• Nie Znaleziono Wyników

O Miniaturze z gazelą

W dokumencie Kultura koszalińska : almanach 2012 (Stron 54-58)

Turczyńskiego, czyli jak uważnie patrzysz, czytelniku?

Jest święto mehrgan, święto jesiennej równonocy, znajdujemy się w pałacu emi-ra Balchu, Ka’ba. Jego jedyna córka – Rabi’a – obchodzi właśnie swoje dziewiąte uro-dziny. To wielki dzień w życiu księżniczki – przechodzi z okresu Dzieciństwa do okre-su Panieństwa, z dziecka staje się kobietą, co znajduje swoje potwierdzenie w “Naj-ważniejszym wydarzeniu w życiu Rabi’i”:

[...] gwiada Nahid oświetliła jaspisowe łono śpią-cej jeszcze księżniczki, aby ostrze niebieskiego kindżału mogło nieomylnie ciąć stulony, zawity w sobie delikatnymi płatkami jej różany pąk.

Tak zaczyna się najnowsza książka Andrzeja Turczyńskiego – Miniatura z gazelą. Już od pierw-szej strony obcujemy z wszystkimi elementami, które towarzyszyć nam będą do ostatniej strony tej przejmującej – i jakże przewrotnej – opowie-ści. Myliłby się jednak ten, kto po pobieżnej lek-turze pierwszych stron da się zwieść, iż oto ma przed sobą kolejną opowieść żywcem wyjętą

z Baśni tysiąca i jednej nocy. Trop ten – kuszący dla mniej uważnego czytelnika – może wprawić go w poważne zakłopotanie już na kolejnych stronicach, gdy okaże się, że opowieść o Rabi’i ambicje ma daleko większe, a ponadto pojawia-ją się w tej historii wskazówki sugerupojawia-jące, że mu-simy patrzeć uważniej, jeśli chcemy w pełni roz-koszować się tworzonym przez Turczyńskiego światem i żyjącymi w nim bohaterami.

Patrzysz zatem uważnie, Czytelniku? – tak prowokująco zdaje się pytać autor, gdy raz po raz odkrywa drzemiące w snutej przez siebie opowieści tajemnice prowadzące nas znacznie dalej – poza Czas i poza Przestrzeń, w których ramy zamknięta – pozornie! – jest opowieść o Rabi’i.

Wróćmy zatem raz jeszcze do otwierającej książkę sceny – Rabi’a ma dziewięć lat i staje się właśnie kobietą. Na tle baśniowej scene-rii, gdzie gwiazda Nahid i inne znaki na niebie i ziemi zwiastują jej szczęście, pomyślność i dłu-gie zdrowe życie, księżniczka przeistacza się z dziecka w kobietę. To dzień cudów i najpięk-niejszy moment w jej dotychczasowym życiu.

Wszyscy sławią jej urodę, ojciec zaś obdaro-wuje ją prezentami – szczędzi jej jedynie mi-łości, wciąż wini ją bowiem za śmierć swojej ukochanej żony, Fatimy, która zmarła podczas porodu. Córka emira bardzo wcześnie zresztą zaczyna sprawiać kłopoty – zadaje zbyt wie-le pytań, na które nikt nie chce (nie może?) jej odpowiedzieć. Tymczasem w jej świecie obo-wiązują odpowiedzi tak-nie, bez niunasów i wdawania się w szczegóły. Gdy Rabi’a pyta, co się kryje za oknem wychodzącym na pół-noc, a zabitym na głucho, żeby jej książęce oczy nie zobaczyły, dostaje wymijającą odpowiedź.

Dopiero spotkany na ulicy ślepy derwisz mó-wi jej – sam z siebie, nie wywoływany do od-powiedzi – to, czego nikt nie chciał ujawnić:

[...] za tym oknem, córko, znajduje się widok na środek piekła i rosnące tam drzewo gagatowe bardziej czarne niż heban, którego kwiaty pod każdym względem żywo przypominają kwie-cie pomarańczy, ale miast owoców rodzą głowy

Książki . 53 najstraszliwszych potworów! o, wśród nich

wi-dać twego brata księcia Haaresa ze sztyletami w ustach zamiast zębów, w których trzyma twoje trzepoczące się, okrwawione dłonie!

