• Nie Znaleziono Wyników

Szczęściara z batutą

W dokumencie Kultura koszalińska : almanach 2012 (Stron 151-154)

Gdzie słychać śpiew, tam ludzie dobre serca mają... Ona od lat kocha chóralistykę i udo-wadnia, że tak niewiele trzeba, by poczuć się szczęśliwym, kto? Ewa Szereda.

W tym roku obchodziła 20-lecie swojej pracy artystycznej, ale można powiedzieć, że czas jej się nie ima. Ciągle zachwyca burzą rudych lo-ków i niespożytą energią.

Jak mówi jest szczęśliwą osobą, bo od lat robi to, co lubi. Zawsze uśmiechnięta i w... biegu.

W chóralistyce zakochała się w czasach stu-denckich, jest absolwentką Akademii Muzycz-nej we Wrocławiu w klasie dyrygowania prof.

Haliny Bobrowicz; wtedy śpiewała w chórze Politechniki Wrocławskiej i brała udział w mię-dzynarodowych konkursach chóralnych. Dzięki temu mogła zwiedzić Europę (do dziś wspomi-na Barcelonę, Wilno, Tallin, Nancy, Aberdeen), gdzie zespół na konkursach zdobywał liczne laury. Koncertowała z chórem i Zespołem Mu-zyki Dawnej w Paryżu, Londynie, Oxfordzie, Udine. Wynikiem tej pracy było nagranie płyty w studiu Polskiego Radia Wrocław.

Do Koszalina Ewa Szereda przyjechała w 1991 roku i rozpoczęła pracę jako nauczy-cielka kształcenia słuchu i fletu poprzecznego w ZPSM w Koszalinie. Wtedy też postanowi-ła spełnić swoje marzenia i założyć szkolny

chór „Dysonans’’. Szybko się okazało, że jej pra-ca przynosi efekty i to doskonałe, a młodzież chętnie wspólnie śpiewa, mimo iż pani „pro-fesor” należy do grona najbardziej wymagają-cych nauczycieli. Ceni porządek i dyscyplinę, a lekcje chóru to czas na wytężoną pracę a nie

„pogaduszki”. Zdobyła jednak serca nastolat-ków repertuarem, młodzież śpiewa kompozy-cje współczesne, niezwykle atrakcyjne, ale tak-że muzykę rozrywkową i dzieła mistrzów.

W roku 2002 chór,,Dysonans’’ wykonał z or-kiestrą Filharmonii Koszalińskiej pod dyr. Marka Pijarowskiego „Stabat Mater” G. Pergolesiego.

Marek Pijarowski, znakomity dyrygent, niegdyś

„idol” młodej Ewy, przygotowaniem chóru był zachwycony. Po próbie podszedł do niej, poca-łował w czoło i powiedział „pięknie’’, a później wychwalał to wykonanie w Akademii we Wro-cławiu, gdzie prowadzi klasę dyrygentury. Ten

fot. Ilona Łukjaniuk Ewa Szereda.

koncert Ewa Szereda do dziś najcieplej wspo-mina, ale takich sukcesów było o wiele więcej.

Wkrótce po założeniu chóru „Dysonans” zespół zdobył III miejsce na Festiwalu Chórów Szkół Muzycznych w Myśliborzu (1993 r.), I nagrodę na Festiwalu Chóralnym,,Święto Pieśni’’ w Bia-łogardzie (1994), wziął udział w ministerialnych warsztatach chóralnych TALENTY 95. Ważne by-ły też koncerty chóru z towarzyszeniem orkie-stry filharmonii koszalińskiej i wspólne wykona-nie takich dzieł jak: „Planety” G. Holsta, „Syreny”

C. Debussy’ego, „Chichester Psalm” G.Bernste-ina, „Pop oratorium” Z. Małkowicza.

Ta dobra passa trwa nadal; gdzie pojawi się Ewa Szereda ze swoim zespołem, tam ma-my do czynienia ze sztuką na wysokim pozio-mie. To prawdziwa profesjonalistka, całkowicie zaangażowana w swoją pracę, bo, jak mówi:

najważniejsza jest ta więź i możliwość robienia czegoś razem.

Jej pasja została dostrzeżona i kiedy ruszał Ogólnopolski Program Rozwoju Chórów Szkol-nych „Śpiewająca Polska’’ w 2007 roku, to wła-śnie Ewa Szereda została powołana do roli jego koordynatora w naszym regionie, współpracu-jąc z Narodowym Centrum Kultury oraz Mię-dzynarodowym Festiwalem „Wratislavia Can-tans’’. W wyniku jej działań, dziesięć chórów z naszego regionu przystąpiło do współpracy.

