• Nie Znaleziono Wyników

wobec przeszłości

W dokumencie Kultura koszalińska : almanach 2012 (Stron 91-94)

Na pocztówce z 1915 roku ówczesna Te-smarstrasse /dziś ulica Wyspiańskiego/ wyglą-da szykownie, elegancko i dostatnio. Zwarta pierzeja secesyjnych kamienic, przed doma-mi ogródki z kutydoma-mi ogrodzeniadoma-mi, brukowa-na ulica, uporządkowane chodniki ze szpale-rem drzew.

Domy budowane przez spółdzielnię pracow-ników administracji miejskiej miały wysoki, jak na owe czasy, standard. W każdym budynku sześć mieszkań o powierzchni 105 lub 122 me-trów kwadratowych oraz służbówki na najwyż-szej kondygnacji. Każde mieszkanie miało ła-zienkę, spiżarnię, oświetlenie gazowe we fronto-wych pokojach, w przedpokoju i na klatce scho-dowej. W kuchni znajdowała się wentylowana, podokienna szafka spiżarniana i zsyp dla popio-łu i spalonych śmieci, a w piwnicy pomieszcze-nie, z którego popiół był wywożony kilka razy w tygodniu. Dzięki temu nie było śmietników, gryzoni i uciążliwych owadów. Do każdego z mieszkań przynależał położony na tyłach do-mu spory ogród, z rabatami kwiatów, warzyw

i z drzewami owocowymi. Rozległe podwórze zamykano na noc. Stał tam, wspólny dla kilku kamienic, budynek pralni wyposażonej w ma-giel. Nawiasem mówiąc, magiel ten w latach sie-demdziesiątych trafił do pobliskiego Domu Sa-motnej Matki przy ulicy Wojska Polskiego i dłu-go jeszcze służył jedłu-go mieszkankom.

Kamienice przy ulicy Wyspiańskiego wybu-dowano w 1910 roku dla zamożniejszej części mieszkańców Koszalina. W zachowanej w na-szym Archiwum Państwowym książce adreso-wej można przeczytać, że lokale w budynku nr 9 zajmowali na przykład: wyższy asystent pocztowy, wyższy sekretarz sądu wojewódzkie-go i wdowa po komorniku. Choć tak napraw-dę nie znamy indywidualnych losów żadnego z przedwojennych mieszkańców tej ulicy, mo-żemy przypuszczać, że przez długie lata cieszy-li się wygodą mieszkań i spokojem dzielnicy, wówczas jeszcze peryferyjnej części Koszalina.

Wojenny kataklizm niewiele zmienił w wyglą-dzie ulicy i ukławyglą-dzie domów. To dopiero rosyjscy zdobywcy podpalili niektóre kamienice, siejąc spustoszenie. W latach pięćdziesiątych miejsce tych, które spłonęły, zajęły zwykłe bloki.

Tesmarstrasse, po wojnie obdarowana imie-niem Stanisława Wyspiańskiego, pozostała jed-ną z najpiękniejszych ulic w mieście. Szybko zyskała nowych lokatorów, przybyłych nieraz z bardzo daleka, jak chociażby pan Józef Ol-szewski – z Ałtajskiego Kraju. Wraz z mieszka-niem przy Wyspiańskiego 9/2 przejął on znacz-ną część wyposażenia: dwa łóżka, jedznacz-ną otoma-nę, jedną kozetkę, dwa fotele plecione, jedną bieliźniarkę i jeden pomocnik. Ale nie za dar-mo... Za całe 4 640 złotych, podczas gdy jego ówczesna pensja podoficera zawodowego wy-nosiła 8000 złotych. Zaświadcza o tym formu-larz Rejonowego Urzędu Likwidacyjnego w Ko-szalinie, pouczając, że za poniemieckie mienie ruchome należy rozumieć wszystkie ruchomo-ści znajdujące się na obszarze Ziem Odzyska-nych. I że można nie wykazywać poniemiec-kiego mienia ruchomego, taponiemiec-kiego jak bielizna stołowa i pościelowa, jeśli stanowi niezbędne

wyposażenie użytkującej ją rodziny. Dokumen-ty pieczołowicie przechował do dzisiaj syn pana Józefa – Roman Olszewski. Jego też archiwum fotograficzne pozwoliło odtworzyć wiele detali z dawnego wyglądu kamienicy.

W 2006 r. koszaliński architekt Wojciech Sub-alski, w oparciu o tych kilka zdjęć i przedwojen-ne pocztówki z widokami ulicy wykonał pro-jekt renowacji kamienicy przy Wyspiańskiego 9.

Z iście archeologiczną skrupulatnością przestu-diował materiały i stwierdził, że ryzality elewacji frontowej, wejście i cokół były wykończone ce-głą licową. Zmieniło to całkowicie dotychczaso-wy dotychczaso-wygląd kamienicy. Kolejne etapy realizacji projektu coraz pełniej odsłaniały piękno budyn-ku. Remont rozpoczęty w 2011 r. trwa do dzisiaj.

W latach powojennych ulicę zamieszkiwał koszaliński establishment. Piękne mieszkania z balkonami i loggiami zajmowali prawnicy, lekarze i artyści. Ulica błyszczała. Ale już kilka powojennych dziesięcioleci, bez bieżących

na-praw i konserwacji ze strony zarządcy, poskut-kowało tym, że ulica Wyspiańskiego zaczęła podupadać. Eleganckie budynki powoli, ale sys-tematycznie niszczały. Nikt nie przejmował się cennymi detalami zdobniczymi, niepowtarzal-nym wykończeniem wnętrz i elewacji. Kolejne remonty, jeśli takie były, kończyły się likwidacją zabytkowych drzwi, obtłukiwaniem wypraco-wanych gzymsów, wymianą pięknych drewnia-nych, skrzynkowych okien na nowe, nie nawią-zujące do ich historycznych pierwowzorów.