Derwisza jednak nikt poza Rabi’ą nie widzi, nikt też nie słyszy jego słów, domyślać się mo-żemy więc zatem tylko, czy to wewnętrzny głos księżniczki mówi jej to, o czym sama boi się – i nie potrafi jeszcze – pomyśleć, czy też tajem-niczy duch, ifrid przemawia do niej, gdy nikt z żywych nie chce udzielić jej odpowiedzi. Obok znaków zwiastujących księżniczce pomyślność pojawiają się więc i takie, które wróżą tragedię – ta zresztą wisi nad nią od samego początku i wszystko, co wydarzy się później, nieuchron-nie prowadzi do spinającego całą opowieść krwawą klamrą końca. Spodziewamy się tego jednak – zdradza to zresztą sam autor w pod-tytule swojej książki: Legenda o miłości i śmierci poetki Rabi’i córki Ka’ba Ghazdani. Podtytuł ten w niezwykle zwięzły i wymowny sposób zbiera w sobie bowiem wszystko, co w historii tej naj-ważniejsze – miłość i śmierć, poezję i kobiecość, wreszcie fakt, iż cała ta opowieść jest legendą.

Legendą o poetce Rabi’i, która zakochała się w ogrodniku Baktaszu, o miłości szczęśliwej i nieszczęśliwej zarazem (bo czyż może być ina-czej?), o odwiecznym konflikcie dobra i zła – ty-le, że w proporcjach dalekich od równowagi, bo zła – jak wielokrotnie podkreślają sami bo-haterowie – jest znacznie wiecej. Kluczowy jest jednak niezwykle trudny w swej istocie konflikt dwóch światów – kobiecego i męskiego – któ-re w Miniaturze oddzielone są od siebie bardzo grubą, nieprzekraczalną kreską. Rabi’a nie go-dzi się jednak na bezwiedne przyjęcie swojej roli w tym świecie – jest buntowniczką, choć sa-ma jeszcze o tym nie wie. Swoją wolność odnaj-duje w literach i cyfrach – i jest tego świadoma, choć w chwili, gdy to odkrywa, ma dopiero 12 lat. Uczy się, czyta, a w bibliotece ojca godzina-mi ślęczy nad mapagodzina-mi i godzina-miniaturagodzina-mi, wreszcie odkrywa w sobie poetkę – niepokorną poetkę – i z poezji czyni swój oręż w walce z ogranicza-jącą ją rzeczywistością. Ona też zbliża ją do

po-znania Rzeczy – Miniatura jest bowiem w swej istocie także wielkim traktatem o poznaniu.

Rabi’a buntuje się wobec krępujących ją ogra-niczeń – i to zarówno tych, które wynikają z jej wieku, pozycji społecznej jak i – przede wszyst-kim! – płci. A że nie należy do osób cierpli-wych, pragnie dowiedzieć się wszystkiego jak najszybciej. To zaś będzie ją kosztować bardzo wiele, księżniczka jednak gotowa jest zapłacić najwyższą cenę. Jest „gazelą”, której niestrasz-ne są zakazy, która pragnie wyzwolić się mimo wszystko – mimo wszechobecnych nakazów, mimo świadomości ceny, jaką przyjdzie za to zapłacić. Prawo do wolności i miłości, którego tak pragnie, okupione jest bowiem śmiercią

Andrzej Turczyński, Miniatura z gazelą. Wydawnictwo Mil-lennium Bogdan Gutkowski, Koszalin 2012

i cierpieniem – Rabi’a wie o tym, zna bowiem losy tragicznych kochanków z rozmaitych le-gend i opowieści, którzy – podobnie jak ona – zdecydowali się na stawienie czoła przeciwno-ściom. Rabi’i nie brakuje do tego sił, nie zwykła bowiem łatwo się poddawać, zwłaszcza, gdy celem jest to, co najważniejsze. Gdy pojawiają się odniesienia do losów legendarnych kochan-ków, takich jak Tristan i Izolda, opowieść o Rabi’i wychodzi daleko poza dalekowschodnią kultu-rę i tradycję, ukazując jej ponadczasowy i uni-wersalny charakter.

