnosprawne umysłowo to często ludzie o cichych marzeniach, które

„lśnią jak perły na ciemnym dnie oceanu".

Wobec ogromnej pracy bohaterów tego artykułu, tak często nierozumianych przez swoje otoczenie, dedykuję im utwór nieznanego u nas poety Chaima Nachimana Balika w tłumaczeniu R. Brandstaettera

Ludziom cichym

... Doświadczeni w milczeniu! Ubodzy w rozgłośne słowa!

Na wargach waszych nie płoną słowa prorocze i górne,

A wasze dłonie nie rzeźbią pomników w czarnym marmurze.

Tyłko żarliwa tęsknota skrycie wam serca przepala...

Kroczycie jakby na palcach przez wąskie ścieżki żywota A oczy wasze są zawsze szeroko otwarte, widzące,

A słuch wasz zawsze, czujny na wszystkie dźwięki i echa...

Ta krótka refleksja może czasami skłoni nas ku temu, aby zatrzymać się w tłumie prze-chodniów i dostrzec więcej...