Kiedy w 2006 roku mieszkanką tej ulicy zo-stała Greta Grabowska, projektantka wnętrz i wrażliwa na piękno architektury artystka-pla-styk w jednej osobie, powzięła ona szalony, jak się wydawało, plan przywrócenia ulicy jej daw-nego blasku. Zaczęła od własdaw-nego mieszkania, którego konsekwentnie i świadomie poszuki-wała właśnie tutaj, przy tej ulicy, wiedząc jak niezwykłe jest to miejsce. I do dziś powtarza:

– To najpiękniejsza ulica Koszalina.

fot. Ilona Łukjaniuk Urodziny ulicy Wyspiańskiego.

Sztuka i Architektura . 91 Z wielką pieczołowitością ratowała dawne

elementy wyposażenia: stare drzwi, drewniane podłogi malowane po wielokroć olejną farbą, oryginalne skrzynkowe okna...

Stworzyła wnętrze znakomicie łączące pięk-no minionej epoki z potrzebami współczesne-go życia. Równolegle przywspółczesne-gotowywała grunt pod kolejne zadanie, jakim jest dla niej remont elewacji domu i klatki schodowej, przywrócenie im pierwotnego kształtu. Szukała sojuszników dla swojego pomysłu, docierała do zachowa-nych archiwaliów, zbierała przedwojenne pocz-tówki, pytała dawnych mieszkańców, radziła się fachowców, zgłębiała technologie, obmyślała szczegóły całego przedsięwzięcia...

Jego skalę poznaliśmy pewnego paździer-nikowego popołudnia 2012 roku, kiedy Greta Grabowska zaprosiła gości na „urodziny ulicy”.

Nie setne, jak planowała, bo nie udało się zdą-żyć ze wszystkim na ‘okrągły’ jubileusz. Były to więc sto drugie urodziny ulicy, a dokładnie mó-wiąc, kamienicy przy Wyspiańskiego 9, gdzie mieszka pomysłodawczyni święta. Połączyła je z obchodami Europejskich Dni Dziedzictwa, których hasłem przewodnim w 2012 r. były, jak-że pasujące do pomysłu Grety Grabowskiej, „ta-jemnice codzienności”.

I wtedy naszym oczom ukazał się widok, ja-kiego nie spodziewaliśmy się, przyzwyczajeni do ukrywania fasad domów pod kolorowymi farbami. Całe piękno tej secesyjnej kamieni-cy wydobyto poprzez wymianę części tynków i odsłonięcie oryginalnych czerwonych cegieł, które w połączeniu z jasną – szaro oliwkową elewacją – nadały jej wyjątkową szlachetność.

Dopiero w kontraście z tą kamienicą widać, jak wiele szkód wyrządziły poprzednie, byle jak przeprowadzone remonty, bez nadzoru kon-serwatora, zarówno te z lat ostatnich, jak i ten z 1968 roku, który spowodował zniknięcie cen-nych detali architektoniczcen-nych lub przysłonię-cie ich tandetnymi tynkami.

Pragnieniem Grety Grabowskiej jest odtwo-rzenie zniszczonej przez ostatnią ekipę budow-laną przedogródków, naprawienie chodników, przywrócenie drewnianych balustrad odartym z dawnego kształtu balkonom i remont klatki schodowej, połączony z odtworzeniem terako-towej posadzki. Znalazła nawet kafle przypo-minające te sprzed stu lat. Seria produkowana jest pod nazwą „1900” przez hiszpańską fabrykę płytek Vives.

To nie jest działanie dla jednej osoby – mówi Greta Grabowska, bogatsza o dotychczasowe doświadczenia, trudy i dolegliwości bycia ani-matorem tak poważnego przedsięwzięcia. I do-daje: – Jest to moje hobby, przyjemność, radość odkrywania dawnego piękna i dzielenia się nim z innymi, ale przede wszystkim jest to mój obo-wiązek, jako mieszkańca zabytkowej kamienicy...

Czy będą naśladowcy? – można spytać, pa-trząc zwłaszcza na sąsiednie budynki, które wołają o remont! Czy jest szansa na to, aby cała ulica Wyspiańskiego, w 70% zachowują-ca dawną secesyjną zabudowę, a w kilkunastu międzywojenną, odzyskała wygląd z początku XX wieku? Nawierzchnia brukowa, zachowana w całości, przykryta dzisiaj asfaltowym płasz-czem, też zasługiwałaby na odkrycie... I jeszcze latarnie, drzewa...

Jak dotąd, nie ma żadnego planu rewitaliza-cji ulicy, a co dopiero mówić o dzielnicy. Unie-możliwia to sięgnięcie po dotacje unijne, któ-re, choć w części, mogłyby pokryć koszty reno-wacji kamienic i ulicy. Budynki nie są wpisane do rejestru zabytków. Znajdują się zaledwie w wykazie zabytków, co nie zapewnia im pełnej opieki konserwatora.

Ziarno zmian zostało jednak zasiane... Przy-kład kamienicy przy ul. Wyspiańskiego 9 już nieodwołalnie będzie punktem odniesienia, jak można i jak należy remontować...

Małgorzata Kołowska

„Rudzielec”

na miarę

W dokumencie Kultura koszalińska : almanach 2012 (Stron 91-94)