Zanim jednak miłość do Baktasza – miłość zakazana, bo będąca uczuciem księżniczki do ogrodnika (ach, jakiż oryginalny pomysł, chcia-łoby się rzec!) – rozciągnie się między wieżę, w której mieszka kochanek, a komnatę ksież-niczki, Rabi’a pozna życie w haremie, pośród innych kobiet. Tam też – idąc za podpowiedzią służki Selimy – znajdzie sposób na to, jak bę-dzie mogła się ukryć. A jako że najlepiej jest się ukryć za drugim człowiekiem, księżniczka na-wiąże specyficzną relację z dwiema chłopczyca-mi – Nur i Hanife, występującychłopczyca-mi pod męskichłopczyca-mi postaciami Omara i Tahira. Ta multiplikacja po-staci nie tyczy jednak tylko ich – sama Rabi’a już od samego początku „ma w sobie” swoją siostrę – drugie ja, cień, który będzie jej towarzyszył, z czasem zaś okaże się, że kryje się w niej i „trze-cia ja”. Można się w tym pogubić, autor jednak wewnętrzne rozterki bohaterki prowadzi bar-dzo konsekwentnie, dlatego moment, w któ-rym Rabi’a odkryje, że tak naprawdę jest jed-ną, niepodzielną i pełną osobą – jedną Rabi’ą, której wewnętrzne wcielenia są tak naprawdę jednością – jest tyleż dramatyczny, co w pełni oczywisty.

Jednak parawan, za którym Rabi’a skrywa swe prawdziwe uczucia, okazuje się być niewy-starczającą ochroną – ściany w łaźni mają bo-wiem uszy, a ufać nie można nikomu – nawet najwierniejszym sługom. Zwiastuny „złego” po-jawiają się wszak bardzo szybko – pierwszym

jest znikający derwisz, który zdradza księżnicz-ce tajemnicę okna wychodząksiężnicz-cego na północ, kolejnymi coraz bardziej tajemnicze sny nawie-dzające dziewczynę, a także jej brata, Haaresa.

Jak nawałnica wszystko zmierza do dramatycz-nego finału, w którym „zdarzy się to, co zdarzyć się musiało”. Końcowa sekwencja, kiedy Rabi’a staje przed surowym obliczem swojego pana i brata, Haaresa, który przejął władzę po śmier-ci ojca, jest znakomita – to jeden z najlepszych fragmentów całej powieści, w niezwykle przej-mujący sposób dopinający całą historię. Maj-stersztykiem jest natomiast sam finał, w któ-rym czuć z jednej strony ducha orientalnych opowieści, z drugiej atmosferę jakby żywcem wziętą z opowiadań Lovecrafta czy Edgara Allana Poe.

Oto bowiem gdy po dziewięciu dniach od eg-zekucji księżniczki rozwalono mur łaźni, w któ-rej pozostawiono umierającą Rabi’ę, zobaczono:

[...] ciało księżniczki czyste i gładkie jak lilia, jak biały jadeit albo górski kryształ, w pomieszcze-niu unosił się aromat (...), nie było śladów ani krwi, ani ran na ciele poetki, za to na ścianie ja-rzył się królewską purpurą zapisany przez nią jej ostatni gazel.

Turczyńskiemu udaje się tą sceną wznieść dramaturgię opowieści na najwyższy poziom – i to w najważniejszym momencie. Wielkich scen jest zresztą w powieści więcej – jak choćby peł-na dwuzpeł-naczności rozmowa Rabi’i z bratem po śmierci emira Ka’ba (świetne są zresztą wszyst-kie sceny między rodzeństwem, pełne specy-ficznego napięcia i dwuznaczności), wspomnia-na już scewspomnia-na ze znikającym derwiszem czy bę-dąca jakby wykładnią tego, co w powieści naj-ważniejsze, opowieść księżniczki o niezwykłym śnie o kaźni Króla (motyw snu jest zresztą dla całej opowieści niezwykle ważny i przewija się przez wszystkie stronice książki). Jeszcze wspa-nialsza jest interpretacja owego snu dokonana przez hakima Ruma. To kluczowy dla całej opo-wieści moment – punkt zwrotny, w którym