W ramach programu organizowała warsztaty dla dyrygentów i koncerty, na których dyrygo-wała połączonymi zespołami, m.in. w koncercie

„Kocham Cię, Polsko’’ w Filharmonii Narodowej oraz na 44 Festiwalu „Wratislavia Cantans’’ we Wrocławiu. Ten program, oprócz rozśpiewania dzieci i młodzieży, miał jeszcze jeden cel – wy-chowywanie przyszłych melomanów, dziś sa-le filharmonii są pełne, asa-le co będzie za dziesięć, dwadzieścia lat?

Ten projekt miał zwrócić uwagę młodzieży na muzykę klasyczną, także poprzez

zaprasza-nie na koncerty do filharmonii, aby stali się pu-blicznością sal koncertowych.

Ewa Szereda nie ogranicza się tylko do pracy z młodzieżą. W 2009 roku założyła chór żeński

„Kanon’’ w Cewlinie, z którym po rocznej pracy, w styczniu 2010 r. odbyła tournée koncertowe po północnych Niemczech. W 2011 powstał chór „Koszalin Canta’’, który tworzą ludzie nie-związani z muzyką zawodowo. Praca z taki-mi osobataki-mi jest niezwykle trudna, można po-wiedzieć u podstaw, łączy ich tylko to, że lubią wspólnie śpiewać - choć to i tak dużo. Chór-mistrz musi nauczyć odpowiedniej emisji gło-su, każdej linii melodycznej a w końcu dopro-wadzić do wyrównanego brzmienia wszystkich głosów. Liczba chórzystów może nie jest jesz-cze w tej chwili imponująca (liczy się jakość) ale ważne jest wspólne przeżywanie muzyki. Chór to także spotkania poza próbami, budowanie przyjaźni, nie da się bowiem nie zżyć ze sobą koncertując, wyjeżdżając na warsztaty czy inne zgrupowania.

W zespole „Koszalin Canta”, jak mówi dyry-gentka: panuje fantastyczna atmosfera i udaje się już koncertować – może jeszcze nie na najwyż-szym poziomie – ale do tego, jak wiadomo, po-trzeba czasu.

Chór „Koszalin Canta” wystąpił na koszaliń-skim Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Or-ganowej wykonując „Missa Festiva” K. Rozbic-kiego i „Stabat Mater” St. Moryto.

Zespół wziął także udział w Gali Operowej i w koncercie kolęd z orkiestrą filharmonii ko-szalińskiej.

Ewa Szereda swojego największego sukcesu dopatruje się w tym, że udało jej się rozśpiewać tak dużo innych ludzi, pokazać, że istnieje jesz-cze inny świat, że obcując ze wspaniałą sztuką, można „sięgać gwiazd”. Po koncertach chórów prowadzonych przez dyrygentkę przychodzi wzruszona publiczność dziękując za piękne

Jubileusze . 151 chwile. To jest ten „owoc” ciężkiej pracy, tego

wspólnego przeżywania muzyki.

Za swoją pracę artystyczną Ewa Szereda otrzymała podziękowania Narodowego Cen-trum Kultury, Nagrodę Ministra Kultury oraz Dy-rektora Centrum Edukacji Artystycznej.

Ale to wszystko nie byłoby możliwe gdyby nie wsparcie rodziny. Ewa Szereda mówi o sobie

„szczęściara”, wraz z mężem i córką tworzą uda-ną i sympatyczuda-ną rodzinę; czasami nawet zasta-nawia się czym sobie na to wszystko zasłużyła?

Chyba tym, że jak mówi: w mojej pracy, we wszystkich działaniach najważniejszy jest czło-wiek – tym się kieruję, to daje mi największy za-pał. Uśmiech chórzystów i zadowolenie po cięż-kiej pracy, bo to jest naprawdę bardzo ciężka pra-ca, wymagająca czasu i cierpliwości.

Ważne jest także to, że muzykowanie i kon-certowanie Ewie Szeredzie sprawia ogromną radość, bo jak każda kobieta lubi pięknie wy-glądać: scena jest sceną i trzeba świetnie się za-produkować i świetnie wyglądać.

fot. Ilona Łukjaniuk Ewa Szereda i chór „Koszalin Canta”.

Izabela Nowak

„Osiemnastka”

Muzeum

W dokumencie Kultura koszalińska : almanach 2012 (Stron 151-154)