zna-Książki . 55 leźć można nie tylko istotę opowieści, ale

tak-że znakomicie skonstruowany dramaturgicznie epizod, zwieńczony sceną przybycia trzech go-łębi niosących trzy wiadomości, które są zapo-wiedzią przyszłych zdarzeń. W scenach tych wi-dać nie tylko niezwykłą umiejętność tworzenia napięcia, ale także mistrzowskie operowanie słowem i narracyjny kunszt. To zresztą cecha ca-łej powieści, którą widać i w innych utworach Turczyńskiego. Świetnym przykładem tego, jak doskonale Turczyński potrafi konstruować barwne obrazy, pełne piętrzących się porów-nań i rozrastających się metafor, co prowadzi do epickich w swoim wymiarze scen, jest choćby otwierająca sekwencja opisu piękności księż-niczki – równie kunsztowna, co przewrotna, do tego powracająca później jeszcze dwukrotnie w identycznej formie. To znakomity zamysł nar-racyjny, dzięki któremu udaje się autorowi spro-wadzić czytelnika kilka razy do tego samego momentu opowieści. Swobodne operowanie czasem jest zresztą dla narracji Miniatury bar-dzo znamienne – często znajdujemy się wraz z bohaterami w jakimś czasie, by za chwilę prze-konać się, że znajdujemy się w Czasie (wielka li-tera użyta nieprzypadkowo!) zupełnie innym.

Zabawa słowem nie jest tu jednak celem sa-mym w sobie – historia Rabi’i jest bowiem tak-że niezwykłą rozprawą na temat poezji i jej roli w życiu – wszak to ona, zdaniem księżniczki, jest najlepszą drogą do osiągnięcia wolności.

Nie zawsze jednak Turczyńskiemu udaje się używać słowa równie dobrze – w swojej twór-czości nigdy nie stronił od paradoksu i patosu,

w Miniaturze jednak zdaje się czasami za bar-dzo zawierzać takim formom, opisy zaś bywa-ją przesadnie manieryczne (scena polowania na gazele), a niektóre „prawdy” zdają się jakby wzięte z powieści Paolo Coelho i zupełnie nie przystają do reszty książki. Dla nieprzyzwy-czajonego do takiego specyficznego sposobu pisania czytelnika proza Turczyńskiego mo-że się zresztą wydać bardzo trudna, tym bar-dziej, że niebywała erudycja autora i gęstwi-ny stosowanej przez niego terminologii spra-wiają, że co chwila sięgać musimy do znajdu-jącego się na końcu książki słowniczka pojęć i terminów oraz obszernego zestawu przypi-sów (choć byłoby lepiej, gdyby znajdowały się u dołu strony), jednak nikt nie obiecywał, że lektura Miniatury będzie łatwa i przyjemna.

Jeśli jednak zdołamy przebrnąć przez języko-we meandry ornamentojęzyko-wego obrazowania i przyzwyczaimy się już do tego, że nie ma-my do czynienia z książką, w której narracja jest spokojna i jednolita, a opowieść sama się toczy, okaże się, że Miniatura skrywa w sobie znacznie więcej, niż się pozornie wydaje. Trze-ba jednak patrzeć uważnie – tak, jak czyni to sama Rabi’a spoglądając na jedną z miniatur.

Okaże się wówczas, że nic nie jest w tej histo-rii tak oczywiste i jednoznaczne, a na żadne z postawionych pytań nie da się odpowiedzieć

„tak-nie”. Ale do tego potrzeba trochę więcej odwagi i chęci poznania – w przeciwieństwie jednak do córki emira czytelnik nie musi płacić za to aż tak wysokiej ceny...

Jupi Podlaszewski

Niegdysiejsze

W dokumencie Kultura koszalińska : almanach 2012 (Stron 54-58)